Zarejestruj się

Aby dyskutować we wszystkich kategoriach, wymagana jest rejestracja.

 

Vanilla 1.1.4 jest produktem Lussumo. Więcej informacji: Dokumentacja, Forum.

    •  
      CommentAuthorEwasmerf
    • CommentTimeJul 1st 2015
     permalink
    Winni, wiem i znalam odpowiedz. Ale MUSIALAm zapytac, hehe

    Treść doklejona: 01.07.15 11:01
    TEORKA: No ok jeden dzień unz mogłaś wziąć ale gdyby takie dni zaczęły się powtarzać to wtedy może być problem....
    Wiesz o co mi chodzi ?
    W piątek znowu nie zostanie, weźmiesz urlop.

    toc winni odpowiedziala juz:
    Winni: ale tylko raz mnie potem poprosił, żeby znów zrobić wyjątek, wytłumaczyłam mu dlaczego nie mogę i ok. Smutno mu było, ale dał radę.
    -- ;
    •  
      CommentAuthorWinni
    • CommentTimeJul 1st 2015
     permalink
    azniee: A w grudniu jej Mikołaj przyniesie prezenty, może mi kiedyś ten brak szacunku wybaczy


    Cóż, świat wyobraźni, świat wróżek i latających „hapsonów”, świat w którym dziecko jest szybowcem albo spotyka olbrzyma, nie zamyka się tylko do Mikołaja. Ja nie burze dziecku tworów jego wyobraźni, ale nie zdecydowałam jeszcze co mu powiem o Mikołaju w tym roku. Natomiast nie porównywałabym tego co dziecko sobie wymyśla w swoim świecie, aby się tym bawić, do celowego uciekania się do oszukiwania u dziecka, które jest już na tyle duże, że po prostu może któregoś dnia zrozumieć, że jest oszukiwane. Przecież wie, że nie jest tym szybowcem naprawdę, no nie? To chyba od tej wiedzy, już niedaleko do: „ptaszek tak naprawdę nie może zabrać mi smoczka…”
    --
    •  
      CommentAuthor_azja_
    • CommentTimeJul 1st 2015
     permalink
    Ja trochę Winni rozumiem, to znaczy ogólny przekaz - czasami zmuszanie dziecka do czegoś potrafi je do tego mocno zrazić. To dotyczy zarówno nocnikowania, jedzenia, mycia głowy czy zębów - nic siłowo, bo będzie jeszcze gorzej. Ale nie trzeba się poddawać i w końcu znajduje się metodę.

    Treść doklejona: 01.07.15 11:07
    Dopóki matka szuka metody i nie poddaje się jestem w stanie ją zrozumieć.
    --
    •  
      CommentAuthorWinni
    • CommentTimeJul 1st 2015 zmieniony
     permalink
    Teorka: No ok jeden dzień unz mogłaś wziąć ale gdyby takie dni zaczęły się powtarzać to wtedy może być problem....
    Wiesz o co mi chodzi ?
    W piątek znowu nie zostanie, weźmiesz urlop. Potem jeszcze w środę i czwartek. I zaraz urlop się skończy albo szef się wkurzy.
    Kurcze no moim zdaniem się tak po prostu nie da. Życie.


    Teo, moja decyzja o urlopie nie zapadła z powodu słów Adasia, że on nie chce. Moja decyzja zapadła na podstawie mojej oceny ogólnej sytuacji:

    1. Tak, mogę sobie dziś pozwolić na urlop.

    2. Tak, widzę, że to nie jest zachcianka, tylko wyjątkowo silna dziś potrzeba.

    3. Dzięki temu Adaś uzyska ode mnie wsparcie w trudnym momencie i będzie wiedział, że może na mnie w takich chwilach liczyć.

    Przede wszystkim zwróć uwagę na punkt drugi. Bo czasami mi się wydaje, że wy myślicie, że ja spełniam każdą zachciankę Adasia. A „zachcianka” to nie to samo co „potrzeba”. Potrzeby to w tym wieku zazwyczaj nie są jeszcze komunikowane wprost, natomiast zachcianki jak najbardziej. Np. wieczorem moje dziecko chce lody, ja mówię, że nie mam. Zazwyczaj on jest z tym ok, ale nie dziś. No więc krzyk, próby bicia mnie, łzy. No i co ja widzę? Widzę dwie rzeczy.

    1. Zachcianka: on chce teraz lody, chociaż nigdy w domu ich nie mamy i nie jemy, jeśli kupujemy to doraźnie i jemy na zewnątrz. Nie czuję się w obowiązku by ją spełnać i gnać po nocy do sklepu.

    2. Potrzeba: On jest zmęczony i tak naprawdę przeciągnęłam strunę, potrzebował by go położyć spać wcześniej, a teraz rozdrażnienie i zmęczenie nie pozwala mu spokojnie zareagować na informację, że nie ma lodów.

    Co robię? Jeśli się daje – przytulam i okazuję zrozumienie na jego żal z powodu tych lodów, jeśli nie, jestem obok i czekam aż sam poczuje potrzebę pocieszenia i przytulenia. Robię wszystko by nie czuł się przeze mnie odrzucony z powodu swojej reakcji na brak lodów ( bo wszak złość jest emocją jak każda inna ) oraz by jak najszybciej zaspokoić potrzebę snu. Naukę na radzenie sobie ze złością zostawiam na następny dzień, wiedząc, że to nie jest najlepszy na to moment.

    Treść doklejona: 01.07.15 11:28
    I jeszcze dodam, ze zdarzyły mi się dwie takie sytuacje podczas 2,5 roku Adasiowego chodzenia do żłoba/przedszkola. Więc te słowa:

    Winni: Kurcze no moim zdaniem się tak po prostu nie da. Życie.


    do mnie nie przemawiają. Moje doświadczenie mówi mi, że się da, że dzieci rozumieją wyjątkowość takich sytuacji oraz że to bardzo emocjonalnie służy dziecku.

    Treść doklejona: 01.07.15 11:47
    Aha, jeszcze dodam, że tak się dzieje gdy dziecko od początku i w każdej sytuacji traktowane jest z szacunkiem, bez przemocy, gdy jego zdanie się liczy i jest brane pod uwagę. Dzieje się tak dlatego, że dziecko po prostu odpłaca rodzicowi tym samym: traktuje go z szacunkiem, jest otwarte na wysłuchanie potrzeb rodzica i współpracuje na tyle na ile w danym momencie potrafi i tak jak potrafi. Po prostu naśladuje rodzica.

