Kaja - zapraszam ! :-) na razie przerobiłam mnóstwo owoców na dżemy i soki, do tego sałatka z ogórków , jabłka, a teraz przerabiam 20kg buraczków :-) no i co 2 dzień obowiązkowy obiadek albo jeszcze jakieś inne przysmaki :-) jak ja nigdy klusek śląskich nie gotowałam to jak w ciąży zrobiłam to normalnie mężowi język po ziemi się ciągnął - tak mu smakowały ! :-)
Hej :) U nas sukces!!! Franek od roku wieczorami dotrzymywał nam towarzystwa - kiepsko spał, zasypiał na rękach, potem często się budził. Basia od dawna zasypiała sama, a jak już zasnęła to święty spokój. Wczoraj Franek drugi raz zasnął sam (bez noszenia!) i przespał calutki wieczór!!! No, jestem dobrej myśli. To dopiero drugi wieczór z rzędu, ale wiem, że jesteśmy na dobrej drodze :)
… juz po wszystkim…! w sobote urodzilam moje ANIOLKI-Filipka i Dawidka, ktore patrza teraz na nas z nieba. byly cudne, jednak nie mialy szans na przezycie, urodzily sie zdecydowanie za wczesno! wylalismy juz ocean lez, a one wciaz leca! serca rozpadly nam sie na 1000 kawalkow i wiem ze potrzeba duzo czasu, zeby kiedys sie posklejaly, choc pewnie nigdy juz nie beda takie rowniutkie i piekne jak z piernika! NIGDY tego nie zaakceptuje i sie z tym nie pogodze! ale wiem, ze musze nauczyc sie z tym jakos zyc! czeka nas jeszcze mnostwo ciezkich chwil, trzeba to jakos wytlumaczyc Karolince, w czawrtem przezyc pogrzeb….oj, dlaczego to wlasnie mi sie przytrafilo???? milion pytan bez odpowiedzi….ale jakos trzeba zyc dalej, musze byc silna dla mojej Karolusi i mojego wspanialego meza, ktory caly ten czas spedzil ze mna, trzymajac mnie za reke!
Alicja, nawet nie wiesz jak mi przykro...jestem raptem 4 dni za Tobą, tez w ciazy blizniaczej. NIe potrafię wyobrazić sobie tego co czujesz, nie potrafię myśleć, co by było gdyby. .. Trudno napisać cokolwiek odpowiedniego, porzebujecie teraz czasu. Zyczę Ci siły, wsparacia , zrozumienia bliskich i posklejania się na nowo. Bardzo ,naprawdę bardzo Wam współczuję.
Alu... nie znam Cie i zaglądam tu po długiej nieobecności. Nie ma słów, które ukoją taki ból. Ja straciłam pierwszą ciążę dużo wcześniej... wiem jak boli. Współczuję. Trzymajcie się jakoś.
Dziewczyny, mamy do sprzedania wózek ABC design Zoom. Czerwono-czarny, gondole, spacerówka, foteliki maxi cosi plus adaptery do Zooma. Za komplet w styczniu daliśmy ponad 5000. Chcemy to sprzedać za max 3500 - wszystko jest w stanie bardzo dobrym, bez uszkodzeń. Z wózka jestesmy megazadowoleni. Niestety muszę oddac tacie auto, na które się znami zamienił, żebyśmy mieli większe na czas dużego wózka i teraz musimy kupić parasolkę, żeby nam się mieścił do mniejszego samochodu. Jakby któraś chciała zdjęcia obejrzeć to mogę wysłać.
Alicja, jest mi niewyobrażalnie przykro, nawet nie próbuję udawać, ze rozumiem co czujesz - to straszne, okropne .......... Zachodzę w głowę co się mogło stać i jak to możliwe ............ Niech Chłopcy odpoczywają w spokoju [*] [*] Życzę Wam dużo siły ......... Informuj nas proszę jak się czujesz ......
