Zarejestruj się

Aby dyskutować we wszystkich kategoriach, wymagana jest rejestracja.

 

Vanilla 1.1.4 jest produktem Lussumo. Więcej informacji: Dokumentacja, Forum.

    •  
      CommentAuthorEwasmerf
    • CommentTimeJun 12th 2015
     permalink
    cytuje: "Nasz związek (o ile jest jeszcze w ogóle coś takiego) zaczął się psuć od czasu gdy byłam w ciąży z synem, mój mąż początkowo sporadycznie a od ostatnich dwóch miesięcy prawie non stop jest dla mnie oschły, niemiły, uszczypliwy, złośliwy, milczący bez żadnego powodu z mojej strony."
    dziecko ma niespelna 2 lata. wiec stad wnioskuje ze kryzys trwa min 2 lata.
    -- ;
    •  
      CommentAuthorElse
    • CommentTimeJun 12th 2015 zmieniony
     permalink
    Taki Wam podam dość drastyczny przykład bycia złośliwym, a jednoczesne że jest to znęcanie psychiczne... Nie z mojego życia. To o małżeństwie mojej koleżanki... Swoje losy tu już opisałam nie raz, więc żeby się nie powtarzać...

    Koleżanka dla swojego męża zrobiła (jak z reszta codziennie) obiad. Nałożyła ten obiad na talerz. Pieknie przystroiła. No wyglądał cudnie... (widziałam bo zdążyła mi przysłać mmsa o treści "zobacz co ja dla mojego Piotrusia zrobiłam)...
    Wrócił Piotr z pracy, usiadł do stołu, ucieszył się, że jest na obiad devolai, po czym rozkroił i nagle wstał, wszystko z talerza strzepał widelcem na podłogę booooo.... mu się farsz nie spodobał... Przy tym zrobił poważna awanturę. Zwyzywał kobietę od róznych...

    Złosliwe???
    A, że on tak robił co jakiś czas, to jednak już było to dla mojej koleżanki udręką...
    --
    •  
      CommentAuthoreveke
    • CommentTimeJun 12th 2015
     permalink
    Lewka u mojej znajomej (z reszta nie tylko u niej) ta oschlosc świadczyła o tym ze ma już inną na boku...
    niestety dlugo po fakcie zaczela skladac to wszystko do kupy....
    --
    • CommentAuthorGabcia_I
    • CommentTimeJun 12th 2015
     permalink
    Potwierdzam, w poprzednim związku oschłość i agresja rownież oznaczała wadę postawy faceta czyli doope na boku...
    --
    •  
      CommentAuthorazniee
    • CommentTimeJun 12th 2015
     permalink
    Ojcostwa w małżeństwie się nie ustala, mąż jest ojcem (albo "ojcem") z automatu, łącznie z dziećmi narodzonymi do 300 dni po uprawomocnieniu wyroku.
    Myślę, że łatwo rozwodu w tej sytuacji nie uzyskają, nie ustała ani więź gospodarcza ani fizyczna, a to dwie z trzech przesłanek do uzyskania rozwodu. Plus kwestia dzieci.
    --
    •  
      CommentAuthorElse
    • CommentTimeJun 12th 2015
     permalink
    Też sobie pomyślałam, że "od ręki" rozwodu nie będzie...
    --
    •  
      CommentAuthorMrsCreme
    • CommentTimeJun 12th 2015
     permalink
    emza: Lewka ma wykształcenie psychologiczne


