Zarejestruj się

Aby dyskutować we wszystkich kategoriach, wymagana jest rejestracja.

 

Vanilla 1.1.4 jest produktem Lussumo. Więcej informacji: Dokumentacja, Forum.

    •  
      CommentAuthorkasiek80
    • CommentTimeFeb 14th 2013
     permalink
    taki poród to marzenie- Gratuluję:smile:
    --
    •  
      CommentAuthordagus84
    • CommentTimeFeb 14th 2013
     permalink
    Ja też tak chcę!! Gratuluje Ci !
    --
  1.  permalink
    Mam nadzieję że u mnie też będzie szybko:)
    --
  2.  permalink
    Dajen super opis czytalam jednym tchem. oj tez bym chciala taki poród.... ciekawa jestem jaki mi zaunduje moj maly glucik brzuszny ;)
    --
    •  
      CommentAuthorannie128
    • CommentTimeFeb 15th 2013
     permalink
    Dajen czytając Twój opis nie dość, że się poryczałam, to jeszcze żałuję, że nie wybrałam Kamieńskiego. Pomimo tego, że Kamieńskiego mam pod nosem, zdecydowałam się na Brochów. Ech, trzeba następnego dzidziozaura zrobić i tym razem lepiej szpital wybrać :wink:

    Gratuluję serdecznie takiego pięknego porodu.
    --
    •  
      CommentAuthorPeppermill
    • CommentTimeFeb 15th 2013
     permalink
    A moim zdaniem poród powinno się liczyć od pierwszych regularnych skurczy, a nie od odejścia wód. Bo mi na przykład wody odeszły koło 14 i nic więcej nie działo się do 18:50, zadnego bólu, zadnych skurczy, nic. To trudno ten czas traktować jako poród. A potem dopiero ruszyło. Urodziłam o 20:54.
    Aaa...i jeszcze nadmienię, że przez cały poród byłam podpięta do ktg i żaden skurcz nie zapisał sie powyżej 15. Więc na wysokość zapisu KTG czasem nie warto patrzeć.
    --
    •  
      CommentAuthorMinia85
    • CommentTimeFeb 16th 2013
     permalink
    Witam, jestem w ciąży i wzięło mnie na wspomnienia, więc postanowiłam się podzielić swoim porodem sprzed dwóch lat :smile:

    Mieszkałam wtedy między Wrocławiem a Oławą. Moja przyjaciółka jest położną we Wrocławiu i radziła wyłącznie Kamińskiego, ale dla nas to było daleko, więc w grę wchodził Brochów i Oława. Zamieszkaliśmy rok wcześniej na nowym osiedlu i wszystkie kobietki wybierały Brochów, ale wspomnienia miały raczej negatywne. Postanowiłam zaryzykować i skłaniałam się ku nikomu nieznanej Oławie, ale ostateczną decyzję zostawiliśmy sobie na ostatnią chwilę. Do porodu podchodziłam całą ciążę na spokojnie, nie miałam możliwości chodzenia do szkoły rodzenia z powodu zagrożenia, więc wszelkie informacje czerpałam z sieci. Mimo to byłam spokojna, może dlatego że ciąża była wyczekiwana bardzo długo. Termin miałam na 25.12.2010

    14.12. odszedł mi bezbarwny czop. 17. miałam pierwsze ktg, które nie pokazało ani jednego skurczu. Lekarka stwierdziła, że po nowym roku wywołamy pewnie, bo nic się nie zapowiada, tym bardziej że szyjka jeszcze długa na 1cm. Wieczorem poczułam się źle, dostałam kataru. Wypiłam mleko z miodem i położyłam się spać.
    O 2:30 obudziło mnie jakby pyknięcie ;) Leżałam i zastanawiałam się, co to było i nagle poczułam, że coś ze mnie leci. Obudziłam męża mówiąc, że wody mi odeszły i ma się szykować. Momentalnie ogarnął mnie ogromny strach, a wcześniej porodu się nie bałam. Wzięłam prysznic, zjadłam i pojechaliśmy na IP do Oławy. Skurczy żadnych nie miałam i wiedziałam, że łatwo nie będzie. Obudziliśmy położną i ku mojemu zdziwieniu powitała nas uśmiechnięta, co nie zgadzało się z opowieściami koleżanek. Co najdziwniejsze również zostałam zapytana o zgodę na szczepienie, nacięcie, lewatywę itd., co wtedy we Wrocławiu podobno wtedy standardem nie było.
    Formalności zajęły około 1,5 godz. W tym czasie pojawiły się bóle jak na @: regularne co 7min, ale bardzo lekkie. Przy badaniu okazało się, że wody są żółto-zielone, a w domu były bezbarwne, przynajmniej ja nie zauważyłam zielonego koloru. Podłączyli mnie pod ktg, a tam jak dzień wcześniej skurcze około 0-10, a do tego tętno troszkę spada. Zakwaterowali nas w pokoju przedporodowym, ja w tym czasie miałam lewatywę, a mąż drzemał na fotelu :) Później miałam się przespać i poczekać, może lewatywa ruszy macicę do pracy. Oczywiście z wrażenia zasnąć nie mogłam.
    Około 8 nadal skurczy na ktg nie było, chociaż ja czułam bóle miesiączkowe mocniejsze niż wcześniej. Rozwarcia również nie było. Postanowili podać oxy na wywołanie. Lekarka dała mi czas do 16 na poród sn(z powodu tych zielonych wód), na którym bardzo mi zależało. W tym czasie zaczęła się nowa zmiana i poznałam "swoją" położną- Panią Stasię. Okazało się, że będzie ze mną cały czas, mimo że nic nie płaciłam. I rzeczywiście wyszła trzy razy w ciągu całego dnia- 2 razy na przerwę i raz pomóc gdy parła inna pacjentka.

