Zarejestruj się

Aby dyskutować we wszystkich kategoriach, wymagana jest rejestracja.

 

Vanilla 1.1.4 jest produktem Lussumo. Więcej informacji: Dokumentacja, Forum.

    •  
      CommentAuthorsalinos
    • CommentTimeOct 30th 2015
     permalink
    Może macica przestała się obkurczać. Ja jak po porodzie nie krwawiłam to mi w szpitalu brzuch naciskali i dawali okłady z lodu na brzuch, żeby sie obkurczała. Na pewno powinnaś to skontrolować jak najprędzej u lekarza albo jedź na IP.
    -- [url=https://www.suwaczki.com/][/u
    •  
      CommentAuthorikaan
    • CommentTimeOct 30th 2015
     permalink
    Też wydaje mi się, że to raczej nie jest do końca normalne i wymaga konsultacji. Tym bardziej, że to dopiero 6 doba.
    -- ,
  1.  permalink
    dzwoniłam już do lekarza i jeśli będzie gorączka lub nieprzyjemny zapach to na ip i w poniedziałek na wizytę no ale jeszcze czekamy bo podobno kp ma mi pomoc i moze ruszy, oby bo bardzo się martwię. Dziękuję dziewczyny za odzew.
    •  
      CommentAuthorikaan
    • CommentTimeOct 30th 2015
     permalink
    Tak, kp bardzo pomaga. Mnie zazwyczaj zaczynało boleć jak mała ssala, oby i tobie pomogło :wink:
    -- ,
    •  
      CommentAuthorŚroda
    • CommentTimeOct 30th 2015
     permalink
    Ale wiecie, ja po drugim porodzie krwawiłam w zasadzie silnie tylko w szpitalu przez dwie pierwsze doby, potem przez kilka dni dosłownie było to lekkie krwawienie, a następnie plamienie również przez kilka dni, więc jeśli macica się szybko obkurcza, to chyba silne krwawienie mija- mi się obkurczała bardzo, ale to bardzo boleśnie, bo przez pierwsze dwa dni to miałam skurcze podobne do porodowych, tylko trochę rzadziej występujące (to chyba zasługa okscytocyny...), a jak skończyły się skurcze to i krwawienie się skończyło jako takie.

