Zarejestruj się

Aby dyskutować we wszystkich kategoriach, wymagana jest rejestracja.

 

Vanilla 1.1.4 jest produktem Lussumo. Więcej informacji: Dokumentacja, Forum.

    •  
      CommentAuthorczajnik
    • CommentTimeMar 20th 2015 zmieniony
     permalink
    Piszę o własnych doświadczeniach. U nas to się sprawdza. To się dzieje naprawdę i to nie poetyckie teksty – można faktycznie mieć taką relację z M.

    Nana, a mogłabyś napisać, w jaki sposób do tego doszliście? To znaczy, mieliście taką relację zawsze i zawsze było tak jak w podręczniku NPRu, czy to są lata ciężkiej pracy i sprawdzania, że inne rozwiązania się nie sprawdzają?
    Pytam, bo wierzę, że może być tak "poetycko", ale bardzo daleko mi do takich odczuć, zwłaszcza, jak spodziewam się skoku już, a on jednak jest za dwa dni - dodatkowe dwa dni czekania, w czasie których romantyczne nastawianie się na później raczej nie pomaga.

    Hydro, nie wiem, co dokładnie Nana miała na myśli, ale mnie zdziwiło to, że przez całą dyskusję, dopóki Nana się nie odezwała, nie było żadnego "ortodoksyjnego" głosu...
    --
    •  
      CommentAuthornana81
    • CommentTimeMar 21st 2015 zmieniony
     permalink
    czajnik: Nana, a mogłabyś napisać, w jaki sposób do tego doszliście?

    Nie wiem, czy mam chęć na obnażanie się na forum :wink:

    czajnik: znaczy, mieliście taką relację zawsze i zawsze było tak jak w podręczniku NPRu


    W podręczniku tzn.? :wink: Jeśli myślisz o 28 dniowych, regularnych cyklach z owu 14 dc to było dokładnie odwrotnie :cool: Zawsze miałam długie cykle z trafiającymiu sie nierzadko nieregularnościami(przed porodami zwykle ponad 40 dni). Męczyliśmy się także z tasiemcami ponad 50 dniowymi, zdarzały się i ponad 60 dniowe. W tej długości potrafiło być po kilka podejść do owulacji. Na takim 'materiale' sie uczyłam (z podręcznika). Także

    czajnik: bardzo daleko mi do takich odczuć, zwłaszcza, jak spodziewam się skoku już, a on jednak jest za dwa dni – dodatkowe dwa dni czekania

    dobrze wiem, o czym mówisz. Doskonale.
    Do tego pobraliśmy się w trakcie moich studiów. Uczyłam się przez pierwsze dwa lata małżeństwa na południu Polski, M zostawał na północy (dzieliło nas ponad 500km). Było bardzo ciężko. Jednak postanowiliśmy (podobnie jak alfa), że w naszym małżeństwie nie chcemy antykoncepcji (tak, łatwo postanowić, trudniej zrealizować).

    czajnik: to są lata ciężkiej pracy i sprawdzania, że inne rozwiązania się nie sprawdzają?


    Pracy nad sobą i nad relacją na pewno.
    Inne rozwiązania – rozumiem, że masz na myśli antykoncepcję? Hormony brałam pod uwagę tylko ja, w trudnym, pierwszym, rozjazdowym okresie małżeństwa. M kategorycznie odmówił ‘współpracy’. Usłyszałam, że nie ma opcji, bym miała się truć. On woli zrezygnować ze współżycia niż móc nie liczyć się z fazą cyklu za cenę branie przeze mnie hormonów. Ale byłam zła!!!! Do dziś to pamiętam :P
    Mieliśmy doświadczenie prezerwatyw i przerywanego jeszcze przed ślubem. Dla mnie porażka (patrząc z dzisiejszej perspektywy i jedno, i drugie i trzecie). Jeśli po chwili wątpliwej przyjemności (tak jak pisałam wcześniej) miałam jeszcze dumać czy mogę być w ciąży czy też jednak się udało (zdecydowanie mieliśmy powody, by jednak nie mieć dzieci w tamtym czasie ze względu na moje wyjazdy, tryb życia na wariackich papierach), pojawiały się myśli, że do d... to wszystko, niewarte takiego zachodu. Taaak. Wiadomo, jakie emocje towarzyszą pierwszym uniesieniom :P Zatem był stres nawiedzający mnie przed @ M z prezerwatywą nie lubił, przerywaniec bardziej go frustrował niż zaspokajał. Zresztą podobnie i mnie. Tak, jak pisalam, to takie zjednoczenie bez zjednoczenia tak naprawdę. Myślę, z perspektywy kilkunastu lat, że M też nie chodziło wyłącznie o względy fizyczne.

