Zarejestruj się

Aby dyskutować we wszystkich kategoriach, wymagana jest rejestracja.

 

Vanilla 1.1.4 jest produktem Lussumo. Więcej informacji: Dokumentacja, Forum.

    •  
      CommentAuthorLily
    • CommentTimeJun 13th 2009
     permalink
    to chyba pytanie do mnie, innej co urodziła w domu jeszcze nie ma na 28...Binia urodziła się rano a nasza położna była z nami przez cały poród i do późnego popołudnia, spało się jako tako, ale nie ze stresu a raczej z tych wszystkich emocji i radości że mamy zdrowe śliczne dziecko. Położna przyszła do nas i następnego dnia , odwiedził nas też lekarz pediatra z CZD żeby zbadać Binie i zrobić szczepienie.
    •  
      CommentAuthorrooda
    • CommentTimeJun 15th 2009
     permalink
    ciasteczko ale jakie komplikacje masz na mysli?

    nie rodzilam w domu i rodzic nie bede raczej, ale mam ten komfort, ze tutaj w szpitalach porody sa praktycznie jak domowe:) ale absolutnie nie mam nic przeciwko i podziwiam kobiety, ktore sie na porod w domu decyduja... tym bardziej czytajac co sie w szputalach wyprawia... wlos sie na glowie jezy!

    z tego co czytam i co mi opowiadano, to przynajmniej tutaj, polozne do porodow domowych sa przygotowane i maja przy sobie sprzet ratujacy zycie... a jesli rzeczywiscie juz cos jest nie tak (co przy domowych porodach nie zdarza sie prawie wcale, bo porod jest naturalny, bez ingerencji czlowieka) caly sprzet dowozony jest do domu...
    --
    •  
      CommentAuthorpani_wonka
    • CommentTimeJun 15th 2009 zmieniony
     permalink
    Aggnieszko, jeśli Twoje wypowiedzi mają być tak nieprzyjemne i kąśliwe jak ostatnia, to trudno się nie cieszyć z obietnicy, że ta wypowiedź którą mnie uraczyłaś istotnie będzie ostatnią. Nie widzę przeszkód, byś założyła wątek w temacie, który Cię interesuje i dawała tam wyraz swoim poglądom w sposób niezakłócony i nietamowany niczyją, a w szczególności moją, uprzejmością.

    Lilka, lekarz przyjechał szczepić małą do domu? U nas jest lekarz, który przyjeżdża po porodzie do domu, ale on głównie waży i bada dziecko, natomiast na szczepienie idzie się samemu, po kilku dniach. Jak wspominasz wizytę Twojego lekarza, jak podchodził do tego, że urodziłaś w domu?
    -- "bez pretensji do mądrości, której nie mam, bez odbijania jej na ksero i wpadania w schemat"
    •  
      CommentAuthorPoli
    • CommentTimeJun 15th 2009
     permalink
    http://www.rodzicpoludzku.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=455:czy-to-bezpieczne&catid=91:porod-w-domu&Itemid=3751

    Podstawową kwestią powstrzymującą kobiety przed myślą o urodzeniu w domu jest przekonanie, że w czasie porodu nigdzie nie będą bardziej bezpieczne niż w szpitalu. Lekarze przekonują, że poród to proces tak dynamiczny, że w żadnym momencie nie można zagwarantować, że przebiegająca prawidłowo fizjologicznie akcja, nie przerodzi się w poważną, zagrażającą życiu bądź zdrowiu matki lub dziecka, patologię. Taka „propaganda", powtarzana już od wielu lat, skutecznie zniechęca znakomitą większość kobiet w ciąży niskiego ryzyka do planowania porodu w domu. Mimo wielkiego lęku przed szpitalem i medykalizacją porodu kobiety decydują się tam rodzić, tłumacząc sobie, że najważniejsze jest dla nich bezpieczeństwo - przede wszystkim dziecka, ale także ich własne. Czy słusznie przedstawia się porody szpitalne jako tak bezpieczne, a domowe jako tak ryzykowne?

    Dla bezpieczeństwa porodu domowego ważne jest spełnienie następujących warunków:

    * ciąża niskiego ryzyka u zdrowej matki,
    * wcześniejsza świadoma decyzja matki, że chce rodzić w domu,
    * asysta doświadczonej, dobrze przygotowanej położnej,
    * w razie potrzeby zapewniony szybki transport do szpitala położniczego.


    Jeśli przyjrzeć się badaniom porównującym bezpieczeństwo porodów w domu i w szpitalu, to wynika z nich jednoznacznie, że gdy spełnione są powyższe kryteria, to poród w domu jest co najmniej równie bezpieczny, co w szpitalu1.

    Co więcej, występowanie wielu patologii jest ściśle związane ze stosowaniem procedur medycznych nadużywanych w przypadku porodów szpitalnych. Podręczniki położnicze2 jednoznacznie podają, że istotną przyczyną wielu niebezpiecznych powikłań (np. odklejenie łożyska, wypadnięcie pępowiny, krwotok poporodowy, pęknięcie macicy, niedotlenienie dziecka) bywa stosowanie podczas porodu kroplówki z oksytocyną, leków rozkurczowych, znieczulenia, przebicia pęcherza płodowego, przymusowego leżenia, czy innych procedur często w szpitalu wdrażanych rutynowo, bez żadnego uzasadnienia. W przypadku porodu domowego położna, z założenia, nie ingeruje w fizjologiczny przebieg porodu, więc prawdopodobieństwo wystąpienia wielu, częstych w warunkach szpitalnych, powikłań jest w oczywisty sposób znacznie mniejsze.
    --
    •  
      CommentAuthorPoli
    • CommentTimeJun 15th 2009
     permalink
    Potwierdzają to wyniki badań - liczba interwencji medycznych (takich jak: nacięcie krocza, kroplówka z oksytocyną, przebicie pęcherza, użycie vacuum lub kleszczy, podanie środków znieczulających) w przypadku porodów domowych jest radykalnie niższa. Jednocześnie w badaniach nie odnotowano, by w przypadku porodu w domu wzrastał odsetek śmierci okołoporodowej noworodków bądź matek, a także, by dzieci urodzone w domu częściej wymagały resuscytacji lub intensywnej terapii, lub miały niższą punktację w skali Apgar3.