-- <a href="http://www.suwaczki.com/"><img src="http://www.suwaczki.com/tickers/eikt3e3kasytxhw1.png" alt="Suwaczek z babyboom.pl" border="0"/></a>
dziekuje Wam kochane, ze jestescie! dziekuje za kazda wiadomosc prywatna! odpisze jak tylo oplace konto. ...jakos leci dzien za dniem... kazdego ranka Karolinka mobilizuje mnie do tego, zeby wstac z lozka i jakos funkcjonowac. dzis wyjezdzamy na tydzien do Polski, mam nadzieje, ze choc odrobinke odzyjemy. odezwe sie jak wrocimy
w niedziele wrocilismy do siebie do Wloch. chcialam juz wrocic, moze bardziej sie czyms zajme, trzeba bedzie ugotowac czy posprzatac to moze szybciej dzien zleci. w Polsce wszystko mialam podane „na tacy” i za duzo myslalam. wciaz boli jak diabli, tesknie za moimi chlopakami, brakuje mi ich kopniakow. po brzuszku juz praktycznie sladu nie ma:((( chcialabym byc w ciazy, chcialabym cofnac czas, zeby nie wydarzylo sie to co sie stalo! niestety wiem, ze czasu cofnac nie moge! wczoraj wieczorem mega dol mnie dopadl:( plakalam i nie moglam sie uspokoic. jest w miare w ciagu dnia, dopoki Karolinka nie pojdzie spac. wtedy jej usmiech dodaje mi sil. wiele z Was pyta mnie w wiadomosciach prywatnych co tak naprawde sie stalo. wiec odpowiem tutaj. w czwartek 20 pazdziernika mialam wizyte u ginki na polowkowym usg. z dzieciaczkami wtedy bylo wszystko w porzadku. troche zaniepokoilo ja kiedy jej powiedzialam, ze od srody zaobserwowalam duza ilosc sluzu. zrobila usg szyjki, ale stwierdzila, ze jest ladna i dluga, ale tuz za nia widac worek owodniowy. kazala w piatek zrobic wymazy i za tydzien do kontroli przyjsc, zeby sprawdzic czy nic sie nadal z szyjka nie dzieje. wymazy zrobilam, czulam sie bardzo dobrze! zadnych skurczy nie mialam czy tez boli brzucha. weekend przelecial. zaczelo sie w poniedzialek rano. podczas wizyty w toalecie zauwazylam troche krwi. od razu pojechalismy do szpitala. tam usg i szybka decyzja, ze zostaje w szpitalu, bo szyjka ma zaledwie 1 cm, a worek owodniowy mam juz praktycznie w pochwie. polozyli mnie na oddziale z nogami wyzej od glowy, aby oszukac sile grawitacji. lezalam plackiem i modlilam sie aby wszystko bylo dobrze. we wtorek rano zrobiono mi usg i stwierdzili, ze odrobine sie cofnelo, wiec zapadla decyzja o zalozeniu mi szwu, bo jesli nic nie zrobimy to nie wiadomo co sie stanie. tak wiec w srode rano przewiezli mnie na sale operacyjna, gdzie w znieczuleniu w kregoslup zalozyli mi szew. lekarze stwierdzili, ze sytuacja byla dramatyczna, bo musieli ten worek wpychac troche na sile, bo w przeciwnym razie nie mogliby zalozyc szwu. niestety po zabiegu przepuszczaly troche wody plodowe. jednak w czwartek wszystko sie uspokoilo. bylam taka szczesliwa, ze wszystko poszlo dobrze, widzialam swoje brykajace dzieciaczki na monitorze usg. nadal nie wolno bylo mi wstac, ale wtedy bylo mi to obojetne! najwazniejsze bylo, aby z dziecmi bylo w porzadku wszystko. niestety nasze szczescie nie trwalo dlugo. w piatek po poludniu dostalam bardzo wysokiej goraczki. probowali mi ja zbijac, ale ciagle wracala. pobrali mi badania i okolo 19 zawiezli na sale porodowa mowiac, ze chca to sprawdzic. tam lekarz oznajmil mi, ze mam bardzo wysokie wskazniki infekcyjne i bardzo wysoka ilosc bialych krwinek. ze oni nie moga ryzykowac, bo moze byc ze mna bardzo zle. czekalam z decyzja na mojego meza. caly czas plakalam proszac ich aby probowali ratowac moje dzieci, ze dla mnie to bardzo wazna i dlugo oczekiwana ciaza. przyjechal Pawel. prosil abym nie ryzykowala, ze on i karolinka bardzo mnie potrzebuja. ja nie chcialam zaakceptowac tego co sie dzialo. powiedzialam, ze chceprobowac walczyc mimo wszystko. dali do podpisania dokument, ze jestem swiadoma, ze ryzykuje wlasnym zyciem i zapadla decyzja, ze jesli dzieciatka maja sie dobrze, to wkracaja z najmocniejszymi antybiotykami jakie istnieja na rynku. jednak podczas usg okazalo sie, ze jedno dzieciatko juz nie zyje… wszystko stalo sie jasne skad u mnie takie wyniki… to dziecko wytwarzalo juz jakies substancje toksyczne… nigdy nie zapomne tego obrazu. jedno juz sie nie ruszalo, ale drugie tak slodko bawilo sie pepowina! blagalam ich aby chociaz probowali uratowac to jedno dzieciatko. niestety nie dawali mi zbyt duzych szans. zapadla szybka decyzja o zdjeciu szwu. i praktycznie po okolo 3 godzinach zaczely odchodzic mi wody. zaczal sie porod. obiecali, ze zrobia wszysto abym czula jak najmniej bolu. podali mi morfine, udalo mi sie nawet usnac. o 7,40 urodzilam naturalnie moich chlopcow. polozna zapytala czy chcemy ich zobaczyc. to bylo takie oczywiste dla mnie. polozyli mi ich na kolanach. byli tacy malency, ale jednoczesnie przepiekni. balam sie troche, ze beda to takie male potworki, a oni byli piekni, wszystko juz mieli wyksztalowane, musieli tylko urosnac…calowalam malenkie raczki i ich male glowki. pozwolili nam z nimi pobyc okolo pol godziny. zrobilismy chrzest w wody. potem wrocila na sale polozna, zapytala czy moze juz ich wziasc. mi zrobili usg i przewiezli na sale. wiec tak to wszystko wygladalo. zadzialo sie wszystko tak szybko! nie bylo zadnych oznak, ze cos zlego sie dzieje, nic nie bolalo! a dzis pozostal mi tylko smutek i zal! i ta okropna tesknota….