    _hydro_Tak samo kpiąco brzmią dla mnie teksty o „pięknym oczekiwaniu w II fazie”, jeżeli jestem nimi częstowana jako receptą na moje własne frustracje dotyczące tych spraw :wink:[/quote:

    Zwróć uwagę na język (w tej dyskusji wiele mówiący :wink:). „Ach…” itd., ale nie o to chodzi. nie chcę wchodzić w pyskówkę, szkoda życia.
    Nie zostałaś poczęstowana receptą. Podzieliłam się m.in. z Tobą o tym, jak to wygląda w naszym małżeństwie.

    [quote=_hydro_]To, że jako ludzie jesteśmy w stanie opanować swoje pierwotne żądze, to dość oczywiste.


    Nie sądzę, by to było takie oczywiste. Może na poziomie nie wykraczania poza granice upubliczniania samego aktu. Cały czas słyszę, czytam o żonach/partnerkach, które zgadzają sie na współżycie dla tzw. spokoju lub historiach ciąż zagrożonych z nieprzestrzeganym zaleceniem zawieszenia współżycia. Nie sa to raczej symptomy panowania nad sobą.
    Należeć do siebie w pełni, decydować o sobie w wolności to trudna rzecz. Umiejętność, którą się nabywa codziennym wysiłkiem świadomej pracy nad sobą, chyba przez większość, jak nie całe życie.

    _hydro_: druga sprawa to to, na ile takie działanie wbrew swoim potrzebom, na co dzień, a nie tylko w wyjątkowych sytuacjach, jest zdrowe. Nie tylko dla nas, ale też dla naszych mężów. Jasne, do wszystkiego da się dorobić jakąś ideologię. Ale życie seksualne dla mnie jest na tyle istotnym elementem związku, że takie sabotowanie go zakazami i nakazami, które nie mają jasnego wytłumaczenia jest co najmniej dziwne.


