Zarejestruj się

Aby dyskutować we wszystkich kategoriach, wymagana jest rejestracja.

 

Vanilla 1.1.4 jest produktem Lussumo. Więcej informacji: Dokumentacja, Forum.

    • CommentAuthora_net_a
    • CommentTimeDec 13th 2015
     permalink
    U nas też nigdy nic nie było, żadnej zazdrości, aż jestem w szoku że jesteśmy takim wyjątkiem. I mocno trzymam kciuki za Was dziewczyny, bo ja sama ani nie miałam zazdrosnej starszaczki, ani nieodkładalnego noworodka, a i tak w pierwszych tygodniach łapała mnie huśtawka nastrojów i beczenie mężowi w rękaw. Mogę się tylko domyślać, jak musi być Wam ciężko.

    Zosia teraz pełza już szybko jak zaskroniec i tego etapu się obawiałam, ale o dziwo też Hania nie denerwuje się na zabieranie zabawek, tylko cierpliwie jej tłumaczy że "to za małe", "to papierowe" i daje na podmiankę inne, dozwolone :heartbounce: Czuję się, jakbym w totka wygrała. Każdej z Was życzę żebyście się doczekały!!
    --
    • CommentAuthorSmuga
    • CommentTimeDec 13th 2015
     permalink
    Co za ulga, że nie tylko ja miałam nieodkładalnego darciucha oraz dwulatka, który krzyczał w porze usypiania....i miałam naprawdę ochotę go skrzywdzićw takich chwilach :-(
    W takich momentach kumulacji również nie poznawałam samej siebie. Chciałam wprowadzić minimum rytmu czy porządku dnia, a wszystko leżało i kwiczało.
    Teraz jest lepiej, choć akurat mój 2,5 latek znowu wkroczył w trudną, pełną NIE!!! fazę. Chodzę koło niego jak koło zagadki-jak go trochę okiełznać RB?
    •  
      CommentAuthorLivia
    • CommentTimeDec 13th 2015
     permalink
    Teo - Mikołaj jest jednak trochę "inny" przez ZA... Był taki zagubiony, smutny :sad: Już prawdę mówiąc wolałam, żeby mi wykrzyczał swój żal, zazdrość, a on się po prostu przytulał do męża, do mojej mamy, a do mnie jakby się bał. Trwało to troszkę, bo Gaja była cycozwisem.
    Teraz już (na szczęście) potrafi wyartykułować, że coś mu nie pasuje, że np. za dużo przytulamy Gaję, ale jednak ten ZA mu mocno przeszkadza w relacjach z siostrą, no i z nami też. Bardzo nad tym pracujemy, ale czasem jest po prostu ściana i koniec.
    --
    •  
      CommentAuthorKarolyn
    • CommentTimeDec 13th 2015 zmieniony
     permalink
    Dziewczyny tak sobie Was czytam, chociaż nas to jeszcze nie dotyczy...tylko pomyślalam, że może szkoda, żeby te posty przepadły gdzieś na tym wątku czy innym, bo są bardzo pomocne na pewno dla młodych podwójnych mam. Fajnie byłoby to zebrać w jednym wątku. Jestem pewna, że Wasze doświadczenia i rady pomogą w przyszłości wielu zagubionym mamusiom :) ja np. na razie czytam i oczy przecieram ze dziwienia...taka wiecie abstrakcja dla mnie , opowieści rodem z SCience Fiction :bigsmile:
    -- Syn 1 ~ 2012 & Syn 2 ~ 2017
    •  
      CommentAuthormkd
    • CommentTimeDec 13th 2015
     permalink
    U nas nie bylo problemow ani za jednym ani za drugim razem wiec tez uff. Za to dzis bylam u pacjentki gdzie roznica wynosila prawie 2lata i 7 mc i kurde te mlodsze teraz 4mc dziecko nigdy nie bylo kladzione na mate w obawie ze starszy cos zrobi ;(
    --
    •  
