Zarejestruj się

Aby dyskutować we wszystkich kategoriach, wymagana jest rejestracja.

 

Vanilla 1.1.4 jest produktem Lussumo. Więcej informacji: Dokumentacja, Forum.

    •  
      CommentAuthormareza
    • CommentTimeSep 10th 2012 zmieniony
     permalink
    Moje są z 34tc - Zuzka 2500g, 48cm, 8pkt, Szymek 2200g, 46cm, 7/8pkt i zagrażająca zamartwica. Ze szpitala zostały wypisane w 13 dobie życia. U nas dość szybko maluchy dochodziły do siebie. U syna był chwilowo problem z jedzonkiem i miał kiepski odruch ssania - po powrocie do domu dość długo pił mleczko z butelki. Córka w 3 dobie już dostawała mleko z butli ze smokiem, syn trochę dłużej miał podawane mleko sondą. Ogólnie to była lekka asymetria, wzmożone i obniżone napięcie, zapalenie płuc u syna oraz kamień na nerce i tutaj się leczymy bo nerki mają złą gospodarkę wapniową ale po lekach wyniki są dużo lepsze - kontrolujemy się co 3 -4 tygodnie czyli pobranie krwi z żyłki i siuśki a co 2 miesiące usg. Po 4 miesiącach rehabilitacji syn zaczął się jakby uwsteczniać , po konsultacji z prywatnym fizjoterapeutą który ma pod swoją opieką wczesniaki okazało się że maluchy są przestymulowane i odpuściliśmy rehabilitację a postawiliśmy na cieszenie się rozwojem dzieci w swoim czasie...efekt : Zuzka w czerwcu zaczęła raczkować do przodu, bodajże na początku lipca siadała z podparciem, koniec lipca - usiadła bez podparcia, sierpień - wstała w łóżeczku, koniec sierpnia/początek września - próbuje stawiać kroczki a w łóżeczku to już przejdzie w koło. Szymek - tutaj trochę gorzej bo jest na etapie pełzania i podnoszenia się do raczkowania, raz zdarzyło mu się usiąść z podparciem ale nie martwimy się bo widać że chłopak dzielnie ćwiczy i na razie wg nowej pani fizjo jest ok ! Młody bardzo fajnie i pociesznie gaworzy, oboje rzucają słowami mama, baba, ostatnio tata i szukają wzrokiem tychże osób :-) a dzisiaj Zuzka zaczęła robić kosi kosi jak jej się powie Zuzia zrób kosi kosi :-) Oboje domagają się jedzenia jak widzą że dorośli coś jedzą, nie mają uczulenia na to co do tej pory zjadły a jedzą sporo różnych rzeczy bo nie trzymam się żadnych schematów żywieniowych tylko własnego rozsądku.
    --
    •  
      CommentAuthorŻYZIA
    • CommentTimeSep 10th 2012 zmieniony
     permalink
    Gilese i Mareza to fajnie ze dzieci rozwijaja sie prawidlowo, w swoim korygowanym lub nie czasie, tylko sie cieszyc :]
    Magda, mi chodzilo o takie osoby co nie sa bywalczyniami forum, a sa na 28 dni a jest ich zapewne troche, po prostu nie kazdy lubi gadac o takich rzeczach z obcymi osobami i nie kazdy czuje taka potrzebe,a o tych dzieciach co wymienilas to wiemy wlasnie z forum, a to podejrzewam jest kropla w morzu 28-dniowym
    •  
      CommentAuthorMagdalena
    • CommentTimeSep 11th 2012
     permalink
    Zapewne tak, wcześniaków rodzi się więcej niż sie powszechnie myśli.
    Ale fajnie, że Mareza i Gilese też tu opisały historię dzieciaków, bo potem jak ktoś szuka informacji, to je znajduje na wątku. Ja po urodzeniu Marysi byłam bardzo załamana, bo nie znałam żadnych mam wczesniaków i byłam pewna,że teraz moje dziecko będzie ciężko uposledzone fizycznie czy coś w tym stylu. Pisałam wtedy na priwa do dziewczyn z 29, które rodziły w tym samym tc co ja i dopieor ich opowieści mi uświadomiły, że ciąg dalszy może być bardzo optymistyczny. I jest :smile:
    •  
      CommentAuthormareza
    • CommentTimeSep 11th 2012
     permalink
    Madzia mi brakowało wsparcia w takim jakby ukojeniu bólu i straty że nie donosiłam ciąży do końca , że nie wróciłam do domu z maluchami tak jak zawsze sobie to wyobrażałam - wiesz pewnie o co mi chodzi...dość długo nie mogłam się z tym pogodzić , dopiero jakoś od 2 miesięcy przeszłam nad tym do porządku dziennego, ale wcześniej to na samą myśl po prostu płakałam itp...
    --
    •  
      CommentAuthordoti_p
    • CommentTimeSep 11th 2012
     permalink
    To ja się czuję też wywołana do tablicy :) Moje panny urodziły się w 29tc 1.05. Patka 1380g 41cm 10pkt, Amelka (która od 13tc miała bezwodzie, czyli rozwijała się na sucho, lekarze mówią, ze to cud, że przetrwała ciążę) 1290, 38cm, 5pkt. W szpitalu leżały 49 dni, 30dni w inkubatorach, P 10dni pod respiratorem, a nasz terminator A tylko 3dni. Teraz się rehabilitujemy, Amelka ma wzmożone napięcie i asymetrię, Patka jest wzorcowym dzieckiem. Mam trochę problemów, bo Amelka jest strasznie krzykliwa i chwilami mam wrażenie, że Nic jej nie uspokoi, boję się czy to nie są jakieś poważniejsze problemy, ale na razie wolę myśleć, że to ból spowodowany napięciem i mocna stymulacja rehabilitacją.. No i mogę się jednym pochwalić - karmię obie piersią mimo tych wszystkich przeżyć, obawy o ich życie (ich szanse oceniano na 50%, Amelki nawet mniej) zawzięłam się i ściągałam cały ich pobyt w szpitalu dużo mleka, w domu powoli przeszłyśmy od butli na pierś i mam tyle mleka, że starcza dla obu :) Jeszcze pewnie dużo trudnych chwil przed nami, ale odkąd się do nas uśmiechają całą gębą, to jest trochę łatwiej znieść nawet te straszne wieczorne krzyki..

    Treść doklejona: 11.09.12 20:33
    Aha i jeszcze dodam, że ja nie mam poczucia winy, wierze że to był najlepszy moment na urodzenie się dla dziewczyn, Amelka już by raczej nie miała szans się dalej rozwijać, ale jak czytam albo oglądam historie wcześniaków, to zawsze płaczę, bo wiem co to znaczy obawa o życie dzieci.. Niestety na oddziale spotkaliśmy się też ze śmiercią dziecka i to dodatkowo pomaga docenić ile mieliśmy szczęścia, że moje księżniczki przeżyły i wyszły z tego jak na razie bez większego szwanku..
  1.  permalink
    Dopiero dzisiaj zauważyłam TEN wątek. Przeczytałam Wasze wszystkie historie i mi się wzięło na wspomnienia. 10 lat temu trafiłam do szpitala w 26 tc z plamieniami. Lekarze podejrzewali (bo nie byli pewni pomimo robionych usg), że jest to łożysko schodzące. Na moje pytanie, czy to oznacza że jest to przodujące to zaprzeczali. Leżac tak w szpitalu co ok.2 tyg.trafiałam na porodówkę ze skurczami porodowymi, które udawało sie opanowywac po 10 godzinach leżenia. I tak w kóło. Az do 34 tc kiedy to oprócz skurczy pojawił sie ogromny krwotok i brzuch sie tak spiął, że jak położna przyszła z wózkiem do mnie, aby ponownie mnie zawieźć na porodówkę stwierdziła, że "tego juz sie nie da powstrzymac kroplówkami, jak to bywało przez ostatnie 8 tygodni". Trafiłam zatem na porodówkę ok.21-ej. Krwawiłam tak, że widziałam jak "sikała" (przepraszam za bezpośredniość) moja krew na fartuch lekarzy badających mnie. Robiło mi usg 2 lekarzy. Jeden uważał, że mogę sama rodzić i nie ma problemu, że Mati jest ułożony posladkowo...a drugi powiedział, że nie wolno im ryzykować, bowiem wg niego odkleiło mi sie lożysko i jest ogromne ryzyko dla dziecka przy porodzie sn. I tak sie kłócili ok.15-20 minut twierdząc, jeden że powinien byc SN, a drugi że CC. A ja wtedy cały czas miałam skurcze. Wkoncu ten drugi lekarz podszedł do mnie z jakąś kartką i poprosił o moj podpis mówiąc, że on mi radzi nie ryzykowac i wyrazic zgode na cesarskie ciecie, bo przy odklejonym lozysku tetno dziecka juz spada... Zgodnie z jego zaleceniam cos tam naskrobałam i pojechałam na salę. Szybko mi podali znieczulenie od pasa w dół. O godzinie 22:05 urodził sie mój Mateusz (2410g 50cm) - NIE PŁAKAŁ. Pediatrzy szybko przejeli mojego synka, po czym zaczęłi go reanimować w kącie sali. Wkoncu udało im sie zrobic wszystko, aby mój synek wydał z siebie pierwszy odgłos. Mati dostał 5 pkt, potem 6, a nastepnie 7. Na drugi dzien przyszedl do mnie ten drugi lekarz, który robił mi cc i powiedział, że cieszy sie z mojej szybkiej zgody na cc, bo teraz moze mi juz powiedziec, że gdybym jeszcze tak z 10-15 minut zwlekała dziecko by nie przezylo. Moj ex mąz złozyl wtedy skarge na tego pierwszego lekarza, a ordynator przepraszał za taką sytuacje tłumacząc, że po prostu ten pierwszy lekarz nie spodziewał się, że faktycznie to moje łożysko sie odkleiło...
    Rehabilitowałam potem mojego synka przez pełny rok. W tej chwili ma 10 lat, świetnie sie uczy, nie ma problemów w szkole, bierze udział we wszystkichy szkolnych konkursach i nikt nie powiedziałby, że urodził sie jako wczesniak :-)
    -- ___
    •  
      CommentAuthorgilese
    • CommentTimeSep 11th 2012
     permalink
    Poczucia winy też raczej nie miałam, ale czułam się tak jakby ktoś mnie oszukał, okradł z czegoś co mi się należało, zabrał mi i mojemu dziecku czas. U mnie nic nie zapowiadało na komplikacje, miałam normalną ciążę i nagle bum. Po porodzie zawzięłam się i stwierdziłam, że trudno nie miałam wpływu na to ile moja ciąża trwała, ale mam wpływ na laktację i po prostu musiałam zrobić wszystko, żeby moje dziecko dostało mój pokarm, to pomogło nie tylko jemu, ale przede wszystkim mi. Jak już wyszłam ze szpitala i sobie popłakałam i pogadałam ze znajomymi to doszłam do wniosku że przechodzę przez syndrom stresu pourazowego, zadzwoniłam do znajomej psychoterapeutki, która pomogła mi zrozumieć moje własne zawirowania emocjonalne w tamtym okresie. Bardzo mi pomogła, dzięki niej pozbierałam się dość prędko.

