Zarejestruj się

Aby dyskutować we wszystkich kategoriach, wymagana jest rejestracja.

 

Vanilla 1.1.4 jest produktem Lussumo. Więcej informacji: Dokumentacja, Forum.

    •  
      CommentAuthornana81
    • CommentTimeAug 16th 2013
     permalink
    uś: weź pod uwagę że na porodówce może być za późno.

    I oby tak było, bo o oznacza szybko postępującą akcję :)
    --
  1.  permalink
    W moim było tak, że żebym mogła skorzystać z ZZO podczas porodu, musiałam mieć przed porodem zrobioną konsultację anestezjologiczną.Ja jej nie zrobiłam, więc nie miałam takiej opcji
    - u mnie takze, mimo ze na szkole rodzenia mowili inaczej :( BYlam zawiedziona bo mialam etap ze blagalam o znieczulenie :P
    --
    •  
      CommentAuthorDorit
    • CommentTimeAug 16th 2013
     permalink
    mangaa: mieliśmy konflikt i mnóstwo badań w związku z tym.

    Mangoo, niesamowity Twoj opis chyle czoła
    choc mialam zamiar nie czytac przed wlasnym, relacji, by nie panikowac...ale nie moglam sie oprzec i weszlam tutaj
    jakie badania Wam robili? my tez mamy konflikt, myslalam ze tylko podaje sie przeciwciala i tyle
    --
    •  
      CommentAuthormadziauk
    • CommentTimeAug 17th 2013
     permalink
    biedronka28: Bo jakoś się tego obawiam, tymbardziej że osłuchałam się złych opini, że potem kobieta ma powikłania, częściej choruje etc.


    Ja mimo, ze moj 36 godzinny porod skonczyl sie cesarka na cito. To polecam znieczulenie - epidiural. Tez myslalam, ze mam wysoki prog bolu (bardzo bolesne miesiaczki, wymioty, pierwszy dzien wyciety z zyciorysu). Gdyby nie te ostatnie 7h na epidiuralu to nie dalabym rady tyle wytrzymac.
    Zaznacze, ze chcialam rodzic z mezem, bez srodkow znieczulajacych. Ale raz, ze przeliczylam sie co do bolu, a dwa, ze po tylu godzinach naprawde taki epidiural to bylo zbawienie dla mnie. Takze jestem zdania, ze nalezy sobie zostawic furtke otwarta na znieczulenie.

    Co do chorowania, to ja juz 8,5 miesiaca po porodzie, przeziebiona bylam raz. Ogolnie nie choruje. Nigdy tez o tym nie slyszalam, by znieczulenie wplywalo na odpornosc organizmu.

    Ja sie ciesze, ze mam wskazanie do cc i jak sie zdecydujemy na kolejne dziecko, to tylko cc wchodzi w gre. Jakbym miala rodzic naturalnie to tylko i wylacznie ze znieczuleniem.
    --
  2.  permalink
    Co do chorowania, to ja juz 8,5 miesiaca po porodzie, przeziebiona bylam raz. Ogolnie nie choruje. Nigdy tez o tym nie slyszalam, by znieczulenie wplywalo na odpornosc organizmu.

    .
    A widzisz, ja słucham chyba jakichś głupot!
    Ostatnio właśnie rodziła koleżanka i proponowali jej epidural - odmówiła.
    Właśnie od niej nasłuchałam się żeby go nie brać bo często się potem choruje ( jednak nie wiem o jakie choroby jej chodziło )
    Ja, w razie czego wzbraniać się przed nim nie będe :tongue:
    -- ,
    •  
      CommentAuthorazniee
    • CommentTimeAug 18th 2013
     permalink
    Ja nie miałam zdania co do ZZO, raczej jako-taką wiedzę teoretyczną. Jakby była potrzebna konsultacja, to bym pewnie nie zrobiła...
    Nie wzięłabym ZZO na małym rozwarciu, bo to się często dobrze nie kończy. U mnie na końcówce pomogło, bo zamiast leżeć w wannie byłam w stanie wstać na piłkę i ostatnie 3cm poszły w godzinę,a wcześniej się nie ruszyło nic przez 3h. Żadnych innych środków w trakcie porodu nie podano, na oksy bym nie wyraziła zgody. Podano mi ją do rodzenia łożyska- i co do tego nie mam zdania, było mi i jest to obojętne.
    --
    •  
      CommentAuthormontenia
    • CommentTimeAug 18th 2013
     permalink
    Ja miałam pierwsze znieczulenie podpajeczynowkowe, po nie chorowałam (no może miałam 1-2 razy katar),zadnego zespołu po punkcyjnego itp.
    Drugie porod dostałam zzo , wkluwali się 2 razy, troche zle mnie znieczulilo. Cesarke miałam nagla już w narkozie,bo nie można było czekac az znow zacznie dzialac zzo. nie miałam zadnego zespołu popunkcyjnego,mimo tego ze wkłuwali się 2 razy i jakos nie przestrzegałam rygorystycznie tego,ze trzeba lezec na wznak i nie ruszac glowa przez 12h. Przy pierwszym porodzie anestezjolog poinformowal mnie,ze mam dużo pic po operacji (nawet do 5 litrow!) i pilam caly czas. Po drugim porodzie także bardzo dużo pilam.
    •  
      CommentAuthor
    • CommentTimeAug 18th 2013
     permalink
    montenia: nie miałam zadnego zespołu popunkcyjnego,mimo tego ze wkłuwali się 2 razy

