Zarejestruj się

Aby dyskutować we wszystkich kategoriach, wymagana jest rejestracja.

 

Vanilla 1.1.4 jest produktem Lussumo. Więcej informacji: Dokumentacja, Forum.

    •  
      CommentAuthororanda
    • CommentTimeJan 27th 2015
     permalink
    koalka: jak posadzicie swoje dzieci do talerza to długo wiosłują to jedzonko bo u nas to wszystko w trymiga idzie, aż mnie to czasem przeraża


    No u nas raczej zjadane są 3-4-5 łyżek i koniec.

    Ps. jak mam wywalić nieaktualne suwaczki szukam od 30 minut w ustawieniach no i ni cholery znaleźć nie mogę!
    -- <a href="http://suwaczki.maluchy.pl/li-70390.png">mój suwaczek</a>
    •  
      CommentAuthor_hydro_
    • CommentTimeJan 27th 2015 zmieniony
     permalink
    A mnie się wydaje, że na słodycze rzucają się te dzieci, których rodzice (pewnie nieraz nieświadomie) stwarzają wokół tego tematu atmosferę "zakazanego owocu". Albo robią z nich nagrody. Albo prawią kazania, że to niedobre i niezdrowe, a sami jedzą :devil: U nas słodycze to temat jak każdy inny, czasem jemy, czasem nie i tyle. W domu zwykle nie trzymamy, więc problemu większego nie ma. Absolutnie nie akceptuję sztuczek typu "jak zjesz cały obiadek, to w nagrodę dostaniesz ciasteczko", bo to prosta droga do załatwienia problemów na przyszłość (skądś to znam :devil: i dlatego właśnie, dla własnego dobra wolę nie trzymać słodyczy w domu). I fakt, od kiedy Hania poszła do przedszkola, to bardziej się tym ekscytuje, ale widzę, że nadal wszystko jest w normie - nie rzuca się, jak dzika, zwykle jak coś dostaje, to najpierw woła siostrę, żeby się z nią podzielić. A w ogóle najbardziej śmieszy mnie to, że w domu absolutnie nie ma jęczenia o słodycze, ale za to jak tylko przekraczamy próg domu moich rodziców, z miejsca się zaczyna "babciuuuuuu, a masz coś słodkiego??". Tak babcia nauczyła i tak to teraz wygląda. Dobrze, że młoda tam za często nie bywa, bo bym o zęby się bała :wink:. Na szczęście przedszkole nasze jadłospis ma w miarę ok, nie ma w nim zbyt wiele słodkich pozycji. Dostają za to sporo owoców.
    •  
      CommentAuthorUl_cia
    • CommentTimeJan 27th 2015
     permalink
    U nas tez słodycze stoją "na wierzchu" (jak są - bo my nie kupujemy - raczej jak ktoś przyniesie/podaruje) i o ile nie są to żelki Haribo to może stać i stać i stać aż wyrzucę bo się zeschnie - Martynki to w ogóle nie rusza. I tak się zastanawiam, czy właśnie dlatego, ze nie zabraniam...? Ale to też od smaków i charakteru dziecka zależy - moja akurat po mamusi ma te cechę, że jak "nie można" - to TRZEBA ;-) a jak dostępne to nieciekawe ....
    Wczoraj tatuś Lubisia zakupił i wręczył pannie - obgryzła, ale jak się "dokopała" do czekolady, która jest w środku to podziękowała i stwierdziła, że czekolady nie lubi :devil:
    --
    •  
      CommentAuthororanda
    • CommentTimeJan 27th 2015
     permalink
    hydrozagadka: A mnie się wydaje, że na słodycze rzucają się te dzieci, których rodzice (pewnie nieraz nieświadomie) stwarzają wokół tego tematu atmosferę "zakazanego owocu".


    Na pewno cos w tym jest ale jak u nas stoja babeczki na wierzchu to będą zjadane az do końca i coz teraz począć? Jak zejść ze złej drogi :bigsmile:?

    Treść doklejona: 27.01.15 09:30
    Ul_cia: Wczoraj tatuś Lubisia zakupił i wręczył pannie


    A próbowałąs tego lubisia, bo Marcel zrobił tak samo, ale jak ja spróbowałam to stwierdziłam że to z przesłodzenia. To dziadostwo jest tak słodkie że snikers to nic przy lubisiu imo.
    -- <a href="http://suwaczki.maluchy.pl/li-70390.png">mój suwaczek</a>
    •  
      CommentAuthor_hydro_
    • CommentTimeJan 27th 2015
     permalink
    oranda: u nas stoja babeczki na wierzchu to będą zjadane az do końca


    No to ja mam takie nawyki - z dzieciństwa, a jakże. I tak właśnie u nas było - jak zjesz całą fasolkę, to dostaniesz czekoladkę, brr, co za okropność. Nigdy tak swoim dzieciom nie robię.
    •  
      CommentAuthorUl_cia
    • CommentTimeJan 27th 2015
     permalink
    oranda: A próbowałąs tego lubisia

