Czesc dziewczyny :) baaaardzo dlugo mnie nie bylo na 28dni. Myslalam,ze jak tutaj zagladne to z dobrymi wiadomosciami. Po 6 latach i 10 miesiacach staran, lacznie z 3 latami mentalnego odpuszczenia ('bo juz sie nie uda') w przed dzien urodzin ujrzalam 2 kreski. Nie moglam w to uwierzyc. Zrobilam 7 testow Mialam ochote pedzic na starajace sie i weteranki, zeby dodac im otuchy, ale cos mnie powstrzymalo. Poczekalam 2 tygodnie i poszlam na usg. 2-3 dni wczesniej zaczelam plamic na bezowo i juz czulam,ze nic z tego nie bedzie. Na usg zobaczylam tylko puste jajo (na co z gory sie przygotowalam psychicznie- teoria,ze bedzie mniej bolec). Na drugi dzien zaczelam krawawic. Na szczescie wszystko sie samo oczyscilo i wg doktora juz jestem w cyklu. Przed pierwszym usg z gory powiedzialam,ze jak cos jest nie tak to ja juz odpuszczam na zawsze. Chyba lekarza zszokowalam moim podejsciem do sytuacji, bo sam mnie namawial (i namawia dalej) do pojscia za ciosem. No wlasnie i tego sie boje, bo juz zaczynam miec parcie na dziecko 'ze juz i teraz'. Z drugiej strony lepiej byloby wrocic do stanu z przed testu, ale nie da sie tego co bylo ot tak przeskoczyc. Lekarz sugerowal,ze wszystko wyglada bardzo ladnie i zeby nie czekac do @ z rozpoczeciem dzialan. Rzecz w tym, ze do wczoraj czulam sie psychicznie bardzo dobrze (z wyjatkiem reakcji na ciezarne, wozki i dzieciatka),ale wieczorem mnie doslownie scielo i dzis juz czuje,ze zaczyna sie baaardzo gleboki dolek. Dlatego pisze tutaj, bo macie podobne przezycia i na pewno rozumiecie co teraz czuje. Czy udalo Wam sie jakos zmniejszyc, zniwelowac ten bol? Boje sie,ze u mnie to poczatek i zacznie sie to poglebiac i przeciagac ('czas leczy rany' u mnie nie dziala)... Ja nie rozumiem i nigdy nie zrozumiem po co mi to bylo dane i zabrane po tylu latach czekania, marzenia i lez
Marzycielka przykro mi bardzo, tulam, ale pomimo że moje doświadczenie jest troche inne jeśli chodzi o starnia ( bo raz sie już udąło donosić) to w pżdzierniku też nie zdołałam utrzymać ciązy, tłumcze to tym że jeśli dzieciak miał być bardzo chory to lepiej że własnie tak sie to skonczyło, bo jednak chore rodze,ństwo to obciążenie na całe żecie dla mojej córki. Ale pomimo że jakoś odpycham czarne mysli od siebie to niestety one wracają, te wszystkie brzuszki i wózki dookoła nie sprzyjają na pozytywne nastawienie. Po prostu zazdrość, złość i inne emocje we mnie buzują. Datego doszłam do wniosku że trzeba iśc za ciosem i starać sie dalej o malucha. W każdym bądź razie Marzycelka nie jesteś sama z takimi uczuciami i rozdarciem. Zawsze mozesz tu pisać i troche zrzucić z siebie czarnych myśli.
Mi pomaga wiara i mąż, wydaje mi się że te dwie straty w tym roku znoszę naprawdę nieźle. Do tego mamy całą ekipę wspierającą nas modlitwą. Ale Tobie proponuję przejść się do psychologa... U mnie na pewno czas leczy, na początku przy Kajtku (pierwsza strata) wyłam po kilka razy dziennie, potem mniej więcej raz na tydzień, w nocy, w ramionach męża. Teraz mam bardziej poczucie winy niż ból, ale na pewno też lepiej się funkcjonuje gdy... nikt o ciąży nie wiedział. No i mamy ziemskie dzieci... Tych naszych Okruszków nie zastąpią za cholerę, ale zajmują myśli i czas.