    i nikt nie mówi ze kazdy ma
    moja siostra miała nie wiadomo z jakiego powodu.3 dni wycięte z zycia
    --
    • CommentAuthoradda78
    • CommentTimeAug 18th 2013 zmieniony
     permalink
    no to moja historia :)
    22.03 trafilam do szpitala wojewodzkiego w bizielu w bydgoszczy z rypina z diagnoza niewydolnosci ciesniowo-szyjkowej,pih,cukrzycy typu 2, rozwarciem na 4 cm,i pecherzem plodowym w kanale szyjki..
    przyjeto mnie tam natychmiast,i sobie tak lezalam na kolkach caly czas,robiono mi badania crp czesto(bo ta pozycja sprzyja infekcjom),3 razy bylam leczona antybiotykami w zastrzykach,bo crp wzrastalo…a dowcipnie dostawalam nysatytyne,i metronidazol..
    i tak mi zycie plynelo cicho i spokojnie na lezeniu i wyjsciu w razie pilnej potrzeby do wc i pod prysznic.
    ,na kazdym badaniu bylo wieksze rozwarcie,i wieksza zalamka..tydzien przed porodem upomnialam sie o dowcipne tabletki,bo juz ordynatorka stwierdzila,ze nie ma sensu,bo nic sie nie dzieje..niestety zaczelo sie dziac,przyszla infekcja,choc mikrobiol.nie wykryto tego..
    26.04 czyli dzien przed przyjsciem malego na swiat zmienili mi 2 razy sale,bo nasza remontowali..najpierw lezalam na 4 os,na ktorym dziewczyny mnie straszyly,ze przede mna tej nocy 2 dziewczyny urodzily..za 3 godz.przeniesli na 2 os,bo juz bylo wolne lozko..
    poznawalam sie z nowa kolezanka,gdy nagle poczulam cos cieplkego miedzy nogami,ok.21 odeszly mi wody..wpadalm w panike,zaraz na fotel,rozwarcie na 2 cm,leki rozkurczowe,uspokajajace,nic sie nie dzieje..poszlam do wc,za chwile znow dzwonie,bo cos czerwonego z wodami leci..okazalo sie,ze to byl czop sluzowy..juz przeczuwalam,ze final blisko..
    noc przezylam spokojnie,rano wody przestaly sie saczyc,czerwonego bylo wiecej..ktg ok,kolki wieksze lekarz zalecil..
    ok.15 poczulam bol krzyza,ktorego na poczatku zlekcewazylam..ale tak za chwile przeszlo..
    cos mnie zaniepokolio bo bol krzyza sie powtarzal,i doszedl leciutki bol podbrzusza..zbadano mnie na fotelu,rozwarcie na 2 cm,leki rozkurczowe,uspokajajace,lezenie,zakaz chodzenia..za godz.bole coraz silniejsze krzyza,nastepna powtorka tych lekow…zbadala mnie na lozku,rozwarcie 2 cm..
    po lekach mija na 20 min..potem znow bol krzyza i podbrzusza…przeczuwaklam,ze rodze,ale ktg wykazalo brak skurczy,maks.na 30 % bylo..bole coraz silniejsze,co 7 ,potem co 3 min,co 2.. lezalam,
    zbadala mnie jeszcze raz na lozku,2 cm..ale decyzja,obserwacja na porodowce ok.19,bo te moje choroby. to tam mnie chca.
    bolalo,ale dalo sie wytrzymac..tylko z lekka sie zalamalam,tak boli,a tu tylko 2 cm,i nic sie nie rusza..dziwnie sie czulam- jednoczesnie chcialo mi sie kupe,siku,bolal mnie krzyz,i podbrzusez jak na @..
    ok.19 zmienila sie zmiana pielegniarek..o 19.05 wezwalam pielegniarke,bo mowie,ze pre..przyszla lekarka,skurczy brak,zajrzala miedzy moje nogi na lozku,mowila,ze nic sie nie dzieje..
    o 19.10 decyzjza-badaja mnie na fotelu,bo mam jechac na obserwacje na porodowke..
    lekarz zajrzal,i krzyczy- cholera,,,na porodowke…wozek… lekka panika na oddzaile..rozwarcie 8 cm…moja 1 mysl,to: o boze,pokonalam kryzys 7 cm,ktory ponoc jest najbardziej bolesny przy porodzie…;)
    na porodowce pod ktg,zapis poszedl moze z 5 min,ogolila mnie na dole,cos ustawiala na lozku,przebierala sie,podlaczaja kroplowke,pobieraja krew…zajrzala-i mowi,ze pelne rozwarcie..
    mam przec..zawsze sie balam,ze nie bede wiedziec jak- okazalo sie,ze natura sama wiedziala jak i kiedy mam to robic.. ;) dziwne uczucie..
    o 19.25 po 3 skurczach wyskoczyla kruszynka,ktora zaraz mi zabrali..tylko pokazali mi przez chwile cos malego,czerwonego,i skrzeczacego jak zabka,nawet nie placzacego..:(
    lekarz ze mna rozmawia,mowi,ze za 2 godz.przyjdzie neonantolog mnie powiadomi o stanie zdrowia dzidz..do tej pory to bylo najdluzsze 2 godz.mojego zycia..
    lekarz mnie zszywa,troche mialam otarcia niby,wylyzeczkowal..wszyscy gdzies znikneli..zostalam sama..
    potem przewiezli na sale poporodowa..
    pielegniarka tam normalna suka…po 2 godz.od porodu wstalam i poszlam po swoje torby,chociaz po picie,bo strasznie chcialo mi sie pic..wstalam,i chlusnela ze mnie kaluza krwi.moja wspollokatorka poszla po pielegn,a ta z krzykiem na mnie,,,ze moglam uwazac,ze kto to ma sprzatac..
    .szlam po torby bo na sali poporodowej nie bylo dzwonka,zeby wezwac pielegniarke,i bylo tylko gorne swiatlo,..pielegniarka z patologi pomogla mi przyniesc cos do picia i jedzenia,bo cukier mi spadal,i juz malo co kontaktowalam..tamta suka przyszla po wszystkim,i z buzia do mnie- niech pani troche tu posprzata,bo tu mala sala,a tu pani ma 3 torby,i troche na stoliku rzeczy porozwalane..
    pomyslalam sobie-gon sie,i poszlam spac…
    w ksiazeczce mam:
    - faza I porodu- 4 godz.15 min
    - faza II porodu-10 min
    maly jan stanislaw urodzil sie 27.04.2013, o 19.25 w 31 tc.z waga 1200, 6 p/7/7..
    wyszedl ze szpiatala 15.06..teraz ma 3800 prawie :)
    --
    •  
      CommentAuthorKlNGA
    • CommentTimeAug 18th 2013
     permalink
    Adda, dzielna kobitka z Ciebie :wink:
    --
    •  
      CommentAuthormontenia
    • CommentTimeAug 22nd 2013
     permalink
    Nie pierwsza taka historia o bizielu,niestety. :shocked:
    •  
      CommentAuthorElse
    • CommentTimeAug 22nd 2013
     permalink
    A mi się tak fajnie w Bizielu rodziło.... Trafiłam na super ekipę. I oczywiście na studentów, ale w okrojonej ilości, bo to wakacje ;P. Studentka była superska. Pomimo, że rodziłam z ojcem mego dziecka, to ona miała cos czego nie miał Dawid. NIE BAŁA SIĘ ;). Fajnie pocieszała, rozmawiała.... Położna bardzo opiekuńcza, dopingowała... lekarze bez zarzutu ;).

