Zarejestruj się

Aby dyskutować we wszystkich kategoriach, wymagana jest rejestracja.

 

Vanilla 1.1.4 jest produktem Lussumo. Więcej informacji: Dokumentacja, Forum.

    •  
      CommentAuthorFrances
    • CommentTimeSep 27th 2015
     permalink
    U nas to co cest opisala to dzialalo jeszcze z pol roku temu, ale trzy i pol latek to juz zupelnue inna bajka. Z nim, mozna rzec, jak z doroslym i on mi na to wszystko odpowiada "tak mamo, podoba mi sie ten kor, ksztakt itp no bo gdyby mu sie nie podobal to przeciez nie prosil bym cie, zeby to kupic (oczy jakby patrzyl na durnia)to najlepsza zabawka jaka widzialem, bede o nia zdbal i juz zawsze sie nia bawil i widzialem ja w tym i tym sklepie. Mozemy isc teraz? Misiek (brat) idziesz? No tak to wyglada, wiec nie bede z dziecka durnia robic, nie:wink: bo to tak jakbym ja sobie upatrzyla torebke a kumpela do mnie "podova ci sie jej kolor, fason? Liczba kieszeni?" No wiadomo ku@#%:wink:inaczej bym jej nie chciala. Wiecie o co chodzi nie?
    Tak, ja tez wiazanki w myslach puszczam i odliczam do czwartku, ale faktycznie musze sprobowac jak Winni napisala "chcesz uslyszec co ja mam do powiedzenia...boje sie tylko, ze moj moze odpowiedziec, ze nie:shocked::wink:
    --
    • CommentAuthora_net_a
    • CommentTimeSep 27th 2015
     permalink
    Haha ja co do zabawek to w ogóle rzadko kupuję, ale ostatnio Hania zaczęła prosić, żebyśmy kupili jej puzzle z Bambim, jak już się zużyją, te które non stop ujeżdża ostatnio - z Kopciuszkiem. Prosiła tak kilka dni, kilka razy dziennie.

    Byłam więc w dwóch Smykach, dwóch Empikach, Matrasie i jeszcze czymś tam z zabawkami. Nigdzie nie było Bambi, nie jest to jak wiadomo topowa bajka obecnie.
    Znalazłam na empik.com, zamówiłam. Nie dało się z odbiorem do salonu, widocznie pochodzi z jakiegoś magazynu rzeczy niechcianych. Trzeba było zamówić kuriera. Kit, zapłaciłam za kuriera, wszystko żeby spełnić dziecięce marzenie!!

    Kurier przyjechał. Odpakowaliśmy rytualnie. Hania ucieszyła się bardzo, odfoliowała. Rozpykała puzzle w 25 sekund. Patrzymy na to z mężem oniemieli.

    "Szybko ci poszło", mówię.

    Na to Hania ze zblazowaną miną: "No. Takie same jak u babci Teresy". :shocked::tooth:
    --
    •  
      CommentAuthorlecia_28
    • CommentTimeSep 27th 2015
     permalink
    oOj tak 3 i pol latek to juz inna bajka, moj tez by odpowiedzial: tak podoba mi sie, kupisz? ja zazwyczaj krotko i szczerze mowie: nikt nie moze miec wszystkich zabawek, nie mam teraz pieniazkow, ale moze kupimy na urodziny, albo popros mikolaja. Frances ja nie pociesze Cie bo mi paradoksalnie z kazym pol roku jest trudniej. W sensie ze 4ro latek to dopiero jeczy, ma takie pomysly ze w zyciu bym im nie zabiegla oraz taki to dopiero potrafi powiedziec.
    --
    •  
      CommentAuthorTEORKA
    • CommentTimeSep 27th 2015
     permalink
    Hmmmm no zobacz Lecia a ja mam wrażenie, że z każdym miesiącem jest jeszcze lepiej i łatwiej.
    Tzn ja ogólnie z Niną problemów nie miewałam i nie miewam, ale łatwiej w sensie że czterolatek to już dosłownie wszystko rozumie :wink:

    Fran jak moja Ninka zobaczy jakaś zabawkę w reklamie i mówi, że chce to jej opowiadam, że ta zabawka jest w Ameryce, a to bardzo daleko i nie ma kto polecieć samolotem.
    Trochę kłamię, przyznaję. Ale to takie moim zdaniem niegroźne kłamstwo.
    Ninka zawsze wtedy odpowiada, że "aha, no to nic mamusiu, nie ma problemu" i faktycznie go nie ma :)
    --
    •  
      CommentAuthordanap
    • CommentTimeSep 28th 2015
     permalink
    Frances: Wiecie o co chodzi nie?
    no właśnie chyba nie do końca, te moje pytania mają na celu znalezienie potrzeby jaka stoi za tą nowa zabawką, wykazanie zainteresowania, pochylenie się nad potrzebami. Dla mnie im człowiek starszy tym łatwiejsza, a co ważniejsze skuteczniejsza w odkrywaniu prawdziwych motywatorów.

