Zarejestruj się

Aby dyskutować we wszystkich kategoriach, wymagana jest rejestracja.

 

Vanilla 1.1.4 jest produktem Lussumo. Więcej informacji: Dokumentacja, Forum.

    • CommentAuthorTosik
    • CommentTimeSep 15th 2016
     permalink
    O mamo, ja też nie pracuję ale kompletnie nie mam czasu żeby piec i wymyślać tyle dań... ale dwa to staram się żeby były, śniadanie do pracy, słodyczy nie jemy więc deserów też nie (pewnie zacznę robić jak córcia zacznie jeść takie rzeczy). A na kolacje jak położę małą to już nie chcę mi się wymyślać.
    --
    •  
      CommentAuthor_Isia_
    • CommentTimeSep 16th 2016
     permalink
    Pojęcie "nie pracuje" nie dotyczy kobiet, które wychowują dziecko ;) W domu też się ciężko pracuje przecież ;)
    Teo, a co to za żółta marchew? Ja znam tylko taką z włoszczyzny, to pomaranczowa, nie?
    •  
      CommentAuthorasieksz
    • CommentTimeSep 16th 2016
     permalink
    A ja pracuje obiad jednodaniowy to sporadycznie. Przeważnie 2 dania. Dziś np knedle z malinami a ze dziecko w przedszkolu a mąż co teściowej jedzie to bez zupy (ja ostatnio na zupy patrzeć nie mogę )
    -- [*] 19.03.2016
    •  
      CommentAuthorTEORKA
    • CommentTimeSep 16th 2016
     permalink
    Isia moja dwójka tak spokojna i grzeczna że ja niemal jak na bezrobociu :wink:
    Zwłaszcza jak Nina w przedszkolu a Hug w południe mi 4-5 godzin przesypia :cool:

    Żółta marchewka jest słodsza od zwykłej. Ale poza tym smak ten sam. Ja przypadkiem zupełnym w warzywniaku natrafilam.....
    --
    •  
      CommentAuthormadzinka83
    • CommentTimeSep 16th 2016
     permalink
    U mnie dziś kolejne danie-ekspres: makaron z jarmużem, pomidorami i słonecznikiem, do tego jajeczko sadzone :-), jakieś 15 minut roboty.
    -- [url=http://lilypie.com][/url
    •  
      CommentAuthorbea86
    • CommentTimeSep 16th 2016 zmieniony
     permalink
    TEORKA: Tylko ja nie pracuję, więc mam dużo czasu na pranie, sprzatanie, gotowanie i robienie zakupów :wink:


    Malisiek: Też nie pracuje ;)


    Tosik: O mamo, ja też nie pracuję


    Ja Wam dam kobiety nie pracuję... A potem takie dopiero obrazki po internecie krążą :)

    https://okropny.files.wordpress.com/2013/11/praca-zony.jpg
    •  
      CommentAuthorElyanna
    • CommentTimeSep 16th 2016
     permalink
    _Isia_: Pojęcie "nie pracuje" nie dotyczy kobiet, które wychowują dziecko ;) W domu też się ciężko pracuje przecież ;)


    chodzi o jednoczesne wychowywanie dzieci + pracę zawodową przecież. Chyba nie powiesz, że czy się zawodowo pracuje czy nie to żadna różnica, kiedy wychowuje się małe dzieci.

