Zgony położnicze Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) poinformowała, że co minutę umiera na świecie jedna kobieta z powodów związanych z ciążą, porodem i połogiem. Oznacza to, że z tej przyczyny w jednym pokoleniu populacji świata traci życie ponad 10 mln kobiet. Daisy Mafubelu, wicedyrektor WHO ds. zdrowia, rodziny i społeczeństwa, podczas konferencji prasowej w Genewie przyznała, że co roku prawie 529 tysięcy kobiet umiera z przyczyn położniczych. Pawie 99 proc. tych kobiet mieszka w krajach rozwijających się. Wśród głównych przyczyn śmierci ciężarnych kobiet są krwotoki, zakażenia, aborcje legalne i nielegalne (68 tys. rocznie), nadciśnienie i komplikacje podczas porodu oraz połogu. Tym tragicznym przyczynom sprzyjają ubóstwo, wojny, napięcia i klęski żywiołowe. W Polsce liczba zgonów z przyczyn położniczych zaczęła maleć po wprowadzeniu ustawy o planowaniu rodziny (1993 r.), a następnie ustaliła się i od dziesięciu lat wynosi od 20 do 30 przypadków rocznie. Mamy jeden z najniższych wskaźników zgonów położniczych na świecie.
tuli_pani żródło znałazłam na tej stronie a zasadniczo to mam problem nie tylko z tytułem, ale właśnie ze źródłem, bo jawet jeśli uda mi się do niego dotrzeć to nic nie zrozumiem :/
-- "kicham na to, czy mój sąsiad czyta o moich cyklach" ngl
Prezydent Polski nazwany homofobem za wypowiedź o związku między naturalnym współżyciem a wskaźnikiem urodzeń Podczas wizyty w Irlandii prezydent Polski, Lech Kaczyński, powiedział, że ludzka rasa "wyginęłaby, gdyby homoseksualizm był swobodnie promowany". Komentarz dotyczył naturalnej aktywności seksualnej i liczby rodzących się dzieci i wywołał wściekłość u polityków, którzy szybko określili go w prasie mianem "homofoba". Prezydent rozważał obecny kryzys demograficzny w Europie, która prawie całkowicie akceptuje homoseksualizm, antykoncepcję i aborcję. "Jeśli to podejście do życia seksualnego" - powiedział - "będzie promowane na dużą skalę, to ludzkość wyginie".
Burmistrz Dublina: "Te przekonania to przeszłość". Senator David Norris, założyciel Kampanii na rzecz Reformy Prawa Homoseksualnego, i Mary McAleese, prezydent Irlandii, potępili te słowa jako: "pełne ignorancji, naiwne i hańbiące".
Wczoraj w zamku w Dublinie prezydent Kaczyński stwierdził, że nie ma uprzedzeń względem osób homoseksualnych, ale nie dopuściłby do promocji homoseksualnego stylu życia w Polsce. "Wśród moich przyjaciół są osoby dotknięte tą orientacją i mają dostęp do wszystkich praw i realizacji siebie w różnych sferach życia".
Populacja Irlandii, podobnie jak innych pochrześcijańskich krajów Europy, zmniejsza się i starzeje, rośnie sekularyzacja i spada wskaźnik urodzeń. W 2006 r. przyrost naturalny w Irlandii wynosił 1,86/kobietę, podczas gdy minimalny przyrost dający stabilność społeczeństwa to 2,1.
Komentarz embriologów: nie istnieje coś takiego jak ludzka "zapłodniona komórka jajowa" Ludzie są ssakami i nie składają jaj. Ten fakt znany już dzieciom w szkole podstawowej jest często zapominany przez prasę donoszącą o postępach w embriologii i klonowaniu. Najnowszy przykład pochodzi z artykułu w "Los Angeles Times" pt. "Przeciwnicy aborcji naciskają na personalizację jaj".
Obecnie w niektórych stanach USA trwa kampania na rzecz umieszczenia w ich konstytucji zdania, że traktuje się każdą istotę ludzką od chwili zapłodnienia jak osobę, której przysługują pełne prawa.
Od 1875 r. do 1965 r. medycyna uważała zapłodnienie i poczęcie za synonimy i początek życia człowieka. "Zapłodniona komórka jajowa" - typowy antykoncepcyjny język.