    Dziewczyny, które kłamiecie swoje dzieci w kwestii kupna zabawek (tak kupię, są z Ameryki etc.) nie obawiacie się konsekwencji, że to wyjdzie na jaw? Choć chyba znam odpowiedź, bo skoro tak mówicie to nie boicie się. Czy macie więc odpowiedź na czas kiedy kłamstwo wyjdzie na jaw?
    • CommentAuthorcestmoi89
    • CommentTimeSep 28th 2015
     permalink
    Frances, a może zacząć myśleć nad kieszonkowym? Nie wiem, jakie Wy (jako rodzice) macie podejście dla kupowania rzeczy dla siebie. Czy chcecie i macie, czy raczej planujecie każdy wydatek i zastanawiacie się nad wszystkim. Dziecku można zrobić kącik, gdzie będzie mogło zawiesić kartkę z opisem rzeczy, które chce. Np. widzi w tv samochód, to szukasz go w necie, drukujesz wraz z ceną i mówisz, że kosztuje dwa tygodniowe kieszonkowe. Później widzi konika, drukujesz obrazek z netu z ceną "pół kieszonkowego". Rozumiesz? I raz w tygodniu (miesiącu czy jak tam chcesz), przeglądacie wszystkie kartki i zastanawiacie się, co chce teraz kupić. Ustalcie, na co ma wydawać swoje pieniądze, np, że zabawki kupuje sobie sam, a słodycze/zachcianki/soczki, co tam jeszcze, kupujesz mu Ty. Albo inaczej, jak chcesz.
    Albo wersja bez kieszonkowego, z zaznaczeniem, że kupisz mu raz w miesiącu jedną czy ileś rzeczy z listy. Ale to, zaznaczam, zależy od Waszego podejścia do przedmiotów. My wszystko przemyśliwujemy, nie mamy nieplanowanych zachcianek, nie mamy wypadów na poprawę nastroju, nie mamy "bo byłam w sklepie i jakby na mnie czekało" :wink: Oglądamy rzeczy, owszem, marzymy, że czegoś chcemy, że może nawet by się przydało. Ale raczej odkładamy na półkę z powrotem. I widzę, że Natalka robi tak samo. Za to, nasz mały sąsiad wraca z każdego spaceru z czymś. Tak jak jego mama. A to nowa sukienka, a to torebka. Nam tak dobrze i im też tak dobrze.
    --
    •  
      CommentAuthorElse
    • CommentTimeSep 28th 2015
     permalink
    U nas kłamstwo w grę nie wchodzi, gdyż całe studia mi do głowy tłuczono, że w ten sposób można zaburzyć zaufanie dziecka do rodzica. Lepiej powiedzieć prawdę i nawet narazić się na histerię, kłótnię, obrażenie... niż być przyłapanym na "oszustwie"... A niedługo te kłamstewka wyjdą na jaw, bo dzieciaki w przedszkolu/ szkole często o swoich zabawkach mówią lub nawet przynoszą... Nie daj Bóg przyniesie akurat tę "Ameryki" i jeszcze wyjaśni, że pełno takich w sklepie na przeciwko... Później już dzieciak każde słowo matki analizuje czy to jest prawda, czy mama żartuje.
    --
    •  
      CommentAuthorJaheira
    • CommentTimeSep 28th 2015
     permalink
    Danap, czy Trampolina to Wasza sprawa :wink:?
    --
    •  
      CommentAuthor_hydro_
    • CommentTimeSep 28th 2015
     permalink
    Kłamstwa nigdy, przenigdy! Za dobrze pamiętam, co czułam, jak kiedyś takie niewinne kłamstewko "dla dobra sprawy" w końcu wyszło na jaw.

    Z zabawkami i zachciankami u nas nie ma większych problemów. Tłumaczę, mówię zawsze prawdę, poza tym mamy coś takiego, jak "lista życzeń" - jak coś się dziewczynom wyjątkowo podoba, to dopisujemy do listy i potem mamy gotowe propozycje prezentów na urodziny, dzień dziecka albo gdy ktoś z rodziny czy znajomych pyta, co dziewczynom by się spodobało w prezencie od niego.
    •  
      CommentAuthorElse
    • CommentTimeSep 28th 2015
     permalink
    _hydro_: to dopisujemy do listy i potem mamy gotowe propozycje prezentów na urodziny,


    To widzisz masz podobnie jak u nas i u nas się sprawdza.
    --
    •  
      CommentAuthorEwasmerf
    • CommentTimeSep 28th 2015
     permalink
    danap: Dziewczyny, które kłamiecie swoje dzieci w kwestii kupna zabawek (tak kupię, są z Ameryki etc.) nie obawiacie się konsekwencji, że to wyjdzie na jaw?

    ale ja nie klamie. bedzie chcial to kupie. Tyle ze to takie pytanie retoryczne - kupisz mi cos tam co zobaczyl w reklamie, a za 5 minut inna reklama i juz o tamtej pierwszej nie pamieta. Jak sobie cos upatrzy i bedzie tego naprawde chcial to kupie.
    -- ;
    •  
      CommentAuthordanap
    • CommentTimeSep 28th 2015
     permalink
    Jaheira: Danap, czy Trampolina to Wasza sprawa :wink:?


    nie, nie nasza. Okazuje się że takich inicjatyw jest naprawdę sporo i to w całej Polsce. Warto się rozejrzeć, poszukać no i samemu coś działać.
    Szkoła demokratyczna w Tychach na FB można nas znaleźć jako stowarzyszenie wolna edukacja.
    •  
      CommentAuthorWinni
    • CommentTimeSep 28th 2015
     permalink
    cestmoi89: Frances, a może zacząć myśleć nad kieszonkowym?


    Cestmoa, mi się wydaje że 3-4 latek to jeszcze za małe dziecko na kieszonkowe. Ja w każdym razie na pewno bym się nie zdecydowała na coś takiego, bo to nie rozwiąże problemu, nadal będzie rósł w domu mały konsument, który będzie się skupiał tylko na czekaniu, odliczaniu, kolejnej zabawce. Wolałabym ograniczyć telewizję ( reklamy – u nas to skuteczne, Adaś się reklamami w ogóle nie interesuje, bo ich prawie nie ogląda, zazwyczaj przełączam na chwilę na inny program, każde, nawet dla dorosłych, bo mnie zwyczajnie irytują ) albo nie zabierać dziecka do sklepu o ile nie jest to absolutnie konieczne. Chodzi po prostu o unikanie sytuacji w których rozbudza się u dziecka chęć posiadania. My do sklepów też prawie nie chodzimy z Adasiem, zawsze albo ja sama albo mąż, z Adasiem czasami tylko i wtedy robimy zawsze w domu listę rzeczy do kupienia i umawiamy się, że kupujemy tylko to co na liście, a inne rzeczy można pooglądać, dotknąć, jednak nie kupić. I to się sprawdza, zwłaszcza, że zazwyczaj Adasiowi daje za zadanie pilnowanie żebyśmy nie kupowali nic spoza listy. Ja w kwestii kupowania czegokolwiek, czy to zabawek czy słodyczy, trzymam się żelaznej zasady: jeśli nie chcę kupić – nie kupuję, natomiast szczerze wyjaśniam dziecku dlaczego i jeśli to jest tak, że nie chcę, bo uważam, że to niezdrowe, to tak właśnie mówię, nie ściemniam, że nie mam pieniążków itp.

    Kilka razy zdarzyły nam się większe żale za jakąś rzeczą i przyjął też takie moje tłumaczenie, że ja chcę decydować na co wydajemy pieniążki, że musi nam wystarczyć na jedzenie, ubrania, rzeczy do kąpieli itp. i czasami także na coś fajnego do zabawy, coś słodkiego. I ja chciałabym decydować kiedy co kupujemy, że to dla mnie ważne. No bo właściwie tak rzeczywiście jest, no nie? Każda z nas zwyczajnie chce o tych sprawach decydować.