    Doświadczona położna większość nieprawidłowości potrafi przewidzieć odpowiednio wcześnie - jeszcze przed porodem, lub w czasie jego trwania - by rodząca we właściwym momencie trafiła do szpitala, jeśli jest to wskazane. Oczywiście, nie można całkowicie wykluczyć jakiegoś trudnego do przewidzenia i bardzo groźnego powikłania, w przypadku którego natychmiastowe wykonanie cesarskiego cięcia miałoby szanse uratować życie matce i dziecku. Dlatego decyzja o porodzie w domu jest zawsze związana z wzięciem na siebie znacznej części odpowiedzialności za szczęśliwy przebieg porodu i powinna być podejmowana świadomie. Kobieta przygotowująca się do porodu w domu powinna czuć, że jej decyzja jest dobra dla niej i jej dziecka. Bardzo niekorzystna jest sytuacja, gdy decyzja o porodzie w domu motywowana jest jedynie lękiem przed szpitalem, a nie głębokim przekonaniem, że dom jest najodpowiedniejszym miejscem do porodu.

    1Olsen O. (1997) Meta-analysis of safety of homebirth. Birth, 24, s. 4-16
    2Na przykład: Dudenhasen J. W. i W. Pschyrembel W. (2007) Położnictwo praktyczne i operacje położnicze. PZWL, Warszawa lub Bręborowicz G. H. (2006) Położnictwo i ginekologia. PZWL, Warszawa
    3Ackermann-Liebrich U, Voegeli T, Günter-Witt K, Kunz I, Züllig M, Schindler C, Maurer M. (1996) Home versus hospital deliveries: follow up study of matched pairs for procedures and outcome. BMJ;313(7068), s. 1276-7.
    Damstra-Wijmenga S. M. (1984) Home confinement: the positive results in Holland. J R Coll Gen Pract, 34(265), s.425-430.
    Duran A.M. (1992) The safety of home birth: the Farm study. Am J Public Health, 82(3) s. 450-453.
    Shearer J.M. (1985) Five year prospective survey of risk of booking for a home birth in Essex. Br Med J 1985;291(6507), s. 1478-1480.
    Weigers T. A., Keirse M. J. N. C., van der Zee J., Berghs G. A. H. (1996) Outcome of planned home and planned hospital births in low risk pregnancies: prospective study in midwifery practices in The Netherlands. BMJ, 313(7068), s. 1309-13.
    Woodcock H. C., Read A. W., Bower C., Stanley F, J.,Moore D. J. A. (1994) A matched cohort study of planned home and hospital births in Western Australia 1981-1987. Midwifery 1994;10(3), s. 125-35.

    Opracowanie działu "Poród w domu" - Katarzyna Karzel
    --
    •  
      CommentAuthorluczynka
    • CommentTimeJun 15th 2009
     permalink
    Wydaje mi się, że kobieta, która decyduje się rodzić w domu jest przebadana we wszystkich możliwych kierunkach, żeby zminimalizować ryzyko powikłań. Jeśli jest cień ryzyka na podstawie tych badań, to podejrzewam, że ani położna by się nie podjęła prowadzenia takiego porodu, ani matka nie zdecydowałaby się narażać dziecko.
    --
    •  
      CommentAuthorLily
    • CommentTimeJun 15th 2009 zmieniony
     permalink
    Wonka - dla niego to nie było pierwsze dziecko z porodu domowego jakie badał, więc był nastawiony jak najbardziej pozytywnie i wizyta przebiegła sprawnie :)
    Co ciekawe to i moja ginka z Wawy i ginekolog do którego chodziłam w Poznaniu są jak najbardziej ZA porodami domowymi i oboje mnie w tej decyzji wspierali. No i oboje są orędownikami NPRu ..może to jakiś ogólny nurt. ;)?
    •  
      CommentAuthorJosaris
    • CommentTimeJun 15th 2009
     permalink
    Co więcej, występowanie wielu patologii jest ściśle związane ze stosowaniem procedur medycznych nadużywanych w przypadku porodów szpitalnych.

    Otóż to!
    •  
      CommentAuthorpani_wonka
    • CommentTimeJun 15th 2009 zmieniony
     permalink
    Słuchacie, dajmy spokój z tymi patologiami itd.

    Ja uważam, że poród domowy jest wartością samą w sobie, niekoniecznie wyłącznie jako alternatywa wobec szpitala. Ja zaczęłam o tym myśleć z tego powodu, że nie chciałam szpitala, więc szukałam JAKIEGOKOLWIEK wyjścia z tego impasu, ale im więcej czytałam o porodzie domowym, tym silniejsze było moje przekonanie, że to po prostu dobry sposób na urodzenie dziecka na moich warunkach.

    Wydaje mi się, że to jest istota rzeczy - że to możliwość urodzenia dziecka, jedna z wielu nam dostępnych, i warto o niej wiedzieć i o niej rozmawiać, bo póki co nie jest zbyt powszechna.