    Niemniej jednak warto skontrolować :wink:
    --
    •  
      CommentAuthorikaan
    • CommentTimeOct 31st 2015
     permalink
    No ale zobacz miałaś jednak krwawienie chociaż jakieś. A takie zatrzymanie krwawienia to jednak może oznaczać coś gorszego, nie mówię że musi:wink:
    -- ,
  2.  permalink
    byłam dzisiaj na ip miałam badanie ginekologiczne i usg i wszystko ok widocznie taka natura ale pani doktor powiedziała że to ze teraz nie ma nie oznacza że jeszcze krwawienie nie powróci. Dostałam też receptę na lek. Pani doktor powiedziała że przy zatrzymaniu odchodów poporodowych źle bym się czuła, była by wysoka gorączka i nieprzyjemny zapach. troche się uspokoiłam po tej wizycie i popołudniu zaczełam troche plamic.
    •  
      CommentAuthorAgnike
    • CommentTimeNov 6th 2015
     permalink
    Sam poród ,ekspresowy ;)..w poniedziałek o 18:00 byliśmy na ktg które wykazało tylko liche skurcze przepowiadające,więc trochę podłamani faktem,że pewnie znów będzie trzeba wywoływać poród wróciliśmy do domu.
    O 23:30 mnie przeczyściło,jednak byłam pewna że to jelitówka która krążyła po domownikach.Od ok 24 pojawiły się skurcze,ale nie robiłam sobie nadziei,ze to porodowe,cierpliwie przez godzinę liczyłam w aplikacji,wychodziły regularne co 5-7min po 40-60sekund.Zadzwoniliśmy do pro famili,kazali przyjechać.Więc na spokojnie dopakowaliśmy resztę rzeczy i ok 2:20 byliśmy na izbie przyjęć,tam zabrali nas na ktg,gdzie tuż po położeniu się poczułam,że zbliżają się parte (to niemożliwe pomyślałam.) chwilę później na kolejnym skurczu chlusnęły wody..przybiega lekarz,szybko bada i…widzę malujące się na jego twarzy zdziwienie z przerażeniem..„Na porodówkę migieeeem” w ciągu minuty znalazłam się dwa piętra wyżej na sali porodowej,zdążyłam przejść z leżanki na fotel i tylko usłyszałam od położnej by jeszcze nie przeć,jakoś dałam radę..na kolejnym skurczu o 2:46 już na świat wyszedł nasz mały Orzeszek :) Lilcia miała 52cm i 2810 gram.
    Wszystko działo się tak błyskawicznie że Li nie poczekała na tatusia ;) ..eM nie zdążył dotrzeć na 2 piętro :D ..tzn dotarł kiedy już leżała na brzuszku i przeciął pępowinę ;)
    Na każdym obchodzie pierwsze pytanie było,to która z Pań chciała na IP rodzić :D
    -- Zu 10.2010 & Li 11.2015
    •  
      CommentAuthorefcia81
    • CommentTimeNov 6th 2015
     permalink
    Agnike super poród !
    --
    •  
      CommentAuthordaga310
    • CommentTimeNov 6th 2015
     permalink
    I ja sie zebralam aby opisac moj porod:-)
    A wiec 28.10 wstałam siku ok 5:40, jak tylko sie podniosłam z łożka poczułam mokro między nogami!!
    Najpierw pierwsza myśl, posikałam się czy co hehe
    ide do łazienki ale nie to nie siku, tylko mega duża ilość czopu z krwią..
    no to moja radość była jeszcze większa hi
    po chwili zaczęło się oczyszczanie, ja jeszcze bardziej szczęsliwa;-)
    przebrałam się i poinformowałam mamę jak wychodziła do pracy o 5:50 ze coś zaczyna się dziać i żeby w razie W tel miała przy sobie;-)
    połozyłam sie do łożka i tak leżałam a po chwili zaczęły pojawiać się delikatne skurcze;-)
    przed 8 wyszykowałam Wicie do przedszkola, Robert ja zawiózł a ja w tym czasie poszłam wziąć prysznic, skurcze coraz bardziej zaczęły się nasilać i były już regularne najpierw co 10min potem juz co 8
    więc o 9 zadzwoniłam do mamy, że będziemy dzwonic do szpitala i pomału sie szykujemy, załatwiła sobie zastępstwo i po ok 9:30 była w domu.
    po 10 wyjechaliśmy..
    do szpitala jechaliśmy godzinę w międzyczasie skurcze jakby zaczęły słabnąć i przerwy między jednym a drugim były coraz dłuższe ehhh, ale po przyjęciu gdy zostałam zbadana i ku mojemu zaskoczeniu rozwarcie na 4 cm, od razu odeszły wody więc już w ogóle byłam szczęsliwa ze szybko pójdzie, a nie będę się męczyc tak jak z Wicią;-)
    przenieślismy się od razu na salę porodową rodzinna, z mega dużym łożem i wanną;-)
    skurcze nadal nieregularne i słabe, podłączyli mnie do KTG na którym skurcze sie zapisywały nawet o sile 120 a ja je odczuwałam delikatnie co mnie mega dziwiło, bo przy Wiki jak było ok 70 to ja ledwo wytrzymywałam hmmm
    I tak chodziłam, bujałam biodrami, co chwilę, trochę odpoczywałam do godz 16 aż mnie ponownie zbadali i tu dalej rozwarcie tak na 4-5cm;-(
    Ja już wkurzona, ze po co tak szybko jechalismy ze mogłam jeszcze poczekać w domu, no ale już odwrotu nie było..
    wiec dalej chodzenie, kręcenie biodrami
    W tym czasie Robert z mamą pojechali kupic coś na obiad, ostatni raz zażyczyłam sobie kebaba hehe bo wiedziałam ze jak będę karmić piersią to na takie „rarytasy” długo sobie nie pozwolę;-P
    po 17 przyszła inna położna zbadała rozwarcie na 6cm, przy okazji wymasowała szyjkę..myślałam ze z bólu dam jej kopa hehe
    I po tym się zaczęło, skurcze coraz mocniejsze, regularne
    jakoś o 18 czy nawet po napuścili mi wody do wanny bo chciałam, weszłam ale skurcze wcale nie były lżejsze i ogólnie nie czułam sie lepiej w tej wodzie tylko jeszcze gorzej więc wyszłam..
    jak wyszłam to po 2 skurczach drę się do mamy ze musze przeć, że niech kogoś wezwie bo nie dam rady..
    ok 20, albo po przyszła położna zbadała i już było 8cm, bóle okropne nie mogłam przejść na drugą salę obok na łozko,
    pomału przestałam kontaktować co się dzieje, jakbym była w jakimś amoku dosłownie..
    nie pamietam jak weszłam na łożko porodowe!! bo bóle były coraz mocniejsze..
    potem pamietam wszystko jakby przez mgłę, nie wiem co o której godzinie sie działo..
    między skurczami już prawie nie było przerw, darłam się tak jakby ze skóry mnie obdzierali bóa przeokropny,
    musiałam poleżeć trochę na boku bo rozwarcie zatrzymało sie na 9,5cm i kanał rodny nie otworzył się do końca i mała nie mogła się przecisnąć..
    podczas leżenia na boku już ledwo dawałam radę, byłam mega osłabiona, wymęczona
    znowu zaczęły się parte ale położna nie pozwalała mi przeć bo dalej ten cholerny kanał nie otworzył sie..
