Nie wiem czy powinnam się wypowiadać, bo temat ma być luzacki, a mnie ostatnio przytłacza moje 31 i pół :), no ale zgłaszam się do grona tych z 3 z przodu :).
Kalendarz mowi, ze 3 u mnie z przodu . Wiec sie melduje. A zycie po 30 jest calkiem fajowe. Tylko mi przeszkadza swiadomosc, ze zegar jakby coraz szybciej tyka. Nawet tydzien temu cala godzine do przodu w jednej chwili!
no, ja się niby nie łapie bo 29 ciągle, ale do 20-tek też juz nie należę (nikt mnie tam nie chce) jak mówię którejś z moich młodszych kolezanek że jesteśmy w podobnym wieku to widzę brak akceptacji wierzę, że jak napiszę tutaj, że jesteśmy wiekowo podobne to mnie z chęcią przyjmiecie do swojego grona jako prawie trzydziestkę-staraczkę
dziękuję no cóż jak miałam lat 20-25 to też myślałam że 29 to starość a 3 z przodu O MATKO !! KONIEC ŚWIATA!! niedługo ja też będe miała 3 z przodu i myślę że to najlepszy wiek dla kobiety... zwłaszcza na bycie mamą
ZArabiscie ,jest miec 30 lat ,ja mam 33 ,wygladam na 25 jestem w ciazy z pierwszym dzidziusiem,moge sobie pozwolic na spokojne macierzynstwo bo dotad ciezko pracowalam ,mam meza ktòry mnie kocha i szanuje ,pierwsze zmarszczki ale lubie je i wiem ,ze z przybyciem lat bede jeszcze bardziej interesujaca kobieta,bo latwo miec 20 lat i byc laska ,natomiat sztuka jest dobic do 70 i byc ladana babcia i taki mòj cel.
No to i ja sie zgłaszam , póki co 29 ale 24 kwietnia , 30 stuknie . Samopoczucie? Jak na razie ok , ale ciagle mam świadomość że zegar tyka a dziecka brak .Jedyne co mnie pociesza , to fakt że tak jak ewaroby nie wyglądam na moją magiczną 30 Pozdrawiam wszystkie trzydziechy
He he - jak wesoło być trzydziestką - u mnie też z monotonii nauki, studiów, kariery zawodowej teraz weszłam juz w taki wiek i okres swojego życia że powiem tak "żyć nie umierać" jak najdłużej - jest super, bardziej kolorowo odjazdowo - super!!!!! Zuza a mi we wrzesniu stuknie 31latem- mam nadzieje ze do tego czasu juz zafasolkuje:)
A ja kiedys myslałam, ze juz jak mi stuknie ta magiczna 30 to bedę podstarzałą i kwękającą paniusią w średnim wieku:) I nawet patrząc na moje tuje w ogródku cieszyłam się, ze gdy ja osiągnę 30, to one będą na tyle duze,że nikt nie będzie juz mógł oglądać mojego pomarszczonego ciała :):):) Teraz tuje są rzeczywiście spore, ale oprócz chwilowej deformacji ciazowej jakoś nie zauwazam istotnych zmian:)
Ba- powiem więcej- jako trzydziestolatka czuję sie bardziej szczęsliwa, atrakcyjna i spełniona niż jako dwudziestka. To naprawdę fajny wiek
trochę zazdroszczę dziewczynom w wielu 20-25 które wiedzą że chcą byc mamami, trudno mi co prawda uwierzyć że tak swiadomie można w tym wieku chcieć, ale może tak jest- ok. ja o tym nie myślałam, a nawet nie chciałam, zakładałam że kiedyś przyjdzie taki moment, że mnie "to" dopadnie- miałam rację tak się stało Dla mnie oprócz zaplecza nazwijmy je materialnego potrzebna była dojrzałość, którą nabyłam z wiekiem, z 3 z przodu przyszła
Mi też zeszło, ale po liceum poszłam na studia no i 5 lat zleciało, potem szukanie swojego miejsca w życiu i pracy, nim się obejrzałam to miałam 28 lat jak zaszłam w pierwszą ciążę.
ja w pierwsza zaszłam w wieku 19 lat a w drugą po 30 urodzinach. Mimo,ze pierwsza byla bardzo chciana, druga napewno jest dojrzalsza i bardziej umiem sie nią cieszyć.