    Około 9 skurcze zaczęły się skurcze i od razu bolały konkretnie i były częste bo co minutę, a na ktg marne 20, chociaż mąż później mówił, że co trzeci skakał nawet do 120. Na sam początek zwymiotowałam(kilka lat wcześniej na skurcze poronne reagowałam wymiotami i wtedy lekarz stwierdził, że przy porodzie będzie zapewne podobnie). Postanowiłam walczyć, żeby urodzić naturalnie: spacery, worek sako, drabinki. Pani Stasia zachęcała do ruchu, a męża instruowała jak masować plecy, bo miałam skurcze krzyżowe. Ktg miałam przenośne, więc nie było problemu, jedynie musiałam mieć przy sobie stojak z oksy.
    Rozwarcie szło dość szybko, od zerowego o 9 do pełnego o 13. Kryzys miałam nie przy 7cm a przy 5, aż musiałam się położyć na kilkanaście minut, a potem dostałam powera: nadal tańczyłam, robiłam przysiady w czasie skurczu, a między nimi rozmawiałam z położną, a nawet żartowałam. Położne od 12 były właściwie dwie, bo inna pacjentka urodziła.
    Niestety mimo pełnego rozwarcia, mały nie mógł się wstawić w kanał i nawet nie czułam partych :/ Po dwóch godzinach rozpoczęliśmy pierwsze próby parcia(ok.14:40). I tutaj kolejna niespodzianka, Pani Stasia podstawiła takie specjalne krzesełko z dziurką i stwierdziła, że się nie kładziemy a próbujemy tutaj. Wyjaśniła też jak przeć(jak na kupę z otwartymi oczami), bo tych partych nadal nie czułam :( Parłam, parłam i nic, nogi mi się zaczęły trząść ale chyba z wysiłku, bo ból przy parciu był dużo mniejszy niż przy rozwierających. Zmieniłam pozycję na klęczki, ale nie mogłam utrzymać równowagi z powodu tych nieszczęsnych nóg, więc położna zdecydowała się na powrót na łóżko, co przyznam szczerze było dla mnie ulgą.
    Wybiła godzina zero czyli 16, a tam widać włoski. Wtedy położna mówi: musimy mu pomóc, bo cały czas się cofa. Myślałam, że chodzi o kleszcze czy próżnociąg, ale to „tylko” nacięcie, które nie bolało, ale szczypało lekko. Przy trzecim partym po nacięciu Adaś przyszedł na świat- była 16:25 :) Nie czułam żadnego bólu w momencie wypierania, nagle zobaczyłam na piersi mojego małego włochacza. Tatuś aż przysiadł z wrażenia i nie był w stanie przeciąć pępowiny. Łożysko wyszło samo po 5min., a potem szycie dość nieprzyjemne ale raczej bezbolesne. Adaś był podwójnie okręcony pępowiną.

    Opieka poporodowa była również rewelacyjna, wciąż proponowano mi leki przeciwbólowe, mimo że nic mi nie dolegało. Położne od noworodków wciąż przychodziły i pytały, czy pomóc w karmieniu lub opiece nad maluszkiem.

    Wybór tego szpitala był najlepszą decyzją w moim życiu. Wtedy w 2010 nie było jeszcze tego odgórnego standardu opieki poporodowej, a ja zostałam potraktowana po ludzku, czego, przyznam szczerze, nie spodziewałam się. Mimo że tam już nie mieszkam, prawdopodobnie w okolicach porodu się przeniosę, aby znowu tam rodzić :bigsmile:
    --
    •  
      CommentAuthorwyder
    • CommentTimeFeb 16th 2013
     permalink
    piękny pogodę choć długi i z komplikacjami w formie zielonych wód ale piękny :-)
    --
    •  
      CommentAuthor_hydro_
    • CommentTimeFeb 16th 2013
     permalink
    W książce Ireny Chołuj jest napisane, że żeby można było powiedzieć, że poród się zaczął, skurcze muszą występować regularnie, przynajmniej co 5 minut, trwać przynajmniej 60 sekund i powodować rozwieranie się szyjki. Więc wcale nie musi być od odejścia wód :wink:

    Peppermill: Aaa...i jeszcze nadmienię, że przez cały poród byłam podpięta do ktg i żaden skurcz nie zapisał sie powyżej 15. Więc na wysokość zapisu KTG czasem nie warto patrzeć.


    Potwierdzam, u mnie w obu porodach KTG ani razu nie zapisało ani jednego skurczu. Ale dobra położna nie patrzy na maszynę, tylko na kobietę i to jej przede wszystkim słucha :smile:
    •  
      CommentAuthormagda_a
    • CommentTimeFeb 16th 2013 zmieniony
     permalink
    Peppermill: Aaa...i jeszcze nadmienię, że przez cały poród byłam podpięta do ktg i żaden skurcz nie zapisał sie powyżej 15. Więc na wysokość zapisu KTG czasem nie warto patrzeć.


    U mnie było podobnie... Skurcze mnie bolały, a na KTG wychodziły takie na maksymalnie 30%... Nawet nie próbowałam sobie wyobrazić jak będą bolały skurcze podchodzące pod 80-100% :P A jak się okazało faktycznie KTG wykazywało co innego, niż ja odczuwałam... Rozmawiając z położną powiedziała mi podobnie jak napisała hydro... Nie jest ważny zapis KTG a odczucia kobiety rodzącej ;)
    -- , [url=https://lilypie.com][/url
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeFeb 16th 2013
     permalink
    hydrozagadka: żeby można było powiedzieć, że poród się zaczął, skurcze muszą występować regularnie, przynajmniej co 5 minut, trwać przynajmniej 60 sekund i powodować rozwieranie się szyjki. Więc wcale nie musi być od odejścia wód :wink:


