Aby dyskutować we wszystkich kategoriach, wymagana jest rejestracja.
Vanilla 1.1.4 jest produktem Lussumo. Więcej informacji: Dokumentacja, Forum.
No ok jeden dzień unz mogłaś wziąć ale gdyby takie dni zaczęły się powtarzać to wtedy może być problem....
Wiesz o co mi chodzi ?
W piątek znowu nie zostanie, weźmiesz urlop.
ale tylko raz mnie potem poprosił, żeby znów zrobić wyjątek, wytłumaczyłam mu dlaczego nie mogę i ok. Smutno mu było, ale dał radę.
A w grudniu jej Mikołaj przyniesie prezenty, może mi kiedyś ten brak szacunku wybaczy
No ok jeden dzień unz mogłaś wziąć ale gdyby takie dni zaczęły się powtarzać to wtedy może być problem....
Wiesz o co mi chodzi ?
W piątek znowu nie zostanie, weźmiesz urlop. Potem jeszcze w środę i czwartek. I zaraz urlop się skończy albo szef się wkurzy.
Kurcze no moim zdaniem się tak po prostu nie da. Życie.
Kurcze no moim zdaniem się tak po prostu nie da. Życie.
nie porównywałabym tego co dziecko sobie wymyśla w swoim świecie, aby się tym bawić, do celowego uciekania się do oszukiwania u dziecka, które jest już na tyle duże, że po prostu może któregoś dnia zrozumieć, że jest oszukiwane”
mojemu dziecku nigdy sie nie mylil swiat rzeczywsity ze swiatem z bajek. wie i wlasciwie chyba od zawsze wiedzial ze nie ma potworow, krasnoludkow, smokow. wie ze bajka to fikcja. Oczywiscie, ze udajemy ze pluszowy tygrys mowi, ale przeciez moje dziecko wie ze to mowie ja, a nie tygrys, choc smieje sie z tego.
A gdy Adaś się bawi i naśladuje jakieś zwierzątka albo kogoś z bajki, to mówisz mu, ze nie jest wcale tym kimś, odbierasz mu przyjemność zabawy, tylko po to żeby go nie oszukać ???
mojemu dziecku nigdy sie nie mylil swiat rzeczywsity ze swiatem z bajek. wie i wlasciwie chyba od zawsze wiedzial ze nie ma potworow, krasnoludkow, smokow. wie ze bajka to fikcja. Oczywiscie, ze udajemy ze pluszowy tygrys mowi, ale przeciez moje dziecko wie ze to mowie ja, a nie tygrys, choc smieje sie z tego.
oczy mi wyszly na wierzch jak jedna majaca sama 2 dzieci (3 i 1 l) opowiadala historie z oburzeniem ze jej jakis tam 8-letni kuzyn JEST UCZONY SKAD SIE BIORA DZIECI. i ze ona uwaza ze 8latkowi to sie powinno kity o bocianie mowic!! wyobrazacie sobie?? ja prawie padlam.
Przecież to ptak, one jaja składają, a my się przecież rodzimy!
Chodzi mi po głowie trochę coś takiego, jak przerzucenie odpowiedzialności z siebie na te biedne ptaszki, Oskarki, koniki, smerfy czy co tam jeszcze. Zabieramy coś dziecku, robimy coś, na co nie jest gotowe, często nie oferujemy nic w zamian. I to my zabieramy. My decydujemy o tym, że coś dziecku już nie wypada, że już jest za duże, czy że nie chcemy, aby coś nasze dziecko robiło. Ale to nadal MY, matki, ojcowie. Nie ptaszki. Ciężko przewidzieć, jak zareaguje dziecko, kiedy już zrozumie, że to nie była prawda. Dla nas wygodniej jest zepchnąć odpowiedzialność na bogu ducha winne stworki, niż wziąć na klatę, że to my nie chcemy danych zachowań u swojego dziecka
Ale nie wydaje się Wam, ze jak dziecko wlozylo w coś ogromny wysiłek to dobrze to docenić?
Ok, rozumiem. Ale nie wydaje się Wam, ze jak dziecko wlozylo w coś ogromny wysiłek to dobrze to docenić?
Poza tym pomijając kwestie dorosłych, ważny jest też wiek nastoletni i to co Hydro napisała. Teraz dajemy 3latkom naklejki za posprzątanie pokoju. Co damy 15 latkowi jeśli kategorycznie odmówi?
Cała filozofia tej metody polega na tym, że ma ona stopniowo znikać... na rzecz wykonywania pożądanej czynności bezinteresownie...
No to skoro tak, to ja wychodzę z założenia, że lepiej wcale nie zaczynać, zamiast potem odzwyczajać...
Ale dziecko na tym nie cierpi, bo to jest tak sprytnie zrobione, że dziecko się nie przyzwyczaja... Bo własnie się to stopniowo oddala. dziecko tez wie, że nie za każdym razem jest "nagradzane"... bo przecież trzeba uzbierać te swoje "punkciki"... i nawet nie wiesz kiedy, a dziecko samo wykonuje swoje zadania...
... A po co kombinować, bo z moich obserwacji wynika, że jednak szybciej osiąga się cel.
