Dorota -przeprosiny przyjete :-))) Jemma tu najwyrazniej wchodzimy na bardziej zlozone obszary. Piszesz o swoich odczuciach ale zauwaz ze nie o tym rozmawialismy. Roznie czujemy. Np ktos glebokow sercu moze czuc ze smierc tesciowej jest znaczniej mniejszym , nie wiem, zlem, problemem, tragedia niz smierc matki. Moze tez tak byc ze zabojstwo faceta ktory uwiodl mi zone albo zrobil krzywde mojemy dziecku to troche mniejsze zlo niz zabojstwo staruszki ktora zyczliwie wpuscila mnie do mieszkania bo zobaczyla jak mokne na chodniku. Tu sporu miedzy nami nie ma. Mamy prawo do roznych uczuc i choc o aborcji wypowiadam sie w miare jasno to nie odwazylbym sie stwierdzic ze kobieta ktora dokonala aborcji z rowna latwoscia moze pozbawic zycia swoje dwuletnie dziecko. Tego nie twierdze bo na uczucia z definicji mamy wplyw niewielki a ocenom takze moralnym moze podlegac to na co mamy wplyw. Skoro wiec zgodzilismy sie w uproszczeniu ze kazde zycie ma wielka wartosc, ma swoja h=godnosc i powinno byc chronione to choc czujemy to co czujemy zgadzamy sie chyba ze to dotyczy (czy raczej powinno dotyczyc) co do zasady moralnej i zasady prawnej w rownym stopniu wszystkich ludzi tzn i matek i tesciowych i dzieci i Niemcow i Zydow i Arabow i nawet murzynow :-) Nie chce tez rozmawiac o karze, o odpowiedzialnosci bo na to ma wplyw iwle czynnikow jak np emocje, zdrowie psychiczne, swiadomosc, sytuacja, powody jednym slowem caly kontekst. Zalezy mi jedynie na tym zebysmy ustalili czy zgadzasz sie ze zabicie czlowieka to jest zlo, bardzo powazne zlo, ktore niszczy nie tylko to jedno zycie ale pewien porzadek moralny. Jesli tak to powinnismy i w sumieniu i w prawie okreslic kiedy zabijamy czlowieka czyli kiedy dokonujemy zabojstwa, zbrodni a kiedy tak jak u fryzjera tracimy w sposob w ktory ani moralnosc ani prawo nie powinno ingerowac kilka komorek. Jesli cos jest zbrodnia ktora jest zlem, ktore oboje potepiamy to moim zdaniem jest bardzo wazne, wrecz konieczne okreslic kiedy z ta zbrodnia mamy do czynienia a kiedy nie. W przypadku mniej waznych tematow te roztrzygniecia nie sa chyba az tak wazne. Nie musimy jak sadze koniecznie roztrzygac czy pantofelek to rozlina czy zwierze, czy borowik szlachetny to roslina czy zwierze, czy turcja to panstwo europejskie czy azjatyckie czy najwieksza wyspa jest Grenlandia, Australia, Afryka czy Euroazja ale co do wartosci ktore naleza do istoty czlowieczenstwa, istoty kazdej cywilizacj powinnismy chyba miec jasnosc. Sadze ze musimy wiedziec czy odebranie zycia marchewce miesci sie co do zasady w ramach zachowan ktore gotowi jestesmy akceptowac, to dotyczy takze zycia komara, szczura, swini, malpy czlekoksztalnej ale przede wszystkim zycia czlowieka. Zgadzasz sie?
Jesli tak to wracamy do pytania o twoja granice miedzy zyciem ludzkim a wszystkim innym co nie jest zyciem ludzkim. Piszesz ze aborcji sie sprzeciwiasz bo zawsze jest zamachem na zycie (jak rozumiem na zycie czlowieka) Rozumiem i oczywiscie sie zgadzam ale chcialbym sie dowiedziec czy dla ciebie przerwanie zycia po 5 tygodniach od zaplodnienia to jest aborcja, to jest odebranie zycia czlowiekowi? Jesli jest, to przerwanie tego zycia oboje musimu uznac za zabojstwo a jesli nie, to ty nie powinnas widziec w tym niczego zlego. Mam racje? To przeciez sa takze sprawy dotyczace bardzo dramatycznych pytan jakie moga nam stawiac inni. Jak odpowiedziec na pytanie kobiecie ktora chce przerwac ciaze powiedzmy w 5 tygodniu czy ona zabije w ten sposob swoje dziecko, czy zabije czlowieka? To tez problem jaki mozemy miec oboje w zwiazku z naszym ekspertowaniem na 28dni. Przeciez na naszych oczach dziewczyny traca tu dzieci ktore nosza w sobie. To chyba wazne czy dziewczynie ktora stracila dziecko w 5 tygodniu od poczecia powiemy - rozumiemy twoj bol, sami mamy dzieci i potrafimy zrozumiec czym bylaby dla nas ich smierc czy raczej, jak wydaje sie proponowac np Lipenka, powiemy ze nic wielkiego sie nie stalo. nie ma powodu do rozpaczy bo oto obumarlo jedynie kilka komorek a kazdego dnia przeciez obumiera tysiace naszych komorek i nie rozpaczamy. Od razu podpowiem ze ocieramy sie tu o pewna zasade czy zycie ludzkie bezwarunkowo ma olbrzymia wartosc od momentu kty moznaby uznac za jego poczatek do momentu ktory moznaby uznac za jego koniec czy tez zycie ludzkie powinno spelniac jakies warunki, jakies ktryteria by zasluzyc na przyznanie mu prawa do godnosci i ochrony. Jesli jestes za tym wariantem warunkowym to oczywiscie zapytam cie o te warunki, o to kto mialby prawo je ustalac, w jakim trybie, czy to powinny byc ustalenia osobiste, czy w ramach jakiejs wiekszej spolecznosci czy moze obowiazkowo narzucane calemu swiatu. Ja niezaleznie od uczuc, niezalenie od tego ze jednych ludzi bardziej szanuje i cenie a na widok innych scyzoryk mi sie sam w kieszeni otwiera opowiadam sie calem sercem, calym umyslem za zasada ze zycie ludzkie ma wartosc i godnosc obiektywna, z natury, niezaleznie od tegp kto co i kiedy przeglosuje wreferendum i jaka partia w jakim kraju czy regionie akurat zdobedzie wiekszosc. Ciekawi mnie wlasnie co ty w tej sprawie myslisz, co do zasady i zapisow prawnych bo co tam mozesz czuc jak masz przed soba jakiegos drania i dwuletnia dziewczynke w kucykach i kretonowej spodniczce to sie domyslam :-)) Jesli opowiesz sie za tym by jakos okreslac kryteria ktore musi spelniac zycie ludzkie by uznawac jego wartosc, godnosc i prawo do ochony typu zdrowie, wiek, waga, samowystarczlnosc, opinia lekarzy, opinia parlamentarzystow itp to ja przedstawie ci do czego to prowadzi bo takie proby w historii przeciez juz byly- ale nie uprzedzajmy . Napisz cos jesli mozesz i nadal masz ochote rozmawiac. Napisalas wczesniej ze nikoniecznie osoby slabe, chore zasluguja na wieksza ochrone ze niekoniecznie ich zycie ma wieksza godnosc -to oznacza chyba ze kazde zycie dla ciebie ma rowna, wiela wartosc - mam racje? Mozesz tez oczywiscie stawiac mi swoje pytania, czy pokazywac jakie bledy, jakie niekonsekwencje robie w tym co tu pisze. Nie czuje sie uprawniony by cie pouczac ale rozmowe z toba uwaam za bardzo cenna i potrzebna , nie tylko dla nas.
