Zarejestruj się

Aby dyskutować we wszystkich kategoriach, wymagana jest rejestracja.

 

Vanilla 1.1.4 jest produktem Lussumo. Więcej informacji: Dokumentacja, Forum.

    •  
      CommentAuthorpani_wonka
    • CommentTimeOct 10th 2007
     permalink
    To akurat jest karalne na gruncie prawa karnego nawet, o podatkowym czy karnym skarbowym już nie wspomnę.
    -- "bez pretensji do mądrości, której nie mam, bez odbijania jej na ksero i wpadania w schemat"
  1.  permalink
    Vicky masz absolutna racje! Pewnie gdybym przebywała wsród samych kobiet to bym poznała i ten przypadek.Najlepsze było jak w pracy odwiedzały ich żony...miałam potem z nich ubaw bo sobie znich zartowałam i ich nasladowałam..."tak Kotku pojedziemy na zakupy...,nie Słońce nie potrzebuje dzisiaj samochodu , jedz sobie do kolezanki"No wiec oni pry tych żonach zachowywali sie jak pantoflarze! ja sie z nich śmiałam a oni i tak nic mi nie mogli powiedziec.Mimo ,ze bardzo ich lubie cały czas im powtarzalam ze są żałosni.żonki miały wszystko co chciały i myslały sobie-"ale mam kochajacego meża" a mi ich żal było bo dobrze wiedziałam co ten kochajacy mąż robi jak jej nie ma.a potem sie człowiek zastanawia czy jak własny M robi coś dla mnie to czy przypadkiem nie ma czegos na sumieniu

    :bigsmile:

    ubranka dzieciece
    free glitter text and family website at FamilyLobby.com
    ślub, wesele
    --
    •  
      CommentAuthorpani_wonka
    • CommentTimeOct 10th 2007
     permalink
    Dla dobra dziecka małżonkowie powinni podjąć próbę ratowania związku. Podnieść ręce i poddać się zawsze zdążą. A zdrada z niczego się nie bierze - chyba nigdy nie ma tak, że 100% winy za problemy w małżeństwie ponosi tylko jedna strona. Ja się w każdym razie z taką sytuacją nie spotkałam.
    -- "bez pretensji do mądrości, której nie mam, bez odbijania jej na ksero i wpadania w schemat"
    •  
      CommentAuthorAtis
    • CommentTimeOct 10th 2007
     permalink
    Racja, ze wina nigdy nie leży po jednej stronie. Ważne jest też to, aby nie kusić losu.
    Czasem lepiej, żeby związek się rozpadł, niż trwał w chorej relacji. Jeżeli rodzice dziecka nie będą potrafili się porozumieć to będzie beznadziejna atmosfera w domu, a to na pewno nie wpłynie dobrze na dziecko.
    •  
      CommentAuthorAtis
    • CommentTimeOct 11th 2007
     permalink
    Viki jeżeli chcesz, by Twój mąż oderwał się od komputera to po prostu ktoś musi mu zniszczyć wszystko co zbudował na swoich planetach.
    Plan byłby taki. Musiałabyś zalogować się na tym samym uniwersum co On, wyszukać w rankingu graczy osoby z pierwszych miejsc i napisać do nich, kiedy wraca flota Twego męża na planetę, żeby mogli go zezłomowć. Jeżeli poniszczą jego dorobek kilka razy, to się zniechęci. Szczególnie jeżeli gra już jakiś czas i dość dobrze rozbudował flotę. :wink:
    •  
      CommentAuthorvicky80
    • CommentTimeOct 11th 2007
     permalink
    Atis ale jeśli mąż by się o czymś takim dowiedział... to byłoby niezłe kongo..śmiem wątpić by zrozumiał.
    •  
      CommentAuthordorah
    • CommentTimeOct 11th 2007
     permalink
    Są osoby podatne na uzależnienie i takie, które w nie nie wpadają, choć mają do czynienie z tą samą grą, kasynem, alkoholem itp.
    Wydaje mi się, że bez terapii żadne "podstępy" nie pomogą. A żeby doszło do terapii, to tylko on sam musi dostrzec, ze uzależnienie go niszczy.

    Zniszczenie jego "dzieła" może odnieść odwrotny skutek, albo uzależnienie w czym innym.
    -- chętnie pomogę w interpretacji
  2.  permalink
    ale dało by mu to nauczke...a moze by sie wsciekł no i co z tego? niech sie wscieka i nawet niech komputer rozwali ...a dziewczyna sobie ulży a do niego dotrze że jesli sie pofatygowała zeby mu to zepsuć to znaczy ze naprawde jest to dla niej uciazliwe.pewnie od razu nie zrozumie ale po jakims czasie napewno.Ja bym zaryzykowała.

