Aby dyskutować we wszystkich kategoriach, wymagana jest rejestracja.
Vanilla 1.1.4 jest produktem Lussumo. Więcej informacji: Dokumentacja, Forum.



Aaa...i jeszcze nadmienię, że przez cały poród byłam podpięta do ktg i żaden skurcz nie zapisał sie powyżej 15. Więc na wysokość zapisu KTG czasem nie warto patrzeć.
Aaa...i jeszcze nadmienię, że przez cały poród byłam podpięta do ktg i żaden skurcz nie zapisał sie powyżej 15. Więc na wysokość zapisu KTG czasem nie warto patrzeć.
żeby można było powiedzieć, że poród się zaczął, skurcze muszą występować regularnie, przynajmniej co 5 minut, trwać przynajmniej 60 sekund i powodować rozwieranie się szyjki. Więc wcale nie musi być od odejścia wód
(ten opis skopiowalam spod karty:)

następne skurcze - już regularne co 10 minut - poczułam o 21:32, mąż zaczął liczyć czas odstępstw jak i długość, mąż był bardzo podekscytowany
Już chciał o 23 jechać do szpitala
. Jednak pojechałam do MSWIA o 23:45, po badaniu odszedł mi czop ( nie cały ) i po godzinie położyli mnie na salę z rozwarciem na 1,5 cm a męża odesłali do domu. Do 6:00 skurcze się nasilały i występowały co 3-4 minuty więc zadzwoniłam po lekarza, zbadał mnie i powiedział, że rozwarcie mam na 2,5 cm! załamałam się, tyle godzin męczenia się i mówienia sobie " BĄDŹ DZIELNA I SILNA! KAŻDY SKURCZ POWODUJE WIĘKSZE ROZWARCIE I BLIŻEJ PORODU" a okazało się, że przez tyle godzin tylko na 1 cm szyjka się otworzyła 
zapytałam się lekarza jak on to widzi i co myśli? odpowiedział mi na pytanie i po przemyśleniu poprosiłam o ZZO, zadzwoniłam do męża, że ma przyjechać, zabrali mnie na porodówkę i kazali chodzić i skakać, z dużym trudem mi to szło, byłam już zmęczona, szczególnie, że skurcze były na prawdę silne, aż mnie paraliżowało
( to była godzina 7 ). O 8:30 przyszła położna i lekarka zbadały mnie i powiedziały, że rozwarcie na 2,5 cm ( czyli tyle samo ) i główka Leszka częściowo jest w kanale, bardziej po prawej stronie macicy, dlatego nie mam większego rozwarcia bo macica pracuje ale główka nie jest ułożona na swoim miejscu. o 9;00 dostałam ZZO ulga jak cholera!!! lekarstwo Bogów!!!
Wyznawałam miłość lekarzowi
o godzinie 11:30 przyszła lekarka i stwierdziła, że rozwarcie na 4 cm a skurcze się wyciszyły, więc więcej chodziłam i skakałam na piłce lecz nic to nie dało
o 12:00 podłączyli mnie pod kroplówkę OXY, niestety nie na długo bo zapisały się gwałtowne spadki tętna Leszka ( kilka razy ). Bardzo się zdenerwowałam, aż się popłakałam!
nie mogłam się uspokoić, w ciągle pytałam się co się dzieje?? dlaczego tak się dzieje?? co teraz będzie?? latali przy mnie jak poparzeni, męża wyprosili, padła decyzja o cesarce! zabrali mnie przed 13:00 a o 13:12 przyszedł na świat mój synek!c
cały i zdrowy, był siny ale zdrowy. Dostał 10 punktów, ważył 3670 i mierzył 55 cm

Nie wiem czemu ale to był cudowny czas... Pierwsze skurcze, kiedy to nawet nie wiedziałam do końca czy to to. I w zasadzie nawet nie wierzyłam, że to może być to! I było super! I jak malutki przyszedł na świat to wszystkim wypisałam mmsy ze zdjęciem i to było urocze jak wszyscy czekali na wiadomość ode mnie w stresie i w zniecierpliwieniu... A ja walczyłam jak lwica na tym łóżku i po części w wannie...

