Charakter powoli odkrywamy, bo pierwsze tygodnie były tak chore (zwłaszcza Puma), że albo je kłułam zastrzykami (rano i wieczorem dawałam im antybiotyk), albo cały czas karmilam (na początku co 2-3 godziny malutkie ilości, bo były tak zaglodzone) albo wozilam do lecznicy (Puma trzy razy trafiala pod namiot tlenowy), albo zajmowałam się zbieraniem kupek z trzech wyproznien etc etc. W międzyczasie oczywiście socjalizacja z Metką, trwająca jakieś 2,5 tygodnia. Chociaż Metusia to złoty kot i już od pierwszych chwil miałam wrażenie, że socjalizacja totalnie niepotrzebna. Ale robiłam zgodnie z zaleceniami.
Koteczki wyzdrowialy tak na dobre jakieś 2-3 tygodnie temu. Koka może ciut wcześniej, bo jednak zapalenie płuc u Pumy było dużo bardziej skomplikowane.
Natomiast charakterami różnią się diametralnie. Mimo że siostry.
Puma jest cudowna, grzeczna, spokojna, delikatna, ani raz nikogo nie ugryzła, nie podrapała. Nawet jak się bawi to tak elegancko, bez wariacji. Koka to swir i wariat. Gryzie w nocy po nogach (również dzieci ), drapie bez umiaru (obcinam jej pazury raz w tygodniu minimum, podczas gdy Pumcia dopiero ze dwa razy miała manicure), wiesza się po firankach, maltretuje siostrę etc.
Ale oczywiście obie straszne miziaki, przytulaki i okropne mruczaki. Jadą z tematem niczym traktory Ursus
Teo, cudne są! Choć ja sobie już drugiego kota w tym moim bałaganie nie wyobrażam, a co dopiero 3 :-) Dobrze że ta druga wasza zestresowana kota dobry dom znalazła. Widać takie wiejskie życie było jej pisane. I offtop wrzucę- u was też Psi Patrol rządzi? :-)
Też zwróciłam uwagę na pościel, bo mój syn w amoku psiego patrolu jest ;). Ja zawsze chciałam dwa koty, ale przy moich wyjazdach kilkutygodniowych nawet to się boję :P... Wystarczy, że dwa króliki mam :P. Ale dwa, trzy koty to fajna sprawa, bo one czasami się fajnie razem bawią. jest na co popatrzeć... Ten mój koci jedynak to taki bidny :P. Z królikami się bawi hehehe.
No jak się ma w domu jednego kota to żadna różnica przy drugim czy trzecim. Jedynie co to częściej kuwety sprzątam i więcej (duzooooooooooooo) karmy schodzi. Ale w przypadku wyjazdów etc to żadna różnica bo i tak kogoś do karmienia szukać trzeba. A kot jak jest sam to biedne i smutne życie prowadzi
Psi Patrol owszem u nas rządzi. Podobnie jak Scooby Doo. Mamy pościele, ciuchy, ręczniki, naczynia, zabawki w ilościach hurtowych etc. Bo Ninka jest jedną z niewielu znanych mi dziewczynek, które nie znoszą Frozen, My Little Pony i tych innych babskich bajek. Hug natomiast zakochany w Pociągu Tomku, więc rośnie nam druga kolekcja
No ja do karmienia mam moja mamę, która już psioczy, że za duzo ma roboty :P Odgraża się, że nic więcej dokarmiać nie zamierza :P... A, że my praktycznie razem mieszkamy - ona na dole, ja na górze i mój kot do niej złazi, to se już kolejnych intruzów nie wyobraża :P.
Mojej kolezanki syn z kolei nosi wszystko różowe i czerwone, gdyż zakochany w myszce Minnie, a dla chłopców nie robią :P.
U nas smutno... po tej kastracji u Angelo zaczęły ujawniać się problemy. Oddychał buzia, sapał... Ale weterynarz dała nam czas, bo może osłabiony. Po dwóch tygodniach już zaczęłyśmy się martwić. Potem było lepiej... az do świat. Kot nagle przestał jeść, pić, tylko spi, spi... spi... Dziś byłam z nim na badaniach. Ubytek wagi pół kilo, puls w pachwinach ledwo wyczuwalny, opuszki zimne. Podejrzenie wady serca. Dzis pobrana została krew, a jak tam będzie okay, to dalsza diagnostyka, aby potwierdzić/ wykluczyc hipotezę choroby serca. Ogólnie rokowania ma bardzo niepewne. Jest bardzo słaby. Strasznie to przezywamy, bo kot uratowany przed bezdomnością, dbany, chuchany i dmuchany. Młody... Pół roczku z nami i taki wielki strach, że go stracimy ;(.
