Zarejestruj się

Aby dyskutować we wszystkich kategoriach, wymagana jest rejestracja.

 

Vanilla 1.1.4 jest produktem Lussumo. Więcej informacji: Dokumentacja, Forum.

    •  
      CommentAuthorKarolyn
    • CommentTimeApr 25th 2013 zmieniony
     permalink
    Mojego kuzyna zona na prosbe o znieczulenie dostała morfinę gdy nadal skarzyla sie na bol polozna powiedziala cyt. "Jak się bierze narkotyki to jak morfina może zadziałać?" Dziewczyna ładna, zadbana w życiu nie brała narkotyków a tu taki tekst:/ a pozniej jak A. nadal skarzyła się na ból to "miła" położna kazała sobie nie zawracać głowy bo taki ból to nie ból...nie przyszlo jej do głowy, że coś może być nie tak, a niestety było...ale to już nie ten wątek...

    także chyba często zdarzają się takie małpy kompletnie bez powołania do pracy. Traktujące każdy poród i rodzącą jednakowo...:sad:

    Na sali obok mnie rodząca usłyszała od położnej, że poród musi boleć i co ona sobie wyobraża, że będzie jeszcze dużo bardziej boleć...póżniej kobieta ją wołała pare razy, wszystkie udawały, że nie słyszą...baaa one zaczęły specjalnie głośno gadać żeby ją przekrzyczeć....
    -- Syn 1 ~ 2012 & Syn 2 ~ 2017
  1.  permalink
    Wiem, ze facet do życia nie potrzebny. A moja mala dodaje mi sił każdego dnia ze to właśnie dla niej muszę żyć. A sama też doskonale sobie poradzę :)
    -- [/url]
  2.  permalink
    Niezalogowana... pryzkro mi , że trafiłaś na takie zołzy :-( A partner, cóż......... nie smuć się , tule Cię:grouphug: zyj dla Małej i ciesz się, że jest pryz Tobie:-)
    --
    •  
      CommentAuthorsardynka85
    • CommentTimeApr 26th 2013
     permalink
    Niezalogowana współczuję przeżyć...

    Ja rodziłam niby w szpitalu, który w moim mieście cieszy się chyba najgorszymi opiniami, do tego jest to wielki szpital, więc mówi się, że rodzi się w nim na akord (no i nie ma nic wspólnego z tematem "rodzić po ludzku"), a poród na prawdę miałam fajny a opiekę fantastyczną...
    Dziewczynę, która rodziła obok lekarz sam namawiał na znieczulenie, mówiąc, że poród nie musi wcale boleć :) No i położne (rodziłam na dwóch zmianach) były super, chociaż dowiedziałam się później, że poród miałam dość ciężki i wszyscy sądzili, że skończy się cc, to nikt mi tego nie dał odczuć w trakcie, a położna z którą urodziłam baaaardzo mi pomogła i dzięki niej tak naprawdę udało się sn :D
    --
    • CommentAuthorvenus87
    • CommentTimeApr 27th 2013
     permalink
    NIEZALOGOWANA mój kochany Boże, brak słów!!!!! ani wsparcia ze strony POJE.....NEJ położnej ani ze strony narzeczonego!! jak On w taki ważny moment mógł iść do pracy???? jakie On miał w tym momencie wartości?? kto był dla niego najważniejszy??? przecież córkę mu rodziłaś w męczarniach...nie dziwie się Tobie, że nie chcesz zostać jego żoną!!!