    przepraszam bardzo, ale to NIC nie znaczy. Znam (albo słyszałam z pierwszej ręki) i psychicznych psychologów, i manipulujących (także własne dzieci), i takich, którym nie wychodzi żaden związek, ba, same są toksyczne. Oraz młodą psycholog z próbą samobójczą... To trochę tak, jak sytuacja, w której zawodowy kierowca, promujący bezpieczną jazdę sam jeździ ponad 200 km/h, albo ginie na przejeździe kolejowym. Albo lekarz palący papierosy, który dostaje z tej okazji raka płuc.
    --
    •  
      CommentAuthorEwasmerf
    • CommentTimeJun 12th 2015
     permalink
    ja w ogole nie rozumiem tego pisania o walce, nadstawianiu drugiego policzka, zycia w cierpieniu, meczenia sie, ponizania.
    zycie ma sie jedno, trzeba myslec o sobie, a nie zyc w jakims stanie wegetacji.
    nikt nikogo do rozwodu nie namowi, nie da sie po prostu, do tego trzeba dojrzec samemu. i nie za bardzo rozumiem proby nawracania kogos i pokazywania mu drogi i udowadniania, ze do tego rozstania nie dojrzal.
    ja swojej kolezance zawsze mowilam - sama do tego dojdziesz. przyjdzie moment ze podejmiesz taka decyzje, albo i nie.
    trupa sie nie ozywi, a kazdy sam wie kiedy to jest trup a kiedy jeszcze intensywna terapia.
    -- ;
    •  
      CommentAuthorazniee
    • CommentTimeJun 12th 2015
     permalink
    Ja jestem po rozwodzie i paradoksalnie, chyba dlatego mam bardzo duży szacunek do małżeństwa. ZWŁASZCZA kiedy są dzieci. Obiecałam sobie to siedząc zapłakana i upokorzona na sądowym korytarzu, że tam nigdy nie wrócę- rozwód to koszmar, a mój był z gatunku super soft.
    I nie wyobrażam sobie, żebym miała odebrać córce normalne dzieciństwo i ojca, którego uwielbia, bo nie możemy się dogadać. Bo nam się nie chce. Nie mówię, żeby ignorować, to co się dzieje, wręcz przeciwnie. Ale uważam, że jako rodzice mamy obowiązek się starać. Kiedy jeszcze się da.Nie chodzi o to by "wytrzymać dla dzieci", bo to koszmar dla całej rodziny. Chodzi o to, żeby próbować ten związek naprawić. Spróbować spojrzeć z boku i zobaczyć co stracimy- my i nasze dzieci. Rozwód w ciąży to dla mnie jakiś obłęd.

    *oczywiście nie piszę o sytuacjach skrajnych, więc proszę mnie nie przekonywać, że jak ojciec przepija pieniądze na jedzenie i tłucze wszystkich po kolei, to się nie da
    --
  1.  permalink
    Ja nie będę się odnosić do sytuacji przedstawionej - już to zrobiłam w odpowiedniej formie.
    Za to jestem ciekawa - nie uważacie, że w dzisiejszych czasach ludzie za szybko się poddają?
    Rozumiem - kategoryczne rozstanie w przypadku przemocy fizycznej/psychicznej.
    Rozumiem - rozstanie w przypadku zdrady (tutaj wszystko zależy od ludzi i od sytuacji)
    Nie rozumiem za to szybkiego oceniania w tą czy w tamtą stronę przy pierwszych poważnych problemach. Oczywiste jest, że osoba opowiadająca o danej sytuacji jest bardzo subiektywna - każdy z nas, nawet nieświadomie siebie wybiela. Dlaczego (takie moje doświadczenie) w wielu przypadkach ukochane "przyjaciółki" (myślę o kobietach) czy "twardzi męscy przyjaciele" (w przypadku mężczyzn) nie "trzasną nas w twarz"- rozpaczających jak to nam źle, tylko potulnie mówią "ja bym tak nie mogła/mógł żyć", "rozejdź się", "rozwiedź się", "on/ona jest straszny/a", "znajdziesz kogoś wartego ciebie". Może druga strona ma naprawdę poważny problem i nie radzi sobie z emocjami, z sytuacją?
    Rozumiem w sytuacjach tragicznych (przemoc, zdrada), ale w przypadku kryzysu - przecież po coś się ze sobą wiążemy, z jakiegoś powodu podjęliśmy decyzję o związku z tą konkretną osobą.
    Gdyby mnie ktoś w odpowiednim momencie "strzelił" w twarz prawdopodobnie poszlibyśmy na terapię i ogarnęlibyśmy problem - potem już faktycznie było za późno i długo się szarpaliśmy. Z reguły takie rzeczy wychodzą dopiero po czasie. Czasem ktoś z boku widzi lepiej - bo my zatracamy się w emocjach.
    Sama wspieram koleżankę w rozwodzie - ale jest to jej świadoma decyzja, za to są po kilku wizytach u terapeuty i wiedzą co robią, wiedzą że już jest za późno.
    Za to mam drugą koleżankę, którą właśnie porządnie potrząsnęłam wraz z jej mamą - okazało się, że facet miał po prostu bardzo poważne problemy do których bał się przyznać i to właśnie wpływało na jego całkowitą ignorancję i nieświadomy ból jaki jej zadawał.
    •  
      CommentAuthorEwasmerf
    • CommentTimeJun 12th 2015
     permalink
    Caffe_latte: nie uważacie, że w dzisiejszych czasach ludzie za szybko się poddają?

    wbrew obiegowym opiniom, ze w obecnych czasach tak jest wcale tak nie uwazam. widze jak ludzie walcza, miotajac sie na wszytskie strony. z osob, ktore znam to agonia trwala raczej za dlugo niz to, ze zwiazek zostal oddany walkowerem.
    Caffe_latte: tylko potulnie mówią "ja bym tak nie mogła/mógł żyć", "rozejdź się", "rozwiedź się", "on/ona jest straszny/a", "znajdziesz kogoś wartego ciebie".

