Zarejestruj się

Aby dyskutować we wszystkich kategoriach, wymagana jest rejestracja.

 

Vanilla 1.1.4 jest produktem Lussumo. Więcej informacji: Dokumentacja, Forum.

    •  
      CommentAuthorazniee
    • CommentTimeDec 10th 2013
     permalink
    TEORKA: Dlatego nie ogarniam jak można sobie CC na życzenie zamawiać. Co innego jeśli jest konieczność, zagrożenie życia czy tam coś. Ale dla kaprysu, ze strachu itp to nigdy nie zrozumiem [oczywiście nie oceniam bo co mnie to, tylko mówię, że nie rozumiem].

    Dokładnie, dokładnie, dokładnie.
    Nie ma sposób porodu nic wspólnego z tym, jaką kto jest mamą i nie widziałam tu nigdy takiego zarzutu. Zupełnie nie o to chodzi.

    My na sali poporodowej byłyśmy we trzy- dziewczyna po cc (na własne życzenie, bo miała wcześniej cc i nie chciała nawet spróbować, mimo propozycji lekarza) była w najgorszym stanie. My z drugą babeczką po sn nie brałyśmy nawet paracetamolu, a ona co ktoś przychodził to prosiła o coś przeciwbólowego, no i była całkowicie uziemiona na początku, a później też jej było trudno wstać, ledwie szła do toalety. Kilka razy sama chodziłam wołać do niej położną do pomocy. Druga babeczka po sn śmigała jak nowa, bo nie była nacięta :wink:
    --
    •  
      CommentAuthormonika1046
    • CommentTimeDec 10th 2013
     permalink
    Boże kochany dziewczyny to jest naprawdę bezsensu, ja tylko napisałam swoje odczucia jak sushka napisała przenieście się do innego wątku i tam piszcie swoje rację...
    Bo tak samo ja mogę napisać jak azniee tylko odwrotnie ja co chwilę prosiłam o przeciw bólowe, nie mogłam wstać z łóżka, bo mdlałam, a kobiety po cc śmigały...
    Ja przeżyłam sn i na razie sobie odpuszczam, bo dla mnie był to cięzki poród... Tak samo Teorka przeżyła ciężki poród cc i już takiego nie chcę, rozumiecie...
    I naprawdę zakończmy ten temat, proszę...
    Zostawmy miejsce nowym cudownym, szczęśliwym mamą i ich narodzin.
    •  
      CommentAuthorbonim
    • CommentTimeDec 10th 2013
     permalink
    Monika a ja życzę Ci kolejnego porodu pieknego i szybkiego jak mój. Pierwszy miałam koszmarny i jak się dowiedziałam ze ten tez będzie wywolywany to się zalamalam. A jednak byl inny niż pierwszy. Nawet nie marzylam o takim i nie sądziłam że taki mnie spotka. A bylam pewna ze skoro pierwszy byl ciazki po oxy to ten tez taki będzie.
    •  
      CommentAuthormonika1046
    • CommentTimeDec 10th 2013
     permalink
    Bonim- dziękuję Ci kochana z całego serca :bigsmile:
    •  
      CommentAuthorTEORKA
    • CommentTimeDec 10th 2013 zmieniony
     permalink
    monika1046: bo tak samo mogę napisać odwrotnie skąd wiesz czy byś TEORKA przy sn nie miała gorszych przeżyć, nie wiesz tego ...


    Oczywiście, że nie wiem, chociaż doszłam do ponad 5 cm i pamiętam, że bolało na skurczu jak przy moich miesiączkach, bo miałam zawsze dość mocno bolesne.
    Ból nieporównywalny do tego, jaki mnie po cesarce dopadł tylko tak jak mówię - może nie doczekałam najgorszego.

    Ale jednak uważam, ze natura nas stworzyła tak, żebyśmy rodziły przez pochwę i tak rodzić powinnyśmy :smile:
    Cesarka to jednak operacja, więc zawsze będzie niosła ze sobą większe ryzyko powikłań niż SN, bo jednak to już nie jest absolutnie dla kobiety naturalne...

    A przykre wspomnienia, jakie TY masz to pewnie "zasługa" lekarzy i niepotrzebnie ładowanych leków. Może bez tego nic by się nie stało, nie porozrywałoby Cię i dzisiaj wspominałabyś poród inaczej.
    Więc może zamiast zbierać na cesarkę zadbaj o to, aby następnym razem móc urodzić zgodnie z naturą, bez tej całej masy leków :smile: :smile:

    I kończę już, bo faktycznie jest od tego inny wątek :wink::wink::wink::wink:
    --
    •  
      CommentAuthorkatka_81
    • CommentTimeDec 10th 2013 zmieniony
     permalink
    monika1046: Ja przeżyłam sn i na razie sobie odpuszczam, bo dla mnie był to cięzki poród... Tak samo Teorka przeżyła ciężki poród cc i już takiego nie chcę, rozumiecie...

    to jeszcze tylko ja... ;) po 18h porodu naturalnego, przed dobrych parę godzin miałam już parte (myślałam, ze zejdę), zdecydowano o cc. Cc i ból fizyczny po (zniosłam cc bardzo dobrze), to dla mnie pikuś w porównaniu do tych 18 godzinnych bóli po oksytocynie... Jednak te bóle, z perspektywy czasu wydają się być piękne, pomimo wszystko. I chciałabym bardzo móc urodzić naturalnie jeszcze... I to prawda, najgłębsze rany pozostają, kiedy boli dusza... mnie boli do dziś.
    --
    •  
      CommentAuthor_Asiula
    • CommentTimeDec 10th 2013
     permalink
    Dokładnie Katka! Pięknie napisane :cry:
    To właśnie taki ból duszy.. ale nic ! Młoda jestem, drugie w planach, może się jeszcze uda przeżyć wspaniały poród:rainbow:
    -- [/url]
    •  
      CommentAuthorOneKiss
    • CommentTimeDec 10th 2013 zmieniony
     permalink
    Ja tylko dodam, że ja rodziłam cc i nie mam wrażenia, że ktoś mi dziecko wyrwał z brzucha. [w ogóle co to za określenie...brrrr.....].
    Owszem, nie rodziłam SN i nie znam tej magii. Ale uważam, że o porodach w kontekście porównywania magii i cudu narodzin tak naprawdę mogą mówić dziewczyny, które przeżyły jedno i drugie i mają porównanie. Tutaj na forum jest przewaga opinii, że SN "lepszy" (już nieważne powody, bo to temat na kolejna długą dyskusję) od CC.
    Dla mnie mój poród był cudowny i magiczny. To chwila, kiedy przywitałam na świecie naszą córeczkę! Magiczna chwila, pierwszy krzyk dziecka, na które tak czekaliśmy. Noc przed cc, kiedy to rozmawiałam z brzuchem, głaskałam i wiedziałam, że zaraz będziemy razem też była magiczna. Nie uważam, że poród cc pozbawił mnie magii i cudu narodzin.
    A co by było gdyby.... czyli rozważanie co się mogło stać podczas cc, to tak samo jak rozważanie co może pójść nie tak podczas sn.
    A już na pewno nie czuję się gorszą matką.
    Matkoo, jak łatwo tu na forum padają różne określenie, podpierane zdaniem" "ja nie oceniam, to tylko moja opinia", "to forum i kazdy ma prawo wyrazić własne zdanie".
    Tak zgadzam się.
    Dlatego polecam zastanowić się czterdzieści osiem razy zanim napisze się coś "niezgodnego" z przekonaniami większości forumowiczów (foremek? :wink:), żeby nie wywoływać dyskusji i nie czuć się w centrum rozmów, żeby nie napisać "nie być atakowanym". Ale zaraz zdania zostaną wyrwane z kontekstu i zacznie się pisanie do mnie :) Że przecież nikt nikogo nie atakuje, pisze swoje zdanie i swoje przeżycia, bo przecież od tego jest forum :wink:

    I kurdę miałam to pisać w innym temacie.
    Eh... ale mod pewnie zaraz zrobi porządek i poprzenosi wpisy.
    --
    •  
      CommentAuthorazniee
    • CommentTimeDec 10th 2013
     permalink
    Myślę Kiss, że u Ciebie była inna sytuacja niż u dziewczyn, które mają poczucie "wyrwania z brzucha", bo byłaś na to przygotowana wcześniej. Nana np. była nastawiona na coś zupełnie innego, zwłaszcza po dwóch porodach sn i przy takim spojrzeniu jakie Ona ma i które nie raz prezentowała na forum (z którym się ja również identyfikuję).
    --
    •  
      CommentAuthornana81
    • CommentTimeDec 10th 2013 zmieniony
     permalink
    Monika, ośmieliłam się napisać, bo mam za sobą przeżycia związane z jednym i drugim porodem. Nie rozumiem Twojego oburzania się. Napisałam tylko o odczuciach, jakie mi towarzyszyły. Okazało się, że nie tylko ja lekko przez cięcie nie przeszłam.
    Poza tym po moim cięciu rozpoczęła się rozmowa w rodzinie na temat cc i okazało się, że wszystkie bliskie mi mamy mają podobne, mniej lub bardziej, dziwne odczucia. Co mnie zaskoczyło mama po ciężkim porodzie sn, powiedziała, że nigdy nie zamieniłaby go na wcześniej doświadczone cięcie (dużo mniej dramatyczne od mojego). Tym bardziej byłam zdziwiona, ponieważ ów ciężki poród wspomina często, a jednak...

    Kiss, bardzo się cieszę, że nie doświadczyłaś owego "wyrwania". Takie określenie jakie odczucie. U mnie o cc było związane z ratowaniem życia dziecku, w ciągu 15 min. od podjęcia decyzji synek był na świecie. Ja zostałam uśpiona. Małego zobaczyłam po wybudzeniu się. Był przy mnie tylko chwilkę. Kiedy już odzyskałam świadomość do końca nie było radości, a strach, niepewność przed tym, co będzie dalej... Do dziecka mogłam pójść i popatrzeć na nie przez szybkę,więc wiesz...

    Wiele spraw musiałam posklejać. Cc było tylko jedną z nich.
    Pocięty brzuch był w tym wszystkim marginalnym kłopotem.
    --
    •  
      CommentAuthorQuelle
    • CommentTimeDec 10th 2013
     permalink
    OneKiss pieknie to napisalas.:wink:
    Ja tez mialam cc i nie czulam wyrywania czy wyciagania dziecka z brzucha,nie czulam tez sie gorsza bo nie rodzilam i byc moze juz nigdy nie bede rodzila sn.Cieszylam sie ze malutka jest cala i zdrowa z nami.
    Dla mnie magia byl jej pierwszy krzyk i ten zapach dziecka,tego nie zapomne nigdy.
    -- http://wwwsuwaczki.com/tickers/p655ybbha8ok1b4a.png[/img][/url]
    •  
      CommentAuthor_Asiula
    • CommentTimeDec 10th 2013
     permalink
    Zgadzam się całkowicie, ze to zależy chyba od przygotowania, jak do nas przyszedł lekarz pogadać, że to już za długo trwa, a postępów brak, to oczywiście w sekundzie się zgodziłam na cc, bo najważniejsze było zdrowie i życie Adasia, ale jak tylko wyszedł zaczęłam płakać, bo tak bardzo chciałam rodzić naturalnie.. I właśnie tu chodzi też o ten czas razem zaraz po.. Poczucie ciepła na brzuchu i błogie leżenie, a mój Misiu dostał buziaka i zabrali go.. i po prostu było mi przykro...
    -- [/url]
    •  
      CommentAuthormangaa
    • CommentTimeDec 10th 2013 zmieniony
     permalink
    Przecież u każdej odczucie bólu jest inne, inne jest też jego natężenie, rodzaj, jedną boli w dole inną bardziej w plecach, kolejną i tu i tu...
    Jeżeli ktoś pisze, że dla niego ból był prawie nie do zniesienia a poród SN traumą to dla mnie to jest ok, że ta osoba chce CC. Nie mam zamiaru jej potępiać, czy umoralniać - dla mnie wskazania psychiczne do porodu są niemniej ważne niż te fizyczne...

    Wiecie co? Ja naprawdę mam się za silną babkę( w końcu przerzucałam żelastwo) mam wysoki próg bólu a podczas porodu bywały momenty, że żałowałam że Milka się odwróciła główką w dół, albo błagałam o cesarkę. Owszem zmęczenie,niewyspanie... ale i tak na ile to jest moje tłumaczenie zachowania którego później się wstydziłam, nie wiem...
    Każda z nas będzie miała zupełnie inne odczucia, więc to co dla jednej do przejścia, dla innej nie np. z przyczyn psychicznych.

    I w sumie choć ja sama nie wyobrażam sobie by teraz mieć CC na życzenie rozumiem, że dla kogoś kto przeżył traumę podczas porodu SN (a żadne porównania jednej do drugiej nie mają tu znaczenia, bo i poród kilkunastogodzinny i kilkugodzinny moze być traumą z różnych przyczyn) to rozumiem, że może po prostu w niej to tak głęboko tkwi , że nie pójdzie sobie na lajcika do drugiego porodu SN... A jak wiemy nastawienie psychiczne jest tu bardzo ważne.

    Treść doklejona: 10.12.13 13:36
    TEORKA: A ja, podobnie jak Asiula, do dzisiaj nie mogę się pogodzić z tym, że magia porodu mnie ominęła.

    No to pracować nad kolejnym, pracować :tooth:
    --
    •  
      CommentAuthorTEORKA
    • CommentTimeDec 10th 2013
     permalink
    OneKiss: A już na pewno nie czuję się gorszą matką.

    Quelle: nie czulam tez sie gorsza



    Dziewczyny ale kto tu pisze o byciu gorszą ?
    Ja widzę, że padają słowa "było mi żal" "byłam smutna" "było mi przykro" ale nigdzie, że "jestem gorsza"....
    To już chyba Wasza nadinterpretacja.
    I widzicie, Wy przez CC przeszłyście fajnie, nic Wam nie było i od strony fizycznej i emocjonalnej.
    Ale jak widać jest też druga grupa kobiet.


    OneKiss: Ale uważam, że o porodach w kontekście porównywania magii i cudu narodzin tak naprawdę mogą mówić dziewczyny, które przeżyły jedno i drugie i mają porównanie.