    ubranka dzieciece
    free glitter text and family website at FamilyLobby.com
    ślub, wesele
    --
    •  
      CommentAuthorAtis
    • CommentTimeOct 11th 2007 zmieniony
     permalink
    W takim przypadku potrzebna konspiracja, aby się nikt nie dowiedział.
    •  
      CommentAuthorAmazonka
    • CommentTimeOct 11th 2007
     permalink
    Pofatygowanie, aby coś komuś zepsuć niezbyt dobrze wróży o chęci przełamania kryzysu, a już najmniej wpłynie na skojarzenie tego z dobrem żony przez męża.
    --
    •  
      CommentAuthorAtis
    • CommentTimeOct 11th 2007
     permalink
    Jeżeli słowem nie da się tego zrobić, to trzeba drastycznie. Czasem dopiero metoda obuchem przez łeb działa.
    Zresztą to jest tylko propozycja, a co Viki z tym zrobi to już jej sprawa.
    •  
      CommentAuthorDamazy
    • CommentTimeOct 11th 2007
     permalink
    Popieram Atis, raz przez łeb (sprytnie) i po sprawie.
    •  
      CommentAuthorFiufiu
    • CommentTimeOct 11th 2007
     permalink
    Znajdzie się inna gra, kumple itp. Nie tędy droga. Musi sam chcieć zrezygnować.
    --
    •  
      CommentAuthorvicky80
    • CommentTimeOct 11th 2007
     permalink
    raz przez łeb i wtedy rozmawiać;) może akurat przy wstrząsie się coś mu rozjaśni skutecznie:bigsmile:
    •  
      CommentAuthorzuza
    • CommentTimeOct 11th 2007
     permalink
    Dalszy ciąg historiii...

    S stwierdziła że muszą sobie wszystkio wyjasnić i zaczęli rozmawiać , pojechali nawet do tej laski, obydwoje wszystkiemu zaprzeczają , jakoby była to tylko jego przyjaciółka, ale na moje kto tam wie... Jeśli wrócą do siebie to i tak jest juz rysa na tym związku
    --
    •  
      CommentAuthorAmazonka
    • CommentTimeOct 12th 2007
     permalink
    Rysa tak, ale kto tworzy doskonały związek? Wszystko można wybaczyć.
    --
    •  
      CommentAuthorvicky80
    • CommentTimeOct 12th 2007
     permalink
    a Ty wybaczyłabyś zdradę Ama?
    •  
      CommentAuthorAmazonka
    • CommentTimeOct 12th 2007
     permalink
    Tak.

    Ty wybaczyłabyś zdradę Vicky?
    --
    •  
      CommentAuthorzuza
    • CommentTimeOct 12th 2007
     permalink
    Tylko czy to faktycznie była zdrada, czy to "tylko" przyjacilółka :confused:
    --
    •  
      CommentAuthorvicky80
    • CommentTimeOct 12th 2007
     permalink
    Ama ja nie.

    zuza fakt.. może był nią tylko i aż oczarowany i nic więcej..
    •  
      CommentAuthorjem
    • CommentTimeOct 12th 2007
     permalink
    Ja wybaczyłabym zdradę ale mój mąż nigdy sie o tym nie dowie :wink:
    •  
      CommentAuthorvicky80
    • CommentTimeOct 12th 2007
     permalink
    o proszę, jesteście zaskakujące:surprised:
    •  
      CommentAuthorAtis
    • CommentTimeOct 12th 2007 zmieniony
     permalink
    Teoretyzować to sobie wszystkie możemy i gadać jedna na drugą. Prawda jest jednak taka, ze żadna z nas nie może przewidzieć jak się zachowa. W myślach możemy odgrywać wiele scenariuszy, ale jak będzie naprawdę to tylko dowiemy się jak nas to spotka. Czego oczywiście nikomu nie życzę.
    •  
      CommentAuthordorah
    • CommentTimeOct 12th 2007 zmieniony
     permalink
    Myślę, że to sprawa bardzo indywidualna.
    Co innego jest jednorazowy incydent, który może prowadzić do pozytywnego "przepracowania" związku, a co innego po prostu brak hamulców moralnych i lekceważenie drugiej osoby, a także zobowiązania wobec niej.
    Zdrada może być słabością i błędem jak każdy inny, ale może też być przejawem tego,że ktoś w ogóle nie nadaje się do związku. I to jest różnica.
    Są ludzie, którzy całkowicie oddzielają aspekt fizyczny od stałego związku, traktując seks z inną osobą jak sport, rozrywkę i nie ma wybaczenia, bo nie ma skruchy i chęci wyjścia raz na zawsze z tej sytuacji.
    Nie wolno też mylić wybaczenia z zapomnieniem, czy brakiem cierpienia. Każda zdrada boli bardzo, ale może być początkiem naprawy chorego zwiąku i takie przykłady niesie życie.
    To zależy od obojga.
    -- chętnie pomogę w interpretacji
    •  
      CommentAuthorIrjanka
    • CommentTimeOct 12th 2007
     permalink
    Wybaczyłabym. Ale... nie bezwarunkowo.Tylko jeśli byłby to szczery żal i coś miałoby wynikać z tego.