    po jakimś czasie dostałam zastrzyk(nie pamietam z czym) na otwarcie tego kanału i po chwili mogłam już przeć..
    niby się ucieszyłam ale ból był taki ze myślałam ze umrę, dosłownie czułam jak głowka wychodzi, jak w pewnym momencie się cofa z powrotem, do tego położna ciagle masowała krocze abym nie pękła(i tu z jednej strony chwała jej za to a z drugiej może gdybym pękła bądz by nacieła to by łatwiej i szybciej poszło)
    mama stała ciągle z boku z przodku i z położna trzymała mi nogi, Robert z tyły podtrzymywał kart na skurczach, położne ciagle dopingowały i oddychały razem ze mną co dla mnie nie było łatwe bo skurcz gonił skurcz, nie było już żadnych odstępów, w pewnym momencie już się darłam że nie dam rady ze umrę tu prędzej z tego bólu(był przeokropny nie zycze nikomu takiego bólu) Robert szeptał do ucha, że dam rade ze jestem silna zebym mocno parła i mała juz zaraz wyjdzie..
    więc parłam mocniej i mocniej, z całych sił których ledwo co już miałam i znowu czuje że głowka wychodzi, chyba centymetr po centymetrze, dosłownie..myślałam ze mnie rozerwie już, po chwili słysze ze mama mówi ze jest już jest głowka, boże jakie czarne włosy i jak ich duzo hehe
    dalej prę i z pomocą połoznej która wyciągała na skurczu mała wyskoczyła o 22:21(czułam cały czas jak wychodzi ehhhh)
    i tu ogromna ulga, że to juz koniec koniec tego przeraźliwego bólu, że już go więcej nie będzie!!!
    I jest płacz, płacz Amelki;-)
    wzruszenie w oczach Roberta mamy, położna zapytała się go czy chce odciąc pępowinę zgodził się od razu hihi
    I tak po kilku chwilach dostałam moją małą kruszynke do rąk;-) Położna pokazała nam łozysko(które wykaszlałam he, połozna nie kazała przeć tylko zakaszlnąć 2 razy i wyszło), okazało się ze było juz III stopnia, ze bardzo dojrzałe..wytłumaczyła co i jak, ze jak mała w tym była „zapakowana” hehe
    Uczucie cudowne ;-) zreszta same wiecie jak to już jest jak maluszek wyjdzie hihi
    I to by było chyba tyle;-)
    i aż tyle bo już nigdy więcej żadnego porodu!!
    --
    • CommentAuthorcestmoi89
    • CommentTimeNov 22nd 2015
     permalink
    Od pewnego czasu mam straszny czas. Natalka łapie choroby co rusz, w ciągu miesiąca jest w przedszkolu dopiero trzeci dzień, w piątek poszła tylko raz od dłuższego czasu. Wróciła z wymiotami i biegunką. Oczywiście, do środy złapało i mnie. O czwartej rano obudziłam się i ledwie zdążyłam do łazienki. Do południa nie ruszyłam się z toalety, myślałam, że się odwodnię, bo nawet łyk wody nie chciał we mnie zostać. Tylko jedna myśl w głowie: nie dziś, błagam! Od trzech tygodni miałam bardziej i mniej bolesne skurcze przepowiadające, kilka razy długie i częste, ale zawsze się rozchodziły. O 15 zaczęło delikatnie mnie skurczać, zupełnie nieregularnie, przechodziło, ale o 17 poczułam inne skurcze. Z każdym kolejnym skurczem, przerwa się skracała, a ból był coraz bardziej intensywny. Czekałam z niecierpliwością, aż Mąż wróci z pracy. Wzięłam prysznic, położyłam córkę spać między skurczami, wypiłam kilka łyków wody (bo ciągle wymiotowałam), ubrałam się i o 20 podjechała taksówka. O wpół do dziewiątej dojechałam na IP. Te kilka kroków, które dzieliły mnie od oddziału wspominam najgorzej :wink: co dwa kroki postój na minutę, czas dłużył się niesamowicie, dwa kroki i znów postój na zwracanie. Zanim dotarłam, byłam cała mokra. Jakaś kobieta wzięła mi po drodze torbę, wpakowała do windy i posłała na górę. Dzwonek na trakt, trzy skurcze oczekiwania. Pytania: kawa? papierosy? alkohol? adres zamieszkania? nazwisko panieńskie? ile waży? To wszystko wybijało mnie z mojego rytmu oddychania. Kobiety spokojnie czekały, aż złapię oddech i zasypywały mnie pytaniami dalej. Szybkie badanie, usg. Młody około 3,5, u mnie 6 cm, pójdzie szybko, biorąc pod uwagę to, jak się zachowuję. Kazały się przebrać i zaprowadziły na porodówkę. Trzy boksy, zajęte, jedna sala "z wszystkim" zajęta, sala z wanną dla mnie. Zostawiłam rzeczy koło łóżka i położna podpięła jedną głowicę ktg. Po kilku skurczach czuję lekkie parcie. Ból robi się nie do zniesienia na siedząco, leżąco, klęcząco. Wreszcie wylądowałam jak akrobata, siedząc na lewym pośladku z prawą nogą opartą na podnóżku łóżka, oparta na ręce :wink: położna przebiła pęcherz przy pełnym rozwarciu. Przy każdym skurczu zaciskałam rękę na oparciu, krzyczałam i starałam się słuchać położnej. Trafiłam na ciepłą, spokojną kobietę, która głaskała mnie i mówiła, że pięknie mi idzie. Przeprosiła mnie, że musi mnie odwrócić na dwa ostatnie parcia, że musi mnie naciąć, bo blizna po poprzednim cięciu jest słaba i długa. Ostatni skurcz był wybawieniem, dostałam moją nagrodę na brzuch. Poprosiłam o kilka minut dla tętnienia pępowiny, położna zajęła się w tym czasie oglądaniem mnie i syna. W tym całym zamieszaniu udało mi się urodzić łożysko przed odcięciem pępowiny :wink: później położne się śmiały, że to chyba ich pierwszy poród lotosowy w szpitalu :wink: mały pierwsze oddechy wziął bez krzyku, z delikatnym odkrztuszaniem. Przez dwie godziny go nie ruszał nikt. Mierzenie, ważenie, pediatra odbyły się już w czasie pobytu na sali poporodowej. W tym dniu było dużo porodów, na tyle, że w czwórkę trafiłyśmy do dorabianej sali, mając za ścianą porodówkę.
    Poród był zupełnie inny niż mój pierwszy. Za pierwszym razem był ogromny wysiłek, ból był do opanowania, trwało to koszmarnie długo, byłam fizycznie wykończona. A drugi poród zwalił mnie bólowo z nóg. Bolało tak niesamowicie, że myślałam, że nie dam rady. Wszystko się skondensowało i nie było czasu korzystać z chwil odpoczynku. Fale płynęły jedna za drugą, a otoczenie wybijało mnie z rytmu. Zamiast odpoczywać, musiałam odpowiadać na pytania, zmieniać pozycję, koncentrować się na instrukcjach. Szczęśliwie poszło szybko, bo naprawdę nie wiem, jak długo bym wytrzymała takie intensywne obciążenie.
    --
    •  
      CommentAuthor_hydro_
    • CommentTimeDec 11th 2015
     permalink
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeDec 11th 2015 zmieniony
     permalink
    Swietne!