    Trochę się dziwię, że akurat Ty jesteś autorką tych słów. Serio.
    O jakich nakazach i zakazach piszesz? Npr polega na regulacji poczęć poprzez znajomość przebiegu cyklu kobiety, umiejętności wyznaczenia płodności pary i wyłączeniu współżycia płciowego w okresie płodności w celu odłożenia poczęcia. Jeśli ktoś wybiera tę metodę, to konsekwencją jest działanie w opisany sposób i tyle.
    Życie w zgodzie z rytmem płodności nie jest działaniem wbrew swoim potrzebom. Zapewniam, że npr nie narzuca nam ,jako realnym użytkownikom, działania wbrew potrzebom. Wręcz przeciwnie. Zwykle w II fazie cyklu zmienia się po prostu fizyczny sposób na okazywanie uczuć. Obserwuję większą czułość ze strony M. Kierujemy naszą uwagę na aspekt relacyjny związku. Wiele tematów trudnych dla nas przegadaliśmy w tym czasie, wiele ciekawych rzeczy przeczytaliśmy, obejrzeliśmy sporo ciekawych filmów. Cieszymy się z kolejnych objawów płodności, bo te przybliżają nas do czasu niepłodnego i flirtujemy w ramach wstępu.
    Czajniku, takie spojrzenie, w przeciwieństwie do czekania czy już, czy nie już itp., sporo zmienia. Skupiamy się też na prozaicznych sprawach np. domowych, które trzeba i można ogarnąć na zaś, by mieć więcej czasu i energii w fazie niepłodności. Nie żartuję z tym świętem :P Jeśli pojawiają się trudności wspólnie je pokonujemy i wbrew pozorom to daje nam moc. Kiedy decydujemy, że chcemy odłożyć poczęcie, cieszymy się sobą do woli po owu. Delektujemy się naszym spotkaniem w poczuciu bezpieczeństwa, skoncentrowani wyłącznie na wzajemnym oddaniu. Dla mnie ogromnie ważne, ale i dla M chyba też, jest to, że niczym nie musimy się przejmować,niczym zaprzątać głowy. Jesteśmy wolni, czego nie można było powiedzieć w sytuacji z prezerwatywą czy przerywanym. Nie zaspokajamy swoich potrzeb poprzez współżycie. To byłoby nudne i smutne. Bliskość fizyczna jest tylko wyrazem, elementem, składową wzajemnego oddania, ale też m.in. przez nią budujemy oraz doświadczamy fizycznie i duchowo naszej więzi. Na tym możemy się skupić w stu procentach, bo nic nam tego nie zakłóca.
    To wszystko razem (doświadczenia wszystkich spraw codziennych,relacyjnych i tych związanych z płodnością) daje doświadczenie pełni, pełni relacji, którego wcześniej nie było. Daje, ale wraz z upływem czasu. Na początku II faza była okresem przetrwania. Teraz już nie ma takiego ciśnienia. Jest radość na to, co się nadchodzi. Liczba serduszek na wykresie się utrzymuje albo wzrasta :P Nie potrafię tego wytłumaczyć. Po prostu zmieniają się oczekiwania, spojrzenie na kolejne fazy cyklu. Fakt, po ostatnich dwóch porodach cykle unormowały się, to także daje spokój i jakąś przewidywalność, której nigdy przedtem nie było.
    Widzę ewolucję naszej relacji i mam ochotę na więcej, na każdy kolejny i kolejny rok. Jestem ciekawa, co będzie dalej :)
    Zgodzę się też z alfą. Częstotliwość współżycia, jakaś systematyczna cykliczność też w jakiś sposób ukierunkowuje nas na I i III fazę.


    Jeszcze wrócę do kwestii zdrowia i npr. Hydro, jakbyś miała jakieś badania na temat szkodliwości tej metody to daj znać, bo mnie to po prostu interesuje.
    Nie słyszałam o szkodliwości metod naturalnych, natomiast na każdym kroku w różnych źródłach czytam o niebezpieczeństwach i mozliwym szkodliwym wpływie przerywanych na pożycie pary. Bez wzgledu na to, czy sięgnie się po strony typowe anty, czy przegląda się bardziej neutralne publikacje aż do tych o nprowych preferencjach. Tylko kilka linków:

    http://www.poradnikzdrowie.pl/seks/antykoncepcja/stosunek-przerywany-skuteczna-antykoncepcja-za-darmo_40503.html

    https://portal.abczdrowie.pl/na-czym-polega-stosunek-przerywany

    http://npr.pl/index.php/content/view/285/42/

    http://polki.pl/seks_antykoncepcja_artykul,10010826.html

    Niebezpieczeństwo, jakie wymieniają niemal wszystkie źródła:
    - brak orgazmu u kobiet,
    - zaburzenia nerwicowe,
    - oziębłość płciową,
    - zakłócenia potencji u mężczyzn.

    Trafiłam tez na ciekawe badanie przeprowadzone przez doktora nauk medycznych, psychiatrę Wandę Półtawską.