    Jeśli taki „prezent” w postaci urlopu rodzica na prośbę dziecka, dałabyś dziecku, które nie jest przyzwyczajone do takiego „dorosłego” podejścia do takich sytuacji, to rzeczywiście mogłoby się to skończyć tak jak opisałaś, że dziecko chciałoby więcej i więcej. Te odmienne scenariusze wynikają z odmiennej relacji rodzica z dzieckiem w obu tych przypadkach.
    --
    •  
      CommentAuthor_azja_
    • CommentTimeJul 1st 2015 zmieniony
     permalink
    Winni: nie porównywałabym tego co dziecko sobie wymyśla w swoim świecie, aby się tym bawić, do celowego uciekania się do oszukiwania u dziecka, które jest już na tyle duże, że po prostu może któregoś dnia zrozumieć, że jest oszukiwane”

    Dałam Ci eee, bo moim zdaniem niepotrzebnie się tego boisz, chociaż owszem - 3-latek a 2,5 roczniak to już różnica. Ja tam wierzyłam mojemu tacie, że widział Smerfy w naszym ogródku i jakoś nigdy potem nie miałam do niego żalu o to, że zmyślał. :) W zabawie dziecko wierzy w to w co się bawi. Leon teraz mocno siedzi w świecie swojej wyobraźni i z tatą non stop rozmawiają o postaciach z bajek, świat rzeczywisty mocno miesza się z wyimaginowanym, naprawdę mocno! Dlaczego rodzic nie może tego wykorzystać, jeśli to może pomóc w przeżyciu czegoś bolesnego?
    --
  1.  permalink
    U nas smoczek poszedl nawet latwo... latwiej niz sie spodziewalam, ale za butelka placze jak jeszcze go w pizame ubieram, nawet jej nie widzac ;) Narazie skupiam sie na odpieluchowaniu, pozniej zobacze co z butelka. Moj mlody lyknal, ze mlodszy sasiad z dolu zabral smoczka i pozniej go u niego we wozku szukal ;).... I przestalam mowic, ze "Oskar zabral to czy tamto", bo moj chlop w zartach powiedzial, ze Maks kiedys nastuka Oskarkowi :devil:
    --
    •  
      CommentAuthorWinni
    • CommentTimeJul 1st 2015
     permalink
    Azja, to są niuanse czasami. Dla mnie informacja dla 3-latka, że ptaszek zabrał smoczka nie jest ok. Ale często np. korzystam z tego, że buzia to myjnia, do buzi wjeżdża auto i włączamy specjalne szczotki. Ja widzę różnicę pomiędzy jedną, a druga formą używania zabawy do ułatwienia czegoś dziecku. W pierwszej sytuacji, mówisz dziecku, że jakaś część jego świata wyobraźni zrobiła mu przykrość, bo zabrała mu coś ukochanego, a dodatkowo oszukujesz, bo to wszak nieprawda. W drugim przypadku wykorzystujesz naturalną chęć dziecka do zabawy, aby mu ułatwić zrobienie czegoś mało interesującego, przy czym dziecko wie, że to nie jest prawda, że to tylko fikcja i zabawa, ale podejmują ja z własnej woli, bo go zainteresowała.
    --
    •  
      CommentAuthorjudka25
    • CommentTimeJul 1st 2015
     permalink
    Winni a nie pomyślałaś, że te szybowce i inne ludki to właśnie świat dziecka? Przecież dziecko ma prawo do takiego świata, a nie od razu do poznania świata dorosłych, prawdy kawa na ławę, tylko po to żeby nie było oszukiwane.
    A gdy Adaś się bawi i naśladuje jakieś zwierzątka albo kogoś z bajki, to mówisz mu, ze nie jest wcale tym kimś, odbierasz mu przyjemność zabawy, tylko po to żeby go nie oszukać ???
    •  
      CommentAuthorWinni
    • CommentTimeJul 1st 2015
     permalink
    Judka, wczytaj się w moje wypowiedzi, zwłaszcza w ostatnią.
    --
    •  
      CommentAuthorElse
    • CommentTimeJul 1st 2015
     permalink
    Ale często np. korzystam z tego, że buzia to myjnia, do buzi wjeżdża auto i włączamy specjalne szczotki.


    Bardzo fajne ;)


    mówisz dziecku, że jakaś część jego świata wyobraźni zrobiła mu przykrość,


    To własnie Dawidek tak dosłownie przyjął te ptaszki złodziejki :P...
    --
    •  
      CommentAuthorEwasmerf
    • CommentTimeJul 1st 2015
     permalink
    mojemu dziecku nigdy sie nie mylil swiat rzeczywsity ze swiatem z bajek. wie i wlasciwie chyba od zawsze wiedzial ze nie ma potworow, krasnoludkow, smokow. wie ze bajka to fikcja. Oczywiscie, ze udajemy ze pluszowy tygrys mowi, ale przeciez moje dziecko wie ze to mowie ja, a nie tygrys, choc smieje sie z tego.

    Treść doklejona: 01.07.15 12:51
    i tez raczej sie staram nie wkrecac mu glupot, w ktore sama nie wierze.
    BTW - ostatanio rozmawialam z siasiadkami i oczy mi wyszly na wierzch jak jedna majaca sama 2 dzieci (3 i 1 l) opowiadala historie z oburzeniem ze jej jakis tam 8-letni kuzyn JEST UCZONY SKAD SIE BIORA DZIECI. i ze ona uwaza ze 8latkowi to sie powinno kity o bocianie mowic!! wyobrazacie sobie?? ja prawie padlam. moje 4,5 letnie dziecko wie skad sie biora dzieci. wiadomo, ze na tyle ile mu potrezbne, ale bociany? kapusta? wrrr
    -- ;
    •  
      CommentAuthorWinni
    • CommentTimeJul 1st 2015
     permalink
    Ewasmerf: mojemu dziecku nigdy sie nie mylil swiat rzeczywsity ze swiatem z bajek. wie i wlasciwie chyba od zawsze wiedzial ze nie ma potworow, krasnoludkow, smokow. wie ze bajka to fikcja. Oczywiscie, ze udajemy ze pluszowy tygrys mowi, ale przeciez moje dziecko wie ze to mowie ja, a nie tygrys, choc smieje sie z tego.

    Dokładnie.

    judka25: A gdy Adaś się bawi i naśladuje jakieś zwierzątka albo kogoś z bajki, to mówisz mu, ze nie jest wcale tym kimś, odbierasz mu przyjemność zabawy, tylko po to żeby go nie oszukać ???


    Judka, a Twoje dziecko wierzy, że naprawdę jest np. lwem, albo że Ty jesteś kosmitą gdy się bawicie?
    --
    •  
      CommentAuthor_hydro_
    • CommentTimeJul 1st 2015
     permalink
    Ewasmerf: mojemu dziecku nigdy sie nie mylil swiat rzeczywsity ze swiatem z bajek. wie i wlasciwie chyba od zawsze wiedzial ze nie ma potworow, krasnoludkow, smokow. wie ze bajka to fikcja. Oczywiscie, ze udajemy ze pluszowy tygrys mowi, ale przeciez moje dziecko wie ze to mowie ja, a nie tygrys, choc smieje sie z tego.


