Zarejestruj się

Aby dyskutować we wszystkich kategoriach, wymagana jest rejestracja.

 

Vanilla 1.1.4 jest produktem Lussumo. Więcej informacji: Dokumentacja, Forum.

    •  
      CommentAuthorEfiaa
    • CommentTimeNov 4th 2011
     permalink
    Dzięki wielkie, Julito.
    •  
      CommentAuthoresteban
    • CommentTimeNov 4th 2011
     permalink
    Dziś nieśmiało zerknęłam do tego tematu, bo powoli zaczynam myśleć o szukaniu pomocy gdzieś dalej. Na razie ani nie jestem wielką zwolenniczką ani też przeciwniczką. Jestem sceptyczna - ot i tyle. Myślę, że 2-3 lata wstecz nie zastnawiałbym się. Teraz wiem, że poczęcie dziecka to u mnie już gra na czas. Obawiam się kolejnych lat z nadzieją i bez efektów.
    Dziewczyny napiszcie dlaczego decydujecie się na napro a nie od razu in vitro...
    •  
      CommentAuthorAmazonka
    • CommentTimeNov 4th 2011
     permalink
    O d r a z u? To napro to jest jakaś ludowa zabawa, a nie leczenie niepłodności?
    --
    •  
      CommentAuthorMónikha
    • CommentTimeNov 4th 2011
     permalink
    esteban: dlaczego decydujecie się na napro a nie od razu in vitro...


    Nie korzystałam z pomocy napro, ale sądzę że chodzi o to, że napro pomaga leczyć niepłodność, koncentruje się na przyczynie, doprowadzając w finale do poczęcia n a t u r a l n e g o, a in vitro przechodzi od razu do skutku, poczęcia pozaustrojowego.
    -- Mama M & N & W
    •  
      CommentAuthorJULITA1610
    • CommentTimeNov 4th 2011 zmieniony
     permalink
    Esteban ja zdecydowałam się na Napro ze względu na zdrowy rozsądek. Miałam rozwalone hormony a najlepszym ginom w okolicy nie chciało się bawi w ustawianie ich, Napro zaoferowało mi możliwość wyregulowania problemów (słowa dotrzymali).
    Wiadomo usunięty problem niepłodności = możliwość naturalnego poczęcia.
    Przy złożonym problemie niepłodności, IV może okazać się nieskuteczne a nawet gdy zajdzie do zapłodnienia istnieje duże ryzyko poronienia. Nawet IV nie pomoże jeżeli gospodarka hormonalna nie działa prawidłowo.
    dla mnie logiczne jest, że najpierw trzeba usunąć podstawowy problem bo przeskoczenie go nic nie da.

    Nie wiem skąd masz info, że od razu decydujemy się na Napro???? Kilka z nas przeszło najpierw procedury IV, niestety nieudane i dopiero Napro pomogło.
    --
  1.  permalink
    Esteban... a do IVF nie jesteś sceptyczna? :shocked:
    •  
      CommentAuthorZosiaK
    • CommentTimeNov 5th 2011
     permalink
    Ja wybrałam napro nie tylko ze względu na dziecko ale też ze względu na siebie. Miałam dobre wyniki, regularalne miesiaczki a ciąży mimo usilnych staran nie było. Przez rok czasu dzięki napro zmieniła się całe moje życie. Pozbyłam sie mega bolesnych miesiączek, zrostów endometriozalnych, których nikt nigdy wcześniej u mnie nie zdiagnozował. Dzięki wykrytej nietolerancji pokarmowej, przeszłam na dietę co w znaczym stopniu poprawiło wygląd paznoki, włosów, cery i SAMOPOCZUCIE. Ciążę traktuję jako WIELKI bonus i cieszę się z tego co dzięki napro zrobiłam dla siebie.
    • CommentAuthorkatee82
    • CommentTimeNov 14th 2011
     permalink
    Witam, jestem tu nowa, ale mam nadzieję ze mi pomożecie :)