    Mój ginekolog nie był zwolennikiem pomysłu rodzenia w domu, ale uszanował naszą decyzję, nie straszył mnie ani w żaden inny sposób na mnie nie wpływał. Przedstawił swoje zastrzeżenia, ale na kolejnej wizycie dał mi wizytówkę położnej, która przyjmuje takie porody (którą już oczywiście znałam:wink:), powiedział, czego dowiedział się o opiece poporodowej w takiej sytuacji, a na każdym badaniu informował mnie o okolicznościach, które mogłyby mieć znaczenie przy porodzie w domu.
    -- "bez pretensji do mądrości, której nie mam, bez odbijania jej na ksero i wpadania w schemat"
  1.  permalink
    ze mnie taka panikara ze jakbym rodziła w domu to bym wogóle nie spała tylko patrzyła an to dzieciatko i je obserwowała.:bigsmile:
    --
  2.  permalink
    a powiedzcie jak to jest z zółtaczka? jak stwierdzja na 2 dobe np ze jest za wysoko to zabieraja na patologie?
    --
    •  
      CommentAuthorLily
    • CommentTimeJun 23rd 2009
     permalink
    pewnie tak - na szczęscie Binia nie miała żółtaczki
    • CommentAuthoreszme
    • CommentTimeJul 18th 2009
     permalink
    to ja się dopisuję jako ta, która urodziła w domu.
    Szczerze mówiąc porodu się bałam, ale w szpitalu ;)

    Moim zdaniem, jeśli tylko kobieta jest przekonana do tego, także jej mąż/partner, nie ma stwierdzonych zagrożeń i przeciwskazań, to nie ma lepszego miejsca na przyjście na świat dziecka.
    I jest to naprawdę niesamowite przeżycie.

    Sama nie wiem, co napisać w tym temacie, bo wszystko wydaje mi się zbyt trywialne i nie dość oddające istotę rzeczy.
    •  
      CommentAuthorFiufiu
    • CommentTimeJul 28th 2009
     permalink
    Może miałabyś ochotę opisać poród?
    --
    •  
      CommentAuthorTabaluga
    • CommentTimeAug 5th 2009 zmieniony
     permalink
    Mi się marzy, by mój następny poród był domowy. Są na to szanse, gdyż pierwsza moja ciąża przebiegała podręcznikowo, liczę, że w przyszłości też będzie ok. Mimo to z powodów pozaginekologicznych musiałam rodzić w szpitalu i doświadczenia mam stamtąd fatalne. Śni mi się to po nocach i w ogóle staram się o tym zapomnieć. W zasadzie od chwili wyjazdu z porodówki myślałam tylko o tym, żeby ten szpital rozjechać czołgiem, a resztki zaorać. :angry:
    Do dziś się zastanawiam, jak to się udaje, że tak piękną chwilę, jak przyjście dziecka na świat można komuś tak spierniczyć. :shocked:

    Wczoraj rozmawialiśmy ze znajomymi (b fajni ludzie tak w ogóle), którzy są w 9mcu i pytaliśmy ich, jak się czują przed porodem, jak są nastawieni itp. Na to oni odpowiedzieli coś, co nas zupełnie powaliło. Otóż:
    1. gadali z lekarzem prowadzącym i on im powiedział, żeby "nie cudowali" z rodzeniem w wodzie, skakaniem na piłkach itp, tylko od razu jak się zacznie wzięli zzo i wszystko pójdzie gładko
    2. oni sobie chwalą takiego sensownego lekarza, który stoi mocno na ziemi i nie wydziwia
    3. chcieliby, żeby to wszystko trwało jak najkrócej.

    A czemu? Bo poród BOLI. Na to my do nich, że boli, ale nie cały czas, że z tym bólem można sobie radzić pozafarmakologicznie i że poród w ogóle jako wydarzenie jest fajny i że im trochę zazdrościmy, że to dopiero przed nimi, że my dopóki nie pojechaliśmy do szpitala to przeżyliśmy naprawdę piękne chwile. Nie spotkało się to ze zrozumieniem.
    Myślę sobie, że jest po prostu pewien typ ludzi, którzy chcą się oddać w ręce lekarzy i nie myśleć, nie wiedzieć, nie być świadomym, byle szybko, byle było po i cześć. A niektórym lekarzom w to graj, bo wychowają sobie nieświadomego pacjenta, który nie będzie zgłaszał swoich potrzeb, tylko się podporządkuje.