    akurat w moim otoczeniu najblizsi przyjaciele mowili: wez zostaw to g..o. no ale ja tam wiedzialam swoje i walczylam jak lwica. z perspektywy czasu mocno tego zaluje.
    -- ;
    •  
      CommentAuthorazniee
    • CommentTimeJun 12th 2015
     permalink
    walczyć to walczą, pytanie tylko czy o siebie, czy ze sobą...
    --
    •  
      CommentAuthorElse
    • CommentTimeJun 12th 2015
     permalink
    azniee: I nie wyobrażam sobie, żebym miała odebrać córce normalne dzieciństwo i ojca, którego uwielbia


    Ja też sobie tego nie wyobrażałam. Niestety nie zawsze udaje się uratować małżeństwo, związek... Czasami trwanie w małżeństwie czy związku, wcale nie gwarantuje, że dzieci maja "normalne dzieciństwo" ;(.

    azniee: Ale uważam, że jako rodzice mamy obowiązek się starać.


    Oboje, prawda??? Jeśli stara się tylko jedno z nas to zwykle w pewnym momencie nie dajemy rady tego "dźwignąć"...
    --
    •  
      CommentAuthorMrsCreme
    • CommentTimeJun 13th 2015
     permalink
    Caffe_latte: Za to jestem ciekawa - nie uważacie, że w dzisiejszych czasach ludzie za szybko się poddają?


    TAK.
    Oczywiście nie bez wyjątków- gdzieś w naszym otoczeniu zdarzyła się zdrada małżeńska. Po roku pożycia! I została ona wypracowana, przepłakana, przegadana, teraz jest to lepsze małżeństwo niż powiedzmy pół roku po pięknym ślubie.
    Ale niestety mało kto się za to bierze. Szybciej to można wejść w spiralę obrażania się i złośliwości, a to wychodzi samo z siebie, żeby zawalczyć trzeba pozbyć się lenistwa i egoizmu...
    --
    •  
      CommentAuthorElse
    • CommentTimeJun 13th 2015
     permalink
    Ale z tą zdradą to jednak nie każdy potrafi się pogodzić. Kiedyś próbowałam wybaczyć mojemu partnerowi zdradę... Niestety każde spóźnienie, każde nie odebranie telefonu, każde długotrwałe nie odpisanie na sms, ja przezywałam koszmarny stres... Pamiętałam, że tak było też wcześniej i w końcu się okazało, że podczas niektórych takich "głuchych" momentów mój partner czas spędzał z kochanką... Nie wiem jak by odzyskać zaufanie po czymś takim...
    --
    •  
      CommentAuthorMrsCreme
    • CommentTimeJun 13th 2015
     permalink
    Czy sobie para/ małżonek poradzi ze zdradą, to kwestia bardzo indywidualna, i zdaję sobie sprawę, że niektórzy nie będą w stanie i już. Nie wiem jak oni to zrobili, byłam zła na osobę zdradzającą, ale zaakceptowałam, kciuki trzymałam i jestem z nich dumna.
    Ja uważam moje małżeństwo, czy wcześniej związek (czyli już 6 lat, niemal od razu zamieszkaliśmy razem), za bardzo dobry, i wiem, że oni stawiali nas za wzór w tamtym czasie, szczególnie w kwestii rozmawiania :) i tyle co mogliśmy pomóc, czy doradzić, to zrobiliśmy.
    --
    •  
      CommentAuthorazniee
    • CommentTimeJun 14th 2015 zmieniony
     permalink
    Mój brat i bratowa też byli na skraju rozwodu po 4 latach małżeństwa, dziecko 3,5. Bratowa ma cięęęęężki charakter, co cały ich związek dawało o sobie znać, aż mój brat pewnego dnia oświadczył, że odchodzi. Zaczął imprezować, znikać z domu, "pisał" z koleżanką z pracy (co tam jeszcze to nie wiem). Akcja trwała z pół roku. Nawet poszli do psychologa, który bratowej powiedział "on pani po prostu nie kocha". Poszukała innego. Pojechali na jakiś wyjazd terapeutyczny dla par. Chodzili na spotkania jeszcze długo. Dwa lata później drugie dziecko, za 2tygodnie minie im 11lat po ślubie i 15lat razem.
    Myślę, że dużo też zrobiła moja mama, która z nim rozmawiała, tłumaczyła- jego ojciec zostawił moją mamę, kiedy on był w tym samy wieku co jego syn wówczas. Wszyscy inni już na nich krzyżyk postawili, jego ojciec (wspomniany) już im majątek dzielił, jej rodzice też kazali jej się pakować i wprowadzić do nich. Chyba mało która kobieta by potrafiła tak walczyć jak moja bratowa wtedy, ale wygrali na tym wiele.
    Zapewne są przypadki, że się nie da, ale też chyba sporo jest takich, gdzie mogłoby się udać, a zostały zgliszcza.