    Treść doklejona: 27.04.13 21:13
    A ja dziękuję za miłe posty, mimo moich doznać wspominam wszystko pozytywnie i na pewno Leszek będzie miał rodzeństwo :bigsmile:
    --
  3.  permalink
    Ja również chciałabym dla Lenki mieć rodzeństwo. Lecz nie z tym partnerem, oczywiście teraz o tym nie myślę i cieszę się teraźniejszością i moją córcią ;)
    -- [/url]
  4.  permalink
    ani nie pozwalaja wstac z lozka
    - no to mnie wrecz namawialy bym poszla pochodzic bo pojdzie szybciej, ale ja juz nielam sily ...
    A co do partnera to moj (jeszcze nie maz) naszczescie okazal sie super i byl przy mnie i jestem mu wdzieczna bo samej by mi bylo bardzo ciezko... A teraz nawet w smiechu mowi ze jest pewien ze w szpitalu nie podmienili bo pilnowal he he
    --
    •  
      CommentAuthorakirka
    • CommentTimeMay 27th 2013 zmieniony
     permalink
    Przyszedł czas na mój opis porodu. Pisany na gorąco tego samego dnia.
    Skurcze zaczęły się w nocy z soboty na niedzielę 18/19 maja. Całą niedzielę były nieregularne, ale przybierały na sile. Zdążyliśmy nawet zrobić ostatniego grilla. Do szpitala pojechaliśmy po godz. 24 w poniedziałek 20 maja. Wtedy skurcze już były regularne co 7-8 minut. Przyjecie długo trwało, bo położna nie ogarniała komputera;/ i ponad godzinę wypełniała jakieś papiery. Po zbadaniu przez lekarkę okazało się, że rozwarcie jest na 2cm. Podłączyli mnie pod ktg, ale chyba było źle podpięte bo żadnego skurczu nie wykazało, choć wtedy jeszcze czułam skurcze z brzucha. Po tym ktg umieścili nas w sali przedporodowej. Z tej okazji, ze była cala wolna, pozwolono zostać mojemu mężowi. Wtedy skurcze już były mocniejsze i co najgorsze - krzyżowe. Mąż cały czas masował mi plecy. Ok. godziny 3 przyszła położna, zbadała mnie a tam tylko 3cm. Ja w ryk, bo tyle co mnie nabolało, a tu tylko w ciągu 3 godzin tylko 1 cm postępu. Dostałam wtedy kroplówkę z paracetamolem, bo powiedziałam, ze mam krzyżowe. Kompletnie nic nie dała. O 4.40 przyszła położna i nie nazywając rzeczy po imieniu, zrobiła mi masaż szyjki. Wtedy myślałam, ze to coś strasznego i że to jest ból;) Miałam już 5cm rozwarcia i o godz. 5 trafiliśmy do sali porodowej . Tam pod ktg i od razu na pierwszym skurczu Marcelce spadło tętno do 60. Włączył się alarm, przyszedł lekarz i stwierdził, że zrobi cc.. ale druga, młoda lekarka zaproponowała poczekać na kolejny skurcz. Później już było wszystko ok, wiec odwołali alarm. Po ktg było 7cm, wskoczyłam na piłkę gdzie siedziałam do 9 godz. Mąż cały czas masował plecy i dopingował, a ja już powoli traciłam siły, bo bolało strasznie. Po godz. 9 wreszcie przyszła do nas na stale położna, bo wcześniej biegała od jednego porodu do drugiego i była na pilnym cc. Ja już wtedy miałam wrażenie, ze mam główkę miedzy nogami, a bóle były takie, ze krzyczałam. Zrobiła badanie i na skurczu było pełne rozwarcie, a główka się pchała, ale nie była w kanale. I teraz nastąpiło to co z reguły dla innych rodzących jest przyjemnością, a dla mnie to była katorga. Główka nie chciała wstawić się w kanał. Położna „grzebała” mi na skurczach przy szyjce, a ja się darłam wniebogłosy. Najpierw leżałam na jednym, potem na drugim boku, ale główka się nie wstawiała. Potem na pół siedząco na plecach, na każdym skurczu położna wkładała rękę i ruszała nią, co sprawiało mi największy ból. Do tego wszystkiego zaczęły zanikać skurcze, a tętno malej znów spadać do 60. Dostałam oksy, która tez niewiele pomogła, bo skurcze były rzadko. W końcu położna kazała mi wstać i przeć na kucki, mąż mnie wtedy podtrzymywał za pachy stojąc za mną. Dopiero wtedy poczułam ze główka schodzi i naprawdę mam ja miedzy nogami. Wiec z powrotem na łóżko. Rodziłam na siedząco, czyli w sumie tak jak chciałam. Tętno malej cale czas było niskie, położna z lekarka wysyłały do siebie spojrzenia, a ja już byłam przerażona, ze coś nie tak. Dostałam jakiś zastrzyk w wenflon, którego nawet nie zarejestrowała. Na kolejnym parciu solidnie popękałam, bo okazało się ze główka idzie razem z rączką. W końcu zobaczyłam między nogami tego włochatego jeżyka i wyszła cala główka. Owinięta pępowiną i sino-czerwona. Na kolejnym skurczu reszta ciałka. Marcelka zaraz zaczęła płakać, a ja dostałam tą ciepłą rybkę na brzuch. Mąż był mega wzruszony a ja nie mogłam pojąć jak to sie stało, ze właśnie urodziłam dziecko. Wydawało mi się to nie do pojęcia! Położna przystawiła małą do piersi i ta po kilku próbach zassała. Ja już byłam cala oszołomiona, gdy powiedzieli mi, ze łożysko nie chce się oddzielić. Co chwilę przychodził inny lekarz i naduszał mi pięściami na brzuch, przyklejając go do kręgosłupa. Znowu potworny ból. Badało mnie kilku lekarzy, ale nadal nic. W końcu postanowili o łyżeczkowaniu w narkozie. Marcelka została zważona i zmierzona (3180 gr i 56cm), zabrali ja na noworodkowy, mąż z nią poszedł. Mnie uśpili na 40min. Jak się obudziłam to strasznie bolało mnie krocze i dopiero położna powiedziała mi żE to dlatego, ze robili mi zabieg Credego, czyli ręczne wydobywanie łożyska, które było przyrośnięte. Lekarz musiał włożyć cala rękę, aby usunąć łożysko. Wolałam tego nie wiedzieć, bo ten lekarz miał 2m wzrostu i ledwo w drzwiach się mieścił;) Jak otrzeźwiałam, pojechałam na salę po porodowa i tam zaraz dostałam córeńkę do piersi. Pięknie zassała z obu, potem spala i znów karmienie.
    Ogólnie poród to piękne przeżycie emocjonalne, które męża i mnie bardzo zbliżyło, i mam nadzieję, że kiedyś przyjdzie dzień, że zapomnę o tym bólu i strachu o dziecko.
    Rodziłam w szpitalu MSWiA w Bydgoszczy.
    --
    •  
      CommentAuthorwyder
    • CommentTimeMay 27th 2013
     permalink
    akirka pisałam ci już piękny opis porodu :-)
    --
    •  
      CommentAuthoreveke
    • CommentTimeMay 27th 2013
     permalink
    Miałam już kiedyś wstawić i zapomniałam, ale lepiej późno niż wcale :wink:
    Bardziej to opis chyba moich emocji , bo cóż można opisać przy cc.

    Poród… cesarskie cięcie nie bywa raczej pełne nieoczekiwanych zwrotów akcji i tak właśnie było u mnie, planowane, prawidłowe.
    Do szpitala musiałam udać się wcześniej z powodu małej ilości wód płodowych.
    19.04 stawiłam sie na oddziale… i tkwiłam przez weekend, ktg 4 razy dziennie po pół godziny i tak się kręciło…
    W sobotę na obchód wpadł ordynator i mówi „to co w poniedziałek do cięcia?”
    Na co ja " bardzo chętnie" :)
    taaa bardzo chętnie, ale po gaciach srałam…
    Przyszedł poniedziałek rano, a na porodówce nigdy nic nie jest pewne, więc czekam, przyjdą- nie przyjdą…
    Jest obchód i podtrzymanie decyzji , że to dziś… sram jeszcze więcej….
    nagle mam pakować rzeczy, zjawia się M- pomaga, ja otrzymuję mega seksowną zieloną koszulę do zabiegu…
    Idę na porodówkę- tam czeka na mnie moje wyro i anestezjolog- sympatyczny ciemnoskóry pan :D
    ogląda kręgosłup , sugeruje , że mógłby spróbować się wkłuć a ja mam coraz większą panikę w oczach
    no, ale nic na siłę „jak chce pani spać to będzie pani spała” , uffffffffffffffffff moje plecy….
    Na wyro , wenflon, cewnik- nosz same przyjemności…
    jedziemy na sale, muszę jeszcze wtargać dupę na stół operacyjny…
    Przywiązują mi nogi… se myślę, cholera przecież i tak już nie ucieknę….
    I zaczyna się krzątanina, rozpakowywanie narzędzi, tu coś pika, tam się krzątają jak mróweczki, rachu ciachu….
    zaczyna się, psikają mnie czymś odkażającym… piecze mnie piśka , bo mi wleciało- ejjj no!
    rozkładają mi na brzuchu takie coś…. ja się boję , że zaraz ciachną , ale jak! JA JESZCZE NIE ŚPIE- halo
    mówie lekarzowi, że ja jeszcze nie śpię….
    dostaję maskę na buzię… łojeju.. coraz ciężej i ciężej… matko ja się duszę….
    ciach i mnie nie ma….