    Byłam już na jednym macierzyńskim i było mi o niebo lżej "pracować w domu" niż teraz, kiedy 10h dziennie poświęcam na pracę zawodową (8h+dojazdy). Bo tę samą domową robotę trzeba wykonywać, czy się pracuje czy nie. Więc mam zwyczajnie aż 10h mniej czasu dziennie niż kobiety, które nie pracują zawodowo. Ze wszystkim zdążam dlatego, że czas nie przelatuje mi przez palce, tak jak wtedy, gdy "siedziałam w domu", nie przelatuje bo nie ma na to czasu ;)
    --
    • CommentAuthorcestmoi89
    • CommentTimeSep 16th 2016
     permalink
    Pozwolę sobie się nie zgodzić:wink: jak nikogo nie ma w domu, to nikt w nim nie bałagani, nie trzeba myć podłogi po każdym posiłku, sprzątać zabawek spod nóg co kilka chwil, wychodzić z domu z całym majdankiem kilka razy, sprzątać nazbieranego piachu. No i konia z rzędem tej, której mąż robi w domu połowę rzeczy jak ona jest na macierzyńskim. Bo jak się pracuje we dwoje to i we dwoje dzieli się obowiązkami domowymi, prawda? Więc dla mnie to nie jest tak, że jak się pracuje zawodowo to trzeba zrobić tyle samo w krótszym czasie. Wiadomo, że jest ciężko, że podziwiam każdą pracującą zawodowo matkę, ale nie ma co porównywać, komu ciężej :wink:
    --
    •  
      CommentAuthoreveke
    • CommentTimeSep 16th 2016
     permalink
    Dla mnie praca w domu to orka na ugorze. Po 3 latach wróciłam do pracy i kłaniam się w pas każdej, która chce siedzieć w domu. Serio. Podziwiam to.
    --
    • CommentAuthora_net_a
    • CommentTimeSep 16th 2016
     permalink
    Ja się w 100% zgadzam z cestmoi. Dodam jeszcze do tego, że to, co jest całym tym sensem siedzenia w domu i co zarazem czołga (mnie) po ziemi najbardziej, czyli opieka nad dziećmi, jest scedowane na kogoś innego. Podzielam zdanie, że praca zawodowa to nie tak wprost dodatkowe 8h dowalone do zwykłego dnia spędzonego w domu, bo tej pracy w domu jest mniej.
    --
    •  
      CommentAuthorkatka_81
    • CommentTimeSep 17th 2016
     permalink
    Bo niejednokrotnie praca psychiczna bardziej męczy od tej fizycznej. A niestety siedząc z dzieckiem w domu, najbardziej dostaje psychika po dupie. Ja tam pracując zawodowo 8h, mając jednocześnie dziecko mniej się meczylam aniżeli siedząc z małą w domu. Dla mnie praca zawodowa to wybawienie niemalże.
    --
    •  
      CommentAuthorMrsHyde
    • CommentTimeSep 17th 2016 zmieniony
     permalink
    u nas z reguly 2daniowo bo mam wybredne dzieci, czasami tez musze zrobic 2 rozne rzeczy zeby nie jesc w kolko tego samego ale wyglada to np tak ze
    zupe gotuje w sobote taka na 1 dzien (z reguly taka ktora tylko 1 dnia dobrze smakuje), w niedziele (jest niedz i pon) oraz w srode (na sr i czw), w te dni praktycznie zawsze jest 2daniowy obiad; we wtorki i piatki mam urwanie glowy weic wtedy jest szybki obiad typu zapiekanka, warzywa na patelnie czy jajko sadzone z ziemniakami
    drugie z reguly codziennie swieze chyba ze w niedziele jest pieczen lub kurczak to wtedy mam na poniedzialek

    ps1
    zdarza mi sie ugotowac wywar i go po prostu zamrozic a potem porcje wyjmowac i "Zaprawiac" i dzieki temu zupa jest tez we wt i pt

    ps2
    Cest przy starszych dzieciach to juz nie takie proste ;) dzieci wracaja do domu jak ty jestes w pracy i rozpierdzielnik robi sie "niekconco"
    ale jakby nie bylo - pracujac zawodowo jestem bardziej zorganizowana niz siedzac w domu
    •  
      CommentAuthor_hydro_
    • CommentTimeSep 17th 2016
     permalink
    cestmoi89: jak nikogo nie ma w domu, to nikt w nim nie bałagani, nie trzeba myć podłogi po każdym posiłku, sprzątać zabawek spod nóg co kilka chwil, wychodzić z domu z całym majdankiem kilka razy, sprzątać nazbieranego piachu.


