Zarejestruj się

Aby dyskutować we wszystkich kategoriach, wymagana jest rejestracja.

 

Vanilla 1.1.4 jest produktem Lussumo. Więcej informacji: Dokumentacja, Forum.

    • CommentAuthora_net_a
    • CommentTimeSep 28th 2015
     permalink
    Akirko, dziękuję za radę, jednak tego próbowaliśmy już dawno i pudło :wink: teorię zna, w praktyce leje w gacie i się złości.
    --
  1.  permalink
    U nas z odpieluchowaniem jest kosmos.

    Krzyk,płacz,jojczenie i zmuszanie. Do tego nie rozumienie poleceń. Jak mu tylko mówię że jak będzie chciał siusiu to niech usiądzie na nocnik. On od razu z płaczem siada jakby karę miał.


    Skapitulowalam i koniec.
    Chciałam od lutego mieć w domu tylko jedno dziecko "pampersowe" ale cóż...
    -- [/url[/url]
    •  
      CommentAuthorElse
    • CommentTimeSep 28th 2015
     permalink
    U nas sukces... od 3 tyg Dawidek w nocy pieluch nie uzywa... W dzien od dobrego 1,5 roku brak wpadek i w nocy też już sukces ;). A było ciężko... No, ale wiadomo, u nas inna bajka... Ważne, że sie udało ;)
    --
    •  
      CommentAuthorUl_cia
    • CommentTimeSep 29th 2015
     permalink
    Dziewczyny, mam prośbę o wskazówki.
    Jak w duchu RB sprawić aby dziecko przyjmowało lekarstwa? U nas jest taki armagedon, że nawet nie cce opisywać - w każdym bądź razie każde podawanie syropków/kropelek to jest gwałt na dziecku :(( a tego naprawdę chciałabym uniknąć :( szukam sposobów i już mi sie repertuar wyczerpał :((
    --
    •  
      CommentAuthordanap
    • CommentTimeSep 29th 2015
     permalink
    Ul_cia
    piszesz o starszej czy młodszej? Czy chodzi tylko o konsystencję tj. syropy kropelki?
    •  
      CommentAuthorUl_cia
    • CommentTimeSep 29th 2015
     permalink
    o starszej.
    Generalnie o wszystko - tzn ona nic do buzi nie chce wziac, inhalacje tez odpadaja
    --
    •  
      CommentAuthordanap
    • CommentTimeSep 29th 2015
     permalink
    Nie wiem co działa generalnie, podzielę się jak to u nas było-jest. U nas zadziałało odpuszczenie, ale takie szczere nawet ze zgoda że nie weźmie. Najpierw była rozmowa na temat lekarstw i dlaczego są ważne. Teraz zostawiamy córce lekarstwa i sama podejmuje decyzję czy chce po śniadaniu czy przed, czy teraz czy za 5 minut. I to zadziałało. Sama wyciąga tabletki, nalewa syrop, czasem jeśli jest możliwość to na etapie wyboru lekarstwa podejmuje decyzję czy chce krople, tabletki, syrop. Podobnie z inhalacjami, kiedy jak w jakiej pozycji, czy przy bajce czy przy książce. Przejęła kontrolę, decyzyjność i odpowiedzialność i to zadziałało nie zdarzyło się żeby nie wzięła lekarstwa, taki sposób wprowadziliśmy mniej więcej w takim wieku jak Martynka.
    Ale były tez takie momenty że płakałam bo nie wiedziałam jak przekonać ją do wzięcia lekarstwa a bez lekarstwa czekał nas szpital skierowanie do szpitala miałam w portfelu.... i wtedy też zadziałało (moje łzy)
    •  
      CommentAuthorUl_cia
    • CommentTimeSep 29th 2015
     permalink
    kurcze, to ja tez tak samo (tak mi sie wydaje) z nia rozmawiałam, tłumaczyłam o sensie lekarstw, o konsekwencjach brania i nie brania, mam książki o tym jak bohater idzie do lekarza, oglądałyśmy bajki o leczeniu (Klinika dla pluszaków to ulubiona bajka), leczyłyśmy lalki, przekonywałyśmy misia, który nie lubił brać lekarstw (Martynka wymyślała argumenty za), kupiłam lalkę doktorkę, Martynia mi podawała lekarstwa jak zachorowałam… wszystko na nic.
    Dałam jej do wyboru różne syropki, żeby sama podjęła decyzje który weźmie, sama nabiera strzykawka, sama ma sobie do buzi "wycisnąć", albo wybiera "kieliszek" z którego sie napije, może sobie wybrać bajkę przy której podamy, może wybrać moment przyjęcia, nawet sama może zadecydować co po lekarstwie wypije/zje… kurcze - sama nie wiem co jeszcze…
    nie chce jej straszyć - zresztą nie jestem przekonana czy by podziałało, nie chce przekupować (raz spróbowałam, nie podziałało)…. nie chce jej oszukiwać, ze to nie lekarstwo tylko "niewiemco" - bo na bank by sie zorientowała, bo przecież wie jak wyglądają/smakują lekarstwa - a wtedy zawiodę jej zaufanie itp
    no kurcze - nie wiem jak…
    Jest mądra dziewczynka, od zawsze ma możliwość podejmowania decyzji - wiec umie to robić i pięknie nam sie to sprawdza we wszystkich innych dziedzinach - tylko nie lekarstwa
    Co więcej - niemal zawsze udaje mi sie ja argumentami przekonać do odstąpienia od jakiegoś mniej mądrego pomysłu - naprawdę jest rozumna i mądra…