    I długo nie było "oboje", mój brat twierdził kategorycznie, że to koniec.
    --
    •  
      CommentAuthorElse
    • CommentTimeJun 14th 2015
     permalink
    azniee: Myślę, że dużo też zrobiła moja mama, która z nim rozmawiała, tłumaczyła-

    azniee: Chyba mało która kobieta by potrafiła tak walczyć jak moja bratowa wtedy,


    Tu mi się przypomina rozpad mojego związku z tatą Dawidka...
    Kurczę ile ja walczyłam, ile walczyli jego rodzice, żeby to wszystko poukładać... A do niego jak grochem o ścianę... Z resztą fakt, że on obecnie prawie dwa lata własnego dziecka nie odwiedza, chyba świadczy, że tak naprawdę że te starania były na marne... To typ człowieka nieprzejednanego...
    --
    •  
      CommentAuthorazniee
    • CommentTimeJun 14th 2015
     permalink
    Monia, a czy Ty kiedyś nie pisałaś, że on ma jakieś zaburzenia...?
    --
    •  
      CommentAuthorElse
    • CommentTimeJun 14th 2015
     permalink
    Tak, ma... niestety...
    Ale wiesz, mimo wszystko człowiek chciał jakoś to wszystko poukładać... Uważam, że jeśli zamiast mnie wyśmiać udałby się ze mną do jakiejś poradni, udałoby się coś ponaprawiać.
    --
    •  
      CommentAuthorElse
    • CommentTimeJun 14th 2015 zmieniony
     permalink
    elfika: Monia, ja bardzo prosze ale nie porownuj aspergera z przecietnym facetem...


    A dlaczego? Ja znam paru dorosłych aspergerów, którzy mają szczęśliwe rodziny.... Kwestia taka, że nawet asperger musi chcieć. Ja mojemu partnerowi otwierałam drogę, szukałam rozwiązań... szukałam terapii dla nas... Tak naprawdę asperger nie jest człowiekiem "niemormalnym", więc wiesz...

    Z reszta ja znam wielu zdrowych mężczyzn równie nieprzejednanych (z resztą nie tylko mężczyzn...). Inna sprawa Elfiko, że to ja miałam faceta z aspergerem, a nie Ty, więc chyba mam w tej sprawie ciut większe doświadczenie i gwarantuję ci, że duży Dawid jeśli by się spiął, to by wrócił, ale on poznał tę dziewczynę, zakochał się (tak twierdził)... więc tu był problem, a nie w tym, że ma aspergera...


    mało tego to ja sie konsultowałam z róznymi specjalistami i mam swiadomość, że to byłoby do naprawienia, gdyby nie pewne inne sprawy (a nie asperger).

    Owszem są głębokie przypadki, ale mój ex tym przypadkiem nie był...
    --
    •  
      CommentAuthordagus84
    • CommentTimeJun 14th 2015
     permalink
    Ja też walczyłam długo długo, rodzice jego też. Ale teraz wiem, że w moim przypadku to on potrzebował tylko inkubator, aby ktoś urodził mu dzieci i je wychował.
    Jutro myślę że dostanie wezwanie do sądu - chodzi o alimenty.

    A ja muszę usiąść i pomyśleć jak rozdzielić i posegregować koszty i rachunki :(
    --
    •  
      CommentAuthorazniee
    • CommentTimeJun 16th 2015 zmieniony
     permalink
    Jestem pewna, że gdyby moja bratowa się ugięła/uniosła honorem i wyprowadziła- mimo, że mieszkałaby 3km dalej- to byłoby po nich. Sama tak mi kiedyś powiedziała. W takiej sytuacji najczęściej ta druga strona odpuszcza sobie całkiem i zaczyna żyć swoim życiem- łatwiejszym i wolnym od zobowiązań. Przynajmniej przez jakiś czas... a później już nie ma czego zbierać.
    --
    •  
      CommentAuthorElse
    • CommentTimeJun 16th 2015
     permalink
    Azniee, dobrze że brat się w końcu ugiął... Ja Byłam taka nieugięta ładny kawał czasu... Na nic...
    Ale przynajmniej nie mogę sobie zarzucić, że nie walczyłam...