    Nie mogę złego słowa napisać na ten szpital....

    Ale to pewnie zależy własnie od tego na kogo sie trafi....
    --
    •  
      CommentAuthormontenia
    • CommentTimeAug 22nd 2013
     permalink
    Ja rodziłam w dwojce i choć początkowo było bardzo dobrze (na patologie trafiałam 6 razy i naprawdę nie miałam zastrzezen,wszystkie polozne mile,usmiechniete.)
    Ogolnie w czase porodu ok było,zaczelo się 2 dni po. No na taka koszmarna zmiane traflam,ze szok. Do dzisiaj mam normalnie odraze do tych 3 poloznych,naburmuszonych, bez checi pomocy. Na 3 dzień blagalam lekarza,zeby mnie wypisal już,bo znow pojawily się te 2 z 3 kobiet.
    •  
      CommentAuthorLily
    • CommentTimeAug 22nd 2013
     permalink
    Co do bólów krzyżowych -kobiety jeśli takie się Wam trafią to korzystajcie z mężów! Niech robią tzw. przeciwskórcze, czyli wbijają z całej siły dłonie(w moim przypadku pięści) w krzyż w czasie skurczu. Na serio pomaga.
    •  
      CommentAuthornana81
    • CommentTimeAug 22nd 2013
     permalink
    Biziel - patologia była ok, kiedy ordynatorem był dr Wasilewski. Teraz to jakaś kpina niestety - sprawdzałam na własnej skórze :confused: Tak naprawdę to biedni również studenci, którzy tam trafiają. Nie wiem, czy można się tam czegokolwiek teraz nauczyć :confused:
    --
    •  
      CommentAuthorElse
    • CommentTimeAug 22nd 2013
     permalink
    A widzisz, a ja gorzej patologie wspominam, bo tam o mnie zapomniano, więc leżałam kilka dni bez badań... Aż sobie przypomnieli.... Dodam, że upominałam się, wraz z koleżanką z sali... W końcu ona zrobiła raban, że wypisuje się na własne żądanie, to nas przenieśli na inną salę, by nas mieć pod ręka i na oku.... Ze strachu byłyśmy wówczas hołubione, bo obawiano się skargi...

    fakt, że obie byłysmy w zaawansowanych ciążach, a z powodu braku miejsc połozono nas na oddział ciąż wczesnych zamiast tych zaawansowanych. Dostałyśmy salę taka na uboczu... I nikt nas nie odwiedzał ( z lekarzy). jedynie pielegniarki z detektorem do nas przychodziły....

    Po tej aferze przeniesiono nas na prawidłowy oddział....

    Natomiast tak jak wyżej napisałam... Rodziło mi się rewelacyjnie....
    Wiadomo bolało, poród cięzki, długi...

    Jedynie położna z nocnej zmiany psioczyła, że mi się wydaje, że rodzę, że mam leżeć.... Ale kwestia porodu, bez zarzutów... Może miałam szczęście ;)
    --
    •  
      CommentAuthornana81
    • CommentTimeAug 22nd 2013
     permalink
    Wiesz, jak jest teraz. Dla porównania moge napisać, jak było. Wasilewski znal wszystkie swoje - tzn. szpitalne pacjentki. Sama pamiętasz, ile ich zwykle jest. Z każdą rozmawiał bez dokumentacji, znał je po prostu. Cały personel był jak pod sznurek ustawiony (i do dzis bardzo dobrze o nim mówią). Nie wyobrażam sobie, by mógł o kimkolwiek zapomnieć. Każdą pacjentkę badał po przyjęciu na oddział, każdej robił usg. Często w obecności studentów - nie chciałabym byc w ich skórze - magiel mieli konkretny, ale się uczyli przynajmniej.
    Leżąc tam w pierwszej ciaży, poszłam do niego na rozmowę. Ogromnie sie zdziwiłam, bo nie musiałam niczego tłumaczyć i się określać (nie tylko ja zaliczyłam takie zdziwienie). Wszystko rzeczowo ze mną omówił i wyjaśnił, wiedział z czym leżę.
    Na początku lipca rodziła kuzynka i narzekała bardzo na brak organizacji i słaby, żeby nie powiedzieć żaden, przepływ informacji, ale połozniczy znam tylko z oględzin. Nie mam własnego doświadczenia.
    --
    •  
      CommentAuthorElse
    • CommentTimeAug 22nd 2013 zmieniony
     permalink
    Mi się trafił taki dzień do porodu, że rodziła najpierw jedna dziewczyna, skończyła, a potem ja.... Trzecia leżała pod oxy, ale nie ruszyło.... A wiesz ile tam czasami kobiet rodzi na raz ;). Więc ja miałam luksus, gdyż rodziłam sama ;).