    Dokładnie tak. Żeby było śmieszniej, to czasem moje dzieci mnie przywołują do porządku, jak się za bardzo wczuwam w jakiejś zabawie z nimi :devil: No na przykład bawimy się, że pluszak jest chory i ma wizytę u lekarza. I zdarza mi się usłyszeć "mamo, nie przesadzaj z tymi jękami, to tylko pluszowy miś, nie wiesz?" :wink:
    • CommentAuthorcestmoi89
    • CommentTimeJul 1st 2015
     permalink
    Chodzi mi po głowie trochę coś takiego, jak przerzucenie odpowiedzialności z siebie na te biedne ptaszki, Oskarki, koniki, smerfy czy co tam jeszcze. Zabieramy coś dziecku, robimy coś, na co nie jest gotowe, często nie oferujemy nic w zamian. I to my zabieramy. My decydujemy o tym, że coś dziecku już nie wypada, że już jest za duże, czy że nie chcemy, aby coś nasze dziecko robiło. Ale to nadal MY, matki, ojcowie. Nie ptaszki. Ciężko przewidzieć, jak zareaguje dziecko, kiedy już zrozumie, że to nie była prawda. Dla nas wygodniej jest zepchnąć odpowiedzialność na bogu ducha winne stworki, niż wziąć na klatę, że to my nie chcemy danych zachowań u swojego dziecka. Myślę, że w tym zakresie, w tak rozumianym oszukiwaniu dziecka, nie ma nic dobrego. Za to, kiedy dziecko podejmuje zabawę w coś, może się wcielać całym sobą w różne role. Ale przychodzi moment, że przestaje udawać i wie, że jest Jasiem czy Mateuszkiem, a nie psem czy pociągiem Tomkiem. Chyba musiałoby być zaburzone w samoświadomości, żeby tak nie było. Kolejna strona, to upraszczanie faktów: dziecko sobie może nie wyobrazić, że połykając pokarm, działają na nie enzymy trawienne, miesza się w żołądku w kwasem solnym, a w jelitach dochodzi do wchłaniania substancji odżywczych. Przecież nikt z dzieckiem nie rozmawia na temat grawitacji między Ziemią a Księżycem. Można to przedstawić w inny, dostępny dla dziecka sposób, nie uciekając się do nadmiernego koloryzowania. Widzę jeszcze jeden aspekt: dzieci naprawdę wierzą, że to co mówimy jest prawdziwe. I nikt chyba nie potrafi powiedzieć, co będzie czuło dziecko, kiedy dowie się, że to było kłamstwo, oszustwo. I my same czasem lubimy być oszukiwane, chcemy usłyszeć, że pięknie wyglądamy, że coś robimy lepiej niż robimy. A czasem wręcz oczekujemy szczerości w tych samych aspektach. To wszystko zależy.
    --
    •  
      CommentAuthor_hydro_
    • CommentTimeJul 1st 2015
     permalink
    Ewasmerf: oczy mi wyszly na wierzch jak jedna majaca sama 2 dzieci (3 i 1 l) opowiadala historie z oburzeniem ze jej jakis tam 8-letni kuzyn JEST UCZONY SKAD SIE BIORA DZIECI. i ze ona uwaza ze 8latkowi to sie powinno kity o bocianie mowic!! wyobrazacie sobie?? ja prawie padlam.


    Szczerze mówiąc ja nie wierzyłam do niedawna w to, że jeszcze ktokolwiek dzieciom o bocianach opowiada. Ale pierworodna niedawno przyszła z przedszkola oburzona, że jej koleżanka cyt. "opowiada jakieś bzdury, że bocian dzieci przynosi! Mama, wyobrażasz sobie? Przecież to ptak, one jaja składają, a my się przecież rodzimy!". Nie mogła tego przeżyć :wink:
    •  
      CommentAuthorEwasmerf
    • CommentTimeJul 1st 2015
     permalink
    _hydro_: Przecież to ptak, one jaja składają, a my się przecież rodzimy!

    moje dziecko by powiedzialo dokladnie tak samo:-)
    -- ;
    •  
      CommentAuthorWinni
    • CommentTimeJul 1st 2015
     permalink
    cestmoi89: Chodzi mi po głowie trochę coś takiego, jak przerzucenie odpowiedzialności z siebie na te biedne ptaszki, Oskarki, koniki, smerfy czy co tam jeszcze. Zabieramy coś dziecku, robimy coś, na co nie jest gotowe, często nie oferujemy nic w zamian. I to my zabieramy. My decydujemy o tym, że coś dziecku już nie wypada, że już jest za duże, czy że nie chcemy, aby coś nasze dziecko robiło. Ale to nadal MY, matki, ojcowie. Nie ptaszki. Ciężko przewidzieć, jak zareaguje dziecko, kiedy już zrozumie, że to nie była prawda. Dla nas wygodniej jest zepchnąć odpowiedzialność na bogu ducha winne stworki, niż wziąć na klatę, że to my nie chcemy danych zachowań u swojego dziecka