    Treść doklejona: 28.09.15 11:11
    Jeszcze tak chciałam uściślić… Bo wiecie dla mnie jest różnica pomiędzy czymś o czym dziecko marzy, a pragnieniem wykreowanym przez reklamy czy ogromną ilość zabawek na półkach sklepowych. Ja bym przy 3-4 latku nie umaciała tego wykreowanego pragnienie kieszonkowym. Co innego, jeśli dziecko marzy o czymś od dawna, to je fascynuje i chce to mieć, ale jest drogie. To inna sytuacja. Wtedy można rzeczywiście pokazać dziecku, że swoje marzenia może spełniać samo, np. zbierając samodzielnie pieniądze.
    --
    •  
      CommentAuthorElse
    • CommentTimeSep 28th 2015
     permalink
    Winni: My do sklepów też prawie nie chodzimy z Adasiem, zawsze albo ja sama albo mąż, z Adasiem czasami tylko i wtedy robimy zawsze w domu listę rzeczy do kupienia i umawiamy się, że kupujemy tylko to co na liście, a inne rzeczy można pooglą


    No masz komfort, bo jest tata. Ja zwykle muszę robić zakupy z synkiem, ale własnie mówię co będziemy kupować: np. papryki, jabłka, chleb, ser, etc... i moje dziecko jest zajęte pakowaniem w worki owych własnie :P. Pyta tylko ile sztuk ;). Także np. do słodyczy nawet nie wchodzi, bo ma w głowie listę zakupów i rządzę pakowania ;).

    Jeśli dziecko jeszcze nie ma dobrej pamięci to można zrobić listę obrazkową: wydrukować jajka, mleko, chleb, jabłka... Nakleić na kartkę, napisać po ile sztuk i niech dziecko szuka, pakuje (małe dzieci z pomocą rodzica). I za pewne regałoy z czekoladą i misiami ominie, bo zaabsorbowane jest lista zakupów.

    Tak sobie radzę ja i ładnie to funkcjonuje.
    --
    •  
      CommentAuthorTEORKA
    • CommentTimeSep 28th 2015
     permalink
    Winni: Bo wiecie dla mnie jest różnica pomiędzy czymś o czym dziecko marzy, a pragnieniem wykreowanym przez reklamy czy ogromną ilość zabawek na półkach sklepowych.


    O to to to.
    Bo moja Nina jak trafi na ciąg reklam z zabawkami to wszystko nagle chce a i tak 3/4 by się nie bawiła dłużej niż 5 minut.
    --
    •  
      CommentAuthorEwasmerf
    • CommentTimeSep 28th 2015
     permalink
    Moj zawsze pyta czy moze sobie wziac soczek/albo cos slodkiego. czasem sie zgadzam, czasem nie, zalezy czy jadl juz cos slodkiego czy nie jadl, nie robi z tego problemu. Ale my tak bardziej na luzie - w sumie mnie tez czasem najdzie na slodycza, mam sobie wtedy odmawiac bo nie ma go na liscie?
    No nie wiem sama, byc moze zbyt kompulsywnie podchodze do zakupow, ale mam czasem tak, ze kupie cos co mi sie podoba, cos na co mam ochote (gazete, ksiazke), cos w okazji, choc nie mialam zamiaru tego kupowac. Uwazam, z dziecko tez ma do tego prawo.
    jak czasem maly cos sobie upatrzy a wg mnie to barachlo to mowie, ze wg mnie to beznadziejne, tandetne i lepiej dolozmy do czegos innego.
    A w takich smykach to moj maly podobnie jka ja ma taki oczoplas ze ajczesciej wychodzimy stamtad bez niczego. Wszystko wydotykamy, obejrzymy, wymacamy i nam starcza;-)
    -- ;
    • CommentAuthorcestmoi89
    • CommentTimeSep 28th 2015
     permalink
    Winni, nie wydaje mi się, że to coś złego, że się zapragnie czegoś, co się zobaczyło czy to w tv czy na żywo. Ważne jest, według mnie, że nie może mieć wszystkiego. Stąd wybór: zielony słoń, na którego może sobie dziecko pozwolić za dwa tygodnie, czy klocki lego, na które musi zbierać 2 miesiące? Może się mu odechce czekać, a to znak, że to tylko zachcianka zbędna, a jak będzie czekać, to nie widzę powodu, żeby nie pójść i nie kupić nawet najbardziej... hmmm... naiwnej i plastikowej rzeczy. Tym może się nauczyć, że to jednak nie było warte swojej ceny i czekania, odkładania. Dla mnie ważniejsze jest nauczenie dziecka, czym są pieniądze i jak ich rozważnie używać (na miarę dziecka), niż moja chęć decydowania o wspólnych pieniądzach. Ja mam swoje fundusze na moje zachcianki, mąż ma swoje, nie widzę powodu, żeby moja córka nie miała. Ma swoje konto oszczędnościowe założone, ma skarbonkę, dostaje drobne pieniądze. Póki co, nie chce kupować zabawek, zazwyczaj wybiera książki, jakieś kredki, artykuły papiernicze. Oczywiście, nie wie co to znaczy 5 czy 10 zł, zawsze pyta, czy jej wystarczy na daną rzecz, czy musi jeszcze odkładać. Obecnie to są naprawdę drobiazgi, ale zdaję sobie sprawę, że za rok-półtorej będzie mieć droższe i większe wymagania - wiem, że wtedy taka tablica mogłaby nam pomóc. A właściwie jej pomóc w podejmowaniu decyzji. Ale tak jak piszę - to wszystko zależy od tego, co dla kogo jest ważne, jak patrzy na sprawę pieniędzy, ale też ile ich ma.
    --
    •  
      CommentAuthorElse
    • CommentTimeSep 28th 2015
     permalink
    Ewasmerf: Moj zawsze pyta czy moze sobie wziac soczek/albo cos slodkiego. czasem sie zgadzam, czasem nie,


