organiscie dalismy tyle samo co ksiedzu czyli 200 zł.tez obydwoje mówili ze co łaska ale organista to młody chłopak slicznie grał i śpiewał wiec dostał wiecej niz normalnie mu dawaja
my dajemy w mojej parafii na wizycie przedślubnej, ale po protokole bo jak spisywaliśmy protokół to ksiądz jeszcze nie chciał opłaty a następna wizyta to będzie taka organizacyjna i przyniesiemy zaświadczenie o wygłoszonych zapowiedziach, u nas się daje ok. 300,400 zł. organista jest w tym i kwiaty, osobno nic nie płacimy. A w drugiej parafii to dajemy jak pójdziemy po zaświadczenie z zapowiedzi, ale tutaj to nie wiem ile się daje
Przepięknie wyglądacie. Wszystkie, jak księżniczki
Cytat: "Zdaje się nawet, że niekoniecznie muszą to być dokładnie słowa, jakie się zazwyczaj słyszy, lecz można chyba samemu ułożyć, aczkolwiek nie jestem pewna i głowy nie dam." W KK nie mozna.
Amazonka czy te zasady wspolzycia to tak na serio? bez urazy po prostu sie pytam, bo tam rzeczowo i sucho napisanego poradnika chyba nie widzialam jeszcze... ze jak sie kocha ok.2h to wystarcza na 10dni, czy meza pobudza "widok narządów rodnych" kobiety, pieszczota "stykajacych sie czesci ciala" i inne jak np.
Nad czym sie zastanawiasz Tuli pani. To fragment ze starej książki ojca Meissnera. Na żywo sie go świetnie słucha. To zakonnik, lekarz i seksuolog, człowiek o szerokich horyzontach, Gdyby była okazja posłuchać go na żywo polecam.
dowiedzieć się można, o tak zastanawiałam się kto to napisał, bo dość specyficzny język i sporo technicznych porad - pierwszy raz w życiu coś takiego czytałam ale już wiem :) dzięki może uda mi się spotkać go kiedyś na żywo? musi być interesująco :)
Vicky to w końcu ten poradnik napisany jest rzeczowo (bo to kojarzy mi się pozytywnie czyli konkretnie) czy sucho? Nie wiem dlaczego tak Ci się kojarzy, ja nie wyobrażam sobie jak można by było to napisać inaczej. Myślę, że ten poradnik jest dobrze napisany, wreszcie porusza zagadnienia współżycia małżonków o których rzadko mówi się w Kościele. Uważam, że przyda się każdemu chrześcijańskiemu małżeństwu a także tym, którzy nie uważają się za chrześcijan. Może to coś zmieni w ich życiu, może wytłumaczy coś nad czym zastanawiali się przez całe życie, a nikt nie dał im odpowiedzi lub pokaże jak powinno wyglądać małżeństwo pełne szczęścia, zdrowych relacji, pokoju, miłości i prawdziwej jedności.
no wlasnie. dla mnie to zbyt rzeczowe. i jakies takie.. dziwnie napisane. od razu mówię że chodzi mi o sposob przekazywania wiedzy, styl pisania. dla mnie jest anachroniczny i hmm zbyt rzeczowy jesli mowi się o milosci fiz. miedzy dwojgiem kochajacych sie ludzi.
Czego to ludzie nie wymyślą: w Warszawie odbył się „ślub humanistyczny” dla tych, którzy nie chcą kościelnego, a cywilny jest za mało uroczysty
9 grudnia odbył się pierwszy w Polsce „ślub humanistyczny”. Zawarła go para 23-latków – Monika Szmidt i Mariusz Kuligowski. Ceremonia nie ma w Polsce mocy prawnej, do legalizacji związku potrzebny jest ślub cywilny. – Na razie – podkreślają działacze Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów, którzy zorganizowali imprezę. Stowarzyszenie stawia sobie za cel między innymi „rozwijanie i krzewienie światopoglądu opartego na wiedzy naukowej, rozumie, doświadczeniu oraz etyce świeckiej i humanistycznej”. Chce też działać na rzecz „rozdziału Kościoła od państwa”.