    Niebieska "kroplówka" mnie rozwaliła;)
    --
    •  
      CommentAuthorkoteczek1
    • CommentTimeDec 15th 2015 zmieniony
     permalink
    No to w końcu pora i na mnie opisać poród :)

    W czwartek 3 Grudnia poszłam do doktora na KTG i badanie na którym zrobił mi masaż szyjki i sie dowiedziałam ze mam rozwarcie na 2 palce przerazona i z drugiej strony ciesząca się ze nie długo urodzę córeczkę wyszłam z wizyty był to juz 40 tc i doktor powiedzial ze jak nie urodze do niedzieli to mam isc w poniedzialek do szpitala i cos im naklamac a jak by mnie nie przyjeli to mam przyjechac do niego we wtorek po skierowanie tez powiedzial ze mam już mało wód ale jeszcze wystarczająco no ale sie naczytałam w internecie co moze oznaczac mała ilość wód i postanowiłam pojechac do szpitala w sobotę 5 grudnia nakłamałam na izbie przyjec ze chyba wody mi sie soczą i postanowili mnie zbadać okazało się ze mam już skurcze co 10 czy 15 minut oraz rozwarcje na 2 palce dalej :/ ale tez krwawilam po tym masazu u doktora od czwartku to postanowili zatrzymac mnie na porodówke tam siedzialam pod KTG ale nic sie nie ruszało po 2 godzinach zbadali mnie i powiedzieli ze mam za wiele za waską miedznice i ze bedzie trzeba zrobic cesarkie ciecie :/ ( bardzo sie bałam ale wyraziłam zgodę ) po około kolejnej godzinie wzieli mnie na sale cały czas się trzesłam bo tak się bałam nawet w czasie cesarki lekarze sie pytali czy mi jest zimno a ja ze nie tylko az tak sie boje ... no i sie zaczeło przyszła anestezjolog zrobił zastrzyk w plecy i sie położyłam zaraz przyszedł doktor i chciał mnie ciąć a ja do niego ze już ( mineło chyba 2 minuty ) ? a on ze tak i zrobił małe naciecie ale je poczółam i krzyknęłam zdziwiony powiedział ze trzeba chyba chwilke jeszcze poczekać ... nie chciałam patrzec w lampe bo tam wszystko było widać , na lewo tez niechciałam patrzec bo tam były okna i tez wszystko było widać w czasie operacji niz nie boało tylko było dziwne uczucie i raz wymiotowac mi sie chciało :/ Gdy córeczke wyjęto to ona zabrała doktorowi nożyczki i wszyscy sie smieli ze przyszła pani doktor albo krawcowa sie urodzila juz od urodzenia do pracy ją ciągnie :D a ja tylko pytałam sie czy jest zdrowa itp a jak powiedzili ze wszystko dobrze i ze urodziła sie 3850 gramów i 57 cm to byli w szoku bo ja bardzo drobna jestem i doktor na to powiedzial na 100 % pani by nie dała rade urodzic te dziecko , zaczełam sie pytac jaki ma kolor oczu ale miala zamknięte po chwili przyniesli mi ją i poprostu az sie poplakalam była taka piekna pozniej ja zabrali wzieli mnie na łóżko i zawiezli na sale po operacyjną powiedzieli ze jak zaczne cos czuc to mam im powiedziec dadza mi kroplowki przeciw bolowe , noc byla masakryczna bo bol zaczelam czuc i sie odkurczała macica ale to i tak bylo nic w porównaniu do tego jak nastpengo dnia musiałam wstać ból jak by ktos zelaskiem gorącym mnie tam trzymał odychac nie mogłam ... co jakis czas przynosili mi mala do karmienia ...w 2 dobie przeniesli mnie juz na sale po porodową gdzie musiałam sama sie zajmować małą okropnie mi to szło bo wszystko mnie bolało nastepnego dnia wieczorem zaczełam wymiotować i sie trzesć , mdleć okazało sie ze mam zespół po punkcyjny nie byłam w stanie zajmowac sie dzieckiem wiec na 1 noc zabrali małą na izbe noworodkową a pozniej mi ja odali gdzie ledwie moglam sie ja zajmowac to czasem jakas polozna przyszła i mi pomagała ale w nocy mogłam zapomniec tylko usłyszałam jak bedzie pani chciała to mozemy ja wziasc na izbe noworodków a ja niechciałam sie z nia rostawać :/( po 6 dniach w szpitalu gdzie chodzic nie mogłam doktor mowi chce pani tu jeszcze zostać ?? a ja ze nie wole byc w domu i dal mi wypis do tego wszystkiego był remont w szpitalu codziennie od 7 rano do 17 wiercili nad nami ... i sie stal cud po 2 dniach w domu wyzdrowiałam !! a taksowkasz jak wolno jechal bo sie bał ze mnie tak boli bo ja ledwie wysiedziałam w aucie :P teraz ze mna juz wszystko dobrze i czekam na sygnał kiedy mogę sie starac o braciszka dla córeczki :P
    --
    •  
      CommentAuthorefcia81
    • CommentTimeDec 15th 2015
     permalink
    koteczek dzięki Bogu że czujesz się już lepiej, jeszcze raz gratulacje :-))))
    --
    •  
      CommentAuthorblackberry
    • CommentTimeDec 16th 2015 zmieniony
     permalink
    Koteczku, gratulacje i ooo z powodu narodzin córeczki, ale małe Eee Ci się należy za brak znaków interpunkcyjnych :wink:
    Można to jakoś znieść w krótkich postach, ale przy tak długiej historii to naprawdę utrudnia czytanie. Bardzo.
    --
    •  
      CommentAuthorkoteczek1
    • CommentTimeDec 16th 2015
     permalink
    Przepraszam was :P mam nadzieje ze zrozumieliście :/
    --
    •  
      CommentAuthorkatka_81
    • CommentTimeDec 16th 2015
     permalink
    Ja przez ten brak znaków interpunkcyjnych na jednym wdechu to niemal przeczytalam ;))))
    Gratuluję szczęśliwym rodzicom :)
    --
    •  
      CommentAuthorlewka
    • CommentTimeJan 6th 2016
     permalink
    W terminie porodu czyli w sobotę 12.12 byłam umówiona z położną z porodówki na badanie. Jechałam tam pełna nadziei, bo czułam tego wieczoru silne skurcze (jak w pierwszych godzinach poprzedniego porodu), a lekarz w minionym tygodniu przepowiadał poród najpóźniej w weekend. Tym większe było moje rozczarowanie, gdy okazało się, że rozwarcie jest tylko na opuszek, a dziecko jeszcze wysoko... Położna nie owijała w bawełnę i powiedziała, że gdybyśmy czekali aż samo się zacznie, to może to nastąpić nawet za dwa tygodnie (których nikt mi nie da, bo maksymalnie za tydzień wezmą mnie na oddział i zaczną wywoływanie, które może trwać trzy dni). Mam pić przez trzy dni korzenną herbatkę, która przygotowuje szyjkę, a w środę oraz w piątek wypić miksturę wywołującą poród (ponoć działa, ale tylko jeśli organizm jest prawie gotowy i brakuje mu małego impulsu, u mnie małe szanse na sukces). No i ćwiczenia na piłce, spacery bocianim chodem i różne takie.... Tak się załamałam, że po składniki do mikstur pojechałam od razu po szpitalu tuż przed zamknięciem sklepu, a po powrocie do domu karnie zaczęłam picie herbatki, ćwiczenia. Jeszcze tego samego wieczoru od 23 do 3 miałam takie skurcze, że chodziłam po mieszkaniu przeklinając, sapiąc i stękając – słowo daje, że gdyby nie wyrok położnej sprzed kilku godzin (zero szans na poród w najbliższych dniach, „jestem stworzona do chodzenia w ciąży”) chyba zaczęłabym zbierać się na porodówkę.... A tak, wiedziałam, że te skurcze nic nie dają i nie rozwierają tej mojej upartej szyjki.... Potwierdziła to tylko poniedziałkowa wizyta u lekarza, który wyznaczył mnie do szpitala na następną sobotę, zaczęłam przygotowywać się psychicznie na ten termin i kolejny wywoływany poród z „cudowną” oksytocyną, która beznadziejnie na mnie działa. Gdy rodziłam syna, postępy były słabe, skurcze potrafiły nie wiadomo dlaczego „odpływać” nawet w fazie partej, nie mogłam go urodzić przez ponad godzinę II fazy, cofał się, chcieli już stosować vacuum, ledwo się udało w ostatniej chwili urodzić duże sine dziecko strasznie owinięte pępowiną.... Teraz bardzo chciałam tego uniknąć, całą ciążę pracowałam na to, aby tak się nie stało i choć już przestałam wierzyć, że może się udać to postanowiłam zrobić wszystko co położna kazała. KTG w poniedziałek - zero skurczy, w środę w nocy i rano mega skurcze (znów przeszło mi przez myśl – może jednak, może dziś, ale zabiłam w sobie te myśli), oczywiście gdy w południe dotarłam na KTG ustąpiły („Jeszcze nigdy nie widziałam, żeby po terminie porodu kobieta nie miała żadnej akcji skurczowej” - bosko!). Gdy wróciłam do domu i zaczęłam przygotowywać koktajl porodowy pomyślałam, że jeśli ma zadziałać to tylko dziś, bo poranne skurcze były tak silne. Coś mnie tknęło i szybko, dwa dni wcześniej niż planowałam, upiekłam piernik staropolski, który dojrzewał w lodówce przez miesiąc (polecam
    jest świetny http://www.mojewypieki.com/post/piernik-staropolski)
    i wypiłam obrzydliwą miksturę porodową (m.in. szampan bezalkoholowy, masło migdałowe, zioła, olej rycynowy, sok brzoskwiniowy) walcząc mocno ze sobą, by od razu jej nie zwrócić. Po godzinie trochę mnie przeczyściło i zachciało mi się spać. Znów zabijałam w myślach swój entuzjazm, że to wszystko wygląda porodowo. Po jakiejś godzinie, około 16 obudziły mnie takie skurcze, że przez kilka minut nie byłam w stanie wyjść z łóżka. Gdy w końcu się wygrzebałam i zaczęłam mierzyć ich częstotliwość to okazało się, że są co 1,5 do 3 minut! Sama się sobie dziwię, ale mimo to byłam oazą spokoju, zadzwoniłam po tatę, żeby przyjechał po syna i wiedząc, że zajmie to mu około godziny poszłam pod prysznic ogolić nogi ;) Wizyta w łazience rzeczywiście jest dobrym wyjaśnieniem czy skurcze są porodowe, bo trochę zelżały (do 4-6 minut), ale czułam, że rodzę i zadzwoniłam do położnej. Powiedziała, że mogę tą godzinę jeszcze zaczekać w domu, ale że na pewno poród się zaczyna :) O 19 dotarłam do szpitala i znów rozczarowanie – ja ledwo trzymając się ścian doszłam tip topami na badanie, z bólu pomyliłam się w ankietach dodając sobie 10kg, a tu... dalej 1 cm :((((( Gdy już mnie zarejestrowali w izbie przyjęć, zabrali na porodówkę, tam znów wypisywanie stu dokumentów, oświadczeń itd. to po godzinie były już 4cm i wszystko potoczyło się szybko... Skurcze były tak częste, że nie miałam czasu by między nimi odetchnąć, chodziłam, pochylałam się, kołysałam, mamrotałam, a za jakiś czas zaczęłam czuć napierającą główkę :) Trochę mi najpierw położna nie wierzyła, ale po badaniu szybko poszła do lekarzy nastrajać ich na to, że pacjentka chce rodzić w pozycji wertykalnej pomimo dużego dziecka (szacunek 3900-4300), żeby dali mi szanse, bo poprzednie też urodziłam duże (3920). Najpierw próbowałam rodzić na wpół stojąco opierając się rękami i głową o łóżko, potem na krzesełku porodowym. Było super, ale tętno małej cały czas spadało i położna powiedziała, ze musimy przesiąść się na łóżko, ale ustawi je w pozycji jak najbardziej siedzącej. Ból był ekstremalny, często myślałam sobie „taki był ze mnie chojrak, a teraz? po co mi to było” ale równocześnie byłam w stanie myśleć, że jest super, bo choć boli to przynajmniej poród postępuje i jeśli nie będę się spinać i zaciskać to zaraz będzie po wszystkim. Przed 22gą po 15 minutach parcia urodziła się moja cudowna czarno- i długowłosa córeczka, 4100g 55 cm 10/10 :) Nie zostałam nacięta, ale nabawiłam się ok. 2cm pęknięcia I stopnia (stwierdzam, że w porównaniu z nacięciem, które jest z automatu II stopnia, bo tną też mięśnie, to jest pikuś). Po szyciu po około 20 minutach byłam w stanie iść do łazienki i sama wziąć prysznic :) Nie mogłam sobie wymarzyć lepszego porodu: zdrowe dziecko i moje wielkie poczucie satysfakcji, że dałam radę :))))))
    --
    •  
      CommentAuthorLily
    • CommentTimeJan 6th 2016
     permalink
    lewka - też piłam tę miksturę, nic mi nie pomogła:P Dopiero czysty olej rycynowy.
    •  
      CommentAuthorefcia81
    • CommentTimeJan 6th 2016
     permalink
    Pięknie :-)

