Zarejestruj się

Aby dyskutować we wszystkich kategoriach, wymagana jest rejestracja.

 

Vanilla 1.1.4 jest produktem Lussumo. Więcej informacji: Dokumentacja, Forum.

    •  
      CommentAuthorTEORKA
    • CommentTimeDec 10th 2015
     permalink
    Fran wniosek prosty, musisz więcej biegać :tooth:
    --
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeDec 10th 2015
     permalink
    A to widzisz Else, ja rajstop i w najgorsze mrozy nie zakładam, ale czapa i rękawiczki muszą być, bo inaczej mi zimno...
    .
    Ale offtop zrobiłyśmy ;)))
    --
    •  
      CommentAuthorEwasmerf
    • CommentTimeDec 10th 2015
     permalink
    no to ja czapka i kaptur, dla siebie, bo maly tylko czapka.
    od ok 8 stopni zakladamy buty i kurtke przejsciowa i czapke przejsciowa, tylko na dlugi t-shirt (pod spodem krotki). ale jak jest ok 4 jak dzis to kurtke zimowa, czapke zimowa, i buty zimowe.
    szczerze mowiac to ja dzis zmarzlam w grubej zimowej kurtce, czapce, rekawiczkach. mimo kozakow pesudo ocieplanych to mi od nog tak ciagnelo.
    no ale tez musicie popatzrec czym sie poruszacie - my na piechte i nieogrzewanymi jeszcze tramwajami, i jak sie tak 4 godziny jest to ciagnie.
    jak dupe w nagrzanym aucie wioze to ja tez sie ubieram w cienka kurteczke, bez czapki itd;-P
    -- ;
    •  
      CommentAuthorElse
    • CommentTimeDec 10th 2015
     permalink
    no ale tez musicie popatzrec czym sie poruszacie - my na piechte


    Ja pieszo idę do pracy. 30 minut z buta ;).
    --
    •  
      CommentAuthorTEORKA
    • CommentTimeDec 10th 2015
     permalink
    Eeeeee ja myślę, że wszystko zależy od ptc i tyle :wink:
    Ja dzisiaj tylko na piechotę (tak jak codzień zresztą) i miałam wysokie trampki, gole stopy bez skarpetek (zawsze mi w stopy gorąco nie wiem czemu :shocked:) oraz jesienną kurtkę, a pod spodem krótki rękaw. I komin, ale to na ozdobę bardziej :tooth:
    Z.tymi golymi stopami to w ogóle ja nie wiem co mi ale do października biegam w japonkach, od marca/kwietnia w baletkach (ofc jak nie ma śniegu) a zimą często bez skarpetek :cool:
    --
    •  
      CommentAuthorElse
    • CommentTimeDec 10th 2015
     permalink
    i miałam wysokie trampki, gole stopy bez skarpetek


    To Ty jak moja kuzynka. Ona w listopadzie jeszcze w japonkach popylała :P... A obecnie baleriny na bose stopy, bo jej wiecznie gorąco.
    --
    •  
      CommentAuthorEwasmerf
    • CommentTimeDec 10th 2015
     permalink
    mnie to przez te niedoczynnosc zimno najpewniej...
    -- ;
    •  
      CommentAuthorElse
    • CommentTimeDec 10th 2015
     permalink
    mnie to przez te niedoczynnosc zimno najpewniej...
    --


    Ale chyba łatwiej żyć zmarzluchom, bo jak brałam sterydy (podczas leczenia) miałam mega napady gorąca. Takie wręcz wybuchy... Nie do zniesienia... (dla mnie oczywiście, bo jak otwierałam okna, to reszta się burzyła, więc zamykałam i czułam się xle. A tak - założę coś cieplejszego i można żyć ;)).
    --
    •  
      CommentAuthorEwasmerf
    • CommentTimeDec 10th 2015
     permalink
    jak to jest takie zimno zewentrzne to tak, ale mnie to czesto takie zimno wewnetrzne lapalo (teraz od kiedy sie lecze mniej), ze podwojne skarpety, 2 swetry, ciepla herbata od wewnatrz, a rece jak lody nadal i dalej zimno.
    -- ;
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeDec 10th 2015
     permalink
    Ewa, to może być od tarczycy - ja mam niedoczynność i teraz sa 23 stopnie u nas w pokoju, a ja siedzę w takich mega milutkich skarpetkach (grube!), piżamie, pod kocem i kołdrą i mną telepie jakbym grypę miała. A nie mam - po prostu odkąd zimniej na zewnątrz mną telepie i w domu...
    --
    •  
      CommentAuthorEwasmerf
    • CommentTimeDec 10th 2015
     permalink
    Frag, a ty leczysz? nie wiedzialam ze ty tez masz niedoczynnosc.
    -- ;
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeDec 10th 2015
     permalink
    Mam od 10 lat, leczę, ale endo mówiła, że nawet jeśli hormony są ustabilizowane (jak u mnie) to rzeczy typu - zimno, sucha skóra, problemy z wagą mogą się pojawiać i znikać.
    --
    •  
      CommentAuthorFrances
    • CommentTimeDec 10th 2015
     permalink
    TEORKA: musisz więcej biegać


    Weź się;P Już mi starczy i tak się nalatam za gałganami;P Co chwilę "mamo, a chcesz zobaczyć jakie dzieło? a chcesz wieżę zobaczyć? A porshe?" A idź w cholerę! Pewnie, że "chcę", zwłaszcza, że my 100m2 mamy, takżę "chcę" srylion razy dziennie;)

    Ewasmerf: mnie to przez te niedoczynnosc zimno najpewniej


    O wlaśnie! Może mi też tak ciągle zimną przez tą niedoczynność?

