Zarejestruj się

Aby dyskutować we wszystkich kategoriach, wymagana jest rejestracja.

 

Vanilla 1.1.4 jest produktem Lussumo. Więcej informacji: Dokumentacja, Forum.

  1.  permalink
    jas jestem histeryczka i panikara...trace głowe w sytuacjach kryzysowych.U nas jest az jedna szkoła rodzenia wiec wyboru nie mam za duzego.ale nawet jakby było ich wiecej to bym nie skorzystała.marzracje pani_wonka-chcesz chodzisz , nie chcesz nie chodzisz.proste.

    ubranka dzieciece
    free glitter text and family website at FamilyLobby.com
    ślub, wesele
    --
    •  
      CommentAuthorpani_wonka
    • CommentTimeOct 10th 2007
     permalink
    Może właśnie dlatego powinnaś się jakoś zmierzyć z tym strachem - niekoniecznie na szkole rodzenia, jeśli Ci się nie podobało, ale zamiast się - nie przychodzi mi na myśl lepsze słowo - "podniecać" wizjami, jak to będzie strasznie, może lepiej dowiedzieć się, jak to jest, co może być, jaki masz na to czy tamto wpływ, poszukać przykładów, że można. Oswoić to jakoś. Tego życzę - mam nadzieję, że w linkach na tym topicu znajdziesz coś dla siebie. Pozdrawiam.
    -- "bez pretensji do mądrości, której nie mam, bez odbijania jej na ksero i wpadania w schemat"
    • CommentAuthoremjana
    • CommentTimeOct 10th 2007
     permalink
    tak dziewczyny - instynkt, to nasza moc i podstawa.
    Szkola, która o tym nie mówi, nie jest moim zdaniem godną polecenia.
    W pierwszym okresie porodu kobieta "płynie" na oksytocynie i dobrze aby nie kombinowała za wiele, ale warto, aby była spokojna, aby światło było przytłumione, aby nikt nie przeprowadzał z nią wtedy wywiadu itd... W osiągnięciu spokoju pomaga oddychanie, specyficzne pozycje, ruch,...
    Wonka widzę, ze złapałaś bakcyla, cieszy mnie to bardzo i trzymam kciuki, aby maleństwo wcześniej ustawiło sie główką w dół, a nie tuż, tuż przed porodem. Niektóre bąble przekręcaja sie nawet dopiero w trakcie akcji porodowej - nygusy - jakby na to nie patrzeć!!!
    W drugim okresie porodu - jesteśmy już gotowe na współprace z położną, słuchamy co mówi i wykonujemy polecenia - jeśli nie mamy swojego pomyslu na rozegranie swojego porodu:wink:
    •  
      CommentAuthorpani_wonka
    • CommentTimeOct 29th 2007
     permalink
    7 listopada idziemy na pierwsze zajęcia ze szkoły rodzenia.
    Położna, która ją prowadzi, odbierała we wrześniu swój pierwszy poród domowy i podobno wrażenia obu stron (tj. położnej oraz rodziców z dzidziusiem) są bardzo dobre.
    -- "bez pretensji do mądrości, której nie mam, bez odbijania jej na ksero i wpadania w schemat"
    •  
      CommentAuthorFiufiu
    • CommentTimeOct 29th 2007
     permalink
    Czekamy na opis wrażeń :bigsmile:
    --
  2.  permalink
    Nie wiem czy todotyczy wszystkich oddzialow polozniczych ale w wielu warszawskich szpitalach szkola rodzenia jest wymagana przy kwalifikacji do tzw porodow rodzinnych. Wiem tez ze niektore szpitale maja bardzo waskie, zdecydowane preferencje tzn nie jakas szkola rodzenia ale konkretna albo ktroras z honorowanych kilku.
    Jak pisalem nasz najmloszy syn rodzil sie w domu i nasza szkola rodzenia byly bardzo czeste rozmowy, spotkania, cwiczenia, filmy ktore z nami prowadzila, nam obojgu polecala nasz bardzo blisko z nami zaprzyjazniona polozna o ktorej wspominalem juz chyba gdzies tam wczesniej. Te spotkania uwazam za bardzo cenne dla obojga malzonkow, z roznych oczywiscie powodow. Nie chodzi tylko o sama gimnastyke czy slynne oddychanie, tu ma znaczenie wiedza o tym czego mozna sie spodziewac, dla mnie bylo wazne zobaczyc na ekranie kilka porodow, pocwiczyc masaz kregoslupa, dowiedziec kiedy warto dawac jakos znac ze jestem obecny a kiedy sie zamknac, cenne sa informacje o przebiegu porodu, czy skurcze co 5 minut to juz czy jeszcze mozna wyskoczyc z kolegami na male conieco. Poza wszystkim innym jesli mialybyscie mozliwosc te przygotownie do porodu we dwoje odbywac ze ta polozna czy z tym lekarzem ktory bdzie potem przy narodzinach to ma to olbrzymie znaczenie.