      CommentAuthoragigi
    • CommentTimeDec 13th 2015
     permalink
    U nas tez był hardcore, a teraz jak patrzęna te dwa moje szkraby, to mi się serce rozpływa.
    Co pomogło?
    Nie odmawianie starszakowi bliskości. Maleństwo spało ze mną, więc Jurek tez. Przy okazji chorób spał z tatą. Po pół roku sam dojrzał do tego, żeby wrócić do własnego łóżka. Wymyśliliśmy tez sobie własny system znaków (tak, nie, kocham Cię, myślę o tobie, dziękuję i parę innych) - taki język migowy, żeby nad śpiący niemowlęciem nie dyskutować, że trzeba być cicho i pilnowałam, żeby tym językiem kilka razy dziennie powiedzieć, że jest dla mnie ważny.
    Mówienie do Starszaka jak do niemowlaka. Wiem, że ciężko, szczególnie, gdy starszak testuje wytrzymałość naszym nerwów, ale działa cuda. Patrzyłam na mniejsze dziecko i mówiłam do starszego na początku, bo inaczej nie byłam w stanie tak pozytywnym głosem mówić. Dla mnie to był szok, jak różnie się zwracała na początku do dzieci.
    Czytanie książki o pojawieniu się rodzeństwa. Mieliśmy z serii o Basi. W książeczce Basia udaje pisklaczka. Po lekturze zamiast dzikich awantur o wszystko Jurek w gorszych chwilach brał kocyk i robił z niego jajeczko. Potem wymyśliliśmy zabawę w wykluwanie się pisklaczka.
    Książka "rodzicielstwo przez zabawę". Pomogła nam zmienić nastawienie nasze i dawać więcej pozytywnej uwagi.
    Wyłączną uwaga, gdy tylko było to możliwe. Mieszkanie zapuscilam, ale się bawiłam. Pomógł tez urlop i to, że mąż zajmował się Małą, żebym mogła czas drugiemu poświęcić. Potem, gdy zaczęło się przedszkole, odbierałam Młodego z wózkiem (z małą) i mieliśmy dzięki temu spacerek i sobie rozmawialiśmy o ważnych sprawach, a Młoda spała. Teraz jest już zimno, ale ciągle Młody wraca do tych spacerów.
    Uprzedzenie dziadków i gości, żeby przede wszystkim poświęcał czas Starszakowi, a nie noworodkowi.
    Urlop i zmiana otoczenia pozwoliły tez na zapomnienie wielu negatywnych emocji i schematów zachowań.
    Tłumaczenie, że jesteśmy rodziną i sobie pomagamy, dlaczego mama tyle czasu poświęca siostrze i nikt inny nie może jej zastąpić. Angażowanie w opiekę nad maleństwem i doceniane najmniejszego gestu pomocy i inicjatywy ze strony Starszaka. Podkreślanie, że niektóre czynnosci/rzeczy są zarezerwowane tylko dla niego (np.budowanie z klocków, chodzenie do przedszkola ) - tak jak dla siostry cycus. Opowiadaniejak to było, jak był taki mały jak siostra, itp.
    Proszenie, żeby wszystko, co nam pokazuje, pokazywał tez Krysi (chociaż nie rozumiała z tego za wiele, ale cieszyła się z każdej pracy plastycznej czy budowli klockowej ). Wprowadzenie wspólnego rytuału baraszkowania przed snem (Gil ganie obojga leżących o buziaki) lub czytania. Opowiadanie Krysi o Jurku (żeby nie było, że tylko Jurkowi o Krysi). Pozwalanie na zabawę na jego sposob. Wszystko po to, żeby siostra przestała być kosmitką.
    I wiele innych. Jak sobie teraz myślę, to niezła gimnastyka była, ale zaprocentowalo.
    --
    •  
      CommentAuthorTEORKA
    • CommentTimeDec 13th 2015
     permalink
    Livka no tak, zapomniałam że u Was ten ZA.