"To chyba wazne czy dziewczynie ktora stracila dziecko w 5 tygodniu od poczecia powiemy - rozumiemy twoj bol, sami mamy dzieci i potrafimy zrozumiec czym bylaby dla nas ich smierc czy raczej, jak wydaje sie proponowac np Lipenka, powiemy ze nic wielkiego sie nie stalo. nie ma powodu do rozpaczy bo oto obumarlo jedynie kilka komorek a kazdego dnia przeciez obumiera tysiace naszych komorek i nie rozpaczamy." Poronienie to poronienie (kobieta tego nie chce) a aborcja to aborcja(świadomy wybór). Chyba nie rozumiesz różnicy.
Jeżeli nie rozumiesz tego co piszę to nie życzę sobie, żebyś wmawiał mi jakąś bzdurę typu brak empatii. To podłe, ale staram się zrozmieć, w końcu jesteś mężczyzną i nie wiesz jak to jest być w ciąży itd. Chyba tolerancja nie mieści się w twojej głowie panie Tom, co?
Chyba uprzedzę pytanie Toma, ale co tam : Jemma, Twoim zdaniem, kiedy zarodek czy płód staną się człowiekiem? I czy, Twoim zdaniem, dopiero z tym momentem zasługują na bezwarunkową ochronę przed przerwaniem życia, czy może wcześniej lub później?
Lipeńka, nikt Ci nie wmawia braku empatii. Takie słowa w ogóle nie padły. Natomiast takie: "do momentu zagnieżdżenia to tylko zlepek komórek, do 6 tygodnia zarodek. Do 6 tygodnia ciąży absolutnie nie rusza mnie aborcja" i to w Twojej wypowiedzi, a owszem.
Doris, dzięki za linki.
-- "bez pretensji do mądrości, której nie mam, bez odbijania jej na ksero i wpadania w schemat"
To sztuczne ustalanie granicy od kiedy człowiek, doprowadziło w prawie USA do takiej potworności jak poród częściowy. Po prostu twórcy tego prawa chcieli być za wszelką cenę konsekwentni. Ponieważ nie ma w rozwój dziecka od poczęcia żadnego przełomu, bo jak możemy znaleźć w podręczniku do biologii klasa IV, rozwój jest ciągły, harmonijny i przebiega według zakodowanego w genach planu, jedynym kryterium pozostało miejsce rozwoju, czyli w łonie lub poza nim.
Mam proste rozumienie: zarodek - płód - człowiek (po narodzinach), chociaż oczywiście w każdym momencie zasługują na bezwarunkowa ochronę przed przerwaniem życia. Po prostu nie potrafię nazwać moruli dzieckiem. Zdaję sobie sprawę, że jest to sztuczna granica, powiedzmy umowna, bo czym się różni noworodek od płodu w ostatnich tygodniach ciąży ..
No właśnie, czym? Zwłaszcza, że niektóre dzieci rodzą się w 40 tygodniu ciąży, a inne tak ja w 34, i co, które z nich jest dzieckiem, a które płodem? Bardzo często byłam dyskryminowana ze względu na mój wzrost i tego też doświadczają moje dzieci, może dlatego dyskryminacja ze względu na wielkość szczególnie mnie rusza. Ale sama czujesz Jemma, że nie ma logicznego uzasadnienia. Tak mi przebija między wierszami. Każdy z nas był kiedyś morulą, balstocystą, oseskiem, małym dzieckiem. to przecież tylko nazwy dotyczące tego samego organizmu.
Lipenko wydaje mi sie ze wonka dosc precyzyjnie zacytowala twoje wypowiedzi o "zlepku komorek" i wobec tego mam nadzieje rozumiesz dlaczego moge poczuc sie zwolniony z odpowiadania. Pani Lipenko, rozszyfrowala mnie Pani bezblednie- rzeczywiscie jestem mezczyzna i nigdy nie bylem w ciazy. Zwracam jedank niesmialo Pani uwage ze wiedza to nie tylko wlasne doswiadczenia. Sadze ze np Pani dysponuje pewna wiedza na temat chlopcow choc raczej nie byla Pani chlopcem, na temat drugiej strony Ksiezyca choc pewnie nigdy nie byla Pani ani Ksiezycem, ani na Ksiezycu ani nawet nie dane Pani bylo zerknac na owa druga strone. Szczerze, z nieukrywana zyczliwoscia radze Pani napierw spytac mnie w ilu porodach uczestniczylem osobiscie, z iloma ciezarnymi rozmawialem bardzo blisko, ile z nich dzielilo sie ze mna swoimi problemami, lekami, ile serc bijacych w lonach matek mialem szczescie slyszec, ile kobiet ktore stracily dziecko zanim dane im bylo je urodzic trzymalem za reke a ile czulo potrzeba porozmawiania ze mna o tym chocby korespondencyjnie, z iloma kobietami ktore zdecydowaly sie odebrac zycie swojemu nienarodzonemu dziecku rozmawialem... Obawiam sie ze wypowiadajac niektore opinie na moj temat nie zadawszy wszesniej tych pytan moze Pani wywolac czyjs usmiech. Jesli idzie o tolerancje to przyznaje ze rzeczywiscie nie miesci mi sie w glowie jak mozna tolerowac sytuacje w ktorej matka osobiscie zabija lub zleca zabojstwo teretycznie najblizszej sobie, bezbronnej, ufnej, calkowiecie na nia zdanej, niewinnej istoty. Wiele rzezy staram sie tolerowac i w sobie i wokol siebie ale tego nie potrafie. Czy wg Pani bardzo powinienem sie wstydzic? Jemma obawiam sie ze moge sie troche sie gubic w tym co napisalas, moze dlatego ze mialem mala przerwe :-) Podsumujmy wiec twoje wypowiedzi - ocen czy dobrze cie rozumiem. I Przerwanie ciazy od poczecia do porodu to aborcja. IIJestes zdecydowana przeciwniczka aborcji czyli jak rozumiem takze tych srodkow i metod ktore zabijaja, niszcza nowe zycie we wczesnych fazach jego rozwoju np srodki hormonalne o dzialaniu wczesnoporonnym czy wkladki wewnatrzmaciczne. IIIUwazasz ze zaplodnienie daje poczatek nowemu zyciu tzn ze w wyniku zaplodnienia powstaje cos zywego ale nie czlowiek ale choc to "cos" nie jest czlowiekiem to zasluguje na ochrone i nie wolno przerywac jego zycia. IV To "cos" staje sie czlowiekiem, osoba, dzieckiem w momencie narodzin i stad komentarz rodzicow po poronieniu w dowolnej fazie rozwoju plodowego "stracilismy nasze dziecko" albo "wiemy co to zanczy byc rodzicami - ojcem i matka" uwazasz za nieuprawniony.