    _Fragile_: teraz sa 23 stopnie u nas w pokoju


    To Wy tropiki macie! Pewnie dlatego "odczuwalnie" Wam tak zimno na dworze;)
    --
    •  
      CommentAuthorEwasmerf
    • CommentTimeDec 10th 2015
     permalink
    no pieknie;-( wcale nie pociesza.
    -- ;
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeDec 10th 2015 zmieniony
     permalink
    Fran, u nas 23, u chłopaków 20, także różnica spora, ale zmarźluchy jesteśmy nieprzeciętne. Ostatnio mój mąż (zabije mnie za to, że na forum o tym piszę ;)) spał w piżamie z długimi rękawami/nogawkami, miał na sobie szlafrok - takiego miśka i byliśmy przykryci kołdrą i na to koc...Także może i tropiki, ale dla mnie za zimno :(
    .
    Ewa, no niestety nie :(
    --
    •  
      CommentAuthorFrances
    • CommentTimeDec 10th 2015
     permalink
    Nie no ja Cię rozumiem, bo ja też zmarzluch jestem. U nas w domu koło 20 stopni i ja w swetrze chodzę, za to chłopaki w krótkich rękawach i spoceni:shocked:
    --
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeDec 10th 2015
     permalink
    No bo dzieciarnia biega. Ale moi protestują jak próbuję im długi rękaw zdjąć (a mają pod spodem T-shirty...).
    --
    •  
      CommentAuthorEwasmerf
    • CommentTimeDec 10th 2015
     permalink
    23 to zadne tropiki. tropiki to 26;-P
    ja w mieszkaniu mam ok 20 stopni, ale to tylko dlatego ze oszczedzam;-P jakbym nie placila za ogrzewanie to bym miala 25;-P
    -- ;
    •  
      CommentAuthorFrances
    • CommentTimeDec 10th 2015
     permalink
    A to ja też najchętniej i 30 bym miala, ale to niezdrowo.
    --
    •  
      CommentAuthorElse
    • CommentTimeDec 10th 2015
     permalink
    ja w mieszkaniu mam ok 20 stopni, ale to tylko dlatego ze oszczedzam;-P jakbym nie placila za ogrzewanie to bym miala 25;-


    Bys podwójnie traciła... Jak miewałam 25 stopni to mi syn częściej chorował, ja często traciłam głos. Wysuszyłam krtań na maxa... Teraz pilnuję by było 20/ 22 stopnie i ani kreski więcej. Włączam ogrzewanie rano o 6 na 3h, potem wyłączam o 19 (przed kąpielą)... Wiadomo. Jak będą mrozy to więcej się będzie grzać...

    I bynajmniej nie chodzi mi o oszczędzanie... Wzgledy zdrowotne przeważają nad moja ciepłolubnością...
    --
    • CommentAuthorSmuga
    • CommentTimeDec 10th 2015
     permalink
    W mojej rodzinie już nasze 20 st to ciepłolubność... i rodzice i brat mają koło 18,5. Ja u nich już trochę sztywnawa chodzę. :bigsmile:
    •  
      CommentAuthoreveke
    • CommentTimeDec 10th 2015
     permalink
    A czy w temacie RB ktoś odniesie sie dp mego pytania o zabiegi medyczne?
    --
    •  
      CommentAuthorWinni
    • CommentTimeDec 10th 2015
     permalink
    Evece, na ja nie miałam takich skrajnych sytuacji nigdy. Może to wynika z tego co nie raz tu podkreślany, że odpuszczamy naszym dzieciom wszystko co się da, szanujemy ich potrzeby, a one w ważnych sprawach zazwyczaj się dostosowują.
    Ja zawsze z Adasiem wszystko ustalam wcześniej, opisuję co będzie się działo, on się zgadza, chociaż bardzo niechętnie. Potem jeszcze ustalamy, że już w gabinecie może się zdarzyć, że jednak będzie mu trudno i wtedy ja tak mocno go przytulę, żeby dał radę ( czyt. trochę go przytrzymam, ale rzeczywiście takim przytuleniem bardziej, bo chodzi o pomoc ). I on też się na to zgadza, więc rzeczywiście zdarzyło nam się tak sobie pomagać. Ale to wszystko ustalone jest wcześniej, za jego zgodą.

    Treść doklejona: 11.12.15 07:19
    Aha, ale w Rb jest coś takiego jak siła ochronna, można ją zastosować w sytuacji zagrożenia życia lub zdrowia. Ja mimo to staram się tego uniknąć, ale wiadomo, jak siedzisz w tym gabinecie i masz mało czasu, gdy nie da się zupełnie dogadać, i żadna pomoc nie działa, trzeba jednak jakoś zbadać dziecko. Myślę, że w podbramkowej sytuacji zrobiłabym to.
    --
    •  
      CommentAuthordanap
    • CommentTimeDec 11th 2015 zmieniony
     permalink
    Else, u nas normalne wizyty to w ogóle nie jest temat. Czyli pediatra, szczepienia, pobieranie krwi, dentysta, laryngolog. Może dlatego, że my chodzimy do lekarzy, przynajmniej raz w roku robimy badania, my z Gaja na dzień kobiet, mąż aktywnie uczestniczy w akcji movember. Było kilka sytuacji takich, że Gaja potrzebowała czasu np. na pobranie krwi wtedy rozmawialiśmy o tym i robiliśmy to 2 tygodnie później.
    Ostatnio nawet zrezygnowałam ze szczepienia choć Gaja chciała iśc się szczepić.