    Czasem jest tak, że dwie osoby się tak zaperzają, że aż dochodzi do tragedii. A związki to ciężka praca i ważne są owoce tej pracy, powody mniej, tak mi się wydaje przynajmniej.
    -- Irja
    • CommentAuthorewaroby
    • CommentTimeOct 12th 2007
     permalink
    a ja mojemu juz zapowiedzialam,ze jak mu sie przydazy skok w bok,to nie chce wiedziec ,bo go z domu wywale,oczywiscie mam nadzieje ,ze to nie nastapi,ale w zyciu nic nie wiadomu ,teraz o tym nie mysle ....
    •  
      CommentAuthorzuza
    • CommentTimeOct 12th 2007
     permalink
    A jak to jest jak kobieta zdradzi ? Czy facet wybacza ?
    --
    •  
      CommentAuthorvicky80
    • CommentTimeOct 12th 2007
     permalink
    myślę że zamiast dyskutować o zdradzie lepiej pomyśleć jak dbać o siebie dla samej siebie, o męża dla niego samego, i o was oboje dla was obojga. jak tworzyć rozwijać. jak sprawiać by z aktualnej chwili wynikały kolejne piękne chwile.
    by im dłużej jest się razem, było jeszcze piekniej i wspanialej.
    w codzienności często się zapomina o wzajemnej adoracji, zalotach. wydaje sie obu stronom zbyt często że zaklepane, moje, "tak musi być", " z czasem namietnosc mija" itp. bzdury.
    jak tak uważasz-to i tak masz.
    a jak dbacie oboje i się staracie to związek kwitnie.
    •  
      CommentAuthortagusia
    • CommentTimeOct 12th 2007
     permalink
    Ja zdrady nie wybacze, przezylam kilka zdrad...wybaczajac, bo bylam mloda, glupia, myslalam, ze jestem malo warta i baaardzo ufna. To mnie wiele nauczylo. Jesli ktos ma tak malo szacunku dla nas i zdrada, to szerokiej drogi...zycie ma sie jedno i nie ma sensu robic z siebie cierpietnicy i beczek w poduszke po cichu.
    Skorpionko calkowicie, sie z Toba zgadzam. Jesli ktos nie dorosl do zycia we dwoje, tylko potrzebuje atrakcji to powodzenia. Moj M wie jaka ze mnie babka, niby do rany przyloz ale jak tylko mi ktos za skore zajdzie to lepiej uciekac. Biorac slub powiedzielismy sobie, co do siebie czujemy i dlaczego chcemy byc razem. Ponad wszystko obiecalismy sobie szczerosc ... i tak jest do dzisiaj i jesli tylko bedziemy chcieli to tak bedzie po grob.

    Poza tym blagam, przestance szukac w sobie wad, bledow, pomylek..., zmiencie nastawienie z "co ja zle robie" na "jakim prawem on mnie krzywdzi" Zycze sily i wielkiego samozaparcia, bo sa to decyzje ciezkie.

    Zuza - no wiadomo jak jest. On moze bo taka meska natura a kobieta to juz najgorsza k... Straszne.