Ceremonię prowadziła para „celebrantów” płci obojga, co miało podkreślać równouprawnienie kobiet i mężczyzn. „Przysięgę małżeńską” wymyślili sami młodzi, bo śluby humanistyczne mają wyrażać indywidualność nowożeńców.
„Zobowiązuję się do przynoszenia ci porannej kawy. Przysięgam, że będę cię przytulać i całować. (...) Obiecuję ci, że będziesz mógł (mogła) oglądać ze mną filmy, śpiewać, tańczyć, śmiać się i płakać” – ślubowali sobie. Przyrzekli, że będą się też dzielić ze sobą „materiałem genetycznym i zasobami”. „Racjonaliści” nie informują, czy małżeństwo będzie ważne, gdy zabraknie kawy.
fajna przysięga. taka życiowa, chociaż kawy nie pijam, ale byłabym za sniadaniem do lozka dzielenie sie zasboami i materialem genetycznym mozna uznac za zabawne. a moze w kontekscie czulosci reszty przysiegi uznac za szorstkie i chlodne. puste jakies. robotyczne.
Następnie młodzi wyrecytowali tekst przysięgi, którą wcześniej wspólnie napisali: "Zobowiązuję się do przynoszenia ci porannej kawy. Przysięgam, że będę cię przytulać i całować. Obiecuję dzielić się z tobą wszystkim: myślami i materiałem genetycznym. Złość się na mnie, jeśli to konieczne i wybaczaj, jeśli to możliwe. Tęsknij, gdy wyjadę lub gdy wyjdę do drugiego pokoju" - przysięgali uroczyście.
Dla mnie ten slub humanistyczny to juz lekka przeginka. Jest w zyciu miejsce na wielkie slowa i nie ma co z nich robic cyrku. Dla mnie ta przysiega to jakas farsa. Czego to ludzie nie wymysla zeby tylko bylo inaczej niz u innych... Ja tam nie lubie udziwnien. To ze slowa przysiegi malzenskiej prawie kazdy zna na pamiec wcale nie umniejsza ich glebi i powagi.
Ama, celnie. Nie jestem przekonana, czy zobowiązanie do przynoszenia porannej kawy da się zakwalifikować jako "górnolotne", raczej trywialne i pretensjonalne
-- "bez pretensji do mądrości, której nie mam, bez odbijania jej na ksero i wpadania w schemat"
Z katolickiego/chrześcijańskiego punktu widzenia - tak. Z punktu widzenia na przykład mojego (nie stawiam się w opozycji, ale raczej jakoś tak, równolegle) miłość to uczucie. Związek to już (ciężka) praca, tę pracę można obiecać, ale miłości, przywiązania, tęsknoty obiecać się nie da po prostu. Obiecać można czynność. Można obiecać odpisywanie na listy, nie można radości z tych listów. Jeśli miłość to czynności tylko i wyłącznie - to proszę, obiecujcie je sobie. Ja wszelkie przysięgi rozumiem jako "symbole" prawdziwych uczuć. Nie widzę wybitnej różnicy między ślubem-farsą dwojga ludzi w obrządku (zaznaczam obrządku) rzymskim, a ślubem-farsą w "obrządku" humanistycznym, chociaż ja bym się na to po prostu nie pisała, bo imho to bez sensu.
Jednak są ludzie, którzy potrzebują balonów, skrzypiec, świniaka i wodzireja - ja im mogę co najwyżej życzyć powodzenia.
Amazonko, mio się nie ładują Twoje linki do Meissnera, czy możessz je jeszcze raz wrzucić? Bardzo mnie zaciekawiły, jeszcze takich nie słyszałam. Ze swej strony, dla wszystkich "katoli" polecam http://www.szansaspotkania.net super strona.