Wiesz, mysle ze to jest wazne bo jak pisalem od jasnego postawienia tych kwestii zalezy kilka fundamentalnych dla ludzkosci pytan - wcale nie uwazam ze to sformulowanie na wyrost. Chyba sie zgadzasz ze roztrzygniecie, rozroznianie czy ktos jest czy nie jest zabojca jest wazne a przynajmniej powinno byc dla nas wszystkich, niezaleznie od wyznania, sympatii politycznych czy kregu kulturowego w jakim zyjemy. W koncu tez dentysta wyrywajac zywy zab ma prawo wiedziec czy patrzymy na nigo oboje inaczej niz na lekarza dokonujacego aborcji. Prosze wobec tego rzuc okiem na te 4 punkty i napisz czy po pierwsze ty sie gdzies nie przejezyczylas a po drugie czy ja dobrze zrozumialem sens twoich wypowiedzi. wonko jak widzisz wcale nie uprzedzilas mojego pytania. Nie chce sie spieszyc i nie chce tez wykorzystywac tego ze pewnie o zyciu ludzkim, o czlowieczenstwie, o jego poczatkach rozmawialem wielekroc czesciej niz Jemma (choc zwykle zdarza mi sie w takich rozmowac wyjasniac, uzasadniac chrzescijanski punkt widzenia a teraz staram sie wogole nie odwolywac do katolicyzmu czy do zasad wpisanych w jkilkolwiek inny nazwany system wartosci) stad pewne stwierdzenia, pewne pytania zdarzalo mi sie juz wczesniej stawiac. Rzeczywiscie chcialbym w tej rozmowie cos wygrac ale z pewnoscia nie chodzi mi tu o wygranie z Jemma czy z Lipenka. Szczerze mowiac pozycje mam dosc trudna bo niezaleznie do meritum tej rozmowy czy nawet delikatnym sporem jaki stoi za nia to jesli w jej wyniku dziewczyny poczuja sie przegrane, poczuja ze ze ja z nimi wygralem to dla mnie bedzie znaczylo ze znow mi sie nie udalo cos waznego, na co nadal mam nadzieje :-)
II przeciwko aborcji: tak; przeciwko postinorowi itp : tak; przeciwko spirali: nie (nie wgłębiałam się jeszcze w "system" jej działania aczkolwiek myślałam o niej jako przyszłym środku zapobiegającym ciąży); przeciw tabletkom antykoncepcyjnym: nie (przy pigułkach nie dochodzi do owulacji - chyba takie jest działanie pigułek?) Ale: Jestem za takim systemem prawnym jaki jest obecnie w Polsce: zezwolenie na aborcję do 6 tygodnia w 3 przypadkach (zagrożenie życia matki, ciąża w wyniku gwałtu, wada genetyczna płodu) Dlaczego: 1 przypadek: bezsprzecznie (chyba tu się zgodzimy) 2 przypadek: Nie chcę aby kobiety zgwałcone usuwały ciążę, jestem za tym aby zostały otoczone opieką prawną i psychologiczną i aby nie musiały tego robić. Uważam, że tylko takie działania mogą zmniejszyć ilość usuwanych ciąż, zakaz prawny tylko skłoni je do szukania "wyjścia" u "cudotwórców" "wywołujących miesiączkę" 3 przypadek: zmuszanie kobiety do noszenia w sobie dziecka, które umrze zaraz po porodzie jest okrucieństwem: pozwólmy jej zadecydować czy ma w sobie tyle siły aby znieść te 9 miesięcy
III tak zapłodnienie daje początek nowemu życiu ale to jeszcze nie jest człowiek
Proszę tom odpowiedz mi na to jedno pytanie: czy nazywasz morulę, której zdjęcie umieściłam kilka postów wczesniej człowiekiem? Ja nazywam przyszłym człowiekiem.
IV nigdy nie ośmieliłabym się dyskutować ze stwierdzeniem: "straciliśmy nasze dziecko"; nie chcę wchodzić w te obszary bo po prostu nie czuję abym miała prawo w tej kwestii sie wypowiadać. Jeżeli ktoś nazywa morulę dzieckiem nie będę dyskutować - ma prawo myśleć inaczej niż ja.
Tabletki anty nie zawsze blokują owulację, zwłaszcza minipigułki, np. Cerazette. W takich przypadkach działają inne mechanizmy przeciw zapłodnieniu i zagnieżdżeniu zarodka: - zagęszczanie śluzu, w którym trudniej się plemnikom poruszać, - cienkie endometrium utrudnia zagnieżdżanie zarodka, - zaburzenia transportu zarodka w jajowodzie, który ginie przed zagnieżdżeniem.
Przeczytaj ulotkę.
Spirala powoduje stan zapalny w jamie macicy, a organizm walczy i z plemnikami, i z ew. zarodkiem. Działa po zapłodnieniu.
W temacie antykoncepcji napewno nie jestem dobra, przed ciązą polegałam na prezerwatywie. Być może gdybym zapoznała się dokładnie ze sposobem działania spirali i tabletek zmieniłabym zdanie.
Producenci anty często bazują na niewiedzy pacjentek. Patrz: reklamy, artykuły w kolorowych czasopismach oraz opowieści doświadczonych użytkowniczek, do których dotarło, co tak naprawdę robią ze swoim organizmem (i nie tylko) dopiero po długim i samodzielnym drążeniu tematu. Niestety lekarze nie lubią pacjentek, które zadają za dużo pytań. :-(
Tak samo aborcjoniści i specjaliści ds. sprzedaży usług związanych ze zdrowiem reprodukcyjnym ułatwiają klientkom decyzję o aborcji twierdząc, że to taki większy peeling.
No dobrze moze mi sie uda przynajmniej krotko odniesc do tych 4 punktow nie robaic przy tym zbyt wileu dygresji i nie wchodzac w sprawy poboczne. ad I Ciesze sie ze sierozumiemy i zgdzamy choc ten punkt jest najbardziej ogolny ze wszystkich i zdarza mi sie czesto slyszej od zagorzalych nawet zwolennikow aborcji na zyczenie teskst typu jestem przeciw aborcji ale koeta ma prawo decyowac o swoim brzuchu. To nie jest oczywiscie w namniejszym stopniu ocena twojego tak ale uwaga ze diabel zwykle tkwi w szczegolach. Popatrzmy wiec dalej. ad II Rozumiem ze srodki i metody ktorych dzialanie polega wylacznie na nie dopuszczaniu do zaplodnienia np stosunek przerywany, klasyczna prezerwatywa nazywasz srodkami antykoncepcyjnymi i ich stosowanie nie stoi dla ciebie w sprzecznosci z tym co uzgodnilismyw punkcie I tzn uwazasz ze antykoncepcja to nie aborcja. Tu sie oczywiscie zgadzamy. Je co prwda jestem takze przeciwnikiem antykoncepcji ale z penoscia nie twierdze ze stosunek przerywany jest zabijaniem poczetego, nienarodzonego dziecka. Antykoncepcja to nie aborcja. Jesli idzie o srodki hormonalne czy wkladki wewnatrzmaciczne to dziewczyny troche juz to wyjasnialy. Mysle ze mozesz mi w tym wzgledzie zaufac - niezaleznie od funkcjnujacych opinii zarowno srodki hormonalne zwane antykoncepcyjnymi a tym bardziej wkladki wewnatrzmaciczne (nawet te z uwalniajacym hormony zasobnikiem) nie tylko nie zapobiegaja w 100% nieoczekiwanym poczeciom ale takze w sposob zupelnie oczywisty nie blokuja zupelnie owulacji. Np wg dostepnych mi szacunkow minipigulka progesteronowa moze dpuszczac az do 40% owulacji w wyniku ktorych moze oczywiscie dochodzic do poczecia ktore z reguly konczy sie poronieniem we wczesnych fazach rozwoju zycia - po prostu endometrium nie jest przygotowane do podjecia wlasciwych funkcji. Mozesz troche poczytac materialow o ktorych wspominaly dziewczyny, mozesz kierujac sie zdrowym rozsadkiem przyjac ze skoro poczecia nie da sie wykluczyc to owulacji tym bardziej, mozesz zachecic mnie do podeslania namiarow na opinie o skutecznosci spirali i innych antykow w zakresie blojowania owulacji, mozesz w desperacji probowac zaufac mojej wiedzy ale chyba sie zgodzisz ze jesli jakies srodki niezaleznie od swojej nazwy i sposobu ich promowania wykazuja dzialanie wczesnoporonne to w zwiazku z nasza zgoda co do punktu I wypada nam obojgu zgodnie i kosekwetnie uznac je za niedopuszczalne? Teraz o twoim ale Nie wiem czy dobrze cie rozumiem. Jestes przeciw aborcji, za ochrona zycia w dowolnym momencie od poczecia do narodzin ale nie chcesz zeby taka ochrona byla wpisana w system prawny? Rozumiem ze sprzeciwiasz sie aborcji bo zgadzasz sie ze mna ze jest ona zla, szkodliwa niszczaca niezaleznie od swiatopogladu czy wyznania - nie rozumiem dlaczego w takim razie nie chcesz by prawo chronilo zycie? Sprobuj to mi jakos wyjasnic. Tez chcialbym zebys mi wyjasnila owo 6 tygodni. Dlaczego 6 a ni 5 czy 7? Kto ma decydowac ze "to zycie" trwa dluzej niz 6 tygodni, jakie kryterium tu proponujesz, czy zgadzasz sie ze opinie w tej sprawie naewet wsrod specjalistow moga byc rozne, co wtedy jesli jedni lekarze twierdza ze "zycie" juz ponad 6 tygodni a inni twierdza ze 6 tygodni minie dopiero jutro? Kto ma prawo podjac ostateczna decyzje ktora w koncu dotyczy zycia lub smierci? Teraz o tych 3 podpunktach "arabskich" II.1 oczywiscie ze sie tu nie zgodzimy. Zycie matki ma taka sama wartosc jak zycie dziecka (matki ktore zanam upieraja sie czesto ze zycie ktore nosza w sobie jest wazniejsze od ich zycia) Wydaje mi sie ze ta rowna wartosc zycia wyplywala rowniez z towich wczesniejszych wypowiedzi. ja chcialem zeby slabsze bylo wazniejsze a ty pisalas ze jest rownie wazne. Jesli tak to trzeba w przypadkach zagrozenia robic wszystko co mozliwe zeby ratowac oba zycia (dotyczy to moim zdaniem zarowno matki i dziecka jak np blizniat syjamskich). W praktyce to oznacza ze daje prawo lekarzom ratowac matke jesli niezamierzonym efektem tego moze byc narazenu na smierc jej dziecka. Nie uwazam za niegodziwe takze dzialania odwrotnego tzn ze pomimo staran dziecko przezylo a matka zmarla. To tak jak z ratowaniem 5 tonacych. Nie jestem zabojca jesli uratowalem tylko jednego z nich a reszty nie dalem rady i utoneli ale to co innego niz jednego wyciagnac a reszte ukatrupic... Jesli to jest dla ciebie nie jasne to daj znac- sprobuje doprecyzowac. Jesli sie nie zgadzasz to warto o tym rozmawiac bo to wazne. Decyduje intencja i cel dzialania - czy robie cos w intencji ratowania czy w intencji odebrania zycia.