    Budzę się… mam coś w gardle, cholera znowu zaraz się uduszę! Kiwam żeby mi to cholerstwo wyciągnęli!
    Jest, uf! Mogę oddychać!
    Jadę na salę, ale niewiele widzę… ledwo dukam czy z małą ok
    TAK WSZYSTKO DOBRZE- i nic mi więcej nie trzeba…. jestem szczęśliwa…
    Jednak kwietniowa kruszyna, nasza maleńka Nina- 2900 i 51cm

    Na sali powoli dobudzam się i dochodzę do siebie… niedługo pytają czy dać już malutką… ale nie mam jeszcze siły w rękach i w ogóle w niczym… przynoszą ją troszkę później… wylądowała prosto na cycusiu, od razu ssie! Jest CU DO WNA i tylko nasza :D
    --
  5.  permalink
    cewnik- nosz same przyjemności…
    - popieram.. jak mi zalozyli to stwierdzilam ze bol gorszy jak skurcze :P,wolalabym godzine skurczy niz raz cewnik
    --
    •  
      CommentAuthoreveke
    • CommentTimeMay 27th 2013
     permalink
    madzik może ktoś Ci jakoś nieumiejętnie zakładał?
    w sumie nie bolało , no , ale było nieprzyjemne :confused:
    --
  6.  permalink
    a główka się pchała, ale nie była w kanale. I teraz nastąpiło to co z reguły dla innych rodzących jest przyjemnością, a dla mnie to była katorga. Główka nie chciała wstawić się w kanał
    - mialam podobnie z tym, ze ja tylko na boku lezalam i co chwile kazala sie odwracac i sprawdzala czy glownka schodzi w kanal i to tez byla katorga te odwracanie sie z boku na bok jak ja ledwo zylam...:neutral:

    <span style="font-size:11px;color#333;">Treść doklejona: 27.05.13 16:35</span>
    madzik może ktoś Ci jakoś nieumiejętnie zakładał?
    - moze..ale bol ze masakra,chyba ze bylam po porodzie taka obolala ze mnie to dobilo jeszcze
    --
    •  
      CommentAuthorwyder
    • CommentTimeMay 27th 2013
     permalink
    dzięki tobie eveke cc nie wydaje mi się już takie straszne :-)
    --
    •  
      CommentAuthoreveke
    • CommentTimeMay 27th 2013
     permalink
    :smile:
    Ewa w większości robi się w znieczuleniu miejscowym więc też pewnie wrażenia są jeszcze całkiem inne, bo jednak uczestniczy sie w zabiegu :wink:
    No , a straszne to nie jest aczkolwiek stresik był (ale pewnie spotęgowany tym , że już 3 dni przed byłam w szpitalu i czekałam)
    --
    •  
      CommentAuthorwyder
    • CommentTimeMay 27th 2013
     permalink
    mimo to dobrze wiedziec ze ktos ma dobre wspomnienia po cc :)
    --
    •  
      CommentAuthorLivia
    • CommentTimeMay 27th 2013
     permalink
    ew3ame: dobrze wiedziec ze ktos ma dobre wspomnienia po cc


    Ja też mam dobre, wręcz bardzo dobre - a miałam znieczulenie podpajęczynówkowe :-)
    --
    •  
      CommentAuthorKandyzowana
    • CommentTimeMay 29th 2013 zmieniony
     permalink
    No to ja sie zebrałam by napisać krótką relacje bo mój poród był szybki i niespodziewany..

    1 maja - zaczynam krwawić i lecą mi skrzepy..myśle sobie "coś jest nie tak".. dzwonie do położnej i lekarza - kazą mi jechać na IP. No to się pakuję i jadę.
    Tam bada mnie lekarka i mowi: moge Panią położyć na oddział ale wyglada na to , że to krwawi nadżerka bo USG i KTG w porzadlu.
    Mysle sobie 'no to wracam do domu skoro to nadzerka'. Wróciłam.

    2 maja - krwawienie wraca i nadal lecą skrzepy.. myśle sobie ' przeciez na IP powiedzieli , ze jest ok, to jeszcze poczekam na rozwoj sytuacji..'

    Noc z 2/3 maja - krwawienie sie nasila - dzwonie do męża i mówię - chyba czas wrócić do spzitala i jednak się położę na oddział bo nie wiem co sie dzieje a po historii w 31 tc gdzie lezalam 9 dni na patologii z powodu podejrzenia porodu przedwczesnego lepiej dmuchać na zimne. Godzina 4.00- przyjeta na oddział.

    Po badaniach postanowili położyć mnie na sali przedporodowej. Podłącyzli pod KTG gdzie spedzilam łacznie 9h.. obserwowali co sie bedzie dziac.. zapisuja sie pojedyncze skurcze.. rozwarcie na 2/3cm.. czekamy..

    Krwawienie ustaje..nic sie nie dzieje - przenosza mnie o godz 16 na patologie ciazy.

    po 1,5h krwawienie i duze skrzepy wracaja. Znów mnie sprowadzaja na sale przedporodowa. Zabieraja na USG i na fotel ginekologiczny. Podejrzewaja odklejanie sie łozyska ale nei mozna tego dostrzec bo mały zasłania 3/4 łożyska. Ordynatorka przychodiz i mowi , że jeśli to sie nie zmieni , trzeba bedzie robić cięcie ale to nie dziś.

    Postanawiaja znow mnie podłączyć pod ktg , gdzie leżę godzinę i nagle o g.19.30g na ktg tętno małego spada do 70...65... i sie utrzymuje.. slychac wolne bicie serca.. przylatuje położna, pielegniarka, dwie lekarki i podsuwaja mi karte do podpisu, że zgadzma sie na CC. zakłądają mi maske tlenową i opuszczaja posiesznie sale. Ja nie wiem co sie dzieje. Dzwiecxa mi slowa lekarki ze trzeba ciac bo przy kolejnym spadku moga go nie uratowac na cxas... :( zaczynam sie denerwowac i dzwonie do meza ze chyba bede miec CC. Na co on do mnie "żartujesz?!?" ja mówię, ze nie i że ma pedzić po torbe dla malego i przyjezdzac.
    Po 5 minutach już siedziałam na wózku w pieknej bialej koszuli operacyjnej i wioza mnie syzbko na sale. - Dostaje drgawek. Kaza mi sie polozyc na stół. Ja ledwo chodze - tak sie trzese.. i siadam na tym stole.. Anestezjolog nie moze sie wkłuć.. próbuje 1,2,4 raz.. nic - za piątym sie w koncu udało ale wyżej - przez co znieczulilo mnie od piersi w dół... nerwowo cos mamrocze do anestezjologa..lekarek i ludzi na sali... jestem przerazona .. Anestezjolog mowi " poczuje Pani szarpniecie" a po chwili mówi - "już widać główkę" i slysze " łe, łe, łe..."- to krzyki mojego syna.. zaczynam płakać.. pytam nerwowo przez łzy - "Czy wszystko w porządku z moim synem, czy zdrowy, jak wygląda?" - ale zabieraja go i nic nie mowia.. slysze tylko polozną jak mowi do malego " Czego tak krzyczysz?". Asystentka Anestezjologa zaczyna sie wyklocac z zespolem noworodkowym by pokazaly mi dziecko bo one nie chcialy .. - chcialy szybko go zabrac na oddzial do otwartego inkubatorka. by nie marzł bo to byl dla niego szok takie szybkie wyjecie za wczesnie z brzuszka... - ale przynoszą mi go, małego, czerwonego , pomarszczonego i owłosionego.. płacze.. całuje go w czoło i mi go zabieraja... pytam : ile punktów...ile punktów... i slysze - 10/10.. placze jeszcze bardziej i powtarzam " mam syna..mam syna.."

