Na tym forum jest wiele głęboko wierzących osób, które z podziwu godna pewnością potrafią przekonywać i argumentować, że warto wierzyć i modlić się. Ja do nich nie należę. Ciągle pełno we mnie wątpliwości. Widocznie nie mam tego daru. Ale to nie zmienia faktów. Pod koniec 2007 roku poroniłam. Tak się złożyło, że jak ksiądz chodził po kolędzie na początku 2008 eM był w delegacji i przyjmowałam księdza sama. Kiedy zapytał czy wszystko u nas w porządku, nie wytrzymałam i rozpłakałam się. Opowiedziałam o stracie maleństwa. Powiedział, abym wierzyła, że wszystko będzie dobrze, że jeszcze w tym roku będzie dzidziuś i żebym modliła się do świętej Rity. Modliłam się. Codziennie. Może to przypadek, ale w maju 2008 zaszłam w ciążę, w okolicach dnia świętej Rity. Dziś mój kochany synek skończył 8 miesięcy, a ja czuję wewnętrzna potrzebę podzielenia się tym wszystkim z wami. Wrzućcie w wyszukiwarkę Św. Ritę, a dotrzecie również do modlitw.
Amazonko u mnie "szalone jajeczkowania" wyglądały tak, że w środku cyklu nie musiałam mierzyc temperatury, bo czułam się jakbym miała stan podgorączkowy, jajniki mnie bolały, a płodnego, przejrzystego i szklistego śluzu z nitkami krwi miałam tyle, że nosiłam wkładkę! Pewnie dla wielu kobiet to normalna owulacja, ale u mnie coś takiego zdarza się niezwykle rzadko- stąd moje- może niefortunne określenie, ale tak się wtedy czułam jakby mój organizm błagał o kolejną ciążę:) Takie były pierwsze dwa cykle po poronieniu. Potem grypa moja, potem męża i tak się jakoś wszystko w kolejnych miesiącach rozmyło...A teraz jest jak jest- nijak.
Witajcie, nie udzielam się tutaj, ale do tego wątku dołączę. Ja urodziłam przedwcześnie w 23tc synka o wadze 450gr, rok temu. Szpital mnie potraktował kiepsko, lekarz prowadzący stwierdził że statystycznie drugie "poronienie" mi nie grozi więc nie ma sensu robić żadnych badań. Ja na własną rękę przeprowadziłam badań sporo. Nie dowiedziałam się niczego konkretnego. Teraz mąż namawia mnie na kolejne dziecko a ja panicznie się boję.
Pozdrawiam wszystkie dziewczyny po stracie dziecka, i siły życzę.
Ajko, to straszne co przezyłaś...bardzo ci współczuję. uważam, że mimo wszystko powinnas spróbowac. Siostra mojej przyjaciólki urodziła w 9 miesiącu synka- niestety już martwego. Była bardzo dzielna, nie poddała się i po 4 miesiącach zaszła znowu- 9 miesięcy później urodziła zdrowego chłopczyka! Dzisiaj natomiast obudził mnie sms od kuzyna, któremu urodziła się córeczka. Oni też stracili dziecko, jego zona poroniła w 4 miesiącu. Co więcej badania wykryły u płodu komórki rakowe. Byli załamani, kazano im na rok zapomniec o dziecku, robili oboje serie badań, straszono ich i pocieszano naprzemian. Wreszcie po kilku miesiacach pani dr na usg zauważyła piękny pęcherzyk i powiedziała, że zaryzykują- kazał iśc do domu i spółkowac:):):) No i mają córcię Gabrysię 3.300g, 57 cm długa wiek : 12 godzin:) To pocieszające, że nawet tak smutne historie kończą się szczęśliwie. Trzeba wierzyc że się uda:) Życzę tego nam wszystkim, które przeżyłyśmy poronienie:):):)
W niedzielę 10 stycznia zrobiłam test- dwie wyraźne kreski...Niestety od wczoraj plamienie, otwieranie szyjki, a dziś ciemno-brązowa krew...Test nadal pozytywny, nawet bardziej, ale to chyba koniec...znowu:(
Aryo, szybko skonsultuj się z lekarzem - może pomoże coś na podtrzymanie? ja też krwawiłam na początku ciąży (chyba ok. 7-8 tc), musiałam brać mnóstwo lekarstw (luteina, kaprogest itd.), ale dziś patrzę na 3-tygodniową Martusię. Jestem z Tobą...
