Aby dyskutować we wszystkich kategoriach, wymagana jest rejestracja.
Vanilla 1.1.4 jest produktem Lussumo. Więcej informacji: Dokumentacja, Forum.
Monia, ale to o co innego chodzi - w sesnie ze tylko przywtac a potem kysz do swoich zajec
I nikt nie wyprasza dziecka na cały czas wizyty gościa. Dziecko ma prawo sie przywitac, pobawić z gościem, ale przychodzi czas, że zapraszam go do stoliczka na rysowanie, układanki, tak, żebyśmy i my miały okazje pogadać. Nic w tym złego chyba ;).
Ale każdy w tym domu ma chyba też "kawałek ziemi" dla siebie i ma prawo tam przebywać samo jesli chce.
mi sie zdarza powiedziec: piotrus, moglbys sie chwile pobawic bo mama pottezbuje zebrac mysli i pobyc sama.
nie widze w tym nic zlego. tak samo jak maly poprosi - mama idz sobie, bo ja oogladam bajke/bawie sie/buduje wieze.
dokladnie Monia do tego sie odnioslam. dla mnie tez to prawo zabrzamialo jak laska, ze moze sie przywitac.
"maja wiedziec gdzie ich miejsce"
bo jeśli dotychczas takie dziecko było "izolowane" od dorosłego świata,
Po prostu, jak dziecko słyszy raz wraz "nie twoja sprawa", "dowiesz się jak dorośniesz" albo "przyjdzie czas, to zrozumiesz",
to zaczyna postrzegać dorosłość jako "przywilej"
Jak najbliżej rodziców, jak najdalej złośliwych bab
Gdy przychodzą do nas goście to liczą się z tym,ze mamy córkę, której nie odizolujemy na struychu.
A prawda taka zecpo co jak tylko mnie ta wizyta umeczy a dobrze nawet trzech zdań nie wymienimy....
Aczkolwiek bardzo możliwe, że mam spaczone pojęcie bo oceniam przez pryzmat mojego dziecka, co nie.
czyli mozesz i mnie współczuć, bo moja córka jak się zagadam z kolezanką czy sasiadką tez czasem mówi,ze jej się nudzi i żebyśmy juz poszły :)
Jak spotykam na spacerze znajomą to normalnie z nią staję i gadamy. Ninka grzecznie czeka. Nie ucieka, nie ciągnie mnie za ręce nudząc "mamaaaaaaaaaa choooooooooooooooooodź" "mamaaaaaaaaaaaaaaaaaa długo jeszcze ?" etc.
Stoi koło mnie, albo zajmuje się zrywaniem kwiatków, oglądaniem mrówek itp.
I tak mi się wydaje, że to powinno wyglądać.
No, ale chyba Ci nie ucieka, nie wyrywa się, nie ciągnie za ręce, nie jojcy, nie nudzi, nie skuczy ?
Teo ale serio w jakiś sposób uczyłaś ją takiego zachowania? Kalina ma tak samo
bo wydaje mi się to także całkiem naturalne.
jak matka w najlepsze plotkuje z sasiadka na chodniku?
Teo ale serio w jakiś sposób uczyłaś ją takiego zachowania?
Teo, bys widziala jaka JA potrafie byc niemozliwa jak sie nudze, a z roznych przyczyn NIE moge opuscic towarzystwa.
bo stać np. godzinę z dzieckiem małym to nudne jest i tyle ;)
skoro partnerskie podejście daje pożądany efekt bez konieczności pokazywania komukolwiek "gdzie jego miejsce"...
To jest naturalne, ale nienaturalne jest się ze strony rodzica na to godzić. Musi być oduczanie takich zachowań. Nie jest to łatwe, ale do zrobienia.
Nie wiem jak Teo, ale ja uczyłam, bo autysta to autysta i zawsze mi zwiewał, kładł się na ziemię, krzyczał, wyrywał się...
Nie wiem czy można to nazwać uczeniem, ale tak - pracowałam nad tym.
Kiedy ktoś do mnie przychodził, ja rozmawiałam przez telefon etc a Ninka zaczynała nudzić, coś do mnie mówić etc to przerywałam rozmowę i mówiłam do niej "Poczekaj Ninko, za chwilę mama skończy i się Tobą zajmie".
Wiadomo jeśli chciała siku albo coś równie ważnego to jej nie zbywałam.
Ale kiedy np miałam ważną rozmowę telefoniczną a ona w tym czasie przychodziła mówiąc, żebym jej podała książkę to mówiłam "zaraz ci podam, zaczekaj chwilę, teraz rozmawiam".
Jak spotykałam na spacerze koleżankę i stawałyśmy a Ninka zaczynała marudzić to tłumaczyłam, że "Ninko poczekaj chwilę, zaraz pojedziemy dalej"
No i od tego ciągłego tłumaczenia ona się tego nauczyła.
Tak mi się wydaje.
Ej, ale to chyba normalne podejście jest, nie?
Wiem, że zaraz mi tu "mądre głowy" napiszą, że źle robię, że nie traktuję jej na równi sobie czy tam coś.
Trudno. Jestem złą mamą, ale nie ogarniam negocjowania z trzylatkiem, który sobie umyśli że musi to dostać
Wszystko jest chyba kwestią wychowania, nawyków wpojonych i wartości wyniesionych z domu.
Podaję jej jasne i klarowne argumenty dlaczego jej danej rzeczy nie kupię, ona je przyjmuje do wiadomości i więcej nie podejmuje tematu.
to jest chyba różnica w osobowościach dzieci a nie kwestia nauczenia, tak ja to widzę.
Wiem, że zaraz mi tu "mądre głowy" napiszą, że źle robię, że nie traktuję jej na równi sobie czy tam coś.
Trudno. Jestem złą mamą, ale nie ogarniam negocjowania z trzylatkiem, który sobie umyśli że musi to dostać
Mnie chodzi o to że masz dziecko które Twoje słowa przyjmuje do wiadomości i ok (moja też tak ma, zazwyczaj) a inne dziecko na takie tłumaczenie zareaguje histerią czy awanturą - to jest chyba różnica w osobowościach dzieci a nie kwestia nauczenia, tak ja to widzę.
Ej no nie leć, Teo.
kazdy ma inny próg :)
i nie wiem, czemu Ci móią,że syn ma Ci "pokazac"
Teo, ale moja córka jest cudowna :) Na prawdę :) Mimo,ze inna od Twojej :)
I ja uwazam ją za grzeczne dziecko, kazdy ma inny próg :)
a ja sie zgadzam, nic więcej jak konsekwencja...
oczywiscie, ze konsekwencja, tylko chyba jednak kazda troche inaczej chce wychowac swoje dziecko.