    Nie, bo ja słodczy nie lubię :tongue: (dobra - oprócz lodów i tiramisu :devil:)
    --
    •  
      CommentAuthororanda
    • CommentTimeJan 27th 2015
     permalink
    hydrozagadka: No to ja mam takie nawyki - z dzieciństwa, a jakże. I tak właśnie u nas było - jak zjesz całą fasolkę, to dostaniesz czekoladkę, brr, co za okropność. Nigdy tak swoim dzieciom nie robię


    Ja też tak nie robię. Deser za obiad, nie, u nas tak ni ma. Ale Marcel ma parcie na słodkie. Może dlatego że to zakazany owoc jak i masło które lubi jeść ale dostaje tylko łyżkę dziennie (a zawsze chce cała kostkę). Zrobiłam ostatnio babeczki i mógłby je cały dzień je jeść. A jak teraz go odzwyczaić?
    -- <a href="http://suwaczki.maluchy.pl/li-70390.png">mój suwaczek</a>
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeJan 27th 2015
     permalink
    a znowu wroce do ksiazek - w tej ksiazce W Paryzu dzieci nie placza, czy jak jej tam bylo jest tez rozdzial poswiecony slodyczom. Ze dziecko moze codziennie zjesc cos slodkiego, ale jedna rzecz i na podwieczorek. Takze tez ustalone ramy, dziecie wie, ze nie jest to zakazane, wie, ze cos sobie moze wybrac i wie, ze to dostanie. Calkiem fajne.
    --
    •  
      CommentAuthor_hydro_
    • CommentTimeJan 27th 2015
     permalink
    _Fragile_: Ze dziecko moze codziennie zjesc cos slodkiego, ale jedna rzecz i na podwieczorek. Takze tez ustalone ramy, dziecie wie, ze nie jest to zakazane, wie, ze cos sobie moze wybrac i wie, ze to dostanie. Calkiem fajne.


    Fajne, byle było traktowane normalnie, w sensie, żeby nie robić z tego tematu :wink: Tak jak z jedzeniem ogólnie.

    Treść doklejona: 27.01.15 09:45
    A co myślicie o wynalazku pt. "słodka sobota"? Znajomi tak robią - ich syn może raz w tygodniu, w soboty jeść słodycze do woli. Szczerze mówiąc, jak u nich byliśmy, to średnio mi to przypadło do gustu - młody się rzucał na słodkie, jak wygłodzony, potem oczywiście od nadmiaru cukru latał, jak oszalały. Nie wiem czy bym tak chciała. Chyba jednak wolę normalnie, np. codzienny mały podwieczorek i tyle.
    •  
      CommentAuthorbladykot
    • CommentTimeJan 27th 2015
     permalink
    hydrozagadka: A co myślicie o wynalazku pt. "słodka sobota"?

    W Szwecji to funkcjonuje. Dzieci dostają pieniądze i kupują tyle słodyczy ile chcą.
    --
    •  
      CommentAuthorEwasmerf
    • CommentTimeJan 27th 2015
     permalink
    mi sie wydaje to glupie, wole zjesc wtedy kiedy mam ochote. skoda ja wiem czy akurat w sobote bede miala ochote na slodycze
    -- ;
    •  
      CommentAuthordżasti
    • CommentTimeJan 27th 2015 zmieniony
     permalink
    Ale to czy slodycze moga lezec na wierzchu czy nie to od charakteru dziecka tez zalezy. U nas cukierki, czekoladki stoja na wierzchu, ale Maks nawet nie wie co to jest, bo my tego tez nie jemy. Ale jak stoja na stole delicje to oszalec moglby. Tylko, ze zawsze rowniez wtedy stoja "slodycze dla niego". Choc staram sie przy nim nie jesc rzeczy, ktorych on nie moze. Ja tez z dziecinstwa pamietam uzaleznienie od slodyczy. Masakryczne. A obiady jesc nie chcialam. I pamietam slowa, ze ja nie zjem obiadu to nie dostane ciasta. No i obiadu nie zjadalam, a potem przetrzepalam wszystkie szuflady w poszukiwaniu slodyczy. Pamietam, jak kolezanka z niemiec dostala slodyczy i byly tam lizaki czekoladowe, ktore mialy juz bialy nalot. Nikt u niej w rodzinie nie chcial tego zjesc, to kto zjadl???? OcYwiscie, ze ja. Wciagnelam je od razu wszystkie. do tej pory jestem od slodyczy uzalezniona. Ale staram siejesc te "zdrowe"
    -- ,
    •  
      CommentAuthor_hydro_
    • CommentTimeJan 27th 2015 zmieniony
     permalink
    Ewasmerf: skoda ja wiem czy akurat w sobote bede miala ochote na slodycze