    Spidermanko dzięki za podzielenie się waszą historią, oby nasze dzieciaki wzięły przykład z Matiego :)
    --
    •  
      CommentAuthordoti_p
    • CommentTimeSep 11th 2012
     permalink
    spidermanka, wiem o czym mówisz z tym tryskaniem krwią. Ja tak trysnęłam (odklejone łożysko) i w ciągu 5 minut dziewczynki były już na świecie. Ja straciłam dużo krwi, Amelka urodziła się z krwią wszędzie - w układzie oddechowym i pokarmowym, więc jeszcze chwila i żadnej z nas by nie było. Na szczęście trafiłam na lekarza,który mnie natychmiast wziął na stół i ani chwili nie zwlekał. Dopiero po jakimś czasie uświadomiłam sobie powagę sytuacji, jak sobie przypomniałam jak pielęgniarka puściła mi kroplówkę na pełen przepływ, a potem biegła ze mną na fotelu na salę operacyjną... Nawet nie zdążyło zadziałać znieczulenie, dostałam w końcu głupiego jasia, bo lekarz musiał JUŻ ciąć..
  2.  permalink
    doti_p - no wlasnie... te niektóre decyzje lekarzy są tak ważne, że potem mają znaczenie w całym naszym życiu. Mi tez ten robiący mi cc lekarz powiedział, że nie tylko Mati by nie przeżył tego czekania na decyzję czy SN czy CC, ale i ja mogłabym sie wykrwawić. Dobrze, że te nasze historie skończyły się SZCZESLIWIE!
    -- ___
    •  
      CommentAuthorŻYZIA
    • CommentTimeSep 12th 2012 zmieniony
     permalink
    ja tez nie mam popczucia winy i tak bardzo dlugo donosilam ciaze bo moja gin myslala ze ja nie dotrwam do 30 tyg (chlopaki urodzili sie w 33 tyg) oczywiscie mi to powiedziala po porodzie juz, poza tym ja sie przygotowywalam ze beda szybciej na swiecie, no spodziewalam sie tego ale walczylam o kazdy dzien, jak juz byl ten magiczny 28 tydz to naprawde odetchnelam z ulga, potem 30 a potem juz nie liczylam, mialam cicha nadzieje ze moze do 34 sie uda, no ale sie nie udalo, teraz wiem ze w sumie musialy wyjsc szybciej bo nie mialy juz miejsca, a jak widac sa bardzo duzi, poza tym remik urodzil sie zielonymi wodami, no trudno powieidziec kiedy sie skupkal do srodka (bo to niby od smolki bylo) ale jak to lekarz powiedzial ze w sama pore byla cesarka, sam organizm juz nie dal rady pessarom i szwom i nawet kroplowce przeciwskurczowej
    jak widac sa naprawde rozne przypadki, niektore od poczatku nie wiedzialy czy dzieci w ogole urodza sie zdolne do zycia tak jak ja i chyba stad sie bierze ten brak poczucia winy a wrecz jakby radosc ze tak dlugo udalo mi sie donosic mimo tak niewspolracujacej mojej szyjki (ok. 28 tyg miala 0,5 cm :P) ale rozumiem ze chyba najbardziej moga byc zawiedzione te mamy wlasnie gdzie zaczal sie przedwczesny porod nagle, gdzie w ogole nic nie zapowiadalo tego ze bedzie zle, mialo byc super, najlepiej naturalny wspanialy rodzinny porod itd a tu niestety wyszedl stres, brak kontaktu z dzieckiem itd to faktycznie moze byc bardzo duzy szok, bo jak pamietam jak mi lekarz oznajmil ze bedzie cesarka to absolutnie sie nie stesowalam (bo przed cesarka juz tydzien lezalam na patologii meczona wszystkim cos sie dalo i juz w koncu dostalam ten piekielny celeston bo sie ciagle stresowalam ze nie zdarza mi go podac za wczasu) , po prostu jakby wiedzialam ze bedzie dobrze no i autentycznie sie tego spodziewalam-mialam takze sen z liczba 33 bez kitu (wczesniej jak nie wiedzialam jaka plec to snili mi sie Mroczkowie haha poza tym w pierwszych tyg ciazy krwawilam i tez mi sie snila krew na bieliznie przed tym, takze tego, czarownica :P), ale oczywiscie po porodzie nie bylo tak ze super rozowo nic im nie jest, musze zaznaczayc ze moje dzieci mialy wylewy dokomorowe II stopnia co oczywiscie moglo sie wiazac z roznymi nastepstwami, niby potem zaczely zanikac ale potem znow rosnac a na koniec ciemiaczko zaroslo i nic juz nie bylo widac, ale neurolog powiedziala ze nie ma po co robic tomografu skoro dzieci sie dobrze rozwijaja (to bylo rok temu), takze chwile stresu tez byly :] aha i mialy jeszcze tzw "efekt zachodzacego slonca" na oczach :P czyli teczowki nie byly na srodku oka tylko na dole a u gory byly bialka widoczne, wygladalo to jakby mialy oczy wytrzeszczone, jakby sie patrzyly ciagle w dol i moglo im tak zostac-ponoc taka tez moze byc natura, ale z czasem zaczelo zanikac, ten efekt wizal sie tez z cisnieniem w czaszce co moglo sugerowac wodoglowie (moje dzieci maja bardzo duze glowy-po mnie i kiedys lekarka w szpitalu-neurolog, zaczela podejrzewac wodoglowie bo duza glowa, wystajace czolo i rogi przyczolowe-czy jakos tak, no i ten wytrzeszcz no i znow najadlam sie strachu, na szczescie moja neurolog mnie uspokoila a to ordynator szpitala dzieciecego i ogolnie bardzo dobra lekarka wiec ulzylo, teraz juz wogole mowila zebysmy juz nie przychodzili-to byly wizyty prywatne, bo nie ma potrzeby, chyba ze cos nas niepokoi)
    •  
      CommentAuthorAmazonka
    • CommentTimeSep 12th 2012
     permalink
    Dziecko jak 2 szklanki wody
    Do posłuchania reportaż z Trójki o wcześniakach
    --
    •  
      CommentAuthorŻYZIA
    • CommentTimeSep 12th 2012 zmieniony
     permalink
    doti-tez sie spotkalam ze smiercia dziecka dwa razy jak lezalam na patologi (dwie moje kolezanki ktore tam poznalam, jedna prawie z dzieckiem zeszla z tego swiata, a drugiej maluch przestal sie rozwijac jakos w 23 tyg a byla w tym samym tyg co ja-wtedy to byl 28 tyg,nagle musieli jej robic cerake bo wody jej odeszly maluszek mial cos powyzej 300 gr, oddychal ale nie dal rady) no i w innym czasie spotkalam sie prawie z zejsciem matki-zaczynala miec juz rzucawke i lezala kolo mnie na patologii, nawet w gazecie maz dal podziekowania dla chirurga i ginekologa ze uratowanie zycia zonie i corce (mala urodzona w 33 tyg), nie zapomne tej paniki ktora sie dziala wtedy, a przywiezli ja z bolem nerek niby a zaraz potem odjazd
    no i najgorsze co bylo wtedy dla mnie jak zakladano mi szew na szyjce w 21 tyg a wlasnie przed zabiegiem sie dowiedzialam ze przed chwila zawiezli dziewczyne po zalozonym szwie na porodwoke, bo szew spowodowal skurcze, byla w tym samym tyg co ja, miala tez blziniaki i tez chlopcow, masakra :/
    dlatego ja sie naprawde i szczerze ciesze z tego 33 tyg :] to jest w takim ukladzie dla mnie naprawde wielki sukces i naprawde bardzo duzo zawdzieczam mojej gin, ktora zawsze wiedziala jak zaregowac no i lakarzom ze szpitala
    •  
      CommentAuthorAgunia05
    • CommentTimeSep 12th 2012
     permalink
    Poroniłam w 19tyg... maluch żył ale nic nie robili :(
    Należałam się w szpitalu wiele dni i tygodni więc widziałam nie jedną stratę niestety, w różnych tygodniach ciąży... każda mnie dołowała