    Tą pierwszą już zdążyli odwieźć na salę po...

    Obok była tylko ta na wywołanie, ale tam cisza, no i cała porodówka dla mnie ;)

    Czasami ta z wywoływanym do mnie zaglądała (z ta kroplówka w łapie :P) i pytała czy boli hihihihi, a ja nie chciałam jej straszyć i mówiłam, że da się wytrzymać ;)... A ona wracała i czekała... Po czym za jakiś czas znowu do mnie zaglądała i pytała znowu a to czy boli, a to jakie postępy, a ja choć ból sięgał moich granic odpowiadałam, że wcale tak mocno nie boli i że poród się rozkręca ;)...

    Teraz chce mi się z tego śmiać, ale wtedy modliłam się by ta babka już wyszła, bo nie miałam siły gadać...

    A z drugiej strony, chciałam by wychodziła uspokojona, bo bała się przeokropnie... Znałyśmy się już kilka dni, bo razem leżałyśmy oczekując porodów.

    No, ale w każdym razie nie mogę narzekać na brak organizacji, czy przepływu informacji, bo takowy był niepotrzebny skoro byłam sama na polu walki ;).

    Mi się ten poród naprawdę fajnie trafił....
    --
    •  
      CommentAuthormangaa
    • CommentTimeAug 23rd 2013
     permalink
    Lily: Co do bólów krzyżowych -kobiety jeśli takie się Wam trafią to korzystajcie z mężów! Niech robią tzw. przeciwskórcze, czyli wbijają z całej siły dłonie(w moim przypadku pięści) w krzyż w czasie skurczu. Na serio pomaga.

    Lily korzystałam, a jakże... Dokładnie tak samo robił na początku, przy rozwarciu na palec pomagało, później zupełnie nic nie dawało.
    Miałam nawet okres że miętoliłam taką kolczastą piłkę plecami pod ścianą... Też na chwilę pomogło, w I etapie.

    Ja mam wrażenie, że krzyżowe krzyżowym nie równe... Stopień nasilenia tego bólu zależy od budowy miednicy, macicy i tego czy i jak bardzo macica jest w tyłozgięciu, w związku z tym jak krótkie są więzadła.
    Ten ból prawdopodobnie powstaje w związku z ich naciąganiem. Jeśli macica jest w przodozgięciu, lub tyłozgięcie jest niewielkie to aż tak nie doskwierają.

