Aby dyskutować we wszystkich kategoriach, wymagana jest rejestracja.
Vanilla 1.1.4 jest produktem Lussumo. Więcej informacji: Dokumentacja, Forum.
Poza tym nie bardzo rozumiem potrzeby wyboru pomiędzy nagrodą lub karą
Natomiast jako rodzicowi - już trochę mniej.
No widzisz, a ja trochę uprawiam, bo do moich dzieci podchodzę znacznie bardziej emocjonalnie, niż do obcych.
Gdybym w tym momencie prowadziła dialog co do obrazka, w istocie nie przekazałabym tego, co jest dla mnie ważne. I dziecko tego komunikatu nie dostanie. I odwrotnie. Gdy widzę, że jedynie trzy razy machnęła kredką, to nie zachwycam się, tylko zachęcam do większej staranności.
Ale wiedząc o ewentualnych skutkach w przyszłości właśnie przez to emocjonalne podejście i wielką miłość wolę wybierać to co dla Adasia rzeczywiście dobre, nie ulegając tak bardzo emocjonalnym impulsom.
w istocie nie przekazałabym tego, co jest dla mnie ważne.
chyba tez jest bardzo ważne to, w co MATKA wierzy, w tym sensie, że gdybym ja zaczęła mówić tak do Krasnala jak Winni mówi do Adasia, to dziecko by był zdezorientowane, nie brzmiałoby to autentycznie, ponieważ ja swoją radość przekazuję w kompletnie inny sposób. Chodzi mi o to, że jakikolwiek fałsz dziecko wyczuje.
Winni, ale emocjonalne podejście jest złe?
Ludzie to nie roboty wypowiadający formułki w taki sposób, zeby broń Boże dziecka nie skrzywdzić, dziecko w swoim życiu musi poznać, co to frustracja, co to złość, co to lęk, wszystkie negatywne i pozytywne odczucia.
I chyba fajniej (przynajmniej dla mnie) jak matka czy ojciec potrafią mieć wlaśnie emocjonalne podejście, żeby dziecku chociażby na swoim przykładzie powiedzieć, że jestem zła, smutna, potrzebuję spokoju, czy cokolwiek.
Nie fajnie jest skakać z radości z dzieciakiem i razem sie cieszyć "rany, ale fajnie to to zrobiłeś, jestem z ciebie taaaka dumna!"?
To że w związku z tym, ja nie zawsze zaspokoję ważne dla mnie potrzeby
Ona twierdzi, że się nie da, bo ona podchodzi do tego emocjonalnie i po prostu kieruje się impulsami. Sama oceń jak to widzisz
Zgoda w 300%, co ma do tego chwalenie?
i nawet przez moment miałam zajawkę ze będę próbować się zachowywać jak autor pisze i jak Ty tutaj nadmieniłaś Winni( podając przykład obrazka) to za cholerę nie umiem taka być.
Pewne rzeczy wydają nam się sztuczne ponieważ są nowe i nigdy ich nie doświadczyliśmy. W związku z tym na początku stosując je czujemy się nienaturalnie. Jednak z czasem to mija i potem okazuje się, że nowe słowa stają się jak stare i automatycznie wypływają z ust. Sama tego doświadczyłam. To trochę tak jak z ludźmi, którzy nie umieją ze sobą rozmawiać, bo nie wynieśli tego z domu rodzinnego i potrzebują terapii. Oni tego po prostu nie umieją, więc jak rozpoczyna się terapia czują się z tym sztucznie i nienaturalnie. Jeśli jednak dotrwają do końca, po pierwsze przestaną się tak czuć, po drugie mogą uznać, że komunikacja jest jednak lepsza od wojny.
to ja Ci powiem, żeby Ci kiedyś syn nie wypomniał że nigdy go nie chwaliłaś, jak np. inne dzieci a tego akurat potrzebował ( to co Mu odpowiesz wtedy: ?" wiesz kochanie, chciałam Cię pochwalić nie raz, ale w książce nt nurtu RB napisali żebym tego nie robiła dla Twojego dobra....")
Tak naprawdę zmierzam do tego, że czerpanie z różnych pozytywnych nurtów wychowania dziecka jest super-sama sporo czytam, ale czasami warto nie trzymać się ślepo wszystkiego co autor pisze, tylko elastycznie dopasować to do potrzeb swoich i dziecka.
Ale to nie chodzi o TWOJE potrzeby, tylko też bieżącą potrzebę dziecka przecież.
w istocie nie przekazałabym tego, co jest dla mnie ważne.