    Zgadzam sie z emjana ze wszystkiego nie da sie zaplanowac, przewidziec ale jestem przekonany ze sensownie proawadzona szkola rodzenia to skarb dla obojga malzonkow i wielka pomoc, bardzo przydatna podczas porodu.
    • CommentAuthoremjana
    • CommentTimeNov 4th 2007
     permalink
    Tom, to prawda z tą sensownością poprowadzenia szkoły rodzenia:clap:
    •  
      CommentAuthorpani_wonka
    • CommentTimeDec 6th 2007 zmieniony
     permalink
    Wczoraj byliśmy na kolejnych zajęciach ze szkoły rodzenia, tym razem tematem było cięcie cesarskie, z myślą o którym powoli się zaczęłam oswajać, ale tydzień temu okazało się... że syn się odwrócił łepetynką na dół :bigsmile:
    Rozmawialiśmy z położną, jesteśmy z nią umówieni na pierwszą wizytę w domu w styczniu, żeby obejrzeć "miejsce akcji". Zaczynamy się też powoli przygotowywać do załatwiania szczepień, domowej wizyty lekarza pediatry po porodzie itp.
    Przeczytałam w międzyczasie "Poród domowy" Ireny Chołuj, "Poród aktywny" Janet Balazskas i "Narodziny bez przemocy" Fredericka Leboyer - taka jestem oczytana, że nie wiem, czy uda mi się to wszystko w czasie porodu zapomnieć i pójść na żywioł jak należy:wink:
    -- "bez pretensji do mądrości, której nie mam, bez odbijania jej na ksero i wpadania w schemat"
    • CommentAuthors_biela
    • CommentTimeDec 6th 2007
     permalink
    a czy zawsze szkoła rodzenia jest płatna??
    -- "kicham na to, czy mój sąsiad czyta o moich cyklach" ngl
    •  
      CommentAuthorpani_wonka
    • CommentTimeDec 6th 2007
     permalink
    Nie słyszałam o tym, żeby było inaczej.
    To jest jak dodatkowy kurs, często organizują je położne poza szpitalem, w ramach swojej działalności.
    -- "bez pretensji do mądrości, której nie mam, bez odbijania jej na ksero i wpadania w schemat"
  3.  permalink
    s_biela- nie zawsze. Mieszkankom Warszawy( lub osobom studjującym, parcującym w stolicy)szkołę rodzenia funduje miasto.
    •  
      CommentAuthorFiufiu
    • CommentTimeDec 6th 2007
     permalink
    W Niemczech za SR płacą kasy chorych. Niektóre przejmują też opłatę za ojca.
    --
    • CommentAuthoremjana
    • CommentTimeDec 15th 2007
     permalink
    Wonko , szykujesz się do porodu w domu? Brawo dla syna!!! za porządne ustawienie się :cheer:
    •  
      CommentAuthorpani_wonka
    • CommentTimeFeb 12th 2008
     permalink
    Witajcie:)
    29 stycznia urodziłam mojego synka i chciałam podzielić się z Wami nieco skróconą wersją wydarzeń. Pełną zastrzegłam dla miłych przyjaciółek:)
    Nasz poród zaczął się w domu, ale skończył w szpitalu. Mimo to był pięknym, niesamowitym przeżyciem, i myślę, że nasza historia może pokazać, że planowanie porodu w domu nie wyklucza innej wersji wydarzeń, jeśli zajdzie taka konieczność, i że ta inna wersja wcale nie musi być gorsza, albowiem jak pisze poeta "nic nie ma takiej mocy, jak same narodziny".
    Miłej lektury:)
    -- "bez pretensji do mądrości, której nie mam, bez odbijania jej na ksero i wpadania w schemat"
    •  
      CommentAuthorpani_wonka
    • CommentTimeFeb 12th 2008
     permalink
    "Mimo że od porodu dzieli mnie nieco więcej jak tydzień, to wrażenia powoli się już zacierają – głównie dlatego, że przyjście dziecka na świat jest nie mniej ekscytujące niż później sama jego obecność: intensywność przeżyć nie pozwala na pamiętanie wszystkiego…

    W nocy z poniedziałku na wtorek pojawiły się pierwsze skurcze, mniej więcej raz na pół godziny. Nie poszłam do pracy, bo choć nie wiedziałam, czy to TO, to mimo wszystko nie czułam się zbyt pewnie.