    Zauważyła, że w badanej grupie 55 małżeństw stosujących przerywańce u 25 kobiet wystąpiła oziębłość i zanik orgazmu.
    Przeszło połowa kobiet cierpiała na różnego typu nerwice, większość z nich także odmawiała współżycia, które jak twierdziły odbywało się jednak pod presją mężczyzny. W tej samej grupie małżeństw u 28 mężczyzn wystąpiły również objawy nerwicowe, dała się także zauważyć wzmożona drażliwość i agresywność.

    Zatem nie jest to jednak tak bezproblemowa i nieobciążona praktyka, jak wspominałyście na początku.


    _hydro_: PS Napisałaś: "Zaczynam mieć poważne wątpliwości co do charakteru odwiedzanego przeze mnie forum." Dlaczego?


    W odniesieniu do informacji o owulacji u człowieka dokonującej się pod wpływem podniecenia.


    _hydro_: Czy to jest miejsce tylko dla tych decydujących się na najbardziej ortodoksyjną wersję?

    Skąd ta ortodoksyjna wersja... Npr to npr. Nie ma ortodoksyjnego npr. Jest npr po prostu. :wink:
    --
    •  
      CommentAuthor_hydro_
    • CommentTimeMar 21st 2015 zmieniony
     permalink
    nana81: Nie sądzę, by to było takie oczywiste. Może na poziomie nie wykraczania poza granice upubliczniania samego aktu. Cały czas słyszę, czytam o żonach/partnerkach, które zgadzają sie na współżycie dla tzw. spokoju lub historiach ciąż zagrożonych z nieprzestrzeganym zaleceniem zawieszenia współżycia. Nie sa to raczej symptomy panowania nad sobą.


    Cały czas słyszysz czy naprawdę się z tym spotkałaś? To istotna różnica. Jest wiele zjawisk, o których wszyscy słyszeli, a nikt tak naprawdę nie widział. Zagrożone ciąże? Niestety to moja specjalność. Nie przypominam sobie, żebyśmy choć sekundę w tamtych sytuacjach wahali się czy warto ryzykować zdrowiem i życiem naszych dzieci. Nie twierdzę, że nie ma jednostek, które mają problemy z określeniem priorytetów w takich sytuacjach, ale powiedzmy sobie szczerze - nie jesteśmy zwierzętami, prawda?


    nana81: Trochę się dziwię, że akurat Ty jesteś autorką tych słów. Serio.


    Naprawdę? A ja akurat nigdy się nie deklarowałam jako stosująca tylko npr. Jeśli to robi różnicę, to mogę pisać, że stosujemy mrp :wink: To wszystko, co piszesz poniżej brzmi pięknie i cieszę się, że akurat wam pasuje. Ale nie wiem, skąd to przekonanie, że związki stosujące anty są pozbawione głębszych relacji? To bardzo krzywdzące. Choć przyznam, że po tych kilkunastu już latach nie rusza mnie tak jak kiedyś. Tylko ciekawe, jakie byłyby reakcje, gdybym to ja pisała jacy to my jesteśmy lepsi, szczęśliwsi, bogatsi uczuciowo, bo stosujemy prezerwatywę wtedy kiedy chcemy (dokładnie tak, "chcemy", a nie "musimy"). A nie możemy po prostu przyjąć, że każda wersja jest dobra tak długo, jak odpowiada obojgu?

    nana81: Niebezpieczeństwo, jakie wymieniają niemal wszystkie źródła:
    - brak orgazmu u kobiet,
    - zaburzenia nerwicowe,
    - oziębłość płciową,
    - zakłócenia potencji u mężczyzn.


    Nas to nie dotyczy, to się nie wypowiem. Ale dla mnie z kolei destrukcyjne jest powtarzające się przeczekiwanie okresu z najwyższym libido, świadomość, że później rzeczone libido wręcz zanika, jeszcze frustrację potęguje - czy to jest zdrowe? Bez badań naukowych wiem, że dla mnie nie.

    nana81: Zatem nie jest to jednak tak bezproblemowa i nieobciążona praktyka, jak wspominałyście na początku.