    Dokładnie tak nam mówiła położna. Poród zaczyna się od regularnych skurczy 5m/60 sek ALBO od odejścia wód płodowych (nie siurkania, a od odejścia - czyli pęknięcia obu warstw pęcherza płodowego). I w ten sposób czas liczą w szpitalach. Od tego co pojawi się jako pierwsze. U mnie wody ciekły na początku, a dopiero potem pojawiły się regularne skurcze - i od tego momentu mam wpisany czas porodu.
    --
    • CommentAuthorjustyna883
    • CommentTimeFeb 19th 2013 zmieniony
     permalink
    26 stycznia o 12.20 w poludnie na swiat przyszla moja mala coreczka Kamila.W piatek o 23 tak sobie z M lezymy i ogladamy tv. Kiedy wstalam z kanapy poczulam ze cos leci ze mnie...nie bylo tego duzo a jednak nie szlo zatamowac. Ale ok wiecej nie leci...i znow jak wstaje to leci ale kiedy siedze i leze nic.Powoli zaczelo dochodzic do mnie ze to moga saczyc sie wody...Normalnie szok, panika....jejku nic mnie nie boli, nie mam zadnych skurczy. Na spokojnie dopakowalam torbe, wzielam prysznic i ruszylismy do szpitala.Tam badanie, usg, krew, ktg i decyzja ze wody odeszly a ja nie mam skurczy wiec daja mi kroplowke na wywolanie porodu. Zaraz potem okazuje sie ze mam bakterie w organizmie paciorkowca i zeby malutka sie nie zarazila musza mi podac antybiotyk wiec kolejne 2 kroplowki. Nadal nic mnie nie boli a M ciagle ze mna jest. Przewoza mnie na porodowke i mowia ze do 12 godzin urodze na 100 %. Jest 2 w nocy (sobota).Dla M przynosza rozkladany fotel i posiel ja ogladam TV i czekam na rozwoj akcji. Okolo 3, 4 w nocy juz czuje skurcze dosc mocne ale jeszcze idzie wytrzymac. Lekarz bada 7,5 cm rozwarcia czyli coraz blizej. I nagle dostaje skurcze regularne coraz mocniejsze tak ze ledwo juz wytrzymuje z bolu co 4 min i jeden skurcz trwa 1 min. Wolam pielegniarke ze chce znieczulenie. Biore epidural. Po chwili nie czuje nic od pasa w dol....ulga. Znow gadam z M. Smiejemy sie, przysypiam jest bosko. Znow lekarz i badania, godzina 7 rano a ja mam 9cm rozwarcia. Czyli lada moment bede miec malutka przy sobie. Nadal nic nie czuje tylko taki smieszny ucisk w dole brzucha, mowie o tym lekarzowi on zaglada a tam glowke widac!!!!!!!!!!!!!! Szybko wszyscy sie zlatuja i zaczyna sie. Zaczynam przec a tu nic, malutka sie zaklinowala, po godzinie partych skurczy gdzie nic nie czulam, poszcza znieczulenie. Bol przeogromny !!!!!!!!!!!!Normlanie rozrywa mnie od srodka, a malutka nie moze wyjsc bo jest ulozona twarzyczkowo. Przychodzi inny lekarz i zapada decyzja kleszcze....na zywca ciagna mi mala i nic za chwile znow vaccum. Ja juz nie wytrzymuje z bolu...mam wrazenie ze zaraz odlece. M ciagle jest przy mnie i mnie pociesza. I znow nawet to nie zadzialalo. Malutkiej puls podskoczyl do 190 i decyzja cesarka!!! Ja juz prze szczesliwa bo mam w d.... czy mnie potna czy nie byle by mi dali znieczulenie. I znow wbijaja sie w kregoslup...bol okropny a na mnie juz znieczulenie nie dziala...wiec narkoza. M wyrzucaja...a ja zostaje tam sama jak palec. Przerazona o zdrowie mojej malutkiej. Jak mnie wybudzili maialm az dreszcze z zimna. Dali mi 4 koce a ja nie wiedzialam nawet gdzie jestem, dopiero za chwile zorientowalam sie ze przeciez urodzilam. Od razu uslyszalam od pielegniarek ze mam piekna corke i za godzinke bede mogola ja zobaczyc. Przewiezli mnie do sali tam juz czekal na mnie M. O 12. 20 malutka przyszla na siwat z waga 3,4 kg i 51 cm. Gdy tylko zawiezli nas do niej to zapomnialam o bolu o tym wszystkim co przeszlam. A jak polozyli mala na piersi to moglabym jeszcze raz przejsc przez to wszystko.
    Rodzilam W Filadelfii, w Temple University Hospital.
    -- . [url=http://www.suwaczki.com/][/u
    •  
      CommentAuthorAddictive
    • CommentTimeMar 7th 2013 zmieniony
     permalink
    Hej dziewczyny:)
    przyszla pora na mój opis porodu:)
    Trochę sie naczekałam w szpitalu bo w sumie byłam 12 dni.
    uffff….wreszcie wróciłam do żywych……ale powiem wam, że łatwo nie było.
    Samo to, że w sumie spędziłam 12 dni w szpitalu dalo mi się we znaki, do tego stres i martwienie się o moją malutką…dwie indukcje porodu, dwa razy lewatywa…
    W każdym razie jak przyszedł pamiętny dzien 21 lutego zabrali mnie na indukcję porodu na porodówkę, ale lekarka po obchodzie na badniu stwierdzila, że z racji tego, ze nie ma postępów w przygotowaniu szyjki wyrokuje że będzie cc.
    Na porodówce po przebiciu pęcherza ( lekarz długo szukał miejsca z wodami płodowymi, było ich tak mało) i podaniu oksytocyny pojawiły się u mnie skurcze, nawet regulane co 2 minuty i były bardzo silne jednak całkowicie potrafiłam je rozładować za pomocą oddychania którego nauczyliśmy się na SR.
    Po ponad 2 godz kolejne badanie – niestety szyjka ani drgnęła. Lekarz od razu zaproponowal cesarkę, zaoferował się że ją wykona i dał mi kilka minut na podjecie decyzji czy decyduje sie jednak na dalsze próby rodzenia naturalnie bez gwarancji, że w ogóle sie uda.
    Szybko podjęliśmy decyzje z mężem, że wolimy cc, skoro nie wiadomo, jak to się może skończyć.
    wtedy spanikowałam, zaczęłam się bać, że to jednak była zła decyzja a w około zaczęły się przygotowania – cewnik, zastrzyki, przebranie w specjalną koszulę….wtedy te skurcze, które przestałam kontrolować były bardzo bolesne.
    Wtedy zawiezli mnie na salę operacyjną, musiałam usiąść na stole operacyjnym i dostałam znieczulenie zewnątrzoponowe, nie bolało a za chwilę po polożeniu mnie na stole zaczęłam tracić czucie od żeber w dół. Były zastrzyki, jakieś malowanie mojego brzucha czymś żółtym, lekarz powiedział: o jaki piękny brzuszek..a po chwili poczułam jak mnie przytrzymują i poczułam dziwne szarpanie, naciąganie i po chwili ktoś powiedział: widać główkę….stópki zawinięte pępowiną…o jaka filigranowa… i usłyszałam jej pierwszy krzyk – to bło wzruszające, łzy mi poleciały, niesamowite uczucie adrenaliny….:)
    Połozna szybko umyła i ubrała małą i przyniosla mi ja do obejrzenia, przyłożyła mijej twarzyczkę do mojej twarzy, pokazała płeć i zobaczyłam te sine stópki kochane. Kaja wazyła 2850 gr, mierzyła 54 cm i dostała 10 pkt Apgar:). Moja dzielna dziewczynka.
    Następnie zabrali mi ją a ja dostałam zastrzyk nasenny i przespałam szycie po czym obudziłam się już na sali pooperacyjnej a mąż własnie dawał mi buziaka. Oboje uroniliśmy łzy, on i ja….to był magiczny moment, on dziekował mi za piękną córeczkę, ja mu mówiłam że go kocham…
    Potem była cięzka noc na sali pooperacyjnej, gdzie walczyłam z bólem pomimo leków, i dostałam coś na sen. A następnego dnia rano, czyli w piątek już zabrano mnie na oddział położnic, gdzie położne kazały wstać i zabrały pod prysznic, co było nie lada wyzwaniem, ból był straszny, wyprostować się cieżko a tu jeszcze musisz sie rozebrać i myć..
    No i zaraz dostalyśmy nasze dzieci do opieki w systemie rooming in.
    I to też było cieżkim wyzwaniem dla mnie. Obie koleżanki z sali mialy juz po jednym dziecku więc im było łatwiej. Ja byłam pod wpływem silnej adrenaliny i taka wykończona a jednak nie mogłam spać, nie dalo się. Szpital jest moim zdaniem męczarnią. Ciągły hałas, płacz dzieci, głośne rozmowy dziewczyn…do tego badania, stres, nie umiem przewijac, musze prosić o pomoc, nie umiem karmić – muszę dzwonić po polożne, mała płacze z głodu….i tak zdecydowałam się na dokarmianie mm w szpitalu bo mala za bardzo traciła wagę. Kaja urodziła się ze słabym odruchem ssania, gdy dzieci moich koleżanek z sali ładnie ssały to Kaja w bólach i płaczu uczyła się ssać.
    Jak wróciłam do domu w niedzielę to poczułam tak ogromna ulgę, że całe to cisnienie zaczęło ze mnie wypływać w postaci łez. Płakałam z byle powodu, stałam pod prysznicem i łzy mi leciały a ja nie wiedziałam dlaczego. W dodatku mam opuchnięte stopy i zatrzymanie wody w organizmie. Na szczęście z dnia na dzień jest lepiej i dzisiaj juz normalnie funkcjonuję choć na czopkach przeciwbólowych, ale gdyby nie pomoc mojej mamy, która jest teraz z nami to byłoby mi ciężko.
    Teraz mam problemy laktacyjne ale staram się pracować nad laktacją choć ciężko jest.
    No to sie rozpisałam :smile: (ten opis skopiowalam spod karty:)
    --
  3.  permalink
    Adddictive widzę wymęczył Cię ten szpital trochę ale na szczęście jesteś już w domciu i ściskasz swoją nagrodę:):bigsmile:
    --
    •  
      CommentAuthorwyder
    • CommentTimeMar 7th 2013
     permalink
    no wymeczyli cię jednak niedobrze jest nych za dlugo w szpitalu co dom to dom to
    ale najważniejsze że wszystko ok i że mała jest już zdrowa z wami :-)
    --
    • CommentAuthorvenus87
    • CommentTimeMar 7th 2013
     permalink
    Kochana jesteś bardzo dzielna!!!!! :heartsabove::heartsabove: idę Kajusie zobaczyć!!! :winkkiss:
    --
    •  
      CommentAuthorbaribal
    • CommentTimeMar 10th 2013
     permalink
    Cześć dziewczyny :)
    W związku z tym, że występują u mnie wskazania do cc (nad czym ubolewam, ale wiem, że nie ma innego wyjścia), bardzo proszę o Wasze opinie na temat rodzaju znieczulenia, które może być stosowane.
    Radziłybyście ogólne czy zewnątrzoponowe?
    •  
      CommentAuthor_figa
    • CommentTimeMar 10th 2013
     permalink
    Obiło mi się o uszy, że narkoza nie jest najlepsza dla dziecka i lepiej stosować inne rodzaje znieczulenia. Poradziłabym się lekarza.
    -- "Jeśli nóż otwiera ci się sam w kieszeni, to może lepiej go nie noś."
    •  
      CommentAuthorbaribal
    • CommentTimeMar 11th 2013 zmieniony
     permalink
    Dzięki dziewczyny.
    Pięć lat temu miałam znieczulenie zewnątrzoponowe,które źle zniosłam. Czytałam też o tym, że ogólne może nie za dobrze podziałać na dzidzię, dlatego trochę się waham.
    Ale w końcu dziecko jest ważniejsze niż moje odczucia.
  4.  permalink
    No i czas na opis porodu:)
    8:30 WC na wkładce krwisty ciągnisty śluz. i zaczęły sączyć się wody.Godzinke później zaczęły się nieregularne skurcze.Pojechałam do szpitala.
    12:30 izba przyjęć…przyjęli mnie na oddział,i praktycznie od razu doktorek zbadał mnie dość boleśnie na fotelu, w trakcie tego badania wyleciało mi dość dużo wód płodowych.Męża odesłano do domu.
    14:00 zaczęły mi się regularne skurcze ,zapisane na ktg, ból jak na okres tylko troszeczkę mocniejszy ale znośny:)
    17:30 bóle stają się coraz bardziej irytujące i są coraz mniej znośne ,coraz mniejsze są także odstępy miedzy nimi.Położna mnie bada i mówi że mam rozwarcie na 3 i pół palca (7cm) .Położna każe dzwonić po męża:)Ja cieszę się że bóle nie idą na marne bo znoszę je chodząc po korytarzu ,przykucając z szeroko rozstawionymi nogami i oddychając.Położna mówi że do 21:00 urodzę:)Ja się ciesze że to już niedługo tylko jakieś 3godzinki,ale moja radość nie trwa długo gdyż skurcze stają się bardzo bolesne i promieniują do kręgosłupa…nastawiłam się psychicznie na krzyżowe ale to nic nie dało bo na taki ból się nie nastawiłam:)Idę po położną i proszę o gaz rozweselający mam na dzieję że mi akurat trochę ulży.Położna każe mi siąść na piłce bo mówi że gaz lepiej będzie mi wdychać…robię co każe mimo że ta piłka mi przeszkadza w przeżywaniu skurczu na niej jest jeszcze gorzej.Mąż masuje mi plecy…a ja rzucam ten pieprzony gaz bo nie pomaga…
    20:00 położna każe mi zejść z piłki i wejść na łóżko bo chcę sprawdzić rozwarcie,ja nie mogę się zebrać w sobie bo tak boli nie mogę wstać,ale z pomocą męża i położnej udaje mi się to:)Sprawdza rozwarcie a ja w duchu myślę że jak mi powie że dalej 7cm to mnie szlak trafi…a położna mówi mamy pełne rozwarcie:)Ja zrobiłam oczyska i się drę uśmiechnięta ,,naprawdę już?już mogę przeć??"podobno panny które miały po mnie rodzić słyszały mój entuzjastyczny krzyk :)Położna powiedziała że jeszcze muszę przeczekać parę skurczy żeby główka zeszła niżej i mówi ze mała ma ciemne włoski:)Podłączono mi oxy i kazano położyć się na boku a na skurczu podnosić nogę i oddychać to że niby mała szybciej wyjdzie:)Robię wszystko potulnie jak baranek:)Położna pyta męża …pan zostaje na parte?Ja krzyczę zostaje!!! Położna pyta męża…pan przetnie pępowinę?Ja krzyczę… przetnie!!! Aj biedny nie miał nic do gadania he ale chciał zostać i tak :)Więc każą mi przeć mąż i lekarz dociskają mi wysoko nogi ,mąż też głowę mi do klatki piersiowej dociska a ja na skurczu prę trzy razy mocno :)….i wychodzi główka:)Następny skurcz prę dwa razy i wychodzi reszta:)
    20:35 Amelka jest na świecie,mój mały bąbelek ,moja żabka…nasza żabka:)Myślałam że będę płakać ze szczęścia a tu nic wpadłam w jakiś szał,amok,darłam się jak głupia …Jaka ona śliczna !!!jaka fajna klucha!!!Jaka ona ciepła!!!Jaka fajna mała dupka:):):)He mąż się śmiał i wszyscy.Dzieciątko poleżało mi chwilę na piersi i zabrano ją a mąż poszedł wraz z nią.Lekarz nacisnął na brzuch wyszło łożysko,zaczął mnie szyć ja pytam co robi on mówi że szyje mnie ... to nacinaliście mnie?Kiedy???Nic nie czułam:):):) Lekarz mówi że niektóre kobiety bardziej przeżywają i drą się na szyciu niż przy porodzie:)Wszyscy mówili że dzielnie zniosłam poród ale bez mojego Tomka nie poradziłabym sobie strasznie mi pomógł a w domku czekał na nas piękny bukiet kwiatów:)Malutka ważyła 3820g,57cm,10pkt Apgar:)Poród to było dla mnie niesamowite przeżycie a jak lekarz mnie szył to już pytałam męża kiedy synka robimy heheh to chyba nie było tak źle:)Teraz laktacje w 3 dobę ruszyło także ten … :)