    W ciągu dnia skurcze trochę przybrały na częstotliwości, ale nie były to jakieś dezorganizujące bóle: pojawiały się co ok. 10 – 15 minut, pozwoliły mi na napisanie 1/2 pisma procesowego do pracy, załatwienie spraw w banku, uprasowania zaległych misek z praniem itp.

    Nasza położna przyjechała o 15.00, żeby mnie zbadać. Do tego momentu cały czas nie byłam pewna co się dzieje. Chciałam usłyszeć, że to już, bałam się, że po badaniu okaże się, że niepotrzebnie jej zawracam głowę i to zwykłe skurcze przepowiadające. Sama – mimo że mocno zaskoczona, że tak wcześnie, bo moje przeczucia mówiły mi, że raczej dotrzymam terminu i jeszcze parę dni potem – chciałam, żeby się okazało, że to faktycznie poród.

    W czasie badania położna zaczęła się śmiać, a ja burknęłam, że jeśli chce mi powiedzieć, że nic się nie dzieje, ale wyczuła bliźniaki, to nie przyjmuję tego do wiadomości. Tymczasem – miałam już 6 cm.

    Gdybym miała opisać same skurcze, to odczuwałam je dwojako. Jedno, to silny ból pleców – taki jak po wysiłku fizycznym, jak mocne zakwasy. Drugie – to regularne skurcze w podbrzuszu, promieniujące na całe ciało: nie da się ich do niczego porównać, przynajmniej ja nie potrafię. Bóle krzyża były zupełnie znośne. Skurcze w podbrzuszu potrafiły nieźle sponiewierać, ale dawałam sobie z nimi radę.

    Chodziłam, kucałam, klęczałam, czepiałam się framug, pieca, łóżka, sapałam, stękałam, oddychałam i robiłam całą masę fantastycznych rzeczy, przy których o 17.00 miałam już 8 cm.

    Pan_wonka był cudownie spokojny – ja po prawdzie nie wymagałam zbyt wiele uwagi, byłam zbyt zajęta sobą, skupieniem się na oddechu i „przepracowywaniu” tych skurczy. Mimo wszystko cierpliwie znosił moje odmienne stany świadomości („teraz tul, teraz nie”), mętne dyspozycje co do muzyki („nie chcę Herbiego, puść mi coś jak Amy, przy niej doszłam do 6 cm!!!”) i po prostu BYŁ.

    Położna co jakiś czas słuchała naszego syna, który miał się jak najlepiej.

    Niestety od 17.00 poród przestał postępować, i o 19.00 cały czas było 8 cm, tak samo o 20.00, gdy tymczasem przy takim tempie, o tej porze powinno już być po wszystkim.

    Położna powiedziała, że nie możemy czekać w nieskończoność, zwłaszcza, że ok. 19.00 odeszły wody, i że mamy dwa wyjścia: albo czekamy do 22.00 i próbujemy rodzić w domu, i jeśli to się nie uda jedziemy do szpitala, albo jedziemy od razu.
    -- "bez pretensji do mądrości, której nie mam, bez odbijania jej na ksero i wpadania w schemat"
    •  
      CommentAuthorpani_wonka
    • CommentTimeFeb 12th 2008
     permalink
    Zdecydowałam się na tą drugą wersję. Wiedziałam, że świadomość, że coś nie idzie tak wzorcowo jak dotychczas, nie pozwoli mi na komfort, na jakim mi zależało i nie przeskoczę psychicznie tej blokady. Nie chciałam „próbować” urodzić w domu, chciałam przede wszystkim urodzić. Zatem – spokojnie spakowaliśmy rzeczy i pojechaliśmy do szpitala.

    Pan_wonka został w poczekalni, nie mógł być ze mną.