    Ale czy koniecznie trzeba coś przeżyć, żeby wierzyć w tego czegoś cudowność ? :smile:
    Mi wystarczą opisy dziewczyn rodzących SN, albo oglądane np momenty z "Porodówki".
    I nie da się zaprzeczyć, że po cesarce nie ma tej magii i tego cudu.
    Już sam fakt, że mąż stoi za drzwiami i nie wie co się dzieje z osobami, dla niego najważniejszymi.....
    Gdzie tu magia, Kasiu ?
    Mój mąż do dzisiaj wspomina, że to były najgorsze chwile w jego życiu, że się potwornie o nas bał.
    Wydaje mi się, że jakbym urodziła normalnie, z nim to wspominałby wszystko zupełnie inaczej.
    Aczkolwiek też wydaje mi się, że Ty się fajnie nastawiłaś na to. Mocno pozytywnie.
    Wiedziałaś co będzie i jak będzie i poszłaś na salę operacyjną z zupełnie innym podejściem, niż ja.
    To na pewno dużo Ci pomogło. Bardzo.
    Dlatego wiem, że to była moja wina, że nie dopuszczałam do siebie nawet myśli o CC. Przez to na pewno też się czułam tak, jak się czułam.
    --
    •  
      CommentAuthorOneKiss
    • CommentTimeDec 10th 2013
     permalink
    Asiu ja napisałam swoje zdanie. magia podczas cc była. Mój mąż nie uważa, że został czegoś (magii!) pozbawiony.
    Dla nas poród cc był piękny, bo narodziła się nasza córeczka. Poza tym mieliśmy wspaniałą ekipę lekarską i pielęgniarską na sali i naszą położną.Opisałam swój poród na tym wątku i tam opisałam wszystko.
    Jest jedna grupa kobiet (jak ja) i jest też druga,o której Ty Asiu wspominasz. Na szczęście ja należę do tej pierwszej - poród CC był dla nas magiczny! I zgadza się, podejście jest bardzo ważne i to, że nie byłam w znieczuleniu ogólnym. Dlatego pisałam, że to moje odczucia, a nie gdybanie co by było gdyby.
    I z tego miejsca mogę się tylko cieszyć, że nasz poród wyglądał jak wyglądał. Że nigdy w życiu nie powiem mojej córce, jak się mnie zapyta, jak to było jak mnie rodziłaś, że czułam się żle i było mi smutno, bo wyrwano mi Cię z brzucha, bo tatuś się o nas bał i nie wiedział jak to będzie, że nie czułam magii jak Cię rodziłam itd.
    Mój poród byl piękny! Narodziło się Światło naszego życia. Ja byłam przytomna, świadoma, tatuś oczekiwał z niecierpliwością i nie było strachu, paniki, była to podniosła chwila, kiedy to stalismy się rodziną, razem, we trójkę :)
    Tak!
    I ja tak czułam.
    Mogę tylko współczuć innym dziewczynom po cc,które tego tak nie przeżyły. Ale są też piękne, magiczne porody SN i są też te traumatyczne. Jak widać są też piękne porody CC (jak u nas) i są też te z komplikacjami i te nagłe, kiedy to kobieta nie jest na to gotowa.
    --
    •  
      CommentAuthormangaa
    • CommentTimeDec 10th 2013
     permalink
    Powiem więcej, po SN też można nie czuć tej magii...
    M. była na brzuszku, taka malutka kochana, Mąż płakał a ja nie czułam żadnej specjalnej euforii bo najzwyczajniej w świecie przysypiałam. Czułam ulgę, że jest już po. Jeszcze mi lekarka suszyła głowę o szczepienia podczas szycia bo zobaczyła odmowę.
    Także wszystko zależy zapewne od okoliczności.
    I choć teraz już w głowie te cudowne momenty tylko, to inaczej to odczuwałam podczas porodu.

    Dlatego chciałabym za drugim razem przeżyć to troszkę intensywniej w pozytywnym wymiarze. Może będzie mi dane. :wink:
    --
    •  
      CommentAuthorazniee
    • CommentTimeDec 10th 2013
     permalink
    mangaa: M. była na brzuszku, taka malutka kochana, Mąż płakał a ja nie czułam żadnej specjalnej euforii bo najzwyczajniej w świecie przysypiałam.

    Ja też w tamtym momencie nie odczułam tej "magii" o której często dziewczyny piszą. Za to cały poród, nawet te chwile kiedy nie tylko nie miałabym siły krzyczeć, a nie miałam jej, by powiedzieć do męża chociaż jedno zdanie- wspominam wyjątkowo. I uważam, że dla nas jako pary to było najważniejsze przeżycie, jakiego wspólnie mogliśmy doświadczyć. Żaden ślub, wesele, wakacje na drugim końcu świata ani najlepszy seks by nam tego nie dały :wink: To tak jakbyśmy wspólnie weszli na Mount Everest :bigsmile: :wink:
    --
    •  
      CommentAuthormangaa
    • CommentTimeDec 10th 2013
     permalink
    Cudownie to ujęłaś. Nas poród też jeszcze bardziej zbliżył. :)
    --
    •  
      CommentAuthorgirlorboy
    • CommentTimeDec 10th 2013
     permalink
    no to wreszcie i ja sie zabiore za opis porodu !

    Julia 14.10.2013 54cm 4900kg, TP 7.10.2013

    (w 37 tygodniu ciazy upadlam na brzuch i bylam w szpitalu zeby sprawdzic czy nic sie nie stalo. Lekarz przy okazji zwazyl mala i oznajmil ze szacowana waga to okolo 4g. na pierwszej wizycie u poloznej w nowym miescie do ktorego sie przeprowadzilismy powiedzialam mojej poloznej o wadze dziecka I zeby mnie moze do szpitala wyslali na wczesniejszy porod bo dzidzia duza, na co ona odpowiedziala mi TO NIEMOZLIWE ZEBY DZIECKO W 37 TV TYLE WAZYLO)
    a wiec, 10.10.2013 w czwartek, K. mial na rano do pracy a ja wizyte u poloznej na jakas 11, wiec musialam zawiezc go po 5 rano do pracy zeby miec samochod.Przed wyjsciem poszlam siku i zobaczylam ze CZOP mi odszedl. z wielka radoscia oznajmilam to K. zawiozlam go do pracy.
    Wrocilam do domu i po 6 zaczely sie skurcze co 5-6 minut. Ja cala zajarana chodzilam po domu myslac OH ALE SUPER URODZE DZISIAJ OH OH OH.. Potem skurcze juz wogole byly nieregularne... Wsiadlam w auto i pojechalam do poloznej, smiejac sie ze moze urodze w samochodzie :tooth:
    U poloznej standardowo sprawdzenie dzidzi. Powiedzialam jej , ze mam skurcze, ze czop odchodzi... (oczywiscie mialam nadzieje ze powie PROSZE JECHAC DO SZPITALA, RODZI PANI. hahaha... smiac mi sie teraz chce, ale tak bardzo chcialam zobaczyc moja kruszynke! Polozna nawet nie sprawdzila rozwarcia tylko wyslala mnie do domu..
    No i tak spedzilam caly dzien na liczeniu odstepow pomiedzy skurczami.. Im pozniej bylo tym bardziej byly nieregularne.. Stracilam nadzieje jak to kazda babka w ciazy :tooth:
    o 23 skurcze zaczely byc co 3-4 minuty, ale niebolesne wiec zadzwonilam do szpitala. Akurat trafilam na polska polozna. Kazala przyjechac, podlaczyli pod ktg - skurcze sie zapisywaly ale szalu nie bylo. Rozwarcie 2 cm. Zalokowali nas w sali, dostalam tabletki przeciwbolowe i na sen zebym mogla wypoczac.
    11.10.2013 piatek.
    7 rano przychodzi inna polozna, podlacza ktg - zero skurczy. ja spalam cala noc, zaden skurcz mnie nie obudzil.. WYROK - do domu. ja zawiedziona, bylo mi bardzo smutno, bo mialam ogrooooomna nadzieje, ze w koncu poznam moja kruszke i wycaluje jej stopki...
    w ciagu dnia zadnych skurczy, dopiero wieczorem- niektore bolesne, ale szalu nie bylo wiec poszlam spac.
    12.10.2013 sobota - powtorka z rozrywki. znowu nieregularne skurcze ale bolesne. bylam juz zla ile to moze trwac, ze czemu sie nie reguluja, czemu akurat mnie to spotyka, co z moim cialem jest nie tak!! ze nie tak to przeciez wyglada.. ze przeciez sa skurcze- regularne, do szpitala hop siup i rodzimy, czemu akurat ja!!!
    sobota wieczor, skurcze zaczely byc bolesne, oczywiscie nadal nieregularne.. kolo 12 w nocy wyszlam do kuchni zeby nie budzic K, - plakalam i krzyczalam z bolu ale skurcze nadal nie byly regularne, co jest ze mna nie tak.. zadzwonilam do szpitala- znow trafilam na polska polozna, alleluja! :tooth: kazala przyjechac K po tabletki ktore dostalam w czwartek -przeciw bolowe i na sen. K pojechal. Wrocil. bylo po 1 w nocy.Wzielam tabletki, po pol godzinie jakos zasnelam... o 3 obudzily mnie znow bolesne skurcze - tak dla przypomnienia NIEREGULARNE OCZYWISCIE :tooth: , nie daly spac, wiec zadzwonilam do szpitala. Kazali przyjechac.
    Po przyjedzie ktg - skurcze sie zapisywaly, byly dosc mocne ale nieregularne, znowu na sale. Dostalam zastrzyk z morfiny w dupala :crazy: ohhh jak mi bylo dobrze.. Patrzalam na K i wkrecilam sobie chory film ze sie na mnie obrazil ze musial w nocy jechac ze mna do szpitala i co chwile pytalam sie : JESTES NA MNIE ZLY? az w koncu zasnelam :tooth:

    13.10.2013 niedziela
    obudzilam sie o 10, nikt mnie nie budzil, chcieli zebym wypoczela.
    oczyiwscie zadnego skurczu... w mojej glowie mysl : ZAJEBISCIE... ZNOWU WYSLA MNIE DO DOMU .. ZAPEWNE WZIELI MNIE ZA WARIATKE, ZE ZMYSLAM I WOGOLE ZE SE TEN POROD WYMYSLILAM , ZE KLAMIE ZE NIE MAM SKURCZY... ale nie! Polozna powiedziala, ze mamy isc na dwugodzinny spacer i wtedy podejma decyzje co dalej, ze MOZE mi pomoga.. chyba ze skurcze zaczna sie podczas spaceru to wrocic.. Zbadala mnie przed wyjsciem. rozwarcie 5cm. SZOK!!!!!!!!!!! PRZECIEZ DZIECKO MI ZARAZ WYPADNIE, JAK TO MAM ISC NA SPACER !!!

    Pojechalismy do Mc Donalda :tooth: i do domu. Musialam sie odswiezyc, bo w razie co gdyby chcialabym zaczac rodzic jako pachnaca ciezarna :tooth:
    Poszlismy na spacer nad jezioro kolo szpitala. Nie minelo pol godziny i zlapaly mnie skurcze co jakies 3 minuty wiec wrocilismy. Tylko weszlam na sale a skurczy brak !!!!!!!! TADAM!!!!!!! skad ja to wiedzialam, teraz to mnie wygonia i powiedza ze juz nigdy mam nie przychodzic!!
    Ale nie! Pani powiedziala ze mam pospacerowac po korytarzu.. Po 20 minutach przyszla polozna i nalozyla mi opaske na reke.. WIEDZIALAM ZE ZOSTAJE, TAK DZISIAJ ZACZNE RODZIC, RANY!!!!!!!! Ale dla pewnosci jeszcze spytalam czy zostaje, bo nie moglam uwierzyc... Bylo kolo godziny 13..
    Spacerowalam i zaczely sie skurcze znowu bolesne... ale zadna tam rewelacja..
    Potem przyszla popoludniowa zmiana. Nowa polozna, starsza pani. powiedziala ze porozmawia z lekarzem i on powie czy przebic mi wody i potem ewentualnie podadza mi kroplowke wspomagajaca.. Polozna nazwala to MEDICINE..

    15:00 Poszla, wrocila. Kazala sie rozebrac. Bylam strasznie glodna wiec w tym samym czasie K. sie ubieral i mial pojsc do chinskiej po jedzenie. Polozna nie powiedziala mi ze akurat teraz bedzie przebijac mi wody!! w momencie jak wyszedl, ona sie za to zabrala... ALE JAK TO JUZ!!!!!!!!!???????? GDZIE JEST K!!?!?!?!? JESTEM TU SAMA, AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA POMOCY!!!
    zalozyla sonde na glowke malutkiej, bylam przerazona.. JAK TO... BEDIZE ZWISAL MI SZNUREK MIEDZY NOGAMI KTORY JEST POLACZONY Z GLOWKA MOJEJ CORKI?!
    czulam go na calej dlugosci, jak mala ruszala glowa :shocked: bylam przerazona.. i nagle chlup i ciepla woda poleciala mi po nogach... pani wlozyla mi super wielka podpaske w ksztalcie pieluchy i gatki z siatki.. K dalej nie bylo..
    Mowie do Pani ze potrzebuje siusiu. Powiedziala ze nie ma problemu tylko mam na sonde uwazac..
    Jezu chryste, no nigdy nie robilam siku w takim strachu - balam sie, ze pociagne niechcacy za ten sznurek i mala mi wyleci :tooth:. Udalo sie UF, Julka dalej na miejscu...
    Ledwo zdarzylam wrocic na sale i zaczely sie skurcze. O JEZUS MARIA BOZE JAK BOLI, zaczelam plakac... K dalej nie bylo, nogi mi sie trzesly jak z galarety bylam przerazona. Nagle K wchodzi, widzi mnie zaplakana i pyta TO JUZ ?! . Przyniosl mi ulubiona chinszczyzne i czekolade. tknelam tylko kostke czekolady, tak bolalo ze juz nie chcialam jesc.. Potem juz tylko hardkor.. taki bol, no nigdy sie tak nie darlam - doslownie jakby mi rece wyrywali. blagalam o znieczulenie - polozne specjalnie przedluzaly.. pamietam ze jednym okiem zobaczylam K, ktory stoi przy oknie caly blady i trzyma sie za glowe :clap:

    Treść doklejona: 10.12.13 16:20
    rozwarcie 7 cm - slysze informacje od poloznej.. Dalej sie dre, one cos mnie pytaja ja mowie do kuby zeby kazal sie im zamknac, ze nie jestem w stanie odpowiadac na pytania!! zeby daly mi spokoj!!!
    W koncu przyszedl lekarz, dostalam znieczulenie zewnatrzoponowe. UFFFFFFF JAKA ULGA. 4 godziny sielanki.. tylko lekki ucisk na odbyt i z kazda godzina robil sie bardziej dokuczliwy..
    skakanko na pilce :) najlepsza czesc porodu.. pokrecilismy sobie z K beke, nakrecil filmik moich seksi gaci z pampersem, pogadalismy, cewnikowali mnie bo nie moglam zrobic siusiu i przyszla nocna zmiana... Bylo po 21.
    Potem podkrecili mi kroplowke, ale zaczelo bolec.. Plakalam,krzyczalam, darlam sie!!!! jak mala dziewczynka.. Wtulalam sie w K, blagalam zeby cos zrobil ze juz nie chce.. Rozwarcie 8-9-10.. Wolno szlo.. Potem kazali przec.. Parlam na pilce, na czworaka, na stojaco , na boku, na lezaco...... i NIC.... strasznie bolalo juz nie chcialam... Wreszcie sie porzadnie zaczelo, parlam parlam, mega krzyczalam. Pamietam K ktory mowi dasz rade!!!!!!!!!!!!!!! jeszcze troche juz ja widze... (klamal bo wcale nie widzial... ale to w dalszej czesci). Krzyczalam zeby wyciagneli TO ze mnie juz nie chcialam, blagalam o pomoc... przyszedl lekarz, kolejna polozna (byla wiekla O.O) wzieli ssak (nie pamietam jak to sie nazywa) i ciagneli za glowe - doslownie jak konia, myslalam ze urwa jej glowe. bol niesamowity... WIELKA POLOZNA naciskala mi na brzuch (przed porodem mowilam k. zeby nie pozwolil na to jezeli beda chcieli naciskac na brzuch). gdy polozna sie za to zabrala K. spojrzal na mnie i mowi Sylwia nie chcialas tego, na co ja powiedzialam ze jest mi juz obojetnie zeby ja wyciagneli ze ja nie dam rady.... JA PARLAM, polozna naciskala a lekarz ciagnal... mialam wrazenie ze za lekarzem ktos stoi i ciagnie ja za rece... k. przerazony krzyczy ze dam rade.. nagle poczulam jak glowka wychodzi.. boze nareszcie!!!!!! widze miny poloznej i lekarza przerazone, staraja sie szybko wyciagnac mala ale nie chce wyjsc, ciagna i ciagna i nic. nagle ja wielki krzyk i widze ja!
    14.10.2013 godzina 00:33 nie czuje nic, powiedzialam tylko ALE MA PUCKI, tak poprostu zeby cokolwiek powiedziec, cieszylam sie tlyko ze juz po wsyzstkim.. polozyli mi ja, nie oddychala, w momencie kiedy ja wzieli pisnela. widzialam jak polozna trzyma ja jedna reka i wychodzi z sali, K. mowi ze idzie do malej , ja na to ze okej idz.. nadal nie czuje nic... wszystko bylo mi obojetne.. urodzilam lozysko raz dwa, zszywali mnie z godzine - nacieli mnie dwa razy.. po porodzie pamietam ze spojrzalam na swoj brzuch i bylam przerazona.. Myslalam ze brzuch wyglada jeszcze jak w ciazy jak sie urodzi, tylko ze mniejszy, a tam wielki tlusty obwisly placek. nie wiedzialam co myslec, bylam w jakims szoku, zapomnialam ze urodzilam dziecko.. Lezalam i nie myslalam o niczym. Przychodzi polozna i mowi czy slysze placz mojej corki. ja odpowiedzialam tak i usmiechnelam sie chociaz nie mialam na to ochoty. Przyszedl K, nagral filmik pokazal mi mala.. Mowi 4900, JA NA CALY GLOS COOOOOOOOOOO JAK TO 4900!!!!!!!
    przyniesli mala, polozyli mi ja... Pomimo swojej wagi byla malenka, moja kruszka... kwilila, a jak tylko mi ja polozyli sie uspokoila.. zabrali mi ja po paru sekundach..
    Potem lezalam 4h patrzac w sciane i przypomnialo mi sie - BOZE PRZECIEZ JA URODZILAM, GDZIE JEST MOJE DZIECKO. w koncu mnie do niej zawiezli bo nie moglam stac - nie moglam oddychac gdy stalam, dusilam sie.
    wtedy gdy ja zobaczylam zakochalam sie, byla taka malutka- moja tylko moja Julka kulka.. wtedy dopiero zdalam sobie sprawe -JEZU NOSILAM CZLOWIECZKA PRZEZ 9 MIES W BRZUCHU.. JAK TO MOZLIWE...

    Potem 3 dni na oddziale podlaczona pod tlen - zmeczona po porodzie.. pod jakies rozne dziwne inne kabelki... az w koncu ja dostalam.. do domu wyszlysmy w piatek 21.10.2013. CALE I ZDROWE :)

    2 tyg po porodzie zorientowalam sie ze podali mi oksytocyne.. dlatego tak bolalo......... fajnie ze nazwali to MEDICINE. IDIOCI.

    teraz jestem zakochana po uszy w mojej kruszynce.. Nie wyobrazam sobie zycia bez niej...
    Jest mi przykro , bo swoj porod wyobrazalam sobie inaczej, ze ja dostane poplacze sie, uslysze odrazu pierwszy krzyk.. a Bylo okropnie, straszny bol, meczarnia i nic do niej nie poczulam w pierwszej chwili.. Ale najwazniejsze , ze teraz skoczylabym za nia w ogien.


    wybaczcie ze tak dlugo, ciekawe czy ktos dotrwa do konca :)

    Treść doklejona: 10.12.13 16:25
    zapomnialam napisac (a to dosc wazne , ale ze mnie gapa...) podczas porodu mialam infekcje, pobierali mi mnostwo krwi, mialam goraczke 38 stopni, a Julka 39.. i dostalam antybiotyk..
    ale najwyrazniej nie zapadlo mi to w pamiec skoro zapomnialam :D
    --
    •  
      CommentAuthorLily
    • CommentTimeDec 10th 2013
     permalink
    girlorboy - a Ty duża jesteś kobieta? Bo jeśli drobna to cud że takie dziecko z Ciebie wycisnęli...Taka waga pierworodnego to w sumie wskazanie do cc...Nie dziwię się że tak cierpiałaś.
    •  
      CommentAuthorkatka_81
    • CommentTimeDec 10th 2013
     permalink
    girlorboy, jesteś wielka :bigsmile: Przejdziesz do historii forum :wink:
    --
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeDec 10th 2013
     permalink
    girlorboy: : JESTES NA MNIE ZLY? az w koncu zasnelam


    :bigsmile: Padłam :)

    Co do wagi - szacun, czapki z głów, jak czytałam na Przyszlych to wierzyć mi się nie chciało.

    A jeszcze mam takie pytanie, bardziej z ciekawości - zauważyłam, że dziewczyny po cc napisały (dwie chyba), że jak usłyszały pierwszy krzyk - no właśnie, jak to jest?

    Bo prawdę mówiąc przy obu porodach jak wyskoczyli ze mnie Krasnal i Skrzat to nie krzyczeli. Po prostu położyli mi takie sapiąco/odkasłujące maluchy na brzuchu. Czy ma to coś wspólnego z tętniącą pępowiną? Pępowinę mąż przeciął dopiero jak przestawała tętnić, też to trwało jakiś czas.

    I zgadzam się - nie ma lepszych i gorszych mam, wszystkie jesteśmy debeściarskie, ale są lepsze i gorsze porody. Warto walczyć o ten naj, naj - jeśli jest dane sn to walczyć o dobrą położną, rozmawiać, pytać, czytać. A jak cc - to można przeżyć tak jak Kiss - nastawić się pozytywnie jak mamy na to czas.
    --
    •  
      CommentAuthorgirlorboy
    • CommentTimeDec 10th 2013
     permalink
    Lily: a Ty duża jesteś kobieta?