    Dorit, miałam badanie krwi na przeciwciała dodatkowo, ale tu bardziej chodziło o żółtaczkę malutkiej, która wymagała codziennego kłucia rano, by sprawdzać poziom bilirubiny, sprawdzali też jej cukier w związku z trzęsieniem rączek.
    --
    •  
      CommentAuthorLily
    • CommentTimeAug 23rd 2013
     permalink
    mangaa - nie wiem jak mocno Ci tam mąż uciskał, ale ja miałam potem siniaki :cool:
    •  
      CommentAuthorElse
    • CommentTimeAug 23rd 2013
     permalink
    Ja nie miałam bóli krzyżowych, aż dziwne, bo skurcze przepowiadające wszystkie z krzyża szły.... Ja miała z samego brzucha, ale takie "siekiery", że jeszcze by mi tylko z krzyża brakowało...:bigsmile:
    --
    •  
      CommentAuthormangaa
    • CommentTimeAug 23rd 2013
     permalink
    Nie wiem czy miałam siniaki, nie oglądałam się tam :wink:
    Ale mocy nie szczędził.
    --
  3.  permalink
    Ja miałam krzyżowe i mimo iż każdy mówił że szybko urodziłam bolało jak cholera :shocked::shocked::shocked:
    No i tu mąż bardzo pomógł...w czasie skurczu chciał mi krzyż dołem masować a Ja nie chciałam żeby mnie dotykał tak bolało.Gdy skurcz mijał kazałam mocno masować bo czułam straszny ból pulsujący kręgosłupa i On szybko mi rozmasowywał ,na prawdę pomagało...ale co z tego jak na chwilę tylko bo zaraz powtórka z rozrywki:bigsmile::bigsmile:
    --
    •  
      CommentAuthorsalinos
    • CommentTimeSep 26th 2013 zmieniony
     permalink
    Piątek 13 września 2013 roku. Moje samopoczucie wspaniałe, nic nie zapowiadało nadchodzącego porodu. Godz. 17.00 leżę sobie grzecznie w łóżeczku ze względu na moje problemy szyjkowe (zgładzoną szyjkę) i nagle łup, coś mi strzeliło w miednicy w kościach, za chwilę ostry ból @@@, wstałam, zdążyłam dojść do łazienki i siup chlup wody odeszły wraz ze śluzem z krwią ( czopem). Z uwagi na to, że po tym wydarzeniu nic mnie nie bolało, nie miałam żadnych skurczy to wzięłam sobie na spokojnie prysznic, umyłam włoski, ogoliłam się itp. itd. przed IP. Wiedziałam, że po wodach to się rozkręca poród i że mnie zostawią w szpitalu. Jak wcześniej wspomniałam, myślałam, że to już wszystkie wody mi odeszły i tak na wszelki wypadek założyłam sobie dużą podpaskę i wzięłam podkład do samochodu. Gdy zaparkowaliśmy przed szpitalem, po wyjściu z auta lało się ze mnie. Na Izbę Przyjęć weszłam cała mokra, nogi zalane, leginsy mokre, ludzie patrzą na mnie a ja w śmiech. Tylko swetrem dupę zasłoniłam. Pani Położna pyta z czym przyjechałam, a ja że wody mi odeszły/odchodzą. To od razu mnie przyjęli na salę przedporodową. Na IP podczas wywiadu gdy wstałam z krzesła znowu siup, chlup. Zalewałam każdy kąt. Było mi tak głupio ale jednocześnie wiedziałam, że coraz bliżej porodu i za każdym razem zastanawiałam się czy już aby wszystkie wody mi odeszły. Nic bardziej mylnego. Oczekując na badanie gin. znowu siup chlup. Po badaniu wyszły 2 cm rozwarcia. Położyli mnie na sali przedporodowej, podłączyli do ktg i zaczęło się. Bóle krzyżowe. Cholernie bolesne - ktg nie wykazywało żądnych skurczy a ja coraz częściej nie mogłam wytrzymać z bólu. Pani odesłała Męża do domu twierdząc, że jutro urodzę. Ok 22 poczułam coraz częstsze bóle. Pani do mnie, żebym poszła pod prysznic na co ja, że nie mam siły, nie dam rady i zadzwoniłam do MĘŻA - PRZYJEŻDŻAJ, bo coś jest nie tak. Ktg nie wykazuje skurczy a ja je mam z krzyża co 10 minut ( tak mi się wydawało) a w rzeczywistości były co 3 minuty. Mąż pobiegł po Położną, że żona chyba rodzina a ona z usmiechem, że na ktg nic nie było i jak tak uważam to mnie zbada. I uwaga!! uwaga!! 8cm rozwarcia. Położna w szoku. Migiem na porodówkę. Na sali porodowej znowu do ktg, tam nic nie wykazuje ale rozwarcie już pełne. Godz. 24.00 Położna daje mi 15 minut na urodzenie, rozpoczęły się parte. Niestety komplikacje, Mała zaczęła wychodzić główką i się cofać. Tętno Jej spadało. Ja bliska rozpaczy, zero siły na cokolwiek. Mówiłam ,że umieram. Rodzę bez żadnego znieczulenia siłami natury. Krzyczę z bólu. Nagle zlatuje się 4 lekarzy. Wszyscy po kolei łokciem mi po brzuchu ale to na nic.. Następnie pobierają Małej z główki krew na badanie czy aby jest tam wewnątrz mnie jeszcze dotleniona. Na szczęście jest, więc mogę dalej rodzić siłami natury. Czas upływa, Mała nadal nie może wyjść, kolejne badanie, czy jest jeszcze dotleniona mimo spadającego tętna na ktg. Jest dotleniona!! Decyzja o nacięciu krocza. i Ciach ciach, parte i Dominisia pojawiła się na świecie o 2.05 14 września. Taka piękna, taka cudowna, taka wspaniała. Płakałam ze szczęścia, Mąż również. Emocje nie do opisania. Krzyczała wniebogłosy!!! Położyli mi ją na brzuszku i wreszcie poczułam się spełniona, poczułam, że mam już wszystko o czym marzyłam. Byłam bardzo zmęczona, ale jakże szczęśliwa. Mąż przeciął pępowinę. Nie krył wzruszenia, ja ty bardziej :)))))))
    Tak przyszła na świat Nasza Księżniczka, Nasz Najwspanialszy DAR O BOGA!!
    Następnie do szycia krocza podali mi dolargan i wtedy zaczęły się problemy. Odpływałam, zaczęli mnie klepać po twarzy, cisnienie 80/40. od razu wbili kolejny wenflon i podali odtrutkę na dolargan. Wróciłam do świadomości. Straciłam sporo krwi podczas porodu. Następnego dnia na siedząco mdlałam. Zrobili morfologię - hemoglobina 6. Konieczne przetoczenie krwi. Pół litra mi przetoczono i potem znowu mdlałam. Ale z każdym kolejnym dniem było juz lepiej i lepiej. Następnie u Dominisi pojawiła się żółtaczka. Naświetlali Ją ok 9 dni. Po 11 dniach w szpitalu wreszcie wyszłyśmy do domku. Teraz cieszymy się sobą. We troje. To jest najwspanialszy czas w moim życiu!
    -- [url=https://www.suwaczki.com/][/u
    •  
      CommentAuthorhelvetka
    • CommentTimeSep 26th 2013
     permalink
    salinos, wzruszyłam się czytając Waszą historię. Ogromne gratulacje dla całej trójki!
    --
    •  
      CommentAuthormariaekad
    • CommentTimeSep 26th 2013
     permalink
    SALINOS
    GRATULUJĘ CI JESZCZE RAZ. Pięknie opisałaś to cudowne wydarzenie.
    ŻYCZĘ TOBIE I DOMINISI SAMYCH DOBRYCH CHWIL.
    --
    •  
      CommentAuthorKlNGA
    • CommentTimeSep 26th 2013
     permalink
    Piękny opis Salinos, wzruszyłam się bardzo...
    Dzielna z Ciebie babka :smile:
    --
    •  
      CommentAuthorLily
    • CommentTimeSep 26th 2013
     permalink
    Czytając relację salinos zastanawiam się co to za czasy, że wierzy się maszynie, a nie człowiekowi...:confused:
    Skoro ktg nic nie pokazuje to znaczy, że skurczy nie ma - no bombowe podejście...i to wyciskanie dziecka...to zabroniona od jakiegoś czasu praktyka
    :confused:
    •  
      CommentAuthorwyder
    • CommentTimeSep 27th 2013
     permalink
    sali dzielna byłaś gratuluje córki :-)
    --
    •  
      CommentAuthorkachaw
    • CommentTimeSep 27th 2013
     permalink
    salinos piękny opis porodu, popłakałam się, dużo zdrówka dla Was
    --
  4.  permalink
    To teraz może i ja opisze swoją historię :smile:
    Noc poprzedzająca środę 25.09 nie należała do najspokojniejszych. Po raz pierwszy w tej ciąży pojawiły się skurcze i bóle krzyża, już myślałam, że coś się zaczyna ale jak na złość po kilku godzinach wszytsko przeszło i mogłam iść spać. Z rana jednak skurcze pojawiły się ponownie ale nie robiłam sobie z tego zbyt wielkich nadziei, skurcze byly do wytrzymania, nie trwały zbyt długo więc stwierdziłam, że to pewnie tylko te słynne "ćwiczenia macicy". Zawiozłam Frania do żłobka, zrobiłam małe zakupy po drodze i wróciłam do domu..
    Skurcze jednak dalej nie pozwalały o sobie zapomnieć, co więcej, stały się coraz silniejsze i trwały coraz dłużej, jednak dalej nie doszukałam się w nich żadnej regularności. Raz odstep pomiedzy skurczami wynosił 5 minut, innym razem 10 minuta, więc to na pewno nie TO. Poprasowałam troszkę, ogarnęłam, po raz n'ty już w ostatnim czasie, mieszkanie i starałam się o tym nie myśleć. Popołudniu zadzwoniłam jednak do może, żeby wracał bo trzeba odebrać Frania ze żłobka, ja już w takim stanie nie mogłam usiąść za kierownicą. Pojechaliśmy razem, mąż z ciekawości zacął liczyć ostępy pomiędzy kolejnymi skurczami.. 4-5min.. Decydujemy, że wieczorem trzeba będzie podjechać na IP...
    Po poworcie do domu, kąpię się, jem małą kromeczkę i przygotowuję walizkę. Czekamy na teściową, bo w końcu ktoś musi zając się Franiem. Ja zmiast cieszyć się, że to już za chwilkę przytulę tą swoją małą, wyczekaną kruszynkę, płaczę, bo zdaję sobie sprawę że szybko do Frania nie wrócę. On chyba też to wyczywa.. cały czas się tuli, powtarza "kocham mamę, kocham mamę, kocham mamę" nie chce mnie puściś nawet na chwilkę.. wychodzę z mieszkania płacząc..
    Po godzinie 17 docieramy na IP. Najpierw badanie.. szyjka zgładzona, główka przyparta, rozwarcie na 4 cm.. zostaję na oddziale. Przebieram się i podłaczaja mnie do KTG i następuję cała procedura przyjęcia, czyli mnóstwo pytań, móstwo podpisów. Trwa to ponad 40 min!! W tym czasie jak na złość skurcze stają się łagodniejsze, pojawiają się rzadziej i już plują sobie w brodę, że się pospieszyłam i trzeba było siedzieć w domu... W końcu zaprowadzają mnie na salę, jest po 19. Zbliża się obchód i poznaję "moją" położną. Wydaję się być bardzo sympatyczna. Muszę niestety na nią trochę poczekać bo jeszcze kilka sal zostało do obskoczenia. W tym czasie skurcze stają się coraz mocniejsze a czas pomiędzy nimi skraca się do 1-2min!! O 19:40 pani Maja jest już wolna i zabiera mnie na badanie. Rozwarcie dalej na 4 cm, nagle odchodzą wody i konieczne jest ponowne podłaczenie KTG. Pani Maja po badaniu wyrokuje: "Do 21:30 będzie po wszystkim".. Jakoś nie chce mi się w to wierzyć.. Ale rzeczywiście skurcze stają się nie do wytrzymania..Mąż cały czas trzyma mnie za rękę i powtarza jaka jestem dzielna i jak mi dobrze idzie.. ja jedank proszę o ZZO..
    Pani Maja dzwoni po anestezjologa, informując mnie przy tym, że wątpi w to, że zdążymy podać znieczulenie po akcja rozwija się ekspresowo!! Czekamy, schodzę z fotel, położna łapie mnie za rękę i pomaga wyrównać oddech, to i zmiana pozycji przynoszą znaczną ulgę. Po 5 minutach anestezjolog jest już na sali.. i znowu milion pytań do.. przy drugim wołam "Muszę już przeć!!!!". Wskakuję na fotel, kolejne badanie.. "Kaśka!! Jest główka! Przyj!!". Ból jest potworny ale pojawiają sie nowe siły, które pozwalaja przeć. O 20:20 nastaje cisza.. a po sekundzie słychać krzyk! Krzyk mojej Hani!!
    Kładę mi ją na piersi. Taką wilgotna, cieplutką, malutką kuleczkę, która od razu przytulona do mamusi się uspokają.
    I tak sobie leżymy i cieszymy się swoją obecnością... niestety nie trwa to zbyt długo.
    Przy rodzeniu łozyska okazało się, że nie wyszło w całości i trzeba będzie czyścić macię. Tak więc Hania idzie z tatą się kangurować a ja zostaję na sali. Przy czyszczeniu kolejne komplikacje, pochwa popękała w kilku miejsca, lekarz stwierdza, że niestety prze neustające infkecje które mnie nękały w ciąży, pochwa jest bardzo krucha i co on próbuje mnie zszyć to pęka.. Cały zabieg trwa koło 40 minut.. W końcu sie udaje, sadzają mnie na krzesło i zawożą do sali.
    Tam przynoszą mi Hanię i już nikt i nic nie zakłoca nam spokoju.. W końcu możemy odpocząć..
    -- // //
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeOct 1st 2013
     permalink
    nightingale_84: cały czas się tuli, powtarza "kocham mamę, kocham mamę, kocham mamę" nie chce mnie puściś nawet na chwilkę.. wychodzę z mieszkania płacząc..