    Jeśli jednak chodzi o bardziej inwazyjne zabiegi to w przeciągu ostatniego miesiąca Gaja miała bardzo bolesne wycinanie zmian skórnych. Rozmawialiśmy o tym i zapowiedzieliśmy jej że nawet z jej sprzeciwem to zrobimy, że zostanie spacyfikowana. Tak się stało. Użyliśmy siły, niestety zabieg aby był skuteczny trzeba było powtórzyć i o dziwo było już lepiej, lepiej jeśli chodzi o nasz udział choć sam zabieg był bardziej bolesny. Rozmawialiśmy o tej naszej sile przed i po zabiegu. Gaja zaakceptowała co się stało doszła do wniosku, że sama nie miała odwagi, ale ze dobrze się stało bo teraz jej lepiej i że jak są takie sytuacje to chce (dziś jest o tym przekonana, nie wiadomo jak będzie jeśli faktycznie w przyszłości zdarzy się taka sytuacja) abyśmy decydowali za nią, bo ona nie potrafi bo za bardzo się boi i oddaje nam decyzyjność.

    Od psychologa RB wiem, że jest ok również wtedy jeśli nie opowiadamy dziecku do przodu całej wizyty, co go czeka. Czasem jest nawet lepiej. My dorośli przecież tez tego nie wiemy, a często słysząc jakieś dziwne opowieści tworzymy sobie teatr w głowie. Czasem nawet bolesne zabiegi, nieprzyjemne wizyty idą za ciosem i bardzo mechanicznie. Nie ma możliwości wszystkiego przemyśleć przed.



    Winni: w Rb jest coś takiego jak siła ochronna, można ją zastosować w sytuacji zagrożenia życia lub zdrowia

    Ja znam wersję w sytuacji zagrożenia życia. Jeśli chodzi o zdrowie byłabym bardzo ostrożna, bo zagrożeniem zdrowia jest brak witamin, można się uzależnić od gier i mieć chore zatoki od nienoszenia czapki , albo odmarznięte palce od braku rękawiczek, a i dziury w zębach bo się ich nie myje i je słodycze. Jeśli chodzi o życie nie mam żadnych wątpliwości, ale mocno dźwięczą mi słowa z któregoś warsztatu o nadużywaniu siły ochronnej w imię właśnie zdrowia.
    ---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
    oj, ale jesteście ciepłolubne, u nas w sypialni normalna temp to 16 stopni w porywach do 10 :cool: Śpimy w jednym łóżku + kot więc się grzejemy nawzajem
    •  
      CommentAuthor_hydro_
    • CommentTimeDec 11th 2015 zmieniony
     permalink
    Moje dzieci też są w sumie oswojone z lekarzami, nie ma jakichś strasznych problemów jak dotąd. Młodsza nie bardzo chciała u dentysty paszczę otwierać, ale chodzimy do gabinetu przyjaznego dzieciom, gdzie nie ma mowy o żadnej presji, więc po prostu za którymś razem pozwoliła te swoje zęby obejrzeć i przekonała się, że to nic wielkiego. Raz jeden miałam problem z laryngologiem. Zresztą chyba nawet o tym pisałam na forum. To była bardzo ważna wizyta, na którą długo czekałyśmy, poza tym młoda miała wtedy konkretne problemy z oddychaniem w nocy i nie mogłam sobie pozwolić na odpuszczenie - a wiedziałam, że znowu będzie problem z otwarciem ust. Wtedy ten jeden, jedyny raz (i jak dotąd ostatni) w akcie desperacji zdecydowałam się ją przekupić obietnicą kupienia jajka niespodzianki (ma do nich słabość). I co było dalej? Na wizycie wszystko poszło świetnie, pozwoliła się zbadać bez wahania. Jajko dostała. No i próbuję po wszystkim wyrażać swój entuzjazm, że się udało, że się cieszę, że będzie zdrowa, bo wiemy już co jej dolega i jak to leczyć, a ona spojrzała na mnie z taką straszną dezaprobatą i skwitowała "mama, mama, przecież to tylko przez to jajko..." :devil: I tym sposobem odebrała mi pokusę zastosowania przekupstwa kolejny raz :wink:

    Treść doklejona: 11.12.15 08:44
    danap: oj, ale jesteście ciepłolubne, u nas w sypialni normalna temp to 16 stopni w porywach do 10 :cool: Śpimy w jednym łóżku + kot więc się grzejemy nawzajem


    Ja ostatnio coraz bardziej, w tym roku pierwszy raz od x lat kupiłam sobie piżamy z długimi rękawami i nogawkami i w dodatku zaczęłam używać koca na kołdrę. Szczerze mówiąc nie wiem, skąd taka zmiana. Ale mimo wszystko wolę mieć w nocy 18 stopni i się cieplej okryć niż się męczyć przy 20tu paru.

    Treść doklejona: 11.12.15 08:47
    TEORKA: Danap kurcze to ja w jakimś wyjątkowo zacofanym mieszkam mieście, bo nie zlicze ile razy mi ktoś uwagę zwracał nt nieodpowiedniego ubioru mych dzieci