    Lilka tu napisała o związku między stosowaniem NPRu a byciem zwolennikiem naturalnego rodzenia. Dodałabym jeszcze podejście do karmienia piersią (oczywiście laktacja to nie bajka i każdy może napotkać problem, którego nie przeskoczy, ale widoczna jest większa motywacja). Obserwuję to zróżnicowanie wśród moich znajomych NPRowych bądź nie. To się trzyma kupy: naturalne = normalne = dobre. To się rozciąga na wiele sfer życia.
    -- <a href="http://www.suwaczki.com/"><img src="http://www.suwaczki.com/tickers/wff2iei3itxxyp2l.png" alt="Suwaczek z babyboom.pl" border="0"/></a>
    •  
      CommentAuthorFiufiu
    • CommentTimeAug 5th 2009
     permalink
    Bardzo mądry głos.
    --
    • CommentAuthoramcm
    • CommentTimeSep 16th 2009
     permalink
    Coś w tym jest. Też obserwuję taką zależność.
    •  
      CommentAuthorpani_wonka
    • CommentTimeJan 14th 2010 zmieniony
     permalink
    Odkryłam przypadkiem, że w końcówce zeszłego roku wydano długo niewznawianą pozycję Michela Odent "Odrodzone narodziny" . Dla niewtajemniczonych, od tego lekarza i jego działań zaczął się cały ruch porodów "po ludzku".
    -- "bez pretensji do mądrości, której nie mam, bez odbijania jej na ksero i wpadania w schemat"
    •  
      CommentAuthorpani_wonka
    • CommentTimeJan 16th 2010
     permalink
    jest szansa na refundowane porody w domu!:bigsmile:
    -- "bez pretensji do mądrości, której nie mam, bez odbijania jej na ksero i wpadania w schemat"
    •  
      CommentAuthorMarysiaB
    • CommentTimeMar 18th 2010
     permalink
    Niedawno odkryłam ten wątek. Jestem obecnie w ciąży z moim pierwszym, długo wyczekiwanym dzieckiem. Od początku starań o poczęcie wiedziałam, że - o ile to będzie możliwie - będę chciała urodzić dziecko w domu. Nie dlatego że boję się porodu w szpitalu. Po prostu chcę, żeby mój pierwszy poród był wydarzeniem intymnym i głęboko przeze mnie i przez mojego męża przeżytym. Myślę, że najlepszą przestrzenią do tego jest mój dom. Do tego chcę być autorką swojego porodu. A zatem przygotowuję się skrupulatnie! Narazie przede wszystkim czytam książki - niektóre wspomniane już na tym forum.
    Czy ktoś na 28dni jeszcze rodził w domu oprócz *pani_wonki*?
    •  
      CommentAuthorrooda
    • CommentTimeMar 18th 2010
     permalink
    MarysiuB Lily rodzila w domu - od poczatku do konca.
    --
    •  
      CommentAuthorŻYZIA
    • CommentTimeMar 23rd 2010
     permalink
    fajny temat, naprawde, ja tez mialam w zamiarze poród domowy ale chyba musze sobie te marzenia darowac, bo spodziewam sie bliźniąt, co prawda sa dwujajowe wiec ryzyko powiklan jest mniejsze niz przy jednojajowych ale nie wiem czy by sie znalazla polozna ktora by sie odwazyla na odbior blizniat w domu (moja gin twierdzi, ze z bliźnietami to nikt sie raczej nie zdecyduje na odbior porodu w domu-zbyt duze ryzyko)...troche żaluje ale co zrobic, to moja pierwsza i raczej ostatnia ciaza bo chcemy miec tylko dwojke dzieci, wiec nie bede miala okazji niestety czegos takiego przezyc, takze zazdroszcze wam dziewczyny jesli macie ta mozliwosc rodzic w domu :]
    •  
      CommentAuthorfresca
    • CommentTimeDec 16th 2010 zmieniony
     permalink
    Proszę o wsparcie <a href="http://www.rodzicpoludzku.pl/Aktualnosci/Wez-udzial-w-kacji-Urodzinowa-kartka-dla-Agnes-Gereb.html">
    --
    •  
      CommentAuthorLily
    • CommentTimeFeb 17th 2011 zmieniony
     permalink
    Wklejam i tu :) Położne z wielkopolski działają już oficjalnie - także jak któraś chce to może się do nich zgłosić i spróbować urodzić w domu :)
    Ja drugie dziecko - Staśka urodziłam z Iwonką w domu całkiem niedawno bo 20 stycznia :)
    http://www.malinowerodzenie.pl/porody_domowe.php
    •  
      CommentAuthorAmazonka
    • CommentTimeApr 29th 2011
     permalink
    Rodzić w domu? Normalne!
    Bohaterką artykułu jest żona autora programu CTLife.
    --
    •  
      CommentAuthorSułka
    • CommentTimeApr 29th 2011
     permalink
    To i ja dopisuję się do dziewczyn, które urodziły w domu, co prawda nie planowałam tego, po prostu nie zdążyliśmy do szpitala. Bardzo się cieszę, że tak w końcu wyszło i tak naprawdę nie miałam stresa (dzięki książce "Urodzić razem i naturalnie", którą czytałam w ciąży), chociaż może nawet nie było czasu, bo od pierwszego skurczu do narodzin mojego synka minęło jakieś 3 godziny. W końcu i tak wylądowaliśmy w szpitalu, gdyż byłam bardzo popękana i położna nie podjęła się szycia w domowych warunkach.
    --
    •  
      CommentAuthorLily
    • CommentTimeApr 30th 2011
     permalink
    Napiszesz nam coś więcej ?:)
    •  
      CommentAuthorSułka
    • CommentTimeMay 1st 2011 zmieniony
     permalink
    Proszę bardzo Lily :) W ciąży dużo myślałam o porodzie w domu, jak już pisałam czytałam książkę Ireny Chołuj i byłam zachwycona opisami porodów domowych, podjęliśmy jednak decyzję, że odbędzie się to w szpitalu. Dodam, że mieszkamy w UK gdzie podejście do ciężarnych i do ciąży w ogóle jest bardziej "wyluzowane" niż w PL. Kiedy odeszły mi wody zadzwoniłam do szpitala, ale jako, ze nie mialam żadnych skurczy kazali przyjechać za 2 godziny. pamiętam, że nawet się ucieszyłam, mogliśmy z M. pobyć sobie jeszcze w domu, wzięłam kąpiel i spokojnie się wyszykowaliśmy. W szpitalu położna sprawdziłą wszystko oprócz mojego rozwarcia :) bo skurczy dalej nie było i odesłała mnie do domu, z czego się ucieszyłam bo byłam przekonana, że podadzą mi oksytocynę. Jednak nie, kazałą spokojnie czekać i przyjechać za 24h gdyby nic się nie działo. Ucieszona wróciłam więc do domu, wizja siedzenia i czekania na rozwój akcji w szpitalu przerażała mnie. Skurcze zaczęły się w drodze powrotnej by dopaść mnie w progu domu i powalić na podłogę :) M. robił mi masaż, wręcz zmuszał mnie żeby chodzić, zmieniać pozycje, i robić wszystko to co kryje się w nazwie "poród aktywny" co przyznam szczerze podziałało tylko chwilę bo bardzo szybko zaczęły się parte. Wtedy M. lekko spanikował i zadzwonił do szpitala a moje skurcze były tak silne, ze nie byłam w stanie rozmawiać z położną. M. próbował jej opisać "sytuację" :) i coś długo nie mogła uwierzyć (była to ta sama położna, która mnie odesłała pół godziny wcześniej do domu) i dopiero kiedy powiedziałam, że czuję główkę ręką zecydowała o przysłaniu karetki. W tym czasie ja sobie wybrałam kącik w rogu pokoju i tam ułożyłam się na podłodze, chciałam leżeć na płaskim i twardym, absolutnie nie na łóżku. Faceci z karetki chcieli mnie zabrać do szppitala, na szczęście zadzwoniła położna, taka specjalna do odbierania porodów domowych i innych ekstremalnych :) że jest już w drodze i żeby czekać na jej decyzję.Kiedy przyjechała pamiętam zbadała mnie i powiedziała, że za późno na transport do szpitala, bo urodzę w karetce i że rodzimy w domu :) a ja jej na to : chyba żartujesz :) Ona myślała, ze jestem przerażona i próbowała mnie uspokoić a mi się chciało śmiać. Kiedy zobaczyłam jak bardzo jest opanowana i doświadczona (wyczułam to) to bardzo się uspokoiłam i nie miałąm ani jednej negatywnej myśli, że coś może pójść nie tak. Za jakiś czas dojechała druga położna a ja sobie rodziałm tak jak chciałam, oparta o M., zmieniając pozycje tak jak proponowała położna. Kiedy urodził się Kostek to był magiczny moment od razu dostałam go na pierś, gdzie pierwszy raz otworzył oczy.Przed wyjazdem do szpitala położna przygotowała dla mnie kąpiel (jedna zajmowała się mną a druga Kostkiem) i wytaplałam się w swojej własnej wannie.
    Był to niespodziewany poród w domu i większość naszych znajomych było zszokowanych tą sytuacją. Fakt, że było to dosyć ekstremalne bo inaczej jest rodzić w domu kiedy się do tego przygotujesz, a inaczej "na wariata" bez przygotowanych ręczników itp. Ale było naprawdę wyjątkowo i nie miałam czasu na strach.
    --
    •  
      CommentAuthorLily
    • CommentTimeMay 1st 2011
     permalink
    Cudownie że zaopiekowała się tobą ta położna no i gratuluję opanowania małżonka - chyba dobrze się spisał w tej sytuacji prawda?
    •  
      CommentAuthorrooda
    • CommentTimeMay 4th 2011
     permalink
    Dobrosulko fajny porod:) Tutejsze polozne sa super przygotowane na kazda ewentualnosc:)
    --
    •  
      CommentAuthorpani_wonka
    • CommentTimeMay 4th 2011
     permalink
    Super poród:) a podobno pierworódkom takie porody "uliczne" (tj. w stylu amerykańskich filmów, kiedy kobieta dopadana jest przez skurcze w trakcie zakupów, natychmiast wrzeszczy, odchodzą jej wody i za kwadrans jest po wszystkim) się nie zdarzają:bigsmile: Ja przy pierwszym porodzie rodziłam kilkanaście godzin, przy drugim poszło znacznie szybciej, ale nie aż tak:bigsmile:
    -- "bez pretensji do mądrości, której nie mam, bez odbijania jej na ksero i wpadania w schemat"
  3.  permalink
    To ja dopiszę swoją relację z porodu domowego.