Słuszna uwaga. Przecież od momentu zaplemnienia jest to już kompletnie pod względem genetycznym inna struktura niż komórka jajowa. Za to taka sama jak za 10, 30, 80 lat. Dlatego poprawny język jest szalenie ważny.
Guillembaud w książce o anty wyjaśnia, że ciąża zaczyna się prawnie i medycznie od zagnieżdżenia, ponieważ zarodek bez zagnieżdżenia nie może przeżyć. Tak samo jak człowiek wymagający dializ albo wcześniak bez podłączenia do urządzeń nie przeżyje. Guillembaud dodaje, że tylko pewne Kościoły i ugrupowania religijne wierzą, że życie zaczyna się od poczęcia, co wprowadza kontrowersje do niektórych metod anty. :-)
Anne Szarewski, John Guillembaud "Przewodnik po antykoncepcji" wyd. 1999
Rozdział "Wkładka wewnątrzmaciczna" Podrozdział "Jak działa wkładka wewnątrzmaciczna?"
[opis działania wkładki obojętnej i miedzianej]
Właśnie zjawiska związane z implantacją stały się przedmiotem wielu kontrowersji. Niektóre ruchy kościelne i grupy wyznaniowe stoją na stanowisku, że ciąża zaczyna się w momencie spotkania komórki jajowej z plemnikiem, czyli podczas zapłodnienia. Jednak z naukowego punktu widzenia ciąża (zarodek) jest zdolna do życia dopiero po implantacji. Zapłodniona komórka jajowa nie jest w stanie przeżyć bez zagnieżdżenia się w śluzówce macicy. Gdy do implantacji nie dojdzie, obumarłe jajo usuwane jest z macicy podczas najbliższej miesiączki. Według prawa z poronieniem mamy do czynienia tylko wtedy, gdy wcześniej nastąpiła implantacja jaja. Dlatego też z naukowego i prawnego punktu widzenia wkładka wewnątrzmaciczna jest środkiem antykoncepcyjnym, gdyż działa przed implantacją (nie dopuszcza do niej), czyli jeszcze przed powstaniem ciąży. Jednak według zasad wielu religii za przerwanie ciąży uznaje się każde działanie występujące już po zapłodnieniu. Oczywiście istnieją sugestie, że IUD również zapobiega zapłodnieniu przez nisczenie plemników, ale nigdy nie możemy byc pewni, kiedy działa w ten,a kiedy inny sposób.
Jak łatwo zapomina się o stanowisku medycyny z lat 60. :-)
Siedem lat więzienia – dwa więcej niż za gwałt. Tyle miałaby kosztować Brytyjczyka obraza homoseksualistów. Wszystko zależy od poczucia humoru posłów. A potem, być może, od policjanta, który miałby odróżnić dowcip od podżegania do nienawiści – pisze w „Rzeczpospolitej” Aleksandra Rybińska. Chodzi o projekt ustawy zakazującej podżegania do nienawiści wobec osób homoseksualnych przygotowany przez brytyjskiego ministra sprawiedliwości Jacka Strawa.
2007-11-12 W. Brytania: dzieci jako ”źródła zapasowych narządów”
Nowe przepisy w Wielkiej Brytanii, opublikowane 10 listopada br., umożliwią zastosowanie zapłodnienia in vitro (IVF) do "tworzenia dzieci mających być wykorzystywane jako zasób zapasowych narządów" ("Spare-part babies") – donosi portal Bibula.com.
W myśl nowych przepisów, rodzice chorych dzieci będą mogli przy pomocy techniki IVF stworzyć "zapasowego bliźniaka", którego narządy będą idealnie nadawały się do przeszczepu choremu dziecku.
Nowe przepisy zezwalają też na dokonywanie w większym zakresie eksperymentów polegających na łączeniu embrionów ludzkich i zwierzęcych ("inter-species embryos").
