Zuzanno dziwne bo ja chodze naprawde do bardzo dobrego lekarza,ktory jest okszykniety mianem najlepszego i gdy ja bralam luteine to powiedzial mi,zebym brala ja caly czas dopuki nie dostane okresu a jesli nie dostane i wyjda 2 krechy to mam brac dalej noi wtedy sie udalo z ta ciaza wiec braLAM JA nadal. A teraz po poronieniu gdy kazal brac mii duphaston to powiedzial to samo zebym go brala a jak dostane okres to odstawic...ja jednak zrobilam odwrotnie,odstawilam go bo tak chcialam i za 2 dni dostalam okres,wiec to sie znowu zgadza z twoja teoria ktora moim zdaniem jest bardziej logiczna od teorii mojego gina no ale ja juz sama nie wiem.. Wiec natalka20 trudno mi cos doradzic,bo jesli np teraz jestes w ciazy(czego ci zycze) to jak przestaniesz brac duphaston a mial on byc na ew,podtrzymanie ciazy to nie wiem...ja bym nie ryzykowala,moze skontaktuj sie jeszcze z ginem co? ehh
Karolinamat mam tyle samo lat co natalka20 czyli wiadomo ile:):):)
wiec tak - miała zrobioone badanie, które nic nie wykazało ... więc przyczyną poronień nie jest u mnie zakrzepica. .. i nie wiem czy sie kiedyś dowiem, co było przyczyna. Mój lekarz najwidoczniej nie ma ochoty tego szykac. EHH
Witam ja poroniłam dwa razy. Mimo, że było to 5 i 3,5 roku temu to nigdy nie zapomnę o moich dzieciach. Po pierwszym poronieniu ginekolog do której chodziłam kazała brać duphaston, chodziłam wtedy od 13 dc na USG codziennie i monitorowała czy dochodzi do jajeczkowania(ja jednocześnie sama w domu prowadziłam obserwację) . W ten sposób urodziłam pierwszego synka. Po drugim poronieniu bardzo się bałam, że historia powtórzy się kolejny raz, ale trafiłam na moją dawną koleżankę, która pomogła mi( jest lekarzem). Ona również przepisała duphaston i brałam go od 16 dc do dnia miesiączki. Udało się mam córeczkę. Dziś już wiem,że jeśli kiedykolwiek będę starała się o dzidzię muszę przyjmować ten lek. Boję się jednej rzeczy z moją córeczką brałam duże dawki duphastonu, czy w następnej ciąży będą jeszcze większe? Z tego co pamiętam chyba brałam już maksymalne. Bardzo mi przykro z powodu Waszych utraconych maleństw wierzcie mi wiem, co czujecie.
No cóż, przyszłam się przywitać w tym wątku. 14.03 poroniłam moje maleństwo w 9t.c. Miałam już wynik his-pat ale nic z niego nie wynikało. Jestem już po wizycie u lekarza. Powiedział, że w środku jest już czysto, kazał przeczekać dwa cykle i zaczynać starania. Zlecił mi tylko zrobienie toxo i CMV. Czy to wystarczy, czy może powinnam jednak zrobić też hormony? Jakie macie doświadczenia? Pozdrawiam
MILGAK, po pierwszym poronieniu nie zlecają nic specjalnie... Ja toxo, różyczkę, cytomegalię miałam zrobione przed ciążą. Po poronieniu zrobiłam wszystkie hormony 3 x w cyklu, hormony i przeciwciała tarczycowe, jakieś tam kwestie odpornościowe, cukier, cukier po obciążeniu, lipidogram, etc.