    Pierwsza myśl o takim porodzie przyszla nam po obejrzeniu filmu "Orgasmic birth" z relacjami z takich porodów. Przeszlo nam przez myśl, że to może być coś dla nas, ale potrzebowaliśmy jeszcze 2 miesiące, aby przetrawić temat, więcej sie dowiedzieć, przemyśleć, przemodlić.

    Zdecydowaliśmy się więc w 7/8 miesiącu ciąży, a więc późno i wszystko zależało od znalezienia odpowiedniej położnej. W naszym mieście (Kolonia, Ńiemcy) jest ok 30 położnych, które w mniejszym lub większym zakresie takie porody przyjmują. Napisaliśmy do wszystkich, które udało nam się znaleźć i dwie z nich miały jeszcze wolny termin. Jedna z nich okazała się bardzo młoda, z niewielkim doświadczeniem i zupełnie nie budziła naszego zaufania, więcod razu podziękowaliśmy. Druga, mimo, że z dziwną biżuteria i tatuażami, wydawała się bardzo kompetenta i miała w sobie ogromny spokój, co mnie od razu przekonało. Faktycznie okazała się potem wspaniałą polozna.

    Ponieważ w czasie ciąży miałam przedwczesne skrócenie szyjki macicy (od 32 tygodnia), byłam przez dwa tygodnie w szpitalu na obserwacji i potem musiałam jeszcze przez miesiąc cały czas leżeć. Ale od 39 zaczełam chodzić, kręcić biodrami i od zera zbierać kondycje na poród :). Tydzień przed terminem byłam na badaniu i pani doktor była bardzo zdziwiona, że jeszcze nie urodziłam: miałam już 3 cm rozwarcia, a więc pierwszwa faza porodu była teoretycznie za mną. Mąż zabrał mnie wieczorem do restauracji i obiecał, że teraz codziennie do porodu będzie mnie zapraszał na kolację. Nasze dziecko widać dba o kieszeń taty, bo postanowiło przyjść na świat kolejnego dnia.

    Przed poludniem następnego dnia zeczęłam mieć jakby mrowienie w plecach. Że akurat siedzialam przy komputrze na jakimś forum o porodach domowych ;), to mogłam to dobrze poobserwować. Było dokładnie co 5 min. Potem jednak zabrałam się za sprzątanie i gotowanie obiadu i więcej tych chyba już skurczy nieczułam. O 16.15 zadzwonil mąż że wyszedł z pracy i za 15 min bedzie w domu, a ja mu na to, że skurcze niestety minęły. W momencie gdy to powiedziałam przyszedł pierwszy poważny skurcz, który powalił mnie na kolana. Kolejne przychodziły co 1,5 minuty i już nie pozwoliły mi podnieść się z kolan.

    Mój Luby przyjechał, spojrzał na kartkę z zapisem czestotliwości skurczów i od razu zadzwonil do poloznej, ktora powiedziala, ze natychmiast wyjeżdza. Ja się na niego zdenerwowałam, bo byłam przekonana, że jeszcze nie rodzę. W końcu normalne skurcze są co 5 minut, a że moje są co 1,5 to na pewo nie są skurcze :) i kazałam mu natychmiast iść jeść obiad, póki ciepły.