    Ok. 21.00 podali mi oksytocynę a lekarz, który był na sali i wiedział, że przyjechałyśmy z porodu domowego, powiedział, że wie, że jestem dobrze nastawiona do porodu, ale jeśli nie urodzę w ciągu 2 godzin, to będzie cesarka.

    Przybiło mnie to, pomyślałam sobie, że oto wracam do punktu wyjścia, bo przecież taka była pierwsza wersja wydarzeń, kiedy okazało się, że nasz syn leży pośladkowo, że może to taki kismet i jest jakiś cel, dla którego mam przez to przejść.
    Potem jednak zezłościłam się na to wszystko, na ten mój ból, wysiłek, na to stękanie od kilku godzin i stwierdziłam, że – jasny gwint – kto jak nie ja, zawalczę.

    No i zawalczyłam:)

    Oksytocyna nie działała na mnie szczególnie silnie, po prostu bardziej wydłużyła, niż nasiliła skurcze, raz dwa doszłam do 10 cm, a potem przyszły parte i o 22.45 na moim brzuchu wylądował mokry, ciepły synek, który natychmiast przestał płakać i zaczął się po mnie gramolić.
    A mnie zabrało dech, że dany mi jest ten cud.

    Potem okazało się, że nasz syn rodził się z rączką przy główce i dlatego moje skurcze nie były dość silne, żeby go przepchnąć. Mimo 8 cm jego główka była cały czas bardzo wysoko – być może urodziłabym go do 22.00 a być może nie. Nie męczy mnie niemożność pozyskania odpowiedzi na to pytanie.

    Mimo tego, że ostatecznie wylądowaliśmy w szpitalu, nie mam żalu do losu, że tak się skończył nasz poród w domu. Nie traktuję tego jako klęski czy niepowodzenia – jak bym mogła, mając naszego synka przy sobie? Byłam do końca z naszą położną, czułam, że decyduję o tym co się dzieje, wszystko miałam pod kontrolą – nikt mnie nie nacinał bez mojej wiedzy czy zgody, lekarze i położne byli bardzo mili.

    Oczywiście jest cały szereg rzeczy, które były bardzo przykre, ale one miały bardziej związek z późniejszym naszym pobytem w szpitalu - dlatego nie będę tu rozwijać tego wątku".

    Pozdrawiam :bigsmile:
    -- "bez pretensji do mądrości, której nie mam, bez odbijania jej na ksero i wpadania w schemat"
    •  
      CommentAuthorKonwalijka
    • CommentTimeFeb 12th 2008
     permalink
    Pani_wonko, piekny opis prosze pani!!!!!! :clap: gratuluje syneczka i zazdroszecze, ze jestes juz mamusia cala geba :swingin:
    •  
      CommentAuthorMrsHyde
    • CommentTimeFeb 12th 2008
     permalink
    Wonko waleczna kobieto... pokazalas ze mozna probowac w domu a i w szpitalu mozna zawalczyc... brawo :clap:
  4.  permalink
    szkoda ze nie chcesz napisac czegos wiecej o tych niemiłych stronach...ale opis faktycznie fajny,widac ,ze nie jestes miekka i dlatego dałas rade i uniknęłas cesarki.To wogóle Cie nie nacięli?
    --
    •  
      CommentAuthorWiurzyca
    • CommentTimeFeb 12th 2008
     permalink
    Gratuluję:)! Tez jestem ciekawa nacięcia...I jak tam mały? Ile w Apgar i jaka waga :bigsmile:?
    •  
      CommentAuthorpani_wonka
    • CommentTimeFeb 13th 2008
     permalink
    Ciasteczko, to co było niemiłe, dotyczyło opieki nad maluchem, itp. rzeczy, które - tak jak napisałam - nie miały związku z samym porodem. Po prostu pobyt w szpitalu nie okazał się niczym przyjemnym - trudno się zresztą czego innego spodziewać.
    Wiurzyca, mały wzorcowo: 10 punktów, 3.720 gr, 56 cm.

