Wiecie co poczytałam o tym "rewelacyjnym" termometrze co sam robi sobie wykresy, poczytałam o Microllife ... nie wiemdlaczego ja jednak nadal pozostaje przy tradycyjnym rtęciowym ... może dlatego że kupiłam jak synek był maleńki super rewelacyjny błyskawiczny itd termometr kosztował sporo no ale chodziło o to by nie męczyć dziecka mierzeniem temp w pupci 5 minut. Tylko że po 2 miesiacach gdzy mierzyłam temperaturkę ów rewelacyjny termometr wskazał tylko stan podgorączkowy podczas gdy dziecko parzyło i miało prawie 39st ... jakoś nie ufam elektronicznym termometrom ... To nie znaczy oczywiscie ze rtęciowe są najlepsze - ale ja je wole
Chyba muszę zajrzeć do kilku aptek czy nie mają MT1622, bo ostatnio zgubił mi zapamiętaną tempke. Na szczęście ja ją pamiętałam. Wyświetlił tylko L co oznacza, że temp powietrza niższa niż 32st ;) zawsze jest niższa więc nie wiem o co chodzi. Natomiast jeśli chodzi o wskazywaną tempkę, to chyba nie jest źle, mierzę w ustach, o stałej porze i wykres jest bardzo czytelny. Wcześniej mniej się przykładałam i tak średnio byłam pewna.
o z ta komorka dobry pomysl, jak juz dotre po baterie do mojego micro:) bede mierzyc dwoma caly czas. bo elektron. to minuta wiecej i jak cos to mnie nie zbawi. mierzylam pol cyklu tamtego i kilka dni tego.rozbieznosci byly typu 0.02-0.03 stopnia. a byc moze i zadne bo na rteciowce nie ma czesci dziesietnych. balam sie o dokladnosc elektron. ale widze ze to byly przedwczesne obawy w moim przypadku. ostatnio musialam rano towrzyc drzwi wiec wstalam zanim zmierzylam tempke. w przypadku elektron.moglabym ta minute poczekac i dopiero otworzyc atak 10minut az rteciowy zmierzy czekac nie moglam. jest mnostwo takich sytuacji samo zycie. i co mam miec wciaz zaklocone tempki? a dwoma bede mierzyc zeby znac margines bleduu i w razie czego w takich wyjatkowych syt. zmierzyc tylko elektron. a byc moze jak bede miala kase zainswestuje w ten termometr z allegro firmy bodajze citizen za 180zl z dokl.0.05. tylko bedzie z kolei nieporeczny w podrozy i malo dyskretny jak sie u kogos nocuje. i tak zle i tak niedobrze. ech;)
Hi hi, my z K jakiś czas temu zachorowaliśmy na ten termometr z allegro. Szukaliśmy go nawet w aptekach - brak. Po dluższym zastanowieniu nie wiem czy jest sens. Inwestycja spora, a na 28dni tak przyjemnie zaglądać codziennie, "tylko" żeby tempke wpisać i sprawdzić wykresik ;) narazie wstrzymujemy się z zakupem ;)
ja mialam na mysli taki za 180zl i tylko do pomiaru tempki.na 28dni i tak musialabym zagladac by wpisac pomiar tempki, wyniki badania sluzu i szyjki.i zastanowie sie powaznie po nowym roku jak bede miala kase.
Wiem Vicky, ja o takim dokładnie piszę. Jakbym miała taki termometr (on zapisuje duuuużo pomiarów i przedstawia je w formie wykresu), to rzadziej bym tutaj zaglądała.
Narazie wystarcza, no nie praktykuję Amazonko Tylko że ja nie miałabym samozaparcia do wpisywania i w ogóle, byłaby tempka, i jakby śluz czy szyjka się nie zmieniały, to pewnie bym nie wpisywała. Taka jestem, że najpierw się do czegoś zapalę, a potem... cisza --> słomiany zapał. A po ślubie i tak planujemy 4 bobasków, więc wcześniej, czy później... Choć najlepiej byłoby zafasolkować gdzies rok po ślubie.