    przed ciaza 64kg 175 cm, wiec olbrzymem jakims nie jestem , tak mi sie wydaje :bigsmile: to znaczy nie bylam, bo w ciazy przytylam 30 kg. 14 juz poszlo, a 16 kg czekolady zostalo :tooth:
    --
    •  
      CommentAuthorbrombap
    • CommentTimeDec 10th 2013
     permalink
    Ja byłam przygotowana na cc i jak - jak już kiedyś pisałam - wdzięczna, że taka procedura istnieje. Rozumiem, że odczucia mogą być różne, każda z nas ma prawo do własnych przeżyć. Ale, dziewczyny, chyba warto nie napędzać emocji! W tym szoku hormonalnym każde odczucie rośnie kosmicznie, vide miłość do położnej:-) Na ten topik zaglądają też dziewczyny, które mają wszystko przed sobą. Część z nich zamiast wymarzonego sn napotka konieczność cc. Czy nie lepiej, dążąc do idealnego porodu, jak napisała Fragile, zostawiać sobie margines na scenariusze inne - ale też zmierzające do pięknego efektu? Jedyne, dlaczego trochę żałowałam braku sn, to to, że Marta znalazła się na świecie bez naturalnej, przygotowującej drogi - wprost pod światło i hałas sali operacyjnej. Ale tylko to!
    Pisze to dlatego, że po lekturze Waszych wypowiedzi i blisko 4 lata po porodzie, który wspominam podobnie jak OneKiss, byłam bliska wmawiania sobie, że wcale nie było fajnie...
    --
    •  
      CommentAuthormangaa
    • CommentTimeDec 10th 2013
     permalink
    Girlorboy szacun! :D
    A jaka długa malutka się urodziła?
    girlorboy:
    przed ciaza 64kg 175 cm, wiec olbrzymem jakims nie jestem , tak mi sie wydaje :bigsmile: to znaczy nie bylam, bo w ciazy przytylam 30 kg. 14 juz poszlo, a 16 kg czekolady zostalo

    to my podobne rozmiarowo teraz jesteśmy. :D
    I nasze córcie podobne i podobne odczucia miałam podczas porodu. :tooth:
    --
  1.  permalink
    A więc zebrałam się w końcu i opisuję swój poród.
    A więc tak:
    Jest wtorek godz 3.30 rano, wstałam do toalety i z powrotem położyłam się spać.
    Nie mogłam zasnąć a za chwilę czuję że coś ze mnie leci myślałam że to śluz bo w ciąży było go mnóstwo, ale czuję że się leje i leje. Wiedziałam już że to odchodzą mi wody. Pobiegłam do łazienki i rzeczywiście leją się wody.
    Mąż się obudził i mówię mu że chyba odeszły mi wody :) Byliśmy zupełnie spokojni.
    Położyłam się i tak leżeliśmy i gadaliśmy że dziś chyba zobaczymy okruszka naszego :-)
    Leżę i dalej czuję że się ze mnie leje więc biegiem do łazienki.
    Postanowiliśmy że wstajemy, wypijemy herbatkę, wykąpię się i jedziemy do szpitala.
    Wyjechaliśmy o godz 7.00.
    W szpitalu dalej się ze mnie leją wody ale skurczy brak. Przyjęli mnie na oddział i spędziłam na nim cały dzień ale nic się nie działo. Wieczorem podali mi kroplówkę by wywołać skurcze, no i się zaczęło.
    Zaczęły się skurcze i okropny ból krzyża! Nie przespałam ani minuty.
    Rano o godz 9.00 zabrali mnie na porodówkę i podali dalej kroplówkę z oksy. Skurcze zaczęły być coraz mocniejsze i nie do wytrzymania. Zaczęłam płakać i się drzeć że boli bardzo.
    Podali mi gaz, który pomógł ale tylko na chwilę czułam się po nim jak pijana ;)
    Nagle położna zapytała czy nie chcę epiduralu, mówię że chcę ale już po chwili że nie.
    Skurcze zaczęły przybierać mocy i do tego te krzyże.
    Położna dalej pyta czy chcę epidural, mówię że tak. Leżę i czekam na niego jak na zbawienie, po 20 minutach przychodzi anestezjolog i wbija mi się w krzyż dwa razy. Po chwil czuję że zaczyna działać :) Uff, co za ulga.
    Byłam tak wykończona że zasnęłam, spałam chyba z godzinkę. Ale poczułam się o niebo lepiej.
    Póżniej epidural przestaje działać i skurcze pojawiają się na nowo. Przychodzi anestezjelog i daje pozostałą dawkę znieczulenia, no i znów czuję ulgę.
    Jest godz 17.00 i słyszę że 20.00 zaczniemy przeć, jestem szczęśliwa że jeszcze trochę i ujrzymy naszego szkrabka, nasze dziecko na które tak długo czekaliśmy.
    Przychodzi pora parcia, na szczęście czuję kiedy powinnam przeć :)
    A więc zaczynamy, mąż trzyma mnie za rękę a ja prę. Mam potrzebę parcia coraz częściej.
    Prę raz na plecach raz na boku. Mąż podtrzymuje mi nogę bo nie mam siły jej trzymać w górze, ból krzyża staje się nie znośny tak że nie mam siły przeć ale prę dalej ile tylko mam sił. Ale nie mogę wypchać dziecka.
    Koło 22.00 zapadła decyzja o nacięciu i wyciągnięciu dziecka tzw. odkurzaczem. Nałożyli dziecku nasadkę na główkę i kazali przeć. Dwa parcia po trzy razy i czuję że wychodzi nasze maleństwo :))
    No i jest godz 22.09 i rodzi się nasz syn z wagą 3.750 i 54 cm. Nasz Kochany synek!
    Położyli mi go na piersiach i z mężem płakaliśmy i śmialiśmy się jednocześnie.
    Jest taki śliczny! Kochamy go. Jest nasz!
    Zaczęli mnie zszywać, nie czułam nic jedynie pociągnięcia nitki.
    Był to ciężki poród, przyznam że nie wiem czy dałabym rady bez znieczulenia.
    Ale była to najcudowniejsza chwila kiedy ujrzeliśmy nasze maleństwo. Jesteśmy z mężem bezgranicznie w nim zakochani !!
    -- ,
    •  
      CommentAuthorgirlorboy
    • CommentTimeDec 10th 2013
     permalink
    Mangaa 54 cm :D
    Hahaha to tak z ciekawosci- kiedy masz urodziny I jaki znak zodiaku ? :D
    --
    •  
      CommentAuthorTEORKA
    • CommentTimeDec 10th 2013
     permalink
    The_Fragile: A jeszcze mam takie pytanie, bardziej z ciekawości - zauważyłam, że dziewczyny po cc napisały (dwie chyba), że jak usłyszały pierwszy krzyk - no właśnie, jak to jest?
    Bo prawdę mówiąc przy obu porodach jak wyskoczyli ze mnie Krasnal i Skrzat to nie krzyczeli. Po prostu położyli mi takie sapiąco/odkasłujące maluchy na brzuchu.



    Moja Nina się darła od razu, wtedy myślałam, że to normalne.
    Ale teraz nie wiem bo właśnie jak oglądam "Porodówkę" to te dzieciaki raczej właśnie tak sapią, miauczą lub kwilą.
    A ona się darła jak oparzona.
    Ale nie wiem czy to ma związek z rodzajem porodu. Trzeba by sondę jakąś sporządzić :tooth:





    [Tak sobie jeszcze myślę, że ona może wyła bo ją coś bolało ? Miała odbity na policzku męski kciuk, siniaka takiego. To i może dlatego był wrzask ?]
    --
    •  
      CommentAuthorMalisiek
    • CommentTimeDec 10th 2013
     permalink
    Majka zaczela plakac dopiero po chwili. Jak mi ja polozyli na brzuchu to tylko postekiwala.
    --
    •  
      CommentAuthorkatka_81
    • CommentTimeDec 10th 2013
     permalink
    TEORKA: Ale nie wiem czy to ma związek z rodzajem porodu. Trzeba by sondę jakąś sporządzić :tooth:

    moja Misia po cc też się darła od razu. Nawet mam nagrany ten płacz w całości :)))
    --
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeDec 10th 2013
     permalink
    Heh, znalazłam coś takiego. Cytat:

    "Dziecko urodzone spokojnie, w warunkach ciszy i przygaszonych świateł, położone od razu na brzuchu mamy rzadko zaczyna krzyczeć. Najczęściej lekko kwili, bierze powoli kilka coraz głębszych oddechów, z buzi wypluwa resztki wód płodowych. Maluch, pomimo że nie krzyczy, jest w dobrym stanie. Pępowina tętni coraz słabiej, a łożysko stopniowo przestaje pracować. Zajmuje to różną ilość czasu – kilka minut do ponad pół godziny.