    Bo masz prawo się zgodzić lub nie... W sumie Ty wychodząc na zakupy też czasami kupisz sobie coś spontanicznie. Uważam, że i dziecko ma takie prawo (jeśli ten spontan jest w rozsądnej cenie, masz pewność, że zostanie wykorzystany - sok wypije przecież.
    Ale też czasami odmawiać musimy, bo niby jak się dziecko ma nauczyć, że nie wszystko można kupić, że nie zawsze są finanse...
    Lista nie musi być zamknięta. Możesz dodać na końcu, że jedną malutką rzecz będzie mógł sobie wybrać... To już jest twoja wena jak sobie takie zakupy zorganizujesz... Lista bardziej ma na celu aby dziecko nie ściągało z półek co mu wpadnie w ręce. teraz wszystko takie kolorowe, że co się dziwić, że dziecko chce by mu kupić...
    --
    • CommentAuthorcestmoi89
    • CommentTimeSep 28th 2015
     permalink
    Eeee, no i ja też małej specjalnie nie biorę na zabawki i słodycze, nie wystawiam się specjalnie na pokusy :wink:
    --
    •  
      CommentAuthorWinni
    • CommentTimeSep 28th 2015
     permalink
    Ewasmerf: Ale my tak bardziej na luzie - w sumie mnie tez czasem najdzie na slodycza, mam sobie wtedy odmawiac bo nie ma go na liscie?
    No nie wiem sama, byc moze zbyt kompulsywnie podchodze do zakupow, ale mam czasem tak, ze kupie cos co mi sie podoba, cos na co mam ochote (gazete, ksiazke), cos w okazji, choc nie mialam zamiaru tego kupowac. Uwazam, z dziecko tez ma do tego prawo.


    Ewa, no jasne, u nas też tak jest. Adaś tez czasami coś chce i ja też czasami kupię, czasami nie, zależnie od sytuacji. My listę czasami robimy i w 99% się jej trzymamy, bo to po prostu ułatwia zakupy, to nie znaczy, że ja nigdy, przenigdy nie kupiłam sobie czy Adasiowi czegoś spoza tej listy. Kluczem jest tu słowo „czasami”. Z tego co piszesz, to Twój Piotruś, tak jak mój Adaś – nie mają większego kłopotu z tym tematem, dziewczyny jednak pisały raczej bardziej o sytuacji, w której dziecko ciągle, zawsze coś chce, a jak nie dostaje to jest armagedon. Wtedy takie trzymanie się ścisłe listy i ustalenie przed wyjściem z domu czy kupujemy coś dodatkowego czy nie, może ułatwić działanie rodzicowi oraz przejść dziecku przez te zakupy bezkolizyjnie.
    --
    • CommentAuthorcestmoi89
    • CommentTimeSep 28th 2015
     permalink
    Teo, a z ciekawości, jak by Ninka zareagowała, jakbyś jej po prostu powiedziała, że nie chcesz jej tej zabawki kupować, zamiast mówić o Ameryce?
    --
    •  
      CommentAuthorElse
    • CommentTimeSep 28th 2015
     permalink
    Winni: dziewczyny jednak pisały raczej bardziej o sytuacji, w której dziecko ciągle, zawsze coś chce, a jak nie dostaje to jest armagedon


    Dokładnie. Mój syn był takim asem... Jak tylko widział, że jest stoisko z samochodami lub regał... natychmiast tam uciekał i zbierał żniwo :P. Jak mu odmawiałam cyrk za darmo :P... potem etap na jajka z niespodzianką był... Potem na co innego...
    No i własnie ta lista nam uratowała budżet oraz moje skołatane nerwy.

    I fajne to jest, szczególnie gdy układamy listę zakupów dla Dawidka: buty, spodnie, majtki :P. On to lubi i nawet pozwalam mu wybrać kolor, obrazek na bluzce, etc... On ma wtedy zajęcie skupić się na tym co ja...
    --
    •  
      CommentAuthorWinni
    • CommentTimeSep 28th 2015
     permalink
    Cestmoa, wiesz, ja nie krytykuję w sensie takim, że pomysł z kieszonkowym jest ogólnie zły. Chodzi o to, że ja wolę moment uczenia o wartości pieniądza, jednak jeszcze odciągnąć w czasie. Podoba mi się to, że Adaś nie ma zachcianek właśnie ( zabawkowych, bo słodyczowe miewa ), że nie ciągnie go do półek z zabawkami, że woli pobawić się w zabawy fabularne, skonstruować z tatą sam, to co potrzebuje ( ostatnio robili thermomix i maszynę do łapania kotów ). Cieszę się niezmiernie jak słyszę, że chciałby coś mieć, i po tym zdaniu nie następuje „mamo, kup mi” tylko „a może skonstruuję to w przedszkolu z Piotrem?”, „zrobimy to z tatą z kartek i kartonów, będę potrzebował taśmy dwustronnej, nożyczek, sznurka, itd. ”. Jestem przekonana na 100%, że gdyby skupiał się na zabawkach ze sklepu, gdyby na coś zbierał, tej kreatywności by nie było. Po co robić samemu, jak można mieć ładne, kolorowe ze sklepu? Im później zacznie pragnąć sklepowych zabawek tym lepiej dla niego. Mam nadzieję, że zanim ten moment zastąpi, zdąrzy mu już trochę wejść w krew, że nie można mieć wszystkiego, ale można wszystko zrobić samodzielnie :wink:
    --
    •  
      CommentAuthordanap
    • CommentTimeSep 28th 2015
     permalink
    u nas ostatnio córka jak mantrę powtarza szkoda że mi nie możesz kupić...
    a ja swoją zdarta płytę mam na to: mogę ale nie chcę, ale jestem gotowa o tym zakupie porozmawiać... staram się choć ciśnienie mi podnosi, bo ten dialog trwa już to od dosyć długiego czasu.

    Ewasmerf: Uważam, z dziecko tez ma do tego prawo.

    dla mnie to jest fundament, to i to o czym pisała wyżej cest nasze dzieci to lustra, a my często nie akceptujemy tego i moim zdaniem stąd biorą się konflikty
    •  
      CommentAuthorWinni
    • CommentTimeSep 28th 2015
     permalink
    Winni: Chodzi o to, że ja wolę moment uczenia o wartości pieniądza, jednak jeszcze odciągnąć w czasie.