Mary powiem Ci jedno mi tez sie nie chcialo nic wiecej poza mierzeniem tempki,ale jak przyszlo co do czego jakos sama zaczelam mierzyc regularnie , badac szyjkke sluz i zapisywac:) potrzeba motywuje:)
Ja na początku stosowania npr miałam absolutną fazę:) Wcześniej kilka lat brałam tabletki, i kiedy je odstawiłam to dosłownie mnie to opętało, obserowanie siebie, notatki, skok tempratury w pierwszym cyklu - wow! istne święto
Traktowałam to wszystko trochę jak nowe hobby, ale później to faktycznie wchodzi w krew - choć nadal każdy cykl śledzę z zapartym tchem niczym najlepszy serial sensacyjny
Mary - jeśli Tobie ciężko samej się z tym mierzyć, to zaangażuj w to (na ile oczywiście możesz i chcesz, nie każda bowiem kwestia Twojej płodności powinna być omawiana z mężczyzną, ja osobiście jestem za zachowaniem pewnej tajemnicy) swojego przyszłego. Powtarzam to do znudzenia - npr jest dla dwojga!
-- "bez pretensji do mądrości, której nie mam, bez odbijania jej na ksero i wpadania w schemat"
ha! ale ciekawskie ogólnie mi o tajemnicę chodziło
Powiem tak - moim zdaniem dobrze jak facet wie mniej więcej o co chodzi, dobrze jak ma wiedzę itd, dobrze jak uczestniczy w jakimś tam zakresie w npr (jaki danej parze odpowiada), ale uważam, że wprowadzanie go w szczegóły obserwacji śluzu, szyjki macicy itp. kwestii nie jest zbyt roztropne. Dla niektórych kobiet ich własne ciało jest czymś "uobziedliwym" i w życiu palca w cipulinę nie wsadzą, a co dopiero dla mężczyzny.
Ja w każdym razie nie wtajemniczam męża w szczegóły codziennych obserwacji, poprzestaję na informacjach typu "światło zielone - światło czerwone". Wiem, że niektóre kobiety wtajemniczają we wszystko z rozciągliwością śluzu włącznie - moim zdaniem to przegięcie.
Satisfied?
-- "bez pretensji do mądrości, której nie mam, bez odbijania jej na ksero i wpadania w schemat"
- no jak dla kogoś własne ciało i fizjologia są obrzydliwe to uważam że ma problem... dla mnie to nie jest wogóle przegięcie tylko - życie, natura tak nas stworzyła i to jest piękne - ale oczywiście takie sprawy rozpatruje się indywidualnie - ja jestem full natural
pani_wonka, skąd u ciebie takie zahamowania i obrzydzenie? Czy to kwestia purytańskiego wychowania? Podziału na świat męski i kobiecy z jego śluzami, miesiączkami, porodami? Jakbyś traktowała śluz i inne objawy naturalnie, to nie krępowałabyś się wtajemniczać męża w TE sprawy. Nie sądzisz, że właśnie twoja postawa jest przegięta? Nie popadam w skrajność bo i owszem, za przegięcie uważam wymachiwanie podpaską czy tamponem przed oczami faceta (czy kogokolwiek!), czy też pokazywanie śluzu na palcu podczas obiadu czy oglądania TV , ale samo pokazanie i zinterpretowanie różnych rodzajów śluzu i wytłumaczenie mężowi, o co w tym biega nie uważam za przegięcie. Sądzę, że poprzestawanie na sygnalizacji "zielone- wchodź, czerwone-stop" jest infantylne i mało dojrzałe. To jakby poprzestać na tłumaczeniu nastolatkowi, że dzieci biorą się z tego, że "mamusia przytula się do tatusia". Wszak mąż i żona są jednością, stają się także jednym ciałem, więc ręka powinna wiedzieć, co czuje noga i na odwrót.
Skoro powtarzasz do znudzenia NPR jest dla dwojga to dlaczego faceta traktujesz, jak dzieciaka, który nie wszystko musi wiedzieć?
Aniu, Lily - kompletnie mnie nie rozumiecie. Po kolei.
Moje ciało nie jest dla mnie niczym, czego się wstydzę i czego nie znam. Poznaję je z upodobaniem, powiedziałabym nawet Pisząc o kobietach, które podchodzą do własnego ciała jak pies do jeża, nie miałam na myśli siebie.
Nie krępuję się i wtajemniczam męża w TE sprawy, tzn. wchodząc w szczegóły - zna on zasady przebiegu cyklu, płodności, objawów, zmian libido i chandr PMS. Natomiast za przegięcie uważam właśnie pokazywanie śluzu podczas obiadu - co Ania tak obrazowo opisała. W tym zgadzam się z Wami w stu procentach i widać opisałyście to bardziej udolnie niż ja.