    Otóż lekarz mnie poinformował, że jedynym wyjsciem u mnie jest in vitro, no ale wiadomo wołałabym naturalnie... Może orientujecie się czy naprotechnologia będzie dla mnie, a mianowicie miałam częściowe wycięcie jajowodu prawego (ciąża pozamaciczna - podobno z powodu niedrożności jajowodów + endo), teraz byłam na kontroli po operacji i okazało się ze na lewym jajowodzie zrobił mi się wodniak.... Ryczę cały czas, bo miałam nadzieję, że po tej operacji dojdę do siebie i bedzie ciążą... Może wiecie czy kwalifikuje się do naprotechnologii?
    Do Białegostoku mam kawałek, bo umówiłabym się na wizytę, ale jak bym od razu wiedziała ze nic z tego to bym nie jechała :cry:
    •  
      CommentAuthorZosiaK
    • CommentTimeNov 24th 2011
     permalink
    katee musisz sie udac do napro lekarza, on oceni sytuacje i powie czy moga Ci pomoc
    • CommentAuthorSmuga
    • CommentTimeNov 24th 2011
     permalink
    My już też oswajamy się z myślą o skorzystaniu z pomocy Napro, bo wkrótce wybije rok naszych starań a oboje marzymy o dzieciach. Poza tym ja miewam problemy skórne (podejrzenie alergii pokarmowej) i skorzystam tez z tego, by to sprawdzić i na prostą wyprowadzić.
    Cieszę się, że jakaś pomoc jest na horyzoncie, bo zaczynam się bardzo martwić o naszą płodność. mieszkam pod Krakowem, więc będę szukała lekarza właśnie tu.
    •  
      CommentAuthorEfiaa
    • CommentTimeDec 30th 2011 zmieniony
     permalink
    Moja koleżanka po rocznym leczeniu napro jest właśnie w ciąży. Problem chyba nie był skomplikowany, bo nie miała owulacji. Robiła mnóstwo badań, w tym nietolerancję pokarmową. Jeśli mnie się teraz też nie uda, to napro będzie moją ostatnią deską ratunku. Nie myślę o IVF...
    •  
      CommentAuthorreferentka
    • CommentTimeJan 9th 2012
     permalink
    ja też zdecydowałam się na naprotechnologię, bo nie czułam się gotowa na IUI, IV czy inne inwazyjne metody. Przez 1,5 roku chodzenia po lekarzach, którzy nie widzieli u mnie nic nieprawidłowrgo, albo widzieli, ale nic sobie z tego nie robili. Czułam, że przecież nie jestem jakimś strasznym przypadkiem, że problem jest w hormonach, które wystarczy ustawić i bedzie dobrze. czytając o napro spodobało mi się podejście lekarzy do pacjentek, długie wizyty, drążenie problemu, wiele badań laboratoryjnych, anie skaknie po łebkach. Wszystko to - zainteresowanie, fachowe podejście do tematu, leki znalazłam właśnie na pierwszej wizycie. Oboje z mężem czuliśmy się usatysfakcjonowani, że się zdecydowaliśmy.
    Za miesiąc minie rok od pierwszej wizyty - troche ich już za mna było, jest sporo leków, badań, wydanych pieniędzy (na dzień dzisiejszy prawie 6300 zł). Leczenie trwa dalej - niby nic "strasznego" mi nie dolega, bo nie mam ani torbieli, mięśniaków, mam owulację, ale za to leży u mnie faza lutealna. Brałam po 8 lutein dziennie i nic, potem miałam robione na zamówienie globulki z progesteronu, gin był zdruzgotany takim "efektem" wspomagania progesteronu, nie umiał nawet tego wyjaśnić. Dopiero w zeszłym cyklu dostałam zastrzyki z pregnylu (4 sztuki w fazie lutealnej) i progesteron skoczył na 29 ng/ml z 4ng/ml w poprzednich cyklach!
    Dziewczyny - naprotechnologia wymaga cierpliwości. Wiedziałam to od początku, ale czasem załamywałam juz ręce z bezsilności i braku efektów, wizyty sa śrenio co 3 miesiące i gdy leki nie przynosiły efektów czas ten strasznie sie dłużył, bo chciałam już jechać, już coś zmieniać, a gin kazał czekać. No i kasa też nie mała. Ale jeśli szukacie poczucia bezpieczeństwa, poczucia, że jesteście w dobrych rękach, że lekarzowi zależy by was wyleczyć, a nie tylko doprowadzić do ciąży to polecam NaPro. jednak wszystkim tym, które oczekuja szybkich efektów odradzam - oczekiwanie na efekty leczenia jest bardzo frustrujące, kilka razy zaliczyłam zawieszanie obserwacji, dołek psychiczny, wściekłość na cały śwat. Kilka cykli było wykluczonych ze starań, bo na początku nauka obserwacji wg modelu Creightona, potem kuracja antybiotykowa itp
    •  
      CommentAuthorreferentka
    • CommentTimeJan 10th 2012 zmieniony
     permalink
    Może komuś to sie przyda - wkleje opisy moich wizyt, które odbyły się juz jakiś czas temu:
    Byłam 19.08.2011 u dr B – w zasadzie nie widzi poprawy, progesteron stoi w miejscu, plamienia po @ są nadal, na wstępie zaczął mówić o laparoskopii. Póki co mam kurację dwoma antybiotykami przez 20 dni oraz kurację globulkami Cicatridina i Gynalgin przez 10 dni. Zwiększył dawkę luteiny do 8 tabletek na dobę oraz Femarę do 4 tabletek w 3 dc. W październiku znowu mam zrobić monitoring cyklu i wtedy też wizyta u niego.