    No właśnie. Tak myślę czy to takie wyznaczenie z góry terminu, kiedy będą mogły się najeść też nie daje dzieciom do zrozumienia, że słodycze to jakieś super-hiper-niewiadomoco, skoro cały tydzień nie wolno i trzeba czekać do soboty. Czy to nie jest tak, że jak w końcu kiedyś będą mogły, to zaczną żreć na potęgę, na zapas? :wink:
    •  
      CommentAuthordżasti
    • CommentTimeJan 27th 2015
     permalink
    Ale dodam jeszcze, ze u nas owoce stoja na wierzchu, zawsze mamy spory ich wybor i Maksiu jak ma na nie ochote to wtedy pokazuje reka na krzeslo, stawiam go na nie i sobie wybiera co chce zjesc. I dla niego to jest najwiekszy rarytas.
    -- ,
    •  
      CommentAuthormagda_a
    • CommentTimeJan 27th 2015 zmieniony
     permalink
    hydrozagadka: Czy to nie jest tak, że jak w końcu będą mogły, to zaczną żreć na potęgę, na zapas? :wink:
    --

    Potwierdzam. Tak zachowywała się moja Zu. Zrobiliśmy ze słodyczy coś 'zakazanego'. Stało się to nawet nie wiem kiedy. Na szczęście w porę to zauważyłam i udało się to odkręcić ;) Owszem - nadal jest słodką dupką, ale potrafi odłożyć wafelka, gdy już ma dość... ;)
    -- , [url=https://lilypie.com][/url
    •  
      CommentAuthorUl_cia
    • CommentTimeJan 27th 2015
     permalink
    A ja jestem jakimś dziwnym przypadkiem (ale może to właśnie ten charakter, o którym pisałam) - że jak byłam dzieckiem, to "sprzątałam" ze słodyczy WSZYSTKO co było wokół mnie! Miałam przyjaciółke, której tata był dyrektorem wielkiego sklepu (w tamtych czasach takie centrum handlowe :)) i codziennie przynosił DLA MNIE torcik wedlowski (taki wafelkowy w czekoladzie) i lody Hortexu (litrowe w pudełku - truskawkowe) i ja to CODZIENNIE u niej zjadałam................
    A teraz słodycze mogłyby w ogóle dla mnie nie istnieć. Kompletnie mnie nie kręcą.....
    --
    •  
      CommentAuthorgirlorboy
    • CommentTimeJan 27th 2015
     permalink
    co do slodyczy, widze roznice pomiedzy mna a K. on nawet tak nie lubi slodyczy bo mogl ich jesc kiedy chce jak byl maly i nauczyl sie ze nie ma poprostu ochoty.
    ja zawsze musialam sie kitrac, bo mama mi nie pozwalala, a jak juz sie dobralam to potrafilam po szkole zjesc 3 tabliczki czekolady na raz.
    no i do dzisiaj mi zostalo, czasami sie kitram przed K, bo mi glupio i potrafie zjesc kilogramy slodyczy.
    --
    •  
      CommentAuthoreveke
    • CommentTimeJan 27th 2015
     permalink
    Mi te slodkie soboty wcale nie wydają sie takie glupie :)

    Synek znajomych prawie 2 latka.. nie zna smaku czekolady... jak im sie to udalo nie wiem.. ale serio nawet u nas bedac sciagali z ciasta płatek czekolady aby nie posmakowal czasem...
    i bardzo jestem ciekawa co będzie jak juz pozna.

    Ja Nince jakos specjalnie nie kupuje. Sporadycznie raczej ale wiadomo dziadki, wujki przynoszą. Nie zabieram, nie ukrywam. Pilnuje tylko zeby nie zastąpiło posilku.. czyli zjadla obiadek to luz niech sobie zje to jajko czekoladowe. Oczywiscie to tez nie dzień w dzień.

    Treść doklejona: 27.01.15 10:33
    Ewa usmialam sie z królewny sniezki w wersji kupowej hahahaha

    co do ksiazki którą czytasz... mi sie wydaje ze to jednak po wdrożeniu w zycie na dłuższą mete mozna cos powiedziec a nie po 2-3 próbach...
    Dziecko tez nie łapie nowego zachowania mamy....

    Jeszcze w temacie chorob sie pożalę...
    Ninka nie chodzi do żłobka/przedszkola a od wrzesnia rowniutko co miesiac choruje na rozne rzeczy...
    w tym miesiącu pobila rekord i byla zdrowa 1,5 tygodnia! Dzis wstala z takim kaszlem ze juz mi slabo...
    --
    •  
      CommentAuthorczerwinka
    • CommentTimeJan 27th 2015
     permalink
    Lubię takie zdrowe podejścia .... ale nie lubię DEMONIZOWANIA słodyczy ... były i będą w naszym życiu .... tylko teraz umówmy się czasem są duże lepsze jak za naszych czasów...
    --
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeJan 27th 2015
     permalink
    Asia, ale bloki czekoladowe z "naszych" czasow na obrzydliwym mleku w proszku to bylo to ;))))
    --
    •  
      CommentAuthormadziauk
    • CommentTimeJan 27th 2015
     permalink
    My typowych slodyczy w domu raczej nie jemy - czasem gdzies w gosciach, jak ktos Karolka poczestuje kawalkiem czekolady to nie odmowie. Zje, ale nie domaga sie wiecej.

