Hania to lubi kibicowac :) Najbardziej lubi się zbroić- jak juz ma koszuklke, pomalowana buzie i paluszki czy pizze to jest pełnia szczescia ;) Bo meczu moze nie byc ;)hyhy
Okazało się, że chodzi mu o szczypce na grilla. Krab ma szczypce i mu się jakoś dziwnie skojarzyło. Od tej pory już nie ma u nas w słowniku słowa szczypce tylko krabowce ;)))) -- Nas dlugo widelec byl dziubakiem I wszyscy doslownie tak mowili haha
Rodzice moi, jak co piątek rano zabrali moją córkę do siebie na wieś. Jadą autem i babcia pokazuje wnuczce cmentarz. Misia na to: M: Mieszkałaś tu kiedyś babciu? :D
1. Po weekendzie, w czasie którego Adaś był w centrum uwagi - sam u dziadków, powrót do normalności i obecność młodszego brata nagle denerwują bardziej niż zazwyczaj: Już o 9-tej rano słyszę:
"Mamo, uśpij Błażejaaaaaaaaa"
(Błażej śpi dopiero około południa).
2. 7-letni bratanek słyszy pierwsze takty pieśni "O niewysłowione szczęście zajaśniało" w kościele grane przez organistę. Dość głośno mruczy pod nosem, "a ja myślałem, że to JEDZIE POCIĄG Z DALEKA"
Duży dzisiaj został z dziadziusiem, Mały był u babci. Pytam, czy nie było mu przykro, że nie pojechał do babci z braciszkiem? „Niee, wiesz, bo ja kocham i babcię i dziadka, ale dzisiaj nie było mi przykro, bo poczułem się nawet szczęśliwie” :D . Krasnal opowiada co wczoraj oglądał u dziadków – K: „Film o dinozaurach i o panu, który miał maszynę i przeniosła go do dinosów i było tam takie żyjątko, które już nie żyło, bo było piaskowym dolarem i już. Mamo, mamo, co to za żyjątko było? Jak to nie wiesz? To zadzwońmy do babci.” Babcia potwierdza, że faktycznie był pan i dinozaury i piaskowy dolar, ale żyjątka, które nie żyło nie pamięta. Duży przychodzi po godzinie i mówi: K: „Ooo, już wiem! To żyjątko miało płetwy i ogona i paszczę TAAAKĄ wielką i było biało-czarno i nazywało się na O” Ja: „Omułek?” (skoro żyjątko, a Krasnal ma wybujałą wyobraźnię, więc po opisie równie dobrze mógł to być lew) K: „Niee, nie omułek – taki duży był i na O” Ja: „Osioł?” (nic innego nie przychodzi mi do głowy) K: „Niee, nie na OL” Mąż ze śmiechem: „Olaf?” K (pauza): „No nie, nie na OL tylko na OLLLL” My: „No to już nie wiemy” K: „Aaaa, wiem o czym mówię! ORKA”
Misia: Mamusiu, jak Ty ślicznie pachniesz!!!!! Ja: Ojeeeej, dziękuję Ci bardzo córeczko. To bardzo miłe Misia: Ale ja pachnę śliczniej :)))
Treść doklejona: 10.07.16 08:08 Moje dziecko ostatnio mnie zaskakuje. Kupiłam jej jajko niespodziankę. Odpakowuje więc, by dostać się do tego, co w środku. Ja krzątam się po pokoju, nagle wchodzi Misia niosąc w jednej rączce jedną część zabawki, w drugiej drugą część i przygląda się temu bacznie. Podchodzi do mnie i mówi cały czas patrząc, oglądając zdobycz: Misia: Mamooo, a to co za gówno?
*************************************** Dni Gorzowa, kupiłam mojej córce do zabawy taką galaretę, gluta. Szał. W domu ciągle się tym bawiła. Wracam z pracy a moja mama mówi do mnie półgłosem: Mama: Po co jej kupowałaś to gówno (już wiadomo skąd ten wyraz w Misi słownictwie), przykleja to na ściany i zostawia plamy. Po chwili wchodzi Misia i mówi: Misia: Mamusiuuuu, przepraszam. Już nie będę tego gówna przyklejać do ściany.
Jezu, jaki mój syn wczoraj numer odwalił... To cud, że żyję :P.
Sprzątałam sobie wczoraj: odkurzacz, kurz z mebli... Nagle zobaczyłam, że Dawidek zakosił mi Pronto i pryska to tu, to tam... Poprosiwszy by mi oddał zostałam kompletnie olana :P. Ruszyłam więc za dzieciakiem i nie przewidziałam jednego - ten mały czort (ani nie wiem kiedy, ani jak...) spryskał też kafelki podłogowe w kuchni (takie na wysoki połysk). Jak ja na to wlazłam, to tak jak na tych kreskówkach wybiłam się w powietrze i rzecz jasna spadłam :P. Początkowo byłam taka wściekła, że zastanawiałam się czy dam rade powstrzymać nerwy i dziecku nie strzelić tradycyjnego, staropolskiego klapsa.... Przecież tyle razy mu tłumaczyłam, że nie wolno... Juz kiedyś panele spryskiwał i tłumaczyłam przecież... Ale jak sobie potem na spokojnie usiadłam i wyobraziłam jak to musiało komicznie wyglądać to po prostu śmiech na sali... Całe szczęście dziś mogę się śmiać bo nic poważnego sobie nie zrobiłam (jedynie ręka sina od ramienia po przedramię). Ale ja to trzeba w domu uważać... :P
Else, wiem ze jestem podła, ale wszystko bym dała żeby to zobaczyć...