Rządowe przepisy Human Fertilisation and Embryology Bill mają być poddane dyskusji w Parlamencie. Wejść w życie mogą już w 2009 roku.
tak ja ostatnio widziałam (chyba na zone reality) program o takim małżeństwie, które za pomocą in-vitro poczeli dziecko zgodne z genotypem maleństwa które już posiadali. Chodziło o znalezienie dawcy dla tego dziecka, z tym że w tym przypadku nie za cenę życia... Rodzice nie mogli być dawcami, w UK dobór zarodka pod względem genów jest zabroniony, więc pojechali do stanów. Mnie bardzo poruszyły dwie kwestie: żeby zbadać genotyp embrionu musieli poprać z zarodka jedną z komórek po podziale. Może to co napiszę to śmieszne, ale dla mnie to tak jakby temu dziecku pobrali nogę... a dwa, że tych zarodków było bardzo dużo, ale zdecydowano się wszczepić tylko te zgodne genetycznie, więc pewnie pozostałe "zutylizowano"... i to jest straszne!!!
-- "kicham na to, czy mój sąsiad czyta o moich cyklach" ngl
Co do tego początku życia ludzkiego...Póki co uważamy,że jest nim poczęcie. Może to kontrowersyjne , co teraz piszę, ale nie zdziwię się, jakby za ileś tam lat udowodniono z całą pewnością inaczej . Powoływanie się na stan medycyny z lat 60. nie jest najlepsze, bo wiedza dawno pogalopowała do przodu. Ale zgadzam się ,że taka nagła zmiana definicji początku życia jest podejrzana. Dlaczego piszę,że może się zmienić koncepcja początku życia? Ano ze względu na analogię ze śmiercią. Ludzie i Kościół długo nie mogli zaakceptować faktu,że śmierć mózgowa jest śmiercią człowieka,a że organy żyją nadal zdawało sie przeczyć tej smierci...Chyba pojawia sie pytanie , czy tkanki bez układu nerwowego to już człowek. Odpowiadamy na to obecnie tak.Obecnie Kościół zachęca do transplantacji, co spotyka się ze zgorszeniem wielu wiernych... Warto się nad tym zastanowić. Brońmy poczęcia , ale bądźmy świadomi,że istnieje mozliwość,że teraz możemy się mylić. Co do genetyki , po śmierci mózgowej i w ogóle po smierci, nadal zachowujemy genotyp, choc to juz tylko zwłoki...NIe wiem,czy akurat genetyka jest odpowiedzią na wszystkie trudności.Tyle refleksji:)
Wiurzyca, Kosciol nie twierdzi ze ustanie aktywnosci mozgu to smierc, po prostu Kosciol nie zajmuje sie naukami przyrodzniczymi, genetyka, medycyna itp W sprawie transplantacji Kosciol godzi sie na pobranie narzadow po smierci dawcy. Nie bede sie rozpisywal bo mam w tej sprawie dosc kontrowersyjne stanowisko a pierwsze godziny adwentu jakos mnie malo kontrowersyjnie nastawiaja :-)
Tom, "godzi się" to mało powiedziane:), po listach odczytywanych podczas kazań w kościołach kilka miesięcy temu-zachęca brzmi odpowiednio. Ale nie musisz tego popierać-możesz odmówić. Jasne,że Kościół nie zajmuje się naukami przyrodniczymi itp, bo to nie jego działka-ale z nich korzysta.A śmierć dawcy jest śmiercią mózgową-i obojętnie czy jest to wypadek samochodowy czy mikrowylew do pnia w przebiegu udaru mózgu. Ja tego nie wymyśliłam. Kontrowersje zawsze są jak się porusza ciężkie tematy-tego nie da sie uniknąć:) Można co najwyżej nie dyskutować zaciekle, gdyż znalezienie jedynej prawdziwej odpowiedzi nie jest zwykle możliwe. Nie zamierzam szerzyć herezji - po prostu uważam, że należy być przygotowanym, że się gdzieś mylimy. Genetyka póki co jest najdokładniejszą z nauk i najnowoczesniejszą-co nie oznacza,że ostatnią w dziejach ludzkości i nic nowego się nie da wymyslić.