    Treść doklejona: 08.02.16 21:42
    W końcu mogę i ja opisać swój poród. Zaczęło się o 02:30 a o 08:05 na świat przyszła moja córeczka :-)

    Kochane, my juz w domku nawet ogarnięci, łatwo nie jest ale kto mówił że będzie. Ogrom szczęścia jaki mi towarzyszy jest nie do opisania, ale dobra konkretnie jak to poród się odbył :-)
    Jak wiecie w środę byłam u profesorka który zrobił mi badanie takie że po nim zaczęłam plamić, a w nocy dostałam pierwszych skurczów ale do przeżycia. Następnego dnia w czwartek czułam jak miednica normalnie mi się rozłazi czułam już taki nacisk główki na dole że myślałam że nie wytrzym chodziłam dosłownie jak kaczka. Jednak przez cały dzień żadnych skurczy nie odczułam. Wieczorek mówię do mężą idziemy na małe co nie co bo jak zaraz nie urodzę to wyjdę i stanę obok. No sexem bym tego nie nazwała no ale coś tam porobiliśmy, mąż do mnie:„ja nie mogę Ty masz taki twardy ten brzuch” ja mówię: oj dobra nie myśl o tym, zamknij oczy ja muszę urodzić he he :-) no i poseksiliśmy się, później naśmialiśmy że co to było to nie wiemy i poszliśmy spać koło 12 w nocy. O 2:00 w nocy obudziłam się na siku, wkurzona na maxa bo mówię Boże żadnych skurczów dosłownie nic, pomyślłąm sobie dobra już nie mam sił czekać na ten poród pójdę w poniedziałek wywołają mi jakoś wytrzymam. Siku zrobilam położyłam się i poczułam taki lekki ból okresowy, pyknięcie i ciepło które się ze mnie wylało, wstałam i z usmiechem na twarzy poleciałam do łazienki myśląć Boże to chyba wody płodowe mi odeszły i pierwsza myśl że zaraz obaczę moją Lenkę (nawet piszac to teraz to płaczę ze wzruszenia tak ją kocham ) była godzina 02:30 no ale wracając do opisu porodu, nie było wątpliwości to wody płodowe :-) wzięłam jeszcze szybciutki prysznic, golenie, pomalowałm sobie brwi uczesałam się, obudziłam męża, jedo miny nie da się opisać był po prostu w szoku! jak by się dopiero co dowiedział że ja w ogóle w ciąży jestem, oczywiście zerwał się ja równe nogi, dopakowaliśmy torbę wody się sączyły. O 03:00 byliśmy już w samochodzie i o tej porze zaczęły się skurcze tak co 7 min. W 10 min byliśmy w szpitalu, zaraz odbyło się badanie po którym doktorek mówi: rodzi Pani ale to jeszcze spokojnie rozwarcie na 2 palce. przebrałam się w piżamkę szurcze były już chyba co 5 minut. Od razu wzięli mnie na porodówkę, położna która miałam ze mną być akurat była poza warszawą ale napisała sms że trzyma kciuki, myślę sobie cudownie, ale opiekę miałam rewelacyjną i bez niej. Na porodówce skurcze były już non stop ból nie do opisania, ale grzecznie je znoszę wiedząc że jeszcze dwa cm i dostanę znieczulenie, niestety rozwarcie się nie powiększa. Położna mówi idzie Pani pod prysznic, mąż cały czas przy mnie czuwał, weszłam pod prysznic i polewałam sobie brzuch ciepła wodę wydawalo mi się ze to mi pomaga, ale to chyba tylko chciałam w to wierzyć bo ból był już właściwie non stop tak że myślałam ze zeskrobię te płytki w łazience, mówię do męża zostaw mnie samą bo muszę skorzystać z toalety, zaczęłam się oczyszczać, myślałam że oszaleje nie wiedziałam co robić czy siedzieć na kiblu czy robić to na stojąco, darłam się położna weszła a ja do niej że korzystam z toalety he he. No ale dobra zakończyłam co miałam zakończyć (sorki za szczególy) umyłam się jeszcze w tych boleściach darłam się więc położna weszła znów a jak do niej że ja nie wiem co ja mam robić, scisnęłam jej rękę i powiedziałm zeby mi pomogła, jeszcze cos mówiłąm ale nie pamietam. Wlazłam na łóżko byłam już nowa zmiana powiedział dzien dobry i mówię prosze o znieczulenie bo ja nie wytrzymam, modliłam się o 4 cm rozwarcia, one mnie badają i mówią Pani rodzi ma Pani 9 cm rozwarcia, znieczulenia Pani nie podamy. Ja co ?? jak to? ja nie dam rady dajcie znieczulenie!!!!! zrobcie cesrakę sobie myślę, dosłownie za 5 minut zlecieli sie już wszytscy poprzebierani w fartuchy i zaczely się parte. Bolało tak że mój mózg włączył obronny instynkt i nie parłam w dole tylko w powietrze tak aby nie naciskać tam gdzie boli najbardziej. Położna Pani nie prze proszę mocno mocno, słyszę męża biednego mojego jak mówi mocno musisz, muszisz Bo że jak mnie bolało, nie miałam siły zrobiło mi się ciemno w oczach, myślę że zemdleje. Widzę jak wszyscy stoją i czekają kiedy w koncu urodze, ja sie pytam czy jak ja teraz dobrze popre to ja już mogę urodzić?? a one TAKK Pani rodzi!!!!, otrząsnęłam się i myślę sobie muszę to zrobić bo to sie nigdy nie skończy, zaczęłam porza∂nie przec i czuję że urodziłam główkę, myślę sobie jeszcze jeden party i urodze cała Lenkę i tak się stało, za dosłownie parę sekund miałam ją na brzuchy, cieplutką różowiutką płaczącą Boże jak ja się rozryczalam, mąż też, tak długo czekaliśmy na ten CUD inaczej tego nazwać nie można. Przypływ miłości nie wyobrażalny KOCHAM KOCHAM KOCHAM i ta ulga już bez skurczów, rodzenie łożyska to pikuś. Nacieli mnie ale delikatnie, nie jest żle wygląda wszytsko ładnie :-) Cóż mogę więcej dodać, Lenka teraz spi obok mnie, jestem bardzo zmęczona ale przeszczęśliwa :-) Sorki dziewczyny za interpunkcję, błędy ale wszytsko na szybko bo zaraz karmienie :-)
    --
  3.  permalink
    Pieknie Efcia - troche smiechu i lzy mi na koncu poplynely :)
    --
    •  
      CommentAuthorEwasmerf
    • CommentTimeFeb 27th 2016 zmieniony
     permalink
    We wtorek rano o 7:30 mialam się stawic do szpitala. Wzięliśmy torbe, marek mnie zawiozl, tam ustawiliśmy się pod rejestracja, wypelnianie papierkow, pozniej pod jakas tam sale i tam już zbadal mnie jakis lekarz. Podlaczyli pod KTG, okazalo się ze mala ma tachykardie, czyli podwyższone tetno, a ja cisnienie 158/98. Maly wywiadzik, czemu przyjachalam, i dlaczego cc. Ja caly czas mialam obawy czy to cc na pewno się odejdzie, czy nie będę musiala jednak rodzic naturalnie, na co wcale nie mialam ochoty, choc i na cc tez nie mailam. Momentami się tak balam, ze myślałam sobie, ze chyba jeszcze z rok to dziecko bym nosila w brzuchu jakby to było możliwe;-P
    Wyslali mnie na izbe przyjec, tam się przebrałam, zrobili mi lewatywe. I tu normalnie moje zdziwienie – czemu się tak laski wzbraniaja przed lewatywa? Dla mnie to w ogole nie ylo nieprzyjemne, jedyne co to jak dla mnie nic nie dalo bo i tak nic nie zrobiłam i tak. No nieważne, formalności dopełnione, poszlam na porodowke. Czemu na porodowke mysle, pzreciez ja nie mam rodzic, ja mam mieć planowe cc nastepneg dnia!!! Okazuje się ze na obserwacje. Poszlam na te porodowke, dostalam boks, ciagle ktos się krecil. Jako ze to szpital kliniczny od groma studentow, stażystów. Kto do mnie podchodzil to się wital, przedstawial, mowil kim jest i po co do mnie przyszedł, ful Professional the lux. Podpieli mnie pod ktg a tu zas tachykardia u malej, tetno wysokie, skurcze dobijajce do 70, ale już czulam ze mam skurcze, chyba ze stresu ich dostalam, hehe. No i przyszedł lekarz i mowi, ze rozmawial z moim lekarzem prowadzacym i ten ma teraz zabieg, ale jak skonczy to mnie ploza na stol, bo nie ma na co czekac i będą cieli. Ja w szoku, ze tak szybko, ale mysle – ekstra, przynajmniej nie będę musiala się caly dzien stresowac, tylko rachu ciachu i po strachu będzie. Nawet lepiej. Wyslali mnie jeszcze na USG. Z jednej strony dostalam opierdziel, ze może dlatego taki slaby zapis tetna plodu (slaby w sensie szybszy), bo nie jadlam od wczoraj, bo ja sobie umyslilama, ze na wszelki wypadek będę na czczo;-P A z drugiej strony w sumie mnie pochwalili ze na czczo, bo od razu mnie mogli ciachnąć. Dostala plyn do wypicia na kwas żołądkowy, zrobili badania krwi, przyszedł anestezjolog, mila babka, wszystko mi wyjaśniła, kazala podpisac papiery i poczłapałam na sale operacyjna. Najpierw dostalam znieczulenie podpajeczynowkowe, nic nie bolalao, wszystko poszlo super. W pierwszej ciazy mialam rdzeniowe i powiem wam ze nie wiem czy to te same znieczulenia czy nie, ale tym razem nie zdrętwiałam tak. Czulam dotyk, ucisk, tylko bolu nie czulam, tamtym razem zdrętwiałam Az do piersi, wrr, koszmarne uczucie. Po znieczuleniu anestezjolog mowi do mnie – szybko proszę położyć nogi na podporkach. Ja mowie czemu szybko – a tu nagle nogi jak klody;-P
    No i tak leze, maske na twarz dostalam, żeby dziecko dotlenic. Mój gin się kreci z cala asysta, ja mowie do niego – a parawan!!! Proszę mi zasłonić parawan. A gin do mnie – a co, nie może już pani na mnie patzrec? Ja mowie, ze nie, tylko nie chce widziec operacji, widziałam ostatnio w TV i normalnie koszmar. Zakryli mi ten parawan no i się zaczęło. Wszystko mi mowili, co będzie, ze poczuje szarpniecie itd. Jak wyciągnęli dziecko to się pytam gina – ladna? Zdrowa? A gin mi ja podal przez ten parawan, brudna, biala i wiem wiem ze to moje ale brzydka na Maksa, hehe. Zaraz się rozdarla a ja odetchnęłam z ulga, i się cieszyłam ze wrzeszczy. Co za ulga, po pierwszym dziecku nieplaczacym taki maly rozdarciach to miod dla uszu. Potem jeszcze z godzine mnie tam zszywali, gin powiedxial ze usunął stara Blizne i zawiezli mnie na pooperacyjny. Tam mi na cwhile dali dziecko, powiedzieli ile wazy, miara, agar, przystawilam do cyca i po jakis 15 minutach ja zabrali.
    Do tego puktu opieka i caly szpital były na poziomie idealnym.
    A potem poziom co rusz to się obniżał, Az spadl do zera.