    Nie robię tez zbędnego "halo" dookoła przyjmowania leków, czasem żartuje ze jej zjem bo to takie pyszne, czasem chce zorganizować wyścigi kto pierwszy połknie (uwielbia sie ścigać) - wszystko na nic,
    Ostatnio po wymiotowaniu po podaniu leku na gorączkę przy temp powyżej 39 stopni - musiałam jej zapodać czopka jak spała - oczywiście sie obudziła… ale czułam sie jak zdrajczyni…poza tym nie ma syropu na zapalenie oskrzeli w czopkach…
    Kurcze - nawet probiotyku nie mam jak podać, wkraplam do soczku - ale to nieefektywne, bo albo rozleje, albo nie wypije…
    Nawet razem robiłyśmy syrop z cebuli żeby potem to wypiła - jako słodycz, a nie lekarstwo - nic z tego (ona zresztą w domu najchętniej nic by do ust nie brała)

    Oczywiście to co opisałam to tak generalnie przy lekarstwach próbujemy - nie wszystko na raz, bo wtedy to dopiero nie byłoby robienia halo ale wręcz cyrku :)

    ale na powaznie - jestem zalamana…. bardzo rzadko choruje - ale jak juz to jest koszmar… dwie dorosłe osoby sa potrzebne do podania lekarstw. a pójścia do lekarza to boi sie ja ognia :sad: woli udusić się niż zakaszleć jak wie ze czeka ja lekarz
    --
    •  
      CommentAuthorEwasmerf
    • CommentTimeSep 29th 2015
     permalink
    Ulcia, ja uwazam ze skoro nic nie dziala po dobroci to trzeba niestety sila. w takim przypadku nie ma bata.
    sa rzeczy niestety, w ktorych to rodzic podejmuje decyzje, nawet jesli ona bedzie wbrew woli dziecka.
    ja mysle ze takie staranie sie za wszelka cene dawac dziecku mozliwosc decydowania nie jest dobre ani dla was alni dla niego.
    w koncu jakby byla potrezbna operacja to dyskutowalabys z 3 latkiem czy ma na to ochote i czy sie zgodzi? watpie.
    wiadomo ze nikt nie lubi sila, ale jak ja bym miala czekac az moje dziecko zechce dac sobie zakropic oczy to by pewnie juz bylo slepe. sory.
    -- ;
    •  
      CommentAuthordżasti
    • CommentTimeSep 29th 2015
     permalink
    Jezu, jak dobrze, że mój syn współpracuje ze mną w tym zakresie. O leki to się sam upomina - kaszle demonstracyjnie, że ma kaszelek i musi syropek wypić. Ale jeszcze nidgy nie musiałam mu nic na siłę dawać. Nie wiem czy bym umiała....
    -- ,
    •  
      CommentAuthorElse
    • CommentTimeSep 29th 2015
     permalink
    Dżasti jeślibyś musiała, to nie miałabyś wyjścia. Dawidek też był antysyropkowy, antyinhalacjowy, etc... Był wrzask, histerie, rzucanie się na podłogę... Siły miał przy tym tyle, że w pojedynkę nie byłam w stanie nic mu podać...
    Wszystko się zmieniło gdy trafił do szpitala z sepsą. Tam nie było zlituj. Cztery osoby go trzymały, bo lek trzeba było podać i już... W szpitalu nauczył się przyjmować leki. Do dziś sam przychodzi, sam nawet inhalacje robi. Często bawi się w lekarza i leczy zabawki, mnie, babcie, a potem sugeruje zmianę ról i jego leczymy (na niby). Zero traumy na dzień dziesiejszy ;)
    --
    •  
      CommentAuthorEwasmerf
    • CommentTimeSep 29th 2015 zmieniony
     permalink
    moj lekoman to mi jeszcze przypomina - mamo, jeszcze tabletka. mamo, a krople na jezyk? sesese
    ale byl czas ze inhalowalam sila, byl czas ze kropilam oczy na sile "siadajac" na nim okrakiem. syropy podawalam strzykawka wstrzykujac w policzek (podobniejak sie podaje leki psu).
    niestety ja tam wole sama podac leki, niz ryzykowac szpital, wklucia dozylne, wenflony, kroplowki i zastrzyki. a tak sie moze skonczyc niechec. wiadomo, ze kazdy na poczatku probuje tlumaczeniem, prosba, grozba, przekupstwem, odwroceniem uwagi, ale jak okazuje sie ze 3 dawka leku jest wypluta, wylana, popchnieta, krople trafiaja do nosa, do ucha, tylko nie do oka no to nie ma zmiluj sie.
    -- ;
    •  
      CommentAuthorTEORKA
    • CommentTimeSep 29th 2015
     permalink
    W kwestii podawania leków zgadzam się z Ewą.
    My niejednokrotnie Ninie we dwójkę coś podawalismy, a co ostatnio trzeba było z Hugiem robić to nawet nie chcialybyscie wiedzieć :cry: :cry:
    No ale jak wytłumaczyć osmiomiesieczniakowi, że trzeba? :sad:

    Na szczęście Nina już teraz wszystko pięknie zażywa, nawet najgorsze okropieństwa.
    Myślę Ula, że i Martynka kiedyś do tego dorosnie.
    --
    •  
      CommentAuthordanap
    • CommentTimeSep 29th 2015
     permalink
    Ul_cia ja bym pogrzebała głębiej. Może coś się wydarzyło, nie lubi lekarza to niefajnie. Z tego co czytam macie dużo uważności, więc wierzę że dacie radę bezprzemocowo to ogarnąć. Może do następnego razu jej się odmieni. Wierze, że dzieci czują nasze emocje więc więcej luzu i to ogarniecie.

