a odnośnie ilości podawanych zarodków to znajomej podali jeden jedyny który kiepsko się dzielił (załamana była bo inne kobiety miały po 3, 4 i pięknie się dzielące)....... i teraz ma MIchałka mimo wszystko!!!! Nie ma regóły na te sprawy!!! Odnośnie rychliwości zołnierzy to ..... (podobno) l-karnityna pomaga.... poprzez lepsze dotlenienie i ukrwienie.
u wróżki byłam w związku z inną sprawą.... a to tak przy okazji wyszło, NPR nie działa ....i tyle, skoki są i to nawet dosyć czytelne, mało śluzu, ale miałam kiedyś paskudna grzybice, chlamydie i częste stany zapalne........ Skoro przez 4 lata NPR nie zadziałało to już nie liczę na to że zadziała....
To niechodzi o to że nie umiem rozpoznawać płodności.......jestem na tym forum bo tu własnie sa dziewczyny którym umiejętnośc rozpoznawania płodności na niewiele się zdała!!! I co z tego że od kilku lat (z regóły) staram sie potomka w dni płodne ..... efektu oczekiwanego nie ma.
niestety to prawda... można mieś śliczne wykresiki, wiedzieć kiedy są dni płodne i mieć z tego nici :-/ jakby znajomość płodnych dni wystarczała, to nie było by tyle par z problemami, więc NPR to niestety nie cudowny lek Amazonko; owszem, pomaga parom na początku, oświeca, że kalendarzyk to bajka, ale jak już to wszystko wiesz..... to stajesz się ekspertem hihi który jest w stanie pomóc innym, a sobie nie (bez urazy)
Hej dziewczyny cóż za dyskusja sie wywiazala :) Ja moge wam przyznac racje, ze NPR nie jest recepta na sukces, ale przeciez to nie jest metoda zapladniania tylko planowania.. i dzieki niej tez mozemy sie dowiedziec, ze najprawdopodobniej nie uda nam sie zajsc w ciaze w sposob naturalny, bo skoro tyle cyklow nic nie wychodzi to daje nam znac, ze trzeba szukac przyczyny. ja gdybym nie prowadzila wykresow pewnie do tej pory meczylabym sie mysla, ze moze cos u mnie "jest nie tak", a tak wiem, ze nie mam problemow z owulacja i okazalo sie ze to moj M musi sie przestac stresowac w pracy zeby zolniezyki sie ozywily " bo im morale spadlo ";) I absolutnie nie dawala bym kredytu worozce, wole oddawac sie w rece Boga :)
Tak się jakoś składa, że termometr nie zapładnia i od samej samoobserwacji nie zachodzi się w ciążę, jak producenci anty starają się wciskać klientkom. Nigdy nie uważałam, że samoobserwacja to cudowny lek. Co za pomysł... Między diagnostyką a leczeniem jest niejaka różnica. Smieszka dobrze mówi.
Ja nie mówię że "autorytet" wrózki jest tu dla mnie jakimś wskażnikiem ha ha ha. Poprostu tak sobie wspomniałam... a tu zaraz taka debata wróżkowa Widzę po takim czasie że naturalnie szans brak...., inna sprawa same wiecie jak to jest ( i nie mówcie mi że NIE!) napewno każda z was "wspomaganych" na początku wszystkiego się chwytała żeby choć nadzieję utrzymać...
Twarda, oczywiscie, ze wiemy jak to jest i ja wlasnie kolejny raz przekonuje sie jakie to bolesne.. dzisiaj temperatura mi znacznie spadla i widze, ze kolejny raz nici ze staranek.. choc wiem, ze to za krotki czas, bo moj M dopiero zaczal lykac tableteczki to mialam nadzieje, ze moze jednak bedzie niespodzianka, a tu niestety... zaden cud sie nie wydarzyl wiec pewnie zobaczymy jak bedzie w nastepnym cylku i jesli nic to ja mam wizyte w Invikcie pod koniec lutego i bede planowac IUI.
...bo ja nie dopisałam wcześniej że co jakiś czas sama sobie robię badania hormonów..... gin mi mówił że "z tego punktu widzenia wszystko jest w porządku".... tak że myślę sobie że pewnie po tych wszystkich moich zapaleniach i innych takich pewnie będę miała przytkane (mam nadzieję że TYLKO przytkane) jajowody, więc jak w marcu pójdę na tę moją "pierwszą" wizytę to powiem na DZIEŃDOBRY że na początek (oprucz badań - standart) chcę HSG (będę wiedziała czy inseminacja jest celowa i czy mam się nastawiać od razu na IMSI.