II.2 Chcesz dac prawo kobietom i lekarzom do odebrania zycia poczetego w wyniku gwaltu. Ja sie na to nie godze. Dlaczego karac dziecko (wg twojej opinii przyszle dziecko - w kazdym razie istote z bijacym sercem, istote ludzka -bo chyba nie rosline i nie zwierze) za zbrodnie ojca. Rozmawialas kiedys z kobietami ktore przerwaly ciaze? Rozmawialas z psychologami ktorzy z nimi pracuja? Naprawde wierzysz ze obciazenie sumienia zgwalconej kobiety narastajaca swiadomoscia udzialu w dzieciobojstwie moze zmniejszyc jej cierpienie spowodowane gwaltem? Jestes pewna ze zgoda na takie rozwiazanie jest wyrazem troski o kobiete? Dziecko umrze i jesli bedzie cierpialo to chwile tylko a jego matka zostanie z tym ciezarem do konca zycia. Tak sobie wyobrazasz troske o jej dobro? To dla mnie nie do przyjecia i nie do pojecia. Opieka tak, pomoc socjalna, pomoc w oddaniu do adopcji, pomoc materialna, pomoc psychologiczna -tak, praca i edukacja pozwalajaca zrozumiec matce ze to dziecko jest taka sama ofiara jak ona, ze nie jest winne, ze bedzie tez cierpiec bo nie poczelo sie z milosci, ze nikt nie osoadza tej kobiety ale tez nie obwinia jej dziecka, ze to dziecko moze byc radoscia, moze dac wiele dobra, nie zasluzylo w zadan sposob na to by karac je smiercia. Jesli w wyniku napadu na twoj dom bardzo ucierpisz ale przy okazji zostanie skrzywdzony, trwale oszpecony ktos ci bliski to rozumiem ze jego widok bedzie przypominal ci tamten dramat, twoje cierpienie, twoja tragedie. Rozumiem ze mozesz chciec by ta bliska osoba wyjechala, zniknela z twoich oczu ale kurcze w jaki sposob mogloby ci pomoc pozbawienie jej zycia? Wiem ze to dla ciebie nie to samo bo dziecko, osoba zaczyna sie w momencie narodzin ale chodzilo mi tylko o model, o pewna logike. To czy prawo jest czy nie jest skuteczne to zupelnie inna sprawa. Zgadzam sie ze nie jest ale to nie jest powod by w prawie nie zapisywac zakazu kradziezy, zakazu prowadzenia auta po pijanemu czy zakazu podpalania domow sasiadom choc oczywiscie od takich zakazow nie znikna ani zlodzieje, ani pijani kierowcy ani podpalacze.
II.3 Musze konczyc wiec krotko i w uproszczeniu. Popatrz trzezwo na ten postulat. Chcesz oficjalnie uznac ze czlowiek chory nie jest czlowiekiem czy jak wolisz zycie dotkniete choroba jest mniej warte od zycia zdrowego? Podejmujesz sie okreslic ktore dokladnie choroby pozbawiaja zycia wartosci i prawa do ochrony? Potrafisz powiedziec kto jest zdrowy a kto nie? Czy czlowiek bez reki zasluguje na zycie, a bez malego palca u nogi? Jestes pewna ze nie masz zadnej nawet niewidocznej wady genetycznej? Przerywanie zycia dziecka czy po prostu "ludzkiego zycia" czy tez jakiegos zycia ktore nie jest zyciem anu matki, ani ojca, ani zyciem rosliny, ani zyciem zwierzecia, ktore nie jest rzecza nie jest dla ciebie okrutne? Wg ciebie zycie zeby zaslugiwac na ochrone musi spelniac jakies kryteria? Kto mialby prawo je ustalac? Chcesz w majestacie prawa uznac ze to cos co ma bijace serce, slyszy, czuje mysli mozna zabic bo ktos uznal ze jego wada odbiera mu prawo do zycia? Piszesz ze ono umrze zaraz po porodzie. Jestes w stanie stwierdzic to z pewnoscia? Znasz lekarza ktory odwazy sie to z pelnym przekonaniem stwierdzic, ktory wezmie na siebie odpowiedzialnosc za bezwzgledna poprawnos takiego orzeczenia? Czy uwazasz ze jesli jest diagnoza ze czyjes zycie skonczy sie wkrotce to taka diagnoza pozbawia to zycie wartosci, prawa do szacunku, do ochrony? Co proponujesz zrobic z lekarzem ktory orzekl - to dziecko umrze zaraz po narodzeniu a "dziecko" zyje juz 90 lat? Chcesz telefon do tego "dziecka"? Czy zmuszanie 30 letniego syna do tolerowania tego ze jego 60-letnia niepelnosprawna matka zyje nazywasz okrucienstwem (znow wiem ze dla ciebie to nie to samo bo matka sie przeciez urodzila wiec jest czlowiekiem ale przyznasz ze pewne analogie mozna tu dostrzec)? Moze pozwolmy owemu 30 letniemu syneczkowi zdecydowac czy ma dosc sily zeby te pare miesiecy czy moze lat -kto wie- zniesc? Oczywiscie jak sie domyslasz nie wyczerpalem tym co wyzej wszystkich moich argumentow, wszystlkich analogii, wszystkich przykladow ale jak sadze masz jakis obraz mojego toku rozumowania. Prosze napisz co teraz myslisz o tych dwoch punktach i o tym co napisalem. Troche juz napomkalem jakie skutki moze przyniesc konsekwentne trzymanie sie zasady ze zycie musi spelniac jakies tam warunki, przez kogos tam zdefiniowane zeby zaslugiwac na miano czlowieka, na miano osoby, zeby zaslugiwac na ochrone , prawo do szacunku i godnosci. Jesli jednak cie nie przekonalem to napisze ci nastepnym razem jakie moga byc skutki tego ze przyjmiemy konsekwentnie twoj punkt widzenia ze np jakies kryterium powinno byc spelnione i lekarz czy parlament stanowiacy prawo okresli jakie to kryterium i kto ma orzekac o jego spelnieniu - w koncu nie trudno to sobie wyobrazic w histori byly juz proby definiowania kto i pod jakimi warunkami ma prawo zyc. Postaram sie tez wkrotce napisac cos opunktach III i IV choc moze byloby nam latwiej najperw jakos przebrnac przez punkt II. Ale zrobimy jak zechcesz.