[/url]
Mecze sie juz mega, skurcze co 5 minut a tu jeszcze wywiad, przebieranie, ktg, lewatywa, meka straszna he he i marzenie tylko o tym aby sie polozyc. W koncu w okolicach 5 dostalam "sale" i moglam sie wylozyc he he. Po 5:00 poszlam do wanny i polezalam w cieplej wodzie okolo godzinki sluchajac muzyki, to bylo fajne. Po 7 badanie i rozwarcie juz na 7, wiec ide pochodzic ale tragedia, jak skurcz przychodzil toi zadna pozycja nie odpowiadala. W koncu po 8 ide lezec bo juz brak sil. Okolo 10:30 dostaje kroplowke z oksytocyna bo na chodzenie nie mam sil. Po 11 odeszly mi w koncu wody. I potem poszlo juz piorunem, skurcz za skurczem, praktycznie bez przerwy, ledwo jeden opadl a juz szedl drugi, masakra. Glowka ladnie schodzila ale musialam lezec na lewym boku bo maly cos nie chcial schodzic prosto. Najgorsze bylo jak byly te skurcze non stop a jeszcze mi sie kazali obracac z boku na plecy i z powrotem, poragnelam juz konca. W koncu po 12 maly schodzil idealnia i sie zaczal ostatni etap, parcie (serio odczucie jakby sie kupe chcialo he he), silne wypychanie i Maksiulek pojawia sie swiecie <strong>12:16 6.11.2012r. </strong>
), badanie krwi, poziomu cukru. Slaba bylam strasznie, na oddziale malego mi dali kolo 17 a po 20 zabrali abym wypoczela, bo ja nawet nie mialam sily wstac do niego a co dopiero wyjsc sie umyc. WIezli mnie na wozku inwalidzkim do lazienki i siostra mnie praktycznie myla :(. Do domu jednak wyszlam po 2-dniach a dochodzilam do siebie chyba z miesiac. Mowia ze mialam anemie wielka i czemu nie mowilam?? A mowilam zdajac karte ciazy.. ach ci lekarze. Dobrze ze sie wszystko dobrze skonczylo bomoj juz mial strach w oczach...
[/URL]


Jak to powiedziała, to miałam dość i jednak nie urodziłam w nocy tak jak lekarka to powiedziała... O godzinie 5:00 już nie miałam sił na cokolwiek. o 6:30 dostałam oksytocyne na przyspieszenie akcji porodowej... Nie miałam już siły na cokolwiek mój R musiał jechać do pracy, i zostałam sama... o 8:00 przyjechała moja teściowa, żeby być przy mnie... ja już nie miałam sił wtedy na nic leżałam bezwładnie. Nawet nie miałam siły ręki podnieść. Błagałam o jakiekolwiek znieczulenie. Powiedzieli, że nic nie mogą dać poza tym kiedyś rodzili bez znieczulenia to i ja też powinnam dać radę. o 12:00 w końcu dostałam zzo, choć ani trochę nie przyniosło mi to ulgi. Już byłam "martwa" bo nie miałam siły się w ogóle ruszyć. Więc podali mi tlen na pół godziny i przenieśli mnie na tego "kozła" bo sama nie dałam rady iść, nie miałam siły aby przeć nawet a oni mi kazali bo powiedzieli, że nie mają sali aby zrobić cc więc muszę przeć. O 13:05 przyszła na świat moja córeczka. Nie wiem jak to się stało ale kiedy dali mi ją na pierś nagle dostałam zastrzyk energii. Podczas porodu straciłam bardzo dużo krwi, nacinali mnie 2 razy i pękła mi szyjka macicy. Poród wspominam niezbyt przyjemnie ze względu na ból oraz te pielęgniarki, podczas parcia miałam dobrą opiekę ale przed fatalną. Po porodzie też było super. Fajne położne przychodziły i było ok. Rodziłam w Katowicach w szpitalu na Raciborskiej. Szpital im. St. Leszczyńskiego.

No właśnie tymbardziej, że to kobieta. powinna mieć jakieś uczucia. No niestety.
Brak mi słów, aż się gotuję jak czytam coś takiego
Owszem, kiedyś kobiety bez znieczulenia, ale i bez innych "cudownych" zabiegów, które się teraz na nich wykonuje i to taśmowo, doprowadzając do stanu, w którym nie mają siły rodzić
ehhh