    Ja widzę u siebie, że im starsze dzieci, tym mniej się ludzie czepiają. A poza tym moje jakoś w tym roku wyjątkowo ciepło chcą się ubierać. Czapki sobie zażyczyły, żeby grubsze im zrobić, bo "w tej cienkiej to jakoś nie całkiem ciepło jest". A temperatur naprawdę niskich jeszcze nie było u mnie w tym sezonie. Więc chyba spełniają oczekiwania społeczeństwa co do ubioru dzieci :tongue:
    •  
      CommentAuthorserratia
    • CommentTimeDec 11th 2015
     permalink
    Mieliśmy ostatnio taką sytuację, dziewczyny trochę kaszlały i przy okazji spotkania z moim ojcem (jest lekarzem) poprosiłam aby osłuchał dziewczyny. Łucja wiedziała że pojedziemy do dziadka i przez chwilę ja obada. Zaczęła płakać i wić się, wzielam ja aby uspokoić, porozmawiałyśmy, zgodziła się na osłuchanie. Ale jak przyszło co do czego to znów było to samo :( musiałam ja trzymać siłą i dla mnie to było w sprzeczności z sobą a z drugiej strony wolałam żeby ją osłuchał mój tata niż za dwa dni łazić po przychodniach. No i tak... chyba dałam jej za mało czasu. Poza tym z dziadkiem tez nie ma super kontaktu.
    --
    •  
      CommentAuthorAgatella
    • CommentTimeDec 11th 2015
     permalink
    danap: Może spróbujesz chociaż temu się przyjrzeć, bo faktycznie szukanie potrzeb pod strategiami to niełatwe zadanie, ale fajne ćwiczenie do kazusów czy to zachcianka czy potrzeba w kontekście dziecka. Polecam. Jeśli chciałabyś rozwinąć jednak temat to służę pomocą.

    Wiem chyba o czym mowisz (o ile dobrze cie rozumiem). Roznie mozna rozumiec slowo potrzeba. Ja znajduje trzy rozumiemia. Potrzeba pod strategia, jak to nazywasz, nastepnie potrzeba wazna oraz zachcianka.
    Byc moze przyklad ze sklepem i zakupami jest kiepski jezeli mowa o potrzebach waznych, bo co do zasady mozna ugotowac ryz z owocami na obiad zamiast boksowac sie z dzieckiem tylko po to, zeby zrobic inne zakupy. Ale np. wyjscie do lekarza uwazam za potrzebe wazna. I tu nie ma miejsca na dyskusje..
    Inna rzecz, ktora mnie intryguje juz dluzszy czas a propos tych potrzeb, to to, ze RB zaklada uwzglednianie potrzeb obu stron. A wiec roznych potrzeb, w tym zachcianek.. Skoro np ja mam pozwalac dziecku ubrac dwie rozne skarpety bo ono ma taka zachcianke, to dlaczego nie mozemy wyjsc do sklepu, kiedy ja taka zachcianke akurat mam?
    Tak mi sie marzy wlasnie takie zycie, gdzie obie strony potrafia w tych mniej istotnych kwestiach sie nagiac. Nie tylko rodzic do dziecka, ale i dziecko do rodzica. Chcialabym zeby rozumialo, ze teraz idziemy, bo mama ma na to ochote. Mimo ze moje dziecko jeszcze nie jest rozumne jakos bardzo, to staram sie wlasnie tak mu tlumaczyc sytuacje klopotliwe.
    Generalnie bowiem stosuje zasady RB (jeszcze nie mam duzego pola do popisu, bo male dziecko), ale razi mnie jedna rzecz w podejsciu niektorych osob. Wlasnie ta o ktorej powyzej napisalam. Ze uwzglednia sie potrzeby dziecka (oczywiscie brawo za to) - ale czasem kosztem potrzeb rodzicow. Oczywiscie mowie o potrzebach dzieci typu zachcianka, bo potrzeby wazne dziecka powinny byc w pierwszym rzedzie uwzglednione.
    Byc moze dyskusyjne jest to, co jest potrzebą wazna, a co zachcianką. Dla jednego rodzica ubranie dwoch roznych skarpet to zachcianka, a dla innego powazna potrzeba wyrazenia wlasnej indywidualnosci. Byc moze stad biora sie spory.
    •  
      CommentAuthorWinni
    • CommentTimeDec 11th 2015
     permalink
    Agatella, jest też tak, że dorosłemu łatwiej poradzić sobie z niezrealizowaną potrzebą, dziecko dopiero się tego uczy. Dlatego też ze względu na nierównowagę w dojrzałości emocjonalnej, jest też pewna nierównowaga w patrzeniu na potrzeby. Natomiast nie jest tak, że potrzeby mamy się nie liczą. Liczą się, ale po pierwsze nie powinno się ich zaspokajać kosztem potrzeb dziecka, a po drugie nie można dziecka obarczać odpowiedzialnością za zrealizowanie bądź niezrealizowanie potrzeby dorosłych.

    Treść doklejona: 11.12.15 10:13
    Zachcianka to nie potrzeba, nie czuję się zobowiązana do zaspokajania każdej zachcianki mojego syna, natomiast do zaspokojenia każdej potrzeby już tak. I też często bywa tak, że pod zachcianką kryje się jakaś niewypowiedziana potrzeba.
    --
    •  
      CommentAuthoreveke
    • CommentTimeDec 11th 2015
     permalink
    Danap jeśli by byla faktycznie tylko wersja zagrożenia życia no to trochę słabo.
    bo zobacz np moja 2 letnia córka już w dość poważnym stanie, mocno kaszlaca. Trafiamy do lekarza (ona zawsze reaguje rykiem), nie chce/ nie pozwala się badać. Niestety mąż musi ja siłą unieruchomic.

    oczywiście nie ma tu miejsca na jakieś zaznajamianie (choć zna dobrze bo niestety często choruje), w przypadku szybkiego u niej przebiegu choroby nie ma po prostu czasu na nic. Musi byc zbadana.

    kolejna rzecz z pobieraniem krwi np...

    i o ile teraz juz naprawde dużo można z nią przegadac przed wizytą jak i w czasie wizyty tak jak miala 1,5-2 lata nie bylo to możliwe.