    Gdy Antosia sie urodziła tej samej nocy urodziło się dziecko w terminie z roszczepem (nie pamiętam czy podniebienia czy kręgosłupa) i z czymś jeszcze -> dziecko umierało na sali obok Tosi a tato siedział na korytarzu... Tłumaczyłam to sobie że maluch miał wady itd... Ale gdy była we Wrocławiu na balonikowaniu zmarła dziewczynka operowana przed nią która miała ten sam zabieg.. i tak "rutynowy" zabieg zamiast godziny trwał 3 i jak rozniosło się że dziecko nie żyje aż bałam się by Antosia szła (miała być 2gim dzieckiem tego dnia do operacjii) przyszł do mnie dr i tłumaczyła że tamto dziecie miało jeszcze inne wady...
    --
    •  
      CommentAuthorgilese
    • CommentTimeSep 12th 2012 zmieniony
     permalink
    Ja jak leżałam w szpitalu to też sporo widziałam, mój mały wylądował na oiomie A gdzie są cięższe przypadki i nigdy nie zapomnę inkubatorów i tych maleńkich dzieci w środku, mój był tam największy i po odłączeniu od respiratora mogłam go kangurować, karmić, przytulić, zmienić pieluszkę, inne mamy mogły tylko pogłaskać maleństwo po główce. Któregoś dnia urodziły się tam bliźniaki, dwóch chłopców w 23tc. w ciężkim stanie, jednego od razu przetransportowano do Prokocimia, drugi został na oiomie. Bardzo współczułam tej matce, jeździła od jednego szpitala do drugiego, miała ten typowy dla rodziców wcześniaków obłęd w oczach i nie mogła nic zrobić... Kiedyś myślałam, że bliźnięta to taka fajna sprawa, jak zdecydujemy się na rodzeństwo dla Janka będę się modlić żeby to nie były bliźniaki...

    Dziś mały miał kiepski dzień na rehabilitacji :( płakał od momentu jak rehabilitantka go wzięła na ręce... Wytrzymaliśmy 25 minut jego wrzasków, potem się poddałam... załamuje mnie to moje dziecko czasem, robię wszystko żeby był wyspany, najedzony, przed ćwiczeniami, żeby miał dobry humor, a on urządza taką hecę i ćwiczenia zmarnowane właściwie, bo nie ma sensu ćwiczyć jak on płacze i pręży się :(
    --
    •  
      CommentAuthorŻYZIA
    • CommentTimeSep 12th 2012
     permalink
    w moim szpitalu gdzie maluchy przyszly na swiat wywieszaja zdjecia dzieci i opisuja w ktorym tyg przyszly na swiat i ile wazyly itd, byla tam dziewczynka z 22 tyg :] zdjecie oczywiscie juz starszej takiej ok 2 latka, wszystko ok!! bylam naprawde w szoku, miala chyba 300 czy 400 gr, oczywsicie szereg zabiegow i operacjji na oczka itd ale wszystko ok, pielegniarki mowily ze niedawno do nich przyszla na jakas kontrole no ze wszystko bylo z nia w porzadku, to sa naprawde rzadkie przypadki ze w takim tyg dziecko przezywa i nie ma wad no ale sa takie cuda i to jest super budujace
    gilese no przeciez nie kazde wczesniaki to blizniaki i nie wszystkie blizniaki to wczesniaki, mam kolezanki tutaj na 28 dni (dokladnie 3) ktore gdyby nie planowana cesarka w 38 tyg to by pochodzily jeszcze do 40 tyg z dwojka w brzuchu :]
    •  
      CommentAuthorMagdalena
    • CommentTimeSep 15th 2012 zmieniony
     permalink
    gilese: trudno nie miałam wpływu na to ile moja ciąża trwała, ale mam wpływ na laktację i po prostu musiałam zrobić wszystko, żeby moje dziecko dostało mój pokarm, to pomogło nie tylko jemu, ale przede wszystkim mi.

    tu się podpisuję. jesli udaje się z laktacją, to naprawde pomaga w tych coieżkich chwilach. nie wiem jak to opisac, taka świadomość, że dajesz dziecku to, co możesz najlepszego, już po porodzie.
    zyziaczkowo: ale rozumiem ze chyba najbardziej moga byc zawiedzione te mamy wlasnie gdzie zaczal sie przedwczesny porod nagle, gdzie w ogole nic nie zapowiadalo tego ze bedzie zle, mialo byc super, najlepiej naturalny wspanialy rodzinny porod itd a tu niestety wyszedl stres, brak kontaktu z dzieckiem itd to faktycznie moze byc bardzo duzy szok

    jest w tym sporo prawdy, chociaż ja sie nie nastawiałam na poród naturalny. miałam łożysko przodujące, więc spodziewąłam sę CC w 38tc.
    Myślę, ze przy niespodziewanym przedwczesnym porodzie trauma ma troche inne źródło. Przeżywa się "poród" jak tragiczny wypadek - kobieta sie nie spodziewa, dzieje sie z nią coś dziwnego, jest przerażona. Ja po prostu obudziłam się w łóżku którejś nocy "tryskając krwią", 2 miesiące przed terminem. jeszcze nawet nie byłam na etapie planowania porodu czy coś. To tak jak pisała gilese, przezywa sie jakby szok pourazowy.
    No i tak jak piszesz, w przypadku nagłych porodów nie masz czasu przygotowac sie psychicznie, ze dziecko zostanie dłużej w szpitalu etc etc.
    gilese: Dziś mały miał kiepski dzień na rehabilitacji :(

    Gil, a jaką metoda rehabilitujecie? Może mu też rehabilitantka nie odpowiada? My mielśmy tylko zalecenia ćwiczeńw domu i jedynie kontrolę u rehabilitanta co kilka tygodni, ale na te kontrole właśnie zamawialiśmy do domu taa fizjo poleconą przez Cerise. Wspaniała babka, z super podejściem do dzieci.
    Wiem,z e wizyta domowa jest droższa, ale może jak Mały bardzo się buntuje, to mu będzie lepiej w domu ćwiczyć, w swoim otoczeniu. Albo może ta babka mu nie podchodzi?
    zyziaczkowo: w moim szpitalu gdzie maluchy przyszly na swiat wywieszaja zdjecia dzieci i opisuja w ktorym tyg przyszly na swiat i ile wazyly itd

    o to to! u nas (na Kasprzaka, IMiD) tez jest taka hall of fame :wink: i to jest BARDZO budujące dla rodziców. ja wyczytałam chyba wszystkie historie dzieciaczków wiszące na ścianach. liczyłam sobie na tej podstawie, ile mery będzie leżeć, jak szybko może przybierać itp. I na początku października wybieramy się tam ze swoją ramką, z historią Mery :smile:

    Treść doklejona: 15.09.12 15:25
    Amazonka: Dziecko jak 2 szklanki wody
    Do posłuchania reportaż z Trójki o wcześniakach

    taa, słuchałam tego.
    jedna rzecz mnie tylko zdziwiła. Pani Prof. Helwich zapewniała, że na oddziale jest pomoc psychologa dla rodziców. ja się z tym nie spotkałam, mimo, że przesiadywałam tam 8-10h dziennie (prawo dla mam karmiących piersią) i czasami mędzy karmieniami po prostu płakałam przy łóżeczku.
    ale rozumiem,ż etam się zajmują przed wszystkim ratowaniem maluszków, więc wiadomo...
    •  
      CommentAuthordoti_p
    • CommentTimeSep 15th 2012
     permalink
    Magda, wyślesz mi na priv namiary na tą rehabilitantkę? My mamy następny turnus w listopadzie a do tego czasu przyda mi się pomoc w ćwiczeniu Amelki
    •  
      CommentAuthormontenia
    • CommentTimeSep 15th 2012
     permalink
    Zyziaczkowo, w szpitalu nr 2 w Bydgoszczy? Jak chodzilam ze swoj mala na kontrole tam i do doradcy laktacyjnego to widzialam te zdjecia maluszkow i nie moglam sie nadziwic,ze teraz nawet tak melenkie dzieci maja szanse ,aby zyc. Piekne to jest.
    •  
      CommentAuthorsliwson
    • CommentTimeSep 15th 2012 zmieniony
     permalink
    Jestem i ja:)

    Moje problemy zaczęły sie w 27tc kiedy zatrzymali mnie w szpitalu ze skracajaca sie i rozwierajaca szyjka. Założono pessar, który spadł po 3 tyg w wyniku skurczy. 33godz pod pompą z fenoterolem powstrzymaly skurcze ale co chwile pojawiały sie nowe "atrakcje" miedzy innymi paciorkowiec, GBS, cukrzyca, jakaś infekcja. To najprawdopodobniej ta infekcja przesadzila i w 32t5d ciąży odeszły mi wody. Decyzja o CC była natychmiastowa.
    Franky urodził sie 17.05 o godz 22. 1760 i 43cm, 9pkt.
    Na oiomie spędził tydzień z czego 2 doby na c-papie. Do domu wyszedł po 4 tyg z waga 2300g i spora liczba zaburzeń do niestety;(
    W kartę szpitalna wpisana ma: anemie, zoltaczke, osteopenie, retinopatie, brak ciągłości w przedsionkach miedzykomorowych serduszka. Potem doszły jeszcze: przepuklina, wodniaki na jaderkach i hipotonia osiowa.

    Teraz Franio kończy 4 mies. Waży 5,7kg i jest słodkim kurczakiem:)
    Udało nam sie zwalczyć znaczna cześć zaburzeń: anemia (po transfuzji w 6tyg życia wyniki są duzo lepsze), retinopatia zaczęła sie cofać, osteopenie udało sie umormiwac lekami, przepuklina sie zmniejszyła:)
    Zostało nam serducho, wodniaki i hipotonia z ktora walczymy na rehabilitacjach.

    Franio to straszny ssak (karmiony tylko cycem). Jest bardzo pocieszny- słodko sie śmieje i cos zaczyna gadać ale jest tez bardzo krzykliwy. Jak mu cos nie pasi, potrafi urządzić histerię na 2 godz...
    --
    •  
      CommentAuthorŻYZIA
    • CommentTimeSep 16th 2012 zmieniony
     permalink
    montenia: Zyziaczkowo, w szpitalu nr 2 w Bydgoszczy?

    TAK :] mi mowily znajome polozne z patologi ciazy zebym przyniosla tam zdjeia moich, ale jak dobrze wspominam wszystkie zenskie odzialy na jakich tam bylam patologia ciazy, porodowka i nawet bylam na ginekologii tak bardzo zle wspominam oddzial nowowrodkow, to byl paskudny czas i nie chodzi o to ze cos z nimi bylo nie tak, ale opieka tam te paskudne baby-pielegniarki i wiecznie niezadolowolne lekarki ciagle fukajace na rodzicow, ja nie wiem ale na tym oddziale to lekarze powinni byc jacys pomocni, jak jakies anioly a nie diably wcielone, bardzo, bardzo zle wspominam ten oddzial dlatego nic im tam nie przyniose, bo nie chce tam lazic i ogladac tych wredot i to nie tylko moje zdanie niestety, okropne babsztyle i tyle, ja widze ze niestety lekarze i piguly czasem wykorzystuja zle samopoczucie u rodzicow ich jakby bezradnosc i wtedy sie wyzywaja bo taki rodzic nie ma sily sie bronic, zreszta jak lezalam na patlogii bylo to samo wiecznie przemadrzale plozne ktore łaske robia sie sie toba zajma, no ale bedac tam pare razy z zrzedu bardzo ladnie nauczylam sie im pyskowac wtedy byly mile :P no nie mowie, byly tez jakies normalne, ale ogolnie wymadrzaja sie i sa nieuprzejme, wiec jak cos to trzeba troche z nimi pojechac to sie uspokoja :P
    •  
      CommentAuthordoti_p
    • CommentTimeSep 16th 2012
     permalink
    To ja na swój oddział narzekać nie mogę - Szpital Bielański w Warszawie. Na całe zastępy pielęgniarek była jedna, której nikt nie znosił, reszta była do rany przyłóż. Czasem oczywiście pokazywały swoją wyższość i to, że to one tam decydują czy możesz wejść, czy nie, ale jak się z nimi dobrze żyło, to naprawdę były ok i bardzo pomocne. Jak miesiąc temu byłam na kontroli w poradni, to wszystkie wybiegły (oczywiście na zmianę) zobaczyć jak moje panienki się czują :)
    •  
      CommentAuthorŻYZIA
    • CommentTimeSep 16th 2012
     permalink
    doti_p: pokazywały swoją wyższość i to, że to one tam decydują czy możesz wejść
    a po co wyzszosc pokazywac, nie mozna normalnie po prostu powiedziec, nie kumam takich osob wlasnie ,ale to jest syndrom pielegniarki/poloznej, niektore maja kompleksy, zawsze podlegle lekarzom, wiec nie ma gdzie sie wyzyc to musi na pacjentach ktorzy sa jej podlegli, chociaz w taki sposob
    •  
      CommentAuthordoti_p
    • CommentTimeSep 16th 2012
     permalink
    No właśnie na początku mnie to denerwowało, potem zobaczyłam ile i co one robią przy dzieciakach, dużo z nimi też gadałam i jakoś tak mnie to przestało irytować. Zresztą jak się z nimi przez 2 miesiące przebywało dzień w dzień, to nawzajem się siebie uczyliśmy i dobrze się rozumieliśmy. Jedna była rzeczywiście nieprzyjemna i rozstawiała wszytskich po kątach, ale trzeba było ją zlać i robić swoje.
    •  
      CommentAuthorŻYZIA
    • CommentTimeSep 16th 2012 zmieniony
     permalink
    hehe no moje tez robily przy dzieciach-przeciez to ich praca, ale najlepiej dla nich jakby rodzice siedzeieli przy dziecku 24h/dobe przynajmniej tak u nas bylo, moja kolezanka 2 miesiace przede mna urodzila blizniaczki i nie byla z naszego miasta tylko gdzies tam autobusem musiala dojezdzac i byla sama (nie ma meza) i tez wieczne pretensje ze przy dzieciach nie ma jej caly czas, mowila ze modlila sie zeby jak najszybciej wyszly bo juz nie mogla tych bab zdzierzyc, a tylko im cos powiedz, jakims cudem ginely nam pieluchy ciagle ciagle tzreba bylo kupowac paczki nowe niemal codziennie to jakie oburzone ze smialam cos powiedziec, kiedys przychodze odkrywam kolderke a tam moj remik caly w kupie lezy-to mialo byc wietrzenie tylka bo mialy odparzone i lezal bez pieluchy tylko szkoda ze wszyscy go mieli gdzies i sie zebzdzil na cale lozko, pytam sie piguly czemu on tak lezy, a ona: pewnie lekarz zostawil jak badal, pytam sie lekarza ale przeciez my nie rozbieramy do badania pieluchy haha CUDA normalnie :P nie no kupa smiechu generlanie wychodzilam z tamtad z przeswiadczeniem ze moze to wypalenie zawodowe je dopadlo (duzo stresu, wieczne wady nowowrodkow i smierc na porzadku dziennym) albo brak powolania, bo o wiele milsze byly mlode dziewczyny, nie wymadrzaly sie, byly pomocne, mile uprzejme i takie NORMALNE a te stare wyjadaczki to normalnie krolowe w palacu ;] mialam wrazenie ze najlepiej to klaniac sie im w pas ze w ogole cos robia przy naszych dzieciach :] eh stare czasy, grunt ze sie skonczyly :]
    •  
      CommentAuthordoti_p
    • CommentTimeSep 16th 2012
     permalink
    U mnie było miło, ale też się cieszę że to już dawno za nami..W domu niby mam więcej roboty, ale jestem u siebie i to ja decyduję co robię z dziećmi i kiedy.. Jakby dobrze nie było na oddziale, to chyba zawsze jest jednak traumatyczne przeżycie.. Zgadzam się z Tobą, że personel powinien ten czas ułatwiać, a nie dodatkowo dobijać rodziców i rozstawiać ich po kątach.
    •  
      CommentAuthorsliwson
    • CommentTimeSep 16th 2012
     permalink
    W szoku jestem jak czytam Twoje opisy oddziału Zyziaczkowo! Ja nie mogę złego słowa powiedziec zarówno na lekarzy jak i na pielęgniarki. Była jedna ktora czasami robiła minę srajacego kotka jak sie ja o cos pytało a reszta super miłe i pomocne babki.
    Mnie najbardziej bolal fakt, ze to nie ja decydowalam o tym co sie dzieje z moim dzieckiem. Musiałam zapytać, czy mogę mu zmienić pieluche, nakarmić itp. Czułam sie tam autentycznie zbędna i to było najgorsze...;(