<span style="font-size:11px;color#333;">Treść doklejona: 18.07.16 08:31</span> Siostrzana miłość: Rozwiesilam dziewczynom hamak, a właściwie takie krzesło wiszące. Posadziłam obie, rozbujalam i poszłam. Za chwile słyszę głos Lusi: - Mamo, zabierz stad ta ciężka krowę, bo mnie przydusi!
W sobotę jedziemy na urodziny do siedmioletniej Julki, z którą niedawno byliśmy na wczasach. Był na nich też Igor. Jej kuzyn. Igor się z Ninką bardzo polubili. Żeby nie użyć słowa zakochali Dziś będąc z dziećmi na zakupach w Tesco wspomniałam Ninie, że na tych urodzinach będzie także w/w Ninki adorator. Akurat mijalismy stoisko z odzieżą i córka ma po usłyszeniu radosnej nowiny poprosiła o kiecke (taaaaaa zaczyna się.....) żeby ładnie wyglądać. Zgodzilam się i po chwili w wózku wylądowała śliczna biała sukienka w LODY NA PATYKU (celowo podkreślam, bo ten motyw odegra potem kluczową role). Kilkanaście minut później stoimy w kolejce do kasy. Przed nami jakaś starsza pani , za nami kilku facetów w wieku produkcyjnym Ninka trzyma sukienkę, ogląda uważnie i mowi:
-Mamo ładna ta suknia co? -No ładna bardzo. -Mamo? Dobrze, ze nie różowa co ? (Moja szkoła ! ) -Bardzo dobrze Nineczko.... -Mamo? -Tak kochanie? -Myślę, że jak mnie Igor w niej zobaczy to zwariuje co? -No myślę ze pewnie tak. .... -I wystrzeli się do kosmosu z tego zwariowania co? -No całkiem możliwe ze tak. -Mamo? -Słucham Myszko? -A potem na pewno mi [te lody powinna powiedzieć ale nie powiedziała ] WYLIŻE co......?
Wtem kasjerka spadła z krzesła, starsza pani stojąca przed nami padła na kolana i zaczęła się modlić, panowie wybuchneli tubalnym smiechem, a ja wpadłam pod wózek plonac ze wstydu niczym stodoła przez Jaśka od sąsiadów podpalona ciepłą lipcową nocą. ....
Logika dziecka: Bawimy się w chowanego. Odliczam od 1 do 10. Wreszcie wołam "SZUUUKAAAM". Patrzę, a Dawidek stoi na samym widoku, oczy zamknięte, pięści zaciśnięte i mówi pod nosem "chcę być niewidzialny, chce być niewidzialny..."
Rozmowa z córką, ja mówiąca do niej z kuchni, ona w stołowym pokoju: Ja: Misia, zejdź proszę z tej komody. Nie wolno wchodzić na komodę. Tyle razy Ci powtarzam. Misia: A babcia mi pozwala Ja: Babcia to babcia a ja to ja. Misia. No wieeeem mamo. A ja to ja! :D
Wczoraj na spacerze przechodziliśmy z mężem obok kościoła, akurat kończyła się msza. Miałam o coś księdza zapytać, więc ustaliliśmy, że ja z Adasiem (3 lata) poczekam na księdza chwilkę. Adaś zbuntował się pod drzwiami kościoła i wrzeszczał na całą mieścinę:
Siedza pod sciana, Kuba (starszy) grzebie we wlosach Dominka i cos mu tlumaczy. D: "nie, nie chce!" K: "ale zobacz, tylko tutaj, nie bedzie bolalo!" D: "nie! Bujaj sie!"i zdzielil go po twarzy po czym zaplakany przybiega do mnie i mowi:" mamo, Kuba chcial mnie obciac...na Pazdana!"
Siedzimy w kosciele.. cisza przy modlitwie, ludzie na kolanach a moj puscil bąka... No myslalam ze sie zapadne pod ziemie... I jeszcze byl z siebie dumny
Udawałam dzisiaj różne zwierzęta, a chłopcy mieli zgadnąć co to, potem się zamienialiśmy i chłopcy udawali zwierzątka. Krasnal udawał kangura, zgadłam, a on „a teraz kim jestem?”, podniósł rękę i ugryzł się w palec. Próbowaliśmy zgadywać przez chwilę jak gryzł się znowu i znowu. Pytanie kim on był? Jak to kim? Gryzoniem!