    danap i jeszcze tak sobie mysle ze ta opcja o ktorej Winni pisze- zagrożenie zdrowia- ma sens bo chyba mądry rodzic RB nie podciagnie tego pod tak śmieszną sytuacje jak umycie zębów na siłę , bo przecież sie zepsuja.
    tak mi sie wydaje
    --
    •  
      CommentAuthorPENNY
    • CommentTimeDec 11th 2015
     permalink
    Eveke u nas jest tak, że Nadia od zawsze sobie wszystko pozwalała przez lekarzy robić, chociaż bardzo rzadko z takowymi się widziała. Od urodzenia spokojnie jej mówiłam przed wizytą, że doktor będzie badać tak i siak, że ukłucie będzie bolesne, że może trochę szczypać. Że nie musi udawać, że nie boli, że może się przytulić czy zapłakać, a ja będę z nią, że to będzie trwało tylko chwilę. To oczywiście najlepiej działało, po skończonym 1.5 roku, wcześniej dziecko tyle nie rozumie, ale i tak tak mówiłam. We wrześniu szczepiłam obie. Nadii oczy wyszły z orbit i jakiś nerwowy uśmiech się pojawił przy wkłuciu, ale nie płakała, była spokojna. Już po chciała obejrzeć miejsce wkłucia. Powiedziała, że faktycznie trochę bolało, ale nie było tak źle. Popłakała się natomiast, gdy kłuto Liwcię :( bo Liwcia się mocno wyrywała i musiałam ją niestety siłą przytrzymać. I wtedy Nadia się też popłakała, głaskała ją, przytulała, pocieszała jak umiała. I nie udało się inaczej tego zrobić, nie mogę odwlekać szczepień w nieskończoność. Natomiast wierzę w to, że za jakieś pół roku, świadomość Liwci będzie już inna i będzie prawdopodobnie coraz lepiej w tym temacie.

    Co do czasu na forum, to ja zazwyczaj jestem tu w okolicach drzemki Liwci :) jak mam posprzątane w miarę i obiad gotowy, a dyskusja mnie żywo interesuje, to czemu nie :) Zresztą Liwka jak nie śpi, to się zazwyczaj sama sobą zajmuje, więc mam względny luz :>

    A co do ubierania, to moje też pingwiny. Ostatnio u znajomych rozebrały się do majtek i koszulek na ramionkach, podczas gdy koleżanka była ubrana w skarpety, kapcie, spodnie, koszulkę i bluzę. Tak mają, Nadia pierwsze co gdy wraca z przedszkola to się rozbiera do rosołu :) A w domu mamy różnie, w dzień ze 20-23, nad ranem czasem 17, w nocy około 20. Ja najlepiej się czuję w temp 23 :)
    -- Zapraszam na mój blog Powrot do jaskini
    •  
      CommentAuthor_hydro_
    • CommentTimeDec 11th 2015 zmieniony
     permalink
    Agatella: Tak mi sie marzy wlasnie takie zycie, gdzie obie strony potrafia w tych mniej istotnych kwestiach sie nagiac. Nie tylko rodzic do dziecka, ale i dziecko do rodzica. Chcialabym zeby rozumialo, ze teraz idziemy, bo mama ma na to ochote. Mimo ze moje dziecko jeszcze nie jest rozumne jakos bardzo, to staram sie wlasnie tak mu tlumaczyc sytuacje klopotliwe.
    Generalnie bowiem stosuje zasady RB (jeszcze nie mam duzego pola do popisu, bo male dziecko), ale razi mnie jedna rzecz w podejsciu niektorych osob. Wlasnie ta o ktorej powyzej napisalam. Ze uwzglednia sie potrzeby dziecka (oczywiscie brawo za to) - ale czasem kosztem potrzeb rodzicow.


    Tylko wiesz, to jest tak, że dzieci jednak stale rosną, rozwijają się. I nawet jeśli wydaje się w danym momencie, że one nigdy nie będzie w stanie się nagiąć do naszych potrzeb, to za jakiś czas to się zmienia, najczęściej w najmniej spodziewanym momencie (tak jak u nas ostatnio z tym zasypianiem, jak z dnia na dzień zadecydowały, że od teraz chcą zostawać same). I tak krok po kroczku dzieci nam dojrzewają, tylko trzeba im dać czas, zrozumienie i potraktować to jako coś normalnego, a nie udrękę. A to, że na etapie, gdy nasze dzieci są jeszcze małe, to my musimy częściej naginać się do ich potrzeb niż one do naszych, to po prostu inwestycja w przyszłość. I na pewno zaprocentuje.
    •  
      CommentAuthorAgatella
    • CommentTimeDec 11th 2015
     permalink
    Winni: Zachcianka to nie potrzeba,
    Winni: I też często bywa tak, że pod zachcianką kryje się jakaś niewypowiedziana potrzeba

    Troche sie kloci jedno z drugim..;)
    Ja zachcianki mojego dziecka chce realizowac. W granicach pewnych oczywiscie. Tak samo jak ja mam zachcianke isc do sklepu to chce zeby dziecko rozumialo. Pewnie predko tonie nastapi, ale warto poczekac.
    • CommentAuthorcestmoi89
    • CommentTimeDec 11th 2015
     permalink
    Agatella, zachcianka to na przyklad slodycze. Nie potrzebujesz ich, ale czasem Ci sie chce cos slodkiego. Czasami, jak masz zakrecony dzien, to chce Ci sie bardziej, bo nie mialas czasu zjesc porzadnego sniadania i obiadu. Wiec za chceniem slodyczy kryje sie glod - potrzeba fizjologiczna. O tym Winni pisze. Ze czasem trzeba siegnac glebiej niz tylko do tego, co widzimy i slyszymy.
    --
    •  
      CommentAuthorAgatella
    • CommentTimeDec 11th 2015
     permalink
    cestmoi89: Wiec za chceniem slodyczy kryje sie glod - potrzeba fizjologiczna. O