    Jednego dnia wydałam ponad 800 zł – spotkanie z instruktorką, dojazd i wizyta u dr, zabieg (laserem wypalał mi chyba nadżerkę, koszt 100 zł, a myślałam, że to w ramach wizyty za 250 zł) no i leki. Z gabinetu wyszłam z płaczem. Pół roku leczenia i w zasadzie wielkie nic. Poza stratą 4800 zł.
    Wróciłam do pracy, biorę leki i staram się o tym nie myśleć. Ten cykl i tak jest niestarankowy z racji zażywania antybiotyków.
    ------------------------------
    -------------------------------
    Kolejna wizyta odbyła się 23.11.2011
    Najpierw emocje – jestem zadowolona, w prawdzie nic wielkiego na wizycie się nie wydarzyło, ale jakiś taki spokój mnie ogarnął… :)
    Weszliśmy z godzinnym poślizgiem, czyli już nieco zirytowani, ale niech tam. Gin obejrzał kartę i zdruzgotały go wyniki progesteronu (3,41 ng/ml) :cry: . Mówił, że to NIEMOŻLIWE, by przy tak dobrym cyklu wyniki były tak złe, więc na miejscu jeszcze raz powtórzyliśmy badanie progesteronu, wynik jutro.
    ---————————————————————————-
    Wg karty 3 ostatnie cykle są zdecydowanie ładniejsze od wszystkich poprzednich, w obecnym śluz wg gina jest idealny, więc nie umie wytłumaczyć czemu poziom prg jest tak niski, że to siebie wyklucza. Zrobił mi usg i nawet ono potwierdziło, że prg nie powinien być tak słaby, skoro endometrium ma dobrą grubość 10,4 mm. Gin wyjaśnił, że przy słabym progesteronie śluzówka powinna być przerośnięta. Ogólnie usg ok – w prawym jajniku widoczne ciałko żółte :)
    Mówi, że widzi poprawę, tylko ten progesteron musimy jeszcze rozgryźć.
    ---————————————————————————
    Wszystkie leki pozostają bez zmian. Zapytałam o selen, czy jego wielomiesięczne przyjmowanie nie jest niebezpieczne, ale dr uspokoił mnie, że w takich dawkach jak go przyjmuję jest ok i nie ma się czym martwić. Zapytałam o to, czy glucophage mógłby być refundowany – nie mógłby, bo receptę z „P” może wystawić tylko diabetolog. jednak zmniejszył mi jego dawkę z 3 tabl/dziennie do 2, bo waga już i tak ładnie spadła.
    ---————————————————————————
    W dwóch czy trzech ostatnich cyklach nie mierzyłam już TSH, ale nakazał mi do tego wrócić, by w razie czego zmniejszyć lub zwiększyć dawkę euthyroxu, bo trzeba to co miesiąc monitorować. Za około miesiąc czy dwa zalecił też powtórzyć badanie przeciwciał tarczycowych TPO i TG, by zobaczyć jak to wygląda po lekach i diecie.
    ---———————————————————————-
    Dalej zostajemy przy femarze na stymulację, tylko znów zwiększa dawkę – z 4 do 6 tabletek w 3 dc.
    No i najważniejsze – PREGNYL 2500 j. zastrzyki w P+3, 5, 7 i 9. I tak przez trzy kolejne cykle i wizyta dopiero pod koniec trzeciego cyklu, czyli wypadnie to około połowy lutego. Udało mi się je zrobić samodzielnie :))
    ---———————————————————————-
    Wszystko udało mi się od razu zakupić w Lublinie, więc i ten problem z głowy. Koszty dzisiaj nieco przytłaczające:
    - wizyta z usg – 250 zł
    - 20 tabl. femary – 240 zł
    - 12 ampułek pregnylu – 80 zł
    - dojazd – 40 zł
    czyli razem 610 zł, sporo jak na jeden dzień :(
    --------------------------------
    --------------------------------
    Obecnie trwa drugi cykl z pregnylem, kolejna wizyta 13.02.2011. Zobaczymy :tongue:
    •  
      CommentAuthorjaagusia
    • CommentTimeJan 10th 2012
     permalink
    referentka- kolejna wizyta 13.02.2 0 1 2 mam nadzieję ;)
    -- czekam na trzecią pociechę....
    •  
      CommentAuthorEfiaa
    • CommentTimeJan 10th 2012 zmieniony
     permalink
    Hej, przeraziło mnie to, co napisałaś, zwłaszcza koszty... 250 zł za wizytę, to bardzo dużo! Ja mam do Lublina ponad 120 km, więc dojazd też pochłonie masę pieniędzy...
    U mnie, jak się domyślasz, podobnie. Cykle ok (samoistna owulacja, długa faza lutealna, żadnych plamień przed @, a i po nie zawsze, żadnej endometriozy, zrostów i innych atrakcji, bo miałam laparoskopię, tarczyca ok; podwyższona prl, ale zbijam Bromergonem,ale ona nie przeszkadza w owulacji),żadnych drastycznych przeszkód, u męża ok, a dziecka brak. Zastanawiam się, czy to dla mnie metoda? I...czy wytrzymam psychicznie tak długie leczenie... Już parę razy chciałam to wszystko rzucać w diabły i wreszcie pogodzić się z sytuacją. A dołki zaliczam regularnie.