Co do Twojej oceny Aniu, czy informacja typu "zielone - czerwone" jest infantylna czy nie... to jej nie podzielam. Być może wynika ona z tego, że całość mojej wypowiedzi była przez Was niezrozumiana. Być może teraz lepiej rozumiecie, co miałam na myśli. Uważam, że jeżeli mężczyzna wie, o co chodzi, na czym to wszystko polega, to nie muszę mu ze szczegółami opisywać mojego stanu. Mogę nie mieć na to ochoty, to w koncu bardzo intymne. Niektórzy ludzie poszukują dowodów na bliskość i intymność w tym, że nie zamykają za sobą drzwi do toalety i rozmawiają siedząc na sedesie. Ja akurat nie. Naturalia non sunt turpia (wybacz te akademickie ciągoty), ale żeby tak znowu wszystko jak na tacy prezentować?
-- "bez pretensji do mądrości, której nie mam, bez odbijania jej na ksero i wpadania w schemat"
Wonka - ja rozumiem to co piszesz tylko spotkałam się już tutaj nie raz z tym że kobiety mają skłonnośc do robienia z tego tajemnicy, ze spraw które w sumie dotyczą obojga chociaż dotyczą jej fizjologii ale jak się zakłada rodzinę to razem się dzieci planuje i nieplanuje...i to mnie zawsze dziwiło ale może to wynika z wychowania...tych kobiet oczywiście
Lily ty jesteś odrębnym przykładem , bo twój Kris jest żywo zainteresowany tym tamatem i dla ciebie wszystko jest takie naturalne, razem oglądanie wykresików, wyznaczanie faz i tak dalej, ale gro facetów to nie interesuje, śluzy, szyjki, itd.
skoro są mężami to powinni coś tam wiedzieć o płodności swojej i żony...tak mi się wydaje a zuza - nie jestem naszczęście jedyna dziewczyny mają mężów czy chłopaków nawet jeszcze bardziej oblatanych w tych sprawach niż mój K i to mnie cieszy !
powiem tak mojego faceta aktualnie nie interesuje rozciagliwosc sluzu i rozwarcie szyjki, chociaz czasami o cos tam zapyta.ale nie uwazam tego za zbyt intymne. w koncu np.przy milosci francuskiej i tak ma z nim do czynienia, wiec nie widze problemu. jakby chcial zrozumiec, to bym mu wyjasnila i tyle:)
Ja myślę, że to jest indywidualna sprawa, zależna częściowo też od wychowania. Są osoby dystyngowane, których nawet sobie nie wyobrażam w takich sytuacjach - i dobrze Ja nie mam żadnych tajemnic przed mężem, ale jeśli jakaś osoba uważa, że mąż nie powinien pewnych rzeczy widzieć i czuje sięz tym lepiej-jej sprawa. Grunt to miłość i dobre relacje w związku a nie znajomość (czy nie) śluzu
Jakby mój mąż zaczął podejrzewać u siebie jakieś "wstydliwe" schorzenie... bo ja wiem? Np. hemoroidy, to nie byłoby dla mnie problemu, aby obejrzeć sobie jego tyłek, choćby i zaraz po obiedzie. To samo się tyczy opieki, kiedy np. osoba korzysta z basenu, bo nie może opuszczać łóżka. Jeśli to byłby mój mąż (ew. dziecko) to nie brzydziłoby mnie to. Chcę aby to działało w obie strony. Czyli, mąż z równą uwagą i cierpliwością odnosi się do mojej fizjologii. Dlatego między innymi widzę męża jako uczestnika rodzinnego porodu.
Zgadzam się z Tobą Aniu - w sytuacjach, o których piszesz, nie ma dla mnie mowy o tym, żeby fizjologia miała być czymś odstręczającym.
Ja myślę natomiast bardziej o takich codziennych sytuacjach, gdzie nie widzę potrzeby epatowania szczegółami po prostu. To nie jest tak, że uważam, że mężczyzna z założenia nie powinien pewnych rzeczy wiedzieć - jeśli chce, pyta, to ok. Ale jeśli nie... to czy o jedności małżeństwa mamy rozstrzygać na poziomie takim, czy dyskutujemy szczegółowo o śluzie czy nie? Jesteśmy jedno - ok, ale nie to samo
-- "bez pretensji do mądrości, której nie mam, bez odbijania jej na ksero i wpadania w schemat"
Spotkałam się z wypowiedziami aktorek, które twierdziły, że pokazywanie się mężowi w wałkach na głowie źle wpływa na małżeństwo...moim zdaniem to poważna przeginka,a co Wy o ty sądzicie?
Ja myślę natomiast bardziej o takich codziennych sytuacjach, gdzie nie widzę potrzeby epatowania szczegółami po prostu.