    Vicky, wszytstko o co sie dba czy to kwiatek czy zwiazek, kwitnie, wiadomo, trzeba caly czas o sobie myslec, sprawiac przyjemnosc, miec dla siebie czas....
    --
    • CommentAuthortom_lukowski
    • CommentTimeOct 12th 2007 zmieniony
     permalink
    ciekawy watek i napisze pare slow ale zeby nie naduzywac waszej cierpliwosci odniose sie tylko do tekstow na tej stronie co oznacza ze nie skomentuje interesujacej dyskusji o meskiej naturze :-))
    skorpionko twierdze dosc zdecydowanie ze lepiej dla wszystkich, takze dla dzieci ale przede wszystkim dla malzonkow byloby gdyby malzenstwo przetwalo.
    Jasne ze powazne doswiadczenie uderzajace w malzenskie relacje zostawia slady i ze przebaczenie, odbudowa zaufania, szacunku, odbudowa poczucia bezpieczenstwa to moze byc bardzo trudny i dlugotrwaly proces ale moim zdaniem nie ma innej powaznej kontrpropozycji.
    Jesli idzie o opinie wonki to sensacji nie bedzie - tradycyjnie zgadzam sie z kazda litera ktora postawila. Historia zna co prawda sytuacje w ktorych cos bralo sie z niczego ale to sa bardzo szczegolne i stosunkowo rzadkie przypadki :-) Zdrada do nich zdecydowanie nie nalezy. Oczywiscie daleki jestem od tego by twierdzic ze viki ponosi wine za przypuszczalna zdrade meza - takie twierdzenie byloby jednak powaznym naduzyciem ale podobnie jak wonka twierdze ze nie jest mozliwa jednostronna, 100% wina jednej tylko strony konfliktu czy jednoosobowe zrodlo problemow w malzenstwie. Mam w przygladaniu sie malzenskim problemom i wlasnym i cudzym pewne doswiadczenie i na tej podstawie osmielam sie twierdzic j.w.
    vicky nie znam sprawy i nie wiem czy w tej konkretnej sytuacji mozna mowic o zdradzie zgadzam sie jednak ze bywaja zdrady roznej wagi, raniace mniej lub bardziej, rodzace mniej lub bardziej bolesne skutki, latwiejsze i trudniejsze do wybaczenia. Takze wybaczenie mozna roznie rozumiec. Np co innego "wybaczyc" a jednak co innego "nie pamietac" albo "zyc i czuc jakby nic zlego sie nie stalo". Wybaczenie w moim rozumieniu to akt woli, moja decyzja ze postanawiam wybaczyc, postanawiam odbudowywac relacje, postanawiam budowac na nowo. Decyzja, akt woli moze byc jednorazowa ale jej realizacja moze i pewnie musi trwac.
    Takiego wybaczenia oczywiscie nikt nie ma prawa wymgac, oczekiwac od wszystkich ani nikomu narzucac wbrew jego woli ale tym z nas ktorzy z sobie wiadomych powodow zdecydowali sie na sakrament malzenstwa w Kosciele Katolickim zwracam niesmialo uwage ze slubujac temu drugiemu bezwarunkowa milosc, wiernosc, uczciwosc i trwanie przy nim do smierci swiadomie, dobrowolnie, publicznie przyjelismy na siebie pewne nieanulowalne zobowiazanie ktore nie zalezy od postepowania drugiej strony i ktore w sposob dla wszystkich chyba oczywisty zawiera w sobie takze i taki komunikat "przebacze ci wszystko, zawsze".
    To oczywiscie oznacza ze ktos kto deklaruje "tego i tego nie wybacze nigdy" albo "moge byc wierny ale wylacznie pod pewnymi warunkami" nie moze zawrzecw sposob wazny zwiazku malzenskiego w Kosciele.
    To taka troche uwaga typu formalnego ale w praktyce moge powiedziec ze zwiazek, zycie, milosc dwojga ludzi doroslych ludzi, swiadomych przynajmniej czesciowo wlasnych slabosci i ograniczen, swiadomych tego co sie dzieje wokol nas, swiadomych zagrozen a takze pewnego odslonieniacia sie sie przed drugim, pewnego pozbawienia sie zbezpieczen, pewnego wariactwa jakie niewatpliwie widac w katolickiej formule milosci malzenskiej wyglada zdecydowanie inaczej w roznych praktycznych aspektach zycia rodzinnego niz zwiazek oparty na innej bardziej zrozumialej, i moze nawet bardziej naturalnej formule. Malzenstwo budowane w wersji "przebacze ci wszystko i bede cie kochac zawsze niezaleznie od tego co zrobisz i jak bedzie to trudne" to zupelnie inne malzenstwo niz to opartena " tego i tego nie wybacze ci nigdy", " bede z toba dopoty dopoki bedzie mi dobrze i dopoki nie zdecyduje inaczej" . To takze zupelnie inna rodzina.
    •  
      CommentAuthorzuza
    • CommentTimeOct 12th 2007
     permalink
    Tom zapytam wprost czy wybaczyłbyś swojej żonie gdyby cię zdradziła ? Czy miałoby dla ciebie znaczenie że sama by się do tego przyznała czy gdybyś to sam to odkrył a co gorsza jakbyś się dowiedział o tym od innych ?
    --
    •  
      CommentAuthorScorpi
    • CommentTimeOct 12th 2007
     permalink
    tom.. czy masz doświadczenie w temacie zdrady?

    czy zdradziłeś kiedyś?
    czy byłeś zdradzany?
    •  
      CommentAuthorScorpi
    • CommentTimeOct 12th 2007
     permalink
    tom_lukowski: Jasne ze powazne doswiadczenie uderzajace w malzenskie relacje zostawia slady i ze przebaczenie, odbudowa zaufania, szacunku, odbudowa poczucia bezpieczenstwa to moze byc bardzo trudny i dlugotrwaly proces ale moim zdaniem nie ma innej powaznej kontrpropozycji.


    życie jest za krótkie, żeby dać je sobie zmarnować... nie mamy 100 lat na sklejanie związku...

    jeśli nie masz doświadczenia w tym temacie nie powinieneś pisać w ten sposób...
    •  
      CommentAuthortagusia
    • CommentTimeOct 12th 2007
     permalink
    Skorpi - racja, popieram w 100%. Mowie z autopsji. Teoretyzowanie jest dobre przy robieniu doktoratu i stawianiu hipotez.
    Jesli Tom nie byl zdradzony i sam nie zdradzal, to przepraszam, ale przypominaja mi sie dyskusjie na temat aborcji, gdzie najbardziej krzykliwe byly "m.... berety" i faceci...
    --
    •  
      CommentAuthorLily
    • CommentTimeOct 12th 2007
     permalink
    tom pracuje w poradni małżeńskiej - myslę że wie o czym pisze...
  3.  permalink
    Moment dziewczyny bo dopracowuje powyzszy tekst a zamierzam zerknac nizej zeby sprawdzic czy warto byloby do czegos jeszcze sie odniesc.
    •  
      CommentAuthorScorpi
    • CommentTimeOct 12th 2007
     permalink
    Lily: tom pracuje w poradni małżeńskiej - myslę że wie o czym pisze...


    no i co z tego, że pracuje w poradni...

