Aby dyskutować we wszystkich kategoriach, wymagana jest rejestracja.
Vanilla 1.1.4 jest produktem Lussumo. Więcej informacji: Dokumentacja, Forum.
 A na pytanie jak w było odpowiada, ze "super" i buzia się nie zamyka co On to robił. A w domu to ja mu tyle czasu na kreatywną zabawę nie poświęcę. Bo jest Aleks, bo obiad, sprzątanie, gotowanie (nie mówię o pracy zawodowej, bo przy nich nie pracuję) i odpocząć też czasem muszę kilka chwil.
      ostatnio już mąż go odbiera, bo ja za wcześnie przychodziłam

      
 pań było sztuk trzy, dzieci w ten dzień sztuk 7, więc poczułam się tak, jakby panie chciały mnie czegoś nauczyć. Ja serio tego nie rozumiem. Jak można...paniusiom jak na mój gust się w dupach po przewracało. Słuchyajcie, pracowałam w szkole, byłam wychowawcą 4 klasy SP i gdybym zobaczyła coś takiego to bez dwóch zdań podeszła bym i zawiązała te cholerene spodnie! Bo po pierwsze mnie to nic nie kosztuję, a po drugie ..no co jest dziecko winne głupoty matki?!? Więc śmiem tweirdzić, że w kwestii przedszkoli (przynajmniej tych państwowych zmieniło się przez ostatnie 30 lat niewiele
.
 to po co, skoro mam możliwość i chęci, skazywać na to już teraz dziecko?!? Gdy za  rok wrócę do pracy to będą obaj zmuszeni chodzić do tego przedszkola i tyle. A na razie wydaje mi się, że gdy chodzi o rozwój psychiczny dziecka to owszem...może jedynaki, które mają siedzieć same w kąciku cichutko i albo same się bawić albo ogladać bajki to faktycznie lepiej jeśli pójdą zrobić cokolwiek w przedszkolu. Natomiast u mnie jest świetnie się rozumiejące rodzeństwo. Aktualnie cudnie się bawią i przyznam, że nawet bunt dwulatka mi nie straszny (tzn mi dalej wyrabia pałaki, ale Kuby słucha się, że aż szok!). My dużo czasu spędzamy na dworze, na rowerach (młodszy na autku), jeździmy oglądać pociągi, albo do takiego mini zoo karmić zwierzatka, albo do dziadków na wieś, gdzie chłopaki pomagają przy "drobnych pracach sezonowych". W domu codziennie rysują albo kredkami albo farbami, ale wlasnie nie wyglada to tak beznadziejnie jak w przedszkolu, gdzie widać więcej pracy pani niż dziecka. Moi rysują swoim swobodnym stylem co chcą i  ile chcą. Nikt ich za rękę nie trzyma, niczego nie podpowiada. Tu zgodzę się, że może manualnie Kuba jest "w plecy" w stosunku do rówieśników za to jestem przekonana, że w piłkę  i w ogóle sprawnościowo ograł by nie jednego starszego chłopaka. Może on będzie bardziej w tym kierunku. Who knows
 Nasze przedszkola to widzę tak bardziej nastawione behawioralnie - wychować, albo raczej "wyhodować" człowieka, który ma dobrze funkcjonować w społeczeństwie, nadać ramy i postawy społeczne. I oczywiście w tym nic złego nie ma, ale niestety brak w naszym systemie edukacji też miejsca na indywidualności, a zauważenie indywidualnych zdolności, predyspozycji...Co mnie się oczywiście nie podoba.
      