Odpowiem teraz na twoje pytanie. W koncu jest tylko jedno :-) Tak, Jemma, nazywam te istote czlowiekiem bo czym niby ma byc zycie poczete przez dwoje ludzi - koza, wierzba placzaca, borowikiem szlachetnym? Dlaczego niby nie mialoby byc czlowiekiem - bo wymaga opieki, bo nie moze przezyc bez pomocy? Moja tesciowa tez nie przyzyje bez pomocy. Bo wyglada inaczej niz dorosly czlowiek? ,ale dziecko tez wyglada inaczej niz starzec. Bo moze nie przezyc kilku nastepnych dni. Pojdz na cmentarz to sie przekonasz ze wielu z tych ktorych gotowa jestes nazwac ludzmi takze nie przezylo kilku nastepnych sekund. A czym konkretnie dla ciebie jest to zycie? Nie pisz prawie czlowiekiem, przyszlym czlowiekiem - napisz bez przymiotnikow bo nie wiem czy prawie czlowiek to czlowiek? przyszly czlowiek to czlowiek? nieuksztaltowany czlowiek to czlowiek? Dziecko narodzone jest uksztaltowane wg ciebie czy dopiero po trzydziestce czlowiek jest uksztaltowany? Jestes w stanie podac te granice, te ktyteria , ten moment o ktorym powiesz z przekonaniem chwile wczesniej to nie byl czlowiek ale teraz jest. Nie jestem wariatem za ktorego paru ludzi mnie uwaza, nie jestem fundamentalista ale poniewaz nie potrafie i jak sadze nikt nie potrafi podac mi tego momentu, tych kryteriow stawania sie czlowiekiem to nie da sie wg mnie znalesc takiej chwili ze sekunde wczesniej to samo zycie bylo jakos jakosciowo gorsze, jakosciowo inne, mniej godne, mniej piekne, mniej wazne. (znasz taki moment, takie kryterium? -to je podaj a ja spytam dlaczego jedna milionowa sekundy wczesniej to nie byl czlowiek) Wg mnie to bardzo istotny argument za tym by na obecnym etapie naszej wiedzy uznac ze zycie ludzkie, ze osoba, czlowiek nie ma zadnego innego sensownego, akceptowalnego poczatku niz moment zaplodnienia. Podaj mi lepszy wg ciebie moment poczatkowy, lepsze kryterium albo napisz zwyczajnie ze nie wiesz kiedy zaczyna sie zycie osoby ludzkiej. Napisz dlaczego konkretnie tego ludzkiego zycia we wczesnym stadium rozwoju nie chcesz nazwac czlowiekiem? Jakie zlo, jakie zagrozenie widzisz w tym ze oboje przyjelibysmy moj punkt widzenia? Coz zlego, groznego moze sie stac jest zgodzimy sie ze to czlowiek?
Jeśli chodzi o kwestię definicji człowiek - nie człowiek - to bardzo mądrze powiedziane.
Jeśli chodzi o decyzję matka - dziecko, to sprawy takiego rzeczywistego wyboru to chyba rzadkie przypadki. Przywołam sprawę Anny Radosz okrzykniętej przez niektóre media bohaterką, a dla mnie właściwie to nie było tam wcale bohaterskiego wyboru. Ja wolałabym wybrać siebię. Może egoistycznie, na pewno z dużym bólem. Bo mimo szystko czuję się potrzebna, nie wiem jak to wytłumaczyć :/ Tak czy inaczej - myślę, że kwestia wyboru matka-dziecko to tak naprawdę propaganda w użyciu obu stron barykady bardzo często.
Jeżeli chodzi o ofiary gwałtu, to szczerze mówiąc to nie jest takie hop-siup, dziewięć miesięcy bólu, wstydu i pogardy dla siebie, w imię rozpładzania gwałciciela - nie przychodzi mi do głowy, po prostu sobie tego nie jestem w stanie wyobrazić. Zdrowy rozsądek mi mówi, że nie można w imię odwetu na dziecku gwałciciela rozharatać sobie macicy i gospodarki hormonalnej :/, że może to nie jest dziedziczne i że ktoś może marzyć o małym dziecku do adopcji... Ale mimo wszystko - adoptowalibyście dziecko gwałciciela? Ja bym miała duże opory, gdybym wiedziała. Jako człowiek związany z genetyką - i nie chodzi mi tu o "dziecko gwałciciela będzie gwałcicielem" ale skłonność do agresji, jakieś zaburzenia psychiczne :/ No nie wiem.
Na koniec propagandowa, nieprawdziwa, ale co tam, anegdotka ;) Pytanie 1 Gdybyś znał kobietę, która ma już ośmioro dzieci, z czego dwoje jest głuchych, dwoje jest ślepych, a jedno upośledzone umysłowo, przy czym owa kobieta jest chora na syfilis - czy zalecałbyś aborcję, gdyby się okazało, że po raz kolejny jest w ciąży?
Irja, odnośnie Anny Radosz, to nie dalej jak wczoraj miałam chwilę zastanowienia się nad tym, co zrobiła. Z tego co kojarzę, nie jesteś na razie w ciąży? Ja jestem, i to właśnie mniej więcej w tym momencie, w którym ona była, kiedy dowiedziała się, że jest chora. I zgodzę się z Tobą, że - nie umniejszając odwagi tej dziewczyny - nie wiem, czy ten wybór był tak bohaterski, nie wiem, czy umiałabym, czy po prostu potrafiłabym wybrać inaczej. To kwestia instynktu chyba, umiłowania tego dziecka, które już czujesz, o którym w ciągu dnia nie da się zapomnieć. Nie wiem, czy potrafiłabym zaryzykować, czy potrafiłabym potem żyć bez wyrzutów sumienia. Dlatego dopóki nie znajdziesz się w sytuacji, w której będziesz sama spodziewała się dziecka, nie możesz chyba przewidzieć, jak postąpisz - bo może się okaże, że Twoje poczucie bycia potrzebną wyczerpie się w pragnieniu uratowania dziecka... a potem choćby potop.
Z dziewczynami, które zostały zgwałcone i spodziewają się w wyniku tego gwałtu dziecka, to na pewno nie jest tak, że noszenie dziecka w takiej sytuacji jest czymś łatwym, powinno się takim kobietom dać wszelką możliwą pomoc. Przeczucie mówi mi, że usunięcie takiej ciąży to dodanie traumy do traumy, to wyrządzenie własnego zła w reakcji na cudze zło, i że to nie może pomóc tej kobiecie, ani zapomnieć, ani tego przeżyć lepiej czy szybciej.
-- "bez pretensji do mądrości, której nie mam, bez odbijania jej na ksero i wpadania w schemat"
Odbezpieczona konstytucja Jeśli embrion stanie się takim samym podmiotem jak matka - nie wiadomo jak długo lęk przed opinią publiczną uchroni nas przed całkowitym zakazem aborcji, delegalizacją zapłodnienia in vitro i karaniem za przerywanie ciąży tak, jak za morderstwo.