-- <a href="http://www.suwaczki.com/"><img src="http://www.suwaczki.com/tickers/wff2iei3itxxyp2l.png" alt="Suwaczek z babyboom.pl" border="0"/></a>
Włodeczek, nikt tu nie mówi o katolickim/chrześcijańskim punkcie widzenia. Można dyskutować, co kto rozumie pod pojęciem "miłości" i czy rzeczywiście można ją wówczas przysięgać. Ja rozumiem miłość jako postawę tzn. w moim rozumieniu ślubowałam, że dobro mojego męża będzie dla mnie zawsze wartością nadrzędną, że będę mu "czyniła dobro, a nie zło przez wszystkie dni jego". Takie coś mogę przyrzec, bo to jest wyraz mojej woli, czegoś, co jest ode mnie zależne. Moje uczucia: złość, zachwyt, zazdrość, gniew, radość są zależne tylko w ograniczonym zakresie. A czytałaś coś Leo Buscaglii? To był amerykański psycholog, który prowadził bodajże w Kalifornii wykłady z... miłości, i m. in. wydał książkę pod takim tytułem, będącą zbiorem esejów na ten temat. Jego głównym założeniem było przede wszystkim przyjęcie, że miłości... można się nauczyć, że można nad nią pracować i ją doskonalić - i założenie takie poczynił zupełnie w oderwaniu od jakiejkolwiek religii.
-- "bez pretensji do mądrości, której nie mam, bez odbijania jej na ksero i wpadania w schemat"
Dziewczęta, czy któraś z Was też planuje ślub na ten rok? My planujemy na 7 czerwca. Jeszcze nic nie mamy załatwione. Ślub będzie w małym kościółku na wsi na Mazurach a wesele na łące za naszym domkiem letniskowym...w plenerze... Narazie kompletuję papiery z naszych parafii, wczoraj wybrałam zaproszenia (chociaż mój Miły wpadł na pomysł, że sami zaprojektujemy zaproszenia. Nie wierząc w to, że znajdzie na to czas (wszak swoją część listy gości tworzy już tydzień) - trzymam te już wybrane przeze mnie ;). W sobotę idę ze świadkową na Targi Ślubne rozejrzeć sie za kiecką, a we wtorek spotykamy się z pierwszą firmą kateringową. W najbliższym czasie musimy jeszcze zarezerwować miejsca noclegowe dla gości...Mamy juz też wybraną kwiaciarnię. Gości będzie ok. 150 osób. Ufff, szczerze powiedziawszy, przeraża mnie to wszystko...i wcale jeszcze nie czuję podniecenia - nie wiem, od czego zacząć. Szczęśliwie mam nieocenioną świadkową...
A'propos, powiedzcie laski, jak to jest z tym ślubem w innej parafii - dotyczy to nas obojga...Jaka jest procedura?
Kto będzie na Gali Ślubnej w Wawie, może odwiedzić stoisko producentów komputera cyklu:
Firma Lady-Comp Polska zaprasza na swoje stoisko na Polską Galę Ślubną w Warszawskim Pałacu Kultury i Nauki 12-13 stycznia 2008. Możliwość wykonania darmowego wydruku danych użytkowniczki komputera cyklu.
Krótkodystansowcy Media donoszą, że dziś młodzi ludzie z wielkich miast żyją szybko. Jeszcze szybciej biorą ślub i tak samo błyskawicznie się rozchodzą. Prawie co dziesiąta rozwodząca się osoba ma zaledwie roczny staż małżeński. Pytani, co takiego im nie wyszło, że trzeba się rozstać, nie potrafią odpowiedzieć. Najczęściej jako argument podają „potrzebę jakichś zmian”. Najpierw mieszkają ze sobą dwa, trzy lata, potem biorą ślub – bo wesele to „niezła imprezka” – ale z zastrzeżeniem, że jak się sobą znudzą, to się rozwiodą. Sędziowie orzekający w sprawach rozwodowych przyznają, że małżeństw z bardzo krótką „datą ważności” jest coraz więcej. Ponad 20 proc. z 70 tys. rozwodów rocznie ogłaszanych w Polsce dotyczy ludzi, którzy powiedzieli sobie "tak" nie dawniej niż przed czterema laty.
O kurczaki! otworzyłam wreszcie meissnera! zajefajny! bardzo mi się podoba, że tak prosto i bez owijania w bawełnę pisze. z moich doświadczeń wynika, że większości księży słowo "sex" ledwie przechodzi przez gardło - od razu uciekają w górnolotne ogólniki, a tu tak pięknie i jasno i konkretnie...