A dlaczego ma się zachowywać tak jak chce mąż? Jak garnki nie latają i póki słowa nie ranią to czasem trzeba wszystko z siebie wyrzucić (no, może nie w obecności dzieci). Mąż może być spokojny, żona rozpłakać się lub krzyknąć, a potem można na spokojnie porozmawiać. Albo na odwrót - mąż tupnie nogą i podniesie głos, a żona będzie na spokojnie mówić. Albo we dwójkę na siebie pokrzyczą i za chwilę atmosfera oczyszcza się. Nie wiem, może ja z włoskiej rodziny jestem, nie potrafiłabym tak i jeszcze jedno - NIE CHCIAŁABYm tak.
Ja mówię o sposobie wypowiedzi, chodzi o emocje.
frustracja, co to złość, co to lęk, wszystkie negatywne i pozytywne odczucia
że jestem zła, smutna, potrzebuję spokoju, czy cokolwiek
Dla mnie to jest po prostu sztuczne, zaznaczam - gdybym ja miała tak mówić to byłoby to sztuczne dla mnie.
jesli tak to ciesze sie twoim szczesciem.
Wróżka, czy ki diabeł?
No tak, tylko ja z dzieciństwa pamiętam, że zależało mi, aby mama nie tyle cieszyła się z mojego szczęścia co żeby doceniła to co: narysowałam, zrobiłam, etc... Zależało mi na tym "ale ładnie"... Tym bardziej, że wytwory siostry chwalone były (ona była ta zdolniejsza)...
jeśli kiedyś znajdzie się w otoczeniu, które nie będzie go doceniało, chwaliło, nagradzało, spłynie to po nim jak po kaczce.
tylko raczej: widze, ze sie bardzo postarales. czy TY jestes usatysfakcjonowany? jesli tak to ciesze sie twoim szczesciem. ale cale meritum lezy w tym, CZY DZIECKO jest zadowolone z tego co zrobilo, czy ono sie cieszy, czy JEMU sie podoba to co zrobil. bo i tak powinno byc. i to w zyciu doroslym zaprocentuje.
Nie chodzi o to, że żona ma słuchać męża, tylko o to, że działanie w emocjach jest mało konstruktywne, zazwyczaj ciężko na emocjach zbudować coś trwałego
dziecko ktore jest chwalone: wow, ale piekny obrazek, ale super jestes, ale super to zrobiles bedzie czul sie dobrze jesli inni beda zadowoleni
Winni, a z ciekawości - czy dopuszczasz możliwość popełnienia błędu? Tzn. czy dopuszczasz możliwość, że kiedyś faktycznie dziecko przyjdzie i Ci powie, że nie podobało mu się to, że nie chwaliłaś wprost?
natomiast MNIE chodzi o to, że ludzie się poddają emocjom
No to tylko pogratulować wiary w metodę. Mówię bez złośliwości.
No widzisz, ja tutaj kompletnie nie widze korelacji. Ale tak jak mówię - być może to, że ja byłam traktowana jako dziecko tak, a nie inaczej i teraz nie widzę jakichkolwiek negatywnych efektów tego podejścia
którzy wolą się poddać, z wyboru
Ależ oczywiście Winni, że MOŻNA, ale niektórzy po prostu wybierają inną drogę.
I szczerze mówiąc, to pierwszy raz słyszę od rodzica że jest w 100% pewny że to jak wychowuje dziecko da pożądany efekt, bez możliwości popełnienia błędu
O naukowcach krążą różne opinie. Podam Ci przykład - jest mnóstwo badań naukowców potwierdzających tezy antyszczepionkowców. I jest również mnóstwo badań naukowców popierających badania firm farmaceutycznych produkujących szczepionki. Którzy mają rację? Dowiemy się za x lat..
Widzisz, ja bym mogła analogicznie powiedzieć o Twoich metodach, że nie rozumiem jak można tak podchodzić do dziecka, bo a nuż widelec w przyszłości mu się to czkawką odbije. Ile mam tyle metod ;)
Odnośnie jeszcze tego pierwszego zapytania - jak się poczujemy, jeśli np. szef po zorganizowanej przez nas konferencji zauważy nasz wkład pracy, zainteresuje się jakimś aspektem, ale nie powie wyraźnie "dobra robota"? Trochę wtedy nie wiadomo na czym się stoi... i to nie chodzi o bycie łasym na pochwały, ale o jasność w komunikacji.
I to oni maja znaczący wpływ na dalsze kształtowanie sie człowieka. To w takim środowisku następuje dalszy proces socjalizacji, rodzic spada na dalszy plan. Tak było i bedzie. Nie da sie sie dziecka uchronić przed tym. Tak wiec z tego powodu JA nie byłabym pewna takiego czy innego spososbu wychowania.