    To jest dokładnie to co chciałam przekazać, ale jakoś mi dziś słów zabrakło dobrych. Cestomoi, za to masz wielkie Oooo :-)
    --
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeJul 1st 2015
     permalink
    Winni, przeczytalam, widze, ze metody u Was sa podobne, czyli zachecenie poprzez zabawe. Ale powiedz mi, i tez od razu zaznacze, ze to z ciekawosci, a nie, ze zlosliwa czy cos jestem - co jest zlego w zacheceniu dziecka pochwala czy co jest zlego w naklejkach? Przeciez dorosly rowniez lubi byc za cos pochwalony, ostatnio zreszta ten temat byl u ktorejs z nas pod wykresem walkowany. Moze ja mysle inaczej, bo na mnie dziala marchewka albo po prostu lubie jak ktos czy to dziecko, czy maz, dostrzeze dobra robote. I tak samo traktuje dziecko, dla ktorego kazde osiagniecie, dla nas byc moze pestka, dla niego jest czyms ogromnym.
    --
    •  
      CommentAuthorEwasmerf
    • CommentTimeJul 1st 2015
     permalink
    Frag, Winni juz nie raz tlumaczyla - motywacja wtedy jest zla. Nie robisz czegos z wewnetrznej potrezby, nie robisz zcegos, bo chcesz, bo wiesz ze jest dobre, bo to rozumiesz bla bla - robisz cos zeby dostac aprobate od innych.
    Dlugoterminowo moze (nie musi) skutkowac to tym, ze czlowiek zrobi cos tylko jesli bedzie mial gratyfikacje. Nie ma nagrody - to po co to robic.
    Potem sa setki tysiace ludzi, ktorzy odchudzaja sie dla innych (motywacja - zeby innym oczy wypadly na slubie/chrzcie/w pracy), robia cos bo tak wypada, bo komus bedzie przykro itp.
    tak mniej wiecej, ciezko mi jakos w slowa to ubrac
    -- ;
    •  
      CommentAuthor_hydro_
    • CommentTimeJul 1st 2015 zmieniony
     permalink
    Frag, ja myślę, że problem polega na tym, że to jest właśnie ta marchewka. Nie, że dziecko zrobi coś samo, bo chce, bo rozumie tylko robi to, bo wie, że dostanie nagrodę. Zresztą moja trzylatka świetnie to ostatnio podsumowała, gdy w akcie totalnej desperacji (b. ważna wizyta u lekarza) użyłam zachęty w postaci nagrody - jajka niespodzianki. Po wizycie, gdy ja się zachwycałam, że tak dobrze poszło, że się udało ją zbadać itd., ona mi przerwała i skwitowała krótko "mamo, ale wiesz, że to tylko dlatego, że chciałam jajko". Czyli jednak sama z siebie by tego nie zrobiła. Dzieci naprawdę nie są głupie. To był wyjątek, bo jednak nie wyobrażam sobie prowadzenia takich targów na co dzień. Dziwnie bym się czuła po prostu :confused:
    No a dlaczego to jest złe? Dla mnie dlatego, że nie chcę, żeby moje dzieci robiły coś tylko dlatego, że oczekują nagrody. I analogicznie - żeby nie robiły czegoś, bo boją się kary. Teraz to są małe dzieci. Ale będą większe i pokus zewnętrznego świata będzie przybywało. I chciałabym, żeby moje dzieci jednak potrafiły w sobie znaleźć motywację, żeby na przykład odmówić rówieśnikowi, który proponuje coś głupiego, bo mam świadomość, że wtedy rodzicielskie nakazy, zakazy, kary czy nagrody mogą niewiele znaczyć.
    Inaczej - łatwo trzylatkowi obiecać, że jak posprząta klocki, to dostanie naklejkę. Pikuś. A trzynastolatkowi? Nagroda za posprzątanie pokoju? Jaka i z jakiej racji? No właśnie. Dlatego uważam, że jednak lepiej od początku tego unikać.
    •  
      CommentAuthorWinni
    • CommentTimeJul 1st 2015
     permalink
    Chwalenie oraz nagrody (a naklejka wszak jest nagrodą ), jest tym samym co kara, jeśli się tak głębiej zastanowić. To po pierwsze. Bo wszystko fajnie, dopóki dziecku wychodzi, cieszy się z tych słów pochwały, z naklejki, ale co kiedy mu nie wyjdzie? Wtedy paradoksalnie nagroda staje się karą, i oto tylko dlatego, że dziecku nie udało się wytrzymać w nocy i zmoczyło pieluszkę, nie dostaje naklejki. Myślisz, że dziecko nie odczuwa rozczarowania, smutku podobnego do tego gdy mu się coś odbiera np. słodycze za karę? Niby sytuacja inna, ale odczucia dziecka podobne.

    Po drugie dla mnie liczy się nie tylko to czy dziecko coś robi/nie robi, ale również z jaką motywacją. Nie interesuje mnie rozwiązanie, w którym rodzic zamiast pomóc dziecku podjąć właściwą decyzję/wysiłek, po prostu dlatego, że to jest WŁASCIWE, przekierowuje punkt ciężkości na nagrodę. Dziecko dostaje wtedy informację, że ta rzecz, o którą dorosły go prosi, sama w sobie nie ma wartości, wartość zyskuje dopiero w połączeniu z nagrodą, a nawet więcej, po jakimś czasie liczy się już tylko nagroda. A kiedy jej zabraknie, co wtedy? Co będzie dla dziecka motywacją, skoro nigdy nie miało okazji wykształcić w sobie motywacji wewnętrznej? Poza tym poprzez nagrody i chwalenie dzieci tracą umiejętność samodzielnego oceniania co jest osiągnięciem, a co nie, będą prawdopodobnie w przyszłości oglądać się na innych, szukając w ich oczach uznania oraz oceny czy to co zrobili zasługuje na pochwałę. A co jeśli trafią na szefa, który nie będzie tym uznaniem ich obdarowywał nawet jeśli na to zasłużą? Jak łatwo takie osoby zależne od pochwał, nagród, mogą wpaść w dołek gdy zabraknie im w życiu tych rzeczy, gdy szef nie doceni, dziewczyna nie pochwali… Poza tym rozdając nagrody i chwaląc pokazuje się dziecku, że nie ma nic za darmo, że nie warto podejmować wysiłku jeśli na końcu nie czeka nagroda. No mogłabym tak długo jeszcze pisać, na razie wystarczy :-)
    --
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeJul 1st 2015
     permalink
    Ok, rozumiem. Ale nie wydaje się Wam, ze jak dziecko wlozylo w coś ogromny wysiłek to dobrze to docenić? Ja byłam całe życie chwalona i niC z tego powodu nie wynika. Robię rzeczy dla siebie i dla innych, bez oczekiwania na nagrodę. Ale fajnie jest jak ktoś doceni moją wyjątkowo ciężka pracę - chociażby bonusem w pracy albo cały sen od dziecka.

    .Dziwnie bym się czuła gdyby moje dziecko odwalilo kawał dobrej roboty a ja bym to nie p ochwalila.
    .
    Ewa, może Winni pisała, nie wiem, nie czytam wszystkiego na forum. Stąd moje pytanie.
    --
    •  
      CommentAuthor_hydro_
    • CommentTimeJul 1st 2015
     permalink
    _Fragile_: Ale nie wydaje się Wam, ze jak dziecko wlozylo w coś ogromny wysiłek to dobrze to docenić?


    Ale co innego docenić czyjś wysiłek, podjęty z własnej woli, a co innego wymóc ten wysiłek obietnicą nagrody.
    •  
      CommentAuthorWinni
    • CommentTimeJul 1st 2015 zmieniony
     permalink
    _Fragile_: Ok, rozumiem. Ale nie wydaje się Wam, ze jak dziecko wlozylo w coś ogromny wysiłek to dobrze to docenić?


    Docenić można na różne sposoby, Czy nagroda i chwalenie to jedyne sposoby? Przytoczę Ci Frag przykład. Wyobraź sobie, że zrobiłaś jakieś ciekawe doświadczenie chemiczne. Przychodzą do Ciebie dwie osoby i jedna mówi: „Super! Musiałaś się napracować! Ale Ci to fajnie wyszło!” A druga: „Słuchaj, a opowiesz mi jak Ty zrobiłaś to i to? Bo kurczę, to strasznie ciekawe jest. Nie wiedziałam, że tak można. To Twoje własne odkrycie, czy gdzieś znalazłaś inspirację? A to i to do czego służy? O kurczę, ale Ty dużo o tym wiesz!”