Jemma mam chwile wiec krotko odniose sie do zaleglych punktow rzymskich. ad III Sporo napisalem o naturze tego zycia jakie sie poczyna w momencie zaplodnienia odpowiadajac na twoje pytanie. Ty sie zgadzasz ze powstaje zycie ale jak rozumiem nie zgadzasz sie ze to ludzkie zycie. Trudno mi to pojac ale przyznaje ze czasem spotykam takie opinie. Tym trudniej je zrozumiec ze padaja czesto od osob ktore opowiadaja sie zdecydowanie za ochrona zycia zwierzat a nawet zdecydowanie bronia zycia roslin. Do tego co o zyciu ludzkim juz napisalem wyzej dodam tu jedynie pare slow. Uwazam za logiczne i sensowne przyjecie ze czlowiek zyje od poczecia. Jesli ktokolwiek obstawalby przy innym momencie to musialby co do zasady przyjac ze czlowiek musi spelniac jakies tam ustalone przez kogos tam kryteria. To otwiera ogromna dyskusje kto ma ustalac te kryteria, kto decydowac czy sa spelnione. W demokracji to chyba wiekszosc w referendum albo parlament ? Czy te definicje poczatku w takim razie trzeba by przeglosowywac po kazdych wyborach, po kazdym rozpadzie koalicji, corocznie po osiagnieciu pelnoletnosci przez kolejnych uprawnionych do glosowania? Jestem pewien ze rozumiesz do czego to prowadzi. Mozna sobie wyobrazic spolecznosci w ktorych odmowi sie prawa do bycia czlowiekiem Zydom, muzulmanom, murzynom, ludziom garbatym, grubym, niskim, inwalidom, chorym psychicznie, myslacym inaczej niz grupa rzadzaca itp. Moim zdaniem to bardzo niebezpieczne i nieludzkie. Dlatego opowiadam sie za prawem kazdego czlowieka do godnosci, do zycia, do szacunku, do wartosci, do ochrony, prawem obiektywnym, bezwarunkowym, nie poddajacym sie niczyim roztrzygnieciom, niezaleznym od decyzji jakichkolwiek jednostek, cial czy gremiow. Kazdy inny poglad moim zdaniem prowadzi do rzeczy strasznych. Tu nawet nie chodzi o moja czy twoja ideowosc. Tu chodzi takze o nasze zycie. Jesli dalibysmy komus tam prawo decydowania o warunkach jakim odpowiadac ma czlowiek to mam jakies dziwne przeczucie graniczace z pewnoscia ze wczesniej czy pozniej mogloby sie okazac ze np twoje zycie a juz z pewnoscia moje nie miesci sie w w ramach owej definicji czlowieka. :-((( Druga sprawa. Jesli nawet zgodzlibysmy sie oboje ze sprawa jest trudna, niejednoznaczna, dyskusyjna to jednak bede stanowczo upieral sie przy tym by wszelkie watpliwosci roztrzygac na korzysc czlowieczenstwa, na korzysc zycia. Zgodzilismy sie wczesniej ze odebranie zycia czlowiekowi, zabojstwo, mordestwo to rzecz grozna nie tylko dla ofiary ale dla calego systemu spolecznego i trzeba robic wszystko zeby do tego nie dopuscic bo jednym z filarow na ktorym stoi ludzka cywilizacja jest ochrona zycia czlowieka. Jesli tak to moim zdaniem jest logiczne ze nie wolno nam sie zgodzic na przerwanie jakiegokolwiek zycia jesli beda jakiekolwiek watpliwosci co do tego ze to nie jest zycie ludzkie. Jesli masz np kogos bliskiego, cennego, wartosciowego kto mieszka w jednym z domow na przeznaczonym do wyburzenia osiedlu. Twierdze ze nie zgodzisz sie na wysadzenie w powietrze zadnego z domow dopoki nie upewnisz sie kilkukrotnie, ponad wszelka watpliwosc ze dany dom jest pusty. Jesli nawet nie bedzie pewnosci ze ta droga ci osoba jest w konkretnym domu, jesli wiekszosc bedzie twierdzila ze jej tam nie ma ale ktos nawet pozbawiony tytulu naukowego uprze sie ze wlasnie ja widzial w oknie to nie wolno ci godzic sie na odpalenie ladunkow bo watpliwosci nawet jesli maja je nieliczni moim zdaniem nalezy roztrzygac na rzecz zycia, na rzecz czlowieka by i tej osoby a przede wszystkim naszej spolecznosci nie narazac na mozliwosc popelnienia zbrodni. ad IV Zgoda, w przypadku indywidualnym dajesz prawo uznawania poczatku zycia ludzkiego od zaplodnienia. ja jednak staram sie tobie czy raczej tym ktorzy probuja czytac to co pisze a nie do konca rozumieja moje stanowisko pokazac ze odpowiedz na pytanie o czlowieczenstwo, o jego kryteria, o moment i warunki w ktorych czlowiek uzyskuje wartosc, prawo do zycia , do ochrony, szacunku, do traktowania jako osoba jest bardzo istotne nie tylko w wymiarze indywidualnym ale ma znaczenie dla przyszlosci naszej cywilizacji. Jestem przekonany ze swiat w ktorym matka w sposob akceptowalny i oczywisty dla wszystkich mowi wskazujac na swoj brzuch "nosze tam nasze kochane dziecko, mowie do niego, spiewam mu kolysanki a jak za bardzo rozrabia to daje mu klapsa :-)) " to zupenie rozny swiat, we wszystkich wymiarach, na wszystkich plaszczyznach ludzkiej egzystencji od swiata w ktorym w domu i po cichu matka moze sobie mowic czy raczej myslec co tam chce ale spolecznosc ustalila kto, kiedy i dlaczego moze byc uznany za czlowieka a ponad to powolala cialo roztrzygajace czy te kryteria sa czy nie sa spelnione. Nawet swojm zagorzalym przeciwnikom nie zycze by kiedykolwiek trafili do tego drugiego swiata.
tom zgodnie z Twoja teorią musiałabym nazwać zarodki nie wykorzystane przy in-vitro zamrożonymi ludźmi lub inaczej: musiałabym powiedzieć mając na myśli niezagnieżdzenie się zarodka: niewiadomo ile ludzi skończyło swój żywot w mojej toalecie? I czy np. każda komórkę zawierającą kod genetyczny można nazwać człowiekiem ponieważ może z niej powstać człowiek-klon?
Nie jestem za teorią granicy od której stajemy sie ludźmi, moim zdaniem etap ciąży to ciągły proces od komórki do noworodka.
Przyznaję, że nie zdąrzyłam jeszcze dokładnie przeczytać Twoich wypowiedzi więc odpiszę więcej trochę później.
Irja, rzeczywiscie decyzja kogo przede wszystkim ratowac, decyzja w ktorej ratujemy jedno zycie majac swiadomosc ze druga osoba umrze nie zdarza sie czesto ale jednak sie zdarza. To sa bardzo powazne, bardzo trudne decyzje ale przeciez takze poza kontekstem matka -dziecko zrozumiale. Rozumiemy ratownika ktory moze uratowac tylko jednego z tonacych, rozumiemy ratownika gorskiego ktory na swoich plecach moze zniesc tylko jednego z rannych, rozumiemy zarowno kogos kto zabranie podleglym strazakom wejsc do do plonacego budynku grozacego za chwile zawaleniem ale tez rozumiemy dowodce wysylajacego podleglych sobie strazakow jesli jest jakis cien szansy na uratowanie kogos z pozaru chocby wiazalo sie to narazeniem tych strazakow na duze ryzyko utraty zycia. I nie rozmawiamy tu o tym co ja , ty czy ktos tam inny zrobilby w takiej sytuacji. Tego raczej nie mozna przewidziec. Nawet jesli kiedys zdarzylo mi sie wskoczyc do lodowatej wody by ratowac tonacego to i tak nie moge byc pewien jak zachowam sie nastepnym razem. Rozmawiamy tu o zasadach. Nie o tym czy ja kiedys ukradlem i czy to jeszcze kiedys zrobie ale o tym ze krasc jest brzydko. Nie o tym ze ja kogos zabilem, kogos upokorzylem, ponizylem, kogos potraktowalem jak rzecz ale o tym czy ludzkie zycie ma obiektywnie, bezwarunkowo wielka godnosc, wielka wartosc i w zwiazku z tym czy w interesie nas wszytskich zasluguje na szacunek i ochrone. Mam bliska znajoma ktora przez niemal 30 lat z wielkim oddaniem, troska a nawet odwaze sie powiedziec miloscia opiekowala sie sie swoim bardzo gleboko uposledzonym fizycznie i czhyba takze psychicznie synem. Pamietam jak przed wielu laty powiedzialem do niej cos w stylu "ale ty sie poswiecasz", czy "ale jestes dzielna i godna podziwu". A ona przez chwile popatrzyla na mnie bez slowa a potem powiedziala dosc prosto i zwyczajnie " a ja sie nie dziwie ze ty kochasz swojego syna". Moge zrozumiec ze ty lub ktos inny uwaza mnie za stojacego po ktorejs stronie barykady. Nie rozumiem jednak zupelnie co konkretnie w moich wypowiedziach o macierzynstwie czy w wypowiedziach osob myslacych podobnie jak ja nazwalas propaganda.