    Cieszę sie, ze mamy to juz za soba!
    --
    •  
      CommentAuthorPeppermill
    • CommentTimeSep 16th 2012 zmieniony
     permalink
    To i ja dołączam do wątku.
    14 sierpnia (36+1) miałam zaplanowane trzecie i ostatnie usg, żeby sprawdzić wielkość dziecka, zalecone na wszelki wypadek, jako że moja starsza córka urodziła się z wagą 2330g (36+6). Na usg pani radiolog skupiła się szczególnie na główce dziecka i uznała, że musi skonsultować obraz z lekarzem, bo zauważyła nadmierną ilość płynu w komorach bocznych.Lekarka kontynuowała usg (przez powłoki brzucha i dopochwowo) i już po jej minie wiedzieliśmy, że cos jest nie tak. Skończyła i stwierdziła, że musimy porozmawiać. Usłyszelismy, że bardzo jej przykro, ale nie ma dla nas dobrych wiadomości. Dziecko ma znacznie powiększone komory boczne, wypełnione krwią po przebytym wylewie i spowodowane tym wylewem uszkodzenie mózgu. Powiedziała, że umówi nas na nastepny dzień na wizytę u specjalisty, który powie nam, czego możemy sie spodziewać, ale musimy się nastawić na poważne konsekwencje. Z ta wiedzą/ a raczej jej brakiem odesłano nas do domu. Podróż do domu taksówką pamietam jak przez mgłę. Cały czas wydawało mi się, że to tylko zły sen z którego zaraz sie obudzę. Kiedy wysiedliśmy przed blokiem odeszły mi wody, więc weszlismy tylko na górę po walizkę i zawróciliśmy do szpitala. Poród sn, trwał 2 godziny. Łucja urodziła się o 20:54, z wagą 2335g i 9 pkt.
    c.d.n. bo właśnie wyżej wymieniona obudziła sie głodna i płacze.
    --
    •  
      CommentAuthormontenia
    • CommentTimeSep 16th 2012
     permalink
    Zyziaczkowo, przykro sie czyta cos takiego. Ze w ogole musi dochodzic do takich sytuacji.
    Ja najmilej wspominam patologie ciazy tzn. pielegniarki tam pracujace. Na porodowce i na poloznictwie tez w miare byly, oprocz takich dwoch. No myslalam, ze im przywale. Jedna o maly wlos na moich oczach nie upuscila mojej corki :shocked:. Zdarzyla ja chwycic w ostatniej chwili za szelke od spiocha. A druga kazala mi dawac mleko modyfikowane po 12 h od otwarcia :confused:, a jak poprosilam o nowe to za kazdym razem przynosila mi inne, raz bebilon, raz hipp. Po 3 dniach blagalam lekarza, zeby mi pozwolil isc dod domu.
    Masz racje, na takich oddzialach szczegolnie powinny pracowac osoby z powolaniem, kochajace dzieci, umiejace sobie radzic w tak dramtycznych sytuacjach.

    Treść doklejona: 16.09.12 14:04
    To i ja dolacze do tego watku, choc moja corka nie jest wczesniakiem, ale jest po przejsciach.
    W 29tc poszlam na kontrolne usg do mojej pani ginekolog. Dlugo robila usg i w koncu powiedziala, ze malutka nie rosnie, jest do tylu o ok.4-5 tygodni i ma zaduze serduszko :sad:. Moglo to swiadczyc o chorobach genetycznych. Dostalam skierowanie do szpitala, na patologie ciazy aby sparawdzili czemu malutka nie rosnie. U lekarza wybuchnelam placzek, a pani doktor powiedziala do mnie : po co ryczysz :shocked:. Moja noga nigdy wiecej nie postanela w jej gabinecie :devil:.
    Na drugi dzien stawilam sie w szpitalu, polozna wziela mnie na ktg, ale zeby podlaczyc ktg musial znalesc serduszko. Szukala i szukala , ja juz mokra ze strachu, cala sie trzese, oczami wyobrazni widze najgorsze. Przyszla druga polozna i w koncu znalazla serduszko. Trafilam na oddzial i tam kolejne badania, wiesci ciut lepsze, bo roznica w tygodniach jest juz tylko 3-4 tygodnie ( malutka wazy 900g)u. Lozysko jak na ten etap ciazy nie za dobrze. Podali mi leki i tak do konca ciazy bralam medargin i acard do 37tc. Jeszcze kilkukrotnie trafialam na patologie w zaiwazku hipotorfia wewnatrzmaciczna i raz w 34tc z przedwczesnymi skurczami, ktore na szczescie udalo sie wyhamowac lekami i tak do 37tc bralam cordafen. Malutka urodzila sie w 42tc z waga 2880g, niedotleniona( po podaniu zzo i wlaczeniu ponownej oxytocyny zaczela sie dusic i w ostatniej chwili ja wyciagneli). Mielismy kontolne usg mozgu i serca wszystkie wyniki w porzadku. Mielismy takze kontrle u neurologa i tez jest ok. Naraie mala rozija sie dobrze, chodzi od 10 m-cy. Mielismy jeden okres cofniecia:po szczepieniu (3 dawka) mala nie umiala raczkowac.
    •  
      CommentAuthorPeppermill
    • CommentTimeSep 16th 2012
     permalink
    c.d.
    Nie wiedzieliśmy, czego się spodziewać, więc widok ślicznej, ruchliwej i płaczacej dziewczynki był dla nas ogromną ulgą. Pozwolono nam ja obejrzeć i przytulić a potem zabrali ją na oddział noworodków.Byłyśmy w szpitalu cztery doby. W tym czasie Lusia miała robiony rezonans, który potwierdził, to co lekarze zauważyli na usg główki, ale na szczęscie nie pokazał innych uszkodzeń, ani objawów niedotlenienia. Wiadomo, że wylew nastapił jakieś 2-3 tyg przed porodem, ale jego przyczyna nie jest znana.

    W chwili obecnej Lusia rozwija się jak każde inne dziecko w jej wieku, ale wiem, że uszkodzenie mózgu nie zniknie i raczej na pewno da o sobie znać wraz z rozwojem małej.
    --
    •  
      CommentAuthorgilese
    • CommentTimeSep 16th 2012
     permalink
    Co do pielęgniarek na oiomie to też mam pewien uraz, może nie do tego jak się zachowywały, no jedna była wredna reszta całkiem przyjemna, ale do tego że nie bardzo chciało im się latać do lodówki po moje mleko :-/ Kiedy mój maluch leżał na cięższej części oiomu i był karmiony przez sondę to czasami nie miałam jak dopilnować jaki pokarm dostaje, ale wtedy nie wylewałam mojego mleka, więc prawdopodobnie dostawał cały mój pokarm i być może nan dla wcześniaków. Schody zaczęły się jak mały wylądował na drugim oiomie, gdzie już tylko dochodził do siebie, uczył się sprawnie jeść i tył do tych 2 kg. Stamtąd było dalej do lodówki na pokarm kobiecy, czasem pielęgniarka nie mogła wyjść (a czasem się jej nie chciało iść), notorycznie zapominały że mały ma mój pokarm, każdą zmianę witałam przypomnieniem, że mają chodzić do tej lodówki. W dzień zjawiałam się przed karmieniem żeby sama nakarmić, w nocy (odciągałam jak w zegarku co 3 godziny) czasami tam zaglądałam po drodze do lodówki i zostawiałam świeże mleko, przykleiłam karteczkę na wózeczku małego z przypomnieniem, a i tak zdarzało się, że rano wchodziłam i widziałam ten znienawidzony nan w tym "akwarium" małego. I było tak do momentu kiedy musiałam wypisać się ze szpitala (mogłam leżeć tylko 2 tygodnie), ostatniego dnia zostałam przy Jasiu do 21, o 20 była zmiana pielęgniarek wychodząc przypomniałam o mleku, wróciłam następnego dnia w południe i odkryłam w lodówce, że nie zniknęła ani jedna buteleczka mojego pokarmu! Musiałam wylać 160 ml mojego mleka (wystarczyłoby to na 4 posiłki małego), popłakałam się ze złości, ale nic nikomu nie powiedziałam, zaniosłam pokarm, pizgnęłam nanem do kosza i powiedziałam pielęgniarce że pokarm jest i zapas jest w lodówce. Nie chciałam robić afery u oddziałowej czy ordynatora neonatologii, bo bałam się że odbije się to na małym :( Ale o dziwo poskutkowało, nie znalazłam już u małego mleka modyfikowanego, zbierałam tylko puste pojemniczki po moim pokarmie :) Po 6 dniach od mojego wypisu mogliśmy zabrać Jasia do domu i całe szczęście bo te 6 dni były najcięższe logistycznie do ogarnięcia z tych całych 3 tygodni, więc podziwiam was dziewczyny jak to ogarniałyście dłużej.