    No i która wersja pokazania uznania i zachwytu oraz zainteresowania bardziej Ci się podoba?

    Treść doklejona: 01.07.15 14:26
    Bo pierwsza jest typowym chwaleniem, druga okazaniem szczerego zainteresowania. To w kwestii chwalenia. W kwestii nagród Hydro fajnie i krótko napisała, to już nie będę się powtarzać.
    --
    •  
      CommentAuthorEwasmerf
    • CommentTimeJul 1st 2015
     permalink
    Winni, co ty z ta hope? chyba hydro;-P
    -- ;
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeJul 1st 2015
     permalink
    Szczerze to oba są dla mnie podobne. I ja bym była zadowolona słysząc i jedno i drugie. No nic, wiem o co Wam chodzi, ale mam kompletnie odmienną opinię.
    --
    •  
      CommentAuthorEwasmerf
    • CommentTimeJul 1st 2015
     permalink
    to zrob eksperyment - przynajmniej moje dziecko zupelnie inaczej reaguje na: wow, ale super sie postarales, jaki ladny rysunek
    a inaczej na:
    a co jest na tym rysunku? maszyna? oo, a tu chyba gasienica? skad wiedziales ze tak sie rysuje gasienice?
    Frag, no bez jaj, kazdy "ozywa" na te druga pochwale.
    -- ;
    •  
      CommentAuthor_hydro_
    • CommentTimeJul 1st 2015
     permalink
    Dokładnie, Ewa. Mam takie same doświadczenia. Wręcz widzę ten niedosyt w oczach, gdy zamiast porozmawiać o prezentowanym rysunku chociaż przez chwile, rzucam "ale fajny rysunek".
    •  
      CommentAuthorEwasmerf
    • CommentTimeJul 1st 2015
     permalink
    a z jaka pasja dziecko opowiada o tym rysunku, moje ma az wypieki na twarzy
    -- ;
    •  
      CommentAuthorWinni
    • CommentTimeJul 1st 2015
     permalink
    A jeszcze ja chciałam tylko nadmienić, że jako dorośli ludzie niekoniecznie takie dzieci muszą zawsze i wszędzie robić wszystko tylko dla pochwały/nagrody. Spora część ludzi jednak ma jak Ty Frag, że mimo pochwał, potrafią być w życiu bezinteresowni, ale też spora część wpada w tą pułapkę i uzależnia wiele rzeczy w swoim życiu od tego czy im się to opłaci. Nie wiemy do której grupy zaliczą się nasze dzieci, więc ja wolę jednak nie ryzykować :-)

    Poza tym pomijając kwestie dorosłych, ważny jest też wiek nastoletni i to co Hydro napisała. Teraz dajemy 3latkom naklejki za posprzątanie pokoju. Co damy 15 latkowi jeśli kategorycznie odmówi? Sprzątanie pokoju to pikuś, ale może nam odmówić dużo ważniejszych rzeczy i co wtedy? Wtedy mamy przed sobą dziecko, które nie wykształciło wewnętrznej motywacji, zawsze motywacja była zewnetrzna, a jeszcze nie jest na tyle dorosłe, by rozumieć powagę niektórych sytuacji czy obawy rodziców. Jak wtedy wpłynąć na takiego 15latka?
    --
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeJul 1st 2015
     permalink
    No to ja nie mam co eksperymentować bo u nas to nie jest samo "oo fajnie". Ale chwałę dużo i często ;)
    --
    •  
      CommentAuthorElse
    • CommentTimeJul 1st 2015 zmieniony
     permalink
    Poza tym pomijając kwestie dorosłych, ważny jest też wiek nastoletni i to co Hydro napisała. Teraz dajemy 3latkom naklejki za posprzątanie pokoju. Co damy 15 latkowi jeśli kategorycznie odmówi?


    No to ja tutaj ze szkolenia Wam powiem, że metoda "motywacyjna ( naklejki, żetony, pochwały itp)... Nie ma trwać w nieskończoność... Najpierw dajemy naklejkę, żeton za pierwszy "sukces"... Potem już dziecko musi zebrać ileś punktów by otrzymać swoją nagrodę (najlepiej nie rzeczową)...

    Cała filozofia tej metody polega na tym, że ma ona stopniowo znikać... na rzecz wykonywania pożądanej czynności bezinteresownie...

    I potem wystarczy zwykłe poświęcenie uwagi o której pisze ewa... "ooo co tu narysowałeś, czy to pociąg"?

    Czy to działa? Działa... Sprawdzałam...
    --
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeJul 1st 2015
     permalink
    Działa pięknie, my to przy odpieluszkowaniu przerabialiśmy. A na koniec Krasnal powiedział, ze te naklejki to on Gugisiowi odda, bo ten nosi pieluchy jeszcze...
    --
    •  
      CommentAuthor_hydro_
    • CommentTimeJul 1st 2015
     permalink
    Monia502: Cała filozofia tej metody polega na tym, że ma ona stopniowo znikać... na rzecz wykonywania pożądanej czynności bezinteresownie...


    No to skoro tak, to ja wychodzę z założenia, że lepiej wcale nie zaczynać, zamiast potem odzwyczajać...
    •  
      CommentAuthorkachaw
    • CommentTimeJul 1st 2015
     permalink
    Winni mam pytanie, od razu zaznaczam, czysta ciekawość jak Ty to widzisz. Nie stosujesz nagród i kar, Twój syn chodzi do przedszkola gdzie też tego nie ma, a co potem są też takie szkoły?? bo mnie ciekawi, jak sobie poradzi człowiek, który nigdy nie był karany, chwalony, nie odczuwał porażki, oceniania i nagle trafia do naszego świata, gdzie co chwlkę jesteśmy oceniani, nagradzani, karani, przez innych ludzi np brakiem uwagi. Jeżeli twój syn będzie miał tak wysokie/adekwatne poczucie wartości to sobie poradzi, ale wiemy że na to składa się wiele czynników. Będzie chodził do szkoły, na jakąś szkółkę piłkarską i tam będą go oceniać rówieśnicy, dorośli. Myślisz, że twoje podejście wychowawcze uzbroi go w takie poczucie wartości i pewność siebie, żę sobie poradzi bez problemu z krytyką, oceną ??
    Bo ja odnoszę wrażenie że teraz młodzież ma strasznie niską samoocenę, są bardzo podatni na stres i nie radzą sobie z nim, mam wrażenie, że za moich czasów tak nie było, może to wynika z tego że kiedyś bardziej byliśmy dla siebie twarzą w twarz, a teraz robimy częśc rzeczy na odległość.
    --
    •  
      CommentAuthorElse
    • CommentTimeJul 1st 2015
     permalink
    No to skoro tak, to ja wychodzę z założenia, że lepiej wcale nie zaczynać, zamiast potem odzwyczajać...