    jeśli nie poczuł na własnej skórze jak to boli, to wszystko inne jest teorią... "co by było gdyby..."
    •  
      CommentAuthortagusia
    • CommentTimeOct 12th 2007
     permalink
    Tak, tak, psychologowie tez znani sa z tego, ze nie radza spbie ze swoim zyciem ale za to bardzo gorliwie "naprawiaja" je innym...
    Hmm, mialam kiedys nikla przyjemnosc wstapic do poradni malzenskiej...coz , nie znam takich slow, ktore wyrazilyby moje wrazenia i odczucia....:neutral:
    --
    •  
      CommentAuthorScorpi
    • CommentTimeOct 12th 2007 zmieniony
     permalink
    tom jest dobrym ojcem i mężem, pewnie będzie dobrym teściem, a potem dziadkiem... i tego może uczyć innych, stawiając za wzór swoje życie...
    ale nie można uczyć kogoś, w jaki sposób radzić sobie z sytuacją w której sie nigdy nie znalazło?

    tom... chyba, ze znalazłeś sie kiedyś w takiej sytuacji?

    tom... przekonaj mnie, ze warto utrzymać związek w którym mąż zdradził żonę...
    •  
      CommentAuthorLily
    • CommentTimeOct 12th 2007
     permalink
    skorpionko...ale czy lekarz, który się uczy i dokształca jak pomagać ludziom nie może leczyć bo sam siebie nie leczył i nie miał wszystkich chorób świata ? Bo tak zrozumialam to co napisalaś
    •  
      CommentAuthorScorpi
    • CommentTimeOct 12th 2007
     permalink
    Lily - tu chodzi o związek, a nie o leczenie grypy...
    •  
      CommentAuthortagusia
    • CommentTimeOct 12th 2007
     permalink
    Nie mozna porownywac leczenia duszy z leczeniem ciala....
    --
    •  
      CommentAuthorLily
    • CommentTimeOct 12th 2007
     permalink
    a jednak psychologowie czy terapeuci mają co robić i są skuteczni
    •  
      CommentAuthorScorpi
    • CommentTimeOct 12th 2007 zmieniony
     permalink
    moja przyjaciółka jest psychologiem...

    kiedyś ją zapytałam dlaczego obrała sobie ten kierunek studiów, tym bardziej, że nigdy nie było to zgodne z jej zainteresowaniami...