    Kilka dni temu zadzwonili z przychodni że sa 2 szczepionki do wzięcia. Poinformowałam o tym Gaję, ze jedna to zastrzyk i może bolec, ale że mam wątpliwości czy w ogóle będzie je brała. Dziś moje dziecko w drodze do szkoły poinformowałam mnie że podjęła decyzje że weźmie tę szczepionkę mimo że nie lubi zastrzyków, martwi się tylko czy będzie w nogę czy w rękę. Ja jeszcze nie wiem czy ją zaszczepię, ale cieszę się ze mam jej przyzwolenie
    •  
      CommentAuthorEwasmerf
    • CommentTimeSep 29th 2015
     permalink
    Danap,ale nie porownuj 3 latka do 5 latka.z niemowlakiem przed szczepieniem tez dyskutowalas i czekalas az sie zgodzi czy przytrzymalas?
    -- ;
    •  
      CommentAuthorElse
    • CommentTimeSep 29th 2015
     permalink
    No i wiecie... Z lekarstwami to chyba jest tak, że podajemy bo musimy i często "po dobroci" się nie da, bo chocbyś tłumaczył, żartowała, zachęcała, tłumaczyła... uparciuch będzie oponował, krzyczał... Nie dotrze do niego nawet połowa z tego o czym mówimy...
    No a tu trzeba podać dawke leku. Niektóre nawet trzeba podawać na czas...
    No i co tu zrobić...
    --
    •  
      CommentAuthorWinni
    • CommentTimeSep 29th 2015
     permalink
    Mi się wydaje, że sukces w takich sprawach bardzo zależy od ogólnej relacji z dzieckiem, oraz właśnie otwartości na jego „nie” i na jego wolę. To jest chyba to co Danap nazwała „wyższą szkołą jazdy” kiedy nastawieni zmienia się z: „muszę znaleźć sposób na moje dziecko, zgodny z nvc, po to żeby robiło po mojemu” na: „Chcę nawiązać z moim dzieckiem bliską relację, w której będę autentycznie szanowała jego wolę”. U nas taka zmiana w moim podejściu rozwiązała wiele kłopotów, między innymi mycie zębów, o którym kiedyś toczyła się tutaj napięta dyskusja. Kiedy pozostawiłam Adasiowi 100% w decydowaniu w tej kwestii, oczywiście zaznaczając moją opinię i potrzeby, nagle okazało się, że on lubi myć zęby, chce je myć, a jak mu się nie chce albo nie ma siły, to prosi bym ja mu umyła, bo wie, że to ważne dla mnie i ważne dla zdrowia jego ząbków.

    Tzn. piszę teraz taką ogólną moją refleksję, nie jest skierowana do nikogo konkretnie, po prostu pojawiła się przy czytaniu wątku.
    --
    •  
      CommentAuthorElse
    • CommentTimeSep 29th 2015
     permalink
    Winni: „Chcę nawiązać z moim dzieckiem bliską relację, w której będę autentycznie szanowała jego wolę”.


    No tak, ale jeśli ten bunt na leki zaczyna się tak jak u Dawidka czy u Huga w pierwszych miesiącach życia, to nie możemy jeszcze mówić o nieszanowaniu woli dziecka, bo przecież jeszcze wtedy cały świat kręci się właśnie w okół jego woli...

    Winni: U nas taka zmiana w moim podejściu rozwiązała wiele kłopotów, między innymi mycie zębów,


    No tak, ale Ty odpuszczałaś Adasiowi mycie zębów, a z lekami odpuszczanie w grę nie wchodzi...
    A możemy przecież brać pod uwagę, że dane dziecko jest na "nie" tylko podczas leczenia... i rodzic szanuje wolę dziecka, dogaduje się z dzieckiem, ale syropki wywołują stanowcze "nie"...
    --
    •  
      CommentAuthorEwasmerf
    • CommentTimeSep 29th 2015
     permalink
    Dokladnie.ja sie winni zgodze ze sobie tak mozna z roznymi rzeczami provowac,spasowywac olewac odqlekac w czasie,udzanowac wole ale przy lekach - jeszcze przy syropkach jak cie moge.jak nie wezmie. To i tak organizm sam zwalczy albo nie.ale jak sa antybiotyki przy anginie przykladowo gdzie liczy sie czas,albo zapalwnie spojowek cy zapalwnie ucha co nieleczone moze powodoeac trwale skutki?
    -- ;
    •  
      CommentAuthorElse
    • CommentTimeSep 29th 2015
     permalink
    Koleżanki synek ma astmę i tam też nie ma zlituj... 2x dziennie inhalator, do którego chłopczyk przekonywał się bardzo długo... No cyrk był ogromny... No, ale cóż... koleżanka musiała mu to robić i koniec, bo inaczej dzieciak się niemiłosiernie dusił. Także z lekami to troszkę inaczej jest... Szczególnie, że niektóre dzieciaki są "zmuszone" je zażywać nim do jakiegokolwiek buntu dojdzie... I bywa, że dziecko dotychczas bezproblemowe reaguje histerią na własne leczenie...
    --
    •  
      CommentAuthordanap
    • CommentTimeSep 29th 2015
     permalink
    Ewasmerf: Danap,ale nie porownuj 3 latka do 5 latka.

    nikogo nie porównuję, moja historia to efekt budowania relacji o której wspomina winni Moja 3 latka była zdolna do takiej współpracy, a teraz jest jeszcze lepiej.

