z ta alergia to moze tez byc tak ze ph pochwy jest zbyt zaklocone, w koncu pochwa ma ph kwasne a sperma zasadowe (albo odwrotnie), w kazdym razie mieszanka tuz po stosunku jest niezla:)
No, a potem będziesz siała wrażą propagandę w nieprzygotowane na opór umysły! dla mnie to trochę bez sensu - po co są moderatorzy? Na grupach, czy jak to się zwie, ich nie ma? Zakładam, że na to forum czy grupy wchodzą ludzie z pewną wiedzą, skoro w ogóle dowiedzieli się o jego istnieniu i co - ma się ich strzec przed nieprawomyślnymi poglądami albo pytaniami? Irytuje mnie coś takiego.
-- "bez pretensji do mądrości, której nie mam, bez odbijania jej na ksero i wpadania w schemat"
Na każdej grupie znajdzie się nieprawomyślny, wichrzyciel, który zapisuje się po to, by siać zamęt. Byłam kiedyś w grupie feministycznej Gender. Jakimś cudem trafił do niej zabawny starszej daty zwolennik szowinizmu i rozpętał same kłótnie. Przyczepił się nawet do mojego info w stopce o założonej grupie SETI@home, jakobym była wyznawcą UFO. Każdy powód zaczepki jest dobry.
wow! Amazonko - odrywasz swoje alter ego! Lily - zadałaś moim zdaniem arcytrudne pytanie. Pojęcie feminizmu jest dziś tak pojemne, że mieści w sobie tysiące sprzecznych rzeczy - Amazonka chyba musiałaby nam najpierw wytłumaczyć, co rozumie przez feminizm, a dopiero potem powiedzieć, czy taką właśnie feministką jest Historia z dziadkiem musiała być mocna - wyobrażam sobie co tam było, jak on wpadł między te niewiasty
-- "bez pretensji do mądrości, której nie mam, bez odbijania jej na ksero i wpadania w schemat"
jeju - nie przyjmą mnie pewnie przez adres mailowy...! zaczyna się tak : lilithp@...pewnie pomyślą że jestem satanistką - co za niedopatrzenie z mojej strony
Taaa, i całe to feministyczno-satanistyczne towarzystwo korzysta po ciemku i pod kołdrą z NPR, he he.
Tak, dziadek był niezły. Atakował wszystko i wszystkich i spotykał się z odpowiednim odwetem.
Po prostu zapisałam się na listę Gender, aby dowiedzieć się, z czym to zjawisko się je. Jak wszędzie uczestniczył tam cały przekrój społeczeństwa: od pruderyjnych po libertynów, od ograniczonych umysłowo po inteligentnych, od sceptyków po wyznawców New Age. W końcu ktoś rzucił hasło, że zespół poaborcyjny nie istnieje we współczesnej medycynie i jest to wymysł rodem z przykościelnych gablotek. Chciałam rzucić tekstami z czasopism medycznych na ten temat, ale moje maile nie dochodziły na grupę, więc dałam sobie spokój z zabawą w pogaduszki feministyczne. Uczestnictwo w tej grupie powodowało jakies przygnębienie i smutek.
Lily, ten mail jest szalenie podejrzany! Nie wiem, czy mogę się tak sklasyfikować. Gdybym miała za sobą aborcję (i ogłosiła to wszem i wobec, jak zachęcają teraz Wysokie Obcasy) i co tydzień innego partnera, to może mogłabym się tak określić?
Tak, Amazonko? Po kim, jak po kim, ale po tobie powielania stereotypów bym się nie spodziewała. Ale idąc tym torem rozumowania, wszystkie kobiety- "niefeministki" nie są za aborcją i pozwalają by to mężczyźni zmieniali je jak rękawiczki. To ja już wolę być feministką niż rękawiczką.