Druga sprawa to dziecko poczete na skutek gwaltu. Napisalas "Jeżeli chodzi o ofiary gwałtu, to szczerze mówiąc to nie jest takie hop-siup, dziewięć miesięcy bólu, wstydu i pogardy dla siebie, w imię rozpładzania gwałciciela - nie przychodzi mi do głowy, po prostu sobie tego nie jestem w stanie wyobrazić. Zdrowy rozsądek mi mówi, że nie można w imię odwetu na dziecku gwałciciela rozharatać sobie macicy i gospodarki hormonalnej :/, że może to nie jest dziedziczne i że ktoś może marzyć o małym dziecku do adopcji..." Irja, nikt piszacy tu o problemie prawa do zycia czy prawa do aborcji nie osmielil sie pisac ze to sa sprawy proste, lalwe, blahe - ani zwolennicy ani przeciwnicy zabiajania dzieci poczetych z gwaltu. Ja takze nie pisalem ze to "hop - siup". Jesli juz opowiadam sie za ochrona prawa do zycia czlowieka w lonie matki pomimo tego ze probuje sobie wyobrazac iz to zycie moze byc dla niej trudne do zaakceptowania to przeciez nie "w imię rozpładzania gwałciciela" ?!?!?!?!?! Zauwaz tez ze jestem przeciwny karania smiercia dziecka za czyny jego ojca zupelnie nie dlatego ze to wiaze sie z urazami w obrebie macicy czy tez zaburza gospodarke hormonalna matki. Wydawalo mi sie dotad ze istnieja znacznie powazniejsze argumenty przeciwko karze smierci wykonywanej na dziecku niz macica i hormony matki i nawet niz samo tylko dobro dziecka. Jeszcze slowo o genach - choc trudno mnie nazwac czlowiekiem zwiazanym z genetyka. Zgodzimy sie pewnie oboje ze nalezy unikac przeceniania roli genotypy w tym jacy jestesmy, jacy sie stajemy. Po pierwsze dlatego ze determujaca rola genow nie jest prawda a po drugie taki poglad z wielu powodow moze tworzyc grozny obraz swiata. Wg mnie istota czlowieczenstwa jest wolnosc wyboru. Determinizm takze ten o podlozu genetycznym wiec dla mnie jest nie do pogodzenia zowa istota czlowieczenstwa ale takze w sposob dosc oczywisty zwalnia od odpowiedzialnosci.
Jemma spokojnie poczekam na twoj komentarz w tych naszych punktach i rozumiem ze przebrnac przez te moja chaotyczna pisanine latwo nie jest. Tu krociutko, jako przerywnik, na marginesie nasze glownej dyskusji. Tak te wszystkie mrozaczki, fasolinki, wczesniaczki, morulki, groszki to dla mnie osoby ludzkie godne szacunku, majace prawo do zycia i do ochrony na plaszczyznie moralnej i prawnej. A dla ciebie kim czy raczej czym sa te zywe zlepki komorek- roslinkami, zwierzatkami no bo chyba nie przedmiotami? Jakie zagrozenia czy przeciwskazania widzisz przeciw przyjeciu mojegopunktu widzenia? To pytanie retoryczne, odpowiesz jak rozumiem w glownym watku. Piszesz ze wiele tych istnien traci zycie wczesnie. Zgadzam sie, wielu ludzi umiera wczesnie. Na cmentarzu sa groby dzieci ktore zmarly przed narodzinami, takich ktore zyly kilka godzin po narodzinach, kilka tygodni, miesiecy, lat. O czym to ma swiadczyc, czego dowodzic? Czy 1 rok zycia to wystarczajaco dlugo? A 5 lat ,10, 30? Czy 40 lat to dosc a 70 czy nawet 90? Pisalas dotad ze narodziny to granica czlowieczenstwa. Chcesz teraz do tego dolozyc jakies kryterium na dlugosc zycia? CZy jesli dwoje dzieci poczelo sie w jednym momencie a jedno z nich urodzilo sie przedwczesnie w 7 miesiacu ciazy to to jedno jest juz czlowiekiem a to drugie jeszcze nie? Czy jesli wczesniak opuszcza lono matki w wyniku cc to o momencie w ktorym staje sie czlowiekiem decyduje chirurg wykonujacy ciecie? Przy okazji zacytuje ci pewna cenna dla mnie publikacje. Sugeruje ona ze to moze nie wiek decyduje o wartosci ludzkiego zycia. "Starość jest czcigodna nie przez długowieczność i liczbą lat się jej nie mierzy..." i dalej "Wcześnie osiągnąwszy doskonałość, przeżył czasów wiele..." To tak na szybko ale jesli cie zainteresowalo to jeszcze moge cos wybrac :-) Jesli zycie ludzkie jest bytem szczegolnym, jest bytem wyjatkowym, zasluguje na szczegolne traktowanie posrod innych bytow to zgodzisz sie chyba ze warto wiedziec czym czlowiek rozni sie od nie-czlowieka. Myslisz ze momentem w ktorym lekarz siegnal po skalpel? Co jest dla ciebie istota czlowieczenstwa, istota bycia osoba ludzka? To oczywiscie tez tylko retorycznie bo wyplynie ta sprawa z pewnoscia przy naszych punktach. Nie, nie kazda komorka to osoba ludzka. Wlasnie dlatego fryzjera nie nazywam zabojca, dentysty tez nie choc przyznam ze za dentystami nie przepadam :-) Mam nadzieje zgodzimy sie latwo oboje ze sa ewidentne roznice miedzy nowym rozwijajacym sie w organizmie matki zyciem a pozostalymi jej komorkami czy grupami komorek. A teraz w zasadzie podstawowy powod dla ktorego komentuje te twoja wypowiedz, ktora jak sama wspominasz jest tak troche na marginesie, i poza glownym nurtem naszej rozmowy. Napisalas: "Nie jestem za teorią granicy od której stajemy sie ludźmi, moim zdaniem etap ciąży to ciągły proces od komórki do noworodka. " Jesli zycie rozwija sie w lonie matki w sposob ciagly, jesli nie ma tam zadnych wyraznych zdarzen mogacych uzasadniac podzial na jakies scisle okreslone etapy to rozumiem ze dla ciebie identycznie jak dla mnie to zycie ma taka sama godnosc w kazdym momencie rozwoju, tzn przerwanie tego zycia nalezy jednakowo ocenic w kazdym, dowolnym momencie od zaplodnienia do narodzin. Dobrze rozumiem? Jesli nie ma granicy w ktorej stajemy sie ludzmi to jedynym poczatkiem ludzkiego zycie moze byc tylko zaplodnienie -dobrze zrozumialem? To nas bardzo do siebie przybliza i mnostwo tematow zamyka. W takim razie moglibysmy skupic sie na tym co napisalem wyzej tzn o jakosciowej zmianie jaka dokonuje sie w zlepku komorek w momencie opuszczenia organizmu matki. Na tyle znaczacej ze przejscie przez kanal rodny czy tez rozciecie powlok brzusznych i macicy ze zlepka komorek czyni osobe ludzka. Choc jesli nie ma granicy od ktorej owo nowe zycie staje sie czlowiekiem to ten temat tez mielibysmy uzgodniony. Ale spokojnie to tego tez dotrzemy w dyskusji glownej. Dla jasnosci - ja oczywiscie twierdze ze cale zycie ludzkie rozwija sie w sposob ciagly od momentu zaplodnienia ktore wole nazywac poczeciem (od slowa poczatek zycia, poczatek osoby) az do smierci bo nie znam zadnej innej zasady wyznaczania ram ludzkiej egzystencj ktora moglbym uznac nie tylko za dowiedziona w sposob przekonujacy ale nawet za wzglednie sensowna i bezpieczna.