    W ogóle mnie nie nacinano, po porodzie byłam zszywana, bo sama pękłam (II stopień). Rana zagoiła się w kilka dni, teraz już jej praktycznie w ogóle nie odczuwam.
    -- "bez pretensji do mądrości, której nie mam, bez odbijania jej na ksero i wpadania w schemat"
  5.  permalink
    Pani wonko u nas w szpitalu tak samo-wiele do życzenia pozostawała opieka nad dzieckiem i nad nami.Traktowali nas jak smarkule ,czułysmy sie tam niedoinformowane,mi nawet lekarka nie chciała powiedziec jaki mały ma poziom bilirubiny i musiałam szukac ordynatora na zeby mi łaskawie udzielił informacji.A wg mnie sami powinn i przyjsc i wytłumaczyc co i jak.Moze wtedy bysmy tak wszystkiego negatywnie nie odbierały i nie przezywały

    mały faaaajny duży i pewnie śliczny:)Gratulacje
    --
    •  
      CommentAuthorWiurzyca
    • CommentTimeFeb 13th 2008
     permalink
    Hoho! no to spory ten mały:)! Jeszcze raz gratuluję:)! Ciekawe jak wygląda pęknięcie...:cool:
    •  
      CommentAuthorAmazonka
    • CommentTimeFeb 13th 2008
     permalink
    Ciekawość zawodowa. :-)
    --
    •  
      CommentAuthorpani_wonka
    • CommentTimeFeb 13th 2008
     permalink
    Wiu, wybacz, naturalia non sunt turpia, ale w szczegółowe opisy wdawać się nie będę, musisz mi wierzyć na słowo, że elegancko cerowali:wink:
    -- "bez pretensji do mądrości, której nie mam, bez odbijania jej na ksero i wpadania w schemat"
    •  
      CommentAuthornibriana
    • CommentTimeApr 1st 2009
     permalink
    Dzięki za ten topic i za to, zę się podzieliłaś dosiadczeniami pani_wonko :)
    --
    •  
      CommentAuthoraczkolwiek
    • CommentTimeJun 9th 2009
     permalink
    A ja mam nadzieję, że wątek będzie kontynuowany i że jest tu więcej osób zainteresowanych porodami domowymi :-)
    •  
      CommentAuthorpani_wonka
    • CommentTimeJun 10th 2009
     permalink
    Cieszę się, że Wam się przyda(ł);)
    Ja mimo tego, że nasz poród nie do końca był domowy, mam nadzieję, że następny już taki będzie:)
    -- "bez pretensji do mądrości, której nie mam, bez odbijania jej na ksero i wpadania w schemat"
    •  
      CommentAuthoraczkolwiek
    • CommentTimeJun 10th 2009
     permalink
    A ja mimo tego, że jeszcze nawet nie jestem w ciąży (chociaż... kto wie? ;)) myślę już o tym, że jak będę rodzić, to chciałabym to zrobić w domu. Nawet mój mąż, który był całkowicie przeciw, zaczął na to patrzeć inaczej po obejrzeniu filmu "Poród w harmonii z naturą" i rozmową z panią Pułczyńską. Przeraża mnie myśl o porodzie w szpitalu. Chociaż oczywiście liczę się z tym, że tak to się może skończyć i wiem, że poród w szpitalu też może być piękny. Zresztą chyba dużo w szpitalach się zmienia na lepsze... No i te parę miesięcy/lat to jakaś szansa na powstanie domów narodzin?
    •  
      CommentAuthorJosaris
    • CommentTimeJun 10th 2009
     permalink
    Patrząc na opisy szpitalnych porodów, mam wrażenie, że jest wręcz coraz gorzej. Rzadko który poród sn jest naprawdę naturalny. Następne dziecko rodzę w domu!
    •  
      CommentAuthoraczkolwiek
    • CommentTimeJun 10th 2009
     permalink
    Niestety Josaris nie jest to chyba takie proste. Np. w Krakowie jest praktycznie jedna położna, która przyjmuje porody w domu, a chętnych coraz więcej. Lepiej jest w Warszawie i na Śląsku. Poza tym ta właśnie położna mówiła nam, że nie należy się w szpitalu "chwalić" (jeżeli okaże się, że trzeba jednak jechać), że próbowało się rodzić w domu. Taka kobieta jest traktowana okropnie :| Niestety historie ze szpitali są przerażające, ale mam nadzieję, że jednak da się przed większością z nich jakoś zabezpieczyć, nie wiem...
    •  
      CommentAuthorLily
    • CommentTimeJun 10th 2009
     permalink
    opis mojego porodu domowego jest w topicu "wszystko o porodzie -nasze historie" - chyba jestem jedyną na 28 która od początku do końca rodziła w domu - mam nadzieje że będzie nas więcej :bigsmile:
    •  
      CommentAuthorrooda
    • CommentTimeJun 11th 2009 zmieniony
     permalink
    nie wiem czy ta stroka byla juz podawana
    --
    •  
      CommentAuthorpani_wonka
    • CommentTimeJun 11th 2009
     permalink