Słusznie... kiedy robię kupę, to wolę mieć samotność (mąż niekoniecznie, ale nie towarzyszę mu) Kiedy robię siku, nie przeszkadza mi, że on wejdzie do łazienki i korzysta np. z umywalki w tym samym czasie (hahaha...nie mam na myśli sikania do umywalki hahaha, żeby ktoś mnie źle nie zrozumiał).
Aniarozbawiłaś mnie Amazonko, a co oni, biedni zrobią, gdy nagle się okaże,że do końca życia będą przykłuci do łóżka...chyba miłość to nie perfekcyjny wygląd
bo o zwiazek trzeba dbac. wg mnie( wg mnie!!) wazne jest by dbac o siebie i o zwiazek przez CALY czas jego trwania. mi gasiloby pozadanie jakbym mojego meza wciaz widziala w kapciachw poplamionym podkoszulku zlopiacego piwko z wielkim brzuchem wystajacym spod tego podkoszulka. co nie znaczy zeby z drugiej strony isc spac do lozka w makijazu czy zawsze wygladac idealnie. ale niestety dosc czesto kobiety jak juz" zlapia meza" to zapominaja zeby o siebie dbac. zeby meza zdobywac i pielegnowac relacje partnerskie. to samo oczywiscie sie tyczy mezczyzn. zdobywac sie trzeba (wg mnie!) wciaz na nowo przez cale zycie. mozna sie ubrac prosto zwyczajnie wygodnie, ale byc rownoczesnie zadbana kobieta. chociaz to jasne ze np. do szorowania podlog zaklada sie gorszy ciuch itp. ale wazne by generalnie o siebie dbac.
Ano, wtedy już bywa za późno. Oczywiście, że obie strony powinny o siebie samego i siebie nawzajem dbać. Są dziewczyny przyzwyczajone do wyglądu modelki (odpowiednio dużo czasu spędzające w łazience) i mężowie nietrawiący grubych tapet i takich zachowań. Grunt, by odpowiednie osoby na siebie trafiły.
vicky-całkowicie się z Tobą zgadzam,ale przegięciem byłoby unikanie męża w wałkach. Wtedy całe sprzątanie też musiałoby się odbywać pod nieobecność męża Owszem, trzeba osiebie dbać, ale ...chyba z umiarem...
Sprzątanie, kwiatuszku, co masz na myśli? Sprzątanie- metaforyczne- kobieta sama siebie sprząta (tj. doprowadza do porządku), Czy sprzątanie domu? Jak to drugie, to ja definitywnie opowiadam się za sprzątaniem po równo. I tak jest u nas. Kto jest więcej w domu, ten więcej sprząta, ale w weekendy robimy razem "grubsze" sprzątanie.
W sumie wszystkie mamy podobne zdanie na ten temat... Ciekawe czy zdarzają się osoby, pokazujące w związku TYLKO swoją najpiękniejszą stronę Musi to być trudne
ja znałam dziewczynę która kiedy przyszedł jej chlopak a ona była chora i nieumalowana i wogóle wiecie jak się wygląda w gorączce to kazała matce powiedzieć że jej nie ma...
Ja nie widzę nic złego w powiedzeniu swojemu narzeczonemu: dziś szyjka była wysoko i baaardzo miękka, a śluz to już w ogóle - rościągliwy i czuję powódź ;) uważam że powinien wiedzieć kiedy jest dzień płodny a kiedy nie i dokładnie z czego to wynika.
Powiem Wam, że jeśli chodzi o te wałki, to mam schizę. Obecnie w ogóle nie mam problemu, bo się wczoraj elegancko ciachnęłam na krótko i wałki odeszły w mglistość, ale jak z raz czy dwa pokazałam się w wałkach, to chociaż było z tego dużo śmiechu, to czułam się nieswojo.
Przypuszczam, że to wpływ Disneya - nie wiem, czy oglądałyście taką baję, jak Kaczor Donald bierze ślub z Daisy, i ona jest taka piękna i w ogóle. A potem jest drugi dzień, Kaczor Donald wchodzi do kuchni, a tam Daisy w koszmarnych wałkach, fartuchu, z papierosem w ustach i kątem dzioba mówi "what's up?" a Kaczor oczywiście wrzeszczy... i budzi się z koszmaru. Mój mąż też oglądał tą baję i choć się oboje z niej zaśmiewamy, to wałki po prostu stanowią tabu
-- "bez pretensji do mądrości, której nie mam, bez odbijania jej na ksero i wpadania w schemat"