Czesc dziewczynki. Przywitam sie i ja w tym watku.W lipcu skonczylam 36 lat a od dwoch lat staramy sie o pierwszego dzidziusia.I choc czasami brakuje juz sil to obiecalam sobie i mojemu mezowi ze bede walczyc do menopauzy.pozdrawiam was goraco zyczac powodzenia w staraniach
Gosia21777, tak trzymaj. Mi w marcu stuknie 36 ale dopóki mam jajeczka to nie spocznę aż nie będę mamą trójki dzieci . Na razie walczymy o pierwsze ale nie takie przeciwności losu kobieta potrafi pokonać
Tak,tak Haniutka.masz racje.walcz az do osiagniecia swojego szczescia.niektorym nie wszystko przychodzi latwo .widze ze jestesmy w tym samym wieku i obie z krotkim stazem malzenskim ( ja dopiero od 5 miesiecy- tak dlugo czekalsm na sojego ksiecia ). No i obie walczymy o pierwszego dzidziusia wiec trzymam mocno kciuki.
Trzymam mocno za Was kciuki! My tez myslelismy o adopcji kotka przed moim zajsciem w ciąze. Mk- my tez sie smiejemy ze beda nas brac za dziadków,:))ale co tam, mlodo wygladamy a o kondycje i zdrowie teraz tym bardziej musimy dbac.:)
Dziewczyny, ja kończę w styczniu 40 lat i jeszcze się staram pomimo iż mam już dwójkę dzieci w wieku 19 i 11 lat ale z innym mężczyzną, teraz pragniemy Naszego wspólnego bobaska i liczymy z mężem że Nam się uda...a co do dziadków to jestem zdania że starzejemy się wolniej i jesteśmy jednak bardziej nowoczesni niż kiedyś dziadkowie byli
Popieram. Mimo że czasem myślę, że będąc po trzydziestce to już naprawdę ostatni dzwonek na dziecko i czasem dopada mnie lekki strach, czy zdążę, to jednak nie czuję się staro ani trochę. (No chyba że w kontaktach z młodzieżą gimnazjalną wychodzę na totalnego lamusa) Gdzieś tu któraś z dziewczyn napisała, że póki są jajeczka, należy walczyć! Tego się trzeba trzymać, mimo licznych zwątpień i niepowodzeń.
ja mam podobnie;) nie czuję się staro, ale czasami myślę, że czas mi przestaje sprzyjać. Tym bardziej jak pomyślę, że nawet nie wiem kiedy te trzy lata walki mi zleciały! Przy każdej wigilii myślałam, że może ta następna będzie już w większym gronie... a ta już będzie czwarta.
Wahałam się czy napisać Wam moją historię, ale może dla którejś z Was będzie ona pomocna, będzie powiewem optymizmu. Mam 33 lata, udzielałam się na tym forum już dość dawno temu. Moja historia w skrócie: Jesień 2011, początek starań, początek problemów. Brak naturalnych cykli (miesiączki wywoływane po nawet 60-70 dniach), brak owulacji, tendencje do tworzenia się torbieli, wykrycie problemów z tarczycą. Zmiana lekarza (poprzedni był dobry ale to położnik, na leczeniu niepłodności się nie znał). Leczenie przywracające cykle, stymulowane lekami, wspomagane progesteronem, współżycie na "receptę" (konkretnie ustalane dni podczas monitoringu). W końcu skierowanie na HSG - diagnoza niedrożność jajowodów (jednego całkowicie, drugiego znacznie upośledzona). Orzeczenie lekarzy - tylko in-vitro (nawet jeśli się uda naturalnie - 5% szans - duże ryzyko ciąży pozamacicznej). No więc zaczynamy przygotowania mentalne i finansowe. W cyklu po HSG - ciąża biochemiczna. To był maj 2013 roku. Potem problemy finansowe, strata pracy i odkładanie na później (nie wiadomo na kiedy) in vitro. Odpuszczamy na pewno na 6m-cy do roku. Listopad 2013 - @ się spóźnia, nie nakręcam się, odczekuję spokojnie kilka dni i robię test - DWIE GRUBE KRECHY! :-) Beta pięknie rośnie, kilka dni temu lekarz na USG potwierdził, że zarodek się umościł we właściwym miejscu i biło już SERDUSZKO!!! Tak więc ja, sceptycznie nastawiona do wszystkiego, uwierzyłam w CUD... Pomimo, że nie jest to najlepszy moment to cieszę się jak głupia, wierzę, że skoro nam się udało to wszystko się ułoży! Dziecko sobie wybrało swój własny moment żeby do nas przyjść.... I nie piszę tego, żebyście nie wierzyły lekarzom, że jak coś nie tak to trzeba się leczyć, my naprawdę szykowaliśmy się do pozaustrojowego zapłodnienia, ale widocznie pisane nam było inaczej. W to właśnie wierzę, że jeżeli to dziecko jest nam pisane to przyjdzie we właściwym i tylko sobie znanym czasie, nie istotne czy pomoże nauka, czy przypadek, czy stanie się CUD. Trzymam za Was kciuki!