Ja też jestem zadowolona z mojej trójki z przodu:) Chociaż nie powiem - żywię pewne obawy w związku z zaciążeniem - mam świadomość, że zegar biologiczny tyka i nie mogę sobie pozwolić na długie czekanie:( Mam też nadzieję, że gdy nadejdzie dzień bez @, będzie to świadczyło o ciąży, a nie o początku menopauzy:/
Ja długo "dorastałam" do decyzji o dziecku. Ale gdy dojrzałam do tego byłam całkowicie pewna. Ostateczna decyzja zapadła, gdy skończyłam 28 lat no i miesiąc później byłam już w ciąży, także zdążyłam urodzić przed 29 urodzinami:). Wcześniej, gdy pojęcie macierzyństwa było jeszcze dosyć abstrakcyjnie myślałam, że kiedyś tam będę miała dwójkę dzieci z duża różnicą wieku (tak jak między mną i moją siostrą). Pewien czas po urodzeniu Niuni myślałam, że chyba pozostaniemy przy jednym, no albo będzie duża różnica wieku, chociaż to by znaczyło u nas późne macierzyństwo i bardzo późne "tacierzyństwo". A teraz widzę, że powoli dorastam do decyzji o drugim. Jeżeli będzie to trwało tyle co przy pierwszym (ta ostateczna faza przygotowań psychicznych) to tak koło wakacji coś z tego może być :). Szczególnie, że teraz decyzja będzie prostsza, bo nie będę musiała odstawiać tabsów :).
A abstrahując od tematu ciąży i macierzyństwa, to gdy patrzę na moją 24 letnią siostrę, wtedy najboleśniej odczuwam to moje 3 z przodu. Ten totalny luz w życiu. Studia na finiszu, świetna prac, wspaniały związek i totalna beztroska, ach to były czasy….
No i odkąd mam 3 z przodu, a właściwie odkąd jestem mamą czas płynie dużo szybciej.
JA niestety w zyciu musialam liczyc tylko na siebie ,na studia kasy nie mialam ,pochodze z biednej rodziny (BEZ OJCA).Wyemigrowalam z kraju za praca w wieku 24 lat i wszystko co mam ,zapracowalam sobie moimi silami,wiec te lata 24-29 to byl czas rozrywki ale tez ciezkiej pracy,na szczescie poznalam meza i teraz po 30 wreszczie sobie odpoczywam i moge sie doksztalcic i spokojnie urodzic bobaska a potem znowu do pracki,bo bardzo mi brakuje.
ewaroby ja zaczęłam pracować w wieku 20 lat, chociaż pochodzę ze średnio zamożnej rodziny. I chociaż jednocześnie studiowałam i pracowałam to i tak wspominam tamten okres jako beztroski. Także na to co mam, a raczej na to co mamy zapracowaliśmy sobie z moim T sami i jesteśmy z tego bardzo dumni. Cieszy mnie to, że mając 32 lata(T.37) mamy własny dom, pojazdy mechaniczne różne ;) i stać nas na fajne wakacje oraz rozrywki typu koncerty i kino. I to wszystko bez wyjeżdżania za chlebem z kraju :). A co do beztroski z okresu, 20-28 lat to myślę, że póki nie jest się odpowiedzialnym za inne życie można sobie pozwolić na beztroskę.
no to wiele nas wszystkie łączy... dziecko to nie choroba, ale ktoś kto mnie dopełni, przyjdzie do nas a ja z radością podaruje mu nieprzespane noce, kilka kilogramów (tymczasowo), i imprezy które mnie ominą. Ale potem aby było szczęśliwe i miało szczęśliwą mamę wrócę do pracy, do moich zaiteresowań, a mały będzie mi w tym wszystkim towarzyszył "jak członek rodziny, który zna swoje miejsce w szeregu"
Także uważam, że dziecko to dopełnienie związku i nie uważam, żeby miało spowodować totalną rezygnację z dotychczasowych upodobań. Nie czuje się jak cierpiętnica, która poświęciła się dla swojego dziecka. Np pod koniec czerwca jedziemy z T. na koncert do Gdyni - Heineken Opener, który trwa 3 dni, a jedziemy jeszcze dzień wcześniej, w sumie nie będzie mnie 5 dni. I byliśmy już na nim w zeszłym roku, a Niunia została z dziadkami. I chociaż nadal mam czas dla siebie, a z T mamy czas dla naszego związku, to nasze dojrzałe rodzicielstwo powoduje, że mam świadomość odpowiedzialności za to młode istnienie, które sprowadziliśmy na świat. Ta świadomość i odpowiedzialność powoduje, że już nigdy nie będę miała takiego luzackiego stosunku do życia jak kiedyś. Rodzicem zostaje się na całe życie, nawet gdy Niuńka będzie miała własną rodzinę, gdzieś w moje świadomości będzie odpowiedzialność za nią. No a w chwilach lekkich załamań ta odpowiedzialność mnie przytłacza.