    Byłam zupelnie skupiona na znoszeniu skurczy, a on zaczął wszystko przygotowywać tak, jak było ustalone. Zebrał wszystkie potrzebne rzeczy, zawiesił chuste pod sufit (czytalam, ze fajnie jest się za taką trzymać ;)), rostawił na później świece, przygotowal muzykę, piłkę do siedzenia, przekąski - miala to być w końcu długa walka, jak na pierwszy porod przystało. Jeszcze przyszła pocztą waza do zupy, której długo w internecie szukaliśmy i długo na nią czekaliśmy. Mąż przyniósł ją i z uśmiechem prezentował, a ja tylko wrzasnełam: "ładna, ale zabierz, bo ROZBIJĘ" ;) już wiedział, że nie wolno mnie rozpraszać :)

    W końcu z ogromnym trudnem przeniosłam się do pokoju, w którym zaplanowaliśmy rodzić. Skurcze robiły się nie do zniesienia. Przychodziły co minutę i nie byłam w stanie między nimi się rozluźnić. Wtedy przyjechała położna, była 17.30. Usiadła koło mnie i chwilę mi się przyglądała. Gdy mąz spytał, czy ma robić kawę (miała myć nałożona na krocze w celu złagodzenia bólu) polozna powiedziala, że nie ma już czasu i żeby podał ręczniki. On trochę oniemiał. Położna zaczeła masować mi plecy i pomogła zwolnić oddech. Była w tym momencie moim zbawieniem, od razu poczulam się lepiej. I wtedy nagle poczułam, że prę. W tym samym momencie odeszły mi wody i krzyknęłam przerażona. To już? Położna nawet nie sprawdzała rozwarcia...

    Skurcze parte były już inne, mogłam między nimi odpocząć. Położna po każdym słuchała bicia serduszka naszego maleństwa i zapewniała, że wszystko z nim dobrze. Już od jakiegoś czasu głośno stekałam, ale podczas partych darłam się jak dzikie zwierze. Nigdy wcześniej czegoś podobnego nie słyszałam. Mój Kochany też nie mógł uwierzyć, że człowiek jest w stanie z siebie takie odgłosy wydawać. Na szczęście nad nami mieszkam 96 letnia babcia a pod nami - głuchoniemy :).

    O 18.15, czyli 2 godziny od pierwszych skurczy, przyszla na świat nasza córeczka Marysia :). Urodziłam w mojej jedynej dobrej pozycji - na kolanach, mąż asystował. Była zdrowa, silna i różowiutka, w ogole nie wyglądała na zmęczoną porodem. Dała nam popis krzyku, po czym udalo jej sie pierwszy raz przyssać do mojej piersi. Pierwszą godzinę, może dlużej leżała na mojej piersi. Byłam strasznie nieporadna w trzymaniu jej, troszkę bałam się nowej roli. Łożysko urodziło się bez problemu, tatuś odciął pępowinę, gdy przestała tętnić. Miałam kilka pęknieć i chciałam oddać Marysię na czas szycia. Polożna kazała tatusiowi zdjąć koszulkę i Marysia wtuliła się w pierś dumnego taty.

    W między czasie jak dochodziłyśmy z Marysia do siebie, położna z męzem wszystko wysprzątali, wrzucili pierwszą pralkę rzeczy do prania, po porodzie nie zostało śladu. Marysia została na końcu dokładnie zbadana i zważona, położna wypisała wszystkie dokumenty, pożegnała się i pojechała. A my zamówiliśmy pizze, pokazaliśmy śpiącą królewnę rodzinie na skyp'ie i poszliśmy w trojke spać :)

    ---------

    To był piękny poród. To było nasze wielkie rodzinne doświadczenie. Nie było tej romantyczności i spokoju na który się nastawialam, bo akcja porodowa była za szykbka, ale nie szkodzi. Cała trójka oraz polożna dała z siebie wszystko i daliśmy rade. Za 6 miesięcy urodzi się nam kolejne dziecko, i mamy nadzieję, że również w domu :)
    •  
      CommentAuthorSułka
    • CommentTimeJul 12th 2011
     permalink
    Wow Liliana piękny opis. Pamiętam, ze ja się też na mojego M. zdenerwowalam kiedy dzwonił do szpitala bo cały czas myślaąłm, ze "przecież jeszcze nie rodzę" i "to nie może być tak szybko" :) Na szczęście mnie nie posłuchał. Zazdroszczę tego spokoju po porodzie u nas było trochę bardziej crazy bo na wariata, a na dywanie do dzisiaj jest jeszcze mały ślad :)
    --
    •  
      CommentAuthorLily
    • CommentTimeJul 13th 2011
     permalink
    Pięknie :bigsmile: Jeśli masz tak na imię jak w nicku to pozdrawiam imienniczkę.
    Jeszcze raz potwierdza się że szybki poród "rzuca" na kolana - u mnie przy drugim dziecku też tak było :wink:
    •  
      CommentAuthorpani_wonka
    • CommentTimeJul 13th 2011
     permalink
    Ale wspaniała historia:) Czytałam trochę jak swoją, bo drugiego syna rodziłam w podobny sposób:) Gratulacje:)
    -- "bez pretensji do mądrości, której nie mam, bez odbijania jej na ksero i wpadania w schemat"
    •  
      CommentAuthorLily
    • CommentTimeSep 24th 2011 zmieniony
     permalink
    strona o porodach domowych: W SŁUŻBIE BOCIANA
    •  
      CommentAuthorAmazonka
    • CommentTimeOct 10th 2011 zmieniony
     permalink
    --
    •  
      CommentAuthorFiufiu
    • CommentTimeFeb 7th 2012
     permalink
    Propagatorka idei porodów domowych zmarła po takowym. :sad:

    Wiadomo, że to nie przesądza, ale to jak śmierć na serce twórcy joggingu.
    --
    •  
      CommentAuthormorkub
    • CommentTimeFeb 7th 2012
     permalink
    Czytałam dziś ten artykuł. Smutne to, a jeszcze bardziej, że wykorzystuje się to przeciw porodom domowym.
    A gin "ekspert" Południewski popisał się stwierdzeniem, że mieszkanie w bloku do porodu domowego się nie nadaje.
    •  
      CommentAuthorjaca_randa
    • CommentTimeFeb 7th 2012
     permalink
    Po moim pierwszym porodzie (który przebiegł bez żadnych komplikacji) dostałam wstrząsu i gdyby nie natychmiastowa pomoc lekarska - nie byłoby mnie wśród żywych. Dletego nie zdecydowałabym się na poród w domu. Drugi raz rodziłam w szpitalu, gdzie nikt mnie nie poganiał, gdzie mogłam przyjmować dowolne pozycje i robić co tylko chciałam (piłki, prysznic, spacery itp.). Przemiła pani doktor i równie miła położna pokazywały mi jak kucając zminimalizować ból przy skurczach (kiedy miałam już pełne rozwarcie) i przyspieszyć schodzenie główki. Aha - i dostałam znieczulenie zop, bo o nie poprosiłam. Mój drugi poród był cudownym przeżyciem, co więcej, bezbolesnym, byłam zdziwiona i nawet trochę rozczarowana, że tak szybko się skończył. Zarówno moje dziecko, jak i ja, przez cały pobyt w szpitalu, byłyśmy otoczone dobrą, fachową opieką.
    Nie potępiam porodów w domu, jednak ja zdecydowanie preferuję porody w szpitalu.

    Wolno mi?
    -- Szczęście jest decyzją, którą podejmujemy każdego dnia.
    •  
      CommentAuthor_hydro_
    • CommentTimeFeb 8th 2012 zmieniony
     permalink
    jaca_randa: Nie potępiam porodów w domu, jednak ja zdecydowanie preferuję porody w szpitalu.
    Wolno mi?


    A kto mówi, że nie wolno? :wink: Ja zawsze mówię - grunt, to żeby mieć wybór czy dom, czy szpital, a do tego u nas jeszcze daleko. Zresztą, gdyby było więcej takich szpitali, o których piszesz, to może skończyłoby się to wszechobecne demonizowanie porodów (wszystkich, nie tylko domowych).

    A odnośnie tej kobiety, która zmarła - jaką można mieć pewność, że nie stałoby się to w szpitalu? W szpitalu nie zdarza się śmierć podczas porodu?
    •  
      CommentAuthorMelodie
    • CommentTimeFeb 8th 2012
     permalink
    Pewności żadnej, ale na pewno tam miałaby większe szanse na przeżycie.
    •  
      CommentAuthormontenia
    • CommentTimeFeb 8th 2012
     permalink
    Ja balabym sie zaryzykowac rodzic w domu. W szpitalu pomoc moze nadejsc szybciej.
    U mojej corki zaburzenia tetna(spadlo do bardzo niskiego poziomu i nie podnioslo sie) wystapily nagle i tylko natychmiastowa operacja uratowala jej zycie.
    Ale nie powiem, kobieta powinna miec wybor czy che rodzic w domu czy w szpitalu i powinna otrzymac wsparcie w obydwu przypadkach.
    •  
      CommentAuthor_hydro_
    • CommentTimeFeb 8th 2012
     permalink
    Zakwalifikować się do porodu domowego nie jest wcale tak łatwo, do tego nawet, gdy poród już odbywa się w domu, to i tak w wielu przypadkach kończy się w szpitalu, jeżeli jest choćby cień podejrzenia, że coś idzie nie tak - nikt przy zdrowych zmysłach nie ryzykowałby zostania w domu wiedząc, że coś już się dzieje źle. I tak sobie pomyślałam czytając o tej kobiecie - tam padło takie zdanie: Australijka stwierdziła kiedyś, że będzie zmuszona do porodu bez asysty położnej, jeśli nie będą one w Australii prawnie chronione podczas towarzyszenia kobietom przy narodzinach. - kto wie, skoro byłaby zdolna rodzić bez pomocy położnej, to równie dobrze mogła zlekceważyć inne przesłanki, które przemawiały za porodem w szpitalu? Trudno powiedzieć, bo szczegółów nie podano, takie moje gdybanie.
    Bo to, że porody domowe są bezpieczne najlepiej widać na przykładzie Holandii - kraju, w którym co trzeci poród odbywa się właśnie w domu.