Marzycielka mi gdy leżałam w szpitalu, zatrzymało sie serduszko, pomogła taka jedna pozytywna wariatka stąd, leżała łóżko obok. Dała mi takiego powera że wychodząc w sobotę ze szpitala w poniedziałek już byłam w klinice. Polecona przez nią lekarka jest po prostu cudem, a nam kontakt sie tak utrzymał że w maju jadę z nią i jej dziećmi nad morze. Dodatkowo dała mi grono koleżanek stąd które pieczołowicie zbierała od lat. Jest tak że czasem najbliżsi nie umieją ukoić a uda sie to komuś obcemu. Psycholog jest dobry, ale jedna wizyta nie wystarczy, sama myśle o tym, przekonuje mnie kuzynka, ale terapia jest czasochłonna i szarpie portfel, jeśli jednak czujesz, że to mogłoby być to proszę poszukaj kogoś nie tylko ze studiami ale i licznymi kursami.
Dziewczyny dokładnie rok po tym jak wylądowałam w szpitalu z poronieniem trafiłam do szpitala w 34tc bo mi wody odeszły. Młody urodził się 21.03 dostał 10pkt ważył 2610g i miał 51cm. To cud ze wszystko z nim ok. Moje utracone dzieciątko do nas wróciło rok później!
Niesamowite, że urodził się wcześniej dokładnie w taką datę...
Treść doklejona: 01.04.17 23:21 Wracając do porad ogólnych - każą Wam po poronieniu łykać coś specjalnie? Że kwas foliowy zawczasu, to wiem. Ale czy suplementować jod przed ciążą?
Dołączam do Was Dziewczyny.... w niedziele pojechałam na IP to juz był prawie koniec 10tyg zaczęły sie bóle brzucha jak na @ i krwawienie... okazało się zę ciąża obumarła dzien po pierwszej wizycie u lekarza..2 tyg tak chodziłam... :( najpierw dali leki po których myślałam ze umrę z bólu, na drugi dzień zabieg łyżeczkowania. Sam zabieg nie był najgorszy, raz dwa i było po.... troche pomogło towarzystwo w szpitalu, ile ludzi tyle dramatów...
-- <a href="https://www.suwaczki.com/"><img src="https://www.suwaczki.com/tickers/bl9c73sb28af0vx8.png" alt="Suwaczek z babyboom.pl" border="0"/></a>
Domi moja dzidzia odeszła w 8t.4 d. a dowiedziałam się o tym w 12 tyg.na wizycie .Nic mnie nie bolało, nie krwawiłam,tylko wydawało mi się że brzuch nagle przestał rosnąć,ale że byłam otyła uśpiło to moją czujność.
Creme moja znajoma miala. Miala lyzeczkowanie i skierowanie na cito do szpitala onkologicznego na badania. Czeste kontrole, ale na szczescie nie byl to nowotwor zlosliwy. Rok albo dwa mieli zakaz staran. Co wazne przed staraniami i w trakcie ciazy nie mozna brac kwasu foliowego. Wszystko sie dobrze skonczylo.
A to pewne? Piszesz podejrzenie. Bo ginekolog podobno latwo to rozpoznaje na usg. Widac wtedy tzw snieg w pecherzyku ciazowym. No i beta ogromna.
MrsCreme, u mnie lekarz podejrzewał po porodzie, jak po 2 łyżeczkowaniach nadal miałam "coś" w macicy. Ale wydawało mi się to niedorzeczne, bo skąd? przecież byłam 2-3 tygodnie po porodzie po prostu. Ale beta spadała, więc diagnoza była chybiona. Już nie pamiętam co z histpatu wyszło... A u Ciebie? Przecież dopiero co straciliście maluszka
Czyli że to ja nieświadoma bylam. Ja myślałam, że zaśniad się robi na etapie podzialu komórek i że po porodzie jestcto niemożliwe... Trzymam kciuki,żeby jednak wieści były pomyślne.
Gdy jest zasniad macica jest bardzo miekka. W polaczeniu z tym ze mam blizne po cesarce, mialam dosc duze prawodopobienstwo tego, ze dojdzie do przebicia macicy. Gdyby krwotok byl nie do opanowania to macice by usunieto. To sie zdarza, zostalam o tym dokladnie poinformowana. "Udalo mi sie", zabieg odbyl sie bez powiklan. Teraz "tylko" czekac na wyniki badan histopatologicznych bo na ich podstawie bedzie dalsze dzialanie.
MrsCreme - sledze Twoja historie. Trzymam kciuki za wyniki. Moja kolezanka miala zasniad jak jej ciaza obumarla, po jakims pol roku zaszla ponownie w zdrowa tym razem ciaze. I teraz cieszy sie zdrowym maluszkiem po drugiej stronie brzucha.