Anka80.dzieki.naprawde powialo optymizmem.takie opowiesci sa tu dla nas potrzebne.pozwalaja uwierzyc ze cuda jednak sie zdazaja.zycze ci szczesliwych i spokojnych miesiecy w oczekiwaniu na maluszka a nam starajacym sie zycze jak zwykle powodzenia
Gratuluję serdecznie. To naprawdę piękna historia. A co najlepsze, dodająca wiary. Cuda przed Bożym Narodzeniem są tym bardziej magiczne. Wszystkim staraczkom (w tym sobie) pod choinkę, życzę cudu, bo jak widać, one się zdarzają.
Cieszę się, że wreszcie jakaś pozytywna wiadomość :) Gratuluję i życzę spokojnej ciąży. Dawno mnie tu nie było, ale wracam z nową nadzieją i siłą do walki :)
Anka 80 wielkie gratulacje, cudowna historia!! Życzę Wam spokojnych i zdrowych miesięcy! :) Dziękuję Ci za opisanie historii, daje nadzieję a czasem jej już całkiem brak..
Dziewczyny mam do Was pytanie, dostałam skierowanie na badanie prolaktyny z obciążeniem. badanie mam wykonać ok.22 dnia cyklu. Staramy się z o maleństwo i tu pojawiają się moje wątpliwości. Czy jeżeli nasze starania okażą się owocne, badanie prolaktyny z obciążeniem (tabletka) może zaszkodzić wczesnej ciąży? Byłam w poprzednim cyklu na pobraniu krwi i pielęgniarka powiedziała mi żeby nie robić badania skoro nie mam pewności, że nie jestem w ciąży. Miałyście może takie badania podczas starań? Możecie coś poradzić? Może powinnam sobie darować starania w tym miesiącu? Niestety nie mogę się teraz dostać do mojego lekarza, bo nie wystawił jeszcze grafiku z zapisami na wizytę :( W sieci oczywiście znalazłam skrajne odpowiedzi, będę Wam ogromnie wdzięczna za pomoc :)
Niestety nie pomogę, bo nie miałam takiego badania robionego, ale myślę, że skoro wtedy pielęgniarka kazała odpuścić, na wszelki wypadek to chyba lepiej nie ryzykować, albo odłożyć na kolejny miesiąc, albo odpuścić na ten cykl starania by móc zrobić badanie.
JaZłośnica, zastanawiam się, czy nie pomyliłaś badania prolaktyny z badaniem progesteronu. Progesteron standardowo zleca się około 22dc. Prolaktyna może być badana w dowolnym dniu cyklu, jedynie coś kołacze mi się w głowie, że ja zawsze robiłam je jakoś na początku, około 3-5 dc, pierwsze słyszę, aby konieczne było przy tym badaniu trzymanie się konkretnego dnia. Dlatego moim zdaniem najlepiej, żebyś poszła na badanie tuż po @, bo wtedy będzie wiadomo, że nie jesteś w ciąży i nie ma zagrożenia dla płodu.
karolajnas właśnie nie pomyliłam:) nawet sprawdziłam 2 raz w skierowaniu, ale też widziałam że dziewczyny piszą o początku cyklu.. Trochę jestem zdezorientowana.. na początku cyklu robiłam progesteron właśnie. Może lekarz się walnął w opisie przy skierowaniu i zamienił dni? No teraz to na bak muszę go jakoś złapać...
JaZłośnica, natchnęłaś mnie do poszukania moich skierowań od lekarza, takich jego notatek, które mi robił, kiedy jakiś czas temu miałam przegląd hormonów. Na 100% prolaktyna - 3dc, chociaż jego zdaniem to bez znaczenia, ale miałam to zrobić przy okazji razem z testosteronem, LH i FSH, a progesteron między 20-22dc. Jednak jeśli masz możliwość, dopytaj lekarza, będziesz spokojniejsza
JaZłośnica, jeśli koniecznie musisz w 22dc, a boisz się, to zrób prl bez obciążenia. Niektórzy lekarze nawet nie bardzo uznają ten wynik po obciążeniu. Zaznaczam oczywiście, że nie jestem lekarzem i tak zrób, jak uważasz.