    Night, i się rozbeczałam... Piękny poród!
    --
    •  
      CommentAuthorkachaw
    • CommentTimeOct 1st 2013
     permalink
    Night piękny opis porodu, ja też beczę, już nie mogę się doczekać swojego, gratuluję jeszcze raz z całego serca i buziaki dla Haneczki
    --
    •  
      CommentAuthornana81
    • CommentTimeOct 1st 2013
     permalink
    Mnie Twoje łzy skojarzyły się z czymś innym niż tylko z tęsknotą za Franiem. Umierała matka jednego dziecka, rodziła się mama dwójki :wink:
    --
    •  
      CommentAuthor
    • CommentTimeOct 1st 2013
     permalink
    buuuuuuuuuuu racja laski-to nowy etap sie zaczynał
    pięknie Night :heartsabove:
    --
    •  
      CommentAuthormontenia
    • CommentTimeOct 1st 2013
     permalink
    Night,piekny opis :bigsmile:
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeOct 1st 2013
     permalink
    Nana, ładnie to napisałaś...
    --
    •  
      CommentAuthorCaris
    • CommentTimeOct 1st 2013
     permalink
    Night, popłakałam się i ja... W bibliotece czytałam- dobrze, że miałam zamykaną salę, to nikt nie widział :shamed:
    I rodziłaś w Chorzowie?
    --
    •  
      CommentAuthorsalinos
    • CommentTimeOct 1st 2013
     permalink
    Night wspaniały opis!!! Gratuluję jeszcze raz cudownej córeczki Hani :)
    -- [url=https://www.suwaczki.com/][/u
    • CommentAuthorSmuga
    • CommentTimeOct 2nd 2013
     permalink
    *salinos* i *Nightingale* gratulacje dziewczyny! Piękne, wzruszające opisy.
    Co do KTG, to zupełnie padła moja wiara w to ustrojstwo... rozwarcie pełne, a aparat nic.... hahahha.
    •  
      CommentAuthorElyanna
    • CommentTimeOct 2nd 2013
     permalink
    naprawdę dużo wnoszą do świadomości te opisy...