    Ojciec Dawidka już nie jest z tą dziewczyną, ale nadal nie przejawia nawet minimum chęci by dziecko zobaczyć, a co dopiero o ratowaniu rodziny... Obecnie sytuacja jest taka, że nie mam z nim żadnego kontaktu. Od prawie roku nie odbiera telefonu, nie odpisuje na smsy... Jak raz pojechałam do jego rodziców z Dawidkiem (na ich zaproszenie) to on zwiał z domu... Także dupa...
    --
    •  
      CommentAuthorazniee
    • CommentTimeJun 16th 2015
     permalink
    Monia, a ile byliście razem, zanim się mały pojawił? Jak on się zachowywał w codziennym życiu? Bo ja bym jednak też obstawiała kwestię tego aspergera, przynajmniej po tym co piszesz, człowiek nie jest "zdrowy". Nie wątpię, że są tacy, którzy mają normalne rodziny, ale pewnie są różne rodzaje i natężenie tego typu zaburzeń. Oraz sposoby, w jakich się one objawiają.
    --
    •  
      CommentAuthorElse
    • CommentTimeJun 16th 2015
     permalink
    azniee: Monia, a ile byliście razem, zanim się mały pojawił?


    Przed staraniem się o małego około 2 lata...

    azniee: Jak on się zachowywał w codziennym życiu?


    W sumie prócz tego, że zawsze garował (spał w sensie) do południa, raczej się nie udzielał, itp, itd... To jednak nie był taki chamski jak się potem okazało... Generalnie wszystko było dobrze (może nie idealnie, ale dobrze) do czasu aż zaszłam w ciążę...

    Ciąża była planowana.

    Wszelkie niedoskonałości, które miał zwalał na swoje kawalerstwo i gwarantował mi, że jak już będzie ciąża, dziecko to on sie ogarnie, bo wtedy trzeba.

    No i zaszłam w ciążę i było jeszcze gorzej. Miałam ciążę zagrożona z nakazem leżenia (z powodu skurczy i krwawień), a on nawet się do mnie nie wprowadził. Robił awantury, żę brudno się robi... że syf... No, ale ja do tego 34 tygodnia miałam szlaban na cokolwiek... Był u mnie dwa dni, a u mamusi 3... Więc pomimo zakazu wstawania z łózka musiałam to robić, bo trzeba było coś zjeść, ugotować, itp...
    Nawet do diabetologa do innego miasta nie był łaskaw ze mną jeździć...
    Potrafił mi wykrzyczeć, że jest ze mną tylko dlatego, że jestem w ciąży...

    To był szok, bo do czasu ciąży między nami układało się. Nigdy nie słyszałam podobnych tekstów...

    Doszło do tego, że po jednej z takich wiązanek w 26 tygodniu zaczął mi odchodzić czop płodowy, rozpoczęła się akcja porodowa, wylądowałam w szpitalu. Tam doszłam do wniosku, że to koniec... Telefonów nie odbierał, więc napisałam mu smsa, że odchodzę.

    Od razu zmienił podejście. Zaczął płakać, przepraszać, błagać.... tłumaczyć, że on tak w nerwach... że mnie kocha, etc... Nie od razu, ale pogodziliśmy się no i do porodu było dobrze. Zaczał mi więcej pomagać, zrobił pokój na przyjęcie dziecka, itp...

    No, ale całą resztę już mi pomógł jego przyjaciel, bo nagle Dawidowi skrzydła opadły. Z ta różnicą, że unikał jakiś awantur czy chamskich tekstów. Wprowadzić się nie zdążył (ani znaleźć pracy)... Zamieszkał ze mna jakiś czas po porodzie (tydzień lub dwa...).

    I teraz tak...

    Do czasu ciąży byliśmy parą... A od czasu ciąży nie wiadomo czym... Nagle Dawid jak tylko zaszłam w ciążę przestał ze mną współżyć, przestał okazywać czułość, przestał ze mną uczestniczyć we wszystkim co wskazywałoby, że jesteśmy razem. Nawet posiłków razem nie jedliśmy, nie wychodziliśmy razem na spacery, nie uczestniczył w wychowaniu dziecka, nie udzielał sie w domu, a do tego zaczęło się znęcanie psychiczne...

    Juz sam fakt, że mnie nie tknął przez całą ciążę (wiadomo, że zagrożona, ale od 34 tg lekarz dał zielone światło, oraz czułość to tez pocałunek przytulenie...), oraz przez jakieś 8 miesięcy po porodzie było trudne. Żadne moje inicjatywy, rozmowy nie wpływały na to... A jak pytałam dlaczego to odpowiadał "bo nie zasługujesz" lub "a zasłużyłaś?"... Troszkę czułam się jak taki wyrzucony z domu pies... A juz na pewno nie czułam się kochana...

    azniee: Bo ja bym jednak też obstawiała kwestię tego aspergera,


    Nie zupełnie bym na to zrzuciła... Fakt, że te cechy aspergera sporo nam namieszały i na bank przerosła go w związku z tym nowa sytuacja jaką było dziecko oraz moja zagrożona ciąża... ponieważ zmuszały go do zmienienia siebie, swoich rytuałów, przyzwyczajeń.... Do podporządkowania się potrzebom dziecka...