    Potem mnie zawiezli na jeszcze inna sale, tez ponoc pooperacyjna, ta pierwsza to chyba jakas przejsciowa była, nie wiem. NO i tam musiałam już lezec i lezec i lezec. Opieka była super, podlaczyli mi narkotyki, trama, paracetamol, leżałam sobie jak kloda. Aa, jeszcze dodam ze jak mnie po cc na lozko przenosili inne to gin mi nogi podniosl a ja mialam wrazenie ze moje nogi leza na lozku, patrze, a one w gorze. No normalnie jak w filmach gdzie duch się unosi nad cialaem;-P Duch moich nog leżał na lozku a cialo było w gorze, hehe.
    Na tej Sali poporperacyjnej przywiezli tez jakas dziewczyne, wiec mialam towarzystwo. No i tu pierwszy minus. PIONIZACJA miala nastąpić na drugi dzien rano!!! Wiec jak urodziłam kolo 13, to mialam lezec caly dzien, cala noc i dpiero wstac. Co to oznacza – ryzyko zakrzepow no i kurde – nie oglądanie dziecka do rana dna nastepnego. Ja do konca nie wiedziałam jak ma się moje dziecko, czy zdrowe czy nie. Punkty agar mowia tylko o odruchach itd. W 1 i 3 minucie zycia, a przeciez może się zesrac w 4 minucie. Wiec tak leżałam do rana, babki się kercily, ciagle podpinaly nowe narkotyki, tak ze ok. Po kilku godzinach zeszlo znieczulenie, to się zaczelam obraca na lozku. Rano przyszla rehabilitantka, do dupy, kazala pomachac reka, noga, usiąść i wstac. Wstalam jak skowronek, i jak już wstalam to powiedziałam ze się nie poloze. Generalnie czu;Am się super, brzuch prawie nie bolal. Przenieśli mnie na inna sale, już taka 3 osobowa, gdzie można być z dziecmi. Dziecko poki co było na noworodkach i mialam je dostac praktycznie od reki. No i mija 9, 9:30, dziecka nie ma, nie wiem co i jak. Wiec jakas studentka poszla się zpytac. Mowi – proszę ze mna, może pani isc zobaczyc dziecko. I ona mowi, ze lezy na patologii noworodka. Mi już miekko, czemu na patologii jak ok. A ona mowi, ze na noworodkach nie ma zadnego dziecka. Mysle, Oki, może sprzątają czy cos. Idziemy na patologie. Pielęgniarki na patologii zdziwione – nie ma tu pani dziecka, może jest obok. Obok ERKA!! Nogi mam jak z waty, zaraz zemdleje, prawie placze, mysle, kurwa, znowu się zesralo. Ale babki z erki wychodza – nie, nie ma pani dziecka. Ja – na pewno? Nie ma ani na erce ani na patologii, uff. Babki dzwonia na noworodki i mowia do studentki – jak pani patrzyla, dziecko lezy na noworodkach. Ja ulga, lece na noworodki. Wchodze, a tam 3 kuwtey. Kurwa, które to moje dziecko. Widzialm je raz, przez 15 minut, tylko rzesy mialo dlugie. Ni huhu po rzesach nie poznam;-P Babki sprawdzaja, pokazuja która moja i MOGĘ JA ZABRAC ZE SOBA. Zabieram ja i wiem już ze jej nie oddam.


    No i tak sobie siedziałam już z mala od srody. Mala się do pierwsi slicznie przystawia, ale co zrobic jak u mnie w srode to 2 krople były. Caly dzien karmiłam piersia ale jak mi mloda od 12 do 17 spala nie budząc się na jedzenie to się wstraszylam i poszlam zapytac na norodki. Niestety babki na noworodkach niemile, nieprzyjazne, święte krowy. Nie wszystkie ale ogromna większość. Dowiedziałam się tyle, ze aktywizowac, wybudzac co 3 h, i podkarmiac Bebikiem. No dobra, niechętnie ale podkarmiałam tym bebikiem.
    W sumie teraz się ciesze, bo mala 1. pieknie wydalila cala smolke, kup to w pierwszy dzien tych czarnych zrobila chyba z 10, wiec mi caly zapas pieluch zniknął. Musiałam dokuci, i jeszcze Marek musial przywieźć, bo szly na potęgę. To samo mokre chusteczki.
    2. nie stracila zbyt duzo na wadze bo tylko do 3158 w pierwszej dobie. W drugiej do 3060, a w trzeciej przy wypisie do 3040. Wiec ok. no i 3. nie dostala żółtaczki. Solarium ja ominęło.
    Na trzeci dzien Marek mi laktator przywiozl, wiec troche zaczelam ściągać i się troche ta laktacja rozkręciła.
    W piątek nas wypisali i tu szpital niestety duzo stracil, bo
    1. mowili ze po cc wychodzi się na 4 dzien, czyli byliśmy nastawieni na sobote.
    2. okazalo się w piątek rano ze w piątek, najpierw gin stwierdzil ze ja do wypisu, a potem o 11 stwierdzili, ze dziecko tez do wypisu. A Marek pojechal do warszawy, wiec mogl być po mnie o 18. O 14 mnie wygonili z lozka, przenieśli do jakiejs kanciapy i tam się bujałam do 18. Tak ze wam powiem ze jak się zaczęło luksusowo tak skończyło się niesmakiem.
    No ale najważniejsze ze mala zdrowa, ma apetyt, pieknie ciagnie.
    Dzis w nocy z lenistwa to mi się tej mieszanki nie chcialo robic, a ona zasypiala na piersi wiec cala noc tylko na pierwsi przeleciala, budząc się co 2-3 godziny. Nawet pospalam, tylko tak mnie trzepalo z zimna ze masakra, kaloryfery na ful chodza. Ale to chyba ze zmeczenia i stresu jednak. A rano po cycu dostala już mieszanke, bo niedojedzona była, i potem zas druga porcje bo tez cos niedojedzona. Ja troche popracowałam laktatorem. Mleko tryska, ale tylko pierwsze zrzuty, a potem to już tylko po kropli wychodzi. No nie wiem czy tym się idzie najesc. Sikansko i kupy sa, już ciemno zielone, czekamy Az przejda w zolte.
    Mala w łóżeczku spac nie lubi, w nocy spala ze mna, normalnie jak Piter. Dobrze ze tego monitora nie kupowałam bo by bezużytecznie stal. Bo mala i AK spi w duzym lozu. Teraz tez, spi kolo mnie pod koldra, a ja na kolanach z laptopem.
    Piter zdziwiony ze ona taka mala, taki troche niepewny siebie, czy go kocham dalej i czy mocniej. Mowie, ze dłużej. I caly czas go przytulam i chwale. Zaraz idziemy na jakis spacerek.
    Tak ze generalnie wam polecam cc, druga cc w moim przypadku to bulka z maslem. Blizna i ciecie nie bolalo i nie boli mnie prawie wcale. Jedyne co boli jak skurczysyn to obkurczajaca się macica. Na to musiałam 2 razy wziąć ibuprom bo bym nie dala rady. Ale chyba się pieknie obkurczyla bo dzis 4 dzien po porodzie, czy 5, nie wiem jak się liczy a ja już nie krwawie.
    -- ;
  4.  permalink
    Ale szczegolowy opis Ewa ale super, ze juz jestes po :)
    --
    •  
      CommentAuthormontenia
    • CommentTimeFeb 27th 2016
     permalink
    Ewa,ale 5 dni po porodzie,ze nie krwawisz to ja bym sie nie cieszyla,bo moze to byc zatrzymanie odchodów pologowych (bo po1.nie bylo rozwarcia naturalnego,moze tam troche rozwarli w czasie cc,ale to nie to samo co po porodzie sn). Obserwuj to.
    • CommentAuthorskapula
    • CommentTimeFeb 27th 2016
     permalink
    Ewa, Twój opis spowodował, że wróciły wspomnienia z mojego porodu, w tym właśnie szpitalu.. Miałam podobne odczucia, urodziłam o 14:00 i musiałam leżeć do rana następnego dnia (nie mają pewnie rehabilitantki w godzinach popołudniowych), wsparcia w kp żadnego..ale, było minęło:)
    -- [/url][/url]
    • CommentAuthorGabcia_I
    • CommentTimeFeb 27th 2016
     permalink
    Zwariowałabym bez dziecka tyle godzin...dzielne jesteście dziewczynki. Jestem po naturalnym porodZie a nawet wyjście do toalety powodowało schizy czy z młodym wszystko ok.