    Ale żeby nie było tak tylko źle o pielęgniarkach i położnych to powiem wam że poza tym mlekiem były naprawdę super, przez miesiąc leżenia tam poznałam chyba wszystkie :) na patologii leżałam dwa tygodnie z dziewczyną, z którą się zaprzyjaźniłyśmy, jak urodziła 3 dni po mnie to tak zorganizowały oddział żebyśmy mogły dalej leżeć razem i się wspierać (obie miałyśmy wcześniaków). Noworodkowe cierpliwie pokazywały mi jak trzymać takiego malucha, jak przewijać, jak karmić (początkowo mały 20 ml jadł godzinę!), rozmawiały z nami o wszystkim, cierpliwie odpowiadały na niekończące się pytania, mały miał zawsze czystą pieluchę, nie zdarzyło się żeby się mu pupa odparzyła, kiedy przynosiłam własne chusteczki i pieluszki to prosiły żeby podpisać tylko że to małego i mały zawsze używał tego co przyniosłam, jak zabrakło to nie wołały, używały szpitalnych rzeczy. Więc naprawdę byłoby ok, gdyby nie to mleko...

    Peppermill: wylewy jakiego stopnia miała Lusia?

    Treść doklejona: 17.09.12 01:52
    Magdalena: ja nie ze stolicy jestem, więc fizjo poleconą przez Ceri nie bardzo nam pomoże. Z rehabilitacją u nas było tak, że zapisaliśmy się do owi, ale musieliśmy czekać do sierpnia, więc poprosiliśmy jedną panią stamtąd (rehabilituje metodą ndt bobath) o wizyty prywatne, przychodziła do nas i ćwiczyła z małym. Oprócz tego ja w domu ćwiczę wg jej wskazówek. Potem od sierpnia poszliśmy do owi do tej samej pani i tam już nie za bardzo się małemu podoba, prawdopodobnie chodzimy tam za rzadko, bo raz w tygodniu i mały zapomina i musi się ciągle od nowa oswajać z miejscem i osobą :( Nie bardzo stać nas teraz na dalsze prywatne wizyty i sama nie poradzę sobie z wyprostowaniem asymetrii małego, więc musimy tam dalej chodzić :-/ Spróbuję jeszcze iść tam na piechotkę, może jak mały będzie zaraz po drzemce to lepszy humor będzie miał ech...
    --
    •  
      CommentAuthorMagdalena
    • CommentTimeSep 17th 2012
     permalink
    sliwson: W szoku jestem jak czytam Twoje opisy oddziału Zyziaczkowo! Ja nie mogę złego słowa powiedziec zarówno na lekarzy jak i na pielęgniarki. Była jedna ktora czasami robiła minę srajacego kotka jak sie ja o cos pytało a reszta super miłe i pomocne babki.

    Dokladnie to chcialam napisac, choc Mery lezala w innym szpitalu niz Franio.
    Nie wiem z czego to wynika, ze w niektorych szpitslach personel taki jest.
    Na pewno tez my jestesmy w tym okresie po trudnym porodzie bardziej wrazliwe, moze to wazystko mocniej odbieramy.
    W IMiD w klinice patologii niworodka personel jest wspanialy. Sa serdeczne polozne na OIOMie, sa tez bardziej oschle pielegniarki, ale to wynika widac z ich charakteru a nie checi zrobienia przykrosci czy wyżycia sie. Na caly personel jedna tylko byla niefajna, nid przejmujaca sie za bardzo dziecmi. A reszta super.
    Mialy fajny zwyczaj mowienia do rodzicow nie na pan/pani tylko per Mama/Tata. To bylo fajne.
    Poza tym ja wychodzilam z zalozenia, ze moja rola tam jest NIE PRZESZKADZAC. Nie jestem pania na wlosciach, ktorej teraz trzeba wielce uwage poswiecac i zgadywac jej oczekiwania. Jak cos chcialam, to dyskretnie prosilam. Widzialam jak sie opiekuja dziecmi i czulam sie troche gościem, wiec staralam sie wpasowac w to.
    Jedno czego mi braklo to wlasnie opieki psychologa dla rodzicow.
    •  
      CommentAuthorsliwson
    • CommentTimeSep 17th 2012
     permalink
    A to co piszesz o tym pokarmie Gilese to jest skandal!!! :-///
    U nas, jak zapasy mojego pokarmu się kończyły, pielęgniarka dzwoniła na oddział (jak jeszcze leżałam w szpitalu) albo do mnie na komórkę, czy przyjadę! Zdarzyło to się co prawda 2 razy bo pokarmu miałam sporo ale wiem, że wiem na pewno, że karmienie mlekiem mamy to był na tym oddziale priorytet. Na samym początku gdy przynosiłam na oddział dosłownie kropelki mleka każda pielęgniarka mówiła, jakie to ważne, że to największy skarb i najlepsze co mogę podarować dziecku... To na maksa motywowało. Strasznie przykro się czyta, że są miejsca gdzie to zwyczajnie olewają ;-(
    --
    •  
      CommentAuthordoti_p
    • CommentTimeSep 17th 2012
     permalink
    O to to, u nas też mama i tata :) I ja też miałam podejście jak Magdalena, może dlatego tak dobrze się z nimi dogadywałam.. A z pokarmem u nas też było tak, że najpierw mega motywowały, ja dzięki nim robię rozbuchałam laktację tak, że ściągałam po 2 dniach po 2 litry dziennie, kazały mi mrozić i dzięki nim kiedy dziewczyny wróciły do domu, miałam zapasy na 2miesiące, żeby je dokarmiać jak się uczyły jeść z piersi.. A jak się pokarm kończył, tak żeby na noc nie starczyło, to zawsze mówiły, żeby donieść :)
    •  
      CommentAuthorŻYZIA
    • CommentTimeSep 17th 2012 zmieniony
     permalink
    eh dziewczyny tu nie chodzi o podejscie, bo ja z moimi osadami nie bylam odosobniona, no wybaczcie ale jesli pare osob ktore znam i ktore tam mialy swoje dzieci tak mowi to chyba cos w tym jest (moj maz tez tak mowi chociaz mu wiele rzeczy jak to facetowi nie przeszkadza jednak bardzo zle takze wpomina ten okres i ten odzial), ja jakos nie czulam sie super wrazliwa po tym porodzie po ten porod byl dla mnie do przewidzenia, opowiem wam jeszcze cos, moje dzieci lezaly 3 tyg tam a ja wiadomo po cesarce wrocilam do domu i bardzo zle sie czulam ogolnie po tej cesarce, w koncu zaczal mnie bolec brzuch i zaczelam miec goraczke wyladowlaam na ginekologi w tym samym szpitalu co moje dzieci, stwierdzono ze nie oczyscilo sie wszystko jak nalezy i sprobuja antybiotykami albo trzeba bedzie lyzeczkowac, no i lezalam na tym odziale niedaleko dzieci, jednak ciagle mialam leki, ciagle kroplowki, zastrzyki w brzuch itd oczywiscie chodzilam do nich ale mojej lekarce pediatrze sie nie podobalo ze ja nie siedze tam ciagle skoro jestem na miejscu, to jej poweidzialam ze nie przyszlam tu na wakacje tylko zeby sie wyleczyc i ze mam okreslone godziny lekow, sa tez obchody na ktorych trzeba bylo byc (rano i po poludniu) obiad ktory chcialabym zjesc cieply a nie zimny itd no normalne rzeczy, nie moja wina ze w tym czasie bylo jakies karmienie,to ona do mnie ze ja mam sobie przestawic sama te leki, obiad przeciez moge zjesc zimny (no ale co tam-trzeba sie poswiecac dla dzieci) a obchod-przeciez nic sie nie stanie jak mnie nie bedzie...padlam normalnie sluchajcie, potem ten wredny babsztyl w zemscie za to ze nie siedzimy tam caly dzien doszla do wniosku ze ona nie wie czy nam da dzieci bo tu chyba trzeba jakies instytucje zawiadomic typu OPIEKA SPOLECZNA ze my sie nimi nie interesujemy :O moj maz jak to ulszyszal-a na szczscie to ona mowila jemu nie mi, to parsknal smiechem :P poza tym kiedys sie o cos jej spytalam-czemu remik ma taka glowke podluzna z tylu to najpierw stwierdzila ze nie mam wymyslac a potem cos tam zaczela mi tlumaczyc -ja akurat karmilam remika ktory zaczal mi sie dusic to wrzasnela na mnie ze na nia nie patrze jak do mnie mowi :] piguly nie lepsze byly, jak mialy pokazac jak przystawic dziecko do piersi to normalnie fukaly jak nienormalne ze" co pani robi, nie tak, i kochane to bylo do wszystkich tylko siedzialy takie guly za przeproszeniem same bez meza i wsparcia i daly na siebie naskakiwac a ja po sobie nie dam jezdzic, takze dziewczyny fajnie ze mialyscie super opieke, byly mile panie a wy chodzac na ten odzial znalyscie swoje miejsce w szeregu, ale to ze ktos nie uwaza tego oddzialu za normalny jeszcze nie znaczy ze on sie czepia tylko moze znaczyc ze ludzie akurat tam, w tym konkretnym szpitalu pracujacy, maja cos z deklem niestety, byla jedna naprawde mila lekarka i bardzo zaluje ze mi sie ona nie trafila no ale co poradzic, trafilam na sucz i tyle, jednego co zaluje ze nie zglosilam tego ordynatorowi odzialu ale mielslismy pecha bo akurat na czas pobuty nasyzch dzieci ordynator i jego zastepczyni byloi na urlopie i ta wlasnie moja lekarka -sucz ich zastepowala wiec nie mialam gdzie zglosic, teraz bym to zglosila niezaleznie od tego czy wyszly czy nie no ale wtedy cieszylam sie ze w kocu nie musze pipy ogladac, bo zaczela mnie wpedzac w traume normalnie, ale na koniec jej powiedzialam ze co z pani za lekarz ze jak matka sie o cos pyta to pani na nia wrzeszczy jak jej sie dziecko dusi, ze nie ma podejscia do rodzicoiw w ogole
    sama nie wiem jak mozna byc taka wredna osoba, rozumiem ze dla pediatry liczy sie dziecko ale matka za przeproszeniem to nie robot i tez jest wazna tym bardziej ze ja sciagalam pokarm i taki denerowaniem mogl mi przez ta chora pipe zanikac...no to wyrzucilam z siebie moja traume zwiazana z wczesniactwem moich dzieci :P
    •  
      CommentAuthormontenia
    • CommentTimeSep 17th 2012 zmieniony
     permalink
    Zyziaczkowo, ta pani pediatra to pani L...ch? Pamietasz nazwisko?
    Normalnie szok, jak sie takie rzeczy czyta :shocked:. Tacy ludzie nie powinni pracowac jako personel medyczny.
    •  
      CommentAuthordoti_p
    • CommentTimeSep 17th 2012
     permalink
    Kochana, absolutnie nie twierdzę, że nie masz racji, w głowie mi się nie mieści, że na takim ciężkim oddziale pracują tak beznadziejni ludzie.. I cieszę się że lepiej trafiłam..
    •  
      CommentAuthorŻYZIA
    • CommentTimeSep 17th 2012
     permalink
    nie, to nie Lach :] akurat Lachową miala moja kolezanka z blizniaczkami, a wiem ze i ona wredna, zreszta widzialam jak sie odnosila do personelu i innych mam hehe :] ja mialam Irlik, to akurat byl wtedy-2 lata temu nowy nabytek szpitala, moze chciala sie wykazac super opieka nad wczesniakami

