Szczypta, jeszcze w roku szkolnym na nudnych lekcjach czytaliśmy sobie ten wątek. No i cytuję mojego K.- "Dzieci są mega, ale Hanka best and beast" No i jeszcze powaliła nas Ewcia karmiąca zwierza Super dzieciaki macie, wszystkie!
Mężu kąpie wieczorem Ewunię. Słyszę rozmowę: E: Tatuś muchaj, muchaj! (=dmuchaj) M: Ale gdzie mam dmuchać? E: Na cycuszki!!! Cycuszki! M:(lekka konsternacja) na cycuszki? E: zieby duuuuuuuuuuuuuuuuzie były!
(a wszystko dlatego, że Ewka ostatnio z zapałem chodzi na basen i nawet w domu trenuje z kółkiem i rękawkami i ogólnie dmuchanymi zabawkami; no a jak się je nadmucha, to się nagle robią duże, więc mała dobrze kombinuje )
Krzyś zrobił kupę, biorę go do pokoju na przewijak. Zaczynam go przewijać, słyszę, że Ewunia woła mnie z drugiego pokoju. Mówię jej, że nie mogę przyjść, bo przewijam Krzysia. Ewcia wpada do pokoju - Mamusia przeninia Kysia? (przewija Krzysia) - Tak Kochanie, przewijam Krzysia, bo zrobił kupkę. Ewcia podchodzi, przystawia swój stołeczek do komody, na której jest przewijak, wdrapuje się, znacząco pociąga nosem i mówi: - Niunia czuje.
Treść doklejona: 15.08.12 23:04 A w ogóle, a propos śmierdzących spraw... Ewcia dalej ma wymowę "dla znawców". Kiedyś też wchodzi do pokoju jak przewijałam Krzysia i uraczyła mnie "o jeeeeesuuuuuuuuuuu, jeeeeeeesuuuuuuuuuuu, ale chuj!" (ale fuj) Więc zaczęłam z nią ćwiczyć wymowę "fuj". no i rzeczywiście, wczoraj okazało się, że są efekty. Już nie mówi "chuj". Wczoraj uraczyła nas "a wchuj!"
No bo chyba sporo dzieci z tego co widzę ma jakieś "chujowe" skrzywienia na początku walki z językiem ojczystym U mnie pod wykresem jedna z dziewczyn zdradziła wersję swoje córeczki - "hip hip huja!"
A najlepsze, że Ewcia normalnie w innych wyrazach "f" wymawia
Dominika czasem Filip bardzo drażni, jak to młodszy brat. Zrobiłam dzieciakom namiot z foteli nakrytych kocem, z czego Dominik bardzo się ucieszył. Filip chyba jeszcze nie zakumał o co chodzi, bo szybko zrzucił całą konstrukcję. Na to Dominik się zdenerwował, spojrzał Filipowi w oczy i poważnym, zawiedzionym tonem cedzi: -A ty to zostaniesz brzydalem już na zawsze...
Moje dziecko zaczęło mówić. Na początku było nawet fajnie ale teraz powtarza juz absolutnie wszystko i wykorzystuje w najmniej odpowiednich momentach robiąc taką siarę, że masakra... :p Miedzy innymi:
Działka. Przy stole siedzi moja ciocia, enerytowana nauczycielka starej daty. Wysadzam Tyma, który daje długa bez gaci zaraz po zrobieniu siku. Krzycze za nim " wracaj szybko bo musimy założyć spodenki!". Wraca. Staje na środku i z grobowa powagą oświadcza: "mamo nie! Mimi chce gołe jaja!". Ciotka miała taka minę, ze myślałam, ze padnę:D
Supermarket. Kończymy zakupy. Tymo zaczyna marudzic wiec dostaje w łapki paczkę ciastek za która jeszcze nie zapłaciliśmy. Tłumaczę mu, ze nie może jej otwierać, bo musimy jeszcze dać pani za nią pieniążki. Tymo chwile sie powstrzymuje. Przy kasie zaczyna juz co raz śmielej tarmosic ciastka i opakowanie sie rozrywa. Realcja mojego dziecka "o fak!". Myślałam, ze zapadne sie pod ziemie w tym tłumie ludzi...