twarda - to ty widzę z grubej rury pojedziesz :) wzorowo przygotowana pacjentka, która wie czego chce :)
a że łapiemy się wszystkiego? jasne, że tak :) ja np jestem obecnie na lekach homeopatycznych, które mają mi pomóc się odblokować; M w to nie wierzy, ja też jestem sceptyczna, ale co mi szkodzi popróbować :)))
a ja coś ostatnio mam krótkie cykle..... nie podoba mi się to bardzo, zamówiłam sobie zioła o. Klimuszki ..... zobaczymy co to i jak działa ( o ile wcale podziała); odnośnie tych homeopat. to zależy od organizmu... na jednych to działa na innych nie..... więc nie ryzykujesz... ... a co do "grubej rury" w końcu "twarda" jestem ha ha ha
macie racje ale mając nadzieje i trochę optymizmu łatwiej jest to znieśc... gdyby tylko potem nie to rozczarowanie... Jeszcze 10 dni i będę wiedziec czy mi się udało... oby tak bo mnie zaczyna łapac lekka deprecha tym bardziej że wszystkie koleżanki wokoło są w ciąży i to wredne pytanie a co z Tobą? a ja już nie wiem jak mam się wykręcac od odpowiedzi a prawdy nie chcę im mówic bo wiadomo jak to potem jest...
gdybym miała pewnośc że taki a taki zabieg działa i to za pierwszym razem to zapłaciłabym naprawdę wiele aby miec już to za sobą i zostac szczęśliwą mamusią
a tak trzeba się stresowac... to trochę niesprawiedliwe że osoby które by bardzo chciały miec i zrobiły by naprawdę wiele dla szczęścia dziecka nie mogą go miec a osoby którym przychodzi to naprawdę łatwo tego nie szanują nieraz bardzo je krzywdzą porzucając na śmietniku albo niestety co się teraz często zdarza katują lub nawet zabijają bo płakało!!!
iris masz racje jakie to zycie jest niesprawiedliwe, my ktore tak bardzo się staramy to nie mamy dzieci a inne kobity ledwo co taka sie dowie do czzego to służy a już w ciąży a potem raz, drugi i trzeci i bez konca, normalnie patologia się robi a później tylko się słyszy jak dzieci zaniedbane sidzzą same w domu bo matka balanguje, aż mnie targa na to wszystko, chyba szkoda gadac i sie denerwować
a tak poza tym to ja dalej czekam jeszcze do czwartku ale staram się być na dystans
Faktycznie, te przygnębiające historie, ktore sie slyszy mnie tez wzburzaja krew w zylach i wywoluja uczucie niesprawiedliwosci i buntu.. ale tez wiem, ze ziemia to nie raj i tylko mam nadzieje, ze uda mi sie zrozumiec i zaakceptowac jesli okaze sie, ze nie bedziemy mogli miec wlasnych dzieci. I choc wiem, ze to strasznie trudne to widze jak moj M dzielnie to przyjmuje i postanowilam, ze bede od niego brala spokoj ducha zeby jakos to przejsc.
Wiola22 - oby czwartek byk szczesliwym dniem dla ciebie :)
Dziewczyny !! no co Wy!!! jakaś zbiorowa deprecha!!!??? Troche optymizmu i wiary ze bedzie dobrze!!!Musi być dobrze!! nie może być inaczej!! Wiosna idzie, niedługo bociany przylecą.. - GŁÓWY DO GÓRY!!!
Ewa1000 ja mialam hsg robione dopiero po pierwszej nieudanej IUI,wlasnie z tego powodu o ktorym wspominaja dziewczyny i wszystko bylo ok. U mnie test pozytywny byl po drugiej i pol probie IVF,ale znam mamy ktorym sie udalo po pierwszej probie,wiec nie ma reguly. Wiola22 trzymam kciuki za czwartek,naprawde przydalaby sie dobra wiadomosc w srod tego morza depresji
Witam wszystkie "stare" i "nowe" forumowiczki.... Dawno sie nie odzywałam, bo miałam nawał pracy i obowiązków. Z reszta teraz jest nie wiele lepiej. Oj dziewczynki dzieje się u Was i dzieje....., a ja sobie odpoczywam. Gdybym tylko mogła przekazałabym Wam mój spokój. Doskonale znam drogę, którą idziecie, bo sama ją przeszłam. Dla tych od IVF mam dobrą wiadomość. Moja nieudana próba przyniosła potwornego "doła", ale chwilę potem przyszło wielkie opanowanie, przewartościowanie. Nie biegam po lekarzach, nie kocham się dla dziecka, a po prostu dla przyjemności ( zawsze wydawało mi się, że tak jest, ale teraz wiem, że to było tylko moje pobożne życzenie). Postanowiłam zrealizować te marzenia, które odkładałam z powodu środków przeznaczonych na leki, kolejne wizyty, nadzieję, która w każdej chwili miała odmienić moje życie. Teraz mam czas dla siebie... jedyna