    Ale dziecko na tym nie cierpi, bo to jest tak sprytnie zrobione, że dziecko się nie przyzwyczaja... Bo własnie się to stopniowo oddala. dziecko tez wie, że nie za każdym razem jest "nagradzane"... bo przecież trzeba uzbierać te swoje "punkciki"... i nawet nie wiesz kiedy, a dziecko samo wykonuje swoje zadania...

    Tylko tak jak z każdą metodą, należny ją zglebić, żeby nie mieć potem nastolatka roszczeniowego...
    --
    •  
      CommentAuthorWinni
    • CommentTimeJul 1st 2015
     permalink
    Monia502: Ale dziecko na tym nie cierpi, bo to jest tak sprytnie zrobione, że dziecko się nie przyzwyczaja... Bo własnie się to stopniowo oddala. dziecko tez wie, że nie za każdym razem jest "nagradzane"... bo przecież trzeba uzbierać te swoje "punkciki"... i nawet nie wiesz kiedy, a dziecko samo wykonuje swoje zadania...


    Do mnie to w ogóle nie przemawia. Ale nawet gdyby to nie było szkodliwe, to po co tak kombinować? Skoro można pi prostu wspierać dziecko w wybieraniu tego co właściwe po prostu dlatego że to właściwe.
    --
    •  
      CommentAuthorElse
    • CommentTimeJul 1st 2015
     permalink
    Do Ciebie nie musi przemawiać, tak jak do mnie nie bardzo przemawia RB... A po co kombinować, bo z moich obserwacji wynika, że jednak szybciej osiąga się cel. dziecko za grosz na tym nie cierpi...

    Każdy wybiera sobie taką metodę jaka jemu odpowiada. Tobie odpowiada taka jaką Ty wybrałaś, a każdej innej mamie odpowiada taka metoda jaką one wybrały... I tu nie ma co się krzywić, krytykować, wybrzydzać (chyba, że dochodzi bicie, znęcanie, itp)...
    --
    •  
      CommentAuthorWinni
    • CommentTimeJul 1st 2015 zmieniony
     permalink
    Monia502: ... A po co kombinować, bo z moich obserwacji wynika, że jednak szybciej osiąga się cel.

    A,no bo zależy jeszcze co jest dla kogo celem oraz czy mu zależy na szybkości czy na jakości.

    Treść doklejona: 01.07.15 18:53
    Monia502: Każdy wybiera sobie taką metodę jaka jemu odpowiada. Tobie odpowiada taka jaką Ty wybrałaś, a każdej innej mamie odpowiada taka metoda jaką one wybrały... I tu nie ma co się krzywić, krytykować, wybrzydzać

    No nie wiem Monia, kto tu dziś był krytykowany, a kto krytykował :devil:

    Treść doklejona: 01.07.15 19:02
    Rozwinę jeszcze myśl bo wcześniej pisałam autobusu. Dla mnie zabiegi typu:
    Monia502:
    No to ja tutaj ze szkolenia Wam powiem, że metoda "motywacyjna ( naklejki, żetony, pochwały itp)... Nie ma trwać w nieskończoność... Najpierw dajemy naklejkę, żeton za pierwszy "sukces"... Potem już dziecko musi zebrać ileś punktów by otrzymać swoją nagrodę (najlepiej nie rzeczową)...

    Cała filozofia tej metody polega na tym, że ma ona stopniowo znikać... na rzecz wykonywania pożądanej czynności bezinteresownie...

    I potem wystarczy zwykłe poświęcenie uwagi o której pisze ewa... "ooo co tu narysowałeś, czy to pociąg"?


    byłyby wyrazem braku wiary w moje dziecko. Byłyby potwierdzeniem, że nie ufam w jego inteligencję oraz umiejętności rozumienia co jest dobre, a co złe. Nie ufam tak bardzo, że nie jestem w stanie uwierzyć że ono może coś po prostu zrozumieć, po prostu zrobić, tylko z przekonania że to właściwe. Nie ufam tak bardzo, że muszę uciekać się do sztucznego manipulowania jego zachowaniem. Dla mnie to trochę jak trasowanie zwierzątek. Zwykły behawioryzm, który zakłada że dzieci rodzą się z natury złe i dopiero za pomocą kija i marchewki możemy przemienić je w dobre istoty.
    Nie... To nie dla mnie. Ale oczywiście

    Monia502: Każdy wybiera sobie taką metodę jaka jemu odpowiada.


    Z tym się zgadzam w 100%.

    Treść doklejona: 01.07.15 19:06
    Monia502: No to ja tutaj ze szkolenia Wam powiem, że metoda "motywacyjna ( naklejki, żetony, pochwały itp)... Nie ma trwać w nieskończoność... Najpierw dajemy naklejkę, żeton za pierwszy "sukces"... Potem już dziecko musi zebrać ileś punktów by otrzymać swoją nagrodę (najlepiej nie rzeczową)...

    Cała filozofia tej metody polega na tym, że ma ona stopniowo znikać... na rzecz wykonywania pożądanej czynności bezinteresownie...

    I potem wystarczy zwykłe poświęcenie uwagi o której pisze ewa... "ooo co tu narysowałeś, czy to pociąg"?

    A tak jeszcze co do tego to nie znam rodziców którzy by świadomie tak robili. Jeśli stosują kary i nagrody to zazwyczaj już zawsze, a przynajmniej do czasu kiedy to jeszcze na dziecku robi wrażenie czyli przynajmniej do wieku nastoletniego.

    Treść doklejona: 01.07.15 19:22
    kachaw: a co potem są też takie szkoły??

    Są. Przy naszym przedszkolu zostanie w przyszłym roku otwarta szkoła podstawowa, w dalszej przyszłości gimnazjum. Ale są też inne.

    kachaw: bo mnie ciekawi, jak sobie poradzi człowiek, który nigdy nie był karany, chwalony, nie odczuwał porażki, oceniania i nagle trafia do naszego świata,

    Ciekawe masz pojęcie o sposobie w który wychowuję Adasia :tongue:
    Wiesz, nasze życie nie zamyka się tylko w obrębie domu i przedszkola. To po pierwsze, więc Adaś styka się z różnymi zachowaniami, których ja nie stosuję. Jest odważny, umie dbać o siebie i swoje zdanie, nie daje innym dzieciom czy dorosłym sobą manipulować ani na siebie wpływać, za to jeśli ktoś zachowuje się szczerze, wtedy i on jest empatyczny, skłonny do wymiany, poczęstowania, pożyczenia. Chętnie słucha co inni dorośli mają mu do powiedzenia, ale jeśli czuje się niepewnie szuka wsparcia u mnie. Czasami frustruje się i płacze gdy coś mu nie wyjdzie lub gdy ktoś mu czegoś nie pożyczy. Czasami musi pogodzić się z tym że czas wracać do domu, lub że czegoś nie ma lub czegoś nie dostanie. Jest otwarty na opinię i sugestie dorosłych, gdyż po prostu przekonał się już nie raz ,że warto, że to bardzo pomaga, a nie dlatego że boi się kary czy oczekuje pochwały. Czy naprawdę uważasz, że takie dziecko nie poradzi sobie w życiu?

    kachaw: Myślisz, że twoje podejście wychowawcze uzbroi go w takie poczucie wartości i pewność siebie, żę sobie poradzi bez problemu z krytyką, oceną ??