    No ale wtedy slodycze to nadal zachcianka, a potrzebą jest glod. Nie realizujemy wtedy zachcianki i nie dajemy slodyczy (chyba ze nie ma innej mozliwosci), tylko proponujemy psilek, a jak nie ma posilku, to slodycz, ale wtedy naszym celem nie jest ralizacja zachcianki tylko potrzeby.
    Ja rozrozniam te pojecia.. luzik..
    • CommentAuthorcestmoi89
    • CommentTimeDec 11th 2015
     permalink
    Winni: Zachcianka to nie potrzeba,
    Winni: I też często bywa tak, że pod zachcianką kryje się jakaś niewypowiedziana potrzeba

    Troche sie kloci jedno z drugim..;)

    A ja to zrozumiałam, jakbys nie zrozumiała :wink: stąd mój przykład. Czasem po prostu mali ludzie nie umieją komunikować potrzeb jak dorośli i robią to jak potrafia.
    --
    •  
      CommentAuthorWinni
    • CommentTimeDec 11th 2015
     permalink
    Agatella: No ale wtedy slodycze to nadal zachcianka, a potrzebą jest glod. Nie realizujemy wtedy zachcianki i nie dajemy slodyczy (chyba ze nie ma innej mozliwosci), tylko proponujemy psilek, a jak nie ma posilku, to slodycz, ale wtedy naszym celem nie jest ralizacja zachcianki tylko potrzeby.

    No i właśnie dokładnie o tym pisałam tu:

    Winni: Zachcianka to nie potrzeba, nie czuję się zobowiązana do zaspokajania każdej zachcianki mojego syna, natomiast do zaspokojenia każdej potrzeby już tak. I też często bywa tak, że pod zachcianką kryje się jakaś niewypowiedziana potrzeba.


    Więc nie rozumiem co Ci się z czym kłóci i gdzie? :cool:
    --
    •  
      CommentAuthorAgatella
    • CommentTimeDec 11th 2015 zmieniony
     permalink
    _hydro_: one nigdy nie będzie w stanie się nagiąć do naszych potrzeb

    Ja wychodze z innego zalozenia.
    Ale mozemy miec przeciez inne zdanie w tym zakresie.
    Poza tym nie pisalam o malych dzieciach, a zdolnych rozumiec te zaleznosci..

    Winni nie chce mi sie na prawde dzieloc juz wlosa na czworo. Mysle ze kazdy wie juz o co chodzi i szkoda marnowac czasu na analizowanie tego.
    •  
      CommentAuthordanap
    • CommentTimeDec 11th 2015
     permalink
    Agatella: Tak samo jak ja mam zachcianke isc do sklepu to chce zeby dziecko rozumialo.


    Podstawą komunikacji jest komunikacja na poziomie potrzeb, nie zachcianek. Lista potrzeb nie jest wcale taka długa. Drugim elementem jest to, że ja jestem odpowiedzialna za swoje potrzeby i nie obarczam nimi innych osób, dorosłych tym bardziej dzieci. Jestem wyposażona w wiele narzędzi, które pomagają mi zaspokajać moje potrzeby. Mogę prosić, ale to ja ponoszę odpowiedzialność za siebie. Szanuję NIE osoby która odmawia. Pamiętam, że za tym NIE stoi jej potrzeba i daję jej prawo do jej zaspokojenia. Ja szukam innej strategii.
    Zakładam że jedną z podstawowych potrzeb drugiego człowieka bycie w relacji więc nie będzie mi ciągle odmawiał, jeśli będzie no cóż.. znaczy się ze nie chce być ze mną w takiej relacji i ma do tego prawo, co nie zmienia faktu, że ciągle ja mam swoje potrzeby i szukam sposobu, aby je zaspokoić.

    Przykład z głodem jest fajny ale oczywisty mnie bardziej podoba się przykład ze skarpetkami. Dziecko chce ubrać 2 rożne skarpetki co może się za tym kryć:
    Potrzeba piękna, zabawy, kreatywności, autonomii?
    Rodzic się nie zgadza i teraz bo ? Jaka potrzeba dorosłego może się kryć za tym, że dziecko nie może ubrać 2 skarpetek? Jedyne co mi przychodzi to co ludzie powiedzą… czy to faktycznie jest potrzeba?

    Dopytywałam o to jaka potrzeba kryje się za chęcią wyjścia do sklepu bo to fajny kazus żeby zobaczyć co za tym stoi i jak można zaspokoić potrzeby 2 osób jednocześnie. Bo potrzeby się nie wykluczają, w większości przypadków można zaspokoić wszystkie potrzeby. Mało tego jej realizacja nie jest potrzebna, aby ja zaspokoić.
    •  
      CommentAuthorWinni
    • CommentTimeDec 11th 2015
     permalink
    Dziewczyny, a ją mam problem i nie wiem co zrobić. Chciałam dziś Adasia puścić do przedszkola po 4 dniach w domu, ale się nie udało :sad: Zawsze taki pobyt w domu działał, gdy chodziło o to że potrzebował trochę więcej czasu w domu, tym razem nie pomogło, więc pewnie jednak chodzi o przedszkole samo w sobie.
    Nie wiem tylko teraz jak postąpić. Bo w pn. muszę wracać do pracy, a Adaś może nawet z domu nie wyjdzie, tak jak dziś ( miałam wolne ). No i co zrobić, nie wiem kompletnie. Bo, że sprawą się zajmiemy, jesteśmy umówieni na obserwację z psychologiem to jedno, a drugie, to nie wiem co tymczasem zrobić, bo Adasiowi nic tym razem nie pomaga :sad: Popłakałam się dziś z bezsilności...
    Kurczę, wczoraj mieliśmy spotkanie świąteczne, byliśmy razem, więc mogłam obserwować i normalnie Adaś szalał, bawił się beztrosko, no nic nie wskazywało, że mógłby się tam źle czuć. A dziś akcja taką jakbyśmy go nie wiem gdzie chcieli zawieść. I jak dopytywałam i dopytywałam, to powiedział, że przedszkole lubi, ale domek kocha najbardziej i dlatego chce w domu. No ale tak zawsze było, zawsze wolał w domu, ale do przedszkola szedł z uśmiechem i bez kłopotu, a teraz ja nie wiem co się stało i co mam zrobić....:sad:
    --
    •  
      CommentAuthordanap
    • CommentTimeDec 11th 2015
     permalink
    _hydro_: ne nigdy nie będzie w stanie się nagiąć do naszych potrzeb,


