myszka24_1983: byli ze soba 2 lata i sie rozstali, bo szukali kogos z kim by sie im w tych rzeczach ulozylo
A cała reszta? Uczucia, wsparcie wzajemne, komunikacja, odpowiedzialność za drugiego człowieka i przede wszystkim wartość własnych słów wypowiedzianych w przysiędze? Do tego, żeby się porozumieć w sprawach seksu trzeba wiele miłości i ofiarności, także wiedzy na temat różnic, które są o pokonania, ale także zawsze mogą służyć związkowi. Związek trzeba budować w każdym aspekcie, a nie oczekiwać, ze w czarodziejski sposób spełni nasze oczekiwania.
A cała reszta? Uczucia, wsparcie wzajemne, komunikacja, odpowiedzialność za drugiego człowieka i przede wszystkim wartość własnych słów wypowiedzianych w przysiędze?
widocznie tego u nich nie bylo.nie mam juz z nimi kontaktu, wiec nie wiem jak to wyglada teraz.
myszko ja tez przebrnalem przez to co napisalas. Spokojnie, tym razem bedzie krotko :-) tzn krotko jak na mnie :-))) Nie wiem o co mialbym cie jeszcze zapytac. Nie wiem co moglbym dodac. Z tego co napisalem jakos chyba widzisz co mysle i dlaczego. To jednak nie jest jak sadze tak wazne. Najwazniejsze zebys ty przeczytala kilka razy i to nie moj tekst ale swoj i zebys wiedziala co ty myslisz tak sama gdzies tam gleboko, bez tego calego kontekstu ze jakos starasz sie mi odpowiadac, ze mna dyskutowac, ze czyta to byc moze pare setek ludzi, ze traktuja te nasza rozmowe jak ring czy jeszcze jakos inaczej. Wydaje mi sie ze wbrew pozorom w bardzo wielu miejscach sie zgadzamy, ze sporo juz o sobie wiesz. Wydaje sie ze zdajesz sobie sprawe ze w twoim zyciu mozliwe jest pojawienie sie innego mezczyzny bo masz takie doswiadczenie, bo takie jest doswiadczenie twojego ojca. Nic nie piszesz o mezczyznie z ktorym jestes wiec nie wiem co on mysli ale jesli cos tam wie o zyciu to pewnie tez zdaje sobie sprawe z tego ze jego tez to moze spotkac. Piszesz slusznie ze nie mozesz byc pewna ani siebie ani innych. Pewnych rzeczy zalujesz, wiesz jak to boli i ciebie i kogos jeszcze wiec sadze rozumiesz co mysle piszac ze zasada "z mezem i z nikim innym" ma kilka zalet a jej odrzucenie niszczy wielu ludzi. Piszesz ze nie akceptujesz tego co robicie i ze tego juz nie zmienisz. Nie wiem czy i co zmienisz. Wiem ze nie zmienisz przeszlosci ale mozesz zmienic to co robisz dzis i mozesz chciec zmienic to co zrobisz jutro. Rozumiem ze zwykle ludzie chca zmieniac to czego nie akceptuja. Ok znasz jedna pare ktora czekala do slubu i rozeszli sie z powodu rozczarowania "lozkowego". Ja nikogo takiego nie znam ale oczywiscie nie twierdze ze to niemozliwe. Moglbym znalezc ci gdzies statystyki na temat ilosci rozwodow i zdrad malzenskich wsrod tych ktorzy czekali do slubu i tych ktorzy nie czekali ale nie sadze zeby statystyki mogly miec wplyw na to co myslisz, na to co ktokolwiek mysli. Moglby byc interesujacy tez odsetek rozwodow i zdrad wsrod tych ktorzy postanowili trzymac sie zasady z mezem i z nikim innym ale obawiam sie ze nie ma tego typu badan. Z tym seksem przed slubem i "niedopasowaniem" nadal nie rozumiem. Jesli wspolzyjecie nie bedac malzenstwem to rozczarowanie lozkowe nie spowoduje ze odejdziesz a gdybyscie nie wspozyli to rozczarowanie byloby wystarczajacym powodem do odejscia? Dlaczego? Rzeczywiscie nie rozumiem. Napisalas wczesniej ze powinno sie przed slubem sprobowac. Napisalas pozniej ze nie akceptujesz wspolzycia bez slubu, jeszcze pozniej napisalas ze nie wiesz czy wszyscy powinni sprobowac ale mimo to ty osobiscie bys do tego zachecala. Troche to moim zdaniem niejasne. Zaczecalabys do czegos czego nie akceptujesz ale nie wszystkich tylko niektorych? To znaczy kogo bys zachecala np swoja 16 letnia corke bys zachecala? Dziwi mnie tez to co piszesz o grzechu. To jakos dziwnie poplatane. Nie bardzo rozumiem dlaczego wspolzycie poza malzenstwe uwazasz za swoj grzech. Grzech to jest cos co niszczy zycie czlowieka ktory go popelnia i zycie innych osob. Grzech to smierc. Czy widzisz ze wasz grzech niszczy twoje zycie i zycie innych? Jesli nie, to dlaczego piszesz ze to grzech? Grzech to cos ewidentnie zlego, cos czego sie z pelnym przekonaniem zaluje, co pragnie sie zmienic. Niby napisalas ze nie akceptujesz waszego wspolzycia ale czy rzeczywiscie uwazasz ze jest wyraznym zlem, zalujesz ze to robicie, probujecie to zmienic? Jesli nie to dlaczego piszesz ze to grzech? Kosciol to wspolnota, to ludzie. Nie wiem czy uwazasz ze jestes w Kosciele, ze ten mezczyzna jest w Kosciele. Piszesz ze wasze wspolzycie to grzech wobec Kosciola. Jesli tak to by znaczylo ze uwazasz jednak ze wyzadzasz jakies zlo sobie, temu mezczyznie, innym ludziom - nie wiem swojej matce, jego matce?? Wiesz to i zdajesz sobie z tego sprawe?? Wiem ze trudno jasno przedstawic co sie mysli piszac takie krotkie teksty ale z tym grzechem to chyba cos pogmatwane jest.