    Dokładnie tak myślę. On się po prostu nie interesuje wcale co myślą o nim inni. Natomiast chętnie dopytuje o wszelkie moralne powody dla których miałby coś zrobić i widzę wyraźnie że już teraz często kieruje się po prostu swoim przekonaniem o słuszności jakiegoś zachowania, nawet jeśli dzieci wokół niego np. na placu zabaw robią inaczej.
    --
    •  
      CommentAuthorElse
    • CommentTimeJul 1st 2015
     permalink
    szybkości czy na jakości.


    Gwarantuję Ci, że jakość też jest dobra. Porównywalna do tej, którą Ty chcesz osiagnąć. Nie możesz krytykować metody, której nie wypróbowałaś... Twoja krytyka jest stworzona na podstawie wyobrażeń, nie obserwacji...

    No nie wiem Monia, kto tu dziś był krytykowany, a kto krytykował


    Ale ja nie krytykowałam przecież...

    byłyby wyrazem braku wiary w moje dziecko.


    Nie zgodzę się absolutnie. Ja w swoje dziecko bardzo wierzę ;).

    A tak jeszcze co do tego to nie znam rodziców którzy by świadomie tak robili.


    No to jest juz nietety kwestia tego rodzaju, że każda metoda, która nie jest dokładnie przez rodzica przeanalizowana może tak naprawdę zaszkodzić. Znam sporo osób szczycących się, iż stosują metody RB i tak naprawdę chyba z pupy wyjeli, bo zero w tym wiedzy. Dla nich RB to: brak bicia, spanie razem w łóżku, pozwalanie wejść sobie na głowę, itp, itd...

    Mało osób chcąc wybrac metodę tak naprawdę czyta, szkoli się... Głównie czyta jakieś forum... I tak jest tez z mamami z mojego otoczenia... Nie pije tego do nikogo z Was...
    --
    •  
      CommentAuthorWinni
    • CommentTimeJul 1st 2015 zmieniony
     permalink
    Monia502: Gwarantuję Ci, że jakość też jest dobra. Porównywalna do tej, którą Ty chcesz osiagnąć.

    Chodzi mi o jakość w sensie takim, że nie stosuję niczego co jest jakąkolwiek manipulacją. Naklejki, tablice motywacyjne itp są w moim odczuciu manipulacją. Jakość tutaj jest dla mnie dyskusyjna gdyż dla mnie prawdziwą jakość to wewnętrzną motywacja dziecka.

    Treść doklejona: 01.07.15 19:31
    Monia502: Nie możesz krytykować metody, której nie wypróbowałaś... Twoja krytyka jest stworzona na podstawie wyobrażeń, nie obserwacji...

    Znam ją doskonale z własnej skóry.

    Treść doklejona: 01.07.15 19:34
    Monia502: Ja w swoje dziecko bardzo wierzę ;).

    Hmm... To ja w takim razie inaczej rozumiem wiarę w swoje dziecko. Dla mnie ta wiara oznacza że nie stosuję tego:


    Monia502: Najpierw dajemy naklejkę, żeton za pierwszy "sukces"... Potem już dziecko musi zebrać ileś punktów by otrzymać swoją nagrodę (najlepiej nie rzeczową)...

    Cała filozofia tej metody polega na tym, że ma ona stopniowo znikać... na rzecz wykonywania pożądanej czynności bezinteresownie...

    I potem wystarczy zwykłe poświęcenie uwagi o której pisze ewa... "ooo co tu narysowałeś, czy to pociąg"?

    Gdyż wiedzę, że mojemu dziecko nie jest to potrzebne do przyswojenia bsobue pewnych zachowa. Chcę by te jego zachowania były podyktowane świadomym wyborem a nie wyuczone naklejkami.
    --
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeJul 1st 2015
     permalink
    Winni: Nie ufam tak bardzo, że nie jestem w stanie uwierzyć że ono może coś po prostu zrozumieć


    Winni, od dwóch stron wałkuję temat, że dzieci są na tyle inteligentne, że wystarczy z takim trzylatkiem porozmawiać i wytłumaczyć, żeby zrozumiał. To jest brak zaufania? Wprost przeciwnie.

    Winni: On się po prostu nie interesuje wcale co myślą o nim inni


    Ojjj... Ty myślisz, że to jest zaleta?
    --
    •  
      CommentAuthorWinni
    • CommentTimeJul 1st 2015 zmieniony
     permalink
    _Fragile_: Winni, od dwóch stron wałkuję temat, że dzieci są na tyle inteligentne, że wystarczy z takim trzylatkiem porozmawiać i wytłumaczyć, żeby zrozumiał. To jest brak zaufania? Wprost przeciwnie.

    No właśnie o to mi chodziło. Dlatego nie rozumiem po co robić to

    Monia502: Najpierw dajemy naklejkę, żeton za pierwszy "sukces"... Potem już dziecko musi zebrać ileś punktów by otrzymać swoją nagrodę (najlepiej nie rzeczową)...

    Cała filozofia tej metody polega na tym, że ma ona stopniowo znikać... na rzecz wykonywania pożądanej czynności bezinteresownie...

    I potem wystarczy zwykłe poświęcenie uwagi o której pisze ewa... "ooo co tu narysowałeś, czy to pociąg"?


    Skoro wystarczy porozmawiać, wytłumaczyć, dać dziecku czas na wyrobienie empatii.

    Treść doklejona: 01.07.15 19:43
    _Fragile_: Ojjj... Ty myślisz, że to jest zaleta?