    Może powinnam dodać, że chciałabym to odciągnąć w czasie, do momentu kiedy sam ten temat zauważy, zainteresuje się, zapyta.
    --
    •  
      CommentAuthorTEORKA
    • CommentTimeSep 28th 2015 zmieniony
     permalink
    cestmoi89: a z ciekawości, jak by Ninka zareagowała, jakbyś jej po prostu powiedziała, że nie chcesz jej tej zabawki kupować, zamiast mówić o Ameryce?


    Hmmm pewnie (znając jej charakter) nie robiła by z tego problemu. Tak mi się wydaje. W sumie to nie wiem czemu wymyśliłam tą Amerykę. Spróbuję zmienić taktykę.
    Kiedyś jej mówiłam, że tego nie kupimy bo to nie jest fajna zabawka ale to też chyba nie do końca w porządku, bo czemu mam jej narzucać swoje opinie?
    Może wg niej jest fajna?
    --
    •  
      CommentAuthorElse
    • CommentTimeSep 28th 2015
     permalink
    TEORKA: Kiedyś jej mówiłam, że tego nie kupimy bo to nie jest fajna zabawka ale to też chyba nie do końca w porządku


    No własnie takiej oceny w uzasadnieniu bym nie odważyła się wypowiedzieć... Chyba, że dodasz, że według Ciebie ta zabawka fajna nie jest...

    Szukaj innych uzasadnień ;)

    ja tłumaczę : "zobacz masz podobną"... "pójdziemy obejrzeć czy ona jest naprawdę taka fajna", "nie będziesz się tym bawił"...

    A w ogóle fajnie jeśli wśród naszych znajomych ktos jest w posiadaniu takiej zabawki i mozna podejść, sprawdzić czy dziecko będzie naprawdę korzystało z niej. czy to nie będzie radość na 5 minut... czasami dziecko zbierając własne doświadczenia samo rezygnuje z zakupu...
    --
    •  
      CommentAuthorEwasmerf
    • CommentTimeSep 28th 2015
     permalink
    Monia502: "nie będziesz się tym bawił"...

    Monia, sory, ale to dopiero ocenianie i jeszcze decydowanie za dziecko - skad wiesz czym sie bedzie bawil?:devil:
    -- ;
    •  
      CommentAuthorElse
    • CommentTimeSep 28th 2015
     permalink
    Ewasmerf: Monia, sory, ale to dopiero ocenianie


    ogólnie napisałam, bo wiadomo, że musiałabym mieć konkretny przykład zabawki, aby wyjaśnić dalej... Znam swoje dziecko i wiem, że np. latarka by się bawił, ale tłumaczę masz już latarkę... Natomiast kucykiem Pony nie bawiłby się :P... Szczególnie, że takiego kucyka miał w ręku u znajomych i odłozył... Byliśmy u nich kilka razy i kucyk kompletnie go nie interesuje... Czyli oceniam świadomie ;)
    --
    •  
      CommentAuthorEwasmerf
    • CommentTimeSep 28th 2015
     permalink
    rozumiem, czepiam sie torche dla zasady;-P
    ja sie zastanwialam co mowie, ale nie ma czegos uniwersalnego, mowie to co w danej chwili jest prawdziwe.
    tak, tak, jak maly oglada reklame i sie pyta czy mu kupie - jasne ze kupie - jak nie to to tamto, ale jak bedzie chcial to mu kupie.
    jak chodzimy po sklepie to albo mu kaze wybrac, albo bierzemy i to i to, albo nic, bo albo juz jadl slodycze, albo dzis nie jemy, bo skoro nie zjadl obiadu to slodycza na pusty zoladek nie bedzie, albo bedzie (zalezy jak lezy), albo nie mam pieniedzy, albo musimy kupic to i to, a na to juz nie starczy, albo nie mam gotowki, a karta placic nie mozna, albo czekam na wyplate, albo cos jest za drogie, albo niewarte cany, badziwne, albo juz mamy takie w domu i lezy, albo ...tych wytlumaczen jest mnostwo. na szczescie moje dziecko jakos to lekko akceptuje.
    a jak powtarza od jakiegos czasu: mamo, kupisz mi zestaw majstekowicza - i powtarza to dzisiaj, jutro, powtorzy za tydzien to wiem, ze to chce i ze to kupie - mowie mu tylko ze poszukam na necie i czy pasuje, zeby na uroddziny to dostal (akurat teraz tak sie sklada, aczkolwiek nie ma tak ze od marca czeka na swoje urodziny do pazdziernika;-P
    -- ;
    •  
      CommentAuthorElse
    • CommentTimeSep 28th 2015
     permalink
    A jednym z moich ulubionych argumentów jest "nie mamy miejsca" :P... Ostatnio zażyczył zamek dmuchany w tesco... ;)
    No choćby nie wiem co nie wejdzie nam nigdzie :P...

    Treść doklejona: 28.09.15 13:39
    Ewasmerf: mamo, kupisz mi zestaw majstekowicza


    Przyznam, że ja mojemu dziecku takie rzeczy kupuję i długo się nie zastanawiam...
    U nas wynika to z autyzmy Dawidka, a tego typu zabawki pomagają nam w terapii. On się zaczyna bawić tematycznie i nawet symbolicznie, bo jak czegoś nie ma, to inny przedmiot adaptuje do "nowej" roli...
    mamy nawet domek dla lalek i lalki, bo na ich podstawie naśladuje nas ;), uczy się tworzyć dialogi, używa elementów zgodnie z prawdziwym przeznaczeniem... Poznaje warunki przestrzenne, co sie do czego zmieści, a co jest za duże. mebluje ten domek. Nazywa, które pomieszczenie do czego służy....

    No i ten domek był kupiony spontanicznie. Syn upatrzył i "chciał"... Ja szybko w głowie przeanalizowałam do czego nam sie przyda... i za duzo było argumenów "za"... No i Dawidek się nim ładnie bawi od kwietnia już...
    --
    •  
      CommentAuthorWinni
    • CommentTimeSep 28th 2015
     permalink
    Ewa, podoba mi się Twoja filozofia :-)
    --
    •  
      CommentAuthorEwasmerf
    • CommentTimeSep 28th 2015
     permalink
    czyli totalny jej brak;-) Ale dzieki;-)
    jak to w zyciu - po prostu bywa tak roznie, ze naprawde ciezko ustalic zasade i sie jej trzymac bezwglednie.
    -- ;
    •  
      CommentAuthorElse
    • CommentTimeSep 28th 2015
     permalink
    A wiecie co? Moje czteroletnie dziecko ma bunt dwulatka :P
    Bez kitu... Wszystko jest na nie...
    - Dawidku idziemy na kolację"
    - "nie!"...
    - Okey, to nie idziemy na kolację skoro nie jestes głodny.
    - Chcę kolację!
    - To ubieramy sie (musielismy dojść w ośrodku do stołówki)...
    - nie!
    - No to nie możemy iść na kolację. jest zimno...
    - Nie mogę nie iść na kolację...
    - to załóż kurtkę.
    - Nie!
    - No dobra, to nie zakładaj kurtki..
    - nie moge nie zakładać kurtki...
    - To załóż...
    - Nie!