    Treść doklejona: 17.09.12 14:57
    doti_p: I cieszę się że lepiej trafiłam..

    no bo tak powinno byc, to sa pierwsze chwile ktore moga naprawde kogos wpedzic w depreche i rzutowac potem na wiele rzeczy, co zabawne nie wpedzily mnie w depresje ani wczesniejszy porod, ani problemy wczesniacze dzieci bo takowych w sumie nie bylo, tylko ten piekielny oddzial, w pewnym momencie czulam sie jak zaszczuta tam i musze powiedziec ze dlugo dochodzilam do siebie, takze fajnie ze mialyscie lepiej bo tak powinno byc, jakos tak w miare-jak sie da normalnie i po ludzku :]
    •  
      CommentAuthorMagdalena
    • CommentTimeSep 17th 2012
     permalink
    Zyzia nikt nie napisal, ze sie czepialas. Wierze, ze było jak piszesz. Kurde, przykro sie czyta, ze ludzie potrafia byc tacy okropni!! Ale ja wierze, ze nasze uczynki do nas wracaja. Ich tez kiedys spotka taka znieczulica.
    Szkoda, ze nie napisaliscie skargi. Ja to bym od razu do "Rodzic po ludzku" pisala.
    •  
      CommentAuthormontenia
    • CommentTimeSep 17th 2012
     permalink
    Magdalena, a najlepsze,ze Ten szpital jest z tych ,przyjaznych matce i dziecku,,.
    •  
      CommentAuthorMagdalena
    • CommentTimeSep 20th 2012
     permalink
    no to tym bardziej trzeba to napisać mediom czy instytutom, które przyznały ten tytuł.
    NIe pamiętam któa dziewczyna po porodzie zmobilizowała się i napisała skargę do ordynatora (położna podczas porodu jakieś chamskie uwagi o jej tatuażu robiła czy coś). nie wiem jaki był ciąg dalszy, poza tym,ze zostałą poproszona o spotkanie.
    wiem, że jest się ciężko zmobilizować, sama olałam pewną sprawę:
    Jak dostałąm krwotoku w tym 32tc, leżałam po prostu i tryskało ze mnie, mąż spanikowany, 2 w nocy, dzwoni na 112. I mówi: Żona w 7 mcu ciąży, dostałą krwotoku, potrzebujemy karetkę.
    A wiecie co do niego powiedział koleś?
    - To nie jest pogotowie, niech pan dzwoni na pogotowie.
    i się rozłączył.
    Piter miał na tyle zimnej krwi, że jeszcze raz zadzwonił pod ten numer i poprosił nazwisko tego kolesia. Wtedy nagle go k***a oświeciło i przełączył na pogotowie.
    Mąż mi to opowiedział dopiero jak wyszłam ze szpitala. Mieliśmy głowę zaprzatnietą jeżdżeniem do Mery i nie zgłosiliśmy tego, a potem byliśmy tak szczęśliwi, że już wszystko ok, ze odpuściliśmy.
    Ale dzisiaj tego żąłuję, bo ten palant może komuś innemu odmówić pomocy i po części to będzie też moja wina.
    Wierzę jednak w karmę (chociaż jestem katoliczką ;), że złe i dobre uczynki do nas wracają, i ten koleś jeszcze kiedyś się za to przejedzie.
    •  
      CommentAuthorPeppermill
    • CommentTimeSep 20th 2012
     permalink
    Peppermill: wylewy jakiego stopnia miała Lusia?[/quote

    Tu, w UK chyba nie operuje się tymi stopniami, bo nikt nam stopnia nie okreslił. Sądząc po opisach, które znalazłam w internecie wylew był III stopnia. Znacznie powiększone komory boczne, dodatkowo krew wynaczyniła się w jednym miejscu i spowodowała uszkodzenie mózgu- tzn. w miejscu, gdzie powinny być komórki tk. przewodzącej mózgu była cysta, która powoli zanika i zamienia się w tk. glejową- zabliźnia się.
    U nas dodatkowo był ogromny stres związany z obserwacją i pomiarami główki w pierwszych tygodniach z powodu ryzyka wodogłowia i wzrostu ciśnienia wewnątrzczaszkowego. Na szczęscie na ostatniej wizycie doktor powiedziała, że okres największego ryzyka już minął i możemy przestać się tym przejmować. Jedna z komór już trochę się zmniejszyła, poza tym mają one teraz inny kształt- zapadają się, co jest oznaką, że idzie ku dobremu.