wlodeczek Napisalas ze probujesz mnie zrozumiec. To mile ja siebie tez czasem probuje zrozumiec- z roznym skutkiem :-))) Nie wiem czego nie rozumiesz. Wisz, ja jestem prosty inzynier, do mnie trzeba jasno :-). Najlepiej wklej kawal mojego tekstu i napisz czego w nim nie rozumiesz. Sprobuje ujac to jakos inaczej bo pisze tu naprawde tak troche z doskoku, w pelniej improwizacji i moge cos tam poplatac. Oczywiscie nie moge obiecac ze jesli nawet cos ujme inaczej to to bedzie zrozumiale ale moge sprobowac :-) Pytasz "W którym miejscu na osi czasu mężczyzna, który poznał kobietę, postanawia o byciu jej wiernym?"
No to ja z kolei tego nie rozumiem :-) Sa mezczyzni ktorzy postanawiaja byc wierni zanim poznaja jakakolwiek kobiete tzn przyjmuja zasade o ktorej tu pisze "z zona i z nikim innym". Sa mezczyzni ktorym nawet na mysl nie przyjdzie by postanawiac byc wiernym jakiejkolwiek kobiecie. Sa tacy ktorzy spotykajac kazda kolejna kobiete postanawiaja byc jej wierni, sa moze i tacy ktorzy mowia sobie - bede wierny co trzeciej kobiecie z ktora jestem.... Nie znam sie na mezczyznach ale moim zdaniem mezczyzni podobnie jak kobiety sa rozni.
Jesli wspolzyjecie nie bedac malzenstwem to rozczarowanie lozkowe nie spowoduje ze odejdziesz a gdybyscie nie wspozyli to rozczarowanie byloby wystarczajacym powodem do odejscia? Dlaczego?
Powiem Ci tak.Nie zdecydowałabym się na wstrzemięźliwość przed ślubem.Nie wiem sama dlaczego.Może dlatego, że nie byłabym sobie w stanie odmówić takiej przyjemności jaką jest seks?Nie wiem.Nie potrafie nawet sobie odpowiedzieć na to pytanie.
Zaczecalabys do czegos czego nie akceptujesz ale nie wszystkich tylko niektorych? To znaczy kogo bys zachecala np swoja 16 letnia corke bys zachecala?
Może nie tyle zachęcałabym, ale powiedziałabym komuś kto by mnie zapytał o zdanie dotyczące seksu przed ślubem, że ja spróbowałam i nie zmieniłabym tej decyzji.A czy zachęcałabym 16letnią córkę?Może nie zachecałabym, ale powiedziałabym o antykoncepcji i że ja zrobiłam tak, a jej daje wybór.
Czy widzisz ze wasz grzech niszczy twoje zycie i zycie innych? Jesli nie, to dlaczego piszesz ze to grzech?
Chodziło mi o to, że to grzech według kościoła.Dla mnie to nie grzech, ale jestem katoliczką, moj chlopak też i oboje zdajemy sobie z tego sprawe, że należy się z tego spowiadać i powinniśmy tego zaprzestać, ale prawda jest taka, że to też przyjemność i wiemy iż ten grzech będziemy popełniać.
Piszesz ze wasze wspolzycie to grzech wobec Kosciola. Jesli tak to by znaczylo ze uwazasz jednak ze wyzadzasz jakies zlo sobie, temu mezczyznie, innym ludziom - nie wiem swojej matce, jego matce?? Wiesz to i zdajesz sobie z tego sprawe??