    Każda historia i choroba jest inna. Ja wierzę, że chorowanie i przyjmowanie leków to część naszej relacji i nie potrafię patrzeć na to jak na niezależny wycinek życia. "Nie" w czasie przyjmowania leków ma dla mnie swoje podłoże gdzieś indziej.
    •  
      CommentAuthorTEORKA
    • CommentTimeSep 29th 2015
     permalink
    danap: "Nie" w czasie przyjmowania leków ma dla mnie swoje podłoże gdzieś indziej.


    Ale u ośmiomiesięczniaka także? :shocked:
    --
    •  
      CommentAuthorWinni
    • CommentTimeSep 29th 2015 zmieniony
     permalink
    Monia502: No tak, ale Ty odpuszczałaś Adasiowi mycie zębów, a z lekami odpuszczanie w grę nie wchodzi...

    To zależy. Można gdy dziecko jest zdrowe albo tylko lekko przeziębienie, ćwiczyć takie podejście na syropach na odporność, probiotykach, soli morskiej do noska. Jak nie weźmie to mu się nic złego nie stanie. Ale generalnie chodzi jednak o całościową relację, jak poniżej:

    Treść doklejona: 29.09.15 13:39
    danap: Każda historia i choroba jest inna. Ja wierzę, że chorowanie i przyjmowanie leków to część naszej relacji i nie potrafię patrzeć na to jak na niezależny wycinek życia. "Nie" w czasie przyjmowania leków ma dla mnie swoje podłoże gdzieś indziej.

    Dokładnie.
    --
    •  
      CommentAuthordanap
    • CommentTimeSep 29th 2015
     permalink
    TEORKA: Ale u ośmiomiesięczniaka także? :shocked:

    szczerze, nie wiem
    •  
      CommentAuthorTEORKA
    • CommentTimeSep 29th 2015
     permalink
    No właśnie ja też nie, ale szczerze raczej wątpię.
    Hug nie współpracuje w żaden sposób. Nie pomaga zabawianie, odwracanie uwagi, cudowanie.
    Nawet mu tłumaczyć próbowałam, co jest w sumie śmieszne bo cóż on zrozumie.
    No nic nie pomagało, kompletnie.
    Więc wybór był jeden. Albo idziemy do szpitala (gdzie też pielęgniarki się dziecka uczuciami zupełnie nie przejmują i jeszcze bardziej męczą) albo mąż go blokuje, ja siłą otwieram buzię i podaję antybiotyki :sad:
    --
    •  
      CommentAuthorElse
    • CommentTimeSep 29th 2015
     permalink
    TEORKA: Ale u ośmiomiesięczniaka także?


    O to samo miałam pytać...

    danap: "Nie" w czasie przyjmowania leków ma dla mnie swoje podłoże gdzieś indziej.


    u 4-8 miesięcznego dziecka też?

    Oraz bierzmy pod uwagę to, że dość często owe "nie" nie jest wynikiem braku budowania relacji lecz: strachu, zaburzeń integracji sensorycznej (tak było i u wspomnianego synka koleżanki oraz u Dawidka)... albo z przyczyn o których nie mamy pojęcia...

    I uwierz mi, że mało komu przychodzi do głowy to, że dana reakcja dziecka może nie byc wynikiem charakterku malucha, albo brakiem budowania relacji, lecz zaburzeniem (oczywiście nie zawsze)...

    My szukamy sposobów, staramy się budować relacje, etc, ale jeśli to jest problem na innym podłożu, to nic nie zwojujemy niestety... A sama byłam własnie w takiej sytuacji i wiem jakie to trudne. Ale nauczyło mnie to nie szukania winy w rodzicach, braku relacji... dopóki na dobre nie poznam sytuacji, dziecka...

    Winni: To zależy.


    No pewnie, że zależy, ale nie każdy ma komfort zmagania się z lekkimi infekcjami. U nas od razu idzie na bardzo poważne stany, gdzie nie mam możliwości "czekania" aż się dziecko zgodzi na lek, inhalacje, zastrzyk, kroplówkę... bo juz dawno mojego syna by nie było...

    Winni: Jak nie weźmie to mu się nic złego nie stanie.


    Albo i stanie... Bo jednak podczas kataru ważne jest by ograniczyć wyciekanie wydzieliny do dróg oddechowych i brak leczenia może spowodować powikłania...
    --
    •  
      CommentAuthorEwasmerf
    • CommentTimeSep 29th 2015
     permalink
    Ja sie nue zgadzam.winni od mslego stosuje rb a mimo to spotkała na opor adasia w myciu zebow.danap,sugerujeszswoim wwpisem ze ulcia nie wypracowala sobie relacji z dzieckiem.ja przynsjmniej tak to odbieram
    -- ;
    •  
      CommentAuthorEwasmerf
    • CommentTimeSep 29th 2015
     permalink
    W tym pozwalaniu dziecku decydowac troche sie zapedzacie.z caltm szacunkiem dla rb i porozumienia z dzieckiem i szanoeania go ktos w tej relacji jest rodzicem,jest doświadczony i na mocy prawa uprawniony do podejmowania decyzji za maloletniego.
    -- ;
    •  
      CommentAuthorElse
    • CommentTimeSep 29th 2015
     permalink
    Ewasmerf: W tym pozwalaniu dziecku decydowac troche sie zapedzacie.