-- <a href="http://www.suwaczki.com/"><img src="http://www.suwaczki.com/tickers/wff2iei3itxxyp2l.png" alt="Suwaczek z babyboom.pl" border="0"/></a>
a ja zastanawiam się nad odnowieniem przyżeczeń małżeńskich i pojęcia nie mam jak to zazwyczaj wygląda... czy taka para powtarza podczas ceremonii tą samą przysięgę co na zwykłym ślubie?? chcemy też założyć te same ciuchy co na naszym pierwszym ślubie. Nie są one jakoś strasznie oficjalne, więc chyba możemy (zwykła biała sukienka i mąż w białych spodniach i koszuli). Myśleliśmy też nad zmianą obrączek bo nasze strasznie się już zniszczyły. Jubiler powiedział, że nie ma co ich polerowac, bo strasznie dużo srebra się zetrze, i teraz mnie kusi platyna, ale będzie szkoda jak nas okradną
-- "kicham na to, czy mój sąsiad czyta o moich cyklach" ngl
Małżeństwo to nie sposób na urządzenie sobie życia
Młodzi ludzie często nie chcą słuchać starszych. Chcą wszystko przeżywać po swojemu, jakby eksperymentować. Tym bardziej ryzykujemy – jako redakcja – gdy zwracamy się z prośbą o wypowiedź na temat małżeństwa i rodziny do ojca ale... zakonnego. Może to dziwnie zabrzmi, ale prosimy o swoistą “apologię” swojej własnej osoby... Jeśli mógłby Ojciec powiedzieć coś o swoich doświadczeniach w prowadzeniu młodych ludzi ku pięknej miłości... - zwracamy się do ojca Karola Meisnera, benedyktyna.
Proszę wybaczyć szczerość. Uważam, że pismo, podejmując wywiad z facetem starym i to zakonnikiem (do tego kiepskim, bo za takiego uchodzę) – dokonuje jakiegoś niewypału, jak to mówią. Gdybym był gwiazdą rocka, piłkarzem, twórcą arcytrudnej albo arcyzabawnej gry komputerowej, która potrzebuje extrapamięci i extraszybkiego procesora, gdybym... itd. itd. To co innego. Czytelnicy zapewne w ogóle mnie nie znają. Nie zdziwię się, ani nie obrażę, jeśli p.t. Redaktorzy nie umieszczą tego materiału.
Poza tym, nikogo nie prowadziłem ku pięknej miłości. To w ogóle brzmi okropnie. Pojęcie piękno jest pojęciem z dziedziny estetyki. Miłość jest pojęciem z dziedziny etyki. Definicja piękna odwołuje się do upodobania, piękne jest to, co się podoba na wejrzenie, mówi filozofia. Miłość jest piękna, ale w innym wymiarze niż czysta estetyka. Miłość Pana Jezusa, która prowadzi go do śmierci na krzyżu jest w jakiś sposób piękna. Ale czy o takim pięknie mówią młodzi? Ileż razy słyszałem zdanie: To, co nas łączy jest takie piękne, że Pan Bóg nie może mieć nam za złe tego, co robimy. Nie używam tej retoryki.