    Ale mamy znajomych, dalekich, poznanych na podworku. Oni maja zasade zero slodyczy dla synka. Bylismy kiedys u nich z Karolem, by sie chlopcy pobawili. Nastawiali na stole slodyczy, ciderow, kupili nawet delicje bezglutenowe ( jestem na diecie bezglutenowej), ktorych ja nie tknelam - bo nie jem takich przetworzynych produktow.
    Dla dzieci nie bylo nic. Slodycze bez ogrodek jedli przy synku, a on tylko patrzyl na nich smutna minka. Widac, ze mial ochote. Ale zelazne zasady nie pozwalaly mu ani kesa wziac.
    Bylismy tam z 3 godziny, dla dzieci poczestunku nie bylo, nawet owocka nic a nic. Dla mnie takie zachowanie jest szokujace.

    My wprawdzie nie mamy slodyczy na stole, bo sami nie jemy. Czasem kupimy ta czekolade 70% (najczesciej jak jestem przed okresem i mam ochote na slodkie), czasem ktos przyjdzie i cos przyniesie. Wtedy zjemy, po troszke. Jak cos jest za slodkie to wyrzucamy ;) Maz mial nosic do pracy, ale nie chce mu sie i okazalo sie, ze laduje to w koszu na smieci.
    Karolek jednak je, suszone owoce, zwykle owoce, orzechy ( uwielbia pistacje), robie mu koktaile, wcina domowe bezglutenowe ciasta, muffinki tez - choc ostatnio cos widze, ze coraz mniej go ciagnie do nich. Moze dlatego, ze pilnuje by jadl posilki glowne, takze takie przekaski dostaje po. I nie ma problemu. Jak gdzies idziemy to zabieram te suszone owoce Bear Yoyo do torebki :)

    Jak jestesmy w Polsce, i chodzimy do moich znajomych to Karol czasem zje Kinderka ( zdazylo sie kilka razy), albo jakies z apteki raz rostal cukrowe gumy rozpuszczalne (zjadl jedna tez) i raz na ruski rok, to przeciez mu sie nic nie stanie.

    Nie kupujemy danonkow i tego typu produktow naladowanych cukrem.
    Ale zdazylo mu sie u kogos zjesc - moze nie danonka, ale Monte. I Swiat sie nie zawalil ;)
    --
    •  
      CommentAuthoragigi
    • CommentTimeJan 27th 2015
     permalink
    My od początku tłumaczymy, ze Młody niektórych rżeczy jeść nie moze, bo ma alergię. Wyklucza ona większość gotowych słodyczy. Jednocześnie angażujemy Młodego w przygotowanie posiłków i wtedy mu tłumaczę, dlaczego sami gotujemy wszystko, co zdrowego jest w danym produkcie ( np.od marchewki skóra ma ciemniejszy kolor i dobrze działa na wzrok), ze od zupek piękne kupy wychodzą, itp. Ze cukier jest potrzebny, ale najlepiej go zjeść w pieczywie, makaronach, warzywach i owocach, a nie słodyczach.. Nie mowię, ze słodycze są złe i zabronione, tylko właśnie podkreślam wartości innych pokarmów.Coś tam z tego w głowie zostaje, bo nie ma jakiegoś parcia na słodycze - za jajka da sie pokroić, ale to za zabawkę, lody robimy domowe z jogurtu i owoców zmiksowanych, musy z owoców i kaszy jaglanej, do tego racuchy z bananami i jabłkami, czekolada gorzka, suszone i świeże owoce, orzechy,no i czasem miód i domowe wypieki.
    Jak prosi o ciastko, to pytam, czy ma ochotę na coś słodkiego i mowię, ze w takim razie proponuję coś innego i zwykle gra.
    A w gościach pozwalam jeść. Młody i tak pyta, czy moze ze względu na alergię i nie dyskutuje, gdy mowię nie. Wychodzę z założenia, ze jak raz na jakiś czas zje słodycze zamiast kolacji tez sie nic nie stanie - zwykle na takich kinderbalach jest tez dużo szaleństw, wiec wiem, ze i tak wybiega....
    --
    • CommentAuthorigni
    • CommentTimeJan 27th 2015 zmieniony
     permalink
    Moj starszak do drugiego roku czekolady nie jadł

    Mlodszy ma rok i prawie piec miesiecy i tez zainteresowany nie jest.

    Natomiast powyzej drugiego roku życia chyba dzieci po prostu zaczynają zauważać słodkości. My z tego wielkiej sprawy nie robimy, sami jak mamy ochotę to tez cos zjemy. Pilnujemy na co dzien zdrowego odżywiania, jemy duzo warzyw i owoców, suszone owoce, czesto pieczemy muffinki i ciasteczka z maki razowej itd.wiec jak raz na jakis czas mlody chce jajo, czekolade to nie robimy problemu. Tylko ze u nas jest to w formie deseru. Po obiedzie dostaje owoce z jogurem naturalnym i jak chce jeszcze cos słodkiego to prosze bardzo (czytalam w Paryzu i u nas taka forma deserowa sie sprawdza).