Amazonko, przytoczony przez Ciebie artykuł jest bardzo pasujący do tego, co się obecnie dzieje w mediach. "Rząd promuje kalendarzyk małżeński" i takie tam. Najbardziej zadziwiające jest to, że gazety piszą o promowaniu kalendarzyka, a umieszczają zdjęcie kobiety z termometrem ;) to dopiero ciekawe... po co ten termometr przy kalendarzyku???
Źródłem fałszywych poglądów są nawet podręczniki ginekologii i położnictwa. Elżbieta Wójcik cytuje podręcznik, w którym pada stwierdzenie, że 1 dzień po skoku temperatury zaczyna się niepłodność... I jak tu się dziwić wpadkogenności tak definiowanych metod naturalnych?
Przypomniało mi się, jak w LO byłam świadkiem, gdy jedna koleżanka z klasy (bardziej doświadczona) objaśniała drugiej (mniej doświadczonej) zasady kalendarzyka. Tak, tak, kalendarzyk w LO. Obie miały chłopaków, a druga zapewne chciała "zrealizować" swoje uczucie.
A co ma być strasznego? Postawa godna pochwały: młode, a już myślą o zabezpieczeniu, nie idą na żywioł. Im wcześniej zaczną, tym do lepszych wyników dojdą w satysfakcji ze współżycia, przecież nie warto czekać.
kwiatuszku, bo trzeba panowac nad soba. a w lo hormony buzują, ma sie pstro w glowie i npr nie jest tu na miejscu. npr to samodyscyplina ogromna. poza tym wg mnie i tak wiek 16-17 lat to troche malo, jednak te 18-19 to chociaz tyle zeby w razie czego miec tosrednie wyksztalcenie chociaz.
jasne Amazonko mow mi jeszcze. nie ilosc stanowi o jakosci. powinnas o tym wiedziec.
Właśnie zdziwiło mnie to zestawienie, że w tym, że dziewczyny w lo współżyły to nic strasznego, ale npr...niedopuszczalne Moim zdaniem kwestia dojrzałości i samodyscypliny dotyczy każdego współżycia, przy każdej antykoncepcji. Jeśli nie ma samodyscypliny to ani tabsy, ani gumki nie będą skuteczne Moim zdaniem seks jest dla dojrzałych ludzi, świadomych tego, że z każdego współżycia może powstać nowe życie...
Kwiatuszku, nie chodzi pewnie o to, że npr w liceum jest "niedopuszczalne" tylko o to, że nastolatki nie będą potrafiły "bezawaryjnie" z niego korzystać. Jeśli już nastoletnia dziewczyna koniecznie "musi" decydować się na współżycie, to niech przynajmniej do minimum ograniczy możliwość "wpadki". A w tym przypadku pewnie gumka będzie o wiele bardziej skuteczna niż "amatorsko" stosowany npr...
A ja wiem, że jest realne "nie-amatorskie" stosowanie npr przez licealistkę, bo znam taki przypadek, ale to są jednak szczególne osoby (pary). Ale Amazonka wspomniała jednak o kalendarzyku. Jeżeli o niego chodzi, to faktycznie by sobie darowały taki sposób antykoncepcji i wybrały gumki, szczególnie że partner niepewny, a choroby przenoszone drogą płciową na tym świecie też istnieją. Kwiatuszku - Ty mówisz o sytuacji idealnej. Zgadzam się z Tobą, że kwestia dojrzałości i samodyscypliny dotyczy każdego współżycia, przy każdej antykoncepcji. Ale wiadomo, że rzeczywistość nie wygląda tak różowo i nie wszyscy w tym wieku podchodzą do seksu w pełni dojrzale. Tylko jeżeli myślą o zabezpieczaniu się (to i tak dobrze, że w ogóle myślą) to niech to robią z głową, a nie przedpotopowy kalendarzyk...
-- To możliwość spełniania marzeń sprawia,że życie jest takie fascynujące...