    P.S. Najgorsze jest to, że znów mi każą robić badania i to u siebie w L., a ja już raz na nie wydałam 1500zł i nie mam zamiaru wiecznie ich powtarzać, jeśli są dobre!
    •  
      CommentAuthorreferentka
    • CommentTimeJan 11th 2012
     permalink
    jaagusia oczywiście - 13.02.2012 :)
    Efiaa nie chciałam nikogo przerazić czy zniechęcić do NaPro - po prostu napisałam jak jest u mnie. po wielu miesiącach diagnozowania i leczenia w końcu przynajmniej trafiłam na lek (pregnyl), który podniósł mi progesteron, bo dotąd nic nie działało. Takie zastrzykowanie pregnylu cztery razy w fazie lutealnej nie jest raczej praktykowane wśród innych lekarzy, więc tu wiem na pewno, że to zasługa napro, że w końcu taka kombinacja mi pomogła. Więc są plusy i minusy, jak wszedzie
    •  
      CommentAuthorEfiaa
    • CommentTimeJan 11th 2012
     permalink
    Wiem, że nie chciałaś mnie zrazić. Po prostu wszystko to wymaga czasu, a latka lecą, zwłaszcza mnie...
    •  
      CommentAuthorEfiaa
    • CommentTimeJan 13th 2012 zmieniony
     permalink
    Referentko,
    Powiedz mi, jak wyznaczyć dzień Peek i ten, kiedy mam zrobić sobie progesteron? Mam od koleżanki podręcznik do napro,ale jakoś nie bardzo to jasne dla mnie... Chce zrobić parę badań na własną rękę i jechać z tym do lekarza. Będę wdzięczna za pomoc.
    •  
      CommentAuthorreferentka
    • CommentTimeJan 16th 2012
     permalink
    dzień Peak to inaczej dzień szczytu sluzu, czyli ostatni dzień z płodnym śluzem. W napro jest to ostatni dzień ze śluzem:
    albo 10 - czyli rozciągliwym ponad 2,5 cm
    albo K - czyli przejrzysty, klarowny, kryształowy (ani troche mętny)
    albo L - czyli dający odczucie lubrykacji, śliskości (nie mylić z gładkością - lubrykacja jest wtedy, gdy po ponownym podtarciu się śliskość nadal sie utrzymuje, przy gładkości po drugim wytarciu odczucie znika)
    Wszystkie te cechy mogą występować wspólnie albo też może być widoczna tylko jedna z nich i ten dzień bedzie Peakiem. Badanie robi się 7-go dnia po Peak (względnie 8-go lub 9-go)
    •  
      CommentAuthorMónikha
    • CommentTimeJan 16th 2012
     permalink
    Ooooo - za dzielenie się widzą. Nieczęsto się zdarza, by osoby znające Model Craightona uchylały rąbka tajemnicy.
    -- Mama M & N & W
    •  
      CommentAuthorJULITA1610
    • CommentTimeJan 16th 2012 zmieniony
     permalink
    Osobiście wątpię, żeby można było Craightona poznać tylko z książki, raczej bez spotkania z instruktorką się nie obędzie. W książce do tej metody nie ma wielu istotnych rzeczy, które można zobaczyć tylko w materiałach instruktorki np. zdjęcia poszczególnych śluzów (no chyba, że w wersji polskiej już to zamieścili) itp.
    Nawet z tego co Justyna napisała to raczej też ciężko właściwie wyznaczyć PEAK, nie mając wiedzy z kursów (ja bym w życiu nie odczytała tych opisów tak jak trzeba)
    Z resztą chyba Creighton ma sens jeżeli nasz gin jest też naprotechnologiem bo tylko on wychwyci ewentualne nieprawidłowości i będzie w stanie coś zdiagnozować i zalecić.
    A do zrobienia badań na własną rękę może wystarczy zrobić monitoring i hormony już po wychwyconej owulacji.
    Jeżeli dobrze pamiętam to monitoring jest pierwszym co zleca się w Napro, chociaż wiadomo czy dochodzi do owulacji.
    --
    •  
      CommentAuthorMónikha
    • CommentTimeJan 16th 2012
     permalink
    JULITA1610: Nawet z tego co Justyna napisała to raczej też ciężko właściwie wyznaczyć PEAK, nie mając wiedzy z kursów