    Też tak sobie pomyślałam, bo jednak o leczeniu musi decydować rodzic.
    --
    •  
      CommentAuthorWinni
    • CommentTimeSep 29th 2015
     permalink
    Ewasmerf: .winni od mslego stosuje rb a mimo to spotkała na opor adasia w myciu zebow.danap,sugerujeszswoim wwpisem ze ulcia nie wypracowala sobie relacji z dzieckiem.ja przynsjmniej tak to odbieram


    Ewa, napotkałam, bo właśnie przecież pisałam, że jak to ładnie ujęłaś „stosowałam rb” zamiast nim po prostu żyć. I to jest też coś normalnego, gdyż takiego podejścia nie znałam z domu, więc musiałam się go nauczyć. Na początku było trochę sztucznie, potem niby lepiej, ale wciąż jednak trwałam w takim nastawieniu, żeby jednak dopiąć swego, ale bez przemocy, bez nagradzania, bez oszukiwania, szantażu itp., zgodnie z nvc. Dużo się zmieniło odkąd to nastawienie zmieniłam.
    --
    •  
      CommentAuthordanap
    • CommentTimeSep 29th 2015
     permalink
    TEORKA: Nawet mu tłumaczyć próbowałam, co jest w sumie śmieszne bo cóż on zrozumie.

    ja uważam że dużo

    Monia ja nie pisze o dzieciach z zaburzeniami nie jestem specjalistą, nie wiem nie znam się i nie doświadczyłam. Myślę, że idąc tym tropem znajdziemy tysiące przykładów gdzie behawioryzm daje rade i jest skutecznym wyjściem, ale tu nie o tym

    Ewasmerf: o spotkała na opor adasia w myciu zebow

    i co ? odpuszczasz mycie? Akceptujesz?
    RB to nie jest gwarancja że nie usłyszysz nie. Ja słyszę go bardzo często np. tak mamo znam Twoje potrzeby ale tym razem nie wezmę ich pod uwagę/ to jest Twoje zdanie ale ja zrobię jak chcę i może nie będzie Ci się to podobać-> to z dzisiejszego poranka. Dla mnie RB to akceptacja" nie" mojego dziecka, to akceptacja dziecka bez względu na jego "nie"

    Ewasmerf: sugerujeszswoim wwpisem ze ulcia nie wypracowala sobie relacji z dzieckiem

    niczego nie sugeruję Ulcia opisała co robi według mnie z duza uważnością na dziecko, pytała więc odpowiedziałam żeby popatrzyła szerzej, nie skupiając się na tym NIE tu i teraz, może coś się znajdzie co pomoże
    •  
      CommentAuthorWinni
    • CommentTimeSep 29th 2015
     permalink
    Ewasmerf: W tym pozwalaniu dziecku decydowac troche sie zapedzacie.


    Ale Ewa, nikt Tobie czy innym dziewczynom nie każe robić tak samo. Po to jest ten wątek aby można tutaj było poradzić sobie wzajemnie w duchu nvc. Skoro moje dziecko czy dziecko danap mają tak dużą wolność w decydowaniu a jednak w wielu ważnych życiowych kwestiach jednak biorą pod uwagę zdanie rodziców i decydują właściwie, to ja tu nie widzę żadnego zapędzania się. Widzę za to mądre wsparcie dziecka w podejmowaniu decyzji, również tych ważnych, nie tylko błahych. Właśnie w ten sposób dziecko uczy się odpowiedzialności oraz samodzielności.
    --
    •  
      CommentAuthorElse
    • CommentTimeSep 29th 2015
     permalink
    danap: Monia ja nie pisze o dzieciach z zaburzeniami nie jestem specjalistą, nie wiem nie znam się i nie doświadczyłam. Myślę, że idąc tym tropem znajdziemy tysiące przykładów gdzie behawioryzm daje rade i jest skutecznym wyjściem, ale tu nie o tym


    Ale piszesz tak jakbyś wszelkie opory dziecka upatrywała tylko w błędach w relacjach, nie biorąc pod uwagę innych powodów.
    I nie piłam do behawioryzmu, bo pomimo, że daje on najszybciej efekty nie jest jedyna metodą i sporo rodziców decyduje sie na metody dyrektywne - z powodzeniem, więc do behawioryzmu nie pijmy ;).

    Dodam, że ja sama mieszam metody i do behawioryzmu obecnie uciekam się w ostateczności, gdy moje dziecko zagraża swojemu bezpieczeństwu i nie ma czasu na oczekiwanie aż zrozumie, że się może zabić (tak jak ostatnio pisałam, że postanowił wyskoczyć z okna :P)...