    Już ktoś to napisał, ale się powtórzę. Jeżeli ktoś stosuje przerywane przekonany o ich skuteczności jako anty w sytuacji, w której chce za wszelką cenę uniknąć ciąży - zgoda, wcale mnie nie zdziwi, że to może się zakończyć problemami. Ale w sytuacji takiej jak moja czy wielu innych dziewczyn na forum - gdy są i finanse, i możliwości na przyjęcie jeszcze jednego potomka - nie widzę żadnego problemu.

    nana81: W odniesieniu do informacji o owulacji u człowieka dokonującej się pod wpływem podniecenia.


    Ha ha, no tak :wink:

    nana81: Skąd ta ortodoksyjna wersja... Npr to npr. Nie ma ortodoksyjnego npr. Jest npr po prostu. :wink:


    Bez przesady po prostu. Wszystko jest dla ludzi. Ostatecznie npr (mrp) uzupełnione od czasu do czasu barierową anty nie zagraża mojemu zdrowiu tak, jak hormony, prawda? Może różnica wynika stąd, że dla mnie npr/mrp to nie jest filozofia życiowa tylko po prostu narzędzie do rozpoznania mojej płodności. I tyle.

    czajnik: Hydro, nie wiem, co dokładnie Nana miała na myśli, ale mnie zdziwiło to, że przez całą dyskusję, dopóki Nana się nie odezwała, nie było żadnego "ortodoksyjnego" głosu...


    O ortodoksyjnym podejściu pisałam w odniesieniu do dawnych dyskusji na tym forum (które było kiedyś bardziej aktywne w tym temacie), zajrzyj do linka, to dowiesz się, o co mi chodzi.
    •  
      CommentAuthorAmazonka
    • CommentTimeMar 21st 2015 zmieniony
     permalink
    Stosujesz prezerwatywę, bo chcesz, a nie musisz? Naprawdę nie musisz? Rzekomo nie jesteśmy zwierzętami, ale opisujesz przymus stosowania anty.
    Nie traktujesz prezerwatywy przecież jak gadżetu, który możesz, ale nie musisz użyć. Jest konieczny jako anty.
    --
    •  
      CommentAuthor_hydro_
    • CommentTimeMar 21st 2015
     permalink
    Nie chce mi się pisać po raz kolejny dlaczego wybieram tak, a nie inaczej. I mało mnie obchodzi, co kto o tym sądzi.
    •  
      CommentAuthorczajnik
    • CommentTimeMar 21st 2015
     permalink
    Nana, dziękuję za odpowiedzi, może trochę nieumiejętnie zadałam te pytania, ale nie chodziło mi o intymne szczegóły, tylko właśnie to, co napisałaś o pracy, relacji, radzeniu sobie z okresem płodnym...

    nana81: Nie zaspokajamy swoich potrzeb poprzez współżycie. To byłoby nudne i smutne. Bliskość fizyczna jest tylko wyrazem, elementem, składową wzajemnego oddania, ale też m.in. przez nią budujemy oraz doświadczamy fizycznie i duchowo naszej więzi. Na tym możemy się skupić w stu procentach, bo nic nam tego nie zakłóca.
    To wszystko razem (doświadczenia wszystkich spraw codziennych,relacyjnych i tych związanych z płodnością) daje doświadczenie pełni, pełni relacji, którego wcześniej nie było. Daje, ale wraz z upływem czasu.


    Za to szczególnie dziękuję. Przekonujesz, że jest na co czekać i nad czym pracować :-) Bez kombinowania ;-)
    --
    •  
      CommentAuthor#Tosia
    • CommentTimeMar 21st 2015
     permalink
    nana81: Zauważyła, że w badanej grupie 55 małżeństw stosujących przerywańce u 25 kobiet wystąpiła oziębłość i zanik orgazmu.
    Przeszło połowa kobiet cierpiała na różnego typu nerwice, większość z nich także odmawiała współżycia, które jak twierdziły odbywało się jednak pod presją mężczyzny. W tej samej grupie małżeństw u 28 mężczyzn wystąpiły również objawy nerwicowe, dała się także zauważyć wzmożona drażliwość i agresywność.