    Zapewne.
    Ale sam fakt, że chciała napisać cokolwiek więcej o peaku, niż to, że można go przyrównać do szczytu śluzu, premiuję :smile:
    -- Mama M & N & W
    •  
      CommentAuthorreferentka
    • CommentTimeJan 16th 2012 zmieniony
     permalink

      "Jeżeli dobrze pamiętam to monitoring jest pierwszym co zleca się w Napro, chociaż wiadomo czy dochodzi do owulacji."


    U mnie monitoring został zlecony dopiero po kilku miesiącach leczenia, najpierw były tylko badania. Mi powiedziano, że jeżeli progesteron w P+7 wynosi co najmniej 3 ng/ml to jest pewność, że owulacja była. Śmiesznie mała ta wartość, ale w kilku źródłach już to wyczytałam
    •  
      CommentAuthorJULITA1610
    • CommentTimeJan 16th 2012
     permalink
    U mnie monitoring został zlecony dopiero po kilku miesiącach leczenia, najpierw były tylko badania.

    W sumie to fakt, że napro w Lublinie różni się od tego w Warszawie, ale to chyba kwestia podejścia lekarza. Ja na szczęście uniknęłam kilku niepotrzebnych badań i nie zawsze musiałam czekać 3 pełne miesiące z lekiem, który nie skutkował. Dzięki temu koszty leczenia miałam dużo niższe :wink:
    --
    •  
      CommentAuthorEfiaa
    • CommentTimeJan 17th 2012
     permalink
    Referentko, dzięki wielkie za odpowiedź! :)

    Julito, a czym różni się napro warszawskie od lubelskiego? Ja to drugie biorę pod uwagę (bo z polecenia koleżanki), choć do Warszawy mam znacznie bliżej.
    •  
      CommentAuthorreferentka
    • CommentTimeJan 17th 2012
     permalink
    jeśli do wawy masz bliżej to zdecyduj się na dr Klimasa. Ja wybrałam Lublin, bo tu mam bliżej, ale doświadczenia dziewczyn z napro warszawskiej są o wiele lepsze.
    Jako jeden z plusów mogę podać to: są w stałym kontakcie ze swoim ginem, mogą do niego pisać, kontaktować się w najbłahszych kwestiach, konsultować wyniki badań.
    U dr Barczentewicza w Lublinie tak nie ma. Żadnej z pacjentek nie daje nr swojej komórki, a gdy się chce z nim skontaktować trzeba przez rejestrację - ja taką drogą wysłałam maila do niego. Parę dni po jego odpisie przyszedł rachunek - 20 zł do zapłaty za odpowiedź. Nie musze pisać, jak byłam wstrząśnięta. Na ostatniej wizycie wygarnęliśmy mu to ż mężem i nie zapłaciliśmy. Bronił się, że musiał wprowadzić takie opłaty, bo ma tyle pacjenttek, a czasu na telefony i maile niewiele. Ok, ja wszystko rozumiem, ale panie z rejestracji mogły o tym uprzedzać, że taka opłata istnieje:neutral:
    •  
      CommentAuthorreferentka
    • CommentTimeJan 17th 2012
     permalink
    do tego dr k jakoś streszcza wszystko w czasie - jeżeli lek nie pomaga to zaraz zmienia na inny. U dr B zostaję z danym lekiem przez 3 cykle, nawet jeśli nie ma efektów, dopiero po tym czasie zmienia leczenie. Takim sposobem np doszliśmy do pregnylu - zanim mi go zapisał były cykle z 4 tabletkami luteiny, potem z ośmioma, potem 3 cykle z globulkami z progesteronu i dopiero pregnyl.
    •  
      CommentAuthorJULITA1610
    • CommentTimeJan 17th 2012
     permalink
    Efiaa, Justyna już właściwie sporo napisała, wszystko prawda. Może chodzi o to, że w Lublinie jest ta nowa klinika specjalnie stworzona tylko dla Napro i jak wiadomo trzeba to utrzymać, więc tak jak Refi czasami opisywała swoje historie to miałam wrażenie, że na równi z diagnozowaniem trzeba jeszcze taką pacjentkę równo z kasy przetrzepać :wink: W Warszawie dr K działa przy Vimedzie, który w moim odczuciu bardziej utrzymuje się z różnych programów jak programy odmładzające, odchudzające itp. itd.
    Dr K ma też bardzo ludzkie podejście, tak jak Justyna napisaął jest w kontakcie SMSowy z pacjentkami, mam wątpliwość co do wyników to piszę, że tak i tak wyszło i wiem, że najpóźniej za kilka godzin odpisze mi co robić i żadnej kasy sobie za to nie życzy. Teraz kiedy nam się udało :) to po zdiagnozowanej ciąży w 7 t.c. zaproponował mi żebym lekarza prowadzącego ciążę znalazła u siebie w mieście (bo będzie to dla mnie tańsze i mniej męczące rozwiązanie) ale nadal co 2 tygodnie kazał mi przysyłać SMS z informacją o aktualnym poziomie progesteronu i za chwilę odpisywał, jaką mam aktualnie przyjmować dawkę luteiny. Miałam też go informować o wszelkich problemach związanych z ciążą. Dodatkowo kiedy miałam już problem z receptami na lutkę (klasyczna ginekologia raczej w ciąży nie przewiduje długotrwałe suplementacji lutką) to była kwestia umówienia się SMSowo i wypisywał mi receptę. Toteż widać, że w sumie w trakcie ciąży nie jestem jego pacjentką, przynajmniej nie taką z której ma kasę :wink: a nadal jest zaangażowany. Mam nadzieję, że mu z czasem się nie zmieni :)
    --
    •  
      CommentAuthorMónikha
    • CommentTimeJan 17th 2012 zmieniony
     permalink
    Ja nie korzystałam z Napro, ale zważywszy na "nprowskie" podejście dr Klimasa, postanowiłam, że będzie prowadził moją ciążę. Brałam luteinę i umawialiśmy się, że co 2-3 tyg będę badała poziom progesteronu. Niestety im bliżej 20 tc było, tym rzadziej dr odpisywał na sms :sad: Jego rekord to 14 dni braku odpowiedzi na smsa, w którym podawałam jaki mam poziom i pytałam, co robimy dalej = w jakiej dawce mam luteinę brać. Dodamm, że odpowiedział dopiero, gdy wysłałam zapytanie ponownie, uznając naiwnie, że może poprzedniego nie dostał.
    Tak więc z tym kontaktem smsowym z dr K różnie bywa. Tzn tłumaczę sobie to tym, że nie byłam Jego pacjentka prywatną (chodziłam państwowo przy szpitalu na Madalińskiego), nie była mi potrzeba Napro (zaszłam w pierwszym cyklu) i potraktował mnie po macoszemu.
    Na wizytach też był oschły, poza tym Jego specyficzne poczucie humoru do mnie nie przemawiało.
    -- Mama M & N & W
    •  
      CommentAuthorJULITA1610
    • CommentTimeJan 17th 2012
     permalink
    Koszty mojego leczenia to: 4171 zł (16 miesięcy). Mam świadomość, że dzięki szacunkowi dr K do moich pieniędzy (często niektóre badania, które uważał za mniej istotne a drogie odstawiał na później) oszczędziłam sporą sumę. Uważam również, że dzięki jego szybkim decyzjom, jeżeli widać było, że lek nie zadziała to uważał, że nie ma co dalej tracić czasu i od razu zmieniał leczenie z całą procedurą zamknęłam się tylko w 16 miesiącach.