myśl, która mi przychodzi czasami, aby w tych planach i marzeniach przygotować się na przyjście dziecka adoptowanego. Nie rozpoczęłam jeszcze procedury bo jeszcze nie czas, planowałam jeszcze jedno może dwa IVF, ale dziś nie czuję potrzeby..nie chcę... Ja na prawdę odzyskuję spokój, którego nie czułam tak dawno...tyle lat życia pod presją. Dzisiaj mówię świadomie, że to co w życiu mam czyni mnie szczęśliwą kobietą.............................................................................................................................................................................aż do kolejnej dolinki
na razie przesyłam fluidki dobrego i spokojnego ducha
ps. 36 dni nie jem słodkiego i schudłam 3 kg (dla niewtajemniczonych - zrzucam pofarmakologiczny tłuszczyk )
Pinka zazdroszczę Ci stanu ducha. Wiele trzeba przejść żeby do tego dojść. Chwila spokoju, wyciszenia jest konieczna przed walką bo na pewno za jakiś czas do niej wrócisz.Pozdrawiam :)
Ja tam się nie stresuję ... co będzie to będzie - ale spróbować trzeba. Co do tłuszczyku to ostatnio zrzuciłam 10 kg (2,5 miesiąca) nie jadłam żadnych słodyczy, żadnych produktów zbożowych , zero ryżu , chleba, ziemniaków jadłam głównie mięsko (czyli białko), sery, jaja no i sałatki.... i owoce (ale tych mniej ze względu na zawartość cukrów)...i duuuuużo wody. I stwierdziłam że tak to mogę się odchydzać... szczęśliwa i syta.... (to niby była dieta Atkinsa - tylko że ja ją troszkę pozmieniałam dla potrzeb własnych).... polecam.
Pinko zazdroszcze! Ja jeszcze jestem na etapie, ze sama mysl o tym, ze moze nie byc dzidziusia opadaja skrzydelka ;) nie wspominajac juz o mysli o kasie jaka moze na to pojsc bez gwarancji skutecznosci. Ale wlasnie dlatego zeby nie wpasc w to bledne kolko odmawiania sobie wszystkiego, wstrzymywania roznych remotow i wyjazdow mam silne postanowienie, ze bedziemy probowaj jeszcze ten miesiac bez interwencji medycznej, potem sprobujemu z IUI, ale tylko do wakacji, bo jak sie nie uda to robie przerwe i wyjezdzam.. Ale o bocianach nie zapominam absolutnie!! i moze nawet kaze mojemu M zalozyc gniazdo na naszej posesji ;)
No gwarancji nie ma - ale szanse wzrastają , a to już jest coś! A kasa ... jak to kasa , raz jest, a raz jej nie ma... a dziecko jak będzie to juz na zawsze!!!
ja byłam smarkata wtedy (to było jakieś 15 lat temu - dr Tomanek..... też jestem do niego zapisana na koniec marca) więc mnie nikt nie wtajemniczał z resztą mało mnie to wtedy interesowało... a teraz to nie mam z nia kontaktu , bo dziwna ona jakaś zawsze była ....
Giga25 - chodzi mi po glowie Islandia. Glownie przez gejzery, no i moj M lubi takie surowsze klimaty. Ale tak szczerze mowiac wolalabym nie jechac, tylko czekac na prezent od bociana ;) kefirku - nie zawsze sie czuje, ze jest sie w ciazy wiec moze jednak - sciskam kciuki!
KEFIRKU jeszcze Ci napiszę inny przykład że nie zawsze są jednoznaczne objawy od poczatku - moja przyjaciółka dopiero w 2 m-cu miała objawy ciąży.... wcześniej i "okres" (plamienie w czasie kiedy okres miała mieć i to na tyle spore że nic nie wskazywało), i żadnych odczuć ... dopiero w drugim miesiącu pojawiły się mdłości i wahania nastrojów..... i inne takie... każdy organizm jest inny i inaczej reaguje....każda z nas przejdzie to inaczej.... ;)
wiecie co a najgorsze jest to ze siostra lada dzien urodzi ale to jescze nie wszystko musze wracac do pracy ktora nie pozwala mi o tym zapomniec bo mam non stop do czynienia z kaftanikami spioszkami pracuje w takim sklepie dla maluszków
No niestety tak to jest z in-vitro. Nie znam statystyk, ale chyba bardzo czesto sie nie udaje. Pomysl sobie, ze nawet u zdrowych par bardzo rzadko komu udaje sie za pierwszym razem. A co dopiero jak cos szwankuje! Nie wiem na ile Cie to pociesza, ale nawet przy zegarkowych organizmach niewiele jest szczesciar, ktore zachodza za pierwszym razem O tyle maja lepiej, ze kolejna proba jest prosta proceduralnie i finansowo... Ty masz jedno wielkie szczescie, ze mlodziutka jestes. Masz duzo czasu na walke