Tak, dobrze pamiętam ową gorszącą wtedy rozmowę koleżanek (mówiły o kosmicznych sprawach). Rozmawiały o kalendarzyku w czystej postaci. Była mowa o dniach przed @, po, o czasie, kiedy "możesz szaleć", liczeniu dni. Ani słowa o śluzie, pomiarze temperatury.
Tak się składa, że mniej doświadczona koleżanka, która uzyskała poradę od bardziej doświadczonej, po latach od tamtej sytuacji, po wielu perypetiach i zmianie partnera, wyszła jednak za swoją sympatię z LO - chłopaka niewidzącego świata poza nią. Wiem, że mają przynajmniej jedną córkę. Każdy ma swój czas.
Wiem, że nie ilość stanowi o jakości. Im wcześniej się zacznie jednak, tym większa szansa, że można się wyuczyć odpowiednich, prawidłowych reakcji. Tego się dowiedziałam m.in. na forum.
Amazonko to raczej nie tak ze im wczesniej tym lepiej bo prawidlowe reakcje itp. po prostu im pozniej tym trudniej sie jest rozbudzic to co 30lat bylo uspione. jednak uwazam ze kazdy ma swoj czas, i moze dluzej musi sie rozbudzac jesli dluzej byl uspiony.. w sensie seksualnym. chociaz nie widze tej reguly u siebie. bo ja byla uspiona tez dlugo, a jakos przyszlo mi to szybko. wiec to chyba jednak kwestia osoby partnera otwartosci i.. czasu..
Nie zgadzam się Amazonko, że im wcześniej się zacznie, tym większa szansa na wyuczenie się odpowiednich reakcji. Wydaje mi się, że za bardzo uogólniasz (albo gdzieś na forum ktoś to uogólnił). Równie dobrze można można zacząć wcześnie i zebrać złe doświadczenia,a przez to "podarować" sobie uraz, który później trzeba wiele lat przezwyciężać i na to samo wychodzi. Napisałaś za to coś ważnego moim zdaniem: KAŻDY MA SWÓJ CZAS. Nie znam się na tym, nie mam takich doświadczeń, ale do mnie nie przemawia to o rozbudzaniu, jeżeli było się długo uśpionym. To jest chyba jednak tak, że na to, czy są prawidłowe reakcje, ma wpływ wiele czynników, niekoniecznie związanych z seksem. Przez 8 lat naszego związku z MM raz było idealnie, potem znowu był czas, że było przyjemnie, ale nie zawsze kończyło się wielkim "o";) Kwestia takiego a nie innego momentu w życiu. Technika jest ważna owszem, ale podchodzenie do kwestii orgazmu, do czegoś, co można się wyuczyć to moim zdaniem dopiero "fałsz". To nie działa na zasadzie naciśnij tu, dotknij tam, zrób to w takiej pozycji, a sukces zapewniony. To są tylko czynniki sprzyjające, nic więcej. A najwięcej szkodzi myślenie o tym, tylko rodzi niepotrzebną frustrację. Ja podchodzę do tego, jest orgazm to fajnie, nie ma to też nie jest źle, a w końcu samo wszystko przychodzi w odpowiednim momencie. Podkreślam, że to moje zdanie, na bazie moich doświadczeń, bo nie mam wiedzy teoretycznej z zakresu problemów seksuologicznych, żeby wypowiadać się ze 100% pewnością.
-- To możliwość spełniania marzeń sprawia,że życie jest takie fascynujące...
NPR to bardzo trudna sztuka do opanowania. Raczej nie widzę polegania na NPR w przypadku młodzieży szkolnej. Uczyć oczywiście można i uczulać, ale w praktyce zalecałabym wstrzymanie się z seksem przynajmniej do pełnoletności, a jak kogoś już tak strasznie "tyłek swędzi" to niech stosuje prezerwatywy łącznie ze środkami plemnikobójczymi.
Może nie bez przyczyny tytuł już 2 podręczników do NPR brzmi "Sztuka planowania rodziny"? ;-) Skoro nas tyle tu jest, to może nie jest to wiedza tajemna...