    Cudnie Ewa, ze Marta jest juz na świecie! :bigsmile: Gratulacje mamuniu :** i całuski dla kochanego, mądrego starszego braciszka!
    --
    •  
      CommentAuthorkatka_81
    • CommentTimeFeb 28th 2016
     permalink
    montenia: Ewa,ale 5 dni po porodzie,ze nie krwawisz to ja bym sie nie cieszyla,bo moze to byc zatrzymanie odchodów pologowych (bo po1.nie bylo rozwarcia naturalnego,moze tam troche rozwarli w czasie cc,ale to nie to samo co po porodzie sn). Obserwuj to.

    to samo chciałam napisać własnie. To nie jest dobry objaw
    --
    •  
      CommentAuthorsalinos
    • CommentTimeMar 12th 2016 zmieniony
     permalink
    Czas na mój opis porodu :)
    Więc tak, w czwartek dwa tyg. temu czułam regularne skurcze tak co 5-7 minut, trochę bolesne. Zdecydowaliśmy się pojechać na Izbę przyjęć. Rozwarcie na 2 cm i skurcze nadal regularne. Położyli mnie na sali przedporodowej. Mąż myślał, ze ja już zaczynam rodzić szybko poleciał kupić sobie fartuszek zielony do porodu rodzinnego. No ale dalej nic się nie działo, skurcze łagodniały i tak na przedporodowej byłam ze 2 dni. Oczywiście pod koniec pobytu skurcze nasiliły się ale nie były tak częste i nikt nie chciał mnie zbadać a na ktg w ogóle nic nie wychodziło. Przenieśli mnie na patologię ciąży, męża odesłali do domu. Na patologi bardziej odpoczęłam, bo nie słyszałam rodzących kobiet :) Następnego dnia na patologi skurcze nasiliły się znacznie i były coraz częstsze. Jednak na ktg nadal nic nie wychodziło ( miałam krzyżowe), więc nadal nie chcieli mnie zbadać. Na moja prośbę lekarz mnie zbadał, a tam 4 cm rozwarcia i kazał pod prysznic. Myślałam, ze nic nie ruszy, bo zawsze jak wchodziłam pod prysznic to wszystko łagodniało, więc męża znowu odesłałam do domu. Ale po prysznicu dostałam konkretnych bóli, rozkręciło się na dobre. Pytają mnie lekarze gdzie mąż bo jedziemy na porodówkę a ja, że do domu pojechał, więc dzwonię, żeby wrócił. Wrócił, jedziemy na porodówkę, jednak tam akcja całkowicie ucichła. Na ktg nic, skurcze miałam z krzyża konkretne, bardzo bolesne, pani położna mówi, że w ogóle nie jestem porodowa i, że raczej nie rodzę, bo wchodzą jej tylko 2 palce. To był godz 21-23 na porodówce. Odesłali mnie znowu na patologię, zwijającą się z bólu. Mąż odesłany do domu. Miałam położyć się na patologii i odpocząć. Jednak jak się położyłam wszystko wróciło ze zdwojoną siłą, dzwonię po położna, jęczę z bólu, proszę o jakiś zastrzyk bo tak boli. Ta nie wie co robić, bo przecież z porodówki mnie odesłali, ale mówi podejść na ktg i na piłkę. Jestem tam około 15 minut siedzę na piłce i podłączona do ktg krzyczę z bólu, skurcze co 40 sek, ktg wskazuje już skurcze te najsilniejsze. Z bólu nie wytrzymuje i kładę się na łóżku, tam czuję jak coś wylatuje mi między nogami, myślę sobie główka i panikuje, bo sama leżę w sali ktg, zaczynam krzyczec i panikować , że chyba główka a to wody mi odeszły. Przybiega położna panicznie bada. Rozwarcie 8cm a ja już mam parte. Migiem na porodówkę. Tam ledwo dojechałam i od razu 3 parte i Łucja wyskoczyła :P
    W książeczce mam napisane , ze druga faza porodu 5 min :) hehe No a po męża dzwoniłam płacząca i krzycząca na piłce jak siedziałam, żeby wracał mimo, ze nikt nie kazał mi po niego dzwonić. Przyjechał, czekał dumnie w sali dla oczekujących, pędzi do niego położna, on zdziwiony, czy zona już jest na porodówce, a ona do niego Panie, żona to już dawno po porodzie i zszyta. Mam tylko 3 niewielkie szwy. Nie byłam nacięta. Generalnie doszłam powoli do siebie. tylko macica czasem pobolewa. Mąż oczywiście oczy jak 5 zł, że go wszystko ominęło :):):)):) ale jednocześnie szczęśliwy, ze już po wszystkim ;DDD No i tulimy ta naszą kluseczkę przez 2 godziny, nacieszyliśmy się sobą :))) Teraz się ogarniamy w domku powoli, ale słabo nam idzie.
    -- [url=https://www.suwaczki.com/][/u
    •  
      CommentAuthorefcia81
    • CommentTimeMar 12th 2016
     permalink
    Jak ja uwielbiam czytać te porody, zawsze ryczę, szkoda tylko że mąż nie zdążył.
    --
    •  
      CommentAuthormarion
    • CommentTimeMar 12th 2016
     permalink
    efcia81: zawsze ryczę

    Ja to zawsze ryczę, jak oglądam "Porodówkę" (angielska seria) na kanale TLC :shamed:
    • CommentAuthorkarolciat
    • CommentTimeMar 12th 2016
     permalink
    Salinos, przypomniałaś mi rodzenie Krysi :bigsmile:
    Gratuluję! Cieszcie się byciem razem.
    Mój mąż zdążył na szycie :wink: Też mam 5 minut drugiej fazy, a wcześniej wykańczające krzyżowe niepiszące się na ktg.
    --
    •  
      CommentAuthorsalinos
    • CommentTimeMar 12th 2016
     permalink
    zapomniałam dodać, że tym razem to ja przecinałam pępowinę ;p
    -- [url=https://www.suwaczki.com/][/u
    • CommentAuthorSmuga
    • CommentTimeMar 12th 2016
     permalink
    To wrażenie, że główka wychodzi, a człowiek sam, jest straszne ;-) miałam przy pierwszym. :-)
    •  
      CommentAuthorefcia81
    • CommentTimeMar 13th 2016
     permalink
    salinos: zapomniałam dodać, że tym razem to ja przecinałam pępowinę ;p