    Ale do licha ciężkiego studia też go zmuszały do zmian, a jednak je skończył... Praca go zmusza, a jednak pracuje...

    Inna sprawa, że lekarswem dla nas byłaby terapia, a on jej kategorycznie odmówił....

    Asperger to ciężki temat, ale przy odrobinie chęci ze strony partnera i odpowiedzialności nie jest niemożliwe by nam się udało...

    Dawid jak sie okazało po naszym rozstaniu nagle stał się odpowiedzialny. Gdy nie miał pracy to on był "niańką" Dawidka... Codziennie rano wstawał by o 5.30 "wypuścić" mnie do pracy. On zajmował się synkiem, przewijał go, karmił, bawił się, wychowywał, wychodził na spacery...
    Będąc z nami w życiu nie wstałby rano i nie spędziłby z dzieckiem tyle czasu... Nagle normalnie ze mną rozmawiał, itd... Liczyłam więc, że wszystko się poukłada...

    Do czasu aż dowiedziałam się, że zaledwie miesiąc po naszym rozstaniu on związał się z tą 16-tolatką...

    Nie powiem zareagowałam gniewem...
    Bo człowiek, który mi i dziecku szczędził czasu... uczuć... Nagle znalazł go dla innej?

    Nagle miał czas na spacery, na trzymanie za rękę... na pocałunki, na czułości... Przecież to wszystko "nalezało" się nam, gdy byliśmy rodziną...

    Wtedy do mnie dotarło, że on chyba mnie nie kochał... Bo ja miesiąc po rozstaniu nie byłam w stanie na imprezy, poznawanie nowych "panów"... On na pierwszą imprezę wyszedł tydzień po wyprowadzce.

    To wszystko napisałam w wielkim skrócie... Bo niby czasu minęło dość dużo, ale... to nie jest temat, który przychodzi z łatwością.

    Treść doklejona: 17.06.15 00:21
    azniee: ale pewnie są różne rodzaje i natężenie tego typu zaburzeń.


    To prawda... Ale Dawid do mega głębokich przypadków nie należy...
    z resztą na dziecko decydował się z pełną swiadomością...
    Nawet asperger nie zwalnia z odpowiedzialności...
    Gdyby asperger przekroczył prawo, to byłby rozliczany jak normalny obywatel... (przynajmniej asperger "normalnie" żyjący, funkcjonujący w społeczeństwie)...

    Gdyby tylko kochał, to też by powalczył....
    --
    •  
      CommentAuthordagus84
    • CommentTimeJun 17th 2015
     permalink
    "Gdyby tylko kochał, to tez by powalczy". To samo powiedziała juz wiele razy mojemu mężowi. I nic.
    Mówi ze tęskni za dziecmi, a jednak wolu mieszkać oddzielnie.
    --
    •  
      CommentAuthorElse
    • CommentTimeJun 17th 2015
     permalink
    dagus84: Mówi ze tęskni za dziecmi


    Tęskni za dziećmi, a za Tobą?
    --
    •  
      CommentAuthorMrsCreme
    • CommentTimeJun 17th 2015
     permalink
    Monia502: a on nawet się do mnie nie wprowadził.


    Monia, ja dobrze doczytałam, że byliście razem 2 lata, zaplanowaliście i wystaraliście się o dziecko nie mieszkając razem? No to wcale się nie dziwię, że nie zauważyłaś pewnych rzeczy, z całym szacunkiem... Po to promuje się odpowiednią kolejność rzeczy- małzeństwo, potem macierzyństwo, bo gdzieś tam (przed albo w momencie zawarcia małżeństwa) zaczyna się ze sobą mieszkać. I nie, pomieszkiwanie nie usprawiedliwia. Mam wrażenie, że po swoich atrakcjach możesz się ze mną w jakimś sensie zgodzić.
    --
    •  
      CommentAuthorElse
    • CommentTimeJun 17th 2015
     permalink
    MrsCreme:
    Monia, ja dobrze doczytałam, że byliście razem 2 lata, zaplanowaliście i wystaraliście się o dziecko nie mieszkając razem?


    Nie zupełnie, bo on u mnie bardzo pomieszkiwał... Jakby to wyjaśnić - Bywał u mnie codziennie, nocował, ale nie był wprowadzony w sensie ubrań, swoich rzeczy... Czyli można powiedzieć, że jakby mieszkał. Dopiero w ciąży, gdy byłam to zaczął pomieszkiwać spędzając więcej czasu u mamuni niż u mnie...