I jeszcze jedno. Uważam, że dojrzałe rodzicielstwo to też umiejętność zrezygnowania, przynajmniej na pewien czas z pewnych atrakcji życia. Gdy w naszym życiu pojawia się dziecko trudno jest pogodzić z wychowywaniem go takie sprawy jak pracę, kino co poniedziałek, co weekendowy wypad na rower lub narty itd. Jeżeli ktoś mimo pojawienia się dziecka nadal ma czas na to wszystko to przepraszam bardzo kiedy ma czas dla dziecka? A umiejętność godzenia pracy, własnych radości życia z potrzebami dziecka nie przychodzi z wiekiem, chociaż niewątpliwie jest łatwiejsze, gdy ma się już ustabilizowaną sytuację materialną.
pytałam bo to brzmialo jakby w domu byla hierarchia waznosci osob, kazdy zna swoje miejce, ale w sensie ze wszystko jest wg scisle ustalonego porzadku. bo tak musi byc i ani kroku w bok. ja zostalam wychowana w rodzinie gdzie pierwsze dziecko,czytaj ja pojawilam sie gdy mama miala 25lat, skonczyla juz studia pracowala zawodowo, tata tez. byli 3lata po slubie, mieli wlasne mieszkanie. kwestia priorytetow moi rodzice maja teraz nas czworke i samochod pojawil sie dopiero jak mieli ok.40lat, mimo ze oboje ciezko pracowali, to jednak zalezy od zawodu jaki sie ma, (mama byla nauczycielka), i jakos nigdy nie mieli pracoholicznych ciagow po 16-18h. mimo ze ja takie miewam to staram sie by byly krotkowtrwale, najdluzej mialam taki 3-4miesiace, ale to dlatego ze rozwijam wlasna firme, rownoczesnie studiujac na kolejnych studiach i robiac mnostwo rzeczy na raz. mialam w pewnym mmcie zycia wybor pracowac w wielkiej korporacji po kilkanascie godzin na dobe, ale ciesze sie ze wybralam cos innego, bo zdalam sobie sprawe ze kasa jest dla mnie cholernie wazna a jednak..najwazniejsza jest rodzina(nie mam jeszcze dzieci) i rozwoj wlasny poza pracą. dodam jeszcze bo pojawil sie tu taki tekst ze osoby <30lat decydujace sie na dziecko to cos tam cos tam. ale moja mama bardzo chciala, starali sie 3lata po skonczeniu jej studiow..kolejne dzieci byly co 4lata wiec nie tak ze co rok to prorok. ale zawsze sie tata smial ze on ma dzieci zamiast samochodu. moze nie zawsze finansowo bylo cudownie, ale nauczylo mnie to odpowiedzialnosci i pracowalam b.szybko, bo dorabialam w wakacje juz od 7klasy SP. zwykle ludzie maja 1-2dzieci. a jednak ja bym nie zamienila mojej cudownej kochajacej sie rodzinki, na 10samochodow i wypasiony dom. rodzice teraz w sumie maja dom, ziemie, 2samochody, zycie im sie zaczelo are lat temu, w sumie najpiekniejsze po 50-tce. i uwazam ze to tez jest piekny sposob na zycie mimo ze ja wybralam inny. ale bardzo pilnuje zeby mnie klienci nie scigali tel. na urlopach ani poznymi wieczorami. smycz sobie lezy, znaja moje godziny pracy.wiadomo sa wyjatki ale jakos nie wyobrazam sobie byc pod tel. na urtlopie. CO TO ZA URLOP? no ale ja mam "tylko" 26,5 lat ale za to jestem najstarsza z czworki rodzenstwa conauczylo mnie odpowiedzialnosci ogromnej, i jestem z mojej rodzinki dumna jak cholera. to była moja historia, hihi
ja pępkiem swiata bylam moze ze 3lata. zanim urodzil mi sie mlodszy braciszek. nie wiem nie czulam zeby rodzice sie poswiecali, moze czasami, ale jednak z drugiej strony nie czulam sie jakby miala swoje miejsce w szeregu. mialam sporo obowiazkow typu pomaganie mamie w domu w sprzataniu zmywaniu czy w ogrodku,ale wlasciwie moglam wszystko co chcialam, jesli te obowiazki wypelnilam. nie czulam sie jakos zbyta na dalszy tor przez dobre wychowanie, sztywne trzymanie sie zasad, mysle ze nauczyli mnie rodzice duzej otwartosci i upartosci w dazeniu do celu,ale nie za wszelka cene. jakie szczescie mialam widze od paru lat dopiero jak jestem duzo starsza, i widze ile rodzicow sie porozwodzilo albo zyje ze soba bo tak wypada, bo mieli slub w kosciele, albo z przyzwyczajenia. zero okazywania czulosci milosci, a dzieci to maja spelniac ich wlasne marzenia. nawet jesli maja swoje- zupelnie inne.