    Montenia, wiele z komplikacji przy porodzie wynika w prostej linii z niepotrzebnych interwencji medycznych stosowanych w szpitalach - wszechobecna na polskich porodówkach oksytocyna podawana z marszu, bez wskazań często powoduje zaburzenia tętna u dzieci. Nieraz gdyby lekarze nie "grzebali" w przebiegu porodu, to nie musieli by potem ratować (sic!) tych dzieci. I sądzę, że stąd bierze się u wielu kobiet chęć uniknięcia szpitala.
  4.  permalink
    Wczoraj od razu przeczytałam ten artykuł - jak dla mnie nieszczęśliwy zbieg okoliczności, ale mój mąż bardzo wziął się za roztrząsanie sprawy. Stwierdził, że w szpitalu na pewno kobieta miałaby większe szanse przeżycia. Nigdy nie wiadomo, czy za pól minuty sytuacja nie zmieni się diametralnie, a najlepiej przygotowana położna z najlepszym sprzętem nie ma w podręcznej apteczce defibrylatora dla dziecka, stołu operacyjnego, żeby opanować ewentualny krwotok czy zrobić natychmiastową cesarkę.
    Z drugiej strony mamy przykre zjawisko demonizacji natury, kobiety są pozbawione prawa decydowania o swoim ciele, utwierdzane w przekonaniu, że nic nie wiedzą o samych sobie i skazywane na ślepą wiarę w to, co robią im lekarze czy położne, a często są to procedury standardowe, zakładane z góry bez uzasadnienia. Oksytocyna, kleszcze, vacuum, żeby poszło szybciej, bezwolne lezenie godzinami na łóżku porodowym, żeby było łatwiej połoznej, a nie kobiecie i dziecku. Nic dziwnego, że wizja porodu dla niektórych staje się horrorem i poród w domu to dla nich jedyna słuszna alternatywa. Pewnie, że ona ma swoje słuszne zalety:
    -swojskie środowisko,
    -intymna atmosfera,
    -ograniczenie stresu dla matki i dziecka,
    -bliskość rodziny,
    -brak szoku dla dziecka (kiedy rodzi się w szpitalu, musi się przyzwyczaić do zapachów, odgłosów panujących w domu)
    i multum innych, których pewnie nie zdołam wymienić.
    Ja rodziłam trzy razy w szpitalu, nie było to dla mnie żadne traumatyczne przeżycie. Byłam nastawiona na procedury i dyskomfort, miło byłam zaskoczona i to za kazdym razem. Rozważałam mozliwość porodu w domu, ale zbyt bałam się nieprzewidzianych komplikacji. Nigdy żadnych nie było, z powodzeniem kazdy mój poród mógł się odbyć w pieleszach domowych, ale gdybym miała rodzić czwarty raz, to też popędziłabym do szpitala. Tylko dlatego, żeby czuć się bezpieczniej.
    Niemniej podziwiam te dziewczyny, które odważyły się rodzić w domu, gdzieś w głębi serca będzie to jakieś moje niespełnione marzenie, a je uważam za ciche bohaterki naszych czasów :smile:
    •  
      CommentAuthorLily
    • CommentTimeFeb 8th 2012
     permalink
    khmm...gdyby rodzenie w domu było tak super niebezpieczne czy wymagało super odwagi to ludzkość by wyginęła...
    pamiętajmy, że porodówki w szpitalu to wynalazek ostatnich 60 lat? Wiem z pierwszej ręki czyli od położnych, że dzisiejsze zmedykalizowanie porodów i ingerencja lekarska nie jest zupełnie potrzebna a nawet szkodliwa.
  5.  permalink
    Lily, absolutnie się z Tobą zgadzam. Nasze mamy już nie, ale babcie rodziły w domach i to w czasach, kiedy nie można było sobie kupić sterylnego zestawu do porodu, obstawić sobie wykwalifikowanej położnej, zatroszczyć się o ewentualny błyskawiczny transport do szpitala. Moja babcia w ten sposób urodziła z powodzeniem dziewięcioro dzieci.
    Niemniej jest bezpieczniej. Wiadomo, czasem i święty Boże nie pomoże, ale gdybym rodziła w domu, a dziecku by się coś stało (koniecznośc błyskawicznej cesarki, defibrylacji, transfuzji krwi, która byłaby z oczywistych wzgędów niemożliwa), to nie byłabym sobie w stanie tego wybaczyć.

    To jest moja subiektywna opinia. I podtrzymuję zdanie o bohaterkach, bo nasze babcie robiły to, co musiały. My mamy wybór i każdy jest dobry :smile:
    •  
      CommentAuthor_hydro_
    • CommentTimeFeb 9th 2012 zmieniony
     permalink
    Fretka_Flynn: My mamy wybór i każdy jest dobry


    Tak do końca nie da się z tym zgodzić. Ja w moim mieście mam wybór między szpitalem-rzeźnią, a... szpitalem-rzeźnią :confused: Najbliższa położna domowa zbyt daleko, by miało to sens, chociaż rozważaliśmy to dość poważnie. Poprzednio rodziłam 80 km od mojego miasta, teraz jadę trochę bliżej, ale tylko dlatego, że dostałam namiar na pewną położną, o której wiem, że z nią poród będzie naprawdę naturalny. I co? Niby JAKIŚ wybór to jest, ale czy to jest to, o co chodzi? Że nie mogę bez stresu rodzić ani u siebie w domu, ani na porodówce 5 minut drogi ode mnie, tylko muszę jeździć po innych miastach? Bez sensu, prawda? Dalej upieram się przy zdaniu, że w Polsce na razie prawdziwego wyboru nie ma.
  6.  permalink
    hydrozagadko, ja dwa razy jechałam ponad 70km na porodówkę, po drodze mijając 4 szpitale, więc wiem, o czym mówisz. Brak refundacji i wysokie koszta opieki połoznej w naszym kraju sprawiają, że rzeczywiście, poród domowy to "wybór" tylko dla tych, których na to stać. Tak byc nie powinno, bo kobieta powinna mieć większe prawo decydowania, w jaki sposób chce przywitać na świecie swoje wyczekane dziecko. Oczywiście, o ile nie ma do tego przeciwwskazań. Bo pójście w zaparte, kiedy wiadomo, że się nie uda i będzie potrzebna interwencja lekarska, to samobójstwo lub morderstwo. I nie jestem pewna, czy bohaterka artykułu podanego przez Fiufiu nie była jakimś kamikadze w walce o ideę. Zdanie, które zacytowałaś, mogło być przyczynkiem do tego, co zrobiła ta kobieta. W rezultacie, zamiast polepszyć sytuację, historia ta stała się wodą na młyn przeciwnikom porodów domowych
    •  
      CommentAuthorjaca_randa
    • CommentTimeFeb 9th 2012
     permalink
    Ja nie rozumiem jednego: demonizujecie poród w szpitalu, ale przecież na WSZYSTKIE procedury przeprowadzane na kobiecie w szpitalu musi ona wyrazić zgodę. Trzeba po prostu czytać to, co się podpisuje, a szpital nie ma prawa odmówić przyjęcia porodu, jeśli rodząca nie życzy sobie nacięcia krocza, podania oksytocyny, czy też wlewek przeczyszczających. Ma do tego prawo i nie wiem, co znaczy, że szpital jest rzeźnią? Jeśli mi się nie podoba jakieś traktowanie mojej osoby, to po prostu nie wyrażam na to zgody. Oj, oni się tam boją, że pacjenci będą ich skarżyć, więc na pewno nie zrobią nic wbrew życzeniu pacjenta.
    -- Szczęście jest decyzją, którą podejmujemy każdego dnia.
Chcesz dodać komentarz? Zarejestruj się lub zaloguj.
Nie chcesz rejestrować konta? Dyskutuj w kategoriach Pytanie / Odpowiedź i Dział dla początkujących.