    Tak gdyż między nie interesowaniem się tym co myślą o nim inni a nie interesowaniem się jak jego zachowania i słowa wpływają na innych jest ogromna różnica. To drugie cały czas staramy się rozwijać, na pierwszym nam nie zależy :wink:
    Nie chcę by mój syn kierował się tym co myślą o nim inni, natomiast chciałabym by kierował się empatią względem innych. To dwie zupełnie różne postawy.
    --
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeJul 1st 2015 zmieniony
     permalink
    Czasem wystarczy, a czasem nie. U nas temat odpieluchowania był wałkowany kilka razy po 2-3 tygodnie, tłumaczenie sobie, próby sobie, a on sobie. W końcu kupiłam naklejki - kropki i gwiazdki i powiedziałam, że kibelek będzie mu wydawał kropkę za siusiu i gwiazdkę za kupkę. Naklejał sobie sam na kartce na drzwiach. Powiedziałam, że jak zakleimy już całą kartkę to będzie mógł sobie wybrać jakiś samochodzik. Odpieluchowanie zajęło całe dwa dni :devil: I jaka duma była jak mu się udało nasiusiać. Wpadka była jedna, jedyna, ale sam powiedział, że dywanik kropek nie daje, tylko kibelek, także bez płaczu. Po zaklejeniu kartki poszliśmy do sklepu, wybrał samochodzik, a po przyjściu do domu naklejki oddał braciszkowi, bo on biedny w pieluszkę i nie umie jeszcze na kibelku.

    Można sposobem tak, żeby wilk był syty i owca cała? Krzywda się dziecku nie stała, nie nauczył się nic złego, wprost przeciwnie. Ja tam z niego byłam dumna jak cholera. TYm bardziej, że to był dwulatek jeszcze ;)
    --
    •  
      CommentAuthorazniee
    • CommentTimeJul 1st 2015
     permalink
    Wcięło mi taaaaaki długi post, więc będzie w skrócie.


    Co do historii o ptaszkach, ja pisałam o dziecku 2-2,5-letnim. Z 3,4,5-letnim rozmawia się inaczej, to jasne. Uważam, że zastosowałam prosty przekaz, który dziecko poukładało sobie w głowie i zaakceptowało. Bez płaczu, bez scen i bez negocjacji. Zastanawianie się teraz, czy dziecko nie wpadnie w depresję, jak się dowie, że to jednak nie ptaszek, tylko mama- jest delikatnie mówiąc, wydumane :wink:

    Winni, a wracając do Twojej historii z przedszkolem- to jednorazowe zostanie w domu chyba dla większości całkowicie zrozumiałe (podobnie jak w sytuacji, gdy prosiłby o to inny członek rodziny). Natomiast, gdyby ta potrzeba miała być stała, to nie byłabyś w stanie jej zaspokoić, nawet gdyby była wyjątkowo silna. I dziecko musiałoby to zaakceptować.

    A co do kar, nagród "za coś", naklejek, to ja im mówię stanowcze "nie". Natomiast zupełnie nie mówię "nie" pochwałom.
    --
    •  
      CommentAuthorWinni
    • CommentTimeJul 1st 2015 zmieniony
     permalink
    _Fragile_: W końcu kupiłam naklejki - kropki i gwiazdki i powiedziałam, że kibelek będzie mu wydawał kropkę za siusiu i gwiazdkę za kupkę. Naklejał sobie sam na kartce na drzwiach. Powiedziałam, że jak zakleimy już całą kartkę to będzie mógł sobie wybrać jakiś samochodzik. Odpieluchowanie zajęło całe dwa dni I jaka duma była jak mu się udało nasiusiać. Wpadka była jedna, jedyna, ale sam powiedział, że dywanik kropek nie daje, tylko kibelek, także bez płaczu. Po zaklejeniu kartki poszliśmy do sklepu, wybrał samochodzik, a po przyjściu do domu naklejki oddał braciszkowi, bo on biedny w pieluszkę i nie umie jeszcze na kibelku.

    Można sposobem tak, żeby wilk był syty i owca cała? K

    Dla mnie tutaj tylko wilk syty. Owca trochę ucierpiała. Nie uznaję takiego podejścia.

    Treść doklejona: 01.07.15 19:52
    azniee: atomiast zupełnie nie mówię "nie" pochwałom.

    Pochwałą to taka słowna nagroda.
    --
    •  
      CommentAuthorElse
    • CommentTimeJul 1st 2015
     permalink
    Chodzi mi o jakość w sensie takim, że nie stosuję niczego co jest jakąkolwiek manipulacją. Naklejki, tablice motywacyjne itp są w moim odczuciu manipulacją. Jakość tutaj jest dla mnie dyskusyjna gdyż dla mnie prawdziwą jakość to wewnętrzną motywacja dziecka.


    No, dla każdego ta jakość będzie inna... Każdy z nas jest inny i ma własne odczucia. Dlatego każdy wybiera metody zgodne z tym z czym się zgadza ;).

    Skoro wystarczy porozmawiać, wytłumaczyć, dać dziecku czas na wyrobienie empatii.


    Ale przecież każde dziecko jest inne i trafiają się dzieci, które będą wyrabiać empatię rok oraz takie, którym zajmie to 10 lat... Stąd tu też ważny odpowiedni wybór metody i podejścia...

    na pierwszym nam nie zależy


    Póki co Tobie nie zależy (i ojcu Adasia). Nie wiadomo czy w przyszłości jednak Adasiowi zależeć nie będzie...
    --
    •  
      CommentAuthorEwasmerf
    • CommentTimeJul 1st 2015
     permalink
    Mnie tez nie obchodzi co mysla o mnie inni i to samo wpajam mojemu dziecku.
    -- ;
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeJul 1st 2015
     permalink
    Winni: Dla mnie tutaj tylko wilk syty. Owca trochę ucierpiała. Nie uznaję takiego podejścia.


    ? W jaki sposób?
    --
    •  
      CommentAuthorWinni
    • CommentTimeJul 1st 2015
     permalink
    azniee: Natomiast, gdyby ta potrzeba miała być stała, to nie byłabyś w stanie jej zaspokoić, nawet gdyby była wyjątkowo silna. I dziecko musiałoby to zaakceptować.

    Gdyby była stała znaczyło by to że w moim podejściu do dziecka coś zaszwankowało wcześniej, że dziecko z czymś sobie bardzo mocno nie radzi. Na pewno nie podeszłabym do tego na zasadzie, że musi zaakceptować, a mnie nie interesuje jak to się na nim odbije. Wzięłabym miesiąc zwolnienia na dziecko i szukała przyczyn oraz sposobów na naprawienie sprawy. Jeden raz tak zrobiłam. To była druga z tych dwóch sytuacji kiedy wzięłam wolne dla Adasia. Wtedy okazało się, że to stany podpadające pod depresyjne z powodu dużej anemii. Zawsze jest powód. Czasami warto poświęcić i tydzień, dwa urlopu aby załatwić sprawę szybko i całościowo niż miesiącami męczyć siebie i dziecko.
    --
Chcesz dodać komentarz? Zarejestruj się lub zaloguj.
Nie chcesz rejestrować konta? Dyskutuj w kategoriach Pytanie / Odpowiedź i Dział dla początkujących.