    Dokładne podsumowanie:)
    Czas trwania I okresu :5 godz.45 min
    Czas trwania II okresu 50 min
    --
    •  
      CommentAuthorwyder
    • CommentTimeMar 23rd 2013
     permalink
    wzruszylam sie piekny opis :) czuje juz jaki piekny to bedzie moment i marze zeby porod trwal tak krotko jak u ciebie :)
    --
    •  
      CommentAuthorisiula
    • CommentTimeMar 23rd 2013
     permalink
    Super, gratuluję :) zastanawia mnie tylko po co ta oksy na koniec skoro tak ładnie szło?
    • CommentAuthorvenus87
    • CommentTimeMar 26th 2013 zmieniony
     permalink
    Witam Was mamusie :smile:
    Myślę, że przyszedł czas na opisanie mojego porodu, podzielenie się tym co przeżyłam ale mimo wszystko źle nie wspominam i nawet sądzę, że " zapomniałam".
    Pierwszy skurcz odczułam 9 marca o godzinie 15:32 podczas sobotniego obiad, gdzie byli moi rodzice :devil: następne skurcze - już regularne co 10 minut - poczułam o 21:32, mąż zaczął liczyć czas odstępstw jak i długość, mąż był bardzo podekscytowany :devil: Już chciał o 23 jechać do szpitala :tongue:. Jednak pojechałam do MSWIA o 23:45, po badaniu odszedł mi czop ( nie cały ) i po godzinie położyli mnie na salę z rozwarciem na 1,5 cm a męża odesłali do domu. Do 6:00 skurcze się nasilały i występowały co 3-4 minuty więc zadzwoniłam po lekarza, zbadał mnie i powiedział, że rozwarcie mam na 2,5 cm! załamałam się, tyle godzin męczenia się i mówienia sobie " BĄDŹ DZIELNA I SILNA! KAŻDY SKURCZ POWODUJE WIĘKSZE ROZWARCIE I BLIŻEJ PORODU" a okazało się, że przez tyle godzin tylko na 1 cm szyjka się otworzyła :shocked::sad: zapytałam się lekarza jak on to widzi i co myśli? odpowiedział mi na pytanie i po przemyśleniu poprosiłam o ZZO, zadzwoniłam do męża, że ma przyjechać, zabrali mnie na porodówkę i kazali chodzić i skakać, z dużym trudem mi to szło, byłam już zmęczona, szczególnie, że skurcze były na prawdę silne, aż mnie paraliżowało :neutral: ( to była godzina 7 ). O 8:30 przyszła położna i lekarka zbadały mnie i powiedziały, że rozwarcie na 2,5 cm ( czyli tyle samo ) i główka Leszka częściowo jest w kanale, bardziej po prawej stronie macicy, dlatego nie mam większego rozwarcia bo macica pracuje ale główka nie jest ułożona na swoim miejscu. o 9;00 dostałam ZZO ulga jak cholera!!! lekarstwo Bogów!!! :devil: Wyznawałam miłość lekarzowi :updown: o godzinie 11:30 przyszła lekarka i stwierdziła, że rozwarcie na 4 cm a skurcze się wyciszyły, więc więcej chodziłam i skakałam na piłce lecz nic to nie dało :confused: o 12:00 podłączyli mnie pod kroplówkę OXY, niestety nie na długo bo zapisały się gwałtowne spadki tętna Leszka ( kilka razy ). Bardzo się zdenerwowałam, aż się popłakałam! :cry: nie mogłam się uspokoić, w ciągle pytałam się co się dzieje?? dlaczego tak się dzieje?? co teraz będzie?? latali przy mnie jak poparzeni, męża wyprosili, padła decyzja o cesarce! zabrali mnie przed 13:00 a o 13:12 przyszedł na świat mój synek!c:tooth: cały i zdrowy, był siny ale zdrowy. Dostał 10 punktów, ważył 3670 i mierzył 55 cm :heartbounce:
    --
    •  
      CommentAuthorwyder
    • CommentTimeMar 26th 2013
     permalink
    opis pelen emocji gratuluje ze udalo ci sie to tak szybko zapomniec i ze zle tego nie wspominasz :*
    --
    •  
      CommentAuthorazniee
    • CommentTimeMar 26th 2013
     permalink
    Gratulacje dziewczyny :clap:

    Venus, jak dla mnie to spadki tętna dziecka, nerwy i CC zawdzięczasz temu lekarzowi, który Ci podał ZZO na za małym rozwarciu... :confused: Dolna granica to chyba 4cm (a nawet i to mało), żeby nie zahamować porodu. Ale najważniejsze, że jesteście cali i zdrowi :smile:
    --
    •  
      CommentAuthorakirka
    • CommentTimeMar 26th 2013
     permalink
    Venus, wiesz co to za lekarz i lekarka byli przy porodzie?
    --
    • CommentAuthorvenus87
    • CommentTimeMar 26th 2013
     permalink
    akirka: Venus, wiesz co to za lekarz i lekarka byli przy porodzie?

    Niestety nie wiem :sad:
    --
  5.  permalink
    Venus piękny opis! Najważniejsze, ze wszystko dobrze sie zakończyło i ze synek cały i zdrwiutki.:wink:
    -- [img]
    •  
      CommentAuthorDii
    • CommentTimeMar 26th 2013
     permalink
    venus super opis. Byłaś dzielna!:bigsmile:
    A ja jak tak sobie czytam te porody to mi się chce kolejnego! Porodu oczywiście, chociaż i z ciąży bym skorzystała:wink: Nie wiem czemu ale to był cudowny czas... Pierwsze skurcze, kiedy to nawet nie wiedziałam do końca czy to to. I w zasadzie nawet nie wierzyłam, że to może być to! I było super! I jak malutki przyszedł na świat to wszystkim wypisałam mmsy ze zdjęciem i to było urocze jak wszyscy czekali na wiadomość ode mnie w stresie i w zniecierpliwieniu... A ja walczyłam jak lwica na tym łóżku i po części w wannie...
    I nie jestem masochistką, ale chętnie bym to powtórzyła:bigsmile:
    --
  6.  permalink
    No i niunia jest na świecie:) O 23 30 odeszły mi wody. Rozwarcie 1 cm i szyjka też 1cm. O 1 30 poszłam na porodówkę. Do 3 szyjka bez zmian. O 5 skurcze bardzo dokuczliwe szyjka tylko skrócona do 0,5 cm. O 5 juz wrzeszczalam na cała porodówkę. Przyjechał mąż.Zamiast wbijac mu paznokcie to go całowałam po rękach:) Potem pilka ,gaz bol koszmarny. Rozwarcie o 7 tylko 3cm. A gdzie do 5do znieczulenia. Skurcze co 3 minuty.Pozniej okazało się, że jest 5cm wolaja anestezjologa. O 8,45.dostaje znieczulenie badanie a tu 7 cm. Chwila moment i poczułam parte. Niewiele po 9. I innych już nie bylo tylko parte. Coraz mocniejsze. Widać główkę. Wołają noworodki. Nie dałam rady i musieli mnie naciąć. I tak o to Natalia wylądowała na mamusi. Tatuś płakał. Cudowna chwila. Szybkie badanie. 2920kg, 53cm , 10 pkt. Malutka kruszynka. Tatuś znowu płacze a ja rodzę łożysko, potem szycie i jak przystawiaja mi ja do karmienia zaczynam płakać. Jest cudowna, malutka. Teraz zapomniałam o bólu. Pamiętam tylko jak skacząc na piłce przyszedł skurcz a ja juz z tej niemocy i celowo udezam glowa w porecz łóżka. Nie bolało ;) Nacinanie nie bolało, szycie też nie. Ogólnie poród to wspaniała rzecz i na pewno zdecyduje się na kolejne dziecko.
    --
    •  
      CommentAuthorwyder
    • CommentTimeApr 2nd 2013
     permalink
    cytrynko opis dodający mi otuchy :-)
    --
    •  
      CommentAuthorsysiajaw
    • CommentTimeApr 3rd 2013
     permalink
    ew3ame: cytrynko opis dodający mi otuchy :-)