Godzi sie w tym sensie ze na pobieranie organow przed smiercia dawcy sie nie godzi. Nie sadze zeby byly jakies kontrowersje co do tego czy mozna, czy dobrze jest ratowac zycie ludzkie czy nawet zdrowie wykorzystujac do tego organy zmarlych. Natomiast problem i istota sporu lezy w tym czy potecjalny dawca na pewno zmarl. Jest zrozumiale ze przy okreslaniu momentu smierci interesy rodziny dawcy i rodziny biorcy sa sprzeczne. Lekarze tez jak sadze moga byc sklonni odrobine przed czasem uznawac potencjalnego dawce za nieboszczyka - z roznych powodow, chocby np dlatego ze skoro gosc i tak umrzew ciagu kilku godzin a na jego sprawne organy czeka kilku ludzi ktorych mozna uratowac.... Wiesz, kiedys w zwiazku z bardzo silnym lekiem by nie pogrzebac kogos zywcem zmarly lezal w do mu 3 dni a rodzina przy nim czuwala. Nie oddychal, nie bilo mu serce, stezaly mu miesnie i spadla temperatura.Czasem i to nie rozwiewalo wszystkich watpliwosci. Dzisiejsze "uproszczone", przyspieszone procedury budza pewne watpliwosci i mnie to nie dziwi. Powtorze transplantacja tak ale wylacznie z wykorzystaniem organow pobieranych od zmarlych. To mi na herezje nie wyglada :-) Nie wiem na czym opierasz swoj poglad ze genetyka jest najdokladniejsza i najnowoczesniejsza z nauk? Fizyka czastek elementarnych zajmuje sie obiektami znacznie mniejszymi niz geny stad wymaga nieporownywalnie wiekszej dokladnosci a nowoczesnosc- no coz nie wiem co uznajesz za miare nowoczesnosci wiec trudno mi sie ustosunkowac w jakimz to sensie genetyka jest najnowoczesniejsza z nauk :-)
Tom:) Nie oddychał, nie biło mu serce-jasne,że to za mało. Stężały mięśnie, spadła tempretura- dodać jeszcze plamy opadowe=pewne oznaki śmierci. Istotnie , może sie zdarzyć,że dzieją sie jakieś "dziwne"zbyt pospieszne procedury-ale nie róbmy spisku dziejowego lekarze-pacjenci.Zmarły =śmierć pnia mózgu lub pewne oznaki śmierci. Więc chodzi nam o to samo. Ty natomiast zagłebiasz się w błedy diagnostyczne , których ja tu nie poruszam:)Jednakże nie uważam,że nie dzieją się w tej dziedzinie niegodziwości-bo dzieją się. Generalnie zawsze znajda się ludzie żerujący na transplantologii. Ryzyko trzeba wkalkulować. Bo powiem złośliwie-niech pacjenci sami sie leczą skoro nie ufają lekarzom. Co do genetyki-to była raczej odpowiedź dla Doroty: "dokładnośc"- genetyka wyznacza nam obecnie początek życia(poczęcie) a nie cząstki elementarne i genetyką posługujemy się jako argumentem "najdokładniejszym" w tej dziedzinie;"nowoczesnośc"- -genetyka to bardzo młoda, ale dynamicznie rozwijajca sie dziedzina nauki, obecnie najbardziej wiarygodna w określaniu początku życia. Oto wytłumaczenia. Zwykle trzeymam się jednego tematu i nie filozofuje o pojęciach poza wyznaczonym przedmiotem:) A pisałam o genetyce i jej okresleniach w odniesieniu do poczęcia.Aha i trzymam się tematu medycyny:)
Jeszcze co do kontrowersji: powiedziec zmarły jest łatwo i nie jest to kontrowersyjne. Ale POSTAWIć taka diagnozę czasem jest trudno- co może budzic podejrzliwośc np. rodziny => stąd kontrowersje wypływające z tego tematu. A abstrahując od tematu, jestem już trochę cięta na procesujących sie pacjentów, którzy nic nie rozumiejąc, podburzani przez chcących zarobic prawników, wytaczają absurdalne procesy. Obym nigdy nie podzieliła losu amerykańskich lekarzy.
Ama, z tymi ulotkami pijesz do amerykańskich lekarzy? Bo jak tak, to mi chodziło o to,że tam nie ma zbyt wielu chętnych na specjlaizacje ginekologiczna-bo tyle jest procesów! A nikt nie chce sie szamotać całe życie po sądach. Wiesz, ten temat ulotkowy był tu chyba wiele razy przerabiany - ulotka ulotce nierowna:) No i nie wszytko w niej jest.