O co mi chodzi w kontaktach z ludźmi młodymi? Istotnie, jestem zakonnikiem, benedyktynem, od bez mała pół wieku. Jestem również lekarzem i zostało mi z moich studiów i działania lekarskiego z jednej strony widzenie cierpień ludzkich, a z drugiej pragnienie zrozumienia przyczyn ludzkiej niedoli. Otóż ogromna jest liczba ludzi, dla których płciowość jest źródłem cierpienia. W mojej Ojczyźnie rozwodzi się statystycznie co piąte małżeństwo (w miastach co trzecie). Jeśli idzie o problemy rodziny, to w mojej rodzinie, dość licznej i rozgałęzionej, naliczyłem w czterech pokoleniach szesnaście rozwodów. Rozwodów mam powyżej uszu. Ponadto, ludzie nie chcą mieć dzieci, bo uważają, że nie warto żyć, tkwią w jakiejś filozofii rozpaczy. Będąc powiernikiem ludzi, widzę ogromną sumę cierpień związanych z życiem seksualnym i ogromną bezradność kolegów seksuologów wobec tych cierpień. Samogwałt, który przeżywany jest jako niewola i prawdziwe uzależnienie, i pozbawia zresztą życie płciowe jego prawdziwego ludzkiego oblicza, jest przedstawiany przez takich domorosłych seksuologów i wychowawców jako normalna potrzeba i normalny etap rozwoju. Homoseksualistom tłumaczy się, że ich cierpienie polega na tym, że się nie akceptują. Transseksualistki i transseksualistów okalecza się w budzący grozę sposób, bo są nieszczęśliwi będąc normalnymi kobietami czy mężczyznami. Przyjmuje się reklamę firm produkujących środki antykoncepcyjne, mimo, że każde małżeństwo woli współżyć normalnie. Patrząc na to wszystko, można oczywiście usiłować pozostawać w odcięciu od tej rzeczywistości, uważając, że to wszystko nie jest moja sprawa. Taka możliwość stania obok cierpiących stała też przed Matką Teresą z Kalkuty. A jednak wybrała niesienie pomocy cierpiącym.
Ponieważ ogromna większość ludzi zawiera małżeństwo i zakłada rodzinę, chodzi o to, by pomóc im w takim dorastaniu do zadania, jakim jest małżeństwo i rodzina, aby w swoim życiu nosili w sercu pokój i radość przyobiecane przez Pana Jezusa tym, którzy żyją według woli Boga. Takie udzielanie pomocy wymaga rzetelnej wiedzy zarówno o człowieku, jak i o tej delikatnej dziedzinie życia, którą jest nasza męskość i nasza kobiecość. I tę drogę udzielania pomocy uważam za swoje zadanie.
Czy jednak mur klasztoru kontemplacyjnego nie jest “zbyt wysoki”, by wiedzieć, co się dzieje w świecie, iść z postępem, rozwojem – jak to niektórzy mówią – i w sferze relacji ludzkich mieć coś do powiedzenia?
Chyba mur nie jest na tyle wysoki, żeby nie widzieć cierpień ludzi i nie czuć się zobowiązanym do udzielania im pomocy.
Proszę pozwolić, że postawimy jeszcze jedno osobiste pytanie: jakie ma Ojciec wspomnienie domu rodzinnego. Chodzi o ten obraz matki, ojca, który pozostał w pamięci w sposób szczególnie wyraźny, a może też symboliczny... Co się pamięta po latach?
-- "kicham na to, czy mój sąsiad czyta o moich cyklach" ngl
Wspomnienia moje odnoszą się do czasu wojny, kiedy ojciec mój był w wojsku w Anglii, a matka z nami (było nas pięcioro) w kraju. Wspomnienie moje to wspomnienie nieustannej myśli o ojcu i stała tęsknota za nim. Wrócił zresztą zaraz po wojnie, do rodziny, wbrew radom przyjaciół w Anglii.
Wiele się dzisiaj mówi o przygotowaniu do życia w małżeństwie, w rodzinie. I zaraz nasuwa się pierwszy problem: słowo “przygotowanie” kojarzy się ze znajomością tego, do czego się przygotowujemy. Natomiast w tym przypadku młody człowiek nie ma pojęcia, kim będzie ta “druga połowa”, w jakich warunkach przyjdzie im żyć. Czy można więc przygotować się do życia w przyszłej rodzinie?