    Winni: Widzę za to mądre wsparcie dziecka w podejmowaniu decyzji, również tych ważnych, nie tylko błahych. Właśnie w ten sposób dziecko uczy się odpowiedzialności oraz samodzielności.
    --


    Ja mam podobnie z Dawidkiem. Uczę go podejmowania decyzji (choć z autystą trzeba uważać)... Ale jeśli chodzi o leczenie, czy terapię, czy... wszelkie zabiegi (a czekają nas jeszcze dwa) biorę decydowanie na swoje barki... Tak sobie myślę, że jednak dla małego dziecka to zbyt duża odpowiedzialność brać w te małe rączki decydowanie o sposobie leczenia, bądź nawet odmowie leczenia... Dziś podejmie decyzję, że chce szczepionkę, syrop, ale przecież w każdej chwili może zrezygnować, bo wie, że może... Ale dziecko na dobrą sprawę nie rozumie co to są konsekwencje braku leczenia, czy powikłania, a nawet "zagrożenie życia"...

    To bardzo ładnie widać na onkologii, gdzie wśród dorosłych widać mękę, strach, a u dzieci zabawę i uśmiech (wiadomo gdy nie boli i gdy samopoczucie jest niezłe)... Widać jak na dłoni, że dla nich wizja poważnych spraw jest abstrakcją...
    --
    •  
      CommentAuthorWinni
    • CommentTimeSep 29th 2015
     permalink
    Monia, ale do czego chcesz tutaj przekonać właściwie?

    Bo ja już podjęłam dawno decyzję jak wychować moje dziecko, robię to w zgodzie ze sobą, z radością patrzę na efekty, cieszę się naszą relacją. Nauczyłam się już dawno temu, że ZAWSZE jest powód zachowania dziecka, zawsze. Nigdy nie jest tak, że „jest uparciuszkiem”, „nie współpracuje” itp. Jeśli nie jestem w stanie dogadać się z dzieckiem na temat podstawowych spraw, jeśli ono nie ma do mnie w tych ważnych kwestiach na tyle zaufania by mnie posłuchać, to znaczy, że gdzieś jest jakiś problem w naszej relacji, który zaistniał wcześniej i teraz jest między nami barierą. Trzeba usunąć problem, a nie szukać magicznych sposobów czy stosować siłę.
    --
    •  
      CommentAuthorElse
    • CommentTimeSep 29th 2015
     permalink
    Winni: Monia, ale do czego chcesz tutaj przekonać właściwie?


    A chcę przekonywać?

    Treść doklejona: 29.09.15 15:04
    Winni: Trzeba usunąć problem, a nie szukać magicznych sposobów czy stosować siłę.


    Nie zawsze jest czas by usunąć problem. Czasami albo sie na problem nie trafi ot tak, albo jego usuwanie trwa dłużej, a bywa, że czasu nie ma... Trzeba coś podać i już...

    Treść doklejona: 29.09.15 15:05
    Winni: Nauczyłam się już dawno temu, że ZAWSZE jest powód zachowania dziecka, zawsze. N


    No zawsze... Ale nie zawsze powodem jest brak prawidłowych relacji rodzic - dziecko...
    --
    •  
      CommentAuthordanap
    • CommentTimeSep 29th 2015
     permalink
    Ewasmerf: W tym pozwalaniu dziecku decydowac troche sie zapedzacie.z caltm szacunkiem dla rb i porozumienia z dzieckiem i szanoeania go ktos w tej relacji jest rodzicem,jest doświadczony i na mocy prawa uprawniony do podejmowania decyzji za maloletniego.

    Ewa chcę to czytać tak że Ty tak nie robisz i nie jest Ci bliskie to co piszemy. Jeśli wspominasz o prawie to czy faktycznie masz zamiar do 18-tego roku życia decydować w imieniu swoich dzieci?

    Monia502: Nie zawsze jest czas by usunąć problem. Czasami albo się na problem nie trafi ot tak, albo jego usuwanie trwa dłużej, a bywa, że czasu nie ma... Trzeba coś podać i już...


    to się nazywa siła ochronna, już zdałam sobie sprawę jak łatwo jej nadużyć i jak mało w życiu jest sytuacji kiedy faktycznie warto ją zastosować.
    •  
      CommentAuthorElse
    • CommentTimeSep 29th 2015
     permalink
    danap: i jak mało w życiu jest sytuacji kiedy faktycznie warto ją zastosować


    Może w Twoim życiu mało... W życiu moim i Dawidka było tego sporo... Niestety 10 razy leżał w szpitalu... Nastawiany palec był 2 razy (bronił się), zakładanie gipsu (bronił się), potem operacja (igły, znowu gips - bronił się)... Nie liczę zapaleń płuc, seps, gdzie mimo obrony trzeba było stosować leczenie... Sytuacje gdy był diagnozowany i niestety aby diagnozę odpowiednia postawić pewne rzeczy robić musiał czy tego chciał czy nie...

    także nie wszędzie jest tak, że tych sytuacji jest mało...
    U jednych mało, u innych może być dużo...
    Także myslę, że tutaj punkt widznia zależy od miejsca siedzenia...
    --
    •  
      CommentAuthordanap
    • CommentTimeSep 29th 2015 zmieniony
     permalink
    Monia502: Może w Twoim życiu mało... W życiu moim i Dawidka było tego sporo...