Raczej lekarze namawiają do przerwy 3-miesięcznej (po trzeciej @)- żeby wszystko wróciło do normy...
witam milgak,przykro mi z teo powodu co ci sie przytrafilo,ale nic nie poradzimy ze tak sie dzieje,trzeba wierzyc ze nastepnym razem bedzie dobrze,no moja gin po stracie tez nie kazala mi nic robic,sama se zrobilam toxo,tsh,mysle jeszcze o prostegonie,i cytomegali.pozdrawiam cie i trzymaj sie.
dagaa - zbadaj sobie poziom progesteronu w 3 cyklach 7-8 dzien po skoku - będziesz wiedziala ile sztucznego trzeba aplikowac na utrzymanie kolejnych ciąż
podpinam się do tematu.... poroniłam w maju 2005go roku w mniej więcej 7mym tygodniu ciąży... prawdopodobnie przez rotawirusa którego złapałam 2tygodnie wcześniej (mniej więcej w tym okresie ciąża przestała się rozwijać).... najciekawsze jest to że ja nigdy nie pamiętam kiedy to się stało.... moja pamięć skutecznie wymazała wszystko z pamięci... wczoraj znalazłam wyniki moich badań stąd znam datę....
Nazywam się Magdalena Bogucka. Jestem studentką V roku psychologii na Uniwersytecie Śląskim. Piszę pracę magisterską, w której pragnę przedstawić sytuację psychologiczną kobiety, która utraciła dziecko w wyniku poronienia. W swoich badaniach sprawdzam na ile styl wyjaśniania zdarzeń, którym cechuje się kobieta, ma wpływ na spostrzeganie i poszukiwanie wsparcia po poronieniu. Jeżeli byłaby Pani chętna wziąć udział w moich badanich, które są anonimowe a ich wyniki posłużą jedynie do analizy i opracowania naukowego, proszę o kontakt na maila bogucka-m@wp.pl . Z góry dziękuję wszystkim Paniom, które odpowiedzą na moją prośbę.
Witam wszystkie mamy ,,Aniołków'' ja urodzilam w pazdzierniku coreczke, ktora po 2,5 godz po porodzie umarla. Ma/iala na imie Wiktoria teraz zostalo mi tylko to, ze jestem codziennie na cmentarzu i pilnuje tego, zeby przez caly czas palilo sie jej swiatelko. Ściskam goraco wszystkie mamy, ktore przeszly te okropne pieklo. Pozdrawiam
Z bólem serca dołączam do grona. Moja ciąża zakończyła się pod koniec 12 tygodnia- zaczęło się od bólu w krzyżu i żółytch upławów, poleciałam do gina i niestety potwierdziły się moje obawy. Gino powiedział, że przyczyną mogło być zapętlenie pępowiny, albo wada serca u dziecka (serducho dość późno było widoczne na USG). Wczoraj miałam łyżeczkowanie- mimo przykrych okoliczności zabieg przebiegł w zaskakująco budującej atmosferze (mój gino i jego pielęgniarki stanęli na wysokości zadania). Dzisiaj rano było chyba najgorzej- wczoraj był brzuszek, teraz go nie ma... Przedołowałam pół dnia, ale mój M wyciągnął mnie na prostą. Teraz tylko się zastanawiam, jak przetrwać te najbliższe trzy miesiące, żeby nie ześwirować :-/
Chciałabym tylko "wyłączyć" sobie sny, bo na okrągło śni mi się to samo- USG, mój gino, to, że mam jeszcze brzuch, a na koniec moje trzęsące się jak galareta nogi przed wejściem na fotel :-( Dobrze, że ktoś wymyślił ten wątek, bo można się wyżalić, nie dołując pod swoim wykresem aktualnych mam, staraczek etc..
Trzymaj sie hipka bedzie dobrze ja bylam w gorszej sytuacji (choc dla kazdej z nas strata malenstwa jest strasznym pieklem) ja tez probuje sie pozbierac po tym wszystkim co mnie spotkalo. Moja corka konczylaby 4 m-ce :( sciskam Cie mocno
Hipka, bardzo mi przykro...ja też poroniłam pierwszą ciążę...w 11 tc...nikt nie zrozumie tego, co wtedy się przeżywa, jeżeli sam tego nie przeszedł...teraz za 1,5 miesiąca zostanę mamą wyczekanego Syneczka...