    Dodatkowo dr K ma w ostatnim czasie bardzo dużo sukcesów, wśród moich przyjaciółek są obecnie 4 jego pacjentki, które albo są już szczęśliwymi mamami albo zostaną nimi w ciągu najbliższych tygodni :wink:

    Efiaa jeżeli potrzebujesz jeszcze jakiś info to daj znać :wink:
    --
    •  
      CommentAuthorJULITA1610
    • CommentTimeJan 17th 2012 zmieniony
     permalink
    Bewe to pewnie nie chodzi o Madalińskiego (mnie sam przekierował na 3 wizyty do przychodni, więc dzięki tym wizytom na NFZ też zaoszczędziłam kasę ;) )
    Szkoda, że już tam nie działa.
    Może bardziej zostaje kwestia Napro :wink: bo zawsze mówił, że jak ma kartę to wie o co chodzi i łatwiej mu się pracuje, dodatkowo jak się specjalizuje w Napro to nie ma co ukrywać, że pacjentka z kartą była dla niego źródłem pozyskania doświadczenia właśnie na tej płaszczyźnie. Jak to się mówi: i wilk syty i owca cała :wink:

    Może dr K faktycznie nie jest słodko-pierdzący, ale ja takich lekarzy nie trawię, mogę chodzić do samego dr Housa byle był skuteczny. Na pierwszej wizycie był faktycznie oschły ale to się z czasem zmieniło, potem nawet jak pojechałąm na wizytę bez męża to zawsze i o niego zapytał, pozdrowił. Chyba musi się trochę z kimś poznać ;)
    Pamiętam jak USG genetyczne miałam robić u dr ROszkowskiego, niby super specjalista ale jak przeczytałam opinie jaki to gbur to mało nie uciekłam zestrachu przed wizytą. Okazało się, że był bardzo sympatyczny taki do rany przyłóż :wink: Jeden z milszych lekarzy z jakimi miałam do czynienia i dodatkowo faktycznie fachowy.
    --
    •  
      CommentAuthorMónikha
    • CommentTimeJan 17th 2012
     permalink
    JULITA1610: nie ma co ukrywać, że pacjentka z kartą była dla niego źródłem pozyskania doświadczenia właśnie na tej płaszczyźnie

    Ale czy jeśli podjął się prowadzenia ciąży pacjentki bez przeszłości Naprowej, to mógł Ją olewać? To nie ja wymyśliłam sobie, że mam pisać smsy z wynikami badań. To był Jego pomysł. Zarzekał, że będzie odpowiadał. 14 dni milczenia to jednak pod brak szacunku trzeba podciągać. W tym czasie z innym pacjentkami normalnie smsował :sad:
    -- Mama M & N & W
    •  
      CommentAuthorJULITA1610
    • CommentTimeJan 17th 2012
     permalink
    Nie mam pojęcia Bewe czemu akurat Ty musiałaś upominać się o odpowiedz, zwłaszcza, że to sam dr wyszedł do Ciebie z propozycją SMSów. Sama jestem ciekawa co było tego przyczyną.
    --
    •  
      CommentAuthorJULITA1610
    • CommentTimeJan 17th 2012
     permalink
    W aktualnym "UWAŻAM RZE" (16-22 stycznia) jest artykuł: "Wiara czyni cuda"- Historia dr Tadeusza Wasilewskiego o jego drodze do Napro i o początkach Napro w Polsce. Można przeczytać przy kawie :wink:
    --
    •  
      CommentAuthorEfiaa
    • CommentTimeJan 17th 2012 zmieniony
     permalink
    Faktycznie, rozważę Warszawę, choć moja koleżanka z Lublina wypowiadała się o Barczentewiczu w samych superlatywach: że może w każdej chwili zadzwonić, podejść do gabinetu między pacjentkami itp. Widać co osoba, to inne podejście, a tak nie powinno być. Poza tym nigdy nie chciał od niej kasy za odpis na maila.