Ostatnio byliśmy na starówce i mój mąż komentował, ze śmierdzą mu konskie kupy. Kilka dni pózniej Tym buja sie u babci na chustawce. Babcia zadaje mu pytania typu "jak robi krówka, piesek, kotek itp". W końcu pyta "Tymciu a jak robi konik". Odpowiedz: "koik lobi bleee kupa" :D
<span style="font-size:11px;color#333;">Treść doklejona: 22.08.12 17:51</span> I jeszcze: Codziennie rano przychodze do Tyma do pokoju i wyganiam go z łóżka na siku a jak nie chce wstać, mówię, ze jest smierdzacy leniuszek. Ostatnio nam sie zaspalo i to Tymo przydreptal rano do nas. Rozejrzal sie, zobaczył, ze chłopaki śpią a ja juz sie przebudzam. Tak o to przemówił: "Mama ćić(idz) siku piko (szybko)!!! Tata, Manio (Franio) śom fee jenie (lenie)"
Moja Wika jest teraz zainteresowana liczeniem. Liczy wszystko (zwłaszcza schody przy wchodzeniu). Liczy tak: DWA, CI, ĆTELY, OSIEM! Zawsze na OSIEM się kończy, myślę, że w dziecięcej główce jest to najwyższa możliwa liczba.
I tak, oglądamy książeczkę dla dzieci, gdzie narysowane są dwie lampy. Wika zauważa je. Mówi: LAMPY! DUUUUZIO! pytam "ile?" odpowiada: OSIEM LAMPÓW!
Było też OSIEM OSÓW i OSIEM WODÓW.
Jedziemy busem. Młoda zaczyna gadanie. I wrzeszczy na cały bus: TATA ROBI TERAZ KUPE! DO USTĘPU!. Mina ludzi - bezcenna!
Nadal jedziemy busem. Młoda łazi po siedzeniach, skacze. Bus niebezpiecznie skręca na zakrętach. Usadziłam dziecię i nie pozwalam wstawać. Po chwili słyszę: -NIE CHCĘ MAMY!. No to mówię: - dobrze, wysiądę z tą panią na następnym przystanku, a ty pojedziesz sama, dam ci klucze. - Młoda zadowolona z pomysłu. Więc mówię dalej - a będziesz wiedziała, gdzie wysiąść? A dostaniesz do zamka kluczem?. - Młoda myśli, myśli i mówi: -Z MAMUSIĄ!!! Ale jeszcze przez długi czas dochodząc do domu opowiadała o kluczach i że SIAMA!
Wika ma swoją ukochaną przytulankę do zasypiania o imieniu CIM. Została położona do łóżeczka po kąpieli. Za chwilę Cim ląduje na podłodze i Młoda drze się. Podchodzę, podaję, wychodzę. Sytuacja powtarza się kilka razy. W końcu mówię: - nie dam ci Cima, bo nim rzucasz! Na to włącza się alarm. Teraz to już rozpacz totalna. Pytam więc porozumiewawczo: - a będziesz rzucała Cimem?. Młoda po chwili zastanowienia odpowiada: -TAK!!!
-- Szczęście jest decyzją, którą podejmujemy każdego dnia.
zracji ze mieszkam na wyspach i moja siostra z rodzinka tez nasze dzieciaki rozmawiaja glownie po angielsku ( moj syn 8 , jej cora 7 ) ale czasem probuja polskiego :
on - no i wiesz jak one poszedly...
ona - nie mowi sie poszedly tylko idzialy....
moj syn coraz czesciej zadaje rozne pytania z zakresu historiii...oglada raz program jak to niby wywodzimy sie od malp.... pyta mnie : mamo to jak to bylo z tymi malpami , my naprawde kiedys bylismy malpami ? ja : my nie ale dawniej tak syn : a to znaczy ze twoja mama byla malpa ? ja w smiech : nie babcia nie byla malpa , to bylo dawno dawno temu syn : a to znaczy ze jej mama byla malpa...
Niedziela rano po śniadaniu. Tata pyta Asię, co by zjadła. Asia zamówiła na obiad: schabowego i frytki z surówką. Pora obiadu, Asia zajada się wymarzonym daniem i wyglądając do kuchni pokrzykuje do taty, który jeszcze dosmaża ostatnią porcję schabowych: -Wiesz co? Na za tydzień zamawiam takie same menu!