Jak przetrwać te pierwsze najgorsze miesiace - zorganizować sobie czas tak, żeby nie myśleć...my błyskawicznie pojechaliśmy na narty, potem w góry a później wzięłam sie za przygotowania do ślubu i wesela...zdarzały sie kryzysowe momenty...do dziś pamiętam, jak wracaliśmy z imprezy pełnej dzieci, na której świetnie się trzymałam...w samochodzie dostałam takich spazmów, że Mąż nie mógł mnie uspokoić...wyłam cały wieczór, aż umęczona i spita winem zasnęłam na kanapie...wykorzystaj ten czas również na zobienie potrzebnych badań...
Ściskam Cię serdecznie! Jak mówią lekarze, najważniejsze, że zaszłaś w ciąże...udało sie raz, uda kolejny...
Hipka, strasznie mi przykro. Ja przezylam nasz horror koncem pazdziernika zeszlego roku. Moja rada jest taka, abys nie udawala dzielnej i silnej. placz i mów o tym jak sié czujesz. ja wylam lezác na podlodze do braku sil i lez. nie tlum zalu, wracaj do spokoju w swoim tempie. tutaj mozesz zapalic swieczke dla swojego malenstwa:
witam ja tez poronilam w maju 2008 w amerykanski dzien matki Ale u mnie to byla ciaza niespodziewana ale jak najbardziej sie cieszylismy. dowiedzialam sie poniedzialek, we czwartek poszlam do lekarza ale nie mogl nic znalezc na usg (robil mi test z krwi i wyszlo ze jestem we wczesnej ciazy) a w niedziele rano zaczelam plamic potem sie juz polalo. LLekarze mowili ze mozliwe ze po prostu poronilam bo cos bylo z plodem nie tak albo ze byla pozamaciczna. Nie wiedzieli tak na 100%. Co tam najwazniejsze ze oboje z mezem jestesmy plodni. Teraz zaczelismy starania na nowo.
no niby odstawilam tabletki w styczniu 2008 i nie zabezpieczalismy sie wiec nie mozna powiedziec ze nie chcielismy ale tez nie bylo jasno powiedziane ze sie staramy. Wiec byla to dla nas mila niespodzianka. A teraz jak sie juz staramy to pewnie troche nam to zajmnie.
Najsmieszniejsze jest to ze umowilam sie z kolezanka ze fajnie jakbysmy razem byly w ciazy. Tylko ze ja bralam jeszcze rozne tabletki przy ktorych nie moglam zajsc w ciaze no i teraz ona jest juz w 5 miesiacu. Wczoraj pokazywala mi ciuszki bo wie ze to bedzie dziewczynka a ja dalej sie staram
ja również dołączam do Was i nie spodziewałam się że mnie to kiedyś spotka :(
To był poniedziałek 4 tyg temu - poszłam na zakupy z moim M - kupił mi tego dnia trzy piękne bluzeczki ciążowe i parę spodni kiedy wróciliśmy do domu porobił mi w ciuszkach zdjęcie - była piękna pogoda i wydawało się że wszystko układa się wspaniale :)
dwie godziny pózniej poczułam delikatne bóle @ (myślałam że rozciąga się macica - był to 10 tc) ale kiedy poszłam do wc na papierze zobaczyłam różowo-czerwony śluz trochę wyglądający jak płodny - załamałam się byłam w takim szoku że nie wiedziałam czy płakać czy co robić ?? położyłam się plackiem do łożka - za pół godziny tej krwi było więcej wziełam dodatkowo dhupaston i zadzwoniłam na pogotowie ..
tego dnia o 19 miałam robione usg - serduszko biło, dzidzia ruszała sie cała nóżkami i rączkami (tak to widziałam) a ja wyłam ze szczęścia że dzidzia żyje dostałam potwierdzenie od lekarza że szyjka zamknięta że dzidzia dobrze osadzona - ale że może być to oznaka zblizającego się poronienia ..
obiecałam sobie że po powrocie do domu położe sie plackiem i bedę lezała tak długo aż będzie potzreba aby tylko dzidzia była zdrowa od razu po badaniu dostałam bardzo silnego krwawienia - kiedy przyjechalam do domu całe spodnie były zalane :(
zadzwonilam ponownie na pogotowie - powiedzieli mi abym polozyla sie spac, starala sie nie denerwowac i ze to plamienie moze byc po badaniu .