Młody człowiek żyje przecież w rodzinie. Może – i dla swego dobra powinien – zastanawiać się, jak będzie wyglądała jego rodzina. Jeśli żyje w rodzinie przeżywającej bolesne nieraz konflikty, to powinien z tego wyciągnąć wnioski dla swojego życia. Jeśli żyje w rodzinie pełnej pokoju i radości, to niech tak pracuje nad sobą, by taką też była jego rodzina. Może on nie mieć pojęcia, kim będzie ten czy ta, kto stanie się towarzyszem, czy towarzyszką życia. Jeśli jednak ma świadomość tego, czym jest rodzina, a zwłaszcza, jeśli zdaje sobie sprawę z tego, że małżeństwo i rodzina to ważne zadanie do spełnienia, to osoby, które nie będą rozpoznane jako zdolne do współdziałania w miłości koniecznej do wypełnienia tego zadania, odpadną w przedbiegu – niech mi wolno będzie użyć takiego wyrażenia.
Jak przygotować się na trudności wynikające z nieuniknionej odmienności drugiej osoby? Co zrobić, by ta odmienność była budująca, a nie niszcząca? Gdzie leży granica między uległością wynikającą z miłości a głupią biernością?
Pytanie związane jest chyba z niewłaściwym spojrzeniem na małżeństwo i na rodzinę. Jeżeli ktoś chce założyć warsztat stolarski, to szuka takiego współpracownika, który będzie zdolny do współpracy w tym dziele. Ktoś, kto nie będzie oceniony jako zdolny do tej współpracy, w ogóle nie będzie brany pod uwagę, choćby był szałowy: ładny, szykowny, ładnie mówiący, itd. Podobnie jest z małżeństwem. Aby małżeństwo było owocne, trzeba, by zawierający je znali zadania, jakie z nim się nieodłącznie wiążą, akceptowali je, byli zdolni do ich podjęcia i mieli wolę ich wypełnienia. Tych warunków wymaga prawo kościelne od zawierających małżeństwo. Pisze o tym w swojej książce ks. prof. Sztychmiler. Ludzie zawierają małżeństwo będąc dorosłymi. Powinni zastanowić się nad tym, że związek z daną osobą ma trwać kilkadziesiąt lat, że ta osoba będzie ojcem czy matką wspólnych dzieci.
Ale spójrzmy na ten problem z punktu widzenia młodego czytelnika, który ma “naście” lat i przeżywa pierwsze “gorące uczucia”. Jak rozpoznać, czy się naprawdę kocha? Czy to jest miłość, czy chwilowe zauroczenie? I czy jest możliwa miłość od pierwszego wejrzenia?
Czytelnik, który ma naście lat jest przecież człowiekiem. Umie myśleć, umie rozpoznawać prawdę, chce być lepszym. Może sobie i postawić pytania i odpowiedzieć na nie. Miłość nie szuka swego – mówi św. Paweł. Miłość pomaga drugiemu być lepszym człowiekiem. Naprawdę kocha ten, kto bierze na swoją odpowiedzialność dobro drugiego. O to zawsze pytam osoby, które powołują się na miłość. Czy Twoja dziewczyna staje się lepsza przez Twoją miłość? Czy będzie lepszym człowiekiem, lepszą żoną, lepszą matką? Czy Twój chłopak staje się lepszy przez Twoją miłość? Czy pomagasz mu być lepszym człowiekiem? Czy w promieniach tego, co nazywasz miłością, będzie dorastał do tego, by być lepszym mężem, lepszym ojcem?
Myślę, że nie można pominąć tu słynnego “pensjonarskiego” pytania: kiedy staje się grzechem okazywanie czułości (np. całowanie). Wielu bowiem zadaje sobie pytanie: czy okazywanie miłości może być złem? Co powiedziałby Ojciec tym, którzy nie zachowują czystości przedmałżeńskiej, tłumacząc się, że to pogłębia ich miłość?
To, co się nie przyczynia do trwałości przyszłego małżeństwa, co nie pomoże człowiekowi spełniać zadań męża i ojca, matki i żony, nie może być dobrem moralnym. Pobudzenie seksualne rodzi uzależnienie, a każde uzależnienie jest niszczące. Dobrze będzie, jeśli każdy mężczyzna i każda kobieta (nie tylko młodzi) będą o tym pamiętali. Każda zastępcza forma stosunku płciowego jest nieładem moralnym. Doznanie płciowe jest po prostu warunkiem koniecznym (przynajmniej u mężczyzny) do tego, by mogło dojść do zbliżenia. Zbliżenie powinno wyrażać miłość małżeńską. Poza małżeństwem poszukiwanie zbliżenia jest po prostu interesowne. Każdy z tych dwojga szuka siebie. Nie na tym polega miłość.