    MrsCreme: Mam wrażenie, że po swoich atrakcjach możesz się ze mną w jakimś sensie zgodzić.


    Nawet bardzo się z Tobą zgadzam, bo niestety to co ja uważałam za "mieszkanie" razem to było na pół gwizdka... Nie mniej też nie miałam jakiś przykładów w rodzinie, bo sama wychowywałam się w rozbitej rodzinie, siostra ślub brała 6 miesięcy po poznaniu męża, nie mieszkając z nim wcześniej, itp, itd... Siostra do dziś jest mężatką, więc jakby nie uprzedziła mnie, że coś może wyjść nie po mojej myśli...

    Także myślę, że tak czy inaczej każdy uczy się na własnych błędach niestety...

    Ale powiem, że najbardziej boli mnie juz nie to, że ten związek się rozpadł, bo wiem, że już nie ma tego jak uratować, ale to że tata Dawidka 2 lata go nie odwiedzał... Nie ma takiej chęci... Natomiast mój syn wszędzie widzi tatę... Mówi o tacie (mimo, że nikt mu juz o tacie nie mówi, o tacie też nie rozmawiam z nikim... Po prostu pamieta ojca...)
    --
    •  
      CommentAuthordagus84
    • CommentTimeJun 17th 2015
     permalink
    Mówi ze tęskni, a widzi je raz na 2 miesiące. Za mną nie tęskni, nie chce ze mna rozmawiać. Ja to mam już głęboko gdzies...
    --
    •  
      CommentAuthorElse
    • CommentTimeJun 17th 2015
     permalink
    dagus84: , a widzi je raz na 2 miesiące.


    A temu co stoi na przeszkodzie?
    Też asperger? :devil:
    --
    •  
      CommentAuthordagus84
    • CommentTimeJun 17th 2015
     permalink
    To zatrucie, to antybiotyk, to kupno auta, to jego urlop, to mój urlop. Praca w weekendy. Wszystko mu przeszkadza.
    --
    •  
      CommentAuthorMrsCreme
    • CommentTimeJun 17th 2015
     permalink
    U mnie stałą przeszkodą jest odległość- teraz 550 km, to rozumiem, że ani razu dziecka nie odwiedzi (przez ponad 1,5 roku- mieszkamy nad morzem, więc teoretycznie można sobie urlop tak zaplanować, żeby ją odwiedzić, ale łaski bez), ale gdy było 100 km, odwiedził dziecko dwa czy trzy razy, każdorazowo gdy coś innego robił w tym samym mieście, w przeciągu 2 lat. Czeka księciunio, jak przyjadę do rodziców i czepia się, że mogę mieć inne plany i ona nie jest do jego pełnej dyspozycji. NIe wiem co lepsze...
    --
    •  
      CommentAuthorElse
    • CommentTimeJun 17th 2015
     permalink
    Mój ex mieszka od syna 10 km, a pracuje jakieś 3-4 km...
    --
    •  
      CommentAuthorMrsCreme
    • CommentTimeJun 17th 2015
     permalink
    Jak mieszkałam 3 km od niego to nie widywał się częściej niż raz w tygodniu. Ale wiem, że są gorsi... Z tym że czterolatek jeszcze może zapomnieć, a Hanka jest lojalna i się mota, bo ten umie jej coś debilnego powiedzieć (pół roku po moim ślubie, po ponad 3,5 roku razem- z mieszkaniem- z moim mężem umiał przywalić Hani, że rodzice mojego męża, od zawsze dziadek i babcia, to są obcy ludzie, nie rodzina- wyobrażasz sobie zmieszanie dziecka? Albo niedawno Hania miała komunię, to w pamiątce komunii wpisał jej imię i stare nazwisko- moje panieńskie, mimo, że 2,5 roku temu, niedługo po ślubie, zmieniliśmy jej na nasze wspólne z mężem).

    Męża poznałam, kiedy Hania miała 3 lata i niecałe 4 miesiące. I Hania cudownie się z nim dogaduje; obecnie jest w takiej sytuacji, że wykazuje mniejszą ochotę na spotkania z ojcem- tak na pocieszenie
    --
    •  
      CommentAuthorElse
    • CommentTimeJun 17th 2015
     permalink
    Mój synek ostatnio widział tatę gdy miał 2 lata i miesiąc z kawałkiem... Jeszcze wtedy nic nie umiał mówić, ale wbił sobie w głowę to słowo "Tata" do konkretnej osoby... I teraz pyta "Gdzie jest mój (uwaga) tatuś?", "Kiedy przyjdzie tatuś?"... Jak widzi z daleka kogoś podobnego do taty to woła "tam jest tata", "Wracaj tatoooo!...