    otóż obrała sobie ten kierunek dlatego, że miała pewne problemy z sobą, wiedza, którą zdobyła pozwoliła jej poradzić sobie z tymi problemami,
    a teraz pomaga również innym..
  4.  permalink
    Atis dlatego piszemy o zasadach, o tym co uznajemy za sluszne, o tym jak chcemy postepowac. Nie napisalem jak ja bym postapil na miejscu viki czy jej meza a jesli nawet to raczej nalezy to czytac "uwazam ze tak powinienem postapic, dzis twierdze ze tak postapie" Oczywiscie w praktyce czesto decydujemy sie na cos co sami oceniamy jako blad czy glupote stad warto moim zdaniem probowac oddzielac ludzi od zachowan, warto unikac ocen. Lepiej np jesli powiesz "Tom zachowuje sie debilnie, chamsko i po szczeniacku" albo "to co zrobil Tom bylo chamskie, debilne i szczeniackie" niz "Tom to cham, debil i szczeniak". Dlatego moim zdaniem sensowna jest rozmowa o zasadach. Napisale ze w przypadku tej czesci z nas ktorzy z pewnych powodow zdecydowali sie na tzw "slub koscielny" te zasady ktore wybrali, na ktorych postanowili budowac sa dosc jasne ale nie wchodzac tu w jakies dyskusje religijne twierdze ze zawsze warto okreslic te zasady na jakich zamierzamy oprzec nasze malzenstwo cywilne, zawierane w innym zwiazku wyznaniowym itp zeby przynajmniej probowac uniknac czesci powodow do dramatu w naszym zyciu i w zyciu osob wsrod ktorych zyjemy.
    skorpionko Nie wiem o jakim zwiazku piszesz. Jesli piszesz o zwiazku ktory oparty jest o zasade wylacznosci ktora da sie sformulowac innymi slowy "z mezem/zona i z nikim innym, na zawsze" to w takim zwiazku zdrada nigdy nie jest dobra. Jednak z oczywistego zla jakim jest ta zdrada mozna wyprowadzic dobro i bardzo czesto tak bywa. Nie chce sie rozpisywac wiec tylko jakies tam prymitywne byc moze przyklady. Jesli zdradzilem swoja zona bo wydawalo mi sie ze to mnie uszczesliwi, ze to tylko taki drobiazg bez znaczenia albo dlatego ze zlekcewazylem zagrozenie, bo sadzilem ze jestem mocniejszy, ze dam rade sie wycofac, ze jestem twardy to z takiego zla, z takiej tragedii jaka jest zdrada moze wyplynac dobro dla nas obojga. Po prostu oboje zobaczymy prawde o mnie. Ja mam szanse nabrac nieco pokory, a co za tym idzie mam szanse byc ostrozniejszy, reagowac wsczesniej, unikac zagrozen ktore dotad lekcewazylem a moja zona ma szanse pokocha mnie wreszcie takiego jaki jestem a nie moj wirtualny obraz istniejacy jedynie w jej tesknotach, marzeniach, wyobrazeniach.
    ewaroby jesli tworzycie zwiazek na takich zasadach, jsli oboje jestescie tego swiadomi, jesli to akceptujecie no to coz - wasza decyzja. Ale jak napisalem wyzej to w praktyce, w codzienych zachowaniach jest z dosc oczywistych powodow inny zwiazek, inna rodzina, inna milosc niz budowanie wg regul "bezwarunkowo, do smierci...." Nie chcialbym dopuscic by ta ciekawa i jak sadze wartosciowa rozmowa skrecila na emocjonalna droge personalnych zaczepek stad nie odnoszac sie osobiscie do ciebie i twojego malzenstwa przypomne to co juz na forum kiedys chyba pisalem ze moim zdaniem ale takze w opinii wielu ludzi zjamujacych sie rodzina z pozycji zupelnie niezwiazanych z chrzescijanstwem czy inna religia kazde dziecko ma prawo urodzic sie i wychowywac w rodzinie opartej na trwalym, wylacznym zwiazku kobiety i mezczyzny. Sa dostepne badania socjologiczne, psychologiczne, nawet ekonomiczne ktore uzasadniaja te teze konkretnymi liczbami, konkretnymi wskaznikami. Zeby bylo jasne - nie mysle tu wylacznie o malzonkach zwiazanych slubem koscielnym. Sakrament malzenstwa jest moim zdaniem w sposob oczywisty jednym z wielu sposobow zakladania rodziny przeznaczonym wylacznie dla tej w sumie dosc nielicznej grupy osob wierzacych.
    Skorpionko, jesli idzie o doswiadczenia to ja mam zupelnie inne niz ty. Z moich licznych kontaktow z naprawde spora liczba malzenstw wynika ze prawdziwe przebaczenie zupelnie nie zalezy od tego czy kobieta jest wykszatlcona, czy ma mozliwosc utrzymania siebie i dzieci, czy mezczyzna ma mozliwosc znalezienia osobnego miszkania w kraju lub za granica itp. przebaczenie zalezy od tego jak malzonkowie pojmuja malzenstwo, jakie wartosci sa dla nich najwazniejsze, jak chca zyc, ile gotowi sa zaplacic za te wizje malzenstwa, szczescia, milosci no i takie tam rozne. Oczywiscie Bywa tak ze facet zadradzany przez zone, po rozwodzie nie ma gdzie sie wyprowadzic i spi na kozetce oddzielony kotara od tapczanu zajmowanego przez jego zone i jej nowego "partnera" bo zwyczajnie nie ma innej mozliwosci ale jak rozumiem rozmawiamy tu o swiadomych, wolnych wyborach i o tym co uwazamy za dobre czyli o probie przebaczenia i dobudowania malzenstwa bez cudzyslowiu. To oczywiscie dziala w obie strony.
  5.  permalink
    vicky masz oczywscie racje i to warto przede wszystkim sobie przypominac kazdego dnia, tym czesciej i tym mocniej im dluzej jestesmy w malzenstwie ze warto zdobywac ciagle tego drugiego, ze warto budowac nasze relacji na takich plaszczyznach ktorych czesto nie doceniamy typu kwiaty, fryzjer, bielizna, kolacja, wypad w gory, pare slow czy wyrazow namazanych na lustrze czy na kafelkach w lazience itd.
    tagusia jednak sie z toba nie zgadzam. Jesli ja wybaczam to wlasnie dlatego ze mam poczucie swojej godnosci i swojej wartosci. moge sobie na to "pozwolic", to mnie nie upokarza ale wrecz odwrotnie umacnia moja samoocene. Moge wybaczyc, moge zapomniec, nie ubedzie mi, moja wartosc, moja godnosc, moj szacunek do samego siebie w zaden sposob nie dozna uszczerbku dlatego ze okaze z wolnej woli, swiadomie wilekodusznosc. To raczej na odwrot, czlowiek niepewny, zakompleksiony, "maly", pelen leku nie jest gotow przebaczac, bardzo sie asekuruje, zasklepia, boi sie ze kazde otwarcie moze wywrocic jego swiat ze kazda rana, kazde cierpienie, kazda rysa moze go zniszczyc. To niedoskonaly przyklad ale jesli ja mam pewna wartosc i mam pewne, bezpieczne, stale zrodlo jej uzupelniania powiedzmy ze chodzi tu o pieniadze to moge komus darowac nawet spory dlug ale jesli boje sie ze bez tych pieniedzy jutro zgine, ze stane sie nikim ty wydre je dluznikowi nawet z gardla.