    Zapomniałaś o najważniejszym - że jak mama idzie do pracy, to dziecko oddaje pod opiekę niani/babci/żłobkowi i to te osoby/instytucje odwalają praktycznie całą dzienną robotę przy dziecku. Spacerki, pieluchy, posiłki itd. Taki maleńki szczegół, o którym często ludzie nie chcą pamiętać.
    •  
      CommentAuthorEwasmerf
    • CommentTimeSep 17th 2016
     permalink
    a i czesto jak nie pracuje to tez oddaje do zlobka/przedszkola.
    -- ;
    •  
      CommentAuthorkachaw
    • CommentTimeSep 17th 2016 zmieniony
     permalink
    Chyba nikt tu nie umniejsza pracy domowej matki, bo każda z nas tego zakosztowała, ale prawda jest taka, że jak się pracuje do np 16 i wraca koło 17 to zanim się ogarnie majdan, to trzeba dzieci kąpać i kolację robić, ja nie lubię odgrzewanych obiadów, robionych dzień prędzej.
    A jak mój mąż zaprowadza dzieci do przedszkola i szkoły bo akurat mam do pracy na 6.30 to jak wracam to sajgon jest taki jakby armagedon przeszedł i chociaż stara mi się pomagać, to jak ktoś pracuje do 19 to trudno z podziałem obowiązków 50/50.
    Jeszcze u starszych dzieci pojawiają się zajęcia dodatkowe, a to angielski a to judo, więc po pracy latanina i jazda i zadanie domowe też zrobić trzeba. Jakoś na macierzyńskim byłam bardziej zrelaksowana, wyspana niż teraz, bo teraz mam wrażenie, że ciągle mi czasu brakuje. Rzeczy związane z pracą plany, programy robię dopiero po 21 gdy śpią.
    Jeszcze dochodzi stres związany z pracą, wszyscy mają być zadowoleni: rodzice, dzieci, przełożeni, więc tu stres też jest i to moim zdaniem podwójny.
    --
    •  
      CommentAuthormadzinka83
    • CommentTimeSep 17th 2016
     permalink
    Ja się zgadzam w 100% z tym, co pisze Kachaw. Też zakosztowałam macierzyńskiego - aż pół roku :tongue:, byłam wtedy mega wypoczęta, obiadek mężusiowi pod nos podawałam cieplutki, chata ogarnięta (bo niemowlak nie brudzi), teraz też z racji zawodu mam wakacje wolne i wtedy siedzę w dzieckiem w domu, często z dziećmi, bo przychodzą koleżanki córki i to jest niebo a ziemia porównując do sytuacji, gdy idę do pracy. W wakacje miałam czas na ćwiczenia, obiady dwudaniowe, podłoga myta codziennie, odkurzana dwa razy dziennie. Teraz ciężko się przestawić na cykl z pracą.
    Też się odniosę do kwestii, że kobietom pracującym inne osoby wszystkie obowiązki przy dziecku załatwiają. Otóż nie! Ja odbierałam córkę od babci po pracy, jechałyśmy do sklepu, robiłam zakupy, obiad dla nas wszystkich, nikt mi nic nie podawał. Jedynie mama zupę dla Gosi przeważnie miała. Teraz ciut lepiej, bo przedszkole żywi - ale przecież żywi też dzieci matek niepracujących więc nie widzę różnicy. Poza tym matka niepracująca ma dziecko na stanie jedynie przez 3 pierwsze lata, potem przeważnie przedszkole, szkoła, więc w moim odczuciu ma czas dla siebie, na zakupy, obiad, relaks - tak to widzę po mojej sąsiadce, które o 8 odwozi dzieci, o 14 odbiera i ma 6 godzin na ogarnięcie domu, obiad dla męża i sporo czasu dla siebie. Ja zawożę do przedszkola koło 7, odbieram przed 15, z reguły udaje mi się zrobić zakupy przed odebraniem dziecka, potem szybki obiad, bo mąż 15.30 kończy pracę. I tak jestem w super położeniu, bo gdybym kończyła później, jak wiele kobiet, to czasu byłoby jeszcze mniej.
    Mimo to nie zazdroszczę "siedzenia" w domu, bo tak jak pisze Katka potrafi to był bardzo dołujące i obciążające psychicznie. Chociaż znam kobiety, które świetnie się czują w tej roli.
    -- [url=http://lilypie.com][/url
    •  
      CommentAuthor_hydro_
    • CommentTimeSep 17th 2016 zmieniony
     permalink
    Ja akurat znam obie wersje w praktyce - funkcjonowałam i jako matka pracująca i niepracująca. I nie, nie uważam, żeby w obu tych sytuacjach robiło się w domu dokładnie tyle samo. Pracowałam - było dokładnie tak, jak pisała cestmoi, brak bałaganu w domu i mąż zaangażowany tak samo, jak ja. Było gotowanie obiadów hurtem w weekend i jedzenie odmrażanych, a z dzieckiem pozostawało się tylko pobawić i w zasadzie ułożyć do snu, bo cały dzień była u babci, gdzie jadła, bawiła się, spacerowała. Był stres w pracy, ale za to dzień bardziej poukładany i parę chwil dla siebie, choćby żeby kawę wypić spokojnie i zanim wystygnie. W wersji numer dwa zupełnie inna bajka - owszem, czas na codzienne gotowanie, spacery i luksus w postaci własnego hobby, ale też znacznie więcej obowiązków w związku ze sprzątaniem, no bo jak mąż pracujący, a ja nie, to dość oczywiste było, że to bardziej moje obowiązki niż jego. Plus dzieci, które przecież bałaganią, brudzą się i domagają uwagi. I zimna kawa nieraz i mnóstwo chaosu, w związku z tym również stres. I chyba częściej poczucie braku towarzystwa dorosłych. Nie, zdecydowanie to nie jest tak samo, to dwie różne sytuacje i nie ma co porównywać i udowadniać na siłę, że robi się to samo. Po co w sumie zaklinać rzeczywistość?