Nauczono mnie tak, że seks to grzech wobec kościoła i tego sie trzymam.My sobie nie wyrządzamy zła.Tak zostało po prostu ustalone w kościele.
Zastanawialem sie chwile czy jeszcze jakos sie odniesc do tego co napialas, czy jeszcze moge cos nowego tu dodac. Chyba niewiele ale pomyslalem ze moze chcialabys jakis moj krotki komentarz do tego co napisalas zobaczyc. Myszko mnie nie dziwi nie bulwersuje ze cos tam robisz a juz z pewnosci nie uwazam ze np ja jestem od ciebie lepszy. To zawsze ma wiele przyczyn i w nas i poza nami. Mnie jedynie dziwi to co piszesz o wspolzyciu, pewna sprzecznosc ktora widze i ktora ty chyba tez musisz widziec. Z jednej strony piszesz ze nie akceptujecie wspolzycia poza malzenstwem, ze nigdy tego nie akceptowalas a z drugiej piszesz ze nie zalujesz, ze zachecalabys do tego osobiscie, ze nie odradzalabys wspolzycia nawet swojej 16 letniej corce. Druga rzecz to ten grzech. Nie wiem kto cie uczyl i kiedy tzn ile mialas wtedy lat, na jakim poziomie ktos przekazywal ci wiedze o grzechu. To wazne bo malemu dziecku tlumaczy sie ze w telewizorze siedzi sobie taki maly pan i opowiada bajki - to mu wystarczy ale dorosli ludzie jednak inaczej rozumieja zasade przekazu telewizyjnego. Trzymanie sie czlowieka doroslego wersji z panem uwiezionym w skrzynce z szybka to chyba nienajlepszy pomysl :-) Grzech to nie jest cos co zostalo ustalone w Kosciele. Grzech to synonim zla. Jesli mowisz ze cos jest grzechem to oznacza innymi slowy ze to cos niszczy twoje zycie i zycie innych ludzi, ze tego czegos unikasz jak ognia a jesli w swojej slabosci zdarzy ci sie to zrobic to tego zalujesz i probujesz nigdy wiecej... Ostatnia rzecz to Kosciol i katolicyzm. Nie wiem czy umiem krotko wyrazic to o co mi chodzi tak zeby ci nawet przez mysl nie przeszlo ze jakos cie atakuje, czepiam sie , wyzlosliwiam. Wiem ze to sa sprawy bardzo delikatne, bardzo osobiste i wazne ale z drugiej strony wiara to rzecz spoleczna, publiczna i skoro piszesz ze jestescie katolikami to rozumiem ze rozmowa o tych sprawach jest dla ciebie naturalna. Myszko zgodzilabys sie napisac co to znaczy ze jestes katoliczka. Rozumiem ze Kosciol Katolicki nie jest dla ciebie autorytetem w sprawach etycznych, nie godzisz sie z jego ocenami w sprawie tego co jest dobre i zle i to nie tylko jesli idzie o wspolzycie poza malzenstwem ale tez w sprawach antykoncepcji. Mozna powiedziec krotko ze nie godzisz sie z nauczaniem Kosciola. Nie uwazasz wiec jak sadze ze np Katechizm Kosciola Katolickiego cie obowiazuje, nie akceptujesz nauczania papieza. Rozumiem ze nie planujesz zawarcia sakramentu malzenstwa bo jego warunkiem jest, i narzeczeni sa o to pytani takze publicznie przed sama ceremonia, oficjalnie zadeklarowany zamiar wychowania dzieci "po katolicku", zamiar przekazania im wiary Kosciola Katolickiego, zamiar wpojenia im zasad nauczania Kosciola. To co napisales wyzej o tym jak zamierzasz wychowywac corke w sposob oczywisty to uniemozliwia. Rozumiem tez ze odrzucasz inne sakrementy Kosciola np sakrament pojednania no bo skoro od zawsze wiedzialas ze bedziesz wspolzyc poza malzenstwem i tego nie zalujesz, nie zamierzasz i nigdy nie zamierzalas tego zmieniac to oznacza ze spowiedz nie ma sensu a wiec i eucharystia. Masz wiec jakies zasady ale to zasady sprzeczne z nauczaniem Kosciola Katolickiego i sam o tym piszesz. Na czym wiec polega twoj katolicyzm. Dlaczego, na jakiej podstawie nazywasz to katolicyzmem a nie jakims innym okresleniem no nie wiem, judaizmem, anglikanizmem, protestantyzmem, buddyzmem.... Czym sie roznisz od niekatolikow?