Tak, robiliśmy badania. Sama weterynarka jest w szoku, bo jeszcze nigdy jej się taki przypadek nie trafił. Najprawdopodobniej była to jakaś ukryta wada. Pech jakiś. Aż się boje kłaść spać, bo nie wiem co będzie w nocy.
Na razie z badań dzisiejszych nie wyszło nic, co wskazywałoby na jakieś powikłania po kastracji. Raczej przeoczona była jakas ukryta wada. Narkoza tylko przyspieszyła to, że wszystko się zaczęło ujawniać. Ale na spokojnie czekamy na wyniki. Tzn... nie na spokojnie. Cała ze stresu chodzę i siwieję...
A moja ma jakiś duży apetyt. Próbuję jej dawać tyle ile rekomendują, ale to za mało dla niej. I nie wiem czy dobrze robię dosypując kiedy pusto czy lepiej ją trochę przegłodzić. Ale odkąd jej dozuję jedzenie skończyły się problemy z wymiotami.
-- "Jeśli nóż otwiera ci się sam w kieszeni, to może lepiej go nie noś."
Figa, z obżarciuchami trzeba uważać. Mój jakby mógł to by zeżarł całe nasze zapasy. Ja kontroluje mu wagę. Weterynarz uznała jego wagę 5.200 za dobra przy jego wzroście i pilnuje, aby zbytnio jej nie przekroczyć. Mój to co mu wkładam zjada w 5 minut na poczekaniu, więc nie wkładam, gdy pusto, bo musiałabym sypać non stop, a ten by tył jak pączek ;).
To jak go karmisz? Dwa razy dziennie po trochę czy częściej? Ja daję rano porcję niby dobową, ale po południu już ma pusto więc wieczorem dosypuję trochę. I zjada zwykle wszystko.
-- "Jeśli nóż otwiera ci się sam w kieszeni, to może lepiej go nie noś."
Ja karmię trzy razy, bo to jednak "byk"... Tylko tak sobie dzielę porcje, aby nie przekroczyć tego co mi wyliczył weterynarz, szczególnie, że po kastracji tendencje do tycia się pojawiają. Mój kot już przywykł do naszego rytmu. Teraz pewnie jeszcze inna dieta będzie, pod jednostkę choroby.
Karmię głównie suchą. Mokre dostaje teraz ze 2 razy w tygodniu. Ona wymaga też dużo zabawy, może dlatego tyle je, bo biega sporo. Pani z hodowli mówiła, że daje suche do woli i tak robiłam na początku. Plus puszkę mokrego codziennie rano. Ale ten system nie był dobry, bo żarła tyle, że skończyło się na wymiotach co jakiś czas, przypuszczam, że z przejedzenia. I kupa 3 x dziennie była.
Treść doklejona: 20.04.17 08:42 No i tej suchej powinna zjadać teoretycznie max. 60 gr, a wychodzi na pewno więcej, bliżej 100 gr na oko dziennie.
Treść doklejona: 20.04.17 08:48 Waży niecałe 3,5 kg ona. Na razie jest raczej szczupła, ale młoda jest, jeszcze chyba rośnie. Nie chciałabym jej utuczyć.
-- "Jeśli nóż otwiera ci się sam w kieszeni, to może lepiej go nie noś."
Figa, ja nie wiem na ile dobrze zrobiłam, ale poszłam za głosem weterynarza i tego co czytałam, żeby dawać mięso. Kot jest mięsożercą i podobno ma zapotrzebowanie na mięcho. Faktycznie je duzo mniej... Oczywiście, że i saszetka się trafi i sucha karma (czasami nie zdążę do mięsnego :P)...
Teraz niestety jak jest chory to tylko saszetki chce konsumować, ze względu na galaretkę... Ale wet mówi, że skoro nic nie chce jeść, to niech chociaż te galaretki spija. Dzis powinny przyjść wyniki. czekam jak na szpilkach, ale to i do wieczora może potrwać.
Drób... Figa, a gotowane próbowałaś? Bo moja poprzednia kotka tez surowego niet... Obgotowane i owszem, ale też "wybrane". Preferowała pierś gotowaną :P. Z tym, że ona jadła jak wróbelek, to też nie bankrutowałam na tym.