    Tagusia piszesz do dziewczyn "blagam, przestance szukac w sobie wad, bledow, pomylek" i moim zdaniem w pewnym sensie sluznie - kobieta nie moze brac na siebie calego ciezaru odpowiedzialnosci za meza, dom dzieci, wszystkie problemy, porazki, zdrady cierpienia. Nie robmy z faceta swietej krowy - zgadzam sie ale kurcze za chwile piszesz "wiadomo jak jest. On moze bo taka meska natura a kobieta to juz najgorsza k... " Sorry ale to chyba jakies nieporozumienie. Dziwi mnie tylko ze czesc z was ktorym z wyraznym trudem czyta sie moje uwagi o jednej z formul na jakich dorosli ludzie probuja dobrowolnie opierac malzenstwo nie reaguje na taki tekst...
  6.  permalink
    Chyba nie nadazam z komentarzami a pora robi sie pozna i czas sie robi by wyjsc wreszcie z tej pracy :-))
    Chyba jeszcze dwie male uwagi.
    Skorpinka i chyba ktos jeszcze napisal cos w stylu "zycie mamy jedno i to niezbyt dlugie wiec to glupota je marnowac" przepraszam ze nie wklejam cytatu ale tto nie proba manipulacji czy podstepny manewr taktyczny a rzeczywiscie brak czasu.
    Otoz ja sie z tym zgadzam calym soba. Tylko ze ja twierdze ze milosc, mazlenstwo, rodzina potrzebuje czasu by dojrzewac by rozwijac sie na wszystkich mozliwych plaszczyznach, by nabierac smaku by uzyskiwac ten doskonaly, zloznoy z roznych elementow, barw, smakow, balskow bukiet. Zeby go skomponowac warto zebrac do niego o troche naiwnej emocjonalnej bezkompromisowosci wlasciwej np narzeczenstwu przezywanego w mlodych latach, troche poczucia ze sporo moge, ze gory przenosze ze moge zbudowac dom i wziac odpowiedzialnosc za kolejne dziecko ktore nabiera sie kilka lat pozniej i tak dalej przez doswiadzczenia 40latkow, 50 latkow 70latkow, do konca. Niektorzy twierdza ze zycia za malo by dowiedziec sie jak moze smakowac milosc gdy dojrzeje w pelni i powinno sie pozwoli dojrzewac jej takze po smierci. Jesli tak to byc moze sodmy rozwod nie ma sensu bo dajemy sobie, malzenstwu milosci coraz mniej czasu i mamy coraz mniejsze szanse nie tylko na to by doswiadczyc ale nawet na to bys probowac jak to moze byc pieknie byc we dwoje. Warto tu dodac rzecz jak sadze oczywista dla kazdego z nas. Wielkie rzeczy kosztuja i maja szanse poczuc ich smak tylko ci ktorzy sa gotowi czasem w sposob bolesny zaplacic duza cene. Mamy jedno zycie i moim zdaniem nie mamy raczej szans sensownie wyprobowac wiecej niz jednej recepty na nie. Warto podejmujac decyzje pamietac co chcemy osiagna , co jest dla nas najwazniejsze i czy to co robimy rzeczywiscie prowadzi nas w kierunku ktory uznajemy za dobry.
    Druga rzecz to te pytania ktore czesto czasem padaja o to co ja, czy ksiadz, czy zakonnica, czy mezczyzna, czy gosc ktory przezyl tylko 25 lat wmalzenstwie, czy facet ktrory pracuje w poradni rodzinnej tylko od 20 lat i rozmawial pewnie nie wiecej niz z kilkoma tysiacami osob moze o czyms tam wiedziec.
    poniewaz nie ukrwam ze takie pytania nie sa dla mnie zaskakujace to tez nie zamierzam udawac ze jakos mnie oniesmielaja czy sprawiaja mi jakies trudnosci.
    Szczerze mowiac kiedy chyba skorpionka pierwsza zapytala mnie wtym watku czy zdradzilem zone, czy moja zona mnie zdradzila to postanowilem nawet wpisac dosc krotka w koncu opowiedz ale konczylem jeden z tekstow wyzej, wywalilomnie z forum, a jak wrocilem to tych pytan pojawilo sie wiecej i to wlasnie w takim kontekscie co ja moge o tym wiedziec, ze aborcja i moherowe berety.
    Otoz byc moze jeszcze kiedys napisz pare slow takze na forum o moim malzenstwie o tym co sknocilem, czego zaluje, jak za to place a takze o tym co mi sie udalo, z czego jestem dumny choc kosztowalo mnie to troche ale chyba nie w takim klimacie.
    Nie wiem czy w wypowiedziech ktorych ciagle przybywa nie pojawilo standardowe w takich przypadkach "czy onkolog musi miec raka", "czy ginekolog musi miec macice", "czy astronom musi byc na Saturnie" Pewnie tak bo to oczywiste ze wiekszosc naszej wiedzy o swiecie wcale nie pochodzi z naszych doswiadczen a wiecej nawet - zupelnie nie da sie powiedziec ze wlasne doswiadczenie dostarzaja zawsze najlepszej, najbardziej obiektywnej, najbardziej rzetelnej wiedzy.
    Musze powiedziec ze jestem na 28dni od dosc dawna, napisalem toche maili i komentarzy do wielu z was, rozmawiam takze z wieloma kobietami poza tym serwisem o wielu trudnych czasem i niejasnych sprawach. popelnilem i popelniam sporo bledow, czasem sie ewidentnie myle ale nie zdarzylo mi sie ani tu ani w innych sytuacjach zeby ktos zakwestionowal moja nawet bledna opinie czy wrecz kwestionowal moje prawo do wypowiadania sie na tematy plodnosci argumentujac ze nie mam i nigdy nie mailem ani szyjki, ani sluzu szyjkowego, ani miesiaczki ani bolu owulacyjnego .... Mysle ze pytanie o to jakim prawem wypowiadam sie z takim przekonaniem o tych sprawach byloby zdecydowanie sensowniejsz niz pytanie skad ja moge cokolwiek wiedziec o przebaczaniu, milosci, zdradzie. Moge biecac ze takie pytania mnie nie zaskakuje, nie denrewuja, nie bola, nie sprawiaja ze nie moge zasnac, ze bede odreagowywal na zonie i dzieciach ale nie moge obiecac ze jak przeczytam kolejne takie pytanie to sie nie usmiechne :-)))
  7.  permalink
    Nie obrazam sie, nie zabieram zabawek i nie przenosze sie do innej piaskownicy, nie unosze sie jakimis niezzdrowu=ymi emocjami choc moze trudno to jakos oddas piszac pospiesznie, na goraco i nie czytajac nawet tego co sie napisalo. Teraz musze zmykac ale w poniedzialek pojawie sie pewnie znow i jesli cos tak pominalem, cos przyjdzie mi namysl, albo jesli znajde tu jeszcze jakies pytania do ktorych warto byloby zebym sie odniosl i zeby z tego mial szanse wyniknac jakis pozytek to moze jeszcze kilka slow w wolnej chwili napisze. Te z was ktore trudno znosza moje teksty pragne jednak uspokoic ze to nie jest w cale takie pewne :-))) Dobrej niedzieli.
    •  
      CommentAuthorIrjanka
    • CommentTimeOct 12th 2007
     permalink
    Ktoś napisał o wybaczaniu i wykształceniu... Moim zdaniem to kwestia tylko i wyłącznie dojrzałości. Uważam, że trwałość związku jest wyjątkową wartością i należy związek chronić jak się da.
    Wybacza się nie po to, żeby się zeszmacić i błagać o powrót, tylko żeby dać komuś szanse poprawy.