co do tego grzechu to powiem Ci, ze mnie ruszyło to w środe popielcową, kiedy byłam w kościele i ksiądz miał kazanie i o tym mówił, zeby tego nie robić, bo to grzech. co do mojego katolicyzmu, to nie zrozumielismy się.chodzi mi o to, ze nie zgadzam się tylko z niektórymi normami, które wyznacza kościół.czuje sie katoliczką, bo się modle, chodze do koscioła, spowiadam się, przyjmuje Komunie.Nie tylko ja jestem w związku, w którym para uprawia seks, planuje dziecko, slub.odniosłam wrażenie, że myslisz, ze ja chce na przekor temu co mowi papież, zrobic wszystko na odwrót, czyli urodzić dziecko, zyć na kocią łapę i nie stosować się do przykazań.otoż nie.a to, że napisałam, że nie zabronie córce współżycia, to od razu odbierasz jako zachęcanie jej do seksu itp.tak nie jest.prawda jest taka, że jeśli młody człowiek czegos chce to i tak to zrobi.ja nie mam na to wpływu, bo przecież nie zamkne jej w domu.nie odrzucam żadnych sakramentów, bo byłam wychowana w domu, którym zawsze one były.przyjełam chrzest, przyjełam komunie św i bierzmowanie i przyjme też ślub.
Czytałam waszą rozmowę z milena345 i sie zgadzam z nią z resztą jak też tą przeczytałam to zgadzam sie z nimi wszytskimi i widzisz nie tylko Milena345 Ci napisała o tych sprawach ale tez inni się dziwią i mają rację...
Oni wszyscy mają tu racje, trzeba zobaczyć czy będzie Ci dobrze z tym mężczyzną, a nie "kupowac kota w worku", wkońcu stajecie na ślubnym kobiercu to musi być TO!!! A potem po ślubie rozczarowanie bo się nie sprawdzicie w łóżku?!
Przecież to jest wszystko jasne: skoro nigdy tego nie próbowałaś to wiadomo,że nie wiesz jak to jest i dlatego to jest dla Ciebie normalna rzecz i myślisz ze z każdym jest tak samo-------to się grubo mylisz!
Czemu sądzisz, że uważam, że z każdym jest tak samo? Zanim przetestujesz w łóżku wszystkich kandydatów do małżeństwa, to sporo czasu upłynie w Wiśle... :-)
rosaa, a masz pewność, że nie ma faceta, z którym byłoby Ci jeszcze lepiej? Nie rozumiem tego pomysłu na testowanie kandydatów... To używanie, a nie miłość moim skromnym zdaniem.
Amazonka napisze Ci coś szczerze.Jeśli ktoś nie odpowiada po Twojej myśli, to zaraz pojawiają się buźki typu :-) i takie troche dziwne teksty i nie tylko ja to zauważyłam, bo już 2 dziewczyny mi to napisały. Mam pytanie do Ciebie. Czy Ty przed ślubem(jeśli go masz, bo nie wiem) współżyłaś z partnerem?
Dyskutowałam bo nie ma racji potępiając innych. Bo jestem osoba tolerancyjną i otwartą na przekonania innych. Bo nie uwazam że moja droga jest jedyną słuszną. Bo wierze ze kazdy ma własny sposób na szczęście i nie ma prawa narzucać go innym. Tak samo będę dyskutować z tymi, którzy powiedza mi że jak nie byłam przed slubem dziewica to mój zwiazek na 100% się rozpadnie a ja wyląduję w piekle.
-- Za mężczyzn, którzy nas zdobyli. Za dupków, którzy nas stracili. Za farciarzy, którzy nas poznają!
rosaa zgadzam się, ze to grzech, ale gdybyśmy ich nie popełniali to po co nam spowiedź???
ze ja sobie zdaje sprawe z tego, że to grzech to już od razu wyląduje w piekle, bo widocznie tak musi być, a jak inne zdradzają mężów to one do nieba pójdą...
jeśli o mnie chodzi, to kobieta która współżyje z partnerem przed slubem nie robi nic złego sobie ani jemu, bo nie zawarli związku przed Bogiem, ale jak kobieta zdradzi męża, bo jej mąż jej w łóżku nie dopowiada to jest to ok skoro mu wiernosć przed Bogiem przysięgała?
Ja nie rozumiem Waszego wnioskowania na podstawie fałszywych przesłanek! Skąd pomysł, że kobiecie, która nie współżyła przed ślubem, będzie z mężem w łóżku źle i będzie zdradzać męża???
Amazonka to juz pozostaje w ocenie boga, a nie mojej. Rozumiem, że Ty uwazasz, ze skoro nie współżyłaś to nie pójdziesz? A potomstwo? Bóg kazał się rozmnażać, a Ty odkładasz poczecie, więc też mozesz isć do piekła...