W ogóle, to wet na poczatku dała mi listę karm. Ale mówiła, aby tego mięsa tez kotu dawac, bo nie będzie taki łakomy. Mówiła, aby unikać wieprzowiny. Także wieprza nie podaję...
samym drobiem to raczej kotu dobrze nie robisz, Else. Jezeli chcesz karmic surowizną i chcesz miec zdrowego kota to popatrz tutaj: http://barfnekorepetycje.pl/jak-sie-robi-ten-caly-koci-barf/ Na tekj stronie tez przeczytasz o micie, który mówi,ze nie wolno dawac wieprzowiny
Tzn, ja nie mówię, że 100% drób, ale przyznam, że głównie, bo to mu wchodzi... No i tak jak wyżej napisałam ta karma też u nas występuje. Tak jakbym z ręką na sercu miała powiedzieć jak to wygląda, to porcja mięsa dziennie, porcja karmy (naprzemiennie). Posiłków mamy trzy... Niestety nie mam często, gęsto możliwości, aby biegać na zakupy, więc tak to wygląda. Plus on miał niedobory witamin i dostawał preparaty. No, a teraz jakby dieta to nasz drugi plan. Kot nie je nic prócz tej saszetki. Zobaczymy co wyjdzie, bo za pewne jeśli to serce się potwierdzi, to chyba tez jakaś dieta będzie, co?
Natomiast przyznam, że ta porcja mięsa bardziej zaspokaja głód niż porcja karmy.
ten link już czytałam. Ale tak jak wszędzie czy to u dziecka, czy to u zwierza... Kot mój ma długie zęby na niektóre składniki. Zapomniałam, że rybkę tez lubi, ale wiadomo. Cenowo drogo wychodzi, więc nie jest tak, że żre na kilogramami...
Else- no nie znam sie na żywieniu kotów z problemami...Przede wszytskim diagnostyka. Jezeli jest podejrzenie wady serca to wg mnie u specjalisty kardiologa, nie u zwykłego weta... No ale w sumie to nie sądzę,zeby problemy z sercem były powodem do specjalistycznego zywienia. Czy zdrowemu czy choremu tzreba zapewnic to samo
Treść doklejona: 20.04.17 10:59 ad ceny- dobra karma nie musi byc droga W zooplusie puszka 200g feringi kosztuje 3,70 więc dzienny koszt zywienia kota to niecałe 2 złote... A przynajmniej ma człowiek pewnośc,ze jest zbilansowana i ze kot dostanie to po potrzeba
No właśnie też jestem ciekawa co z ta dietą... Na razie mam czarna dziurę w głowie, bo nie wiem co nas czeka. Wet mówi, że to wygląda na jakąś wrodzoną wadę, bo kociak jest młodziutki. Koleżanka ma jakiegoś fachowca od kotów dobrego, tylko, że trzeba dojeżdżać dość daleko. Nie wiem jeszcze jak to połączyć, bo wiadomo jaką mam sytuację.
Powiem Ci Szczypta, że mam tę karmę i on ją dostawał, ale teraz on jej nie tyka (w sensie odkąd pogorszył się jego stan)... Za to zwyklucha, którym karmię bezdomniaki liże... Nie wiem co to ma znaczyć... Czy w tym zwykluchu jest coś czego mu brakuje, czy to, że ta galaretka jest inna??? Ale wet mówi, że póki co niech se je co chce, byle coś jadł, bo kot nie może być przegłodzony/ zagłodzony...
W galaretkach jest też woda? Pije coś czy tylko tą saszetkową karmę je? U mojej siostry było, że taka schroniskowa seniorka niemal nic nie pila, i większość wody, jaką dostawała, to właśnie z karmy... A że w badaniach jakieś kłopoty z nerkami wyszły, to też z vetem uznali, że lepiej niech je chociaż to mokre... U znajomej z pracy kot się tak "zmanierował" że z saszetek wylizuje tylko sos/galaretkę, a żyje głownie na dorszu i ewentualnie nerkach/sercach. Nic innego tknąć nie chce. Suche w ostateczności...
Galaretka to woda. Jak postoi w ciepłym to aż się rozpuszcza w tej mojej karmie i powstaje dość sporo takiego sosu. Mnie to martwi, bo do niedawna i pił i jadł bez problemów. teraz nagle woda beee... Akurat jak potrzeba, aby pił. Od biedy kroplówkę mu włączy.