-- "kicham na to, czy mój sąsiad czyta o moich cyklach" ngl
Gdy młody człowiek patrzy w przyszłość, gdy myśli o swojej przyszłej rodzinie, często myśli: na pewno nie popełnię błędu moich rodziców! Tymczasem jakże często rzeczywistość okazuje się zupełnie różna od zamierzeń. Czy jesteśmy zatem skazani na powielanie błędów tych, którzy nas wychowali?
Istotnie, prawdopodobieństwo powielenia w swoim życiu błędów popełnionych przez rodziców jest znaczne. Ostatecznie obserwacja rodziców przez lata dzieciństwa stwarza w dzieciach pewien obraz zarówno małżeństwa, jak i rodziny. Wychowanie w rodzinie rozbitej znacznie utrudnia uzyskanie przekonania, że z konfliktów można wyjść, że konieczny jest dialog, pozwalający zrozumieć najgłębsze potrzeby współmałżonka. Jeśli takiego przykładu w życiu rodziców dziecko nie widzi, to myśl o rozwodzie w razie niepowodzenia małżeństwa będzie przychodziła do głowy bardzo łatwo!
Każdy z nas jest świadkiem rozpadu wielu małżeństw z początku jakże szczęśliwych. Powstaje więc pytanie: po co małżeństwo? Po co mówić: “aż do śmierci”, skoro potem wszystko może się rozpaść?
Przede wszystkim nie wierzę, aby te małżeństwa z początku były szczęśliwe. One były od początku chore, od początku zranione. Tak np. połowa dziewcząt nie akceptuje swojej kobiecości, a myślą one o zawarciu małżeństwa. Tymczasem nie powinny małżeństwa zawierać, zanim nie przejdą jakiejś głębszej formacji swoich uczuć. Wielu chłopaków zawiera małżeństwo żywiąc iluzję, że rozwiąże ono ich problemy seksualne. Tymczasem jest to złudzenie. I oni powinni przejść jakąś głębszą formację, powinni bardzo poważnie pomyśleć o tym, że – powtórzmy – małżeństwo jest zadaniem do spełnienia, a nie sposobem na urządzenie sobie życia. Miłość, wierność, uczciwość małżeńska – to zobowiązania związane z zadaniami, którym mają służyć.
Na koniec – pytanie po części osobiste. Gdy Ojciec wspomina swoją młodość, młodość swoich koleżanek i kolegów, wasze marzenia i nadzieje... i gdy patrzy Ojciec na współczesnych młodych ludzi, co przede wszystkim chciałby im Ojciec powiedzieć?
To, co mógłbym im powiedzieć, starałem się wyrazić na piśmie. Myślę, że chłopakom może przynieść korzyść przeczytanie książki, którą napisaliśmy wspólnie z prof. Suszką, pt. Twoja przyszłość. Analogiczna książka dla dziewczyn nosi tytuł Twoje życie. Pouczająca może być moja broszura pt. Płciowość człowieka w kontekście wychowania osoby ludzkiej. Wreszcie przygotowujący się do małżeństwa znajdą szereg użytecznych uwag w naszej książce pt. Nas dwoje i... Nowe wydanie pierwszej z tych pozycji przygotowuje Oficyna Współczesna. Druga jest do dostania w wydawnictwie Hlondianum. W trzecią i czwartą można się zaopatrzyć w wydawnictwie Fundacji Głos dla Życia w Poznaniu. Wszystkie te wydawnictwa mają swoją siedzibę w Poznaniu.
Milenka to życze powodzenia i pięknej pogody:) mi sie tez marzył ślub w plenerze ...poza tym jesli chodzi o tego ksiedza to Pan młody standardowo wyciaga ze swojej parafii tylko zaswiadczenie chyba o bierzmowaniu a jesli planujecie w całkiem innej parafii(tzn nie w Twojej) to musicie miec zgode ksiedza z Twojej parafii.