alicja nie znam Cię, przez przypadek trafiłam tutaj, przeczytałam i płacze strasznie Boże! dlaczego???? mam dreszcze na całym ciele. . . byłas bardzo dzielna, zrobiłaś wszystko, co było w Twojej mocy. Walczyłaś o swoje dzieci! Dla mnie jesteś bohaterką! zyczę Ci dużo sił i wytrwałosci.
Ja też ryczę jak bóbr czytając, ten opis jest taki ... szczery ... Nie potrafię sobie wyobrazić co czujecie - nawet nie chcę próbować sobie tego wyobrażać ... Byłaś, byliście bardzo dzielni, ryzykowałaś własnym życiem dla swoich Dzieci - dla mnie też jesteście BOHATERAMI - Chłopcy czuli ten ogrom miłości jakim ich otaczaliście ... patrzą na Was z góry - są dumni i wdzięczni ... Nie potrafię powiedzieć nic mądrego - TULKAM MOCNO tylko ...
-- <a href="http://www.suwaczki.com/"><img src="http://www.suwaczki.com/tickers/eikt3e3kasytxhw1.png" alt="Suwaczek z babyboom.pl" border="0"/></a>
jest mi bardzo przykro, tym bardziej ze to kolejna historia o blizniakach ktore nie przezyly w ostatnim czasie, moj kolega tez ostatnio stracil blziniaki-dwie dziewczynki w 20 tyg ciazy, zona miala skurcze, szyjka ok. 2 cm zapadla decyzja o pessarze-nie wiem czemu nie szew bo ja mialam i szew i pessar i udalo sie uratowac chlopkow dzieki temu no i oczywisie lekom-przetrwaly do 33 tyg,kolezanka po zalozeniu pessara dalej miala skurcze ale ja olali w szpitalu i nie dali nic nawet fenoterolu tylko wypuscili do domu, po jakims tygodniu zaczal jej sie w domu porod, jedna dziewczynke urodzila w domu-maz odbieral porod a druga w szpitalu, niestety nic sie nie dalo zrobic bo byly bardzo malutkie i byla dysproporcja miedzy nimi, u ciebie widze ze lekarze bardzo dobrze dzialali tak jak u mnie, ale moj kolega ze swoja zona nie mieli takiego szczescia, moze cos bylo nie tak z rozwojem dziewczynek bo mialy zaledwie jedna 150 g druga 250 g ale mimo wszystko to sie w glowie nie miesci zeby wypuscic kobiete z blizniakami ze spinajacym sie brzuchem do domu bez zadnych lekow, jak to duzo zalezy od lekarzy, ty chociaz masz ta swiadomosc ze bylo robione wszystko zeby jednak przezyly, no a moi znajomi...no szlag by to, kazdy by powiedzial ze trzeba zawalczyc o sprawiedliwosc w takim wypadku, ale jak, jak to udowodnic? ehh brak slow, to byly ich pierwsze dzieci, obydwoje chodza do psychologa bo bylo kiepsko...
hehe ojej to chyba bedzie trudno jak do 14 doby zycia hehe znalezc bliznieta, no oczywicsie sa takie co przychodza na swiat w terminie, no ale to juz zaweza grono zainteresowanych. no i nie napisala czy chce jedno czy dwujajowe :] szkoda ze dopiero teraz to ogloszenie, chociaz moje i tak by sie nie zalapay bo 3 tyg po urodzeniu w szpitalu byly, ale fajnie by bylo takie wczesniaczki fotografowac takie maciupcie, super :P
Bardzo mi przykro nie bywam tu często wpadłam, tak poczytać..... jedno dobre piszesz o tym mówisz nie tłamsisz.Mam nadzieje że Karolinka tak dzielnie dalej będzie Mamunie wspierać, dużo zdrówka dla Całej 3-ki, i aniele Boże DLA WASZYCH ANIOŁKÓW (*+*)
Teraz już nie wiem czy tak bardzo pragnę kolejnego dzieciątka , choć nigdy nie straciłam, to przy córeczce miałyśmy chwile....mogło być różnie, ale jestem starsza o te 4 lata skad moge wiedzieć jak ciało sie zachowa a może będzie dobrze o ile kiedyś będzie......