    I nie wiem jak on to sobie tak wrył w głowę, bo u nas się nie rozmawia o ojcu... No bez kitu, że sporo dzieci by zapomniało że ma ojca (w takiej sytuacji)...

    Szkoda mi dziecka...
    --
    •  
      CommentAuthordagus84
    • CommentTimeJun 19th 2015
     permalink
    Mąż dostał w końcu pozew o alimenty. Zdziwiony skąd wzięłam jego zarobki, a jako żołnierz zawodowy wszystko jest na internecie. W dodatku jego kochanka na fb napisała że kupowała garnitur męski, i to dwa. Dzwoniłam do niego, był na mieście, ale zaprzeczył, ze coś kupował. Ale co, na fb znikł wpis jej :D
    Jestem w fantastycznym humorze. I może być, że nie będzie go na rozprawie. A ona już 29 czerwca.

    Ale przykre jest to, że przyznał się że ma wolne niedziele i mimo to nie chce jechać na parę godzin do dzieci. Smutne.

    A może ja się wybiorę na urodziny do jego kochanki, bo 25 czerwca ma :)
    --
    •  
      CommentAuthorElse
    • CommentTimeJun 19th 2015
     permalink
    Dobry gościu ;)... Naprawdę ;)...

    Treść doklejona: 22.06.15 08:41
    Dzis kolej na mnie ;)... Idę zanieść wniosek do sądu ... Lekki stres ;)... Ciekawe ile na rozprawę poczekamy.

    Treść doklejona: 22.06.15 12:28
    Zaniosłam... Na sprawę czeka sie 4-12 tygodni.
    --
    •  
      CommentAuthordagus84
    • CommentTimeJun 22nd 2015
     permalink
    Ciekawe ile ja poczekam na rozprawę o uregulowanie spotkań.

    Czy jest to możliwe, ze mąż otrzymał pismo z sadu dot alimentów ale nie dostał wezwania na rozprawę. Bo on mi ciągle pisze, ze nie wierzy ze jest jakas rozprawa, ze to pismo to chyba jakiś fake itp. Jest to możliwe aby rozprawa byla bez niego???

    Ja się mega stresuje, zrobiłam wyliczenia i na szczęście wszystko mi się zgadza.
    --
    •  
      CommentAuthorElse
    • CommentTimeJun 22nd 2015
     permalink
    Kurczę nie wiem...
    Ale powiem Ci, że też zaczynam odczuwać stres choć u nas to jeszcze pewnie troszkę tygodni... Wiem, że będę przezywać. Cud jeśli się nie rozryczę w sądzie...
    --
    •  
      CommentAuthorczerwinka
    • CommentTimeJun 22nd 2015
     permalink
    Dagus rozprawa alimentacyjna ma priorytet, kolejne wezwanie będzie na rozprawę w sprawę widzeń.
    --
    •  
      CommentAuthordagus84
    • CommentTimeJun 29th 2015
     permalink
    Rozprawa odroczona z powodu nieobecności męża. Nie odebrał wezwania. Kolejna rozprawa 10 sierpnia.
    --
    •  
      CommentAuthorElse
    • CommentTimeJun 29th 2015
     permalink
    Ożesz cholerka... Ale jak nie odebrał? Skrzynki nie otwierał? Czy to do rąk własnych było????
    --
    •  
      CommentAuthorczerwinka
    • CommentTimeJun 29th 2015
     permalink
    Skrzynkę pewnie otwierał ale pewnie ignorował awiza.... to i tak na jego niekorzyść wszystko ...
    --
    •  
      CommentAuthorElse
    • CommentTimeJun 29th 2015
     permalink
    Czyli czuł... ;)
    --
    •  
      CommentAuthordagus84
    • CommentTimeJun 29th 2015
     permalink
    Sędzina powiedziała ze nie odebrał i tyle. On mówi ze nie ma nic. Sama nie wiem...
    --
    •  
      CommentAuthorElse
    • CommentTimeJun 29th 2015
     permalink
    A co jak sie tak nie będzie zjawiał na kolejne sprawy???
    --
    •  
      CommentAuthorczerwinka
    • CommentTimeJun 29th 2015
     permalink
    Dwie drogi kurator lub wniosek o rozpatrzenie sprawy pod nieobecnosc w skrajnych przypadkach doprowadzenie.
    --
    •  
      CommentAuthorElse
    • CommentTimeJun 29th 2015
     permalink
    Dobrze widzieć. dziękuję. ;)
    --
Chcesz dodać komentarz? Zarejestruj się lub zaloguj.
Nie chcesz rejestrować konta? Dyskutuj w kategoriach Pytanie / Odpowiedź i Dział dla początkujących.