    A co do posyłania dzieci do przedszkola, to 1) nie znam osobiście żadnej osoby, która wysłałaby dziecko młodsze niż 3 lata do żłobka, żeby mieć czas dla siebie. Serio, nie znam. Jak widzę, to w moim otoczeniu raczej wciąż funkcjonuje przekonanie, że żłobek to ostateczność, a znane mi kobiety, które zdecydowały się zostać w domu z dziećmi zrobiły to właśnie by... zostać w domu dziećmi (bardzo zaskakujące? ;) 2) nie znam też zbyt wielu kobiet, które byłyby w domu dłużej niż do 3 urodzin dziecka (czyli do momentu pójścia do przedszkola właśnie), raczej większość na powrót się czymś zajmuje do tego momentu - w mniejszym lub większym zakresie. Więc chyba się czepiacie. Naprawdę rażą was dzieci niepracujących matek w przedszkolu? To zmieńcie myślenie - przedszkole jest przede wszystkim dla dziecka. O ile dwulatkowi mama wystarcza jako towarzystwo, to starszemu dziecku już niekoniecznie. I z tego co wiem, to większość dzieci właśnie dlatego do przedszkola chodzi.
    •  
      CommentAuthorMalisiek
    • CommentTimeSep 17th 2016
     permalink
    Moja Majka chodzi do przedszkola na 3h dziennie i w te dni ja mam mniej czasu dla siebie niż w weekendy. Wychodzimy z domu o 11.30 bo ma na 12, później idę z Lenka na zakupy, w domu jesteśmy o 13.30, ogarniam wtedy bałagan z rana, odkurzam, daje młodej jeść, rozpakowuje zakupy i o 14.30 lecimy po starszą. W drodze powrotnej zahaczamy o park i wracamy na 16. Jemy, bawimy się, zaraz wraca mąż, więc zaczynam szykować obiad i jedzenie do pracy. Kolacja dla dzieci, mycie, usypianie i jak siąde na tyłku to jest godzina 22. I następnego dnia pobudke mi L funduje o 6 rano, więc wtedy ogarniam sobie kuchnie, wstawiam pranie, odkurzam i czasem poćwiczę. I czasem się zastanawiam, jakby to miało być, jakbym pracowała.
    --
    • CommentAuthorcestmoi89
    • CommentTimeSep 17th 2016
     permalink
    Tak mnie jeszcze naszło, odnośnie tego, co napisała Hyde. Czekam z niecierpliwością, aż moje dzieci będą wracać same i robić bałagan same i może nawet pomogą przy sprzątaniu :wink: moja mama nie pracowała, jak myśmy z siostrą były w domu (renta). Więc wiem, jak wygląda takie życie. Z jednej strony fajnie, bo dom taki domowy, pachniało zawsze obiadem, ciastem, czystością, wykrochmaloną pościelą. Ale tak trochę zazdrościłam koleżankom, że ich mamy pracują, mają swoje życie, wychodzą gdzieś a dziewczyny mają "pustą chatę" :wink: Zawsze mnie bardzo denerwowało, że mama w naszej obecności rozmawiała ze swoimi znajomymi o... nas :wink: ale to temat nie na ten temat. Wracając, u mnie na razie też zawsze kilka dań, a właściwie obiad dla nas w południe, obiad dla męża na wczesny wieczór i kolacja dla wszystkich później. Rano tylko coś na szybko, aczkolwiek się zdarza. że o piątej rano smażę kotlety mężowi do pracy. Wiecie, póki małe dzieci, które potrzebują odprowadzania, przebierania, zawożenia, to grafik napięty, ale później to będziemy narzekać, że młodzież ma własne życie i nie chce gadać z nami, starymi :wink:
    --
    •  
      CommentAuthor_Isia_
    • CommentTimeSep 18th 2016
     permalink
    Cest, ja też dziecko niepracujacej zawodowo mamy i miałam dokładnie takie same odczucia jak Ty. W pewnym momencie to byłam zła na mamę, ze nie pracuje. Miałam dość jej ciągłej obecności w domu, niepotrzebnego zainteresowania moim życiem, braku "wolnej chaty". Dziś też widzę dla mamy bardzo duży minus tego wszystkiego- brak emerytury. Jest kompletnie zależna finansowo od taty. Ja na coś takiego nigdy się nie zdecyduje. I poszłam do pracy po macierzyńskim dlatego, ze musiałam (bo z jednej pensji sie nie utrzymamy) i dlatego ze chciałam (choć zostawienie dziecka z kimś innym nie było latwe).
    Ale myślę też, ze nie warto się licytować komu jest łatwiej a komu trudniej. Tu bardzo dużo zależy od potrzeb mamy, od rodzaju jej pracy zawodowej, od podziału obowiązków domowych pomiędzy partnerami, od charakteru i wymagań dziecka. Dla mnie bycie mamą w domu było łatwiejsze niż bycie mamą pracującą zawodowo w tym sensie, ze teraz jestem bardziej zmęczona fizycznie, mam mniej czasu na ogarnicie domu i inne obowiązki. Czasu dla siebie to chyba nie mam za duzo. To jakieś śladowe ilości ;) Kiedy byłam cały dzień w domu mogłam pewne rzeczy zrobić w ciągu dnia. Teraz dopiero jak dziecko pójdzie spac (bo jak wracam do domu to jest czas dla niego). Ale właśnie też kiedy byłam w domu czułam się bardzo obciążona psychicznie. Każdy dzień taki sam, nie ma z kim pogadać, mąż (mówmy jaką prawda) nie rozumie co się domu dzieje kiedy go nie ma. Ale są przecież mamy które w tym czują się lepiej. Więc ja takich mam nie podziwiam bo po prostu zakładam, ze wybierają to co wolą i co jest dla nich łatwiejsze (mówię tu o mamach które obsługują nawet nastoletnie dzieci).
    Natomiast najłatwiej było być bezdzietna pracującą, choć mi sie wydawało, ze taka zarobione byłam ;)
    •  
      CommentAuthorMrsHyde
    • CommentTimeSep 18th 2016
     permalink
    u mnie gotowanie na obiad "z przedluzaczem" czyli dzisiaj i jutro