    Mam pytanie do mam, których maluchy mają problemy neurologiczne. Kiedy i po czym zaobserwowałyście pierwsze objawy, że cos jest nie tak? Jak np. objawia się zwiększone napięcie mięsniowe itd?
    --
    •  
      CommentAuthorŻYZIA
    • CommentTimeSep 20th 2012 zmieniony
     permalink
    hmmm to faktycznie dziwne ze nie okresili stopnia, bo nam od razu jak zrobili usg glowy mowili ze takie i takie to sa wylewy, potem napisze co moim wyszlo, bo mam dokadnie opisane kazde usg, u moich na pewno bylo cos nie tak tzn wg lekrzy co robili usg albo nic z tego nie bedzie albo beda konsekwencje-trudno bylo wtedy powiedziec
    •  
      CommentAuthordoti_p
    • CommentTimeSep 20th 2012
     permalink
    Zwiększone napięcie u Amelki objawia się tym, że miała ciągle zaciśnięte pięści, krótkie takie ostre ruchy kończynami no i zupełnie nie dawała sobie ich rozluźnić. Asymetria objawia się wyginaniem się w jedną stronę w C, preferencją tej strony.
    •  
      CommentAuthormkd
    • CommentTimeSep 20th 2012
     permalink
    pepper może masz możliwość skonsultowania Luśki z terapeutą który bada metodą prechtla to metoda która najwcześniej może stwierdzić czy coś jest nie tak i ewentualnie co będzie nie tak.
    --
    •  
      CommentAuthorPeppermill
    • CommentTimeSep 20th 2012
     permalink
    Lusia przekrzywia głowę zawsze w prawo (staramy się prostować) ale lekarka powiedziała, że na tym etapie to większość dzieci preferuje jedną stronę i to jeszcze nic nie znaczy.
    Jestesmy pod opieką neurologa w klinice pediatrycznej i tam powiedzieli nam, że oni z całą pewnością zauważą jesli coś będzie nie tak. Nie wiem jakie stosują metody, dopytam przy nastepnej wizycie. Lekarka zapewniła mnie, że rozpoczniemy rehabilitację od razu, jesli tylko cos zacznie się dziać. Na razie wydaje mi się, że zachowanie/odruchy Luśki w niczym nie odbiegają od innych, zdrowych dzieci.
    --
    •  
      CommentAuthorgilese
    • CommentTimeSep 20th 2012
     permalink
    Peppermill: Kiedy i po czym zaobserwowałyście pierwsze objawy, że cos jest nie tak?
    U nas był wylew I stopnia. Mały na początku ze 2 miesiące tylko spał i jadł, co 3 godziny, więc ciężko było cokolwiek zaobserwować. Zrobił się aktywniejszy w trzecim miesiącu i wtedy jak go podnosiliśmy do odbicia pionowo to strasznie się prężył i zadzierał głowę, położony na płasko zawsze kierował głowę tylko na jedną stronę i wyginał się w literkę C, neurolog orzekła że to wzmożone napięcie i asymetria, rehabilitantka stwierdziła że to nie wzmożone napięcie, tylko obniżone napięcie w zakresie brzuszka (mały nienawidził leżeć na brzuchu), słabe mięśnie brzuszka sprawiały, że starał się zachować równowagę poprzez takie prężenie no i mamy lekką asymetrię, Jaś zawsze nabywa nowe umiejętności z prawej strony, potem dopiero kojarzy, że to samo można robić w tą drugą stronę, rehabilitantka mówi, że do roku się mu to wyrówna.

    Dziewczyny ile wasze dzieci spały w wieku mojego? Jaś ma minimum 3 drzemki, rano wstaje ok 7 i jest aktywny tak z 1,5h potem ma drzemkę ok 2-2,5 godziny, potem 2 godziny aktywności i o 14 znowu drzemka ze 2 godziny, potem znowu 2 godziny aktywności i jeszcze przed spaniem na noc musi się zdrzemnąć z 30 minut ok 18, jeśli chcemy go przetrzymać i nie robimy tej trzeciej drzemki to wyje już od 19 przez całą kolację, kąpanie i położony spać jest już tak zmęczony i rozdrażniony, że nie może zasnąć i krzyczy :-/ Jak ma te 30 min odpoczynku to anioł nie dziecko i spokojnie mijają nam wszystkie czynności wieczorne, zasypia też bez problemu. W nocy buzi się nadal co 3 godziny na jedzenie :-/ ale zasypia bez problemu zaraz po butli i śpi do rana.
    Nie martwiłabym się tym, ale ostatnio lekarka była bardzo zdziwiona jak jej powiedziałam ile mały śpi i kazała nam maksymalnie wykorzystywać czas aktywności na ćwiczenia i aktywną zabawę, na spacery też mamy wychodzić w porach drzemki, żeby zaoszczędzić czas aktywności. No i cała rodzina dziwi się, że mały tyle śpi, moja mama wręcz twierdzi że wieczorem powinniśmy go przetrzymać to będzie lepiej spał w nocy (sprawdziliśmy i nie ma to znaczenia, nadal budzi się w nocy co 3 godziny).
    --
  3.  permalink
    gilese: Nie martwiłabym się tym, ale ostatnio lekarka była bardzo zdziwiona jak jej powiedziałam ile mały śpi

    Gilese, Ewunia (też wcześniak) spała prawie identycznie jak Twój jakoś do 10-11mcy! Budziła się ok 6tej, o ósmej była pierwsza drzemka, spała do 10. O 12stej już znowu chciała spać, spała do 14-15. Potem wytrzymywała do 18stej i ok 18stej musiała zaliczyć krótką drzemkę, o 19stej była kąpana i o 19:30 szła spać.
    A WYDAJE mi się, że jak miała 6mcy, to spała jeszcze więcej, tylko że wtedy nie miała takich regularnych drzemek i nie pamiętam ile trwały. Ale max aktywności między jednym spaniem a drugim to było 2h, a spać potrafiła i 3h ciurkiem.
    Potem wyeliminowała sobie ostatnią króciutką drzemkę, ale jeszcze jak miała 18mcy, to dalej tak spała, potem dopiero stopniowo przestawiała się na jedną drzemkę.

    gilese: kazała nam maksymalnie wykorzystywać czas aktywności na ćwiczenia i aktywną zabawę, na spacery też mamy wychodzić w porach drzemki, żeby zaoszczędzić czas aktywności.

    Na pewno ma troszkę racji. Jak Ewunia miała 9-12 mcy to było lato, ładna pogoda. Więc jak się budziła z pierwszej drzemki szłyśmy na spacer, wracałyśmy na spanie, potem się bawiłyśmy i znowu spacer (na końcu którego zasypiała na ostatnią drzemkę). I kurde, "po fakcie" zauważyła, że na te letnie miesiące troszkę stanęła z motoryką, ewidentnie zwolniła- no i potem skumałam, że rzeczywiście miała mniej okazji do aktywności. Krzyś te letnie miesiące mniej spacerował w wózku, więcej po prostu bawił się na powietrzu w ogrodzie i u niego takiego przestoju nie było. Więc może rzeczywiście lepiej jest jak chociaż jedna drzemka wypada w porze spaceru. A jak nie- to i tak nadgoni w swoim czasie.
    --
    •  
      CommentAuthorŻYZIA
    • CommentTimeSep 20th 2012
     permalink
    gilese moje na pewno tyle nie spaly, co prawda od ok 3 miesiaca zycia przesypiaja cale nocki co oczywiscie szczerze nas cieszy, ale kiedys w dzien chyba mialy dwie drzemki, a teraz maja jedna :]
    a reasumujac caly ten moj oddzial to jedno co jest bardzo dobre ze nauczyli nas masazu Shantala przy wyjsciu dzieci, co wieczor maz je masowal i dzieki temu nie potrzebowalismy zadnej rehabilitacji (bo to byla bardzo dobra stymulacja i dla dzieci ktore nie maja jakis wielki wad moze sie to okazac zabwienne-tak mowila nam nasza lekarka) a one bardzo ladnie zasypialy po tym masazu-masaz byl przed kapaniem w lazience na przewijaku z oliwka a potem siup do wanny i do lozia ; gilese a masujecie malego sami?
    •  
      CommentAuthormkd
    • CommentTimeSep 20th 2012
     permalink
    pepper na pewno zauważą jeśli coś się będzie złego działo, a dzieci symetrię powinny osiągnąć do 3mc więc luska ma czas, zresztą asymetia to jeszcze nie dramat. my u fela- (ur 42tydz, matka fizjoterapeutka) walczyliśmy do 8mc, ale główkę prostujcie by sobie kodowała dobre wzorce,

    no i często jest tak że obniżone napięcie głowa tułów jest kompensowane przez wzmożone napięcie na obwodzie tak jak napisała gilese
    --
    •  
      CommentAuthorAgunia05
    • CommentTimeSep 20th 2012
     permalink
    U nas masaż był od 2 m-ca chyba zawsze po kąpieli i rano po ćwiczeniach - nawet teraz czasami są jego elementy (przy dużym dziecku ciut ytudniej niestety) ale nóżki i rączki masujemy codziennie a i Tosik przychodzi "pomiziaj mnie" :)
    --
Chcesz dodać komentarz? Zarejestruj się lub zaloguj.
Nie chcesz rejestrować konta? Dyskutuj w kategoriach Pytanie / Odpowiedź i Dział dla początkujących.