    Taka mała próba nie wygląda przekonywająco. Była grupa kontrolna? Czy próba została dobrana reprezentatywnie?

    Treść doklejona: 21.03.15 09:18
    Amazonka: Stosujesz prezerwatywę, bo chcesz, a nie musisz? Naprawdę nie musisz? Rzekomo nie jesteśmy zwierzętami, ale opisujesz przymus stosowania anty.
    Nie traktujesz prezerwatywy przecież jak gadżetu, który możesz, ale nie musisz użyć. Jest konieczny jako anty.


    Stosowanie prezerwatyw, tak samo jak jakiejkolwiek innej metody zapobiegania ciąży, jest dobrowolnym wyborem. I jako wybór wymaga konsekwencji w stosowaniu. Równie dobrze można pisać o "przymusie" czekania. Każdy wybiera taką formę zapobiegania ciąży, jaka mu najbardziej odpowiada. Nie wiem Amazonko, dlaczego masz problem z zaakceptowaniem czyjegoś punktu widzenia.
    •  
      CommentAuthornana81
    • CommentTimeMar 21st 2015 zmieniony
     permalink
    _hydro_: Naprawdę? A ja akurat nigdy się nie deklarowałam jako stosująca tylko npr. Jeśli to robi różnicę, to mogę pisać, że stosujemy mrp :wink:

    Naprawdę. Przy npr obserwujesz się i wyłączając współżycie w czasie II fazy cyklu regulujesz liczbę poczęć. Mrp obserwujesz się, by wiedzieć, kiedy się wspomóc anty barierową i w ten sposób regulujesz. Jest różnica.

    _hydro_: Ale nie wiem, skąd to przekonanie, że związki stosujące anty są pozbawione głębszych relacji?

    Napisałam wyłącznie o nas i o tym,jak rozwinęła sie nasza relacja na przestrzeni lat, jak w tym pomógł nam npr, a jakie odczucia mieliśmy w czasie stosowania anty i myslenia anty.
    Teraz nie widzę uzasadnienia dla stosowania antykoncepcji w naszym małżeństwie. Jest niepotrzebna. Zupełnie satysfakcjonuje nas współżycie w I i III fazie, kiedy sie nie staramy, a dodatkowo i z biegiem lat wyszlismy poza frustracje i zaczeliśmy działać w II fazie, nie przeczekiwać. Wyszło to dla nas z ogromną korzyścią. Dlatego widzę w tym wartość.



    _hydro_: gdy są i finanse, i możliwości na przyjęcie jeszcze jednego potomka - nie widzę żadnego problemu.

    Był też wpis o takim działaniu przy niejasnej sytuacji zdrowotnej.


    _hydro_: Wszystko jest dla ludzi.

    No właśnie :wink: Dlaczego wszystko poza npr? :wink:

    _hydro_: O ortodoksyjnym podejściu pisałam w odniesieniu do dawnych dyskusji na tym forum (które było kiedyś bardziej aktywne w tym temacie), zajrzyj do linka, to dowiesz się, o co mi chodzi.
    _hydro_: O ortodoksyjnym podejściu pisałam w odniesieniu do dawnych dyskusji na tym forum (które było kiedyś bardziej aktywne w tym temacie), zajrzyj do linka, to dowiesz się, o co mi chodzi.

    Czytałaś moje wcześniejsze wpisy chyba niezbyt uważnie. Edit. To ja czytałam niezbyt uważnie teraz :P Przepraszam. Po prostu nie da się z małymi.