    Lekarz, który miał dyżur w czasie mojego porodu, wiedział, że rodziłam w domu. Podobnie jak inne położne (poza moją, z którą przyjechałam). Miałam szczęście, że na nich akurat trafiłam, bo nie musiałam z tego tytułu znosić żadnych uwag, nie robiono mi pod górkę w czymkolwiek.
    Poza tym, w sytuacji w której przyjęto mnie na izbę przyjęć z ośmiocentymetrowym rozwarciem i przez 45 minut czekałam na wejście na oddział, bo pani musiała ode mnie odebrać takie dane, jak mój zawód, zawód męża, miejsce pracy, itd. a pomyliwszy się przy numerze telefonu z westchnieniem powiedziała "a teraz muszę to przepisać jeszcze raz" I NAPRAWDĘ TO ZROBIŁA... to nie wiem, na czym miałoby polegać gorsze jeszcze traktowanie. To było wystarczająco okropne.
    -- "bez pretensji do mądrości, której nie mam, bez odbijania jej na ksero i wpadania w schemat"
  6.  permalink
    Urodziłam Hanię w szpitalu. Z wyboru.
    Nie byłam ani instrumentalnie, ani nieludzko traktowana. Wręcz przeciwnie- urodziłam w otoczeniu ciepłych i mądrych ludzi, którzy w chwilach gdy nie było takiej potrzeby odsuwali się, aby nie przeszkadzać ani mnie, ani mojemu mezowi, ani naszemu dziecku.
    Wiem,ze sa lepsze i gorsze szpitale. Ale myslę,że przez 9 miesięcy naprawdę można zrobić "rekonesans" i dokonac wyboru tak, aby podstawowym kryterium nie była wyłącznie bliskosc porodówki.
  7.  permalink
    Po tylu miesiacach od porodu moze mniej krytycznie patrze na cała sytuacje
    jestem panikara i dlatego dziekuje ze przy porodzie w szpitalu znalazłam sie wsród normalnych fajnych babek -połoznych i mojego lekarza.Pobyt na oddziale byl dla mnie sto razy gorszym doswaidczeniem niz te 13 godzin na porodówce.
    Nadal podtrzymuje ze nie odwazyłabym sie rodzic w domu
    --
    •  
      CommentAuthorMelodie
    • CommentTimeJun 12th 2009
     permalink
    Dla mnie poród w domu to zbyt duże ryzyko. Nie narażałabym życia swojego ani mojego dziecka. Poród nie zawsze przebiega tak samo i czasem konieczna jest natychmiastowa interwencja lekarza. Jasne jest, że przyjemniej się rodzi w domu, ale czy to wystarczający powód aby się narażać na kłopoty?
    •  
      CommentAuthor_hydro_
    • CommentTimeJun 12th 2009 zmieniony
     permalink
    Aggnieszko, a co w takim razie powiesz na to, że w np. w Holandii prawie 30% porodów odbywa się w domu, a statystyki nie mówią wcale o wyższej liczbie powikłań (w tym prowadzących do śmierci) u matki czy dziecka w tym kraju? Wydaje mi się, że my jako ludzie odeszliśmy zbyt daleko od natury. Rozumiem, że ciąże zagrożone trzeba traktować inaczej i sama w takiej sytuacji nie ryzykowałabym porodu w domu. Natomiast gdy wszystko przebiega normalnie i zgodnie z fizjologią, dlaczego nie? Z tą niechęcią do porodów w domu jest trochę tak, jak z metodami NPR - też większość kobiet uważa, że nie mają prawa być skuteczne - wolą truć się pigułkami, zamiast zaufać swojemu organizmowi i swojej kobiecej naturze.
    •  
      CommentAuthorMelodie
    • CommentTimeJun 12th 2009
     permalink
    Powiem, że to mnie nie przekonuje. Wszystko byłoby pięknie gdybym miała pewność, że nie będzie komplikacji. Kto mi ją może dać? Zbyt cenię życie, żeby je narażać.
    •  
      CommentAuthor_hydro_
    • CommentTimeJun 12th 2009
     permalink
    Oczywiście to powinien być wybór każdej z nas. Akurat mi szpital nie kojarzy się z poczuciem bezpieczeństwa, a wręcz przeciwnie - sama świadomość, że miałabym się tam udać jest dla mnie traumatyczna. Komplikacje o poważnych skutkach mogą wystąpić także w szpitalu i też nikt nie może Ci dać gwarancji, że sobie z tym poradzą. Powiem tak - kiedy już zajdę w ciążę, jeżeli tylko to będzie możliwe, zrobię wszystko żeby urodzić dziecko w domu. Ale nic na siłę.
    P.S. W mojej rodzinie dopiero kobiety z pokolenia mojej mamy zaczęły rodzić w szpitalach. Wcześniej wszystkie rodziły w domu. Moja prababcia urodziła dziesięcioro dzieci, w tym parę bliźniąt, tylko przy pomocy swojej matki, a mojej praprababci. Te opowieści zawsze działały mi na wyobraźnię i podpowiadały, że to jest możliwe :-) Ale to tylko tak na marginesie :-)
    •  
      CommentAuthorJosaris
    • CommentTimeJun 12th 2009
     permalink
    Wiem,ze sa lepsze i gorsze szpitale. Ale myslę,że przez 9 miesięcy naprawdę można zrobić "rekonesans" i dokonac wyboru tak, aby podstawowym kryterium nie była wyłącznie bliskosc porodówki.