    P.S. Ja bez napro wydałam już ok. 6000, a ciąży nadal brak...
    •  
      CommentAuthorJULITA1610
    • CommentTimeJan 17th 2012 zmieniony
     permalink
    Efiaa, może Twoja koleżanka leczyła się jeszcze w czasach przed powstaniem kliniki "Macierzyństwo i Życie". Dr Barczentewicz to na pewno super człowiek i specjalista, tylko może trochę zmieniło się jego podejście do zdobywania pieniędzy od momentu jak musi klinikę utrzymać.
    Chociaż ja go nie znam, o nim Refi może się wypowiadać.

    A jak zobaczyłam ile już kasy wydałaś, to aż mnie w fotel wgięło :shocked:
    --
    •  
      CommentAuthorEfiaa
    • CommentTimeJan 17th 2012
     permalink
    Niestety, wciąż trafiam na pseudoznawców, którzy doją tylko z kasy. Weszłam na stronę tego Vimedu, ale tam cennika napro nie widzę. Jak to od tej strony wygląda? Tak samo jak w Lublinie (wizyta 250, instruktorka 150)??
    •  
      CommentAuthorask28
    • CommentTimeJan 17th 2012 zmieniony
     permalink
    Efiaa ja byłam pacjentką zarówno i w Lublinie i W-wie jeśli masz bliżej i lepszy dostęp proponowałabym Warszawę.
    Dr B z Lublina jest tez świetnym fachowcem ale jak pisze Julita po tym jak otworzył klinikę w Lublinie (kiedyś przyjmował na ul Lubartowskiej ja tam jeszcze się załapałam na parę wizyt) troche jednak sie zmienił.
    Nie wiem ale wg mnie na niekorzyść.
    -- ,
    •  
      CommentAuthorJULITA1610
    • CommentTimeJan 17th 2012 zmieniony
     permalink
    Trochę się zdziwiłam, że nie ma na stronie cennika wizyt ginekologicznych i u instruktorki, weszłam na stronę Vimedu i się zdziwiłam jeszcze bardziej. Faktycznie całkowicie zmienili cennik :shocked: i o kosztach Napro nie ma ani słowa.
    Nie bardzo mogę Ci podać ile ja płaciłam za pierwsze wizyty bo wiem, że potem była podwyżka, więc to i tak będzie nie aktualne. Jednak jakieś 10 tygodni temu byłam na wizycie u dr tak żeby jeszcze zerknął czy jakieś badania jeszcze robić, czy ma jakieś uwag i ustalić plan dalszego przyjmowania lutki. To za tą wizytę z badaniem - 45min zapłaciłam 180 zł.