    :shocked::shocked:
    --
    •  
      CommentAuthorHaniutka
    • CommentTimeMar 13th 2016
     permalink
    Salinos poryczałam się. Taki piękny opis porodu😊. Bóli krzyżowych współczuję bo sama je przerabałam. Szkoda że na końcu mąż nie zdążył.
    --
    •  
      CommentAuthorsalinos
    • CommentTimeMar 14th 2016
     permalink
    Śmieszy nas, że mąż nie zdążył, bo mieszkamy 5 min. samochodem od szpitala ;p no ale widocznie tak miało być. Myślał, że to 3 fałszywy alarm i się nie spieszył specjalnie.
    Efcia dlaczego jesteś zaskoczona moim przecięciem pępowiny? :) No taka sytuacja, że męża nie było obok a położna zapytała czy chcę przeciąć pępowinę, więc ja z uśmiechem, że tak :) Osobiście nie widzę w tym nic złego, wręcz przeciwnie. Jestem bogatsza o kolejne doświadczenie.
    -- [url=https://www.suwaczki.com/][/u
    •  
      CommentAuthorefcia81
    • CommentTimeMar 14th 2016
     permalink
    Ja broń Boże nie mówię że to coś złego wrecz przeciwnie :-) Jestem zaskoczona ze w ogóle tak mozna i tak sobie wyobraziłam, że gdyby mi zaproponowali przecięcia pępowiny (mój mąż był obecny przy porodzie ale pępowiny nie chciał przeciąć) to nie wiem czy dałabym radę, byłam tak zmęczona i podekscytowana że córeczka na brzuszku, takze szacun dla Ciebie :-)
    --
    •  
      CommentAuthorAgnike
    • CommentTimeMar 14th 2016
     permalink
    Salinos mój mąż nie zdążył dobiec z IP z parteru gdzie odeszły mi wody na 2piętro na porodówkę:cool::tooth: ale pani położna poczekała z pępowiną
    -- Zu 10.2010 & Li 11.2015
    •  
      CommentAuthorsalinos
    • CommentTimeMar 15th 2016
     permalink
    ale pani położna poczekała z pępowiną

    ..szkoda, że moja położna na to nie wpadła :( niektórzy uważają, że w ogóle nie należy przecinać pępowiny tylko czekać aż łożysko samo wyskoczy. Spotkałyście się z takim przypadkiem?
    -- [url=https://www.suwaczki.com/][/u
    •  
      CommentAuthorMalisiek
    • CommentTimeMar 15th 2016
     permalink
    U mnie mąż przecinał pępowinę, jak przestała pulsować i było po urodzeniu łożyska.
    --
    •  
      CommentAuthorgingerka_
    • CommentTimeMar 15th 2016
     permalink
    U mnie tak samo jak u Malisiek:wink:
    -- [/url]
    •  
      CommentAuthorHaniutka
    • CommentTimeMar 17th 2016
     permalink
    Mój mąż bardzo sie bal ze nie zdąży ba poród. Bylam w szpitalu oddalonym od domu o 80 km. Gnał po nocy😈 aha dopiero po 13 godzinach od odejścia wód i w tym 11 godzinach porodu urodziłam córcię z pomocą vacum.
    Nawet nie chce wiedzieć jak szybko jechał ale byl pewien ze kilka zdjęć do domu dosranie i nie dostał.
    --
    •  
      CommentAuthorsalinos
    • CommentTimeMar 17th 2016
     permalink
    dosranie
    wiem, ze literówka ale bardzo mnie rozbawiła w ten ponury dzień :)
    -- [url=https://www.suwaczki.com/][/u
    •  
      CommentAuthorHaniutka
    • CommentTimeMar 17th 2016
     permalink
    Jak to teraz przeczytałam to też się uśmiałam. Pośpiech i pisanie z telefonu to nie jest dobre połączenie :-))
    --
    •  
      CommentAuthorŚroda
    • CommentTimeMar 17th 2016
     permalink
    U mnie przy pierwszym porodzie Łukanio przecina pępowinę, był przy ważeniu, mierzenia itp, a przy drugim tez tak jak u Salinos nie zdążył (spóźnił się 10 minut ) i sama dotykał główki i sama przecinałam pępowinę - fajne uczucie.
    --
    •  
      CommentAuthorMrsCreme
    • CommentTimeMar 17th 2016
     permalink
    u mnie łożysko nie chciało współpracować, więc nie czekaliśmy na jego wyparcie- mąż dumnie przecinał pępowinę kilka minut po porodzie. Myślę, że przy kolejnym porodzie będzie chciał być i znowu przecinać :)
    --
    •  
      CommentAuthorŚroda
    • CommentTimeMar 18th 2016
     permalink
    MrsCreme, przy kolejnym...? Na coś się zanosi...? :wink:
    --
    •  
      CommentAuthormadziik1983
    • CommentTimeMar 28th 2016 zmieniony
     permalink
    To teraz ja tak w skrocie :)
    Jak wiecie, od piatku 18.03 bylam juz w szpitalu ze wzgledu na przekroczenie terminu porodu o tydzien. Na poniedzialek zaplanowana kroplowka i wywolanie porodu. Ja to juz w depresji, ze co bedzie jak sie nie uda, ze swieta za pasem itp i niechce spedzac w szpitalu. W niedziele od poludnia juz mnie troche cmilo okresowo, no ale tak bylo co jakis czas. Przyszedl moj z Maksem i tesciowa mi obiadek przyniosla, pozniej na ktg dalej cisza. Wieczoram gotowa do spania, jeszcze kolo 21 wcinam ostatnia buleczke wiedzac, ze od 24 juz nie moge jesc (jakby sie to mialo wszystko skonczyc cc). Az tu nagle po 21 zaczynam odczuwac jakies skurcze, z poczatku delikatne.. Po godzinie 22 juz sa coraz wyrazniejsze, ale sobie mysle, gdzie tam do tych prawdziwych (pierwszego rodzilam lacznie 13 h). Zaczynam odliczac, co 7 minut po poltora minuty, wiec 23.30 udaje sie do poloznej w celu sprawdzenia co i jak - i jest juz 5 cm (sobie mysle, no nie bylo tak tragicznie). Dzwonie po mojego by sie zbieral i zaczynam sie pakowac na sali na szybko jak popadnie. Na patologii zaliczam jeszcze lewatywe. Po 24 juz z M jestem na porodowce od drzwi wolajac ze chce znieczulenie :tongue: Skurcze coraz mocniejsze, ze zaczynam przeklinac. W koncu 1:30 dostaje znieczulenie i uczucie ulgi jest prawie natychmiast. Ale za to mlody zaczal mi uciskac jakis newr przy prawym jajniku w zdloz biodra, ze bol byl nie do opisania. Co mi bylo po znieczulenie, ktore serio dziala jak bol pachwiny byl przeokropny przy kazdym skurczu. Polozna na skurczu rozciagala szyjke macicy, wiec bol pachwiny potegowal. Oczywiscie podobnie jak przy pierwszym porodzie, ode mnie licha wspolpraca, bo jak tu wspolpracowac jak boli jak cholera a oni sie karza odwracac co chwile :P I oczywiscie po skurczu mdlosci jak diabli, ze myslalam ze sie zhaftuje, a przy skurczu mega zgaga i drgawki z zimna. Picie szlo litrami.
    Ale po wielu wysilkach poloznych i lekarki 21.03.2016 o 2:50 moja kluska zjawia sie na moim brzuchu a ode mnie tekst "wreszcie wylazles misiu". Krocze lekko peklo, szyta bylam 30 minut (szycie 2-go stopnia). M przecinal pepowine, polozne cykaly fotki. Czas pierwszej fazy 4:30, druga faza 20 minut.
    Waga 3453, wzrost 56 cm, 10 pkt. Wbrew temu co mowil gin, drugi maluch lzejszy o 200 gram od brata i to 11 dni po terminie.
    Ogolnie porownujac do pierwszego porodu, to przede wszystkim duzo szybciej, skurcze jakby lagodniejsze do tych 5-6 cm, szybsza akcja porodowa i wogole czulam sie po duzo lepiej, nie bylo anemi, nie zemdlalam tam jak wtedy i szybciej doszlam do siebie.
    Tak sie martwilam o poranna opieke dla Maksa a M sie wyrobil od 24 i po 4.30 byl juz w domu.
    P.S.
    Wczesniejsze wspomnienie obiadu teściowej ma swoje znaczenia gdyz przy Maksie tez dzien wczesniej bylam u niej na obiedzie i kobita sobie wmowila, ze to dzieki niej ruszylo hi hi.
    --
    •  
      CommentAuthormarion
    • CommentTimeApr 8th 2016 zmieniony
     permalink
    Dziewczyny - napisałam opis mojego porodu, ale wyszła mi epopeja narodowa i system wariuje, że o ileś tam znaków przekroczyłam limit posta. Nie dam więc rady wrzucić go tutaj, a tekstu nie chcę skracać. Jakby któraś była ciekawa, to zapraszam do lektury pod kartę ciąży (udostępniam dla wszystkich).
Chcesz dodać komentarz? Zarejestruj się lub zaloguj.
Nie chcesz rejestrować konta? Dyskutuj w kategoriach Pytanie / Odpowiedź i Dział dla początkujących.