a ja chce te maluszki co byly rok temu, sobie lezaly i sie gapily na zabawki wiszace nad glowa i starzy mieli spokoj :P i choinka byla, a teraz, eeeee :/ zobaczysz co bedzie za rok :P delektuj sie ta gwiazdka :]
no minusy niemowlectwa dla matki karmiacej na pewno sa o wiele wieksze niz dla tej co nie karmi, no i nieprzespane noce no ale my mielismy spokoj juz od 3 miesiaca przesypialy cale nocki takze na to nie narzekalam, plusem jest to ze mozna zostawic dziecko w lozeczku, na dywanie itd i nigdzie sobie nie pojdzie, nigdzie nie wejdzie gdzie nie trzeba, niczego nie sciagnie-ze tak powiem jest zalezne od nas, minus pewnie to to ze czesto nie wiemy o co im chodzi jak placza z takimi wiekszymi latwiej sie porozumiec, ja wole na dwor wychodzic jak one chodza bo mam winde i tarabanienie sie z gondolami i calym stelarzem do windy to byl koszmar, no ale musze przyznac ze jako dla matki ktora sciagala pokarm do 3 miesiaca zycia i karmilam je tez sztucznym mlekiem-znacznie wiecej czasu mialam dla siebie w dzien jak byly male bo wiecej spaly a teraz tylko jedna drzemka na ktora czekam z utesknieniem zeby moc cos porobic czego przy nich nie mozna bo zaraz chca "pomagac", no i jak byly male dalo im sie łuk interaktywny i nie bylo dzieci a teraz no niestety trzeba wymyslac zabawy, zalezy komu czego brakuje, mi tego czasu dla siebie i chwili przestrzeni bez nich w okolicy :] takze ja czekam teraz na czas kiedy beda rozumiec ze czegos nie wolno, nie beda robic ciagle zakazanych rzeczy i beda sie ladnie grzecznie razem bawic bez klotni za zamknietymi drzwiami, ciuchutko i fajniutko a mama bedzie lezec do gory brzuchem na kanapie i tv ogladac, jak to robila w swojej wiecznie zagrozonej ciazy, ha to byly czasy :P
moje, jak je karmimy o 1 w nocy, czyli karmienie kończy się ok 2 to potem śpią do ok 6 rano w dużej mierze jedzą mm - bebilon nenatal, swój pokarm odciągam ale nie jest go dużo więc dostają go bardzo mało i rzadko - ale najważniejsze że widzę że przybierają na wadze i ładnie potrafią przespać - ale owszem są dni kiedy marudzą i najlepiej jest na mamusinym lub tatusiowym brzuszku się śpi :-)
moje tez mialy przepisany nenatal ja to najbardziej nieznosilam tego ulewania, po tym nenatalu to myslalam ze sama sie spawiam, tak to mleko cuchnie, a ulewly baaardzo dlugo niestety
jesteśmy po wizycie u pediatry , zuzka waży 3490g a szymek 3100g a w dniu wyjścia ze szpitala czyli 13.12 ważyły : zuzia 2560g , szymuś 2230g mała potrafi wtrąbić czasami od 100 do 170ml mleka !!! a mały też nie jest w tyle bo potrafi od 100 do 120 ml mleka i np 50ml herbatki koperkowej ! ale średnio to jedzą po 80-90ml na jedno karmienie
dziewczyny czy macie jakiś patent na spieranie plam z mleka mm na ubrankach ? moje maluchy tak łapczywie piją mleko że im bokami ucieka aż pielucha pod brodą przecieka i niestety moczą się ubranka - po wyschnięciu robią się sztywne , po upraniu zostają plamy i też delikatnie sztywne jest to miejsce
piorę w persil gel sensitive w 60 stopniach ... już myślałam nawet o tym żeby je namoczyć w vanishu i dopiero uprac w pralce , albo sody dosypać - podobno pomaga albo po prostu wrzucić na gotowanie - ale wtedy nie wiem czy niektóre ubranka to wytrzymają ...
Kurczę, to u mnie złaziło po praniu właśnie w 60 stopniach (i mniej)... A może spróbuj od razu po zalaniu spierać to zimną wodą? Chociaż przy dwójce maleństw może to nie być łatwe
sushi - ale moczyłaś w wodzie z sodą czy po prostu sypałaś sodkę do pralki ? i ile tego wsypać ? bo szkoda mi tych upapranych ubranek - co z tego że są uprane i wiem że czyste jak widać te cholerne plamy i są sztywniejsze w tych miejscach - normalnie bebilon lepszy jest niż krochmal