    Na slodycze sie nie rzuca, biega ciagle, wiec nadwagi tez sie raczej nie boje. No i najwazniejsze jak ma ochote na cos slodkiego to moze to byc i suszona żurawina i zdrowy lizak bez cukru i musik z mrozonych truskawek, niekoniecznie czekolada, ale bywaja dni, ze bez jaja nie podchodz:cool:
    •  
      CommentAuthorWinni
    • CommentTimeJan 27th 2015
     permalink
    U nas słodycze są jak Adaś poprosi. Na co dzień w domu nie ma, bo ja byłam swego czasu tak uzależniona że codziennie szło kilka batoników co najmniej. Po wielu latach walki i prób udało mi się uwolnić od tego i nareszcie czuję to co mój mąż: większość gotowych słodyczy ze sklepu jest dla mnie za słodkich i jak zjem 2-3 kostki czekolady na raz to czuję, że mi niedobrze z tej słodkości. Ze względu na to jednak, że mój M słodyczy nie lubi, a ja mam ciężką słodyczową przeszłość do której nie chcę wracać, w domu słodyczy nie trzymam. Jeżeli mam na coś ochotę po prostu kupuję w drodze z pracy do domu i zjadam ( rzadko ). Adaś czasami poprosi o czekoladę, czy Kinder jajko, wtedy zazwyczaj mu kupuję oraz daję zjeść niezależnie od tego czy jest przed obiadem czy po. Gdybym zrobiła inaczej wiem co by było, zjadłby 2-3 łyżki i powiedziałby że się najadł, bo nie mógłby się doczekać tej czekolady ;-) Zdarza się to raz na parę tygodni, on po prostu chyba więcej nie potrzebuje, bo w sklepach widzi i ciastka i czekolady i lizaki, wszystkiego tego próbował albo u dziadków, albo na święta czy w domu jak goście byli, ktoś mu coś przyniósł i mimo to rzadko prosi by kupić. Ja się staram nie mówić nigdy, że słodycze to tylko po obiedzie, albo że nie wolno jeść tego czy tamtego, albo że tylko na podwieczorek, albo, że dzieciom nie wolno, no nie wiem jakoś nie mam takich stałych wytycznych. Owszem, mówię tak jakby mimochodem, że słodycze są deserem i jemy je od czasu do czasu, ale nie narzucam czy to ma być tylko w sobotę czy codziennie na podwieczorek, czy tylko po obiedzie. I jakoś tak u nas samo się nie najgorzej układa :-) Myślę jednak, że podejście rodziców i charakter dzieci mają tutaj kluczowy wpływ. Jeśli rodzic nie robi wokół słodyczy szumu, a jednocześnie dostosowuje się do charakteru dziecka to chyba da się osiągnąć kompromis. Jeśli dziecko ciągnie do słodyczy lepiej na stałe w domu po prostu nie mieć, bo zawsze z czystym sumieniem można powiedzieć, że się po prostu nie ma, oraz ewentualnie można ustalić, że np. kupi się jutro to jedno jajko czekoladowe, a jednocześnie od czasu do czasu przynieść do domu coś słodkiego, pozwolić u znajomych coś podjadać czy na święta. Wydaje mi się, że wtedy dziecko uczy się naturalnie tego, że słodycze są od czasu do czasu, tak samo jak naturalnie uczy się, że noc to nie czas na zabawę. Ja tak robię bo obserwując Adasia, doszłam do wniosku, że on byłby jednak z tych, co to gdyby słodycze stały ogólnodostępne na stole to by je po prostu jadł zamiast posiłków. A tak, to zjada słodkości, owszem wtedy kiedy ma na nie ochotę, ale jednocześnie zazwyczaj po prostu o nich nie pamięta, bo żadne pudełko z ciastkami na stole mu o nich nie przypomina :-)
    --
    •  
      CommentAuthorOneKiss
    • CommentTimeJan 27th 2015
     permalink
    Kasiu (kachaw) oooooooooo matkoooo, współczuje stresów i Tobie i Dominikowi. Dobrze, że juz po zabiegu. Oby infekcje nie wracały.
    I ja tylko mogę sobie wybrazić, co czułaś jak synkowi wenflon zakladali :( Moja tak strasznie płakała, a lekarz Ją tylko osłuchiwał, w gardło zaglądał. Matkoo, jak płakała wtedy. Aż mi normalnie łzy w oczach się zakręciły.
    Zdrówka dla Dominika! Niech już od teraz będzie dobrze :*
    Nooo i gratulacje, że tak pięknie sam zasypia :)
    I że ten prysznic nie jest już takim strasznym potworem, a miejscem wspaniałej zabawy w wodzie :wink:
    --
    •  
      CommentAuthorKasiek1234
    • CommentTimeJan 27th 2015
     permalink
    Każdy zna swoje dziecko i wie jakie ma możliwości "słodyczowe". Myślę, że żadna z nas nie pozwala na jedzenie tylko i wyłącznie słodyczy i każda wie na co może swojemu dziecku pozwolić.
    Myślę, że nie tylko w przedszkolu dzieci poznają nowe rzeczy. Przecież ja też nie kupiłam kinder niespodzianki i nie podtykałam Zuzi pod nos. Zobaczyła pierwszy raz u bratanka mojego, a że w sklepach takie rzeczy stoją przy kasach to rozpoznała i też chciała.