Bromabp dziękuję, za podpowiedź i wsparcie:) Byłam u lekarza oczywiście. mam leżec, brac duphaston, nospę i czekac. Doktor stwierdził, że jeśli ciążą jest silna i zdrowa to krwawienie jej nie zaszkodzi, a jak nie to mam pamiętac, że czasem natura wie co robi...Tak, tylko u mnie to już 2 raz...:( Ostatnio na przełomie 7/8 tyg plamienie, które szybko przeszło w krwawienie i mimo, że o 11 w południe serce mojego maluszka jeszcze biło, o 17 poroniłam...:(:(:( Teraz nawet 5 tydzień się nie skończył...porażka...No ale na razie to nie typowe krwawienie, tylko ciemno brązowa maź, w sumie skąpa, bo tylko przy podcieraniu...więc nadal czekam co będzie dalej...
Witajcie, dawno nie zaglądałam na forum, bo mam maleńką 5 miesiączną Julię i nie mam czasu usiąść spokojnie do komputera. karmie piersią i nadal nie miesiączkuje, lekarz powiedział, że tak może być, czy Wy coś na ten temat wiecie? mam jeszcze jedno pytanie, moja koleżanka urodziła 4 miesiące temu, od grudnia miesiączkuje regularnie tzn. miała już 2 okresy identycznej długości cyklu, ale teraz ma 3 cykl, a dokładnie dni płodne i w śluzie zobaczyła drobinki krwi, czy to jest normalne czy powinna iść do lekarza? dodam, że tym razem urodziła zdrowego synka, ale wcześniej były 3 poronienia i to w zaawansowanej ciąży. proszę pomóżcie...
Więcej informacji o powrocie płodności po porodzie masz obok swojego wykresu. Pierwsza owulacja i @ może wystąpić rok po porodzie - zobacz wykresy innych matek. Przypominasz sobie plamienie okołoowulacyjne? To jest dodatkowy objaw płodności, który zapisuje się na wykresie, a nie choroba. Koleżanka ma wykresy na 28dni?
Nie szkodzi. Zeszyt z kartami można kupić albo wydrukować karty ze stron organizacji promujących dane metody. Ostatecznie można skorzystać ze zwykłego zeszytu w kratkę. Samoobserwacja jest metodą bezpłatną i dla każdego. Nikt nie musi żyć w nieświadomości. Koleżanka ma któryś z podręczników? Tam znajdzie wyjaśnienie wieelu wątpliwości co do cyklu.
ja tez to niestety przezyłam, dlatego wiem co czujecie po stracie :( straciłam ciążę w 9 tc w listopadzie 2007 nie robiłam żadnych badań, poza tymi, które zrobiono mi w szpitalu po czyszczeniu, przyczyną straty było zbyt wysokie stężenie hormonów (brałam yasminelle - ponoć najniższa "porcja" hormonów na rynku), zaszłam w ciążę w pierwszym cyklu po odstawieniu pigułek, dostałam porządny opierdziel od lekarza, że jak mogłam być tak nieodpowiedzialna zachodząc w ciążę po odstawieniu, od tej pory jestem zagorzałą przeciwniczką wszelkiej maści chemii antykoncepcyjnej i nie dam sobie wmówić, że chemia nie ma wpływu na organizm kobiety czy dziecka ...
jakoś się z tym uporałam, powiedziałam sobie, że życie toczy sie dalej, że jeszcze keidyś sie nam uda i ... udało się :) w kolejną ciążę zaszłam w czerwcu 2008, przez I trymestr brałam luteinę - profilaktycznie, później juz bez żadnych komplikacji, teraz mamy cudowną 14-to miesięczną córeczkę :)
nie wiem Amazonko, nie pamiętam, wielokrotnie słyszałam o tym, że po odstawieniu pigułek łatwiej i szybciej się zachodzi w ciążę itd ... no faktycznie szybko się zachodzi, ale o tym, że hormony są niebezpieczne dla płodu już lekarze neimówią :(
nie bezpośrednio, kilka miesięcy wczesniej jak byłam u gina pytałam czy mogę odstawć piguły i się starać powiedział , że tak, uprzedził mnie tylko, że po odstawieniu zdażają się mnogie ciąże, dopiero po poronieniu inny gin w szpitalu mi powiedział to co napisałam wcześniej
witam Aggie_U przykro mi ze cie to spotkalo.. ale dziewczyny trzeba wierzyc sama jestem po dwoch stratach a teraz mam miesieczna coreczke przy sobie wiec bedzie dobrze.
Aggie, tu nie pomogę, bo nie pamiętam, ale może powinnaś zadzwonić do swojego lekarza i podpytać...zabieg to zawsze jest interwencja, więc ma prawo boleć, ale jak mocno, to nie wiem...