    potwierdzam, fajnie, że mimo wszystko dobrze go wspominasz:bigsmile:
    --
    •  
      CommentAuthorAddictive
    • CommentTimeApr 3rd 2013
     permalink
    Venus, Cytrynko - gratulacje!!!
    Każdy opis i poród inny ale oba cudowne:) bo przzyszły na świat wasze skarby! :clap::clap::clap:
    --
  7.  permalink
    Wreszcie się zebrałam, żeby swój poród opisać, bo w końcu zapomnę:bigsmile:

    04.03.2013 godz. 3:00 w nocy moja pierwsza myśl "chyba się zsikałam, to już przesada", wstałam, plamka pod pupą niewielka więc nieprzytomna dalej poszłam spać. Godz. 7:00 - nawet nie zdąrzyłam nic pomyśleć tylko poderwałam się w podskokach z łóżka. Myśli kołatają mi w głowie: "nie to niemozliwe, termin mam dopiero za 2 tygodnie", "to chyba tak nie wygląda, poczekam jeszcze, przeciez nic mnie nawet nie boli". Wstałam zjadłam śniadanie, obejrzałam kilka odcinków "Brzyduli" w necie:-) godz 9:00 - znowu "chlust" a pozniej jeszcze raz i jeszcze więc piszę na forum 28 dni, że chyba coś się dzieje. Dziewczyny zaczynają pisać, że to już to, że powodzenia i dostałam Oooo:-) Myślę sobie "kurcze, nie jest dobrze, więc tak to wygląda" zaczyna się lekka panika, mąż w pracy więc dzwonię po niego, nie odbiera więc panika się nasila, ma zajęte więc dochodzi złość i frustracja. W końcu odebrał a ja z grubej rury "debilu wody mi odeszły!!!" Słyszę w słuchawce "oddychaj, nie panikuj już jadę". Godzinę później jesteśmy w klinice Medeor, gdzie rodziłam. Przy rejestracji spokojnie mówię "przepraszam ale chyba rodzę i nie mogę czekać" Pani w rejestracji uśmiecha się i wzywa lekarza. Patrzę a w korytarzu kolejka więc grzecznie usiadłam i czekam w kolejce, do gabinetu wchodzi lekarz więc posłusznie zawiadomiłam tabuny czekających że rodzę i muszę wejsc pierwsza po czym spłonęłam ze wstydu albo z emocji az się mąż zaczął ze mnie smiać. Siadam na fotel, 3 cm rozwarcia, główka włożona w kanał, wody sączą się coraz mocniej. Lekarz mowi ze to będzie szybki porod, ufam mu i kladę się na oddział w oczekiwaniu na rozwiązanie. Bóle nie nadchodzą więc łudzę się że po prostu tak dzielnie to znoszę. Wody sączą się przeokrutnie. Zaproszona do pokoju pielęgniarek podpisuję papiery, zgody na szczepionki itp. Jeszcze do mnie nie dociera, do męża też i pytamy lekarza "czy ja dzis naprawdę urodzę" lekarz odpowiada z uśmiechem "no teraz to już nie ma wyjścia" Sprawdzają rozwarcie - dalej 3 cm, wody sączą się niemiłosiernie, przesiąkają podpaski, ubranie, koszula, cała jestem zalana. Mąż kladzie mi podkład na łóżku, który po chwili też jest zalany. W lekkiej panice zaczynam chodzić po pokoju czując jak mnie z nerwów wzbiera na mdłości, zaczynam skakać na piłce chodzic po korytarzu zeby przyspieszyc jakos ten poród. Nagle czuję silny skurcz i jeszcze jeden za 2 minuty, kaze mezowi wyjac stoper i odmierzac, skurcze są regularne - co 2 minuty wolam lekarza. Wlaza na fotel zachlapując caly gabinet wodami, cala podloga w nich jest, masakra. A lekarz znow "dalej 3 cm". Godz 18:00 - decyzja o cc, brak postępu porodu. W sumie ciesze sie bo ten koszmarny bol zaraz sie skonczy. Podlaczona do KTG z jednej strony i do ręki męża z drugiej zaczynam krzyczec coraz mocniej. Kilka minut pozniej slyszy mnie juz caly korytarz. Mąż ociera się chusteczkami zalewając zimnym potem i mowiąc "jezu co ja mam robic?" na co ja "zamknij się!"Widzę na KTG jak skurcze robią się coraz mocniejsze co wywoluje we mnie większy stres, w mężu także. Słyszę jego komentarze "o ja ale ten byl mocny" "o ja idzie w górę trzymaj się" "trzymaj się zaraz będzie spadac". Zaczynam modlić się do Boga i mowić "więc to tak się umiera". Czuję, że jeszcze jeden skurcz a kogos zabiję. Wreszcie przychodzi lekarz i wiozą mnie na 3 pietro na zabieg. Zaczynam się uspkokajac i marzyc o znieczuleniu. Upragniona chwila nadchodzi i anioł stroz anestezjolog nadchodzi. Zginają mnie mocno w pół w pozycji siedzącej i czuję lekkie ukłucie i nagle błogostan - nic nie boli jest cudownie, wszystkich kocham kladą mnie na łóżku, odkrywam z przerazeniem ze nic nie czuje od pasa w dol, jakby cos sie dzialo nawet nie moglabym uciec, prosze cos na uspokojenie i dostaje malenka dawke by nie zaszkodzic dziecku. Dalej jest mi juz bardzo dobrze i kolejne co pamiętam to placz mojej Alicji o godz 18:52. Płączę więc razem z nią, pielęgniarka przynosi mi ją szybko a ja mam ochotę ją zacałować. Pielęgniarka komentuje "to z pewnością ALicja" - proszę zobaczyć i pokazuje mi cipulkę :-) Uważnie obserwuję swoje dzieciątko "ma 2 ręce 2 nogi, wszystko ok". Mąż przechwytuje Alę a mnie wiozą z powrotem na salę.