    Inaczej wygląda sprawa, gdy pępowina zostaje przecięta zanim ustanie tętnienie. W jednej chwili dziecko przestaje otrzymywać tlen poprzez krew mamy. W krwioobiegu dziecka zaczyna się gromadzić dwutlenek węgla, co prowadzi do pobudzenia ośrodka oddechowego w mózgu. Dziecko musi szybko podjąć czynność oddechową, bo się udusi – pojawia się też niebezpieczeństwo zakrztuszenia się wodami płodowymi (dlatego tak często odśluzowuje się dzieci na sali porodowej). Ten pierwszy oddech to duże przeżycie – odbywa się przecież w stanie zagrożenia życia, jakim jest chwilowy brak tlenu. Dla mamy jest jednak radosnym odgłosem świadczącym, że dziecko jest w dobrym stanie i zaczyna samodzielnie egzystować."

    Treść doklejona: 10.12.13 19:35
    Czyli coś w tym jest. Właśnie się dziwiłam, że położna pozwoliła nam dotykać pępowiny, a mąż przeciął ją (pępowinę, nie położną) po naprawdę sporym odstępie czasu...
    --
    •  
      CommentAuthorkatka_81
    • CommentTimeDec 10th 2013 zmieniony
     permalink
    The_Fragile: Czyli coś w tym jest. Właśnie się dziwiłam, że położna pozwoliła nam dotykać pępowiny, a mąż przeciął ją (pępowinę, nie położną) po naprawdę sporym odstępie czasu...

    Frag, cudownie się Ciebie czyta... pamiętam dokładnie Twoje relacje, bo zawsze bił od nich nich spokój. Pamiętam nawet, jak przy pierwszym porodzie opisywałaś zbieranie się w domu, do szpitala... że taki spokój na Ciebie spłynął... :)
    --
    •  
      CommentAuthor_hydro_
    • CommentTimeDec 10th 2013 zmieniony
     permalink
    The_Fragile: Dziecko urodzone spokojnie, w warunkach ciszy i przygaszonych świateł, położone od razu na brzuchu mamy rzadko zaczyna krzyczeć. Najczęściej lekko kwili, bierze powoli kilka coraz głębszych oddechów, z buzi wypluwa resztki wód płodowych. Maluch, pomimo że nie krzyczy, jest w dobrym stanie. Pępowina tętni coraz słabiej, a łożysko stopniowo przestaje pracować. Zajmuje to różną ilość czasu – kilka minut do ponad pół godziny.


    No i to by się zgadzało z moimi doświadczeniami. Moje dziewczyny nie płakały - starsza była całkowicie spokojna, młodsza tylko trochę "marudziła". Oba porody na spokojnie, bez dopalaczy, przy czym drugi w 100% fizjologiczny. Z przecięciem pępowiny za każdym razem czekaliśmy, aż przestanie tętnić.
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeDec 10th 2013
     permalink
    Dzięki Katka, ogromna w tym zasługa naszej położnej, ona też taka spokojna, opanowana, doświadczona. I to ona stale nam powtarzała o magii porodu :)

    Dopiero jak teraz czytałam tę dyskusję to do mnie dotarło, że coś w tym jest z tym krzykiem, wcześniej tego nie wiedziałam, nie zdawałam sobie sprawy, a położna po prostu postąpiła tak, żeby to przyjście na świat maluchów moich było jak najdelikatniejsze - światło było mocno przyciemnione, na sali minimum osób... Ech, chciałoby się jeszcze raz :wink:
    --
    •  
      CommentAuthorazniee
    • CommentTimeDec 10th 2013
     permalink
    Jeeej i ja bym chciała jeszcze raz, jeszcze bardziej świadomie :wink: Tym razem bym wybrała jeszcze lepszy szpital i zrobiła porządny plan porodu :wink: Ostatnio miałam niestety za dużą niepewność własnego zdrowia, mało przez to nie wylądowałam na Wołoskiej, być może mnie przed tym uratował poród przed czasem...Z drugiej strony- zabrakło mi czasu i hm...spokoju na myślenie o innych rzeczach. Nawet nie poszliśmy na SR :confused:
    --
    •  
      CommentAuthormangaa
    • CommentTimeDec 10th 2013
     permalink
    Girlorboy rak jestem z 22.06. :D
    Nei mów, że Ty też :tooth:
    --
    •  
      CommentAuthorgirlorboy
    • CommentTimeDec 10th 2013
     permalink
    mangaa ahhh niestety nie........ ja lew 24.07 :D PRAWIE :bigsmile:
    --
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeDec 29th 2013 zmieniony
     permalink
    Dziewczyny, niedługo ukaże się w księgarniach książka położnej Jeannette Kalyty "Położna. 3550 cudów narodzin" - bardzo, bardzo Wam polecam :) Polecam, ponieważ jest to wyjątkowa kobieta i mam wrażenie, że dla niej każdy poród nadal jest czymś niezwykłym. Dzięki niej nasze smyki pojawiły się na tym świecie w przepiękny, magiczny sposób. Każdej przyszłej mamie życzę takich porodów a każdej położnej takiego podejścia do przyszłych mam jak ma Jeannette.

    I linkuję fajny wywiad z nią.
    --
    •  
      CommentAuthorAnula85
    • CommentTimeJan 3rd 2014
     permalink
    The Fragile to twoją położną była pani Kalyta ??? To gdzie ty rodziłaś?
    --
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeJan 4th 2014
     permalink
    Anula, najpierw w Piasecznie, a teraz na Żelaznej.
    --
    •  
      CommentAuthorAnula85
    • CommentTimeJan 6th 2014
     permalink
    Ooo ja też rodziłam w Piasecznie ale wtedy na Żanetkę się nie natknęłam . Kobieta z recepcji powiedziała mi,że ona tam pracuję tylko na zlecenie
    --
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeJan 6th 2014
     permalink
    Anula, ona po prostu "zakładała" z ludźmi z Żelaznej ten oddział w Piasecznie, a teraz już nawet na zlecenie tam nie przyjmuje, jest tylko na Żelaznej, dlatego teraz tam rodziłam. I prawdę mówiąc żałuje, że za pierwszym razem to też nie była Żelazna, w Piasecznie jest mniej intymnie, więcej ludzi na małej powierzchni.
    --
  2.  permalink
    To może i ja opiszę swój poród..