    Treść doklejona: 27.01.15 14:03
    A powiedzcie mi czy mówienie przez Zuzię np. skakam, pójdziem, siedzim, albo moja tatuś to normalne i czy mam ją poprawiać, czy minie jej kiedyś. No i Zuzia zamiast "r" i "l" wymawia "j", czyli właśnie mjeko, jowej, kjowa. Czy w tym wieku może tak być?
    --
  1.  permalink
    Oj ja tez lubie slodycze i zawszem cos mam w barku. Jak przyjdzie siostra na kawe to jej mowie czasem, ze sorki, ale ciastek nie wystawie bo za godzine kolacja i mlody nie zje i dla niej oki. Ale nie przecze, ze zdarzylo sie, ze mlody pojadl ciastek jak przyszli znajomi i kolacji nie tknal. Ale nie przejmuje sie az tak, bo to sytuacja od swieta, a przed spaniem zawsze flache i tak wciaga ;)
    --
    •  
      CommentAuthorEwasmerf
    • CommentTimeJan 27th 2015
     permalink
    Kasiek1234: skakam, pójdziem, siedzim, albo moja tatuś to normalne i czy mam ją poprawiać,

    tak, poprawiac. nienachalnie.
    j jest normalne.
    -- ;
    •  
      CommentAuthoranula36
    • CommentTimeJan 27th 2015
     permalink
    Kasiek1234: siedzim


    :bigsmile:
    moja tez tak mówi, a potem pyta: "mogę idzieć?" :bigsmile:

    delikatnie ją poprawiam, kiedyś się nauczy :bigsmile:
    --
    •  
      CommentAuthorbari_87
    • CommentTimeJan 27th 2015
     permalink
    Zabrałam się za pieczenie ciasta z...Kacprem. Zabrakło mi łyżki kakao i zostawiłam go w kuchni na 2 min. Po powrocie zastałam kuchnię skąpaną w pięknej bieli mąki i w środku tego Kacper ze ścierką próbujący te bałagan ogarnąć. Jego wygląd i mina bezcenna, tak mnie to rozbawiło, że padłam na kolana ze śmiechu. Szkoda, że nie dał sobie zdj zrobić:tongue:
    --
    •  
      CommentAuthormadziauk
    • CommentTimeJan 27th 2015
     permalink
    Bari - oj szkoda, pewnie wygladal slodko w tym calym balaganie :)
    --
    •  
      CommentAuthorkatka_81
    • CommentTimeJan 27th 2015
     permalink
    bari_87: Kacper ze ścierką próbujący te bałagan ogarnąć

    pewnie chciał zdążyć, nim mama wróci :wink:
    --
  2.  permalink
    I tak jest dobry, moj by po mnie przylecial i pokazal ze sie wysypalo :P
    --
    •  
      CommentAuthorkatka_81
    • CommentTimeJan 27th 2015 zmieniony
     permalink
    Dzieci są nieziemsko cudowne :)
    Moja dziś zwaliła storczyka z parapetu :) Przyleciała i mówi: "Mamusiu, wywróciłam kwiatka. To nic, nie?" Albo był dziś u Nas Ksiądz po kolędzie i Misia opowiada babci: "Babciu, był u mnie Pan Jezus. Taaaaki duży i święty" :)))
    Trochę nie na ten wątek, ale cóż ;)
    --
    •  
      CommentAuthor_MIA_
    • CommentTimeJan 27th 2015
     permalink
    katka_81: Babciu, był u mnie Pan Jezus. Taaaaki duży i święty" :)))

    Usmialam sie :) niezla Michalinka hahah :cool:
    --
    •  
      CommentAuthorQuelle
    • CommentTimeJan 27th 2015
     permalink
    Doszly do nas buty i postawilismy w domu mala na narty a ona jak stara sunie na nartach po dywanie .Az oczy zrobilam . W sobote ruszamy na snieg.
    Dziewczyny Oktawia ma caly czerwony policzek ,lekko zsypany i wkolo ust. Moze to byc jakas wysypka alergiczna ?
    -- http://wwwsuwaczki.com/tickers/p655ybbha8ok1b4a.png[/img][/url]
    •  
      CommentAuthorkoalka
    • CommentTimeJan 27th 2015
     permalink
    ale sie ośmiała, dobre to z tym Panem Jezusem heheheh
    już nie moge sie doczekać aż moja zacznie coś gadać bo na razie to szumi pod nosem jakieś formułki niezrozumiałe że czasai to się z eM zastanawiamy czy aby nas nie zaklina :)