skorpionko co znaczy terroryzowac soba rodzicow i otoczenie? jesli rodzice kochaja i wymaga ja wszystko jest ok. nie wiem jakos dla mnie strasznie brzmi wyrazenie znac swoje miejsce W SZEREGU. u mnie wszyscy byli rowni i mogli wystepowac przed szereg ile chcieli, rodzice wrecz nas uczyli jak przelamywac schematy. wiadomo popelniali bledy, bo kto ich nie popelnia ale jakos tak..brzmi mi to zdanie..jak ORDNUND MUSS SEIN! kochani rodzice ciezko pracuja wiec maja prawo do relaksu a Ty kochane dziecko ucz sie pilnie bys daleko zaszla. roznica ktora probuje przekazac jest tak subtelna..ze potrafie ja bardziej wyczuc niz rozumowo logicznie opisac..
cóż moja córka jest rozpieszczona, ale nie jest pępkiem świata. Nie wychowuje dziecka bezstresowo, bo życie pełne jest stresów, więc nie da się tego uniknąć. Dla mnie podstawową zasadą w wychowywaniu dzieci jest konsekwencji i to jest główna zasada, którą się kieruję.
Chciałabym bardzo zobaczyć taką wspaniałą grupę znajomych, którzy mają dzieci i wszędzie z nimi wyjeżdżają i dzieci im w niczym nie przeszkadzają :). Bo nie da się wszędzie jechać z dzieckiem. Chociaż czytałam artykuł o parce, która swojego trzymiesięcznego dzieciaka zaczęła ciągać po górach. Teoretycznie nie ma przeciwwskazań, ale wiem (jako praktykująca matka, a nie teoretyk) jak ważne dla malucha są schematy i stabilizacja. Widzę jak procentuje to, że trzymamy się pewnych schematów dnia. Owszem zdarzają się jakieś odstępstwa z ważnych powodów, ale jednak Niuńka ma zakodowane, że wieczorem to kolacja, kąpiel czytanie bajeczki i spanie. Każdy wychowuje swoje dzieci tak jak uważa. Jednak czasem mam wrażenie, że niektórzy w tym "świadomym rodzicielstwie" zapominają o radości z tego rodzicielstwa. Że właśnie bycie rodzicem jest wartością samą w sobie i może być bardzo atrakcyjne. Wspaniała jest historia, którą opisała Vicky.
Ja staram się, aby moja córka dorastała w przeświadczeniu, że jest dla mnie bardzo ważna, że może na mnie liczyć. I takie wybory jak np. w miniony weekend, kiedy mieliśmy ochotę pojeździć na rowerze, no ale nie da się z 2 i pół latką spędzić całego weekendu na rowerze nie są dla mnie trudne. Była krótka wycieczka rowerowa i było wspólne sprzątanie samochodu, domu a potem sadzenie rzeżuchy. I już nie mogę się doczekać najbliższego weekendu, gdy razem z Niuńką będziemy dekorować pisanki. Cóż może to nie super wyjazd od egzotycznych krajów, ale ile radochy dla dzieciaka i dla nas także.
napiszcie mi tylko jak w Polsce,bedac sprzedawca w sklepie i miec meza np.robotnika w fabryce,mozna dorobic sie wlasnego mieszkania ,samochodu,poslac dziecko na studia? ja uwazanm ze to jest niemozliwe...PRZYNAJMNIEJ 9 LAT TEMU NIE BYLO TO MOZLIWE...Moja siostra juz skonczyla studia bo miala oparcie we mnie,zarobila tu kase oplacila studia kursy i teraz ma dobra prace.Mysle ze rodzice moga bardzo duzo pomòc...jak wczesniej pomysla o dziecku.