    Aga1976, ja także z wyboru rodziłam w szpitalu, w którym otoczono mnie dobrą opieką. Świadczy zresztą o tym opis mojego porodu. Wszyscy byli mili i pytali mnie o zgodę przed wykonaniem jakiejkolwiek czynności. Nie w tym jednak rzecz. Mówię zdecydowane NIE rutynowemu podawaniu oksytocyny i przebijaniu pęcherza, o nacinaniu nie wspominając. Uważam, że sama z dobrą położną doskonale poradzę sobie w domu, o ile tylko ciąża będzie przebiegać prawidłowo.

    Uważam teraz, że na Zachodzie podejście do ciąży i porodu jest o wiele zdrowsze niż u nas, choć szczerze mówiąc, na początku ciąży spanikowana wróciłam z Anglii do ojczyzny.
    •  
      CommentAuthorpani_wonka
    • CommentTimeJun 12th 2009
     permalink
    Ja chciałam porodu domowego głównie z tego powodu, że moja ciąża była przez cały czas wzorcowa, dziecko było zdrowe, ja również i to w szpitalu upatrywałam głównych zagrożeń dla zdrowia swojego i mojego dziecka. To nie jest takie proste równanie, że w szpitalu wszystko jest pod kontrolą i nic matce i dziecku nie grozi, a w domu czyhają wszelkie niebezpieczeństwa.

    Przy porodzie w domu również trzeba dochować pewnych standardów - mój lekarz wiedział, że chcę tak rodzić i badał mnie również pod tym kątem, położna, która przyjmuje poród w domu ma narzędzia do badania stanu dziecka przez cały czas trwania porodu.
    Szeregu niepotrzebnych, szkodliwych interwencji, które niosą ze sobą ryzyko dla matki i dziecka udaje się uniknąć właśnie dzięki temu, że kobieta rodząc w domu może przyjąć dowolną pozycję, może czuć się swobodnie i spokojnie, nikt jej nie popędza. Chodzi mi o to, że generalnie wiele nieprawidłowości, jakie następują w przebiegu porodu w szpitalu, i których kobiety się lękają, bierze się właśnie stąd, że tam się ten poród odbywa - takie jest w każdym razie moje zdanie.

    Nie chcę tu wartościować, jaki poród jest lepszy albo gorszy. Ja miałam rodzić w domu a urodziłam syna w szpitalu, i cóż - mam wspaniałego syna, a poród był dla mnie wspaniałym przeżyciem.
    Jeśli dana kobieta nie chce rodzić w domu - święte jej prawo. Ale święte moje prawo chcieć urodzić właśnie w domu i bardzo proszę, by zaniechać dyskusji o tym, która wersja jest lepsza, albo podtrzymywania po raz kolejny, że nie chciałybyście rodzić w domu, czy też twierdzenia, że poród w domu jest równoznaczny z narażaniem życia, bo i takie opinie tu padły.