    tego jak bardzo sie balam od momentu spadajacego tetna Adasia do jego wyjecia nie da sie opisac... nie bylam na to gotowa.. na porod.. balam sie jak siabli a bylam sama.. maz w pracy.. to bylo cos przerazajacego a zarazem wiedzialam ze zaraz bede miec Adasia po tej stronie swiata..

    mija kilka chwil i przewoza mnie na sale pooperacyjną gdzie czeka na mnie moj maz. wpuscili go na chwile i obdzwania rodzicow.. jestesmy szczesliwi. Ja synka nie widze ale maz leci na oddzial noworodkowy by go obejrzec i wysyla mi zdjecia.. znieczulenie powoli schodzi wiec zacyzna ruszac rekoma i ogladam zdjecie. jestem szczesliwa... nie moge spac cala noc ( to juz 36h bez snu..) bo ysle o tym co sie wlasnie wydarzylo.. musze czekac do rana az zobacze synka.. ból strasnzy po CC ale szybko sie pionizuje by jak najszybciej zobaczyc malego... i nareszcie ide na oddzial nowoodkowy i widze okruszka lezacego owinietego i okablowanego.. napis - że to moj syn.. 49cm, 2490g, 10/10pkt... śpi... jest piękny i taki malutki..

    Maluszek jest na świecie <3 .. nieoczekiwanie.. w 36 t i 1 d ciazy urodzil sie Adaś... 3.05.2013 r - Konstytucyjne dziecko ;-):devil:
    --
  7.  permalink
    urodzil sie Adaś... 3.05.2013 r - Konstytucyjne dziecko ;-)
    - no to faktycznia szybka akcja. Dobrze ze do szpitala pojechalas bo moglo sie skonczyc nie ciekawie... Ciesze sie, ze wszystko sie tak szczesliwie skonczylo :) Fajna waga jak na 36 tydzien ;)
    --
    •  
      CommentAuthorwyder
    • CommentTimeMay 30th 2013
     permalink
    kandy wiele emocji ale cieszę się że mały jest szczęśliwie z wami :-)
    --
    • CommentAuthordjablica
    • CommentTimeMay 30th 2013 zmieniony
     permalink
    a ja mam za soba dwa porody \SN
    pierwszy to w ogole nie wiedzialam co sie dzieje
    mama ze mna..
    zaczyna cos bolec tu polozna gada ze mam przec, cos tam pcham..
    po 2,40 jest moja pierwsza corka :)
    babcia ze pepowine ciachnela to czuje sie jak ojciec dla mojej malej dalysmy rade
    za drugim razem juz panika bo wiem ze bolec ma
    tez jak w pierwszym przypadku bez oxytocyny by nie ruszyl nawet atom wiec czekamy..
    gadamz polozna, babci brak
    no nic..zaczyna sie.. cza pchac no to pcham ale ciezko mala ciezka - to zle bylo troche
    nastraszyli mnie cesarka to od razu poszlo.. 1,30 no i teraz mam dwie takie pyskate panny
    teraz czekam na synusia jest zagrozenie ale wierze ze sie uspokoi..
    trzymajcie za nas!

    [wpis poprawiony przez moderatora]
    -- czekam na ciebie moje malenstwo...
    •  
      CommentAuthorkatka_81
    • CommentTimeMay 30th 2013
     permalink
    djablica, nie możesz pisać normalnie, bez tego ENTERA? Będzie się lepiej czytało i ładniej wyglądało ;)
    --
    •  
      CommentAuthorKlNGA
    • CommentTimeMay 31st 2013
     permalink
    wszystkie historie wzruszające, ale przy Twojej, Kandy, zbeczałam się jak bóbr :wink:
    --
    •  
      CommentAuthorDorit
    • CommentTimeMay 31st 2013
     permalink
    Ja to samo, wzruszylam sie Twoim opisem Kandy.:cry:
    Jak dobrze ze Adas jest juz z Wami.
    --
    •  
      CommentAuthormangaa
    • CommentTimeMay 31st 2013
     permalink
    Mnie też bardzo wzruszył ten opis.
    --
    •  
      CommentAuthorKandyzowana
    • CommentTimeJun 1st 2013 zmieniony
     permalink
    Kochane tego dnia balam sie jak nigdy w zyciu.. balam sie ze krwawie.. balam sie ze tetno spada.. balam sie jak diabli slowa CC tego dnia bo przeciez rodzis mam za kilk tyg.. balam sie o zdrowie dziecka i o to czy skoro juz jest to CC to czy zdarza go wyjac.. slowa lekarki bardzo mnie rozdygotaly i to latanie kilka osob przy mnie z panika w oczach jeszcze bardziej mnie przerazily.. wszystko tak szybko i nerwowo sie dzialo ze wzgledu na strach o malego.. na sczescie nikt nie mial CC tej nocy i od razu caly zespol byl gotowy w kilka minut.. trzeslam sie tak jakbym dostala drgawek i noe umialam tego opanowac.. powtarzalam.ze sie boje tak bardzo i ze chcialabym by maz byl ale to bylo tak szybko ze nie zdarzyl z pracy do domu po rzaczy malego i do szpitala.. przyjechal jak juz mnie szyli.. wiem ze w samochodzie w drodze do szpitala i ze szpitala plakal jak bobr..
    balam sie.jak nie mogli mi sie wkluc w kregoslup bo kazda minuta sie liczyla a tu trzeba znieczulic.. balam sie ze w koncu znieczulenie nie zadziala.. ten strach byl polaczony z panika i przerazeniwm.. nie o mnie - o dziecko.. przeciez zaraz mialam go zobaczyc a nie umialam sie cieszyc bo nie wiedzialam co z nim sie dzieje.. dopiero przeszlo wszystko jak uslyszalam jego krzyki.. ogarnelo mnie szczescie ze strachem czy jest ok.. plakalam i ciagle mamrotalam do anestezjologa.. ze wlasnie urodzilam syna.. ze moj syn.. czy zdrowy.. ze tak dlugo na niego czekalam.. ze tak go kocham.. itp. mam nadzieje ze nic innego glupiego nie mowilam hehs ale te emocje i placz byl nie do ogarniecia... jak mnie wywozili powiedzialam do meza ktory stal pod sala: mamy syna.. urodzilam.. - i dalej plakalam..