    zupa dyniowa dla nas, dla mlodego pomidorowka
    karkowka z soli + pieczone ziemniaczki + coleslaw
    ciasto dyniowe

    a skoro juz stoje przy garach to machne przy okazji leczo z cukinii zeby na kolacje bylo i ewentualnie do pracy dla meza na jutro
    •  
      CommentAuthorAnnie_86
    • CommentTimeSep 19th 2016
     permalink
    MrsHyde: ciasto dyniowe

    Jakie jest to ciasto po upieczeniu - suche czy mokre? Z jabłkiem robisz czy sama dynia?
    -- http://lb3m.lilypie.com/y2f6p1.png
    • CommentAuthorTosik
    • CommentTimeSep 19th 2016
     permalink
    U nas dzisiaj: zupa klopsowa i perliczka w czerwonym winie z ziemniaczkami i czerwoną kapustą zasmażaną :)

    Treść doklejona: 19.09.16 16:49
    a jeszcze apropos nie pracowania i gotowania to mój mąż należy do wymagających odnośnie jedzenia... u nas odpadają wszelkiego rodzaju obiady na słodko, makarony, zupy krem i inne szybkie obiady :(
    --
    •  
      CommentAuthorMrsHyde
    • CommentTimeSep 19th 2016
     permalink
    Annie_86: Jakie jest to ciasto po upieczeniu - suche czy mokre? Z jabłkiem robisz czy sama dynia?

    fajnie mokre ale za razem puszyste a nie takie kluchowate
    robie tylko z dyni (nie znam wersji z jablkiem)
    •  
      CommentAuthormontever
    • CommentTimeSep 19th 2016
     permalink
    MrsHyde: fajnie mokre ale za razem puszyste

    a to ja przepis poproszę :)
    --
    •  
      CommentAuthorMrsHyde
    • CommentTimeSep 19th 2016
     permalink
    Bonim na mniam mniam kiedys wrzucala fote przepisu >> KLIK <<
    ja ciut zmodyfikowalam, daje mniej cukru i mieszam rozniaste maki (ostatnio gryczana, ryzowa, tortowa; zalezy co mam pod reka)
    sprawdzilam ze bez zwyklej maki nawet jak dam ziemniaczna i kukurydziana to sie sypie i jest suche; zwykla pszenna ratuje sytuacje (wiec z reguly dodaje 1szkl tortowej)
    •  
      CommentAuthorTEORKA
    • CommentTimeSep 28th 2016
     permalink
    Dziewczyny podpowiedzcie....
    Muszę zabezpieczyć dzieci na weekend z obiadem (tak, tak - romantico wyjazd bez nich pierwszy raz ever :shocked:) więc narobiłam mielonych. Tylko teraz nie wiem czy usmażyć i zamrozić, czy zamrozić nieusmazone czy usmażyć i do weekendu w lodówce trzymać w plastikowym pojemniku czy że jak ? :confused:
    --
    •  
      CommentAuthorJaheira
    • CommentTimeSep 28th 2016
     permalink
    Jak jutro usmażysz to do weekendu spokojnie wytrzymają.
    --
    •  
      CommentAuthorTEORKA
    • CommentTimeSep 28th 2016
     permalink
    Ale one już są zrobione, tzn opanierowane etc.
    To co z nimi począć ?
    --
    •  
      CommentAuthorJaheira
    • CommentTimeSep 28th 2016
     permalink
    Usmażyć jutro :bigsmile:
    --
    •  
      CommentAuthorTEORKA
    • CommentTimeSep 28th 2016
     permalink
    Się nie zepsuja do jutra ?
    --
    •  
      CommentAuthorJaheira
    • CommentTimeSep 28th 2016
     permalink
    Zakładam, ze na grzejniku ich trzymać nie będziesz
    :wink:
    Ale co Cie wzięło, zeby w środę panierować kotlety na weekend :tooth:
    --
    •  
      CommentAuthorTEORKA
    • CommentTimeSep 28th 2016
     permalink
    Bo dzisiaj mięso kupiłam, jutro nie będę miała czasu robić bo cały dzień sama (gdzieś do 23-ciej), a w piątek już dzieciaki muszę porozwozic z prowiantem :wink:

    Ok to wkładam do lodówki, jutro usmaże.
    Na Twoją odpowiedzialnosc :wink: :wink:
    --
    •  
      CommentAuthorEwasmerf
    • CommentTimeSep 29th 2016
     permalink
    i na przyszlsoc - ja mroze usmazone
    jak kupisz mieso to one pare dni surowe w lodowce moze [olezec
    jedynie z ROZMROZONEGO trzeba zrobic najpozniej w 24 h.
    no ja przynajmniej tak robie
    -- ;
    •  
      CommentAuthorTEORKA
    • CommentTimeSep 29th 2016
     permalink
    Jej a ja mam właśnie jakiś uraz do zostawiania surowego mięsa w lodówce. Ile razy bym tego nie zrobiła to zawsze na drugi dzień mnie się wydawało że jakieś takie nieswieze :neutral:
    Oczywiście zawsze odwijałam je z folii, myłam, wkładałam do miski i tak trzymałam w lodówce.
    Mimo to jakieś dziwne już było i to nieważne gdzie bym kupiła....
    --
    •  
      CommentAuthorElse
    • CommentTimeSep 29th 2016
     permalink
    Ja surowe mięso w lodowce trzymam góra jeden dzień. Po dwóch, trzech dniach już było czuć dziwny zapach. Monza tez mięso od razu zamarynować, to dłużej "potrzyma".
    --
    • CommentAuthorGabcia_I
    • CommentTimeSep 29th 2016
     permalink
    Ja bym juz usmażyła skoro są w panierce.
    Gdyby mięso było tylko doprawione to zostawiłabym do jutra, nawet lepiej smakuje jak sie przegryzie. Jak nie lubię mrożenia zrobionego juz mięsa tak mielone akurat odmrażane smakuje całkiem niezłe.

    Ja z kolei nie umiem zjeść nic co ma juz 3 dni w lodowce. Mięso tylko następnego dnia odgrzewane, dwa dni pozniej juz nie przejedzie mi przez gardło (psychika mowi "nieeee"...)
    --
    •  
      CommentAuthorFrances
    • CommentTimeSep 29th 2016
     permalink
    Oooo, ja mam identyko jakk Gabcia. Na drugi dzien zjem, ale na trzeci nie ma opcji:wink: a juz na sete bym dzieciom nie dala. Dlatego stosuje ww sposoby.
    --
    •  
      CommentAuthor_Isia_
    • CommentTimeSep 29th 2016
     permalink
    Teo, ja też mrożę usmażone kotlety. Mielone także. Wiadomo, że rozmrożone nie są tak fajne, jak te świeżo zdjęte z patelni ale dla nas ok.
    Natomiast surowe mięso kupuję tylko pakowane próżniowo i nigdy nie trzymam do ostatniego dnia terminu ważności. Takiego kupowanego luzem, na wagę, nie tknę. Ble.
    •  
      CommentAuthorElse
    • CommentTimeSep 29th 2016
     permalink
    To ja mam problem z mięsem pakowanym próżniowo, bo się naczytałam o szkodliwym działaniu plastiku na pożywienie i się zraziłam. Nawet pojemniki do przechowywania żywności sukcesywnie zamieniam na szklane :P. Podobnie mam z jedzeniem jak dziewczyny wyżej. Jem szybko, bo trzy dni w lodówce to dla mnie za długo. No, ale ja od dziecka mam takie dziwactwa...