    Po dobrych 30 minutach docieramy na kolację... Najedliśmy się i cała afera od nowa... Nie założy kurtki, nie wyjdzie ze stołówki... Po drodze do pokoju 50 razy rzuca się na chodnik i wrzeszczy :P...

    Masakra
    --
    •  
      CommentAuthorWinni
    • CommentTimeSep 28th 2015
     permalink
    To wcale nie jest tak, ze Ci filozofii brak :-) Dla mnie zdanie, że mówisz to co w danej chwili jest prawdziwe jest najlepszą filozofią pod słońcem i sama ją stosuję :-) Nie mniej jednak, gdyby było tak, że zawsze na każdych zakupach Piotrek chciałby zabawkę, a gdybyś nie chciała kupić, to by nie przyjmował Twoich wyjaśnień tylko np. krzyczał, kopał itp., to myślę, że mogłabyś odczuć to jednak jako kłopot i szukałabyś tych właściwych zdań, właściwego sposobu, który pomoże Tobie i Twojemu dziecku przetrwać zakupy i nie zrujnować się finansowo i emocjonalnie :-) I wcale nie chodzi o to by się wtedy jakichś sztywnych reguł trzymać, bo to nieżyciowe jest, a dziecko ma się uczyć świata, życia w którym przecież wszystko jest zmienne i zależne od różnych czynników. Jednak jakieś takie „złote pomysły” czy „magiczne słowa” mogą być przydatne. U nas z zabawkami nie ma najmniejszego problemu, bo Adaś po prostu nie ma chęci ich posiadania zazwyczaj, ale już z żelkami czekoladą mieliśmy ogromny kłopot i wtedy właśnie żelazna lista zakupów przydawała się – w przeciwnym razie zjadałby kilka paczek tych żelek na miesiąc.
    --
    •  
      CommentAuthorElse
    • CommentTimeSep 28th 2015
     permalink
    Winni: to myślę, że mogłabyś odczuć to jednak jako kłopot i szukałabyś tych właściwych zdań, właściwego sposobu, który pomoże Tobie i Twojemu dziecku przetrwać zakupy i nie zrujnować się finansowo i emocjonalnie :-)


    dokładnie ;). Bo wszystko zależny od sytuacji, od dziecka, od temperamentu dziecka, od charakteru...
    I każdy ma inaczej, bo każdy ma inne dziecko... Nawet rodzeństwo jest różne i czasami do każdego z nich musisz stosować osobne metody...

    Winni: w przeciwnym razie zjadałby kilka paczek tych żelek na miesiąc.


    U nas to samo z jajkami z niespodzianką...

    Ale u nas pomogło to, że mam dwa jaja w lodówce. I na zakupach zawsze mam argument, że jajka są już w domu i nie kupimy...
    I mało tego on tych jajek nie zjada, bo o nich zapomina... One tam tylko są :P.
    --
    •  
      CommentAuthorWinni
    • CommentTimeSep 28th 2015 zmieniony
     permalink
    Tylko te sposoby dla mnie dzielą się na takie które są ok, bo mają za zadanie pomóc mi i dziecku poradzić sobie z trudną emocjonalnie sytuacją ( i czasami to poradzenie sobie może też oznaczać, że zgodę się na to czego dziecko chce ) i takie, które nie są dla mnie ok, bo chodzi w nich tylko o to by „znaleźć sposób na dziecko, że by było po mojemu”.
    --
    •  
      CommentAuthorFrances
    • CommentTimeSep 28th 2015
     permalink
    No wiec wlasnie...
    Klamanie odpada. Moj maz do tej pory wspomina, ze nie chcialo mu sie juz pozniej (gdy troszke podrosl) nawet rozmawiac, bo zauwazyl ze ojciej dla swietego spokoju go oklamuje.
    Druga sprawa to, ze nie sa to jakies zabawki wymarzone, ukochane, wyczekane. Podobaja sie tyljo wtedy, gdy aktualnie leci ich reklama. Za piec minut juz zapomina. W ovole moje dzieci maja bardzo malo zabawej. Serio. Tak teraz jak pomysle to chyba az mi glupio, ze tak rzadko im te zabawki kupuje. Mieszza sie w dwoch nieiqelkich koszach:shamed: ale po pierwsze moje dzieci przede wszystkim nie bawia sie za bardzo. Tzn moze pierwsze puec minut, a pozniej walaja sie. No wiec najzwyczajniej szkoda mi pieniedzy na to. A po drugie oni z tych co najlepsze zabawki to kamienie, patyki, teraz kasztany. Takze mniemam, ze to taka bardziej zachcianka.
    Moze faktycznie pomysle, by robic jakas liste i np na swieta dostana czesc z tych zabawek. Tylko wlasnie jak mu wyjasnic, ze teraz tego nie kupimy. Tlumaczylam mu, ze tata jedzie na statek zarobic pieniazki (celowo nie mowilam, ze na zabawki, by nie wzbudzac w nim poczucia winy) no i dlaniego teraz tata jest to i przywiozl przeciez pieniazki, a jak nie ma przy sobie to przeciez sa w bankomacie, nie:wink:
    --
    •  
      CommentAuthorElse
    • CommentTimeSep 28th 2015
     permalink
    Winni: i czasami to poradzenie sobie może też oznaczać, że zgodę się na to czego dziecko chce


    To u nas działa tak samo...
    Szczególnie, że dzieci nam dorastają i bywa, że uświadamiam sobie, że to ja nie mam racji, że to ja jestem uparta...
    --
    •  
      CommentAuthordanap
    • CommentTimeSep 28th 2015
     permalink
    Winni: i takie, które nie są dla mnie ok, bo chodzi w nich tylko o to by „znaleźć sposób na dziecko, że by było po mojemu”.