    chyba nawet tego nie chcemy? I to nie tylko w relacji z dzieckiem, chciałabym aby nie było naginania w żadnej mojej relacji, żeby dbałość o mnie wynikała właśnie z potrzeby, płynęła z serca. Żeby moja relacja z bliskimi była wzbogacająca dla obu stron
    •  
      CommentAuthorEwasmerf
    • CommentTimeDec 11th 2015
     permalink
    Winni, chcialas sie wygadac czy potrzebujesz konkretnej porady?
    Bo na to drugie to wg mnie masz tylko takie wyjscia:
    1. jesli da rade idziesz na wychowawczy.
    2. probujesz z innym przedszkolem
    3. probujesz wkrecic w opieke kogos innego - babcie, nianie
    4. dajesz adasia do przedszkola na sile - ta wersja pewnie u ciebie odpada.
    -- ;
    •  
      CommentAuthorserratia
    • CommentTimeDec 11th 2015
     permalink
    a może jest ktoś z kim Adaś czułby sie dobrze będąc w przedszkolu, skoro z Tobą w przedszkolu czuł sie pewnie. Chodzi mi o osobę, która mogłaby z nim wejść do przedszkola, do której ma zaufanie, tak jak do was rodziców.
    --
    •  
      CommentAuthorAgatella
    • CommentTimeDec 11th 2015
     permalink
    danap: Podstawą komunikacji jest komunikacja na poziomie potrzeb, nie zachcianek.

    Na pewno.
    Ale zeby lepiej zrozumiec, co piszesz, to powiedz czym dla ciebie jest np. chec poczytania ksiazki wieczorem. Dziecko ci wyrywa ksiazke. Od razu zakladam, ze wczesniej np. godzine sie z nim bawilas. Dziecko teraz zajmuje sie soba, ale jak widzi, ze siadasz do ksiazki to od razu sprzeciw. Wyrywa ksiazke i marudzi. Mowisz, ze masz chce poczytac itd. Oczywiscie rozwiazania moga byc dwa. Albo odkladasz ksiazke, albo dajesz do zrozumienia dziecku, ze traz chcesz czytac i probujesz negocjowac.
    Nieistotne w tym przykladzie jest to co zrobimy. Istotne jest dla mnie to, czym dla ciebie jest to czytanie. Czy jest to potrzeba? Czy oczekujesz ze dziecko to zrozumie (juz teraz nie wazne z jakim skutkiem finalnie), czy po prostu odkladasz ksiazke?
    danap: Szanuję NIE osoby która odmawia.

    Idzmy dalej, dziecko mowi NIE. Odkladasz ksiazke. Dziecko chce bawic sie w jakas wyczerpujaca fizycznie zabawe, nie godzi sie na zadne zamienniki. Rozumiem, ze jak nie masz sil, mozesz na zasadzoe wzajemnosci, tez powiedziec NIE. No i co dalej w takiej sytuacji hehe? Ani nie ma ksiazki, ani zabawy :smile:
    Pewnie, jak piszesz, szukasz inej zabawy, sposobu spedzenia czasu. Mysle, ze tak trzeba, ale z drugiej strony chcialabym jednak, aby byla opcja dogadnia sie: mama poczyta pol godziny, a potem pobawimy sie w to, co dziecko chce.
    danap: Dopytywałam o to jaka potrzeba kryje się za chęcią wyjścia do sklepu

    Uczepilam sie tego przykladu odnoszac sie do postu Franes bodajze, ktora pisala, ze musiala wyjsc do sklepu "bo nie ma co do gara wlozyc". Wiec w tym momencie to odczytalam juz jako wazna potrzebe, bo cos jesc trzeba:wink:
    •  
      CommentAuthorElse
    • CommentTimeDec 11th 2015
     permalink
    Winni, a rozmawiaj z nim jeszcze. Masz cały weekend. Tłumacz, że Ty też kochasz domek ponad wszystko i że też najchętniej bys została, ale masz w pracy obowiązki i musisz tam pójść... no i, że zostałby w domu sam, a dzieci nie mogą być same...
    A jakbys mu dała swoje zdjęcie (czy coś?)... Mój syn jak ma kryzys to ubieramy misia w czapkę, kurtkę i szalik i wówczas syn bez dwóch zdań chce iść ;)... Nawet z usmiechcem ;)...

    Bo na siłę to pewnie będzie płacz od sypialni, po drzwi przedszkola...
    --
    •  
      CommentAuthor_hydro_
    • CommentTimeDec 11th 2015 zmieniony
     permalink
    danap: chyba nawet tego nie chcemy? I to nie tylko w relacji z dzieckiem, chciałabym aby nie było naginania w żadnej mojej relacji, żeby dbałość o mnie wynikała właśnie z potrzeby, płynęła z serca. Żeby moja relacja z bliskimi była wzbogacająca dla obu stron


    Ja nie chcę. Ale napisałam to zdanie parafrazując to, co napisała wcześniej Agatella - o tym wspólnym "naginaniu się".

    Agatella: Poza tym nie pisalam o malych dzieciach, a zdolnych rozumiec te zaleznosci..