Czwartek, godzina 3.30. Dialog, w łóżku, półprzytomnej matki z ożywioną mocno córką: Misia: Mamusiuuuuu, a to prawda, że nie można dużo ziewać, bo może strzelić kostka? Ja: Nie, nieprawda. M: A czy łokietek można zjeść? (chichot) J: Nie M: A kolano? (znów chichot) M: Mamusiuuuu, a kupisz mi watę cukrową tam na placu zabaw? J: yhyyyy M: Mamusiuuuu, ale patrz na mnie!! J: yhyyy M: Kocham Cię mamusiu J: Ja Ciebie też M: Powiedz: „Ja Ciebie też CÓRECZKO” J: Ja Ciebie też córeczko. M: Mamusiuuuu, a pamiętasz jak mnie bujałaś na huśtawce i ona się urwała i poleciałam na ścianę głową do dołu? J: Yhyyy, bardzo się wtedy o Ciebie bałam, wystraszyłam się. M: A ja się fajnie bawiłam! (w sumie jakoś mnie to nie dziwi przy mojej potrzebującej konkretnych bodźców córce – co tam jakieś bujanie, jej trzeba fajerwerków!) M: Mamusiuu, zapal na chwilę światło, bo coś mam na pisiuni i to mnie drapie. (myślę sobie - kleszcz, na bank złapała u dziadków kleszczora. Wstaję więc już nawet ja ożywiona czarną wizją kleszcza, zapalam światło a ta pokazuje mi mały ślad czegoś przyklejonego do spodni od piżamy - pewnie coś z kolacji. Wystrzelcie mnie w kosmos!) Gaszę światło, wracam do łóżka. M: Mamusiuuuu, a pojedziemy do Gosi i Hani? J: Yhyyy. Misia litości, błagam, jest 3 godzina, ja chcę spać. M: Mamooo, przecież są wakacje. Wszyscy już wstali a my jeszcze nie i co teraz będzie? (dobrze, że nie wie, że mam urlop!)
To widzę, że nie tylko ja miałam noc z przebojami... Mój syn o pierwszej w nocy postanowił kupę robić (i to dwa razy).Od dwóch dni go nosiło, ale co tam... Pewnie jak nie zrobi to zniknie :P... Dzisiejsza noc pokazała, że nie bardzo :P.
Moi też mieli łażąco-pobudkową noc. Ale obaj to lunatycy, a chyba teraz pełnia. Dialog poranny z Adasiem. - Tata dziś jest w domu, a ja synku idę do pracy. - (ze zdziwieniem konstatuje) Ale nie jesteś zdenerwowana!!
Wychodzę do pracy jak dziewczynki jeszcze śpią, wiec po powrocie wypytuje: - Pozno wstalyscie? Lusia: Ja wcześnie! Ja: A tata jeszcze spał? L: Nie, już nie. Ja: A co robił? L: Palił. Ja: Palił papierosa? L: Nie, palił głupa ze śpi!
Wracamy z przedszkola, Michasia zbiera ślimaki (jak zwykle). Znajduje same puste muszelki, więc mówię na pocieszenie: Ja: Widzisz, ślimaczek pewnie wyszedł z muszelki i poszedł na spacer. Misia: Tak na golasa???????? :)))))))))))))))))))))
Zawsze jest problem z uśpieniem Młodej, ale dzisiaj to już przeszła samą siebie. A to "przytul", a to "przykryj", a to "a wiesz....", no i co 5 minut "pić mi się chce". Przypomniał mi się kolega męża, który na tysięczną prośbę o picie odpowiedział dziecku "napijesz się, jak zaśniesz". Podobno poskutkowało
-- Szczęście jest decyzją, którą podejmujemy każdego dnia.
Haha ja wypróbuje też, chociaż mój to taki typ filozofa, że zaraz strzeli wykład na ten temat normalnie nie przegadasz......i to do tego jeszcze często gęsto ma racje
w tramwaju Piter: mamo, co tak strasznie smierdzi? ja: ludzie sie czasem nie myja Piotrek na caly tramwaj: przyznac sie kto sie dzisiaj nie myl! kurtyna
Myślisz Ewa, że w galerii byś sie umyła? Bo ja bym nie wystawiła psiochy w ogólnodostepnej toalecie. No chyba że masz na mysli umycie się w sedesie, bo tam to przynajmniej zamknąć sie można. Druga sprawa - ciuchy na przebranie. Tego tez czasem brak i choćbyś się umyła, to i tak będziesz przykro pachniec, jeśli ubierzesz brudne ciuchy Takimi tekstami tolerancji dziecka nie nauczysz...
Katka wielkie oooo ode mnie. Niestety nie znamy sytuacji poszczególnych osób, a oceniać bardzo łatwo. Chyba lepiej byłoby uczyć dzieci empatii i wrażliwości.
No są osoby chore, bezdomne, etc... Ale osobiście znam osoby, które się nie myją. Nie myją się z różnych powodów. Moja ciotka jest mega oszczędna. Nie z biedy... Po prostu dusi grosz :P. Mój kolega w prawdzie myje się, ale nie zmienia ubrań./ Efekt powalający... Mam w przedszkolu chłopca, który mówi, że w domu nie myje zębów bo mama mówi, że umyje w przedszkolu :P... Takich przypadków jest full.