Weronika po przyjsciu z przedszkola chciała mocno iść na dwór. Mówię i tłumaczę że pada, że błoto (mam wstrętne podwórko z błotem po kolana) że chłodno itd Na co młoda - Mamo ale tylko na chwilkę - Nie Itus -No mamo ale założę kaloszki - Nie wyjdziesz teraz - Mamo ale dlaczego nie mogę iść? - mówiłam już sto razy! Weroniko rozbierz się już bo nie pójdziesz! (już lekko zła) - Ty mnie traktujesz jak dziecko, ciągle nie, nie i nie!!
Miki dziś był wypytywany o imiona swoich bliskich: - Mikołajku, jak ma na imię babcia? - babcia na imię ma Rysia (gwoli ścisłości babcia jest MaRysią, ale Miki na razie nie potrafi tego pojąć ;-)) - a dziadzio jak ma na imię? - dziadzio... Jaś!! - a tatuś? - tata jest Baltek (Bartek ;-)) - a mamusia jak ma na imię? - mamusia ma imię... mamusia jest... a mamusia jest mamusią!
to opisze Wam scenke rodzajowa sprzed kilku lat :) Gosia gdzies około 5 letnia siedzi w wannie i myje zeby G- tato a jaka ja pasta myje zeby? T- colgate G- co?? T- colgate G- co???!!!! T colgate!!! G- coo???? T- coraz bardziej zirytowany - COLGATE!!!!!! G- coooooo???????? T - GÓWNO!!!!! G- colgate????
Hania przychodzi z przedszkola i mówi - Wiesz mamo, a Wojtek to mnie dziś pocałował, chociaż wcale nie chciałam! Mówię _ Córciu, jak nie chciałaś, to trzeba było mu nie pozwalać! Nie moze cię całować wbrew tobie! Hania - Ale wiesz... On patrzył z takim ŻELEM w oczach...
muszę powiedzieć mężowi, że jak nie będzie na mnie patrzył z żelem w oczach, to z całowania nici
Treść doklejona: 10.10.12 15:56 Dzisiaj Ewunia pakuje mi się do łóżka i przytula. - Oooo, podusia!- mówi na widok jaśka pod moją głową - Tak, mam poduszkę. - Ebuni podusia? - pyta, wyciągając rączkę w kierunku mojego jaśka - Nie, kochanie. Twoja podusia jest pewno w twoim łóżeczku, a to jest moja poduszka. - Aaaaa... Dobla, to popilnuje mamusi!- oznajmia wyrywając mi poduszkę i kładąc się na niej
Rok temu nasza córka i jej pierwszy dzień w przedszkolu, jak to wszystkie dzieci pierwszy dzień chętnie idą ,bo nie wiedza co ich czeka tak naprawdę . MM poszedł odebrać mała ,a Nadia do niego - wiesz tata ja sie wypisuje z tego przedszkola ,bo to był jednak zły pomysł i juz tam nie pójdę . To samo zdążyła powtórzyć tez pani . Naszczescie jakoś dało sie ja przekonać i z chęcią chodzi do teraz
u nas wczoraj na jeden z licznych sukcesów nocnikowych Franka Basia: "Blawo! Blawo! Jeśtem dumna z ciebie! Jeśtem dumna"
W temacie dylematu ubrać (kogoś w coś), czy założyć (komuś). Basia: "Mama ubrała moje majtki!" - w znaczeniu MI mama ubrała ale śmiałam się z M. nieźle :)
w temacie majtkowym... Antosia zakłada to na co ma ochotę... czyli najczęśćciej po domu chodzi w majteczkach i koszulce. Ale ma dni że pójdzie do pokoju i po cichutku się przebierze w coś co wyjmie z szafki Niestety nie zawsze to jej szafka... Tyle słowem wstępu :P Mała 8 minut temu weszła do pokoju trzymając jabłko - Mama mogę jabłko - tak możesz, ale po co ci Kuby majtki? - dziekuje - Tosiu ale zdejmij majty Kubusia! - nie! to nie Kuby! on nie ma majtek! on ma bo serki (siłą z niej zdejmowałam Kubusiowe gacie :P )
- Cyrylu, co było dzisiaj na obiad w przedszkolu? - Jakieś nieznane pierogi. - I dobre były? - Niee. - Spróbowałeś chociaż? - Niee. - Dlaczego? - Bo się nie je nieznanych jedzeń.