rano wyladowałam w szpitalu - kolejne usg - i wyrok - serduszko mojego Aniołka przestało bić .... wieczorem poprzedniego dnia mój Aniołek był taki ożywiony a na drugi dzień nic kompletnie się nie ruszało ....:( krwawi mi serce jak pomysle o tym - w nocy kładłam ręce na brzuch i prosiłam dzidziola aby był silny że wszystko przetrzymamy .... niestety w srodę na drugi dzień miałam już łyzeczkowanie (wczoraj minął równy miesiąc od zabiegu) moja dzidzia przestala się rozwijać wg usg w 7tyg 3 dz ale do końca biło jej serduszko ....
ból okropny - o dziecko starałam się 2,5 roku - to była moja pierwsza dzidzia ....
dostałam od lekarzy wskazówki że po zabiegu nie powinnam współzyc aż do momentu oczyszcenia się całkowicie śluzu i zmiany koloru na biały jeśli bede miałą ogromna ochotę to mogę współzyć ale tylko z prezerwatywa ... zadnych tamponów i wielka higiena
do poczęcia powstrzymac się do nastepnej @ ale kiedy przydaży się po zabiegu przed pierwsza @ to jedynie problem bedzie polegal na tym ze ciezko bedzie ustalic wiek dziecka - innych przeciwskazan nie ma
beta HCG spadała mi bardzo wolno w 4 tyg po poronieniu test wychodził jeszcze z bladziochem - temperatura jest dosc wysoko - u mnie wyglada na II faze więc pozwoliliśmy sobie na bara-bara - a wczoraj zrobilam badania szyjki i okazalo sie ze jest bardzo wysoko i miekka - śluz BJ bdb jakosci i pozostało mi tylko czekać i patzreć czy narozrabialismy
Przyjmę wszystko co Bóg da i wiem że jesli organizm jest gotowy to moze sie udac a jesli nie jest to pewnie przyjdzie kolejana @ może mój Aniołek czuwał bo te dni (chyba płodne) wypadły w równy miesiąc po zabiegu
jestem szczęsliwa że chociaż 10 tygodni byłam mamą i miałam skarbeczka pod swoim sercem
Bettsie, przykro mi, ze i Ty musiałaś przez to przejść...wszystko sie ułoży, zobaczysz...czas leczy rany...Też całkiem niedawno przez to przechodziłam...a teraz mam cudownego 5-miesiecznego Synka...
Witajcie dziewczyny, ja też w tamtym roku (dokładnie 30 listopada) straciłam dziecko. To był przełom 8 i 9 tygodnia. Miałam termin na lipiec...Na szczęście mamy już 4 letnią córkę:) Teraz staramy się 4 cykl. Na razie coś nie możemy zaskoczyć.Żałuję, że nie zaryzykowaliśmy i nie staraliśmy się miesiąc po poronieniu, bo miałam szalone jajeczkowania! A teraz...niby jajeczkuję, ale ze śluzem kiepsko...:( Ważne, by się nie łamać. Mój lekarz twierdzi, że w zasadzie poronienie świadczy o tym, że jesteś zdolna do zajścia w ciążę i to najważniejsze:):):) A utracona dzidzia...cóż...nie da się o tym zapomnieć. Chyba też dlatego tak bardzo chcę teraz zajść w ciążę, a...jednocześnie boję się kolejnej straty...Niestety u mnie w rodzinie to dosyć powszechne. Przechodziła przez to mja starsza siostra, moje kuzynki...Wszystkie mamy dzieci, ale na razie po jednym, a to jak dla mnie mało. Mam jeszcze sporo miejsca w sercu:):):)
arya: A teraz...niby jajeczkuję, ale ze śluzem kiepsko...:( Ważne, by się nie łamać.
Arya z tym śluzem to czasami nawet jak nam wydaje sie kiepsko to plemniczek wie co robić :) Załamać się nie można to fakt, choć nie jest łatwo niestety