Każdy wybiera sobie taką metodę jaka jemu odpowiada. Tobie odpowiada taka jaką Ty wybrałaś, a każdej innej mamie odpowiada taka metoda jaką one wybrały... I tu nie ma co się krzywić, krytykować, wybrzydzać
No to ja tutaj ze szkolenia Wam powiem, że metoda "motywacyjna ( naklejki, żetony, pochwały itp)... Nie ma trwać w nieskończoność... Najpierw dajemy naklejkę, żeton za pierwszy "sukces"... Potem już dziecko musi zebrać ileś punktów by otrzymać swoją nagrodę (najlepiej nie rzeczową)...
Cała filozofia tej metody polega na tym, że ma ona stopniowo znikać... na rzecz wykonywania pożądanej czynności bezinteresownie...
I potem wystarczy zwykłe poświęcenie uwagi o której pisze ewa... "ooo co tu narysowałeś, czy to pociąg"?
Każdy wybiera sobie taką metodę jaka jemu odpowiada.
No to ja tutaj ze szkolenia Wam powiem, że metoda "motywacyjna ( naklejki, żetony, pochwały itp)... Nie ma trwać w nieskończoność... Najpierw dajemy naklejkę, żeton za pierwszy "sukces"... Potem już dziecko musi zebrać ileś punktów by otrzymać swoją nagrodę (najlepiej nie rzeczową)...
Cała filozofia tej metody polega na tym, że ma ona stopniowo znikać... na rzecz wykonywania pożądanej czynności bezinteresownie...
I potem wystarczy zwykłe poświęcenie uwagi o której pisze ewa... "ooo co tu narysowałeś, czy to pociąg"?
a co potem są też takie szkoły??
bo mnie ciekawi, jak sobie poradzi człowiek, który nigdy nie był karany, chwalony, nie odczuwał porażki, oceniania i nagle trafia do naszego świata,
Myślisz, że twoje podejście wychowawcze uzbroi go w takie poczucie wartości i pewność siebie, żę sobie poradzi bez problemu z krytyką, oceną ??
szybkości czy na jakości.
No nie wiem Monia, kto tu dziś był krytykowany, a kto krytykował
byłyby wyrazem braku wiary w moje dziecko.
A tak jeszcze co do tego to nie znam rodziców którzy by świadomie tak robili.
Gwarantuję Ci, że jakość też jest dobra. Porównywalna do tej, którą Ty chcesz osiagnąć.
Nie możesz krytykować metody, której nie wypróbowałaś... Twoja krytyka jest stworzona na podstawie wyobrażeń, nie obserwacji...
Ja w swoje dziecko bardzo wierzę ;).
Najpierw dajemy naklejkę, żeton za pierwszy "sukces"... Potem już dziecko musi zebrać ileś punktów by otrzymać swoją nagrodę (najlepiej nie rzeczową)...
Cała filozofia tej metody polega na tym, że ma ona stopniowo znikać... na rzecz wykonywania pożądanej czynności bezinteresownie...
I potem wystarczy zwykłe poświęcenie uwagi o której pisze ewa... "ooo co tu narysowałeś, czy to pociąg"?
Nie ufam tak bardzo, że nie jestem w stanie uwierzyć że ono może coś po prostu zrozumieć
On się po prostu nie interesuje wcale co myślą o nim inni
Winni, od dwóch stron wałkuję temat, że dzieci są na tyle inteligentne, że wystarczy z takim trzylatkiem porozmawiać i wytłumaczyć, żeby zrozumiał. To jest brak zaufania? Wprost przeciwnie.
Najpierw dajemy naklejkę, żeton za pierwszy "sukces"... Potem już dziecko musi zebrać ileś punktów by otrzymać swoją nagrodę (najlepiej nie rzeczową)...
Cała filozofia tej metody polega na tym, że ma ona stopniowo znikać... na rzecz wykonywania pożądanej czynności bezinteresownie...
I potem wystarczy zwykłe poświęcenie uwagi o której pisze ewa... "ooo co tu narysowałeś, czy to pociąg"?
Ojjj... Ty myślisz, że to jest zaleta?
W końcu kupiłam naklejki - kropki i gwiazdki i powiedziałam, że kibelek będzie mu wydawał kropkę za siusiu i gwiazdkę za kupkę. Naklejał sobie sam na kartce na drzwiach. Powiedziałam, że jak zakleimy już całą kartkę to będzie mógł sobie wybrać jakiś samochodzik. Odpieluchowanie zajęło całe dwa dni I jaka duma była jak mu się udało nasiusiać. Wpadka była jedna, jedyna, ale sam powiedział, że dywanik kropek nie daje, tylko kibelek, także bez płaczu. Po zaklejeniu kartki poszliśmy do sklepu, wybrał samochodzik, a po przyjściu do domu naklejki oddał braciszkowi, bo on biedny w pieluszkę i nie umie jeszcze na kibelku.
Można sposobem tak, żeby wilk był syty i owca cała? K
atomiast zupełnie nie mówię "nie" pochwałom.
Chodzi mi o jakość w sensie takim, że nie stosuję niczego co jest jakąkolwiek manipulacją. Naklejki, tablice motywacyjne itp są w moim odczuciu manipulacją. Jakość tutaj jest dla mnie dyskusyjna gdyż dla mnie prawdziwą jakość to wewnętrzną motywacja dziecka.
Skoro wystarczy porozmawiać, wytłumaczyć, dać dziecku czas na wyrobienie empatii.
na pierwszym nam nie zależy
Natomiast, gdyby ta potrzeba miała być stała, to nie byłabyś w stanie jej zaspokoić, nawet gdyby była wyjątkowo silna. I dziecko musiałoby to zaakceptować.