    night, jestes wielka!
    --
    •  
      CommentAuthorsalinos
    • CommentTimeOct 2nd 2013 zmieniony
     permalink
    No ja przekonałam się na własnej skórze z tym ktg. Aż wierzyć się nie chce, ze nie wykazywało skurczy :wink:
    aaaaaaaa i głupia położna co wierzy bardziej aparatowi ktg aniżeli rodzącej. Żebyście widziały te jej oczy ze zdziwienia jak mnie zbadała. To samo ze szczęką, prawie musiała zbierać zęby z podłogi :crazy::crazy::crazy:
    -- [url=https://www.suwaczki.com/][/u
    •  
      CommentAuthorKasiaMW
    • CommentTimeOct 2nd 2013
     permalink
    night!!!! popłakałam się!!! cudny opis świetnie robię poradziłaś brawo!!!! gratuluję Haneczki buziaki dla was!!!!
    --
  5.  permalink
    Dziękuję raz jeszcze :smile:

    Mnie Twoje łzy skojarzyły się z czymś innym niż tylko z tęsknotą za Franiem. Umierała matka jednego dziecka, rodziła się mama dwójki

    Coś w tym jest Nana, nie da się ukryć.
    Wiedziałam, że jak wrócę to już będzie zupełnie inaczej..

    I rodziłaś w Chorzowie?