Hej Haniutka... Rok temu poroniłam, zatem udało nam się zajść w ciążę... Badań nie robił---- jeszcze---- ale takowe planuje. Zatem się okaże.. Już sama nie wiem co myśleć po trzy miesięcznej abstynencji po poronieniu myślałam, że szybciej zajdę w drugą ciążę...a tu ciągle jedna krecha na teście.
Trochę skrobnę od siebie na pocieszenie. Ja też z tych po 3ostce, a konkretnie 36 stuknie w lipcu. Z pierwszym partnerem chciałam mieć dziecko ale chyba tylko mi tak bardzo na tym zależało bo z jego strony niewiele było inicjatywy. lekarze chcieli leczyć nas oboje ale tylko ja się na to zgodziłam. teraz od 3 lat jestem z nowym związku z kimś kto mnie wspiera, stoi przy mnie kiedy tego potrzebuję i naprawdę czuję się szczęśliwa. Po wielu staraniach, badaniach i morzu wylanych łez udało się i jestem w ciąży. Udało się nawet przy moim PCO i w środę idę posłuchać serduszka.
Powiem jedno, nigdy nie wierzyłam że mogę być szczęśliwa i cieszyć się tak bardzo że jestem z kimś kto mnie naprawdę kocha i mieć z nim dziecko. Jestem wdzięczna za wszystko co mnie spotkało. W żuciu jest tyle niewiadomych i niespodzianek, że warto cieszyć się tymi drobnostkami bo to one buduję całe nasze życie. I na koniec dodam że zawsze warto próbować, nawet jęsli jest tylko 5% szans, to jest szansa. Trzymajcie się laski :)
Dziewczyny, ostatnie badania dowodzą że facet jest w takim samym stopniu lub nawet większym odpowiedzialny za niepowodzenia w staraniach. Naprawdę, róbcie badania "łeb w łeb", inaczej to nie ma sensu. Piszę z doświadczenia. Czego ja nie badałam u siebie, łącznie z laparoskopią, aż któregoś dnia wpadliśmy na to że przecież trzeba zbadać też męża! No i wyszły mu dwie bakterie baaaardzo liczne które niszczyły plemniki. Straciliśmy tyle czasu a nie wpadliśmy na tak podstawową kwestię...
MK - a jakie badania się robi, żeby takie bakterie wykryć ? I to wpływa np. na ruchliwość plemników czy ich budowę czy liczebność ? Bo mój mąż miał wszystkie parametry piękne tylko o prawidłowej budowie ok. 6%.
Posiew, ale zróbcie od razu z antybiogramem. Wpływa i to bardzo! jak wziął pierwszą dawkę antybiotyku momentalnie parametry się poprawiły. U nas wynik był podobny, po drugim antybiotyku było już 24%.
O kurcze. Czemu cholerka musze wszystkiego sama i to czasem przypadkiem się dowiadywać na forum czy w necie a nie kurcze od lekarzy, których miałam sporo :( A jak ten posiew się robi ? Może głupie pytanie, ale nawet nie wiem do jakiego lekarza miałabym męża posłać... :/ W sumie męczą mnie czeste infekcje grzybiczn eto może taki posiew tez by to wykrył, czy u niego tez jest problem ?
Nie ma głupich pytań :) Mieliśmy już dosyć motania się u ginekologów, zdecydowaliśmy się na klinikę niepłodności. Tam lekarka od razu skierowała męża na badania, sama byłam w szoku jak usłyszałam jak bakterie wpływają na nasienie. Badanie robi się z nasienia, tzn. mąż oddał je w klinice w specjalnym pomieszczeniu. Badają pod kątem bakterii, wirusów, grzybów i robią szczegółową analizę spermy. Koszt 120 zł ale to chyba najważniejsze badanie faceta. Zróbcie koniecznie.