    Dla upamiętnienia pragnę pokazać zdjęcie z tej chwili:

    Alunia ur. 04.03.2013 18:52 9pkt w Appgarze


    oraz krótki filmik: ja, mój tata i gwiazda dnia Ala:
    http://youtu.be/RCuvOIOJIsI
    -- [/url]
    •  
      CommentAuthorDii
    • CommentTimeApr 6th 2013
     permalink
    Milagros gratuluję. Byłaś naprawdę dzielna! I ogólnie bardzo ładna data porodu :bigsmile: Twoja Ala urodziła się w moje urodziny!:bigsmile: Mała Rybka:bigsmile:
    --
    •  
      CommentAuthormadziik1983
    • CommentTimeApr 8th 2013 zmieniony
     permalink
    Witam. Ja urodzilam juz jakis czas temu ale nie widzialam tego watku wiec pisze teraz.
    Termin wg OM mialam na 4.11.W sumie zaczne od tego ze pierwsze bole dostalam w poniedzialek rano (5.11) no i z myslalami ze to moze juz pojechalismy na pogotowie,. Kolo godziny 7 rano mialam KTG na ktorym nic nie wyszlo (gdzie ja tam widzialam ze cos sie rusza) i lekarz wyslal mnie do domu. Wracajac ze szpitala podjechalam jeszcze do przychodni po L4 bo mialam do niedzieli, wracaja skoczylismy na zakupy ale juz mi bylo mega ciezko. Po poludniu troche odpoczynku, obiadek i jeszcze jakies tam poprawki w kolo "Dziecka". Wieczorkiem w koncu sie polozylam spac, tak kolo 22, po 23 znow bole.. mysle "co jest grane", ale nic, leze i czekam ze moze przejdzie. Kolo 24 juz coraz czesciej ale czekam az wody odejda (tak uczyli na szkole rodzenia he he). Kolo 1:00 juz boli nawet bardzo ale sobie mysle ze nie pojade znow na hurra do szpitala, bo mnie znow wywala do domu, wiec dzwonie i mi polozna mowi zeby sie wykapac a jak nie przejdzie to przyjechac. Wiec na spokojnie szykuje kapiel, wylezalam sie ale nic.. dalej boli wiec juz przekonana ze to wlasnie "to", ubieram sie i jedziemy. Na IP dojechalam 4:30 i po badaniu rozwarcie juz na 4:devil: Mecze sie juz mega, skurcze co 5 minut a tu jeszcze wywiad, przebieranie, ktg, lewatywa, meka straszna he he i marzenie tylko o tym aby sie polozyc. W koncu w okolicach 5 dostalam "sale" i moglam sie wylozyc he he. Po 5:00 poszlam do wanny i polezalam w cieplej wodzie okolo godzinki sluchajac muzyki, to bylo fajne. Po 7 badanie i rozwarcie juz na 7, wiec ide pochodzic ale tragedia, jak skurcz przychodzil toi zadna pozycja nie odpowiadala. W koncu po 8 ide lezec bo juz brak sil. Okolo 10:30 dostaje kroplowke z oksytocyna bo na chodzenie nie mam sil. Po 11 odeszly mi w koncu wody. I potem poszlo juz piorunem, skurcz za skurczem, praktycznie bez przerwy, ledwo jeden opadl a juz szedl drugi, masakra. Glowka ladnie schodzila ale musialam lezec na lewym boku bo maly cos nie chcial schodzic prosto. Najgorsze bylo jak byly te skurcze non stop a jeszcze mi sie kazali obracac z boku na plecy i z powrotem, poragnelam juz konca. W koncu po 12 maly schodzil idealnia i sie zaczal ostatni etap, parcie (serio odczucie jakby sie kupe chcialo he he), silne wypychanie i Maksiulek pojawia sie swiecie <strong>12:16 6.11.2012r. </strong>
    Maks z tatusiem w pokoju obok a ja szycie itp. Ale to nie koniec, na sali poporodowej lezymy, sms-uje i fotkujemy sie z malym przy cucysiu a tu nagle mnie sie zrobilo niedobrze, wymiotyi zaslabniecie. Normalnie puls mi zanikal, cisnieniomierz nie wyczuwal, pelno lekarek i poloznych wokol mnie, ponownesprawdzanie czy nie ma krwotoku, zastrzyki, nieszczesny cewnik (swoja droga bol gorszy niz zkurcze :cry:), badanie krwi, poziomu cukru. Slaba bylam strasznie, na oddziale malego mi dali kolo 17 a po 20 zabrali abym wypoczela, bo ja nawet nie mialam sily wstac do niego a co dopiero wyjsc sie umyc. WIezli mnie na wozku inwalidzkim do lazienki i siostra mnie praktycznie myla :(. Do domu jednak wyszlam po 2-dniach a dochodzilam do siebie chyba z miesiac. Mowia ze mialam anemie wielka i czemu nie mowilam?? A mowilam zdajac karte ciazy.. ach ci lekarze. Dobrze ze sie wszystko dobrze skonczylo bomoj juz mial strach w oczach...

    [URL=http://imageshack.us/photo/my-images/571/20121106172934.jpg/][/URL]
    --
    •  
      CommentAuthor_hydro_
    • CommentTimeApr 17th 2013
     permalink
    Dwa lata od wprowadzenia nowego standardu opieki okołoporodowej i wciąż praktycznie bez zmian... :sad:

    Rodzić po ludzku? Nie w Polsce.
  8.  permalink
    Witam Was ;) W końcu mam chwilę i się zebrałam aby opisać poród ;)

    Termin wg OM miałam na 15.03.2013 lecz wtedy nic się nie działo specjalnego więc podeszłam do tego, że mała jeszcze trochę posiedzi. I tak też było. Co prawda miałam jakieś tam skurcze, ale to były przepowiadające. Jest niedziela, 18.03.2013 obudziłam się chyba koło 8 znowu miałam te skurcze niezbyt bolesne ale jednak się pojawiały i to dość często ale nie zwracałam na to uwagi. Kiedy mój R wrócił do domu stały się nieco mocniejsze lecz jakoś dałam radę. Ale jemu nie dawało to spokoju więc zadzwonił na IP i powiedzieli, że mamy przyjeżdżać jakoś nie wierzyłam, że to już teraz, że to się dzieje. Ten wyczekiwany moment. Na IP byliśmy o 17:00 zrobili mi KTG, a potem kazali mi się przebrać i iść do sali tam już poczułam mocniejsze skurcze, co jakiś czas sprawdzali mi rozwarcie jak przyjechałam było na 2cm, o godzinie 21:00 było 4cm. Lekarka, która miała dyżur powiedziała, że w nocy urodzę. Bardzo się cieszyłam, bo już z bólu się zwijałam i czekałam aż to się skończy. O 22:00 kazali mi przejść na salę porodową. Tam pielęgniarka która dyżurowała co chwile sprawdzała mi rozwarcie ale tak niedelikatnie, że myślałam, że zejde tam po prostu... O 1:00 miałam 5cm, strasznie bolały mnie te skurcze... I już brakowało mi sił na cokolwiek... o 3:00 pielęgniarka kazała mi zasnąć ale jak spać kiedy to taki ból? Oczywiście mój R spokojnie spał (jego nic nie bolało, osobiście uważam że każdy facet choć raz w życiu powinien przeżyć poród). Godzina 4:30 lekarka przebiła mi wody i teraz to dopiero zaczęły się skurcze powiedziałam pielęgniarce, że okropnie mnie boli. Ona powiedziała, że mam być cicho bo to jeszcze nie są bóle. A normalnych nie przeżyję... :neutral: Jak to powiedziała, to miałam dość i jednak nie urodziłam w nocy tak jak lekarka to powiedziała... O godzinie 5:00 już nie miałam sił na cokolwiek. o 6:30 dostałam oksytocyne na przyspieszenie akcji porodowej... Nie miałam już siły na cokolwiek mój R musiał jechać do pracy, i zostałam sama... o 8:00 przyjechała moja teściowa, żeby być przy mnie... ja już nie miałam sił wtedy na nic leżałam bezwładnie. Nawet nie miałam siły ręki podnieść. Błagałam o jakiekolwiek znieczulenie. Powiedzieli, że nic nie mogą dać poza tym kiedyś rodzili bez znieczulenia to i ja też powinnam dać radę. o 12:00 w końcu dostałam zzo, choć ani trochę nie przyniosło mi to ulgi. Już byłam "martwa" bo nie miałam siły się w ogóle ruszyć. Więc podali mi tlen na pół godziny i przenieśli mnie na tego "kozła" bo sama nie dałam rady iść, nie miałam siły aby przeć nawet a oni mi kazali bo powiedzieli, że nie mają sali aby zrobić cc więc muszę przeć. O 13:05 przyszła na świat moja córeczka. Nie wiem jak to się stało ale kiedy dali mi ją na pierś nagle dostałam zastrzyk energii. Podczas porodu straciłam bardzo dużo krwi, nacinali mnie 2 razy i pękła mi szyjka macicy. Poród wspominam niezbyt przyjemnie ze względu na ból oraz te pielęgniarki, podczas parcia miałam dobrą opiekę ale przed fatalną. Po porodzie też było super. Fajne położne przychodziły i było ok. Rodziłam w Katowicach w szpitalu na Raciborskiej. Szpital im. St. Leszczyńskiego.