    Jeszcze raz powiem: widziały gały co brały. Nikt nie zmienia się nagle o 180 stopni (chyba, że ma jakiś wypadek).
    Uważam, że związek to praca, praca i jeszcze raz praca nad sobą. Nad tym, żeby być atrakcyjnym dla drugiej osoby (i nie chodzi mi o 50 kg i 90-60-90 ale o dbanie o swój poziom - o zadbanie o wyjazd na narty, o wspólne wyjście na wystawę, o wspólne jedzenie śniadań, o to, co wg. mnie jest sednem związku - troszczenie się o to, żeby drugiej osobie było dobrze).

    Nie jestem uzależniona finansowo, bynajmniej. Wiem, że wybaczyłabym, chociaż na pewno byłoby mi trudno. Ale są trudniejsze rzeczy wg. mnie do wybaczenia niż zdrada. Moim zdaniem to zła sytuacja w związku jest przyczyną zdrady, nie zdrada przyczyną rozpadu związku. Zdradziłam kiedyś kogoś, bo było źle między nami. Z mojej winy. Starałam się to naprawić, ale nie wyszło. Moje wybaczenie nie byłoby usprawiedliwieniem mnie. Wiem, dlaczego się zdradza. Nie z powodu tego, że ktoś jest ładniejszy czy milszy, nie z powodu alkoholu. Tylko dlatego, że związek się mocno sypie.
    -- Irja
    •  
      CommentAuthordorah
    • CommentTimeOct 12th 2007
     permalink
    Tylko człowiek szlachetny i pewny siebie jest w stanie wyjść poza urazę.
    Ludzie mali zasklepiają się w nienawiści i nawet nie zauważają, jak zarażają nią całe otoczenie.
    Miałam w pracy koleżankę, którą mąż zostawił po 20 latach. Nie mówiła o niczym innym tylko o tym, jak podli są wszyscy mężczyźni. Mówiła to ze szczególnym naciskiem mi (byłam kilka miesięcy po ślubie), "lojalnie ostrzegają", że mój mąż tez może tak postąpić.
    razem z nami pracowała też dziewczyna, która zdradziła narzeczonego jak był w wojsku. powiedziała mu o tym, ryzykując, ze nie będzie chciał ją znać.
    Są szczęśliwym małżeństwem od 22 lat.
    Każdego dnia jest coś co man jest wybaczane i każdego dnia my wybaczamy, aby iść dalej....
    -- chętnie pomogę w interpretacji
Chcesz dodać komentarz? Zarejestruj się lub zaloguj.
Nie chcesz rejestrować konta? Dyskutuj w kategoriach Pytanie / Odpowiedź i Dział dla początkujących.