    A jakie masz na myśli, tzn. w jakim wieku? Przecież tak naprawdę to wszystko bardzo płynnie się zmienia, od 100% zależności od rodzica do całkowitej samodzielności. Tu nie ma wyraźnej granicy tak naprawdę i żyjąc w relacji z dziećmi zawsze będzie dochodziło do jakichś tam napięć. A co z tym zrobimy, to już od nas zależy.

    Treść doklejona: 11.12.15 13:14
    Agatella: Mysle, ze tak trzeba, ale z drugiej strony chcialabym jednak, aby byla opcja dogadnia sie: mama poczyta pol godziny, a potem pobawimy sie w to, co dziecko chce.


    Wiesz, ja też bym chciała, żeby zawsze wszystko było łatwe i przyjemne, żebyśmy zawsze z uśmiechem na ustach potrafili się dogadać nie depcząc niczyich granic. Tylko, że czasem się nie udaje, no życie po prostu. Staramy się, ale nie zawsze wszystko pójdzie idealnie i co w związku z tym? Mamy przestać się starać?
    •  
      CommentAuthorAgatella
    • CommentTimeDec 11th 2015
     permalink
    _hydro_: A jakie masz na myśli, tzn. w jakim wieku?

    To juz musi kazda mama ocenic sama... kazde dziecko jest inne, mamy tez maja rozne potrzeby itd..
    •  
      CommentAuthor_hydro_
    • CommentTimeDec 11th 2015
     permalink
    Agatella: To juz musi kazda mama ocenic sama... kazde dziecko jest inne, mamy tez maja rozne potrzeby itd..


    No ok, ale gdzieś w tym wszystkim chyba powinna być odrobina rozsądku. Chodzi mi o to, że czasem żądamy od dzieci rzeczy niemożliwych. Na przykład od dwulatka, że będzie panował nad emocjami albo od niemowlaka, że będzie sam zasypiał.
    •  
      CommentAuthorAgatella
    • CommentTimeDec 11th 2015
     permalink
    _hydro_: No ok, ale gdzieś w tym wszystkim chyba powinna być odrobina rozsądku

    Nie tylko powinna, ale nawet musi;)
    Chodzi mi o to, ze kazdy przypadek trzeba analizowac osobno. Dlatego nie odpowiem ci, czy to ma byc 2,3,4,5, czy 6 lat, czy moze jeszcze wiecej.
    Zwlaszcza, ze jeszcze sama nie wiem, bo mam mniejsze dziecko. Bede patrzec, probowac i mam nadzieje, ze wylapie "ten" moment.
    •  
      CommentAuthordanap
    • CommentTimeDec 11th 2015
     permalink
    Agatella: czym dla ciebie jest to czytanie. Czy jest to potrzeba?


    Czytanie nie jest potrzebą. Co może się za tym kryć?
    Potrzeba rozwoju? Odpoczynku? A czytanie książki jest strategią na jej zrealizowanie.
    Co kryje się za wyrażaniem dziecka z przykładu który podajesz wynika że zabawa i to mocno fizyczna.
    Dla mnie jest kilka wyjść z tej sytuacji i ja jestem odpowiedzialna za siebie i dziecko:

    Mogę powiedzieć NIE (dla mnie zrywam relację)
    Mogę porozmawiać usłyszeć nazwać to co dzieje się z dzieckiem. Zrozumieć, ustalić kiedy możemy zrealizować jego plany na zabawę (np. pójść na trampolinę jutro rano) Ja myślę że u nas na tym etapie by to zadziałało, to jest ten moment kiedy można dojść do porozumienia wcale nie zaspokajając potrzeby tu i teraz
    Jeżeli to jest potrzeba stricte wyszalenia się fizycznego to rozumiem, że zabawa może się odbyć bez mojego fizycznego udziału. Mogę być z boku realizując swoją potrzebę odpoczynku- jeśli to stało za czytaniem książki. Jeśli jest potrzebny mój udział to może jednak inna potrzeba- bliskości? Bliskość można zrealizować w sposób inny może np. zrobimy sobie masaż? Przy masażu ja trochę odpocznę, zadbam o siebie jednocześnie zaspokoję potrzebę mojego dziecka.


    Przykład opisany pokazuje jedynie że warto się otworzyć i przyjrzeć danej sytuacji. To jest trudne kiedy jesteśmy „w środku” kiedy już coś się dzieje. To wymaga pracy. Na początku może utkniemy, ale warto próbować. Dziś mam też tak że czasem nie wiem co robić, wtedy na prośbę Gai nie odpowiadam NIE, odpowiadam nie wiem daj mi chwilę i ją dostaję, dostaję chwilę żeby się zastanowić przeanalizować co stoi za moim ewentualnym NIE. Kiedy znam siebie, jestem mocno tu i teraz zaopiekowałam się sobą mogę zwrócić się na drugiego człowieka z otwartym sercem.
    •  
      CommentAuthorAgatella
    • CommentTimeDec 11th 2015 zmieniony
     permalink
    Danap, a sa sytuacje, ze swiadomie mowisz dziecku NIE? Jakie to sytuacje? Np wiem ze nie powiesz NIE, jak dziecko bedzie chcialo wyjsc na mroz bez czapki;) Ake bardziej chodzi mi o sytuacje, gdzie zaangazowane sa jakies twoje emocje, potrzeby, zachcianki itd.
    Mnie sie zdarza i zaczynsm sie nad tym zastanawiac :wink:

    Taka relacja oparta na dialogu, jaka opisujesz, bardzo mi odpowiada:)
Chcesz dodać komentarz? Zarejestruj się lub zaloguj.
Nie chcesz rejestrować konta? Dyskutuj w kategoriach Pytanie / Odpowiedź i Dział dla początkujących.