Mój mąż po moich namowach zrobił badanie nasienia i okazało się że plemniki zgłupiały i każdy zmierza w swoją stronę a do tego strasznie leniwe były. 1,5 roku starań bez efektów a tu taka informacja !!! Dostał salfazin i l-karnitynę i po 3 miesiącach, tak jak lekarz androlog obiecywał, byłam w ciąży. Teraz problem leży po mojej stronie ale przynajmniej znamy już swojego wroga. Naturalnie mąż pilnuje aby te leki przyjmować przynajmniej co 2 dzień tak aby armia była gotowa po 3 miesiącach dokarmiania. Dodam że wyniki plemników ma teraz rewelacyjne Kochane staraczki, do spłodzenia potomstwa potrzeba dwojga i nigdy nie wiadomo po czyjej stronie leży przeszkoda którą trzeba pokonać ale pewne jest że zbadanie obojga może znacznie skrócić czas oczekiwania na potomstwo i pozwolić w znacznym stopniu zmniejszyć ryzyko poronień. Czasem problem leży po stronie mężczyzn i warto zlecić te badania choć nie są one refundowane. Warto też skonsultować się z andrologiem który określi jakie badania będą potrzebne. Ostrzeżenie: dla wielu mężczyzn sama propozycja zbadania nasienia jest afrontem i wielu z was przyjdzie się zmierzyć ze świętym męskim oburzeniem (tak jak w naszym przypadku) ale jakiego to kobieta nie użyje podstępu aby dopiąć swego. Powodzenia życzę
Treść doklejona: 03.12.13 17:10 PS. Dodam tylko że tak w tym temacie oswoiłam mojego męża że nawet na wizytę do ginekologa wchodzi ze mną do gabinetu i rozmawia z lekarzem zadając konkretne pytania
Mk - dzieki za tak cenne informacje ! Szkoda, że wczesniej nie wiedziałam bo bym za jednym zamachem przy badaniu nasienia i posiew zrobiła... no ale trudno, będzie musiał jeszcze raz pójść ;)
No i dziewczyny macie świętą rację ! To wspólny problem i razem trzeba się leczyć :)
Witam wszystkie dziewczyny, po raz któryś już w ciągu kilku lat starań :P Rozpoczęłam z początkiem roku kolejny XXXI już cykl starań i jakby ktoś chciał przezywać mam nadzieję nie kolejne XXX cykli razem ze mną zapraszam pod wykres. Jestem już na 28dni kilka lat. W między czasie urodziłam, poroniłam i cały czas się staram,a lata lecą :) Przyjaciółki się przez te lata wykruszały, rodziły , znikały i tak właściwie ostatnio piszę tak jakby dla siebie, nie pomijając moich 3 aktywnych przyjaciółek.)
Meaya, ja zawsze chętnie z tobą popiszę :)) Starałam się 18 cykli, od 3 miesięcy jestem mamą, ale ten wątek jest bardzo blisko memu sercu :) Szkoda że ostatnio jest tu tak chicho... Mam 36 lat, za sobą przedwczesny poród i odejście miesięcznej córeczki, ale warto było walczyć, teraz śpi ze mną zdrowa córunia. Wciąż jeszcze liżę rany po porodzie ale mam nadzieję że zdążę urodzić jeszcze jedno dzieciątko :) Planuję kolejne starania za rok.
Witajcie, dziewczyny pocieszę was ja mam w tym roku 31 dzieci 0 jestem po 1 IUI bo moja lekarka ciągle się ociągała żeby naturalnie i bez stresu i tak zeszło nam prawie 5 lat, teraz przeniosłam się do PROVITY i okazało się że mój mąż ma przeciwciała przeciwplemnikowe i walczymy mam nadzieję że w tym roku wreszcie uda nam się zajść w ciąże bo jakoś w to IUI nie wierzę. Pozdrawiam
Kurcze, o przeciwciałach przeciwplemnikowych nie słyszałam jeszcze. Jak to "działa"? Mam kilka koleżanek staraczek z długim stażem, może coś podpowiem. Sam zwalcza swoje plemniki?
No to dziewczyny czas do Was dołączyć 30 stka strzeliła w zeszłym roku Jestem Ania,powiem że w 2012 przeszłam operację całkowitej amputacji szyjki ze względu na zmiany nowotworowe,tak to jest wszytko dobrze,ale od 3 lat nie udaję się,udało się w zeszłym roku byłam szczęśliwa ale niestety,poronienie biochemiczne,może ten rok będzie szczęśliwy,mam już 2 córeczki Monie 12 lat i Magdalenę 10 lat,teraz chcę się doczekać synka
To choroba autoimmunologiczna jakoś tak zdrowe plemniki są zabijane przez organizm który myśli że to są jego wrogowie, tak mi to jakoś lekarz tłumaczył
Witam was serdecznie. To i ja się dopisuję. Mam na imię Klaudyna i 32 lata. Pierwszą ciążę (nie zaplanowaną) niestety poroniłam 7 lipca 2013r. Od trzech cykli staramy się ponownie. Na razie bez powodzenia. Zobaczymy co z tego wyniknie. Ogólnie po poronieniu moje cykle to był jeden wielki cyrk, ale teraz mam wrażenie, że wszystko zaczyna wracać do normy.