    Monia ja już wyżej napisałam, że nie mówię o sytuacjach (dzieciach) gdzie jest jakieś zaburzenie. Nawet nie próbuję, RB i NVC to (dla mnie) budowanie relacji, jedynie z teorii wiem czym jest autyzm i popraw mnie jeśli się mylę to właśnie zaburzenie na poziomie budowania szeroko pojętej relacji. W swoich postach nie wychodzę poza dzieci zdrowe. Nie wiem co przeżywasz na co dzień i pewnie nawet sobie nie wyobrażam z czym się zmagasz, pewnie jest tak że każda z nas czyta posty przez swój pryzmat np. ja o sile ochronnej wobec mojego dziecka, Ty wobec Twojego.
    W przyszłości postaram się być uważniejsza w odbiorze Twoich postów
    • CommentAuthorigni
    • CommentTimeSep 29th 2015
     permalink
    Ja jednak uwazam, że dużo zależy od wieku i charakteru dziecka. Janek aktualnie 4 lata niegdy problemów z przyjmowaniem leków nie mial, za to w okolicach trzeciego roku życia nie dal się zaprowadzić do lekarza. Lekarka mi powiedziala, żebym się nie przejmowala bo za rok sam z chęcią będzie przebiegał, no i tak jest.

    Krzysio ma dwa latka i nienawidzi lekarstw, czasami musimy na sile mu dawać, szczególnie syropki. Za to inhalacje nie stanowią problemu. No i wychowanie takie samo a jednak reakcje zupełnie inne.

    ja w każdym razie wole podać na siłę w domu, nniż patrzeć jak w szpitalu na sile podają pielęgniarki.

    Ulcia a może opowiadaj na co działa to lekarstwo. My puszczamy 'Było sobie zycie' i opowiadamy, że to na płuca to na zoladek i opor maleje. Z jedzeniem tez tak robimy, Janek czesto nie je pomidorow tylko potas, nie mieso tylko zelazo
    :bigsmile:
    •  
      CommentAuthorElse
    • CommentTimeSep 29th 2015
     permalink
    danap: Monia ja już wyżej napisałam, że nie mówię o sytuacjach (dzieciach) gdzie jest jakieś zaburzenie.


    No tak Kochana, ale przecież długi czas rodzic nie jest świadomy, że dziecko jest zaburzone i traktuje je "normalnie"... Zastanawia sie czemu tak, a nie inaczej reaguje na pewne sytuacje, ale do głowy mu nie przychodzi, że to zaburzenia... Mnie nawet nie chodzi o zaburzenia... Bardziej na myśli miałam to, że Dawidek jest chorowity (często zapada na zapalenia płuc, leży w szpitalach i to w celu podania antybiotyku, tylko są to pobyty ratujące zycie) i bywało (bo teraz już nie), że lek, kroplówkę, inhalacje trzeba było podać siłą, bo od tego zależało jego zdrowie i zycie... Podobnie gdy zwichnął palec i doszły przykurcze... także tutaj pomijając fakt zaburzeń, ale biorąc pod uwagę te dzieci chorowite, wystraszone... obolałe, połamane, gdzie liczy się czas... No i u nas tego było sporo niestety.

    No i inna sprawa, że my - rodzice dzieci zaburzonych też mamy prawo chcieć spróbować RB i NVC stosować. Niestety u nas często najpierw trzeba tej behawioralki dużo stosować, ale po najgorszym okresie można wejść w inne metody. Przecież tak naprawdę te metody sa dla wszystkich ;). No i zaglądam tu często, by czerpać wiedzę od Was... nie mniej często czytając, o braku prawidłowych relacji czuję się zawiedziona brakiem brania pod uwagę innego podłoża.

    Treść doklejona: 29.09.15 16:11
    igni: na siłę w domu, nniż patrzeć jak w szpitalu na sile podają pielęgniarki.


    To jest druga strona medalu...
    Bo... W domu podając na siłę (oczywiście gdy taka jest konieczność, bo nie mówię, że z byle powodu... ) po jakimś czasie dziecko przekonuje się, że właściwie ten inhalator nie jest taki zły... Ale wszystko odbywa się w domu (w znanym dziecku miejscu, bezpiecznym...) przy rodzicach... Trauma duzo mniejsza niż nagle w szpitalu, wśród obcych... Byłam świadkiem takich sytuacji. Dawidek już wtedy był dość obeznany z tym sprzętem, bo w domu zakładałam mu specjalny smoczek do inhalatora (mało on pomaga w chorobie, ale chociaż oswaja z maszyną, z jej dźwiekiem)... Płakał, ale nie tak jak te maluchy co pierwszy raz na oczy widziały...

    No i efekt mam taki, że mój syn absolutnie nie boi się szpitali i lekarzy, bo z większością tych sytuacji oswajałam go w domu... Natomiast "nowicjusze" na widok białego fartucha przezywały koszmar...