Ja część z Was już wie, po filmiku wklejonym na wątku zdjęciowym, moje dziecię wybrało sobie dość oryginalną formę na nazywanie "króla lwa"...:) Mianowicie brzmi to jak mało elegancka nazwa dla pani lekkich obyczajów...:)
Przysporzyło nam to lekkiego obciachu ostatnio w sklepie, gdy poszliśmy kupić Tymciowi nowy kubeczek:
- Tata: Tymo patrz na tym kubeczku jest król lew! - Tymo (zmieniając temat): tata paaa (patrz) misie dwa! (na innym kubeczku było kilka niebieskich misiów a, że kubeczek do najładniejszych nie należał, tata kontynuował) - Tata: ale nie chcesz tego z simbą i pumbą i timonem? No patrz jaki fajny...! - Tymo (lekko już poirytowany, podniesionym głosem): Tata nie chce KULWA, chce misie dwa!!!
Mina ludzi w sklepie.... Nie muszę chyba pisać, że bezcenna
Natalka, 19 m-cy, budzi się w nocy, mówiąc: - Bziusiek (brzuszek) ..., Babcia masuje w lewo, prawo, Młoda nadal się wierci i powtarza: - Bziusiek ..., Babcia konsternacja, więc pyta: -Boli Cię? - Nie, psiklyć (przykryć), odpowiada Natalka.
-----------------------
Młoda bawi się z Babcią, po czym zaczyna Ją szturchać jakąś zabawką, powtarzając z szelmowskim uśmieszkiem: - Masz, a masz, a masz, Babcia okazuje poirytowanie i z groźną miną pyta: - Dlaczego mnie bijesz, Niusiu? - Bu tak (bo tak), brzmi odpowiedź Natalki.
Byłam z dzieciakami u mojej przyjaciółki, która ma córkę w wieku Natali . Karmię Lusię piersią, a dziewczynki stoją i się przyglądają. - Ciociu, a ona coś je, czy tylko pije?- pyta córka mojej przyjaciółki . - Na razie tylko pije- odpowiadam. - A co ona pije z tego cycka? Natala przewraca oczami i mówi: - Mleko. W cycku jest mleko, a myślałaś, że co? Kakao?
Natalia chodzi na moim Mężem i powtarza: - Problem! Tatuś zatem pyta: - Natalciu, jaki masz problem? - Duzi (duży). Do dziś nie wiemy, o co konkretnie chodziło
Ja: Tymon błagam sprzątnij te autka do pudełeczka bo się zaraz przewrócisz i będzie płacz. no respond, Ja: Tymulek kocie sprzątnij autka proszę inaczej nie będzie dziś deseru! Tym (grzebiąc sobie ręką w gaciach na kanapie): Mamooo ja nie ma kachu!!! (kachu= czasu)
Moje dziecko rozpoznaje już większość tras pokonywanych przez nas samochodem zatem zawsze reaguje gdy jedziemy drogą której nie zna. Ostatnio właśnie jechaliśmy do koleżanki i wywiązała się między mną a synem mym pewna konwersacja:
Tymo: mama gdzie bruuum? (mamo gdzie jedziemy?) ja: Tymulku jedziemy odwiedzić ciocię i dzidzię Tymo: ok 2 mn później: Tymo: mamo gdzie brum?!? Ja: Synku jedziemy do cioci. Tymo: mama my brum mośt? Ja: nie synek, obawiam się, że nie będziemy przejeżdżać przez żaden most. Tymo: mama, my brum tulen? Ja: nie skarbie nie będziemy przejeżdżać przez żaden tunel? Tymo: mama, my brum toli? Ja: nie kochanie, nie będziemy przejeżdżać przez tory... Kilka minut później przejeżdżając pod wiaduktem dziecko podekscytowane pyta: "Mama cio to, cio to?!?" ja: Tymuś to jest wiadukt, to taki tunel pod małym mostem. Tymo: Eeeeee... mama gapa!!! :)
Moja Wika (lat 2) zasmakowała się pod wpływem starszej siostry w keczupie. Biega więc i woła: W: Ciepuć! ciepuć! Mówię do niej: Ja: Nie ciepuć, tylko keczup. W: Ciepuć! Ja: Powiedz KE W: Ke Ja: Bardzo dobrze, a teraz - CZUP W: Czup Ja: No widzisz, umiesz! A teraz KE-KE-KE-KECZUP W: Ke-ke-ke-CIEPUĆ!