Treść doklejona: 20.04.17 14:36 Mam wyniki krwi. Tarczycowe do kitu... I w sumie ona jutro mu robi USG i włącza leczenie. Obserwujemy i jesli nic to nie da, to dalsza diagnoza... Mnie jednak niepokoją wyniki monocytów... Bardzo wysokie.Neutrofile% obniżone...
szczypta_chilli: więc dzienny koszt zywienia kota to niecałe 2 złote...
Matko moje tyle w godzinę przejadają No ale po pierwsze mam trzy sztuki, po drugie dwie z nich młode a po trzecie cały czas odrabiaja te straty, kiedy głodowały biedne
Dziewczyny nie wiecie może jak długo po zapaleniu płuc trzeba odczekać z narkoza? Bo nam Kokę coraz bardziej i częściej zaczyna na ruje zbierać i chciałam chociaż ją wysterylizowac ( Puma narazie nic w kwestii popedu kociego nie reprezentuje więc z nią poczekam bo ona dużo ciężej chora była....)
Czytam o tej kociej nadczynności i to nietypowe, aby taki młodziak chorował... Raczej to jakas wada wrodzona. Zwykle to koty stare od 8 roku zycia. Objawy, które on ma teraz podpowiadają, że to postać zaawansowana. Ogólnie jak czytam, to w postaci wcześniejszej też miał objawy (ten wilczy apetyt, napady agresji - ale to dwa razy go tak pieprzyło, i inne), ale ja to wiązałam raczej "ten typ tak ma". I teraz czytam, że akurat przy nadczynności musi byc specjalna dieta. No, ale o tym jutro z wetem pogadam.
Dziewczyny, ja w trochę nietypowej kwestii... Czym odstraszyć kota od skakania po samochodzie? Codziennie rano mam całe auto brudne (stoi na dworze). Mój tata w nocy już trzy razy zauważył kota siedzącego na dachu samochodu (nie chciał go przegonić żeby nie wyciągnął pazurów i nie podrapał lakieru). Są jakieś preparaty nieszkodliwe dla nich, ale odstraszające? Stosuję preparat przeciw gryzoniom, ale to pod pokrywą silnika i na koty nie działa.. Ja jestem już psychicznie wykończona, codzienne mycie samochodu, bo jest tak brudny, że patrzeć nie można, dwa razy już wymiociny z niego zmywałam. To kot sąsiada, niedopilnowany, mimo zwrócenia uwagi za każdym razem, kiedy tata go przyłapał.
Caffe, są takei preparaty odstraszające, zapytaj w jakimś sklepie zoologicznym. Sama kiedyś stosowałam, bo koty sobie upodobały spanie pod maską (bo ciepło, wiadomo). I wcale by mi to nie przeszkadzało, gdyby nie koszmarny smród, bo regularnie obsikiwały mi auto Ale pomogło, przestały tam włazić.
Dziewczyny jakim cudem koty trzykrotnie odrobaczone w ciągu ostatnich dwóch miesięcy wyrzyguja mi na podłogę wielkie długie jasne glisty?? Jak to możliwe?? Nie widziałam która, ale podejrzewam mocno. Glisty (na szczęście martwe) skrupulatnie spakowalam i włożyłam do lodówki. Jutro je wezmę do weta i odrobaczymy się pewnie wszyscy. Łącznie z nami.
Teo, byc może zbyt duża inwazja. Koleżanka psa adoptowała rok temu i tez odrobaczała długo... Byc może lek na tę inwazję zbyt słaby... Pamiętasz? ja nie mogłam synowi owsików wybić zentelem ;(... W końcu się udało, ale trwało długo.
Nie oblizują waszych butow? Bo najprędzej infekują się tym, co wy do domu znosicie... Przy gliście faktycznie dobrze odrobaczyć się grupowo. U nas podobne jaja były z tasiemcem. I nieważne, że kot niewychodzący i że go już nawet odpchliłam, i tak znów załapał. ale kolejna kuracja na razie działa. Choć zaczyna się więcej drapać- pcheł nie stwierdzam, ale wystarczy, zebyśmy mu jedną pechową dostarczyli i powtórka z rozrywki gotowa...
Przebijając się przez kocio-psią dyskusję, chciałabym przedstawić nasze nowe domowe zwierzątka ;) Od listopada mamy w domu 3 dorosłe ślimaki afrykańskie- L.Fulica- na zdjęciach rodzice i jedno z dzieci A tu najnowsze nabytki, jeszcze malutkie- A.achatina marginata w trzech różnych wersjach kolorystycznych