Nie, otóż nie. Temat ulotek nie był przerabiany. Akurat ginekolodzy są często pozywani? Czemu akurat oni? W książce o anty jest rzeczywiście rozdział na ten temat i porady dla lekarzy, jak mają się (nomen omen) zabezpieczyć przed ew. pozwami...
Wiurko, nic nie pisalem o bledach diagnostycznych bo ich istnienie a nawet nieuchronnosc jest dla mnie oczywista. Ja rzeczywisci nie ufam bezkrytycznie lekarzom i gdybys przyjrzala sie chocby moim rozmowom dotyczacym plodnosci, rodzicielstwa jakie prowadze takze na 28dni to nie bylabys zdziwiona. Ty ufasz lekarzom? I to oczywiscie nie jest tak ze jesli nie ufam lekarzom to powinienem sie leczyc sam. Wydaje mi sie ze mam pare rozsadniejszych, alternatywnych pomyslow a nie wylacznie samoobsluge :-))) To jednak sa drobne sprawy. Najbardziej mnie intrerusuje owa definicja smierci. Po pierwsze lekarze ktorzy poczatek zycia radza dostrzegac w momencie implantacji, w momencie rozpoznania aktywnosci mozgu noworodka, w momencie ukonczenia ktroregos tam miesiaca czy osiagniecia jakiegos tam stopnia rozwoju mowia ze czlowiek umiera wraz ze smiercia mozgowa. Skoro im nie ufam w sprawie poczatku zycia to chyba cie nie dziwi je do ich definicji konca zycia rowniez podchodze z pewna ostroznoscia. Skoro ja i jeszcze kilka znanych mi osob twierdzi ze to nie stwierdzenie aktywnosci mozgu jest wyznacznikiem poczatkow osoby ludzkiej tak sam mysle ze nie powinien dziwic cie fakt ze mamy problemy z uznaniem ustania aktywnosci mozgu za koniec ludzkiego zycia. Mam tu wiecej pytan. Co to znaczy smierc mozgowa, czy to ze dostepna nam dzis aparatura nie stwierdza zycia w mozgu jest wystarczajace by miec pewnosc ze tego zycia tam nie ma? Czy jesli lekarz, ktory nie widzi niczego nieetycznego w antykoncepcji, w srodkach dzialajacych wczesnoporonnie, w aborcji i powiedzmy takze w eutanazji i ktory mowi ze moje dziecko umarlo bo on na swoim monitorze nie dostrzega aktywnosci jego mozgu ma wzbudzac moje pelne zaufanie? Wiurka ja tu niczego nie przesadzam, niczego nie roztrzygam a jedynie pokazuje ze problem smierci nie jest mniej zlozony niz problem poczatku zycia. Jezeli twierdze bardzo stanowcze ze wszelkie watpliwosci co do natury wczesnych stadiow rozwoju zarodka naleze roztrzygac na rzecz jego czlowieczenstwa to zrozumiele jest moim zdaniem oczekiwanie iz medycyna najmniejsze nawet watpliwosci w sprawie smierci bedzie roztrzygac na korzysc zycia. A jesli jest inaczej, jesli lekarze czy ktokolwik inni z taka pewnoscia obstaja ze to co oni uwazaja za ustanie aktywnosci mozgu to koniec zycia osoby ludzkiej to we mnie nie znikaja znaki zapytania.
To rzeczywiscie dobre pytanie. Zanim wymysle jakas odpowiedz z ktorej sam bylbym zadowolony odpowiem co smiercia dla mnie nie jest. Otoz smiercia czlowieka nie musi byc moment w ktorym lepszy lub gorszy lekarz na podstawie lepszej lub gorszej aparatury oglasza -ten gosc zmarl. Oczywiscie chetnie przeczytam jak ty czy inni bywalcy forum rozumieja smierc i jak sklonni sa definiowac jej moment. Ja mam zdecydowanie lepiej przemyslany temat poczatku zycia ale moze i o smierci pora pomyslec :-))
Chyba zawsze jest pora, żeby o tym pomyśleć, bo jest to jedyne, czego od momentu poczęcia możemy być pewni. Temat może niektórych odstraszyć, albo zainteresować. ja się zastanawiam jak to jest z tym orzekaniem śmierci. bo ja była dwa razy przy śmierci bliskich i nie miałam wątpliwości, ze to właśnie ten moment. Widziałam dokładnie ostatni oddech, stężenie mięśni i natychmiastową aminę zabarwienia skóry na kolor wosku. Nie jestem lekarzem, ale się zastanawiam jak można się pomylić? Nie rozumiem.