    Tak, swtierdziłam, że skoro mam tam lekarkę to będę się czuła jakoś bardziej bezpieczna :smile:
    Na swoją lekarkę oczywiście nie trafiłam, za to trafiłam na super położną i nie żałuję że tam rodziłam :smile:
    Zresztą dalej mogłabym nie dojechać :bigsmile:
    -- // //
    •  
      CommentAuthorDorit
    • CommentTimeOct 3rd 2013
     permalink
    salinos i night, piekne opisy porodu! gratulacje jeszcze raz!
    --
    •  
      CommentAuthor_Asiula
    • CommentTimeOct 12th 2013
     permalink
    Dobra zabieram się w końcu za opis naszego porodu :)
    Ja jestem osobą, która co do zasady chcę mieć wszystko zaplanowane, przemyślane, być przygotowana na to co może mnie czekać. Tak było i teraz.. wymarzony poród sn, w którym przywitamy Nasz Skarb!
    W czwartek 19.09 oglądaliśmy sobie Kuchenne rewolucje, śmieliśmy się z Mężem, on poszedł się kąpać, a tu nagle czuje, że sikam :D tak tak, nie było wielkiego chlustu i fajerwerków, jak sobie wyobrażałam :P Poszłam do łazienki i mówię do męża, że chyba mi wody odeszły, ale jakoś ich mało.. że nie wiem czy to to, czy to jakiś wodnisty śluz.. Dzwonię do mamy, jej odeszły wody przy bracie już przy partych a ze mną jej przebijali więc mówi, że było ich dużo, ale nie wie jak to jest tak fizjologicznie.. Ale, że na pewno tego nie przegapię, bo zaraz zaczną się bóle jeśli to wody, bo ona tak miała :P Mnie złapał lekki stres, nogi mi drżały, to był taki strach z podnieceniem, wiedziałam że jeśli to wody to za 24 godziny będę Mamą !! O jeju! Mąż nalega, żeby już jechać a u nas bóli ni widu, ni słychu.. Ale mówię, że ok pojedziemy dla spokoju sprawdzić czy to wody :) O 24 byliśmy na Izbie, położna zaczęła mnie badać, mówi że to chyba śluz, naciska na pęcherz, a tam chlust! I teraz już było jak w filmie, aż ją ochlapały wody i się zaczęła śmiać, że nie musi sprawdzać odczynnikiem :D Przychodzi lekarz tłumaczy, że nas przyjmą na porodówkę, wypytał co i jak, podłączyli nas pod ktg tam jakieś śmieszne skurcze :D idziemy na górę na położnictwo, dają nam Nasz pokój, ja chodzę z książką Ireny Chołuj i maszeruje chodem bociana co by się ruszyło coś :P Przyszła znów położna dała zastrzyk, dzięki któremu szyjka miała się rozwierać i poszłam pod prysznic jak kazała, wychodzę a tam nadal nic, idziemy na ktg, skurcze dalej słabe.. kazały iść się położyć jakoś po 2 i o 4 po nas przyszli i mówią, czy się zgadzamy na okse.. Wiedziałam z czym to się wiążę, ale w głowie mętlik.. moje dziecko od 22 jest z odchodzącymi wodami mija 8 godzin i nic.. zgadzamy się na oksę, dalej maszeruję ze stojakiem, o 5 skurcze są co 3 minuty ale lekkie, idę na ktg tam pokazuje maszyna skurcze na 80-90 ale dla mnie to lekkie ćmienie @.. Znów pod prysznic, piłka, chodzenie z mężem i tak do godziny 12.. Powoli mam dość, bo nic nie boli, zaczynam być zmęczona a tu zero rozwoju akcji.. szyjka trzyma bo jeszcze jest zachowana.. rozwarcie niewielkie.. o 13 przychodzi lekarz, okazuje się, że GBS jednak jest dodatni, lekarz mówi o zakażeniu wewnątrzmacicznym, o tym ile czasu już minęło a tu nic się zbytnio nie dzieje.. przychodzi załamanie, chce mi się płakać uważam, ze to moja wina, bo czemu to się nie rusza, ja cały czas chodzę, już nogi bolą a tu nic :( zaczyna mówić coś o cc.. Pyta czy wyrażamy zgodę.. Patrzę na męża, widzi że jest mi przykro, łzy w oczach, poprosił lekarza, zeby dał nam chwilę.. Porozmawialiśmy, jasne było, że najważniejsze jest zdrowie Maluszka, ale byłam taka zawiedziona i rozczarowana.. Lekarz przychodzi, zgadzamy się na cc, o 14 mam już być na dole, chyba że nagle się coś ruszy, odłączają oksę, teraz to już w ogóle skurczy zero, maszyna pokazuje skurcze max 40-50.. Czuję stres jak nigdy w życiu.. w końcu to operacja, czy na pewno nic mi się nie stanie, czy Malutki to dobrze znosi – ten brak wód.. Jest 14 i jedziemy.. Żegnam się z mężem, robią znieczulenie, ekipa cała przy cc była rewelacyjna, starali się mnie maksymalnie rozluźnić, zartuja ze mna ;) nagle w lampach widzę, że zaczynają.. czas się dłuży.. mam wrażenie, że to trwa wieki… nagle widzę wyciągają Misia!! pokazują mi go on tylko jęknął, bo generalnie to on nie płacze ;) moja czarna główka, dają mi go do buziaka i zabierają na ważenie i mierzenie i mówią, że zajmą się teraz mną a Mały będzie czekać w sali a teraz zajmie się nim tata :) Po ok. 20 min jestem już na sali, ale Misia nie ma :( Bo oczywiście Tatuś sobie przysnął i nie chcieli go budzić :P Mąż idzie po Misia, widzę jak łzy mu lecą po policzkach, ja sama zaczynam płakać.. Wspaniale, jesteśmy RODZICAMI! 20 września o 14.25 urodził się Nasz Skarb na który czekaliśmy tyle czasu.. Co to za cud, że z Nas zrodziło się takie życie, Adaś jest wspaniały, idealny, najpiękniejszy, najkochańszy. Moje serce urosło podwójnie i mieści Moich Dwóch Wspaniałych Chłopaków !! Potem już tylko cyckowanie i wielka radość z bycia już w Trójkę <3
    -- [/url]
    •  
      CommentAuthorgirlorboy
    • CommentTimeOct 12th 2013
     permalink
    Omg asia ale sie zryczalam!!
    --
    •  
      CommentAuthor
    • CommentTimeOct 13th 2013
     permalink
    girlorboy: Omg asia ale sie zryczalam!!

    :cry::cry::cry::cry::cry::cry::cry::cry::cry::cry::cry::cry:
    i ja standardowo :cry:
    już eN na mnie krzyczy ze mam nie czytać takich historii
    --
    •  
      CommentAuthormontenia
    • CommentTimeOct 13th 2013
     permalink
    Piekny opis Asiula :cry:. Gratulacje!!! :bigsmile:
    •  
      CommentAuthornana81
    • CommentTimeOct 21st 2013 zmieniony
     permalink
    Frag, jesteś szybka nie tylko w rodzeniu:wink:
    Cudowny spokój, wspaniala obstawa przy porodzie. Jak to zrobiliscie, że nie było takiego pośpiechu?!:wink:
    Gratuluję raz jeszcze:kissing:
    --
Chcesz dodać komentarz? Zarejestruj się lub zaloguj.
Nie chcesz rejestrować konta? Dyskutuj w kategoriach Pytanie / Odpowiedź i Dział dla początkujących.