Ehh nie jestem w stanie przeczytać tych wszystkich 9 str "od deski do deski" Może napiszę bardzo chaotycznie ale liczę na zrozumienie - setki myśli i temp nie pozwalają mi trzeźwo myśleć...
Gdy miałam "naście lat" korzystałam z usług p dr by "wróciła miesiączka" jakkolwiek tego nie nazywać to była aborcja, miałam 14 lat i brak miesiączki był spowodowany na skutek gwałtu. Wszyscy wybrali za mnie - bo tak będzie lepiej. Ja nie miałam nic do gadania.
Rozważałam usunięcie ciąży z córką - bardzo bardzo niewiele brakowało, dzieliło mnie tylko moje "tak" które w ciągu kilku godzin wiele razy się zmieniało. Przesłanek do pozbycia się "balastu" było wiele - od tych że to przecież nie człowiek tylko 2 komórki po te ze jak urodzi się dziecko co ja zrobię. Miałam 16 lat gdy zaciążyłam, na ojca dziecka mogłam liczyć co do jednego - da kasę na zabieg, w domu zero warunków - mieszkałam w melinie pijackiej jaką stworzyła moja matka z konkubentem, na jej pomoc nie miałam co liczyć. Gdy Ojciec dziecka naciskał na mnie bo czas leci ja się uparłam, nie mogłam po prostu coś mnie zblokowało. Podjęłam decyzję że oddam dziecko do Adopcji. 14.03.97 roku urodziły się "2 komórki" bardzo głośne i bardzo bolesne "2 komórki". Oj pielęgniarki postarały się bym je poznała Anna-Maria ku przerażeniu mojej matki i jeszcze większym Ojca wróciła ze mną do domu. 1 telefon i miałam ubranka znajoma znajomej miałam łóżeczko idt itp. Skończyłam podstawówkę w Ohp - ie poszłam do Ogólniaka. nie raz płakałam w nocy, myślałam by oddać Małą do ludzi u których będzie miała wszystko ale nie mogłam - za bardzo ją kochałam. To były MOJE 2 KOMÓRKI.
Po 4 latach poznałam męża. Wielka i szalona miłość i szybka nieplanowana ciąża (tzn planowana ale na później, jak będziemy po ślubie będziemy mieć swój kąt itd itp) I zaskoczenie gdy z płaczem mówiłam o wyniku testu ciążowego a mój M płakał z radości. Dla niego te 2 KOMÓRKI to było nasze dziecko... Zaczęła się walka o donoszenie ciąży, strach o to czy syn będzie zdrowy, czy urodzi się żywy. 26.12 dostaliśmy najwspanialszy prezent pod choinkę
Potem ciąża z Gabi - też strach i płacz.
Gdy okazało się że jestem w ciąży z Emanuelem nawet nie wiecie jak bardzo nie chciałam tego dziecka ... ile płakałam ... nie nie umiałam się cieszyć tymi 2 KOMÓRKAMI. Myślałam by zgodzić się na propozycję p dr że "da coś na wywołanie miesiączki" jednak dałam sobie tydzień na podjęcie decyzji. Długo rozmawiałam z M. Powiedział mi coś co mnie zaskoczyło - "to nasze dziecko a zrobisz co uważasz ja się nie mieszam. wiem że będzie ciężko ale ja zmajstrowałem ja je chcę..." Pomimo że jestem "religijna" chciałam się pozbyć tej ciąży ale nie umiałam. W śr miałam iść do p dr a we wt śniło mi się że duszę Gabi a potem wyrywam jej ręce i nogi i ćwiartuję na kawałki ... Przez 19 tyg uczyłam się kochać te 2 KOMÓRKI i gdy zaczęłam je "chcieć", gdy zaczynałam planować przyszłość z tym Małym Kimś On się urodził. Dopiero wtedy - ja matka dzieciom zrozumiałam CO straciłam i co dla mnie znaczyło te 19 tyg...
Ciąża z Weroniką hmmm wielki strach i w pewnym sensie nieodpowiedzialność i "głupota" po tym wszystkim co było... a jednak największy skarb. Kocham całą 5 ale ją inaczej.
Moje podejście do Aborcji hmmm wcześniej nic takiego - pozbycie się bolącego zęba czy jak kto woli wrzodu na dupie. Dziś brutalne morderstwo. to tak jakbym obcięła sobie rękę bo mi się niepodobając moje paznokcie. A najbardziej tkwi mi przed oczami widok poćwiartowanego mojego dziecka... Gdy miałam 14 lat nie decydowałam ale dziś nie zrobiłabym tego
Dlaczego cały czas pisałam 2 KOMÓRKI - bo gdyby nie te 2 komórki nie byłoby ani mnie ani Was ani moich dzieci i naprawdę zaje... bolą słowa od rodzica - ciebie miałam usunąć - ja je usłyszałam a moja matka straciła u mnie szacunek. Gdy porozmawia się z dziewczynami w różnym wieku nie jedna ich ciąża to "wpadka" i kto wie może i połowa z nas żyje dzięki "wpadce" i dzięki temu że matka miała jakąś blokadę w sobie albo zwyczajnie brakło jej kasy i pomysłu
tom poddaję się - nie mam czasu aby przez to wszystko przebrnąć. Nie wiem czy mnie przekonałeś. I nie wiem czy wogóle można ustalić moment kiedy zaczynamy byc człowiekiem. Bo nadal nie przemawia do mnie fakt, że "coś" co nie ma jeszcze mózgu jest taka samą istotą ludzką jak ja (przecież umieramy kiedy mózg przestaje pracować...)
Zaczęłam czytać książkę Jerome Lejeune i on tam mówi coś takiego, że geny są jak kod kreskowy. W zygocie jest kompletna informacja o człowieku, a już po pierwszym podziale informacje są dzielone i stopniowo coraz bardziej, tak, aby kolejne podziały szły w kierunku konkretnych specjalizacji. I cały czas wszystko razem stanowi całość, tak jak pierwsza komórka z nowym DNA stanowi całość.
No widzisz Lili a według mnie tak jak roślinka jest na początku ziarenkiem tak człowiek jest na początku zarodkiem.
Wcale nie twierdzę, że mam rację - taką mam teorię, jeżeli miałabym inną, musiałabym patrzeć na stosujące tabletki antykoncepcyjne jak na morderczynie i na weteranki jako kobiety trzymające w zamrażalnikach swoje dzieci.
A nasz "spór" z tomem rozchodził się bardziej o równość płodu i narodzonego człowieka. Bo w to, że od poczęcia zaczyna się życie, którego przerwanie jest złem nigdy nie wątpiłam
A co sądzicie o dziewczynce w czterema nogami i razcakami - czy usunięcie bliźniaka-pasożyta to aborcja?
tom przeczytałam wszystko, może zasiałeś we mnie ziarenko niepewności ale dalej jestem nieprzekonana
Tę teorię stworzyłaś na własne potrzeby, aby chronić się przed wątpliwościami. To wcale nie musi znaczyć, że teoria jest prawdziwa. ;-) Na samooszukiwaniu się wiele już zbudowano.
Samooszukiwanie się to chyba niewłaściwe słowo w tej dyskusji, tym bardziej, iż kto jak kto, ale Jemma otworzyła się na nią bardziej niż ktokolwiek inny, i poddała w pewien sposób swoje poglądy mniej lub bardziej powszechnej analizie, za co ja osobiście chylę czoła.
-- "bez pretensji do mądrości, której nie mam, bez odbijania jej na ksero i wpadania w schemat"
Dziękuję, to miłe. Amazonko jeżeli doczytałabyś dokładnie mojego posta zauważyłabyś, że napisałam, że tom zasiał we mnie ziarenko niepewności; nie tkwię ślepo w swojej teorii.