    przyznaj winni że to już wyższa szkoła jazdy. Ja zanim sobie to uświadomiłam minęło trochę czasu. Na każdym spotkaniu RB czy NVC pojawiają się rodzice którzy chcą gotowych schematów postępowania żeby było po ichniejszemu. Ja teraz to dostrzegam, sama znalazłam obecną ścieżkę poszukując tego czegoś.
    •  
      CommentAuthorElse
    • CommentTimeSep 28th 2015
     permalink
    Frances: Moze faktycznie pomysle, by robic jakas liste i np na swieta dostana czesc z tych zabawek


    To jest naprawdę fajne rozwiązanie, bo... jak już kupisz daną zabawkę ot tak, to lista życzeń się rozszerzy o kolejną i kolejną, a jak przyjdzie święto to zaś problem "co kupić? Przecież ma już wszystko"... Pozatym wiesz, że kupisz coś z czego dziecko się ucieszy, wiesz, że na to czeka...

    Frances: Tylko wlasnie jak mu wyjasnic, ze teraz tego nie kupimy.


    Stwórzcie tę listę wspólnie. Podziel co na urodziny, co na święta, co na dzień dziecka i niech sobie sam zdecyduje co na co...
    --
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeSep 28th 2015 zmieniony
     permalink
    Ewasmerf: jak chodzimy po sklepie to albo mu kaze wybrac, albo bierzemy i to i to, albo nic, bo albo juz jadl slodycze, albo dzis nie jemy, bo skoro nie zjadl obiadu to slodycza na pusty zoladek nie bedzie, albo bedzie (zalezy jak lezy), albo nie mam pieniedzy, albo musimy kupic to i to, a na to juz nie starczy, albo nie mam gotowki, a karta placic nie mozna, albo czekam na wyplate, albo cos jest za drogie, albo niewarte cany, badziwne, albo juz mamy takie w domu i lezy, albo ...tych wytlumaczen jest mnostwo. na szczescie moje dziecko jakos to lekko akceptuje.


    Ewa, trochę się uśmiałam, ale my mamy tak samo. I chyba nie mam jednego, uniwersalnego. Natomiast jak coś bardzo chce, a nie jest to "pierdoletka" to mówię, że możemy wpisać na listę urodzinową/list do Mikołaja/dzień dziecka albo inne okazje. Jak to drobiazg, a akurat mam kasę i możemy sobie na to pozwolić to nie odmówię. Bo sobie przecież czasem też nie odmawiam, robię drobne przyjemności, kupię płytę czy gazetę.

    Natomiast ja mam czasem wrażenie, że na chłopakach odbijam sobie moje dzieciństwo. Za "moich" czasów nie było tylu zabawek, kolorów, dla mnie sklep z zabawkami to szaleństwo i rzadko wchodzę, bo wyniosłabym WSZYSTKO. Także potrafię zrozumieć jak czuje się w nim dziecko ;))) Klocki, resoraki, sklep z warzywami/owocami i kasą...
    --
    •  
      CommentAuthorWinni
    • CommentTimeSep 28th 2015
     permalink
    danap: przyznaj winni że to już wyższa szkoła jazdy

    Ooooo tak! Mi też trochę to zajęło. Niby bez przemocy, niby z szacunkiem, ale jednak celem długo nie było u mnie porozumienie, tylko...jakby to nazwać... doprowadzenie do tego aby było po mojemu, ale według zasad NVC. Dopiero po jakimś czasie zdałam sobie sprawę, że nie o to chodzi.
    --
    •  
      CommentAuthorElse
    • CommentTimeSep 28th 2015
     permalink
    _Fragile_: Natomiast ja mam czasem wrażenie, że na chłopakach odbijam sobie moje dzieciństwo.


    Ja też... Tzn, już się opanowuję :P
    Ale miałam szał kupowania zabawek...

    U nas nie dość, że czasy były "szare" to jeszcze z biednej rodziny pochodziłam, więc wszystkiego mi żałowano... Dlatego muszę przyznać, że pokój mojego dziecka jest pełen... Na szczęście już gdzieś od roku hamuję swe zapędy ;).
    Nim coś kupię porządnie się zastanawiam "po co"...

    Czyli zabawek już nie gromadzimy zbytnio, ale... jak przyjeżdzaja karuzele, to pozwalam się dziecku nacieszyć, ponieważ pamiętam z dzieciństwa, że ja mogłam tylko popatrzeć jak inni się bawią... Pamiętam jak mi było źle...

    I zdaje sobie sprawę, że byc może popełniam błąd w druga stronę, ale gdzieś mi to w głowie siedzi...
    --
    •  
      CommentAuthorEwasmerf
    • CommentTimeSep 28th 2015
     permalink
    no to ja wam sie przyznam ze ja sobie odbilam z nawiazka, i dziecinstwo, i jakas ogolna biede taka (niby nic mi nie brakowalo, ale wszystko mialam takie wlasnie uzbierane, wyproszone, zawsze na jakas okazje), i tak sobie mysle, ze byc moze i moje dziecko troche sie wychowuje z braku szacunku do rzeczy - bo ma duzo, za duzo, wlasciwie co sobie wymarzy to ma, a nawet i ma to czego nie zdarzy zamarzyc. wiem, ze to nie do konca dobre, czasem jak czytam ze jakies dziecko ubogie bawi sie jakims starym gratem i jest dla niego najcenniejsze na swiecie...z drugiej strony dla mojego dziecka zabawki to tylko przedmioty, jedne lubi mniej, inne beradziej, ale tez jakos sie nie przywiazuje do nich, co tez jest dobre - przedmiot to przedmiot. bo ja ze swojego dziecinstwa pamietam rozpacz nad przykladowo zniszczonymi dzinsami czy cos. do tej pory jakos tak mam i staram sie wtedy sobie mowic ze nie warte nerwow i smutku bo to tylko grat.
    -- ;
    •  
      CommentAuthorElse
    • CommentTimeSep 28th 2015
     permalink
    Ewasmerf: strony dla mojego dziecka zabawki to tylko przedmioty


    A to dla mojego nie... Przynajmniej teraz... od kiedy rozważnie myslę, czy dana zabawka będzie "trafiona"... On te zabawki szanuje, bawi sie pieknie... Wie, że są... Nie pozwala mi ich komus oddać (nawet te, z których wyrósł), bo ma do nich sentyment (ojciec Dawidka ma to samo :P)...

