Aby dyskutować we wszystkich kategoriach, wymagana jest rejestracja.
Vanilla 1.1.4 jest produktem Lussumo. Więcej informacji: Dokumentacja, Forum.


demonizujecie poród w szpitalu, ale przecież na WSZYSTKIE procedury przeprowadzane na kobiecie w szpitalu musi ona wyrazić zgodę.
Trzeba po prostu czytać to, co się podpisuje
nie wiem, co znaczy, że szpital jest rzeźnią
Oj, oni się tam boją, że pacjenci będą ich skarżyć, więc na pewno nie zrobią nic wbrew życzeniu pacjenta.
Później jedna z drugą panikarą nasłuchają i naczytają się historii rodem z "Piły" i jak przyjdzie im trafić do szpitala, to z pełnym rozwarciem, a pobiją lekarza, skopią położną i zejdą na korytarzu.
), chodzenie, drabinki, skakanie na piłce. Tak mi upłynęło siedem godzin, kiedy masakrycznie bałam się, że zaczną mi wywoływać poród przez te nieszczęsne wody... pytałam przy każdym badaniu rozwarcia, czy to już, a położna odpowiadała, ze mamy czas, że wszystko w porządku. W ostatniej fazie mogłam przyjąc dowolną pozycję, biedna wisiała nade mną, w międzyczasie poprosiła mojego M, żeby wyłączył oświetlenie ogólne, a właczył tylko malutką lampkę nocną, żeby nie stresować maluszka. Nie było lewatyw, nacinania krocza, oksytocyn. Filip był ze mną, kiedy ja jadłam kolację, to dopiero wtedy wzięto go na badanie.
rodziły moje znajome. I żyją. One i dzieci.
ja się panicznie bałam nie tyle porodu, co powikłań, nieprzewidzianych zwrotów akcji, tego, że wszystko może się zmienić w przeciągu sekundy i to był najważniejszy argument ZA szpitalem. Nie liczyło się, że trafię na zołzę, będą mi robić płukanki odbytnicze z asystą całego oddziału.

. Podobnie było na innym wątku, temat-rzeka o tym, że nacięcie krocza w Polsce jest zdecydowanie zbyt często stosowane, to od razu zjawiły się ze dwa mrożące krew w żyłach przykłady jakichś koszmarnych pęknięć, rzekomo spowodowanych brakiem nacięcia
To nic, że prawdopodobne do powstania takich obrażań przyczyniły się zastosowane procedury medyczne - oksy, leżenie na wznak, parcie na komendę itp. Ale straszak jest i kolejne kobiety będą to sobie powtarzały utrwalając nieświadomie błędne przekonania.
.Skonczylo sie jak sie skonczylo-cc. Ogromna zasluge tutaj w takim przebiegu porodu mialo podanie oksy, a potem kolejnych lekow np. zzo. Po pol godziny od podania zzo i spuszczeniu 1-2 kropel oxy(mialam tak silne skurcze ,ze sie wilam, a mimo to nie zaprzestali podawac oksytocyny) coreczce spadlo tetno do takiego poziomu, ze juz myslalam,ze jej nie uratuja.Jeszcze co do poloznych, to cala ich rzesza nie ma poprostu powolania, dzialaja jak roboty. A w tym zawodzie powolanie liczy sie bardzo, bo trzeba miec troche empatii,
Po mojej odmowie wyszedł i dopiero wtedy położna skomentowała, że moja decyzja była dobra (i nie myliła się). Drugi raz - już w II fazie, wpadła lekarka, żeby "zaliczyć" finał i od razu wszystko było wg niej nie tak - pozycja do parcia (bo nie leżałam na plecach), skurcze (rzekomo za słabe, więc znowu padła propozycja podłączenia kroplówki) i w ogóle czas ("czemu to jeszcze trwa i trwa??" - a młoda rodziła się z ręką z przodu i dlatego spowolniła przebieg; jednocześnie nie było żadnych problemów z tętnem itp., które mogłyby być wskazaniem do sztucznego przyspieszenia akcji). Położna swoje, lekarka swoje, dwa odrębne podejścia, a mi tylko ciśnienie się podniosło
Idealną sytuacją byłoby to, gdyby rodzące w domu miały zapewniony każdorazowo transport do szpitala, tak jak to jest w Holandii czy UK, gdzie w czasie porodu domowego pod domem stoi karetka.
gienia83 , przecież tę wiadomość linkowała Fiufiu parę postów wyżej.








w NL tak jest że trzymają w szpitalu tylko od 12 do 24 godz jeżeli wszystko jest w porządku z mamą i dzieckiem