    Chciałabym, żeby ten topic służył informacjami dla dziewczyn, które chcą rodzić w domu, chcą się do takiego porodu przygotować, szukają informacji o jego przebiegu itd.
    -- "bez pretensji do mądrości, której nie mam, bez odbijania jej na ksero i wpadania w schemat"
    •  
      CommentAuthorMelodie
    • CommentTimeJun 12th 2009
     permalink
    Proponuję zmienić tytuł tego topicu, zaczynając od usunięcia z niego słowa opinie.
  8.  permalink
    pani_wonka: bardzo proszę, by zaniechać dyskusji o tym, która wersja jest lepsza, albo podtrzymywania po raz kolejny, że nie chciałybyście rodzić w domu, czy też twierdzenia, że poród w domu jest równoznaczny z narażaniem życia


    Dobrze. Ja zaniecham. Wedle zyczenia.
    Niech pozostanie wersja mówiąca o tym, że poród w szpitalu niesie za soba niebezpieczeństwo zarówno dla matki i dziecka.
    Czterema kończynami podpisuję się pod wypowiedzią aggnieszki.
    •  
      CommentAuthorrooda
    • CommentTimeJun 12th 2009
     permalink
    dajcie spokoj dziewczyny:) przeciez to nie chodzi o licytacje, nikt nikogo nie krytykuje, za podjecie decyzji o porodzie w szpitalu czy tez nie...
    ale Wonka ma racje... zostawmy ten watek dla mam, ktore chca rodzic w domu:)
    --
    •  
      CommentAuthorpani_wonka
    • CommentTimeJun 13th 2009
     permalink
    Opinii tu nie brakuje, jak miałyście okazję zauważyć.
    Natomiast licytacji, która wersja jest lepsza, nikt chyba nie potrzebuje i o zaniechanie tego ponownie bardzo uprzejmie proszę.
    -- "bez pretensji do mądrości, której nie mam, bez odbijania jej na ksero i wpadania w schemat"
  9.  permalink
    Nie przypominam sobie, abym krytykowała poród domowy.
    Napisałam jedynie, że w szpitalu może być równie intymnie, spokojnie, milo i dobrze.
    Nie widzę równiez zadnej "licytacji" - ale pewnie Ty -Wonko- wiesz lepiej.
    Miłego dnia.
    •  
      CommentAuthorMelodie
    • CommentTimeJun 13th 2009
     permalink
    W jakże uprzejmy sposób stara się Pani, Pani Wonko, uciszyć osoby o odmiennych poglądach na poród domowy niż Pani ma. Jestem pod wrażeniem i nie będę się już wypowiadać na ten temat na Pani wątku.
    •  
      CommentAuthorLily
    • CommentTimeJun 13th 2009
     permalink
    aga - Ty tak nie napisałaś, ale przyjrzyj się innym wypowiedziom.
    Pisanie że "nigdy nie zdecydowałoby się na poród domowy bo za bardzo ceni się swoje życie" to jak dla mnie sugestia iż osoby decydujące się na taki poród są w najlepszym przypadku nieodpowiedzialne ew. nie cenią sobie swojego życia i życia dziecka.
    Swoją drogą jak to szybko poszło z porodami , że w przeciągu zaledwie 50 lat tak zmienił się światopogląd o porodzie w domu i wielu ludzi uważa że tylko szpital jest miejscem do tego odpowiednim.
    W Holandii rzeczywiście wraca się do źródeł i w przypadku prawidłowego przebiegu ciąży, porody domowe są wręcz zalecane dla kobiet. Wiem to od koleżanki której siostra właśnie w tym kraju rodziła 2 lata temu.
  10.  permalink
    jaka macie pewnosc ze krótko po porodzie dziecko nie bedzie potrzebowało nagle sprzetu ratujacego zycie albo nie pojawia sie nagle komplikacje w ktorych najwaznieszy bedzie czas?
    macie w domu takie sprzety?zdażycie do szpitala na czas w razie czego?
    Fajnie dziewczyny ze Wam sie udało urodzic w domu tak jak chciałyscie ale jest Was naprawde niewiele co oznacza ze jednak wiekszosc kobiet od intymnej i domowej atmosfery ceni sobie to ze za drzwiami sa gotowe sprzety któe w razie czego uratuja zycie naszemu dziecku.

    SKoro miały byc opinie to mam pytanie do rodzacych w domu
    w pierwsza noc jak urodziłyscie,spałyscie spokojnie?
    --
Chcesz dodać komentarz? Zarejestruj się lub zaloguj.
Nie chcesz rejestrować konta? Dyskutuj w kategoriach Pytanie / Odpowiedź i Dział dla początkujących.