    dla mnie porod byl pieknym przezyciem w momencie jak go zobaczylam na chwilke.. ale ogolnie bede go wspominac jako chwile grozy..strachu..itp. bede tez codziennie dziekowac Bogu i wszystkim ze tak to sie skonczylo i ze Adas moze byc tu z nami i nie dawac nam sie wyspac ;)

    dziekij za uwage i trzymam kciuki za wszystkie rodzace :*
    --
    •  
      CommentAuthorwyder
    • CommentTimeJun 1st 2013
     permalink
    kandy przez ciebie płacze
    --
    • CommentAuthormeganr1
    • CommentTimeJun 1st 2013 zmieniony
     permalink
    nie no nie mogę czytać opisów porodu i emcoji im towarzyszących, bo płaczę jak bóbr ...

    :shocked::surprised:
    --
    •  
      CommentAuthorKandyzowana
    • CommentTimeJun 1st 2013 zmieniony
     permalink
    Ewcia :* Juz niedlugo Twoja relacja sie tu pojawi ;) na pewno bedzie cudnie :*
    mega Twoj tez ;-)
    --
    •  
      CommentAuthorwyder
    • CommentTimeJun 1st 2013
     permalink
    oby tylko udało się donosic... nadal mam to przeczucie że urodze wcześniej...
    --
  8.  permalink
    Ewcia byla do 37tc i mozesz rodzic i opisac nam tu swoja relacje ;-)
    --
    •  
      CommentAuthorakirka
    • CommentTimeJun 1st 2013
     permalink
    Kandy naprawdę dużo emocji za Tobą. Teraz tylko dobre chwile Was czekają;)
    --
    •  
      CommentAuthorŻabka221
    • CommentTimeJun 1st 2013 zmieniony
     permalink
    No to pora na mnie ;);) jest 26.05 pobudka o 5:00, skurcze ! Jeden , drugi.. Pierwsza myśl,-czy to już? Zaczelam mierzyć odstępy, są co 10 min..regularne ale nie panikuje.. Wzielam no spe i troszke osłabły . O 10 wstalam z lóżka wykąpałam się i jakoś nie zwracałam uwagi że skurcze nadal są. Ok 15 pojechaliśmy do mojej mamy z kwiatkiem, siadłam i wzielam się za jedzenie tortu a tu nagle znów jeden..drugi..przybieraly na sile ,wtedy juz wystraszona , patrzałam na zegarek z wielkimi oczami , mama mówi to już,już,napewno to to ! A ja nadal wątpiłam,że to faktycznie to ! Mama latała jakby za chwilę sama miała urodzić a ja siedziałam spokojnie i zapisywałam odstępy w przeciągu godziny z co 7-minutowych zrobily się co 6 min , stwierdziłam ze to już nie żarty i trzeba jechać do domu, cały czas mialam uczucie pełnego pęcherza , chodziłam z ręką między nogami bo miałam wrażenie że zaraz odejdą mi wody.. Przyjechaliśmy do domu..kąpiel -skurcze bez zmian , wzielam się za jedzenie ciasta i lodów :)tak dla relaksu :D zamówiłam dywan na allegro,bo to ostatnia sprawa jaką miałam jeszcze zrobić przed porodem.. Zadzwoniłam do Gina a on kazal obserwować czy skurcze stają się silniejsze i wtedy jak cos to przyjechać.. To ja buch do lóżka i leżę..godzinę - dwie , skurcze juz co 5 min .. No to jedziemy.. Znów kąpiel, dopakowanie toreb i w drogę! O 22.30 byliśmy na miejscu , badanie na fotelu - rozwarcie na 2,5cm ,ktg- skurcze regularne ale za slabe , oznajmiono - WŁAŚNIE ZACZĘŁA PANI RODZIĆ ! O kurcze ,czyli to to , lekarz zadecydował że poda mi zastrzyk (nie pamietam nazwy)i że skurcze albo przybiorą na sile albo się wycisza .. M wyslali do domu bo nie bylo sensu żeby czekał, ja sie położyłam , strasznie zakręcona po tych lekach ,nie moglam pic nawet wody ,myslalam ze uschnę , ok.2:30 udało mi się zasnąć a po godzinie obudził mnie ból @-owy, i nagle taki dziwny dźwięk jakby coś we mnie pękło i to uczucie gorąca...odeszły mi wody ! Szybki telefon do m ,- przyjeżdżaj,odeszly mi wody, - co, co się stało ,żartujesz? Juz jadę, spokojnie... Ja dalej na "fazie" podsunęłam torbę,wzielam ręcznik i wsadziłam między nogi , poszlam do położnej,ona to mnie - bardzo szybko poszlo ,sprawdziła szyjkę a ta bez zmian :|bylam w szoku ze nic,nie ruszylo a tu takie bole , gdzie tu do 10 cm?, kazala mi wziąć kąpiel i o 6 pójdziemy na sale porodową.. To ja pod prysznic-czulam się jak w raaju , ból o wiele slabszy..o 5:20 byl juz M , chodzilam po ścianach i skakałam z nogi na nogę, a on stał zielony i nie wiedział co zrobić .. Widzę strach w jego oczach ,przytulam się,lepiej .. znów lapie skurcz , są co 2 min, jest godz 6:00idziemy ba sale porodową, leżę pod ktg skurcze na 75-80 , 6:20 a tu nagle potężny ból , czuje jakby rozrywalo mi kręgosłup ,krzyczę ,pre ,nie wiem co sie dzieje i znowu , ból nie z tej ziemi , skurcze na 100 , mówię do położnej że mam parte , - ona jakie parte ? - skurcze parte !!! I znów Aaaaaaaaaa..! Boli . Boli, nie wytrzymam , - wytrzyma pani , sprawdzimy szyjkę, rozwarcie na 9cm , polozna jest w szoku , mówi ze rewelacyjnie poszlo , jeszcze chwila i bedziemy rodzić , a ja znów pre ,ona mi nie karze , mówi że mam oddychać , próbuje...nic boli jeszcze bardziej wiec znów. Aaaaaaa... Krzyczałam z calych sil , ale mniej bolalo , momentam traciłam przytomność ,nie umialam odpowiedzieć n proste pytnia , m stal obok podawal mi wodę i dzielnie podtrzymywal na duchu .. 7:10 - zaczynamy rodzić niunie, przyszedł mój lekarz i zaczyna się cala akcja,pełna mobilizacjia , w głowie straszny mętlik,nie wierzę że za chwilę zobacze mojego wymarzonego skarba , no i jedziemy.. Skurcz .. Pre ..oddech .pre .. Slysze cudnie mamuśka , główka ladnie wychodzi .. Na następnym skurczu urodzimy .. I znów skurcz..pre.. Oddech pre oddech ...pre , mamy główkę.. I znów skurcz pre ..oddech ..pre i nagle mamy ją.. Dostaje tą ciepłą kluskę na pierś,caluje ja ,głaszcze, ona mruczy jak maly kotek , moja niunia moja , caluje ja bez przerwy , tata płacze przecął pępowinę .. Idzie z niunią na sale a ja leżę.. Krwawię bardzo mocno, okazało się że przy przecinaniu krocza przecięto żylaka , krew się lała, szybko kroplówka,lekarz mnie szyje i szyje ..krew sie leje , ja coraz słabsza.. Godzinę w męczarniach przelezalam potem wózkiem na sale , slaba , bez sil , nie do życia podają mi maleństwo , M nas przytula a ja mogę góry przenosić, nagle mogę wszystko , czuje się cudownie , wszystko zapominam , jestem w niebie ! Mam moją. Żabeczke najsłodszą najcudowniejsza najpiekniejsza ,jest cudowna , ssie cycucha , kocham ją nad życie , stracilam dla niej glowe , pomimo tylu nieprzespanych godzin mogę na nią patrzeć godzinami.. Teraz wiem że marzenia się spełniają..i że dla takiego maleństwa można zrobić wszystko ..