ewaroby. dziecko moze pracowac, wyjezdzac za granice na wakacje. dla chcącego - da się. wiem po sobie. mama nauczycielka tata projektant ale w panstwowej firmie i czworka dzieci, i jakos sie udalo, wiec nie dramatyzujmy. chociaz nikt nie mowi ze jest łatwo. ale to uczy dzieci samodzielnosci.
zapomniałam dodać ze wychowanie nas nie bylo latwe, bo jakos ludzie sie dziwnie patrzą jak sie mowi- mam 3dzieci. a 4???to juz w ogole masakra. jak Ty zyjesz. gdzie samochod drogie wycieczki itp.itd. coz. moj tata tez ma trojke starszego rodzenstwa. jakies 10lat nie gadali prawie z nim i wielki foch byl bo..babcia zapisala cala ziemie i dom tacie, jedynemu ktory z nia zostal, ktory pomagal przy domu mimo ze sam pracowal jako projektant(pole uprawiane bylo krotko jak bylam malutka i zyl 2gi maz babci, teraz to jest duzy ogrod, sad), placil podatki, dbal o to. kazdy z nich zwial do miasta. ktore de facto jest 10km od nas, wiec blisko. kazdy z nich ma 1-2dzieci, wlasne wypasione mieszkanie, dom, a niektorzy nawet kilka. ich dzieci sa samodzielne. a jednak mimo ze smiali sie z ojca ze inwestuje w zdrowe zycie, zdrowe odzywianie ze zostal w sumie na wsi i ma 4dzieci.. to jak okazalo sie ze ta wiesc staje sie sypialnia duzego miasta..to nagle poczuli kase. powiem szczerze b.nieprzyjemne uczucie. jednak mimo wszystko mam uczucie ze jestesmy cholernie zgrana rodzinką. moze sie klocimy czasem itp. ale jak trzeba sobie pomoc to sobie pomagamy. kiedys chcialam miec dwojke dzieci. teraz bede chciala trojke. to dla mnie taka optymalna liczba. tak mysle, a zycie pokaze:) pieknie Paula pisze o tych drobnych radosciach codziennego rodzicielstwa:) jakos srednio widze rodzicow ciagle gdzie balujacych i podrozujacych jak bylismy mali. to juz lepiej nie miec wcale wtedy dzieci.
A ja mysle, ze cudownie jest urodzic dziecko przed 30. Ale coz - nie wyszlo. Dopiero 1.5 roku temu poznalam MM. I dopiero wtedy pojawila sie silna potrzeba podzielenia sie swoim swiatem z malym czlowieczkiem. Nie wierze, ze na dziecko jest czas lub miejsce. To jest tak silna wewnetrzna potrzeba, przy ktorej brak domu z ogrodem nie ma znaczenia. Kto sie stara i czeka od miesiecy, ten wie o czym mowie
skarbie ,rozumiem cie ,ja czekalam 4 lata i teraz jestem w ciazy,przyjdzie czas tez na ciebie ,wytrwalosci... VICKy da sie ,oczywiscie wszystko malymi kroczkami ,ja nie nazekam studiòw nie mam a i tak z mojej pracy jestem zadowolona,ale gdybym miala latwiejszy start w zyciu,to by by bylo chyba latwiej...dlatego postaram ,mojemu dzidziusiowi zapewnic latwiejszy start w zyciu niz ja mialam FAJNE TE POGADUSZKI NASZE
Skarbie - ja tez wyszlam za maz w wieku 29 lat teraz bede miala we wrzesniu 31 i z utesknieniem czekam na swoje dzidzi - ale oczywiscie niczego w zyciu nie zaluje. Na wszystko jest w zyciu czas - wiec czekam teraz na ciaze i macierzynstwo :)
Ewaroby - przeslij mi troche fluidkow na wykresik:) jak widze Ciebie to motywacja mi rosnie i wiara w to ze wkrotce bede mamusią:)
ewaroby jasne ze byloby latwiej. ale jak nie masz wszystkiego to jest sie silniejszym:) wszystko ma swoje plusy i minusy. przynajmniej rodzice mieli dla mnie i mojego rodzenstwa i dla siebie duzo czasu a nie pracowali dniami i nocami, na swieta mialam ich i skrmne prezenty. a inni maja super prezenty, ale na codzien widzą nianki albo filmy w tv i gry na kompach..