    Treść doklejona: 27.01.15 20:18
    quelle moja ma tak samo wysypkę podczerwienioną na policzkach
    nam powiedziele że prawdopodobnie to alergiczne na razie mamy zrezygnować z mleka i czekać na wizytę u secjalisty
    --
    •  
      CommentAuthorQuelle
    • CommentTimeJan 27th 2015
     permalink
    koalka ona pila juz wczesniej mleko i nic.Dzisiaj na sniadanie jadla pomidora i to jego obtawiam .
    -- http://wwwsuwaczki.com/tickers/p655ybbha8ok1b4a.png[/img][/url]
    •  
      CommentAuthorazniee
    • CommentTimeJan 27th 2015
     permalink
    U nas słodyczy się małej nie proponuje i to jest podstawowa zasada. Jasne, że jej z ręki nie wyrywam jak ktoś jej da w gościach, a tym bardziej nie ma sytuacji, że wszyscy jedzą, tylko nie ona. To też nie tworzy zdrowego podejścia, bo te słodycze są wtedy traktowane jak nie wiadomo jakie bóstwo i nagroda. Nie chcę, żeby szła na te podane w przykładzie wcześniej "urodziny kolegi" i się napychała "na zapas" :wink: Ale nie kupujemy jej kinderków, lubisiów, danonków (o zgrozo...) i innych takich, ona tego nie zna, nawet nie wie co to jest. Nie ma sztywnych godzin posiłków, zjada raz mniej raz więcej i przyznam, że podjada między posiłkami- suszone owoce (suszarka u nas chodzi 3 dni w tygodniu), pestki słonecznika/dyni, żurawinę, owoce sezonowe też w sporej ilości. Oczywiście zaraz ktoś napisze: "poczekaj, zobaczysz jak będzie starsza..." :tongue: Poczekam :wink: Póki co uważam, że jest w porządku, bo widuję choćby na fb, na zdjęciach znajomych kilkumiesięczne dzieci z batonikami. I oni też twierdzą, że się inaczej nie da, "bo te dzieci teraz takie mądre i już wiedzą co to jest " :wink:
    --
    •  
      CommentAuthorkoalka
    • CommentTimeJan 27th 2015
     permalink
    Quelle u was może to pomidor faktycznie, nie podawaj jej wiecej, jak jej zmiany znikną z buzi to daj kawałek i jak sie sytuacja powtórzy to bedziesz miec pewnośc że to pomidor był sprawcą wysypki
    a ja podałam mleko bo moja tez jadła je bez problemu tzn bebiko i przetwory typu ser, serki, jogurty a tu jakis tydzien temu dostała taką wysypkę i do dzis nie zeszło
    ale stosuje diete eliminacyjną i zobaczymy co sie bedzie dziać dalej
    --
    •  
      CommentAuthor_mag_
    • CommentTimeJan 27th 2015
     permalink
    Quelle: Dzisiaj na sniadanie jadla pomidora i to jego obtawiam


    Pomidory lubią uczulać więc pewnie on jest winowajcą.
    --
    •  
      CommentAuthorQuelle
    • CommentTimeJan 27th 2015
     permalink
    Nie wiem co mnie podkusilo z tym pomidorem ,nie jadla ich wieki . No nic ,posmarowalam buzke elidelem i mam nadzieje ze wysypka zniknie.
    Dziekuje :))
    -- http://wwwsuwaczki.com/tickers/p655ybbha8ok1b4a.png[/img][/url]
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeJan 27th 2015 zmieniony
     permalink
    Kacperek słodziak, ale szok, ze sprzątać zaczął :DDD

    katka_81: "Mamusiu, wywróciłam kwiatka. To nic, nie?"

    :D
    U nas przy tego typu wpadkach-wypadkach Krasnalowych, jak również przy wpadkach nocnych siusiowych Krasnal przychodzi do mnie, kładzie mi rękę na ramieniu, patrzy w oczy, kiwa z politowaniem głową i mówi "mamusiu, to się po prostu zdarza. Tak sie zdarza" :D