    27.05 o 7:30 przyszła na świat nasza córcia Aleksandra, 3750g 55cm , 10 pkt..
    I faza porodu 2h 40min
    II faza 40 minut
    --
  9.  permalink
    Zabeczko cudowny opis i szybko poszlo. Super!!! :*
    --
  10.  permalink
    Żabka - ależsie wzruszylam i mi sie moj porod przypomnial :)
    --
    •  
      CommentAuthorwyder
    • CommentTimeJun 1st 2013
     permalink
    zabiciu piękny opis twoj poród trzymał mnie w napięciu ;-)
    --
    •  
      CommentAuthormangaa
    • CommentTimeJun 2nd 2013
     permalink
    Żabciu super opis :D
    --
    •  
      CommentAuthorakirka
    • CommentTimeJun 2nd 2013
     permalink
    Zabko taki opis to nie na moje hormony! ryczę stradznie! piękny miałaś poród.
    --
    •  
      CommentAuthorŻabka221
    • CommentTimeJun 2nd 2013
     permalink
    Dziękuję :-*ja codziennie płacze jak spojrzę na niunie , po prostu nie wierzę że jest już z nami , a poród wspaniałe przeżycie , nie do opisania (*_*)
    --
    • CommentAuthormeganr1
    • CommentTimeJun 2nd 2013
     permalink
    no i ja też się popłakałam ... znowu ... :shocked:

    jak ja wytrzymam na porodzie mojego kluska :shocked:
    --
    • CommentAuthoragatekf
    • CommentTimeJun 2nd 2013
     permalink
    poczytuje wątek z ogromnym wzruszeniem więc postanowiłam opisać swoje dwa porody.
    pierwsza ciąża- termin miałam na 10.04.2011 r. - super data- każdy mi mówił że rocznica katastrofy smoleńskiej! tak mnie to denerwowało że próbowałam wkręcić położną żeby mi w książeczce wpisała datę 09.04 - ale się nie zgodziła :bigsmile:
    mój syn na świat się nie spieszył, skurczy żadnych, szyjka długa , twarda- nic. wypróbowałam chyba wszystkie metody- sex, mycie okien, chodzenie po schodach, mycie podłóg....nic nie pomagało. umówiłam się z lekarzem że jak do 18.04 się nic nie ruszy to mam się stawić do szpitala na wywołanie. nastał ten wielki dzień, wstaliśmy rano, zjedliśmy śniadanie i ruszyliśmy do szpitala. stwierdziłam że do szpitala chce dojechać komunikacją miejska- pomimo tego że szpital był w innym mieście ( z Warszawy jechaliśmy do Piaseczna- niedaleko). Mój mąż patrzył na mnie jak na wariatkę, ale ja tak chciałam i już. Stoimy na przystanku, nie przyjeżdża jeden autobus, drugi, nerw mnie bierze, a do tego zaczęłam czuć jakieś takie dziwne bóle brzucha....siedzę na ławce i czuje mokro w gaciach- myśle, no super zlałam się w gacie. wstaje, cała dupa mokra, mowie do Pawła - wody mi odeszły, ten łapie stresa- dzwoni po taksówkę - ja mówię- ide do domu nie pojadę w mokrych gaciach. poszłam się przebrać, patrze wody odeszły zielone- przypominam sobie ze szkoły rodzenia że jak wody są zielone to nie zbyt dobrze i trzeba szybko do lekarza. więc biegiem do taksówki. w samochodzie łapią mnie skurcze, jestem już tak zestresowana że nastawiam się już na poród w taksówce- kierowca na mnie patrzy , pyta co się dzieję- ja mówię- rodzę!!on zielony ze strachu, jedzie szybciej. Paweł mówi do niego żeby sie nie stresował bo nie urodzę mu przecięż w taksówce ( nie wiem skąd to wiedział:angry:). na ip od razu pod ktg, sprawdzają rozwarcie- zero! skurczy też nie widać na ktg. a mnie boli jak cholera! prowadzą mnie na salę porodową. znowu ktg, znowu brak skurczy. ja z bólu gryzę ściany. co jakiś czas przychodzi położna i robi masaż szyjki- matko! jak ja je chciałam mordować, gryźć, cokolwiek żeby tylko przestały. z bólu płaczę , żadna pozycja nie pomaga, nic. po 3 godzinach podają mi oksy. ale nawet ona nic nie pomaga- zero rozwarcia, a skurcze po mniej są zdecydowanie bardziej bolesne. w międzyczasie mój szanowny mąż oznajmia mi że jest głodny, dzwoni więc do swojej mamusi- a że ta mieszka niedaleko przywozi mu 2 kebaby :devil: i wyobraźcie sobie- że mój mąż je te śmierdzące kebaby na sali porodowej, a ja praktycznie jestem nieprzytomna z bólu. oczywiście jak to zobaczyłam to nawet się roześmiałam. ale przyszłą znowu położna ( nawet nie zwróciły mu uwagi za jedzenie na sali) i zrobiła mi masaż. po 10 godzinach męczarni, bez rozwarcia zdecydowałam się na znieczulenie- nie miałam sił już na nic. a tu niespodzianka- ponieważ znieczulenie zadziałało na 10 minut i tak naprawdę nie zlikwidowało mi 100 % bólu. po 12 godzinach przyszedł lekarz i powiedział że więcej czasu nie możemy czekać, nie ma rozwarcia aa odeszły mi zielone wody. ja mu mówię żeby robił co chce- tylko niech nie boli. więc wiozą mnie na salę operacyjną- mąż obok. dostaje znieczulenie- co za ulga- nic nie boli. czuje szarpanie brzucha i słyszę płacz- Paweł patrzy na naszego syna, a ja nie wiem czemu - pytam się czy ma włosy na głowie? położne i lekarz się śmieją, a ja naprawdę nie wiem czemu takie pytanie przyszło mi do głowy :angry: pokazują mi na chwilę synka ( 3 814 i 56 cm, 10 pkt)- jest taki mały i mój, nasz! ale spada mi ciśnienie, zaczynam wymiotować, więc męża i syna zabierają. mnie szyją i muszę leżeć godzinę na pooperacyjnej. Kacpra dostaje dopiero na drugi dzień - cc miałam o 21.20 więc dopiero rano jestem w stanie wstać. zakochałam się w nim po uszy :)
    a teraz drugi poród- termin miałam na 16.11.2012r. ale przez to że szybko po cc zaszłam w drugą ciąże i synek był spory ( przy urodzeniu 4 340 kg i 59 cm) lekarz obawiał się o moją macicę - więc kazał zgłosić się na oddział 5.11.2012. powiedział że poczekamy 3 dni i zapewne będą ciąć. ja szczęśliwa- myślę sobie- 3 noce prześpię całe- bo przecież 1,5 roczny Kacper nie dał jeszcze dobrze spać w nocy:) w poniedziałek rano spakowana, jadę sama do szpitala, na oddziale lekarz daje mi skierowanie na oddział- ale muszę przejść przez izbę przyjęć. na ip położna każe zjeść coś słodkiego przed ktg. zjadłam batona i czekam. podłączył mnie pod ktg a mnie zaczyna boleć brzuch - czuje skurcze, ale oczywiście na ktg nic nie widać. z łózka nie mogę sama już zejść, idę z położną zgięta w pół, lekarz bada rozwarcie- ale nic się nie dzieję. a ja ledwo siedzę na krześle. lekarz mówi że skoro to nie skurcze, to pewnie boli mnie blizna po cc i jest zagrożenie pęknięcia macicy. mówi że wiozą mnie na porodówkę i będą robić cesarkę .a ja myśle- jak to przecież miałam się wyspać!!!:bigsmile: jak usłyszałam o tej cesarce to z nerwów zaczęły mi się aż trząść ręcę, a skurcze się nasiliły. zawieźli mnie na porodówkę- tam papiery itp. mówię do położnych musimy zaczekać na mojego męża- one na to żeby się pośpieszył. dzwonie do niego nie odbiera- myślę usnął razem z Kacprem. dzwonie do wszystkich którzy mogli by podjechać i go obudzić. wszyscy jak na złość nie mogą. mój stres sięga zenitu, stoje na korytarzu w koszuli,zaciskam nogi do dzwonie. w końcu wpadłam na pomyśl żeby zadzwonić do ochroniarzy z naszego osiedla niech lecą do domofonu i powiedzą żeby odebrał telefon bo żona rodzi. udało się! Paweł dzwoni do mnie, oczywiści e w szoku że jak to ? dziś?! teraz kombinowanie kto zostanie z młodszym, dzwonie do swoich rodziców, ale nie mieszkają w Warszawię, więc zejdzie im się jakieś 2 h, w końcu teściowa zwalnia sięz pracy i jedzie do Kacpra. w międzyczasie przyjeżdża do mnie przyjaciółka i zajmuje trochę moje myśli- teraz skurcze robią się silniejsze i już je widać na ktg. ja leże i zaciskam nogi, lekarz przychodzi i mówi że mogę się kłaść na stół- ja mówię że nie jestem gotowa i czekam na męża- daje się uprosić. Paweł przyjeżdża- mogę iść. kładę się na stół, znieczulenie, szarpanie, słyszę płacz- Paweł jak go zobaczył mówi- jakie on ma duże jajka!!dają mi go na chwilę potrzymać, płaczę i nie wierzę - mam drugiego syna. zabierają go, mnie szyją, spotykamy się na sali pooperacyjnej- daje cyca- pięknie je. i od teraz mój swiat kręci się wokół nich :)
    mam nadzieję że nie zanudziłam :)
    --
  11.  permalink
    jak to przecież miałam się wyspać!!!
    - i plan legl w gruzach ha ha
    jakie on ma duże jajka!!
    - pewnie tatusia duma rozpierala :)
    Bardzi fajny i barwny opis, nawet troche na wesolo :devil:
    --
    •  
      CommentAuthorwyder
    • CommentTimeJun 3rd 2013
     permalink
    super opis :-) gratuluje dwóch wspaniałych synów :-)
    --
  12.  permalink
    Piękne opisy:bigsmile:
    cc też może być emocjonujące:bigsmile:
    --
    •  
      CommentAuthorkatka_81
    • CommentTimeJun 6th 2013
     permalink
    agatekf: pytam się czy ma włosy na głowie?

    agatekf: jakie on ma duże jajka!!