MrsCreme a jakie mogą być opcje hist-patu? Pytam, bom zielona w tych sprawach zupełnie, nie znam się. Cieszę się ogromnie, ze zabieg sie powiódł. Wiele przeszłaś ostatnio, pewnie nie jest Tobie łatwo. Ściskam Cie ciepło i mam nadzieję, ze wszystko ułoży sie po Twojej mysli.
MrsCreme ściskam, widzę że jesteśmy w podobnej sytuacji. Dziewczyny mam pytanie odnośnie tych badań genetycznych, czy histopatologicznych (to to samo?). W piątek idę do szpitala, 11tc obumarcie. Czy jeżeli poproszę w szpitalu o zrobienie tych badań to za nie zapłacę? I czy szpital może zgłosić akt urodzenia dziecka do urzędu aby ten wydał akt zgonu? Szwagierka mnie nagabuje żeby złożyć wniosek do pzu o odszkodowanie, ale nie wiem czy mam siłę i czy jest sens, w końcu to 11 tydzień...
Hania jak chcesz pisz do mnie. Genetyczne to nie jest hist- pat (pisalam o tym chyba strone wczesniej), one sa platne i daja tez informacje o plci i ew. Przyczynach genetycznych poronienia. My z tego skorzystalismy. To tez wiaze sie z mozliwoscia zarejestrowania dzieciatka, macierzynskiego, pogrzebu i zasilku pogrzebowego.
Szpital nie zglosi do usc dzieciatka o ile nie bedzie informacji o plci, czyli musi byc to badanie genetyczne
Teraz mi tu mąż podpowiada, że mojemu lekarzowi chodziło o badanie genetyczne, bo histo jak stwierdził na tym etapie mogłoby nie mieć sensu. Ciąża była z in vitro, mamy jeszcze zamrożone komórki, więc moze jak się ogarnę to w przyszłości będziemy chcieli z nich skorzystać i warto by było genetyczne mieć... a jeżeli to one określają płeć to by było super. Dzięki za info, zdrówka.
Hania, ja wiem że możesz nie mieć głowy do takich rzeczy, ale jak masz możliwość to staraj sie o to "odszkodowanie". Składki płacicie. W naszym państwie kasa z nieba nie leci... Pieniądze niczego Wam nie zrekompensują, ale jeżeli macie tak trudne starania o to, aby być rodzicami, to każdy grosz się przyda... Nigdy nie wiadomo co przyniesie los. Ja przy poronieniu, nawet mówić o tym nie mogłam. Nie załatwiłam nic... Teraz żałuję...
Wlasnie rozmawiałam z konsultantką ze stronki testdna.pl Jestem pozytywnie zaskoczona, pani bardzo precyzyjnie przedstawila mi jakie mam prawa, o co pytać lekarza, o jakie dokumenty poprosić szpital i gdzie mogę domagać się odszkodowania. W cenie 820zł zaproponowała mi badanie płci i badanie genetyczne oraz poradę genetyka po otrzymaniu wyników. Wyniki od 3 do 5 dni roboczych, wysyłają kuriera po materiał. Nie wiem czy to dobra cena, ale miałam wrażenie że kobiecie zależy bardziej na tym, żebym wiedziała co robić niż na namówieniu mnie na usługę. Może to taki chwyt marketingowy? W każdym razie zobaczę w szpitalu co mi zaproponują i w jakiej cenie. Telefonicznie położna powiedziała mi że "badanie kiedyś kosztowało 700zl a teraz z 400 zł czy jakoś tak, ale ja nie wiem..." Jeżeli ubezpieczenie by wypaliło to wypłacają 1800 zł. Mąż tez ubezpieczony. Wiec postaramy się. Na in vitro wydaliśmy w ciagu 2 miesięcy jakies 3000 zł wiec chociaz tyle moglibyśmy przeznaczyć na kolejna próbę która będzie za 7tys :(
Takie badania nie są wykonywane przez szpital, ale przez prywatne firmy. We Wrocławiu jest chyba jedna taka- GeneSys. My za 790 zł mieliśmy badania, bez konsultacji (ale na podstawie badań można się wybrać do poradni, fakt). Miałam zabieg w piątek wieczorem, tydzień później w piątek był wynik. 400 zł kosztowało samo określenie płci.