Żeby trochę złagodzić, dodam, ze była to śmierć łagodna i w otoczeniu miłości najbliższych. I właściwie byłam bardzo zadowolona, ze byłam obecna i mogłam towarzyszyć modlitwą, bo były to osoby bardzo mi bliskie.
Hm, Tom:) Ja zastanawiam się nad wieloma aspektami tego życia , choc nie dziele sie tymi refleksjami na forum:) Na pewno jednak nie definiowałam niczego nigdy-nie chcę i nie chciałabym(choc z pewnych względów jest to wazne i przydatne=> np medycyna). Mi się trochę wydaje,że nieco rozmydliłeś to przejście z życia do smierci w ostatniej wypowiedzi - nadal nie znam odpowiedzi na pytanie, w którym momencie człowiek dla Ciebie jest juz martwy? I nie jest to pytanie medyczne , ale chyba wręcz refleksyjne(tylko nie odlatujmy zbyt daleko od ziemi, wchodząc w filozofię:PPP). Doroto, o takiej własnie śmierci spokojnej, w domu, we własnym łożku i w otoczeniu bliskich wielu znas marzy i coraz trudniej o nią... O tym nawet rozmawialiśmu ostatnio na prawie medycznym-okazało sie,że obecnie większośc ludzi umiera albo w szpitalu albo...na ulicy. To, o czym piszesz, to tzw własnie pewne oznaki śmieci. Tu medycznie nie ma wątpliwości,że juz nastapiła smierć. Pamietam wiele lat temu, jak umierała moja babcia w szpitalu i była najbliżsa rodzina(beze mnie, bo bylam za mała), to jak ona umarła , to moj ojciec mówił do niej jeszcze przez dwie godziny. Zwykł mawiać(nie wiem, gdzie to usłyszał),że zmarli słysza nas jeszcze w kilka godzin po smierci...:) Juz dawno o tym zapomniałam:(
Wiurko nie wiem czy bedzie to dla ciebie wystarczajaco przyziemna definicja ale wlasnie przyszlo mi do glowy ze smierc to taka sytuacja, taki moment w ktorym np zgodzilabys sie na pobranie serca swojego dziecka. Mozesz byc pewna ze jesli ja kiedys sie zgodze na to by ktorys z moich synow byl dawca serca to z pewnoscia bedzie to po jego smierci. Bez filozofii nie da sie sensownie mowic o czlowieczenstwie o jego poczatku i koncu. Czlowiek to cos wiecej niz elementy dajace sie opisac za pomoca wagi i linijki. Byly kiedy co prawda podejmowane proby zwazenia ludzkiej duszy ale dla mnie to podejscie jest jednak zbyt bliskie ziemi. Powiedzmy ze lubie bujac w oblokach :-)
Tydzień temu zakończyła się pierwsza Międzynarodowa Konferencja na temat Eutanazji i Wspomaganego Samobójstwa w Toronto. Dużo dyskusji na temat śmierci mózgu.
"Czy dyktatura ideologii relatywizmu etycznego przerodzi się w dyktaturę realnej polityki społeczno-kulturowej?" - to prawie jak "smuga hormonów" z któregoś z linków Amy Książka pewnie ciekawa, ale jak napisana takim językiem, to ughh, nie zazdroszczę
-- "bez pretensji do mądrości, której nie mam, bez odbijania jej na ksero i wpadania w schemat"
Głowologia. Jak powiedziała jedna z bohaterek Jane Austen, "nie umiem mówić tak dobrze, żeby mnie nie można było zrozumieć" - autorka najwyraźniej opanowała tą sztukę bezbłędnie
-- "bez pretensji do mądrości, której nie mam, bez odbijania jej na ksero i wpadania w schemat"
Zerknijcie tu. Na poniedziałek na zajęcia fakultatywne z feminizmu mam przeczytać tekst "Czego Jaś się nauczył...". Szkoda, że mnie na nich nie będzie. W sumie i tak raczej się nie odzywam, bo po prostu brak mi słów.