    wasze pierwsze myśli po narodzinach - BEZCENNE :) Gratuluję synów, opis piękny :)
    Swoją drogą szybko zaszłaś w drugą ciążę :) z 3 miesiące po porodzie? Super :)
    --
    •  
      CommentAuthorKasiaMW
    • CommentTimeJun 6th 2013
     permalink
    właśnie przeglądnęłam wątek i zobaczyłam że brakuje mojego opisu:)
    a więc tak 02.03.2012:P pojechałam na KTG i oczywiście wyszło super bez żadnych skurczy itd… i z wynikiem miałam iśc do doktorka opowiedziłałam mu o moich poprzednich wizytach na IP idt i był bardzo zdziwiony i niezadowolony że mnie nie przyjęli od razu tylko dali leki i do domu(miałam zatrucie ciążowe i bardzo wysokie ciśnienei)! powiedział żebym nie dała się tym razem odesłać a jak będą chcieli to żebym zażądała pisma dlaczego tak jest… wróciliśmy spakowałam się do końca i na IP całe szczęście nikogo przede mną nie było.. zbadały mnie i znalazły dla mnie miejsce trafiłam na patologię do pokoju z dwoma dziewczynami i dzidziusiami.. było dwóch panów doktorów na oddziale którzy po badaniach usg i przeglądzie podwozia uznali że mam mało wód płodowych, do tego to nadciśnienie i nie ma co czekać bo dzidzia donoszona i włożyli mi balonik… bolało nie powiem okropne uczucie normalnie nie mogłam nóg złączyć… od razu zaczęły mi się skurcze taki co 4/7 ale miałam większości ból krzyżowy i podbrzusza a cała macica się niestety nie stawiała na KTG pomimo okrutnego bólu wychodziło mało co tak do 40…. no i tak całą noc się umęczyłam nie zmrużyłam oka bo po między skurczami był mały odstęp czasu… nastało rano wzięli mnie na baranie szyjka ta wewnętrzna pięknie na 5 palcy no ale ta główna mało… balonik wyciągnęli bo już sam wypadał skurcze go wypychały.. mieli dawać oxy ale zmieniła się załoga przyszła pani doktor która też mnie zbadała i wtedy dopiero zaczął odchodzić czop a miałam go mega dużo podczas 3 badań go wyciągały i były zszokowane(ja też O_O)! no i po padaniu przez panią doktor zrezygnowano z oxy bo ona uznała że w polowie 39tyg to jest już mało wód płodowych a ona widzi że jest ich na tyle że małej to nie szkodzi… no i tak cały dzień łaziłam z tymi skurczami raz na jakiś czas takich co 2 min to było najgorsze nawet nie wiem o której przyjechał mąż bo pamiętam wszystko jak przez mgłę z bólu……i tak męczyli mnie do następnej zmiany czyli do 20 no i wróciła załoga z dnia wcześniej czyli chłopaki posprawdzali tam wszystko i w końcu wygonili nas na porodówkę!udało się tak że położna którą chciałam za pieniądze miała dyżur więc 650zł zaoszczędzone:) no i tu podali mi oxy 2 czopki na rozwieranie szyjki i udało nam się dojśc do 7cm no ale moja macica nie współpracowała bóle były ale te ze sztywnieniem bardzo rzadko… łaziłam pod prysznic skakałam na piłce mąż dzielnie masował plecy kilka razy mu się oberwało że słabo się stara:D:D.. ale był dzielny(choć bardzo zielony).. no i po 4h na porodówce 2 lekarzy i położna uznali że główka dalej jest wysoko mała też źle wstawiona jej tętno też już wariowało, szyjka też jakoś krzywo a poza tym podsłuchałam że jest jakaś spuchnięta pewnie ją podrażnili(a badali mnie często i to bardzo niedelikatnie ja wiem że to boli ale oni jak gmerali to czułam jak mi ścięgna strzelają) no i zabrali mnie na operacyjną tam mi już było wszystko jedno nawet nie bałam się znieczulenia przyniosło natychmiastową ulgę to było cudowne uczucie po 28h ciągłego bólu w jednej minucie doznać błogości!! dziwne uczucie bo jak mnie dotykali to czuć ciało ale nie czuć bólu…całe cc pamiętam jak przez mglę nawet ze zmęczenia przysypiałam..do czasu aż zaczęło świrować ciśnienie raz skoczyło do 200 więc szybko jakieś leki po 5 min spadło mi na tyle że odpływałam zwymiotowałam(pierwszy raz i ostatni w ciąży) i od tego czasu bałam się czy wyjdę z tego cało.....Milunie wyciągnęli o 00.34 04.03 pięknie płakała od razu im się zesrała(moja dziewczyna) a jak mi ją pokazali to powiedziałam że wygląda jak Smigol:D no i chłonęłam jej wygląd jak gąbka bo bałam się żeby jej nie podmienili.... do samego rana podawali mi leki na ciśnienie ale w końcu się wyrównało a Milenkę miałam przy sobie już od 12
    po cc pozbierałam się b. szybko nie wspominam tego jakoś tragicznie ważne że Mila zdrowa i jest naszą radością życia:)
    --
  13.  permalink
    Tragedia meczarnia 28H w bolach i na koniec i tak cc ale przyjanjmiej oksy nie dostałaś całe szczeście. U mnie było podobnie z tym że ja męczyłam sie 12h i 6 dawek oksy dostałam i na koniec cc bo małej tętno znikło.
    •  
      CommentAuthorKasiaMW
    • CommentTimeJun 7th 2013
     permalink
    kasiakuzniki: no i tu podali mi oxy 2 czopki na rozwieranie szyjki i


    podali i to dwa razy no i po cc jak już leżałam na obkurczenie macicy.... bolało jak diabli ale dostałam w kroplówce ketonal
    -
    no też byłam zawiedziona bo jak usłyszałam że jest 7cm to myślałam że może z godzinka i poradzę sobie sama a tu Milcia za wysoko(pewnie dla tego że ogólnie wywoływana) i ta szyjka spuchnięta ogólnie na sali porodowej koszmar a CC już ok.... za drugim razem pójdę na planowane CC
    --
  14.  permalink
    Masakra po co oni tak męczą moja utknęła bo za mała mam miednice lekarz już przy 7 cm wiedział że nie dam rady urodzić a tak kazał mnie męczyć ale to cała historia jak będę miała więcej czasu to i swoją historie trauma a nie poród.A gdzie rodziłaś?
    •  
      CommentAuthorCaris
    • CommentTimeJun 7th 2013
     permalink
    Kasiu, to miałyśmy podobny poród- 28h, dziecko wysoko... Z tym że u mnie zdecydowali się na próżnociąg. Z jednej strony cieszę się, że nie byłam cięta, a z drugiej do dzisiaj mam problem z wysiłkowym nietrzymaniem moczu :/
    --
Chcesz dodać komentarz? Zarejestruj się lub zaloguj.
Nie chcesz rejestrować konta? Dyskutuj w kategoriach Pytanie / Odpowiedź i Dział dla początkujących.