    Czytałam. Powiem jedno wtedy była dyskusja, tutaj zaczęło sie pyskówką. Dużo przyjemniej było czytać dyskusję o npr z czasów kiedy można tu było na te tematy rozmawiać.
    Niestety osoby mające sporo do powiedzenia wycofały się. Podejrzewam, że ze względu na owe pyskówki właśnie. To sprawia wrażenie,że stosujący npr sa marginesem i stosując npr uprawiają ascezę :P To już moja ocena, ale poparta doświadczeniem lat czytania :P

    Tosiu, nie wiem. Wybacz. Możesz sprawdzić w jednym z linków albo pisać do źródła. Myślę, że spokojnie dostałabyś odpowiedzi.
    Myślę też, że docierając do pozycji pt."Wpływ postawy antykoncepcyjnej na małżeństwo" znajdziesz szczegóły.

    Treść doklejona: 21.03.15 09:22
    Czajnik, cieszę się. Jeśli tak to odebrałaś to jestem usprawiedliwiona z zarwania nocki :)
    Powodzenia!

    Treść doklejona: 21.03.15 09:25
    _hydro_: Nas to nie dotyczy, to się nie wypowiem.

    Was nie, jednak ludzie naukowo zajmujący się tematem stwierdzają, że jest z tym problem.
    --
    •  
      CommentAuthornataliaa_
    • CommentTimeMar 21st 2015
     permalink
    U nas też był przerwany i po 10msc od drugiego porodu zaszłam w obecną ciąże
    --
    •  
      CommentAuthoralfaromeo
    • CommentTimeMar 21st 2015
     permalink
    Mnie się wydaje, ze nie można nikogo na siłę przekonać do NPRu. Ale fajnie jest poczytać doświadczenia innych. Jak ktoś chce spróbować NPRu to na pewno znajdzie tutaj na forum czy pod wykresami zachęcające opinie. Ja też uważam, że warto się przekonać na własnej skórze jak to jest. Uważam, ze jeśli para ma ślub kościelny to powinna przynajmniej spróbować NPRu. Spróbować, przekonać się, jeśli to będzie za trudne to szukać innych rozwiązań. Wiadomo też, że na różnych etapach płodności stosowanie NPRu może być łatwiejsze bądź trudniejsze.
    Nie potępiam nikogo kto stosuje czy to przerywane czy gumy czy hormony. Jeśli ktoś jest niewierzący to powinien stosować to, co mu najbardziej odpowiada. Każdego zachęcam do spróbowania NPRu, bo to naprawę skuteczna metoda, szczególnie jak ktoś jest wierzący i te sprawy nie są mu jednak obojętne. Rozumiem też ludzi, dla których NPR jest trudny, wręcz niemożliwy na niektórych etapach życia. Nie można zapominać, że każdy z nas ma inną psychikę, inną odporność czy wytrwałość.
    Mnie NPR też dawał poczucie wolności i spokoju. Nie musiałam się nigdy zastanawiać czy okres przyjdzie na pewno w terminie, czy gumka nie pękła itp. Chociaż nie wykluczam, że mogłabym tak samo zaufać np. prezerwatywom.
    •  
      CommentAuthorAmazonka
    • CommentTimeMar 21st 2015
     permalink
    nataliaa_, starałaś się przez te 10 miesięcy?
    --
    •  
      CommentAuthornataliaa_
    • CommentTimeMar 23rd 2015
     permalink
    Amazonka, nie.. Ale mamy niespodziewajke która nas cieszy
    --
    •  
      CommentAuthorAmazonka
    • CommentTimeMar 23rd 2015
     permalink
    Jako metodę anty stosowałaś przerywany czy coś innego?
    --
    •  
      CommentAuthornataliaa_
    • CommentTimeMar 23rd 2015
     permalink
    Stosunek przerywany wydaje mi się żadna antykoncepcja ale tak było ... A wyszło jak wyszło widocznie tak miałoby :)
    --
Chcesz dodać komentarz? Zarejestruj się lub zaloguj.
Nie chcesz rejestrować konta? Dyskutuj w kategoriach Pytanie / Odpowiedź i Dział dla początkujących.