a ja pochodzę z rodziny gdzie dzieci nie były najwazniejsze. Rodzice siebie/ swoje małżeństwo stawiali na pierwszym miejscu, dzieci były jego elementem (nie dopełnieniem) tak jakby przy okazji. Jestem mężatką od 8 lat i twierdziłam że u mnie też tak będzie mój M te 8 lat uczy mnie innego spojrzenia na rodzicielstwo i chyba zaczynam rozumieć. Nie wiem jaką mamą będę, ale wiem że M będzie idealnym ojcem
danap moim zdaniem jak we wszystkim także w życiu rodzinnym najlepszy jest złoty środek. Nikt nie powinien być najważniejszy. Równowaga jest chyba najlepsza dla wszystkich. Dzieci nie mogą być najważniejsze, bo przecież kiedyś założą własne rodziny, ale nie mogą być też mniej ważne od współmałżonka, bo ... tu nie mam argumentu, ale tak czuję. Ja mam wrażenie, że razem z T udaje nam się tą równowagę osiągać każdego dnia. Wiem, że jak Niunia pojawiła się na świecie to oboje stwierdziliśmy, że jest dla nas najważniejsza na świecie, ale jednocześnie oboje poczuliśmy, że bardziej się kochamy. Gdy patrzę na Niuńkę to widzę w niej najwspanialsze cechy moje i T. Czasem śmiejemy się, że ona jest dowodem na to jak idealnie do siebie pasujemy, także pod względem genetycznym ;).
podoba mi się co piszesz kiedys myslałam ze aby mieć dziecko to trzeba się poświęcać a ja jestem za dużą egoistką aby to znieść. Teraz myslę że trzeba jednak mieć w sobie egoisty trochę aby w ogóle się zdecydować na malucha, bo to chyba trochę egoizm każe nam sprowadzać kogoś na ten świat, aby móc się nim cieszyć- patrzeć i widzieć w tej istocie swoje najwpanialsze cechy; móc powiedzieć to MOJE dziecko, to MOJA krew, MOJE geny (i M)
skorpionka7 przeciez to co piszemy (to co ja tu wyczytałam) jest do siebie bardzo podobne, żadna z nas nie chce rezygnować z siebie, dla piszących tu matek maluch jest pepkiem świata ale zdrowo a nie bezstresowo(czyt. zna swoje miejsce w szeregu) nasze złote środki są podobne ale nie takie same- bo przeciez to niemożliwe; przekazane innymi słowami ale podobne- no chyba że czegoś nie rozumiem
Czas i mi się wpisac w grono 30-paro latek.... dokładnie za 2 dni stuknie mi 32 latka;))) ................życie jest piękne bez względu na wiek.........
tak sobie poczytałam co tu piszecie i stwierdzam naprawde fajowe temaciki cóż u mnie mega rozbierznosc ...pierwsze dziecko w wieku 20 lat ......z moim byłym mężem......moja cudowna córeczka.....eh..młodosc....nie bylismy chyba aż tak dojrzali.....równowiesnicy.....rozstanie po 5 latach.....sama odeszłam....nie byłam przerażona wizią samotnej matki ....miałam dom,bardzo dobrze płatną prace,samochód.... ale nie można życ samotnie.... 4 lata temu poznałam mężczyzne starszy odemnie o 10 lat tzn.znalizmy się ale ale tylko tak na czesc.....i nagle coś zagrało..zamieszkalismy....moja córka zaakceptowała związek....i teraz czekamy na nasze maleństwo a córka czeka ma rodzenstwo.... jest cudownie.....niczego nie żałuje ....nic nie straciłam....i nic nie strace....
Skorpionko -złotego środka nie ma nikt. Kazda z nas matek wciąz go szuka( przynajmniej mam taką nadzieję ). Z pewnością mamy rózne sposoby na zycie. Jednak nie dla kazdej kobiety dziecko musi stac w szeregu za kontrahentami, złotymi kartami, żaglówkami i wakacjami.
oho! aleście się rozgadały... pozwolę się tu skrobnąć, mimo że 30latką będę dopiero w pazdzierniku; po ślubie nie byliśmy pewni kiedy będzie czas na dzieci; obiecaliśmy sobie jednak, że ze względów zdrowotnych (M lekarz) pierwsze maleństwo pojawi się przed 30 i niestety nie mamy już na to szansy, bo nam jakoś nie wychodzi; w chwili obecnej pragnienie bycia matką jest tak silne, że żałuję, że nie zaczęliśmy się starać wcześniej; możliwe, że instynkt nałożył mi klapki na oczy i wszystko inne stanęło na dalszym planie... :)))