    Dziś moje dziecko dostało od roku upatrzony zestaw kosmiczny z tesco. Rok mi jojcył... i dziś wyprzedaż ;). No i od 2h nie mam dziecka w domu... Zabawa trwa... Bosze jak ja dziś odpoczywam hihihihih. Chwilo trwaj ;)... Nie wiem czy to sprawa zainteresowań (syn ma hopla na punkcie kosmosu) czy to, że rok tę zabawkę oglądał, marzył... i dziś się doczekał... sprawia, że jest taki zachwycony ;).

    Treść doklejona: 28.09.15 19:01
    Oraz cieszę sie, że nie tylko ja sobie dzieciństwo odbijałam na własnym dziecku... Aż strach pomyslec co by było gdybym miała córkę. Chyba bym wykupiła cały asortyment tych lalek, laleczek, sukieneczek, torebeczek...
    --
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeSep 28th 2015 zmieniony
     permalink
    Ewasmerf: jak czytam ze jakies dziecko ubogie bawi sie jakims starym gratem i jest dla niego najcenniejsze na swiecie...z drugiej strony dla mojego dziecka zabawki to tylko przedmioty, jedne lubi mniej, inne beradziej, ale tez jakos sie nie przywiazuje do nich, co tez jest dobre - przedmiot to przedmiot.


    A wiesz co, to chyba nie zależy od ilości posiadanych rzeczy, tylko od charakteru. Krasnal ma od urodzenia pluszaki, za które dałby się pokroić, są "wycmoktane", takie skórki nawet bardziej niż pluszaki, poszarzałe... Ale nie wyrzucę ich, bo to jego najkochańsze. To samo ma z samochodzikami, bardzo o nie dba, "troszczy się" jak to mówi, poleruje, ustawia, śpi z nimi...
    Za to jego brat jest przeciwieństwem - zabawka to przedmiot, coś czym się można chwilę pobawić, a potem przejść do kolejnej, ale tak naprawdę oprócz dwóch pluszaków to nie ma żadnej "ukochanej". I niby z tych samych rodziców dzieci, a podejście do zabawek kompletnie inne.

    Monia502: Aż strach pomyslec co by było gdybym miała córkę. Chyba bym wykupiła cały asortyment tych lalek, laleczek, sukieneczek, torebeczek...


    Nic mi nawet nie mów :tooth:
    --
    •  
      CommentAuthordżasti
    • CommentTimeSep 28th 2015
     permalink
    Tak Was czytał i zdałam sobie sprawę, że u nas w ogóle nie ma tematu " mamo kup mi tą zabawkę". Może Maks za mały jest. Ale u nas do tej pory było tak, że to my raczej kupowaliśmy coś z nienacka. Mąż co rusz jakieś resoraki kupuje. A Maksiu cieszy się jak szalony. Ale jak jesteśmy w sklepie, to jeszcze nigdy nie chciał żeby mu kupić. Nie jojczył, nie prosił. Tzn. zainteresuje się czymś (albo kilkunastoma "czymś"), ale tłumaczę mu (a raczej jest to na zasadzie rozmowy), że albo coś mamy już w domu, albo jest za drogie, itp. Generalnie mówię mu dokładnie to co myślę - czyli to jaka jest prawda. W ogóle tak ostatnio (rozmawiając z m.) zdałam sobie sprawę, że traktuję Maksia jak "normalnego" człowieka i tak z nim rozmawiam i na prawdę widzę, że to na niego działa. Tzn. pytam się go o zdanie co uważa na dany temat, radzę się go czasem i wtedy zamiast serii NIE, uzyskuję odpowiedź i pomoc w działaniu.
    Ale jeszcze co do obiecywania i zapominania (ktoś gdzieś tutaj napisał). Jeżeli coś obiecam Maksiowi, że zrobię, to choćby się waliło i paliło to to zrobię. Bo to, że dziecko nie mówi później i się nie dopomina, to nie oznacza, że nie pamięta. I jeżeli chcę, żeby mój syn był słowny, żeby robił coś bez ciągłego proszenia i upominania, to sama muszę tak robić. A wiele razy już Maksiu pokazał, że pamiętał.
    I odwrotnie - jak poproszę męża, żeby coś mi zrobił, pomógł, kupił - a On się zgodzi, to jest mi strasznie przykro, że się nie wywiązał. Nie gadam mu, bo nie chcę wychodzić na gderającą non stop, ale pamiętam. I później jak On coś chce, to nie mam zrywu do działania. Poza tym jak przyjemnie jest, jak ktoś (mimo, że my zapomnimy, albo nie przyłożymy do tego tak wielkiej wagi) zrobi to co obiecał, jakie pozytywne uczucia i jaka więź. Wchodzi tutaj już temat zaufania, polegania na innej osobie itp. A tego chcę mojego syna nauczyć.
    -- ,
    •  
      CommentAuthorakirka
    • CommentTimeSep 28th 2015
     permalink
    aneta, ja odpieluchowałam M właśnie w ten sposób, że zdjęłam pieluchę i wytłumaczyłam, że ma wołać siusiu. Wcześniej w ogóle nie sygnalizowała i po prostu dałam jej na to szansę. Zakumała od razu ( choć z kupą mieliśmy problem) i chyba tylko przez pierwsze dwa dni były z dwie wpadki. Nie wydaje mi się, żeby to był sposób "na siłę " - jeśli M przez parę dni nadal moczyłaby majtki i nie wołała, to bym odpuściła, a tak dałam jej możliwość nauki i świetnie dała sobie radę.
    --
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeSep 28th 2015
     permalink
    dżasti: Jeżeli coś obiecam Maksiowi, że zrobię, to choćby się waliło i paliło to to zrobię


    Wydaje mi się (albo tylko mi się wydaje ;)), że to jest podstawa w każdej relacji. Ja mam tak samo, "notuję" sobie w pamięci o co dziecko prosi, bo wiem, że ja mogę zapomnieć, ale on nie zapomni...
    --
Chcesz dodać komentarz? Zarejestruj się lub zaloguj.
Nie chcesz rejestrować konta? Dyskutuj w kategoriach Pytanie / Odpowiedź i Dział dla początkujących.