    azniee: lubisiów


    Mój mąż mówi na nie Misie-Chemisie :tooth: Faktycznie skład taki, ze paść można.
    --
    •  
      CommentAuthorkatka_81
    • CommentTimeJan 27th 2015
     permalink
    Frag, Krasnal jest niemożliwy :) To musi słodko wyglądać u takiego malucha :)
    --
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeJan 27th 2015 zmieniony
     permalink
    Szczerze to się powstrzymuję ze wszystkich sił, żeby nie parsknać śmiechem ;))) Tak samo jak potrafi podejść do Gugisia, przytulić go i powiedzieć "ja jestem świnka Peppa, a Ty jesteś Dżordż, mój braciszek. I się kochamy. Taki lajf" :DDDD Ciekawe po kim to powtarza papuga jedna ;))
    .
    BTW - Teorko, zwracam honor, Krasnal po trzech prawie latach zapałał miłością wielką do Peppy ;) Gugi też, bo jak włączam to chodzi o chrumka. Krasnal codziennie mi powtarza, że on jest Peppa, a ja jestem Peppy mama świnka :confused::shocked: CHyba muszę schudnąć ;)
    --
    •  
      CommentAuthor_Asiula
    • CommentTimeJan 27th 2015
     permalink
    Frag ależ to słodkie :D:D
    A jeszcze wracając do tematu słodyczy, to my staramy się nie dawać, czasami ktoś kupi Adasiowi kinderka czy coś to mu daję 1 raz na parę dni, ale jak był w żłobku bal andrzejkowy i rodzice mieli przynieść przekąski - pani zaznacyzla, że najlepiej owoce, to oczywiście zdarzyli się rodzice, który poprzynosili ciastka i co oglądam zdjęcie Adaś cały wysmarowany czekoladą ledwo buzią mieli... I prosiłam Panią, żeby go pilnowala :D
    -- [/url]
    •  
      CommentAuthorkachaw
    • CommentTimeJan 27th 2015
     permalink
    Jak został wywołany temat szwedzki, to się wypowiem bo u nas są dni ze słodyczami. W pewnym momencie było tak że Ninka od rana jęczała mamo, mamo daj coś słodkiego, i tak potrafiła cały dzień. Więc pewnego dnia powiedziałam, że wyznaczamy dni ze słodyczami, bo tu chodzi o zdrowie zębów i co się okazało, Ninka tylko przychodziła i pytała, mamo mam dziś dzień ze słodyczami, jak mówiłam nie to szła sobie, a jak tak to coś dostawała. Skończyło się jęczenie, marudzenie. Czeka na ten dzień ze słodyczami, ale my też sobie coś wyznaczamy i musimy czekać do czegoś. Oczywiście nie ma zasady że w dniu w którym są słodycze może jeść aż się porzyga. Normalnie dostanie w ciągu dnia np jajko niespodziankę, słodki jogurt typu fantazja lubi ten z czekoladowymi kuleczkami, lub np kakao nesquik do śniadania, czy chleb z nutellą, czy mleko z płatkami typu cirimini, czy sok z rureczką. Kupuję takie żelki w lidlu pakowane w takich małych paczuszkach i dostanie taką paczuszkę i się cieszy. dostaje wtedy dwie, 3 słodkie rzeczy w ciągu dnia. I teraz są wyjątki jak są święta, czyjeś urodziny, wtedy może jeść słodycze. I wcale nie rzuca się na słodycze, jakby rok nie jadła, zje sobie coś, odchodzi od stołu i bawi się dalej. Aha i u nas też jest zasada że słodycze dopiero po posiłkach głównych, czyli po śniadaniu, tak, po obiedzie. Nie chcesz obiadu, nie jedz ale słodyczy też nie będzie. Młody wiadomo inaczej, jest mały, ale kupię mu czasem biszkopty w sklepie ze zdrową żywnością, dostanie rodzynkę, upiekę chlebek bananowy, on by się dał pokroić za chrupka kukurydzianego, ale widzi jak Ninka ma soczek, wtedy dostanie taki jabłkowy z bobofruta lub świeży wyciskany jabłko - marchew, lub taki jednodniowy jabłkowy. Ma uczulenie na mleko, więc większość kupnych słodyczy i ciast odpada, jak już coś to jak ja coś piekę bez mleka, ostatnio na święta pierniki, smakowały mu.
    U mnie jest np inna kwestia, my nie jadamy fast foodów wcale, ja czasem zrobię frytki w piekarniku, o i pizzę zjemy, ale chyba by mnie Włosi ukatrupili za określenie pizzy fastfoodem, ale jak kiedyś Ninka pójdzie a urodziny do maca, to przeżyje i ja też to przełknę. Jadła kiedyś hamburgera i mówiła mamo wiesz jaki on był pyszny, to jej powiedziałam, że to dlatego że dosypują tam takiego proszku by smak był lepszy i to dlatego. A ostatnio oglądałam ma onecie program o frytkach z maca i one jak przyjeżdżają już do maka zamrożone to mają w sobie już kilkanaście substancji chemicznych by zawsze były tak samo chrupkie, smaczne, miały zawsze ten sam kolor
    --
    •  
      CommentAuthoracia20
    • CommentTimeJan 27th 2015
     permalink
    Tosia na szczęście woli winogrono, banana, jabłko lub mięso we wszelkiej postaci. Słodyczy jej nie zabierałam jak wzięła sobie ze stołu. Więc większość z nich spróbowała, ale zazwyczaj po jednym gryzie (po spróbowaniu) oddaje że to niedobre.
    --
    •  
      CommentAuthormadziauk
    • CommentTimeJan 28th 2015 zmieniony
     permalink
    Mam pytanie do Dziewczyn z Warszawy, czy w Centrum Arka na Woli sa dobrzy lekarze? Jakie to miejsce ma opinie? Pytam, bo chcemy z Karolem poleciec do Polski do logopedy i neurologa. I znalezlismy z Mezem wlasnie to centrum w W-wie. Na znanym lekarzu lekarze z tego centrum maja dobre opinie, jak jest w rzeczywistosci?

    Nie wiem na jakim watku zapytac, wiec mam nadzieje, ze nie potraktujecie tego jako spam.

    Z gory dzieki za odpowiedzi :)
    --
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeJan 28th 2015
     permalink
    madziauk: czy w Centrum Arka na Woli


    My tam chodzimy do ortopedy i śmiem twierdzić, że to najlepszy jakiego znam ze słyszenia i "znania" ;)))

    Chyba muszą mieć dobrych speców, bo kolejki do nich nieziemskie...
    --
Chcesz dodać komentarz? Zarejestruj się lub zaloguj.
Nie chcesz rejestrować konta? Dyskutuj w kategoriach Pytanie / Odpowiedź i Dział dla początkujących.