    -- [/url]
    •  
      CommentAuthorTEORKA
    • CommentTimeApr 24th 2013
     permalink
    Niezalogowana0: Ona powiedziała, że mam być cicho bo to jeszcze nie są bóle. A normalnych nie przeżyję... :neutral:



    słodki Jezu ! cóż za kobieta z niej ? :confused::confused::confused:
    nie myślałaś o tym, żeby napisać imienną skargę na jej zachowanie ?
    ja bym chyba nie odpuściła.....
    --
  9.  permalink
    No właśnie tymbardziej, że to kobieta. powinna mieć jakieś uczucia. No niestety.
    -- [/url]
  10.  permalink
    Ja po przeczytaniu postow, ze krzyk lagodzi bol, postanowilam sprawdzic to na porodowce i tak jak powyzej spotkalam sie z tekstem ''ale prosze nie krzyczec tylko sapac''...Mimo iz faktycznie bylo mi lepiej to polozna to guzik obchodzilo.Szpital promuje akcje rodzic po ludzku tylko zastanawiam sie po co?ani znieczulenia nie podaja,ani nie pozwalaja wstac z lozka, mimo iz pytalam czy moge jakos zlagodzic bol zmieniajac pozycje. Polozna patrzac w karte jak zobaczyla ,ze to drugi porod powiedziala ''a tam, da pani rade urodzic szybko na lozku.''Nie wiem czy tak szybko bylo, ale bol o wiele wiekszy niz przy drugim porodzie.
    W dodatku rutynowo podaja narkoze do CC.

    Niezalogowana0: No właśnie tymbardziej, że to kobieta. powinna mieć jakieś uczucia. No niestety.


    No niestety, czasami jak sie czyta co wyrabiaja wlasnie polozne na porodowce to ciary przechodza...
    --
    •  
      CommentAuthorMalisiek
    • CommentTimeApr 24th 2013
     permalink
    Nie miałam już siły na cokolwiek mój R musiał jechać do pracy, i zostałam sama...


    Jezusie, za cholere nie puściłabym do domu mojego męża w TAKIM momencie!:shocked: Zapłakałabym się, jakby mnie wtedy zostawił..
    --
  11.  permalink
    Malisiek, moje prośby na nic się nie zdały. Mógłby sobie wolne wtedy załatwić. Ale nie kiedy wychodziłam ze szpitala też go nie było. Przy najważniejszych momentach... Mam duży żal do niego o to... :(
    -- [/url]
    •  
      CommentAuthorazniee
    • CommentTimeApr 24th 2013
     permalink
    Ja pominę zachowanie męża, bo nie lubię komentować tak intymnych spraw jak relacje między małżonkami, tym bardziej, że nie chciałabym Cię urazić ani zasmucić...Natomiast personel, który opisujesz to nie powinien być dopuszczany do pacjentów, bo chyba nawet do oporządzania bydła się nie nadaje :confused: Brak mi słów, aż się gotuję jak czytam coś takiego :confused: Owszem, kiedyś kobiety bez znieczulenia, ale i bez innych "cudownych" zabiegów, które się teraz na nich wykonuje i to taśmowo, doprowadzając do stanu, w którym nie mają siły rodzić :angry: ehhh

    Nie wiem dziewczyny czy słyszałyście o stronie gdzierodzic.info, tam można ocenić szpital, w którym się rodziło i opisać takie sytuacje, żeby przestrzec kolejne dziewczyny wybierające się do danego szpitala. Może i kogoś z zarządu danego szpitala ruszy odpowiednia ilość negatywnych opinii...
    --
    •  
      CommentAuthorwyder
    • CommentTimeApr 25th 2013
     permalink
    niezalogowana współczuję opis mrozacy krew w żyłach a znieczulica i zachowanie pielęgniarek poprostu żal z całego serca życzę im tak ciężkiego porodu i takich pań do opieki... a m nie dziwię się że masz żal...
    --
    •  
      CommentAuthorYPolly
    • CommentTimeApr 25th 2013
     permalink
    Niezalogowana - az przykro czytac taki opis :(

    Czytajac Twoj opis przypomnial mi sie moj pierwszy porod, ktory dlugo byl dla mnie trauma, wlasnie przez takie "empatyczne" polozne - na cale szczescie byl tez drugi...

    A przy okazji - wiesz, ze ojcu w Polsce przysluguje dodatkowe wolne z okazji narodzin potomka?
    --
  12.  permalink
    YPolly wiem... Cieszę się jedynie z tego, że jeszcze nie jesteśmy małżeństwem... I licze na to, że nie będziemy.
    -- [/url]
    •  
      CommentAuthormaxiulka
    • CommentTimeApr 25th 2013
     permalink
    Niezalogowana strasznie mi przykro ... :(( nie dziwię się, że masz żal.
    Najważniejsze teraz, że masz swoja kochaną kruszynkę przy sobie :)
    --
    •  
      CommentAuthorwyder
    • CommentTimeApr 25th 2013
     permalink
    corcia najważniejsza :-* a facet albo może się ogarnie albo mówi się trudno taka piękna i mądra kobieta jak ty na pewno znajdzie sobie lepszego :-*
    --
  13.  permalink
    Niezalogowana facet nam do szczęścia nie jest potrzebny bo teraz całym naszym szczęściem są nasze dzieciaczki trzymaj się kochana:)
    --
Chcesz dodać komentarz? Zarejestruj się lub zaloguj.
Nie chcesz rejestrować konta? Dyskutuj w kategoriach Pytanie / Odpowiedź i Dział dla początkujących.