 i nie mam tez, tak jak np Winni, mozliwosci by siedziec z nim dwie gidziny w przedszkolu i czekac az on wyrazi chec zostania. Glownie dlatego, ze to przedszkole panstwowe, a dwa ze maluch nie bedzie czekal
cho kiedys czesciej. Jednak faktycznie najtrudniejsze dwa pierwsze lata, wiec to pewnie ja, ale mniej dostaje na glowe gdy sie najzwyczajnuej w swiecie wyspie, a nie musze wstawac o 7
 no TEO kto jak kto, ale Ty to rozumiesz
      Jednak faktycznie najtrudniejsze dwa pierwsze lata, wiec to pewnie ja, ale mniej dostaje na glowe gdy sie najzwyczajnuej w swiecie wyspie, a nie musze wstawac o 7 no TEO kto jak kto, ale Ty to rozumiesz
 to nie musi być zły wybór, serio.
      A powiedz, tak przy okazji, wysylacie ja od przyszlego roku do szkoly?
 Pierwsze podejście- 3 albo 4 latka. No i trauma... Niefortunnie przedszkole było w tym samym budynku, co podstawówka, gdzie pracuje moja mama. Dodatkowo się z nią łączyło wielkimi, przeszklonymi drzwiami, które wychodziły centralnie na schody, którymi moja rodzicielka co około 45 minut schodziła i wchodziła na lekcje. Tak, stałam przy tych drzwiach z nosem przylepionym do szyby i wyłam, a gdy widziałam mamę wołałam, żeby mnie stamtąd zabrała. Przerwy od wycia ograniczały się do wyjścia na obiad (zimny, rozgotwany makaron z twarogiem... Do dziś  pamiętam i mam odruch wymiotny. Teraz nie przepadam za obiadami na słodko, a obiadu na zimno nie tknę 
) i leżakowanie, które było dla mnie wtedy totalnie od czapy bo w dzień nie spałam już ładnych kilka miesięcy, jak nie rok... Po 3 dniach zaparłam się w futrynie drzwi i nie poszłam. Szczęście takie, że moi dziadkowie byli w domu i na emeryturze. Ale zabawiać nikt mnie nie zabawiał, bawiłam się sama- rodzeństwa nie miałam do ponad 5 roku życia. Sporo czasu spędzałam ze starszą o rok sąsiadką, oglądałyśmy ogrom bajek- na TV (powstało wtedy FoxKids i MiniMax, potem Cartoon Network- i nie, część tych bajek nie była dla dzieci) i na kasetach. Nikt nie woził mnie na gimnastykę/judo/tańce, nikt nie myślał siedzieć i uczyć mnie słówek po angielsku/niemiecku/fińsku. Dziadek nauczył mnie tylko napisać swoje imię i na tyle literek, żebym mogła mu pomóc wpisywać hasła do krzyżówki 
 ADHD nie miałam i nie mam w związku z wielogodzinnym czasem wgapianiem się w ekran TV. Do tego mój luzacki ojciec jak miałam te 4-5 lat pozwalał mi grywać na kompie... Np. w Wolfensteina 
 I cóż, tego nie pochwalam, ale czy byłam kiedyś skrzywiona z tego powodu... To wątpię.
 
      
      
 
Fran - no to Cię dziewczyno podziwiam w ogóle, że Ci lepiej i wygodniej z dzieciakami w domu. Dla mnie moje niespełnione marzenie, abym mogła z moimi chłopaczkami być w domu,kreatywnie się bawić. Rozwijać ich, poświęcać im mnóstwo czasu. Być cały czas uśmiechnięta, bez nerwa. I do tego dużo być na podwórku. Dopóki był tylko Maksiu to nie powiem - tak było. No, ale teraz to już czasem nie ogarniam. I choć nerwa nie pokazuję, to aż czasem upocona jestem.
 Mnie do pewnego momentu było bardzo dobrze w tym układzie, ale w pewnym momencie chyba się wypaliłam robiąc tylko to. Potrzebowałam już zmian. I mnie akurat przedszkole uratowało skórę, zwłaszcza, że mamy bardzo fajne i dziewczyny uwielbiają tam być :) Ale mam taką koleżankę ze szkoły, która nie dość, że ma czwórkę własnych dzieci (zaplanowanych, jakby ktoś pytał, bo ciągle ktoś o to ją pyta 
), to jeszcze niańczy dwójkę dzieci sąsiadki. Tak wybrała i mówi, że to jest to, co kocha robić najbardziej. I też jej czasem zazdroszczę, bo nie wiem, jak ona to robi, że jest tak anielsko cierpliwa cały czas :)
      
 
dopiero całkiem niedawno dostał ten cholerny bactrim




Jest to antybiotyk tylko bakteriostatyczny, nie zabija bakterii tylko zapobiega ich namnażaniu, ale jak najbardziej antybiotyk



      


      



;

 