    Ale o dziwo mrożę... I potem jem :P. Zawsze gotuję porcje więcej i zamrażam, co zdaje egzamin jak coś nagle wyskoczy: ja chora, dziecko chore, albo ja muszę wyjść , a moja mama ma zostać z dawidkiem. Wówczas rozmrażam i gotowe.
    --
    •  
      CommentAuthorMrsHyde
    • CommentTimeSep 29th 2016
     permalink
    a u nas sie mrozi mielone przed usmazeniem
    wyrabiam kotlety, robie z nich "lezke", obtaczam w bulce i ukladam na desce lub plaskim talerzu, wrzucam do zamrazalnika, jak zamarzna to przerzucam do torebki i szczelnie zamykam
    u nas kotletow czy to mielonych czy schabowych nigdy nie je sie na drugi dzien
    mielone tylko w formie gotowanych pulpetow w jakims sosie przejda nastepnego dnia
    •  
      CommentAuthor_Isia_
    • CommentTimeSep 29th 2016
     permalink
    Ja nie mam problemu z jedzeniem na drugi dzień obiadu z wczoraj, ani z jedzeniem przez 2 a nawet i 3 dni tego samego obiadu. U mnie w domu tak mama robiła. Zawsze były dwa dania i czasem było tak, że np. zupa z wczoraj a dzisiejsze drugie. Albo drugie z wczoraj tylko inna surówka i inna zupa. Natomiast mój mąż nie cierpi tak jeść, u niego w domu zawsze tylko jedno danie na obiad i codziennie inne, nawet odsmażanych ziemniaków nie lubią. Dla mnie dziwne, no ale każdy ma swoje dziwactwa ;) Wszystko to kwestia zwyczajów.
    Poza tym, jak wychodzę z domu o 6, wracam np. tak jak wczoraj o 19.30 to błogosławię swoje mrożone zapasy. Więc mam zawsze mrożone kotlety, sosy do makaronu, leczo itp.
    •  
      CommentAuthorElse
    • CommentTimeSep 29th 2016
     permalink
    Dokładnie Isia... Jak człowiek z pracy wróci padnięty, to zamrażalnik jest błogosławieństwem :P
    --
    •  
      CommentAuthorobe
    • CommentTimeSep 29th 2016
     permalink
    Ale do kotleta mielonego dodaje się przecież jajko i cebulę W życiu wyrobionych kotletów nie zostawiłabym do usmażenia na drugi dzień.:shocked::shocked:
    -- Swoje trzy grosze każdy uważa za najlepszą mo
    •  
      CommentAuthorElse
    • CommentTimeSep 29th 2016
     permalink
    No ja szczerze mówiąc też nigdy nie próbowałam. Jedynie przygotowywałam mięso (sól, przyprawy), a reszta przed smażeniem... Ale z drugiej strony nic się z tym nie dzieje, bo to się w lodówce nie zepsuje przecież... Jedynie martwiłabym się czy cebula nie zgorzknieje.
    --
    •  
      CommentAuthorTEORKA
    • CommentTimeSep 29th 2016
     permalink
    Cebuli ja surowej nie daję, tylko wcześniej podsmażam na maśle. Jajko owszem dodaje, ale jaka to różnica czy jajko w mięsie się znajduje będąc w lodówce czy w skorupce przebywa ? :wink:
    Dla mnie bez różnicy.

    Upiekłam je dzisiaj ok 12-stej i elegancja Francja. Wcześniej ofc dokładnie obwachalam i zupełnie normalny zapach posiadawszy :smile:
    --
    •  
      CommentAuthorMrsHyde
    • CommentTimeSep 29th 2016
     permalink
    Teo ja gdzies kiedys czytalam ze jak sie tatara robi to jajka nie mozna dac do calej porcji jesli zostaje na drugi dzien ale juz nie pamietam dlaczego, wiem ze to chodzilo o polaczenie mieso-jajko

    cebulke tez daje z reguly obsmazona ale i tak nie mam przekonania w dluzszym przetrzymywaniu, ogolnie rzeczy z cebula/porem to max 2 dni


    _Isia_: to błogosławię swoje mrożone zapasy.

    poniewaz zupy na 3 dzien bym nie tknela to czasami gotuje wiekszy gar wywaru i wtedy zamrazam sobie porcje akurat na raz, potem rozmrazam dorzucam koncentrat czy szczaw i zupa gotowa
    •  
      CommentAuthorEwasmerf
    • CommentTimeSep 29th 2016
     permalink
    wg mnie jajko w skorupce a bez skroupki to zasadnicza roznica.
    poza tym w skorupce jajko uklada sie tak w lodowce ze ten dziubek jest na dole, powietrze wtedy jest na gorze, a jajko na dole i sie tak nie psuje czy jakos tak
    -- ;
    •  
      CommentAuthorMrsHyde
    • CommentTimeSep 29th 2016
     permalink
    czy ktoras z was ma telefon i internet w nc+ ?
    dostalismy fajna oferte na internet LTE 100gb plus telefon bez limitu z 5gb za 90zl
    •  
      CommentAuthorMrsHyde
    • CommentTimeSep 29th 2016
     permalink
    Ewasmerf: poza tym w skorupce jajko uklada sie tak w lodowce ze ten dziubek jest na dole, powietrze wtedy jest na gorze, a jajko na dole i sie tak nie psuje czy jakos tak


    az poszlam do lodowki zobaczyc jak mam poukladane jajka, kazde inaczej w wytlaczance stoi :crazy::swingin::rolling:
Chcesz dodać komentarz? Zarejestruj się lub zaloguj.
Nie chcesz rejestrować konta? Dyskutuj w kategoriach Pytanie / Odpowiedź i Dział dla początkujących.