____ Jedziemy tramwajem. Wikunia dostaje szału. Zdejmuje buty, rzuca nimi, włazi na siedzenia, przechodzi, kręci się, skacze... Mówię do niej: Ja: Nie rób tak, to jest niebezpieczne. Oczywiście nie działa. Podejmuję więc następną próbę: Ja: Popatrz, wszyscy grzecznie siedzą, w butach. Czy widziałaś, żeby ktoś w tramwaju ściągał buty i rozrabiał? W: Tak! Wikunia!
-- Szczęście jest decyzją, którą podejmujemy każdego dnia.
Ostrzegam będzie mało smacznie ...ale musiałam... Moje dziecię staje się powoli moim idolem z zakresu ciętej riposty :D
Powiedziałam Tymowi dziś rano, że nie mogę się z nim przez chwilkę bawić bo idę do toalety. Tymek oczywiście nie chciał się zgodzić więc mu wytłumaczyłam, że boli mnie brzuszek bo jest bardzo pełny i muszę zrobić kupę, żeby mnie przestało boleć (sorki za opisy ale musiałam właśnie tak to ująć, żeby mnie łobuz zwolnił z obowiązku jeżdżenia ciuchcią w kółko:P).
Przed chwilą jedliśmy budyń. Ja zjadłam moją miseczkę i usadziłam dupsko na kanapie, wypinając brzucho w geście przejedzenia. Tymo podszedł, złapał mnie za brzuch i mówi: "mama cio to?" Mówię, że się najadłam, że budyniu jest w brzuszku dużo i dlatego jest okrąglutki:) On do mnie: "mama ma dzidzie?" Mówię: "nie skarbie. Dzidzi nie ma. Jest budyń. Za dużo mama zjadła budyniu i brzucho urósł" Ciągnąc temat pytam go: "a pamietasz kogo mama miała w brzuszku? Kto wyszedł z brzuszka mamusi?" Tymo: KUPA!!!
scenka sprzed kilkunastu lat, ja miałam wtedy mniej wiecej lat 18 moja bratanica 4 ( dzis ma 22 ;) ) latała wieczorem po moim pokoju i strasznie mnie irytowała bo przeszkadzała w nauce do jakiejs tam klasowki mówie do niej - Kinga idź juz sobie bo jestes tak niegrzeczna, ze nie moge na ciebie juz patrzec na co młoda rezolutnie - to ja zgasze swiatło ciociu i juz mnie nie bedziesz widziec
Tymo, jak przystało na dwulatka, ma fazę na zadawanie pytań. "cio to, cio to?" słyszę chyba pierdyliard razy dziennie...
Na szczęście w weekendy jest tatuś i to tatuś musi odpowiadać na pytania Tyma. Siedzieli sobie w niedzielę na kanapie. Tymo oczywiście: "tata cio to?" - "kolano synu" - "tata a cio to?" - "stopa synu" - "tata a cio to?" - "tu mnie nie macaj, tu tata ma siusiaka" -" tata cio to?" ... i tak pół dnia pytań więc nie dałabym nawet rady spisać...
Wieczorem Tymo wpada do łazienki w której się kąpię. Zapuszcza żurawia do wanny, robi wielkie oczy po czym wybiega z łazienki krzycząc:
Dzis mi sie przypomniala historia , wiec kopuje to co napisalam u jednej z moich przyjaciolek pod wykresem...
Moja mama mowila ze ja jak mialam 3-4 lata to nagminnie zakladalam spodnice na glowe i mowilam ze jestem zakonnica ! :-d i oczywiscie na dwor tez tak chcialam wychodzic a kiedys w autobusie jak zobaczylam dwie zakonnice wsiadajace to krzyknelam na cale gradlo „siostry moje chodzcie usiasc kolo mnie, normalnie to tez mam spodnice na glowie ale dzis mama nie pozwolila mi zalozyc”…:-)))