    Termin porodu miałam wyznaczony na 15 września 2013.
    17.09 miałam jeszcze zgłosić się do gina na wizytę-okazało się że jestem kompletnie nieporodowa więc gin kazał zgłosić się 23.09 na IP jeśli nic wcześniej się nie wydarzy. Próbowałam chyba wszystkiego przytulanko,długi spacer,sprzątanie i nic-"uparte to moje dziecię "- myślę. Zero objawów zbliżającego się porodu.
    23.09 dopakowałam torbę zjadłam śniadanko i ruszyliśmy do szpitala, na IP byłam około 9.00,przyjęła mnie miła położna podłączyła pod KTG oczywiście zero skurczyków :( , wypełnianie sterty papierów no i na sali znalazłam się o 10.30.
    Po 11 zaproszono mnie na badanie nadal nic się nie dzieje szyjka twarda zamknięta zero rozwarcia.
    Przez kilka dni nie robili nic - pytałam czy zamierzają coś z tym robić - kazali czekać bo mają czas równie dobrze mogłam czekać w domu a nie w szpitalu.:cry: Dwa razy dziennie podłączali nas pod KTG sprawdzali tętno małej i czystość wód. Za każdym razem gdy pytałam co dalej zbywali mnie ah jaka ja wtedy byłam wściekła miałam ochotę roznieść cały oddział.
    W końcu 28.09 w sobotę mój gin po porannym obchodzie zadecydował, że założą balonik (bo byłam już 11 dni po terminie) tak więc o godz. 12 zaproszono mnie do zabiegowego- tam znów badanie - nadal nic, nagle gin stwierdził że szyjka przylega do kręgosłupa i zaczął ją na siłę odklejać- ból niesamowity myślałam że tam zejdę z bólu potem założył balonik i kazał udać się na salę. Idąc na salę poczułam lekkie bóle @ cieszyłam się bo myślałam że coś się wreszcie rusza no i ruszyło jednak balonik sam nie wypadł i wyciągnęli go w niedziele rano , po badaniu okazało się że jest 4 cm rozwarcia o jakie było moje zaskoczenie i radość za razem- jednak nie na długo bóle co prawda były cały czas takie same jak przedtem jednak nic się nie działo- kazali czekać bo może się rozkręci a ja cały czas chodziłam po sali, korytarzu położna co chwile kazała mi się położyć i przespać i tak czas leciał i nic się nie działo nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
    Obudziłam się 0 5.30 i stwierdziłam że nic się nie dzieję myślę no co jest ? mała urządziła harce w brzuchu i ni myśli wychodzić. 30.09 po obchodzie gin powiedział że zaraz poproszą mnie na porodówkę i będziemy wywoływać z przerażeniem w oczach ale i z wielką radością pomyślałam TAK TO DZIŚ JEST TEN DZIEŃ UJRZĘ WRESZCIE MOJEGO WYCZEKIWANEGO SKARBA.
    O 9.00 byłam już na porodówce badanie wykazało że nadal 4 cm rozwarcia i ani myśli iść dalej oksy nie podziałała na mnie w ogóle, gin śmiejąc się mówił "no co za uparciuszek z tej małej" szczerze powiem nie było mi wtedy do śmiechu :devil: postanowił więc przebić pęcherz okazało się że wody są zielone byłam przerażona bałam się o małą oczywiście od razu pojawiły się skurczę co 1-3 min. a ja musiałam leżeć przykuta do łóżka pod KTG zwijając się z bólu po 2,5 godz. skurczy okazało się że rozwarcie stoi w miejscu myślałam że wyjdę z siebie i stanę obok, gin stwierdził że nie ma co dużo czekać i spytał czy godzę się na cc moje przerażenie było ogromne bo tego obawiałam się najbardziej.Zjawiła się bardzo miła pani anestaziolog i zaczęła tłumaczyć o znieczuleniu podpisywaniu zgody - podpisałam.
    Na blok trawiłam o 11.15 - podali znieczulenie nagle poczułam ciepło w nogach i po chwili anestaziolog pyta czy czuję jak mnie dotyka za nogę - mówię że nie no i zaczyna się przychodzi mój gin ubrany w śmieszne zielone ciuszki i śmieję się mówiąc"jednak musimy ją sami wykurzyć z brzuszka", no więc ja przerażona ucinam sobie pogawędkę z panią anestaziolog która po chwili mówi, że widzi główkę i za chwilę ujrzę moje maleństwo. Faktycznie po chwili czuję lekkie szarpnięcie i oto jest ONA MOJA WYCZEKANA WYTĘSKNIONA MALEŃKA KRUSZYNKA Kornelia urodzona 30.09.2013 o godzinie 11.25 z wagą 3180 gram 51 cm i 10/10 punktów Apgar - słyszę jak głośno protestuje krzycząc MYŚLĘ BOŻE DZIĘKUJE CI ZA TEN MAŁY WIELKI CUD i nagle łzy same cisną się do oczu nie umiem tego opanować, po chwili przynoszą mi malutką ja całuję,głaszczę i wdycham jej zapach,po chwili zabierają małą a mnie zszywają. O godzinie 11.50 przewieźli mnie na pooperacyjną czekał już tam na mnie narzeczony po chwili przywieźli malutką od razu przyssała się do cyca,spojrzałam na narzeczonego i zobaczyłam w jego oczach łzy - zobaczyć w takiej chwili wzruszenie faceta bezcenne. Była obolała ale jaka szczęśliwa, że mam przy sobie dwie najważniejsze osoby w moim życiu.

    Przepraszam,że taki długi opis i gratuluje tym którzy dadzą radę doczytać do końca :devil:
    --
    •  
      CommentAuthorKlNGA
    • CommentTimeFeb 11th 2014
     permalink
    Sandrusia - bardzo podobny przebieg porodu do mojego, tyle, że u mnie to się działo dużo szybciej, no i przebicie pęcherza i oksy jednak ruszyły rozwarcie po tych 4 cm. po baloniku :wink:
    Wzruszający opis :thumbup:
    --
  3.  permalink
    Ja nie wspominam miło mojego porodu aż boje się zajść w drugą ciąże
    •  
      CommentAuthormigotynka
    • CommentTimeFeb 11th 2014 zmieniony
     permalink
    BertXyz1402: Ja nie wspominam miło mojego porodu aż boje się zajść w drugą ciąże


    A to są Twoje słowa z wątku Emigrantki:

    "A ja mieszkam w Monachium i właśnie jestem w ciąży"


    - O co chodzi?
    --
    •  
      CommentAuthorMalisiek
    • CommentTimeFeb 12th 2014
     permalink
    Tak myslalam, ze to troll :devil::wink:
    --
    •  
      CommentAuthorkatka_81
    • CommentTimeFeb 12th 2014
     permalink
    migotynka: O co chodzi?

    w ogóle pojawiła się na forum ni z gruchy ni z pietruchy... nie przedstawiła się. Troll na bank.
    --
    •  
      CommentAuthorsalinos
    • CommentTimeFeb 13th 2014
     permalink
    Monika 1046 wiedz, że w pełni Ciebie rozumiem! Miałam podobny poród, bardzo ciężki. Bóle krzyżowe nierejestrowane przez ktg, straciłam dużo kwi, ponad 0,5 litra. 2 doby po porodzie nie mogłam dojść do siebie, zemdlałam na rękach męża w toalecie (już po przetoczeniu krwi, bo miałam toczoną przy hemoglobinie 6,7). Byłam nie do życia. Obok dziecko płaczące, potrzebujące matki, ja chcąca się nim zaopiekować ale nie mająca siły na to. Leżałam chyba ze 3 doby, załatwiałam swoje potrzeby na podsuwaczu. Do każdego karmienia dzwoniłam po połozną, bo nie byłam w stanie wstać i podnieść dziecka. To jest ciemniejsza strona porodu o której jest mi bardzo trudno zapomnieć. Dlatego rozumiem emocje i zachowanie Moniki. Lęk pozostał.....:cry::cry::cry:
    -- [url=https://www.suwaczki.com/][/u
    •  
      CommentAuthorElyanna
    • CommentTimeFeb 18th 2014
     permalink
    Eh... ja mało odporna na ból jestem, oj bardzo mało. Przy porodzie bóle krzyżowe + przeciskanie się dziecka odczuwałam jakby mnie rozdzierali, nieopisany ból. Niemal schodziłam tam na tym fotelu, no koszmar... i jak tu teraz myśleć o drugim dziecku... :(
    --
Chcesz dodać komentarz? Zarejestruj się lub zaloguj.
Nie chcesz rejestrować konta? Dyskutuj w kategoriach Pytanie / Odpowiedź i Dział dla początkujących.