Wątek Spos: (29.10/01:15) - Smog, czyli intensywne zanieczyszczenie powietrza, okazuje się być jeszcze groźniejszy niż wcześniej sądzono. Badania przeprowadzone przez brazylijskich naukowców, opublikowane w tygodniku Times, wskazują na to, że niebezpieczeństwo poronienia u kobiet zachodzących w ciążę w okresie zimowym jest aż dwukrotnie większe niż w innych porach roku. Możliwość poronienia w ciągu pierwszych ośmiu tygodni ciąży wynosi zimą od 20 do 30 procent, natomiast w okresie letnim spada nawet do 10 procent. Dlaczego zimą zagrożenie poronieniem jest tak duże? To efekt panowania smogu pochodzącego głównie z zakładów przemysłowych, silników samochodowych i pieców węglowych. Zimą często panują wyże, które sprowadzają bezwietrzną aurę. Wszelkie zanieczyszczenia nie mogą się rozwiać, przez co zalegają nad danym obszarem opadając i gromadząc się przy powierzchni ziemi. Szczególnie groźnie jest, gdy temperatura spada poniżej zera, ponieważ wtedy smog zmienia się w marznącą mgiełkę, która szczególnie mocno drażni nasze drogi oddechowe w ten sposób zatruwając nasz organizm. Smog fatalnie wpływa na rozwój płodu, a w późniejszym okresie może także upośledzić rozwój umysłowy. Po opublikowaniu badania przez Brazylijczyków okazało się, że podobne wyniki zawierały badania Brytyjczyków, ale nie zostały one podane do publicznej wiadomości. Wielka Brytania od zawsze miała problemy ze smogiem, który na tle historii często stawał się przyczyną śmierci tysięcy ludzi. W Europie poza Anglią najbardziej narażonym na smog regionem są kraje Beneluksu i północne krańce Włoch. Zanieczyszczenia w tych regionach często są widoczne na zdjęciach satelitarnych, zwłaszcza w okresie zimowym. Smog pojawia się także na wczorajszym, zdjęciu, które zamieszczamy pod artykułem. W tym roku problem zanieczyszczenia powietrza był tematem Światowego Dnia Meteorologii. Organizacja Narodów Zjednoczonych szacuje, że każdego roku na skutek smogu na całym świecie przedwcześnie umierają 2 miliony osób. Natomiast według danych Światowej Organizacji Meteorologicznej smog skraca Europejczykom życie przeciętnie o 9 miesięcy, a w skrajnych przypadkach nawet o 36 miesięcy, czyli 3 lata.
Witam zawsze tylko czytam,ale teraz napisze.. W styczniu 2010 roku zaczelismy sie starac o dziecko , po 5 msc zaskoczyło,pojawiła się fasolka,żyła we mnie do 7 tygodnia,poroniłam,miałam zabieg.Odczekalismy ,zaczelismy sie starac ,po 3 msc, zaskoczyło po 5 msc,teraz jestem w 6 tygodniu. ginekolog przepisał mi duphaston i nospe 3 razy dziennie- brałam tydzień,miałam straszne bóle podbrzusza ,mdłości ,ogólnie bardzo zle się czułam,teraz przyjmuje luteine dopochwowo przez pierwsze 2 dni po 4 tabletki 2 razy dziennie,puzniej po 2 tabl.2 razy dzienn.bóle prawie ustały ,czuje sie o wiele lepiej. Moj pecherzyk jest prawidłowy ,teraz czekam na serduszko. moge tylko powiedzieć,ze się boję każdego dnia,gdy wstaje :(
bóle podbrzusza sa mocne ,jakby skurcze co 5-10-15-20-30 minut trwaja kilkanascie-kilkadziesiat sekund..Mi lekarz powiedział ,ze kazda kobieta to odczuwa inaczej,na mnie trafilo ,ze musi bolec. wszystko w srodku rosnie..niektóre kobiety tak mają...
Cześć... my staraliśmy się o dziecko prawie 3 lata... w grudniu się udało.... niestety 17.02 miałam zabieg...
17.02. pojechałam do szpitala i jak lekarz usłyszał o skurczach to od razu powiedział, że marnie to widzi. Zrobił usg i pokazał mi Maluszka. Niestety już bez akcji serduszka…. Od 15.02 urósł 0,11mm – miał 1,8cm
Przyjęli mnie do szpitala na ginekologię do wywołania poronienia.
Jadłam o 10:00 rano, ale piłam kawę ok. 12, więc musieli zaczekać z założeniem jakiegoś tam leku… Założyli go po 15:00 … jak pani badała szyjkę stwierdziła, że jeszcze jest zamknięta…
Przez 2 godziny miałam leżeć plackiem. Co jakiś czas przychodziła pielęgniarka i pytała jak się czuję… ale mnie ciągle bolało tak samo…
W końcu zaczęły mi się nasilać skurcze. Myślałam, że umrę z bólu! To było okropne!!!