Badanie histopatologiczne robi się zawsze po zabiegu- może się okazać, że tak jak mi, pojawił się zaśniad, a to wymaga dalszej obserwacji. Lepiej tego nie olewać. Zasiłek pogrzebowy wynosi 4000 zł. U nas koszty pogrzebu wyniosły mniej więcej połowę z tego (i tak zdzierstwo jak na takie maleństwo), no ale zawsze to kilka groszy wróci po badaniach.
To cenowo bardzo podobnie badania. Czyli mogliby pobrać materiał na badanie histo a drugi dla mnie do badania genetycznego? Czy to musi być jeden materiał ten sam który najpierw przebadają pod swoim kątem a pozniej dopiero bede mogła zgłosić na genetyczne? Nie wiem czy będziemy chcieli zasiłek pogrzebowy... czy to się wiąże ze zgłoszeniem faktu księdzu i pochówku na cmentarzu?
Materiał podzielą. Chęć zdania materiału na genetyczne powinno się zgłosić przed zabiegiem. Potem, gdy materiał się zaparafinuje do hist-patu to nie każde laboratorium jest w stanie odzyskać jakiekolwiek DNA.
Pogrzeb można załatwiać wyłącznie przez firmę pogrzebową, nie trzeba "informować" księdza. I tak dzieciątko gdzieś pochowane będzie- albo w mogile zbiorowej dzieci nienarodzonych, albo pochowacie sami. Muszę przyznać, że na początku mnie myśl o pogrzebie Kajtka odrzucała strasznie, teraz cieszę się że mamy to miejsce. Plus że nie trzeba robić pochówku jakoś szybko- zabieg odbył się 20 stycznia, a pogrzeb 15 marca. Poszliśmy do zakładu, dopiero jak mieliśmy dzień, w którym mieliśmy na to siłę.
Czyli w szpitalu nie muszę podejmować żadnej decyzji, tyle dobrego. Bo jakoś nie mam siły teraz o tym myślec, przeczytałam dzisiaj o tzw. Parku Pamięci gdzie szpital może wysłać dzieciątko do kremacji. Ale głowę mam ciężką od nadmiaru zdarzeń...
W szpitalu powinnaś podjąć decyzję o genetycznych, i tyle. Potem dopiero z wynikami od nich możesz robić coś dalej.
We Wrocławiu takie dzieciątka "pozostawione w szpitalu" przejmuje i chowa fundacja Evangelium Vitae. Grób zbiorowy jest na największym cmentarzu we Wro.
Ekspertem w zaśniedzie nie jestem, ale wiem co potrafią lekarze. W szpitalu słyszałam ciąża - nie ma ciąży - ciąża ale pozamaciczna - laparoskopia. Gdy powiedziałam że chciałabym poczekać by organizm sam spróbował sobie poradzić to usłyszałam że mam sie wypisać i sie wypisałam. W drugim mnie nie kroili ale tez nie powiedzieli że mam możliwość zbadania płodu co dałoby jakieś pojęcie czemu od trzech lat sie nie udaje...
To jest przykre, że w szpitalu nikogo nie obchodzi aby poinformować kobietę co może i do czego ma prawo... a nawet jeżeli wiemy to często w obliczu smutku nie myślimy racjonalnie i szpital to wręcz "wykorzystuje" robiąc szybki wypis ze szpitala. Dzwoniłam dzisiaj do szpitala w swoim mieście, gdzie jestem zapisana na zabieg w piątek z prośbą żeby może jednak był jutro.. boje się kurczę, że zacznie się coś dziać w domu i badań genetycznych nie zrobię. Do tego do wczoraj brałam zastrzyki na rozrzedzenie krwi i mogę mocno krwawić w razie wu... ale lekarka "NIE MA MIEJSC bo jutro prowadzi operacje" i tyle...
Haniu sciaskam mocno. Kibicowalam Ci, wiem, że to trudne, bo okruszek walczył i wydawalo się, że wygrał walkę, a tutaj zonk. Tak z innej beczki, nie chcieliscie robić PGS - badanie zarodkow, czy jakoś tak to się nazywa. Wiem, że to drogie badanie niestety. Niestety w szpitalach znieczulica. Nieraz spotykam się z tym, że dziewczyny narzekają, że po zabiegu leżą na sali z dziewczynami w zaawansowanej ciąży. Ja osobiscie się z tym nie spotkalam, bo jak miałam laparo to właśnie takie babeczki leżały w osobnych salach, daleko od patologii.
-- <a href="https://www.suwaczki.com/"><img src="https://www.suwaczki.com/tickers/f2w33e3kdwlz516v.png" alt="Suwaczek z babyboom.pl" border="0"/></a>