    Oczywiście nie zawsze jest konieczność oswajania w domu, bo choroba może spaść nagle. Siła wyższa...
    --
    •  
      CommentAuthorUl_cia
    • CommentTimeSep 29th 2015
     permalink
    Kurcze, no naprawdę jestem przekonana, że nasze relacje są bardzo dobre i nic im nie brakuje (ostatnio jest trudniej bo pojawiło sie rodzeństwo, ale to bez znaczenia w temacie, bo problem z lekarstwami jest od dawna).
    I zmuszona jestem podawać lekarstwa siłą - bo oczywiście jak cala ta gimnastyka nie daje efektów, to nie mam wyjscia - a co do leczenia to uważam, że to my decydujemy ze TRZEBA podać lek, a nie dziecko.
    tylko wolałabym aby to odbywało sie w innych warunkach….
    --
    • CommentAuthorcestmoi89
    • CommentTimeOct 3rd 2015
     permalink
    Dziewczyny, wiem, że wiele z Was ma dzieciaki w "normalnym" przedszkolu. Jak reagowałyście (o ile w ogóle) na temat kar?
    --
    • CommentAuthora_net_a
    • CommentTimeOct 3rd 2015
     permalink
    Ja powiedziałam paniom, że nie karzemy w domu Hani i że mi się to nie podoba. Pani prowadząca sama zaproponowała, że w takim razie nie będą karać, uzgodniłyśmy że spróbujemy tak jak w domu - nie kary, tylko naprawianie efektów.
    Dałam jednak dyspensę na karę w przypadku agresji. I ostatnio jak na zawołanie Hania uszczypnęła koleżankę, ale nic nie mówiła że dostała karę, więc zakładam, że nie dostała.
    Wczoraj z kolei wróciła, pogryziona, taki lajf heh.
    --
    •  
      CommentAuthorWinni
    • CommentTimeOct 3rd 2015 zmieniony
     permalink
    Jak Adaś był w żłobku, w którym była jedną karą (siadanie w kąciku ), poprosiłam o to by tego nie stosować, wyjaśniłam jakie jest nasze podejście i było ok. Ciocie to przyjęły.
    --
    •  
      CommentAuthordanap
    • CommentTimeOct 4th 2015
     permalink
    u nas było ciężko....kary i nagrody... dałam sobie radę z nagrodami deprecjonując je. Gaja miała pisaki pieczątki którymi była poobijana od stóp do głów, naklejek mnóstwo każdego rodzaju, jak raz przyniosła "dyplom" w postaci kartki jestem mistrzem spania to zrobiłam kilkanaście kartek i miała w każdej kieszeni jestem mistrzem spania, jestem mistrzem spania na kanapie, na poduszce, w sypialni, w swoim łóżku, na ramieniu mamy... etc. to nie było trudne
    Kary to inna historia okazuje się że nie daliśmy rady i wyszło to kilka miesięcy po zmianie przedszkola. Gaja nigdy nie dostała kary, ale miała ogromną traumę jeszcze przez długi czas że dostanie, panicznie się tego bała, widziała jak inne dzieci dostają. Najgorsza była dla niej kara jak ktoś musiał iść do innego pomieszczenia (samotni) przemyśleć swoje zachowanie. Bała się co się dzieje z tym dzieckiem i miała traumę że tam trafi i zostanie na zawsze.
    Na przykładzie mojego dziecka widzę że problem z karami nie musi dotyczyć konkretnie danego dziecka żeby poruszał. Do tej pory jest to trudny temat dla niej i nie potrafi przyjąć łatwo że niektórzy tak robią. Jest cała masa pytać dlaczego czy nie potrafią inaczej czy nie widzą że dziecko chce coś powiedzieć swoim zachowaniem i dlaczego niektórzy rodzice nie potrafią kochać swoich dzieci. Te rozmowy dla mnie też są trudne.
    •  
      CommentAuthorElse
    • CommentTimeOct 4th 2015
     permalink
    jak to do "samotni"? Ale samo, bez nauczyciela????
    --
    •  
      CommentAuthordanap
    • CommentTimeOct 4th 2015
     permalink
    Monia502: jak to do "samotni"? Ale samo, bez nauczyciela????

    nie znam szczegółów, ale potrafię sobie to wyobrazić, "wyciszenie" w samotności jest często stosowane nie tylko w placówkach, także w niektórych domach zostawia się dzieci żeby przemyślały swoje zachowanie. Myślę, że jak jest jedna Pani na grupę to trudno siedzieć ze "złoczyńcą" i jednocześnie z grupą.

    Po superwizji w naszej szkole A. Stein uświadomiła nam że nawet jeśli dorosły razem z dzieckiem opuszcza grupę to tez nie jest ok. dla dzieci które pozostają, bo one nie wiedza co dzieje się z dzieckiem które opuściło grupę i w ich głowach mogą różne wizje powstawać
    •  
      CommentAuthorElse
    • CommentTimeOct 4th 2015
     permalink
    danap: Myślę, że jak jest jedna Pani na grupę to trudno siedzieć ze "złoczyńcą" i jednocześnie z grupą.


    No to przecież jest karalne...
    --
    •  
      CommentAuthordanap
    • CommentTimeOct 4th 2015
     permalink
    Monia502: No to przecież jest karalne

    Nie znam przepisów, ale wydaje mi się że może być dużo takich momentów kiedy dzieci przebywają same
    •  
      CommentAuthorElse
    • CommentTimeOct 4th 2015
     permalink
    danap: Nie znam przepisów, ale wydaje mi się że może być dużo takich momentów kiedy dzieci przebywają same


    Nie ma takiej opcji... U nas dyrekcja by chyba zawału dostała ;)...Nie ma prawa zaistnieć żadna sytuacja, w której dziecko choćby 5 minut przebywało samo...
    --
Chcesz dodać komentarz? Zarejestruj się lub zaloguj.
Nie chcesz rejestrować konta? Dyskutuj w kategoriach Pytanie / Odpowiedź i Dział dla początkujących.