Jednak chyba nie o to chodziło, bo pielęgniarka mówiła, że założą mi kolejną dawkę tego leku.
Po 19:00 przyjechał do mnie Rafał… popłakałam sie na jego widok ;(
Odwiedziny tylko do 20, więc za chwilę musiał wyjść… (przed jego przyjazdem dostałam gorączki 38,5)
Ok. 21:00 był obchód – pan doktor chciał mnie zbadać. Położyłam się na fotel, on zaczął uciskać brzuch…. w pewnym momencie aż syknęłam z bólu, bo już nie mogłam!!!! On się zdziwił, że aż tak boli…
Później położyłam się, a że R. zapłacił mi za 22,5 godziny telewizji, to sobie trochę pooglądałam… i przysnęłam (chociaż był to lekki sen, bo te skurcze były nie do wytrzymania!!!!)
Na gorączkę dostałam Augumentin.
O 23:00 wzięli mnie do zabiegowego. Weszłam na fotel. Pani podała mi tlen w masce, w wenflon wstrzyknęli jakieś leki i usnęłam.
Obudziłam się na sali – pani pielęgniarka sprawdzała mi temperaturę i czy nie zaczęłam bardziej krwawić…
Kolejnego dnia rano już czułam sie bdb. Zresztą poprzedniego dnia wieczorem po łyżeczkowaniu już było o niebo lepiej, żadnych skurczy – nic!
Rano na obchodzie pan dr powiedział, że chcą mnie zostawić do jutra ze względu na tą gorączkę… ale ja chciałam do domu...
Dali mi ostatnią dawkę antybiotyku dożylnie – pielęgniarka zdjęła wenflon, podpisałam oświadczenie, że wychodzę na własne żądanie i pojechałam do domu.
Najtrudniejszym pytaniem ‘wywiadu’ było czy chcę pochować dziecko czy mają dołożyć je do bezimiennego grobu. Postanowiłam, żeby dołożyli do bezimiennego.
Mam metryczkę. W środę idę zarejestrować Maleństwo. Ze względu na to, że to był dopiero 10tc nie było widać płci – miałam prawo wyboru. Wybrałam żeńską.
Anno dawniej też tak myślałam... zazdrościłam kobietom, które chociaż wiedziały, że mogą zajść w ciążę... O jakże byłam głupia! Teraz wolałabym tę niepewność, od strachu przed zajściem w kolejną ciążę.... od bólu po stracie Małej Istoty...
Talinko strata dziecka boli jak cholera... niestety aż za dobrze znam ten ból... Mój gin zasugerował mi jedną rzecz... żeby czas na żałobę dać sobie do momentu odbioru wyników hist-pat i skontrolowania ich u lekarza. Powiedział mi,żebym schowała głęboko i wyniki i katę ciąży... Wiem,że to może brzmieć dziwnie a zwłaszcza teraz, kiedy to wszystko w Tobie jest takie świeże... Jednak ja po sobie wiem,że warto robić wszystko aby tego nie rozdrapywać w sobie... To nie znaczy,że masz zapomnieć. Bo nie da się zapomnieć,że było się mamą- choć przez 10 tyg.
Talinka.. nie wiem czy to Cie pocieszy..... po łyżeczkowaniu zaszłam w ciążę już w 3 cyklu- a staraliśmy się od stycznia 2008... za mną tez ciąża pozamaciczna... wiec wiem co to znaczy ..... ale tak jak pisze Jaheira, trzeba dać sobie czas na żałobę. Dojscie do siebie zajęło mi 2 miesiące. Ja powyrzucałam testy i inne pamiątki po tych krótkich chwilach szczęścia. Kiedy wyrzucałam test poczułam, że teraz zaczynam nowy etap..... I w sumie nie wiedzieć jak udało się bez badań i stymulacji.... a podobno bez tego nie miało sie udać. Gin powiedział, że być może po poronieniu organizm zrobił porządek z hormonami i dlatego udało się tak szybko zaskoczyć. Życzę Tobie szybkiego powrotu do psychicznej stabilizacji- od tego trzeba zacząć. Pozdrawiam
Nie, nie - nie zrobiłaś mi przykrości... spokojnie :) Po prostu kiedyś myślałam tak jak Ty... a teraz wolałabym być w Twojej skórze niż we własnej.. Życie niestety pisze nam różne scenariusze... i trzeba z podniesioną głową grać w swoim filmie
z tymi scenariuszami się zgadzam..w sylwestra żaliłam się przyjaciółce,że nie mam nadziei na związek,a całkiem niespodziewanie i przez przypadek poznałam w lutym swojego męża..to tak apropo niespodziewanych rzeczy..;)