    Ja chodziłam do instruktorki w Vimedzie (w sumie to nie byłam z niej zadowolona ale i tak już jej tam nie ma), sporo dziewczyn od dr K chodziło do innych, które najczęściej przyjmowały u siebie w domu i wtedy wychodzi dużo taniej. Na szczęście instruktorek jest dużo więcej niż lekarzy, więc może z tej listy: wybierz jakąś, do której masz najbliżej i wtedy telefonicznie umów jakie ma stawki. Będzie na 100% taniej niż u instruktorki w Vimedzie.
    --
    •  
      CommentAuthorJULITA1610
    • CommentTimeJan 17th 2012
     permalink
    Teraz jak tą listę otworzyłam to się miło zdziwiłam, że trochę lekarzy przybyło :bigsmile: w Warszawie jest już 4 :bigsmile:
    A widzę, że i w lublinie oprócz dr B. jest jeszcze jakaś kobieta :wink:
    --
    •  
      CommentAuthorask28
    • CommentTimeJan 17th 2012
     permalink
    Ojej pisałam al że córeczka się obudziłazrobiłam byka-miałam na myśli Warszawę nie Lublin.
    Sorki już poprawiam.
    -- ,
    •  
      CommentAuthorEfiaa
    • CommentTimeJan 17th 2012 zmieniony
     permalink
    Domyślam się, że w Wawie najpierw trzeba przez 3 miesiące poterminować u instruktorki, żeby potem zapisać się do lekarza na wizytę? Którą w takim razie polecacie (chodzi mi o osobę komunikatywną i profesjonalną), ale też mieszkającą możliwie najbliżej centrum (słabo znam Wawę niestety).
    •  
      CommentAuthorJULITA1610
    • CommentTimeJan 17th 2012
     permalink
    Moja instruktorka stwierdziła, że wyśle mnie do lekarza jak zobaczy, że już prawidłowo rozpoznaję śluz i dobrze prowadzę oznaczenia i właściwie już mogłam iść po dwóch pełnych cyklach ale wtedy dr K był za granicą na szkoleniach, więc w sumie trafiłam do niego faktycznie po jakiś 3 miesiącach. Rozmawiałam też z dwoma dziewczynami w trakcie oczekiwań przed wizytą, które najpierw trafiły do dr K na wizytę i tan na wizycie jakąś ponoć fajną instruktorkę im polecał. Mi kiedyś koleżanka polecała A. Pietrusińską. Swojej jak już pisałam to nie polecam a z innymi nie miałam okazji się poznać :wink:
    Zapytam jeszcze dziewczyn do kogo chodziły i dam Ci znać jak coś ustalę :wink:
    --
    •  
      CommentAuthortuli_pani
    • CommentTimeJan 17th 2012
     permalink
    ja chodziłam do AP, umawiałam się na wizyty u niej w domu, ale z tego co wiem, aktualnie przyjmuje też w Wawie na Domaniewskiej, w godzinach wieczornych
    --
    •  
      CommentAuthorreferentka
    • CommentTimeJan 18th 2012
     permalink
    U mnie natomiast było tak, że najpierw byłam na wizycie u dr B - gadaliśmy około godziny, oglądał wyniki, podpytywał itp i dopiero na koniec powiedział, że proponuje naprotechnologię i czy się na to decydujemy, bo z góry zapowiada, że to nie jest ekspresowa metoda, że czasem trzeba troche poczekać na wyniki. gdy się zgodziliśmy dopiero wtedy skierował nas do instruktorki: pani z recepcji dała nam do niej nr komórki i tak się z nią umówiliśmy na kilka dni później. Spotykaliśmy się u niej w domu, w soboty (bo ja pracuję), każda wizyta kosztowała 150 zł
    •  
      CommentAuthorreferentka
    • CommentTimeJan 18th 2012
     permalink
    Efia, napisz coś więcej o tej swojej koleżance od dr Barczentewicza - jestemzdziwiona, że się znim kontaktuje kiedy chce... czyzby traktował pacjentki wybiórczo? Może to jakaś jego znajoma? Dodam tylko, że opłaty za telefony do dr i meli zostały wprowadzone od maja 2011. Czy ona juz po tym termionie sie z nim kontaktowała?
    •  
      CommentAuthorreferentka
    • CommentTimeJan 18th 2012
     permalink
    Julitko - w Lublinie niby jest jeszcze jakaś Anna Dzioba, ale jest lekarzem rodzinnym, przyjmuje na Lubartowskiej, więc nie wiem o co chodzi... jest naprotechnologiem, a nie jest nawet ginekologiem?
    Udziela się natomiast jako fachowiec na stronie dla niepłodnych małżeństw Abraham i Sara http://abrahamisara.pl/forum/pytania-do-lekarza/ Stronka fajna, ale mało popularna chyba. Pisałam tam jako referentka, trzeba trochę czekać na odpowiedź. Można też zadać pytanie instruktorowi. Zadałam swego czasu, kiedy szukałam do kupienia karty obserwacji (nie pojadę do mojej instruktorki za 150 zł + dojazd, by zdobyc kartę), ale oczywiście dostałam wymijającą odpowiedź, że "zaleca spotkanie z instruktorem mimo wszystko, bo utrwale wiedzę itp" blablabla.
    i to jest dodatkowy minus - karty i znaczki powinny byc gdzieś do kupienia :/
    •  
      CommentAuthorEfiaa
    • CommentTimeJan 18th 2012
     permalink
    Hej, koleżanka mówiła, że na komórkę mogła zadzwonić w każdej chwili, z mailami chyba było podobnie. Na pewno nie jest jego znajomą, po prostu nią zajmował się wyjątkowo dokładnie.

    Referentko, ale kiedy pojedziesz tylko po kartę, to chyba nie będziesz musiała płacić za wizytę, skoro to można przez próg zrobić??
    •  
      CommentAuthorreferentka
    • CommentTimeJan 18th 2012
     permalink
    no ale wątpię, by mi tak dała przez próg - skoro przyjechałam, to musiałam sie z nia umówić, więc byłoby do odbębnienia całe spotkanie :/
    A ta koleżanka leczy sie obecnie czy to bylo jakiś czas temu? Przed majem 2011 krótko mówiąc?
    •  
      CommentAuthorJULITA1610
    • CommentTimeJan 18th 2012
     permalink
    Ja dzwoniłam do jakiejś instruktorki (już nie mojej) jak potrzebowałam karty i nie dała się uprosić, że zwyczajnie przyjadę po kartę i za nią zapłacę. Z uporem maniaka proponowała spotkanie. W pewnym momencie kolejne spotkania to już wyrzucanie kasy w błoto, bo nie uczy się nic nowego, tylko cały czas powtarza to co już jest oczywiste, tylko po to żeby się przekonać, że nic się nie zapomniało :wink:
    --
Chcesz dodać komentarz? Zarejestruj się lub zaloguj.
Nie chcesz rejestrować konta? Dyskutuj w kategoriach Pytanie / Odpowiedź i Dział dla początkujących.