    Ehhhh to nam.się jednak mocno fuksnęło, bo Nina nigdy ani raz jeden nie byla zazdrosna, zła na Huga czy tam coś. Był tylko lekki smuteczek na początku ale to raczej przez mój pobyt z dwutygodniowym Hugiem w szpitalu. Tak mi się zdaję.
    I tak sobie myślę z drugiej strony. Czy ten zupełny brak czegokolwiek u Ninki (tzn uczucia i emocje są w stosunku do brata ogromne, ale tylko te pozytywne) nie oznacza zaś czegoś złego :tongue:
    --
    •  
      CommentAuthorMagdalena
    • CommentTimeDec 13th 2015
     permalink
    Cestmoi, tak zerknęłam na Twój suwaczek i pozwolę sobie zwrócić Ci uwagę tez na inną perspektywę. Że to nie musi być kwestia pojawienia sie Patryka. Albo przynajmniej nie tylko.
    Twój starszak skończyń 3 lata. Pamietam niestety bardzo dobrze ten czas sprzed roku, gdy Mery miała tyle. Byłam w ciąży, a Mery przechodziła najgorszy jak dotąd bunt. Nie miała jeszcze być o kogo zazdrosna, dodatkowo miała mnie na L4 cały czas w domu. Raz z bezsilności popłakałam się w szatni w rękaw jakiejś nieznajomej starszej pani, co przyszła po wnuczkę. Tak mnie Mery wykończyła, że płakałam jak dziecko.
    Tak więc moim zdaniem, tak z Twojego opisu, to może być po prostu kumulacja, ale jednak z przeważeniem tego, że to charakterystyczny czas dla trzylatka.
    Bo u nas mimo tego, że - Teo, którą mam pod wykresem jest mi świadkiem - Mery w fazie buntu doprowadziła mnie, starą wyjadaczkę do tego, że az poszłam do psychologa, bo już nie wiedziałam czy z nią jest cos nie tak czy z nami .... to pomimo tego mogę się podpisać pod słowami:
    TEORKA: Ehhhh to nam.się jednak mocno fuksnęło, bo Nina nigdy ani raz jeden nie byla zazdrosna, zła na Huga czy tam coś. Był tylko lekki smuteczek na początku ale to raczej przez mój pobyt z dwutygodniowym Hugiem w szpitalu. Tak mi się zdaję.

    U nas ten smuteczek był po prostu z tęsknoty jak byłam w szpitalu. Ale poza tym nigdy ani razu nie było sceny zazdrości (za to wczoraj dziewięciomiesięczny Miks takąż urządził na widok przytulającej sie do mnie Marysi, hehe).
    SŁowem, chcę w ten dość chaotyczny sposób powiedzieć, że to samo dziecko, które potrafiło doprowadzic mnie w fazie swojego buntu do płaczu i tych okropnych myśli, o których tu wiele z nas pisze, to samo dziecko w stosunku do nowego członka rodziny nigdy nie okazało zazdrości, jest troskliwe, od poczatku nie bałam się zostawiac ich samych i nie zauważyłam, by przeżywało fakt podzielenia mojej uwagi.
    Życzę Ci, żebym miała rację i żeby to był po prostu bunt. Minie i będzie trochę spokoju.
    Tak ze dwa tygodnie. :devil:
    nie no, żartuję.
    Może miesiąc :wink:
    •  
      CommentAuthorEwasmerf
    • CommentTimeDec 14th 2015
     permalink
    agigi, cudnie napisalas. nakleje sobie jako mantre na scianie. przyda mi sie na pewno.
    -- ;
    •  
      CommentAuthorKasiaMW
    • CommentTimeDec 14th 2015
     permalink
    agigi: Co pomogło?
    Nie odmawianie starszakowi bliskości.

    no u nas było b. podobnie tyle że bez książeczek
    i jak może wcześniej się źle wyraziłam u nas ten okres ok 3 lat był taki jak u Madzi
    Milka była niemożliwa nie była sobą....
    ona Wiki od początku Kocha nigdy jej nie uderzyła i nigdy o to się nie bałam
    u nas był smutek nie taki mały widać było że Milce mnie brakuje.. każda mała rzecz doprowadzała ją do łez rozpaczy
    ale to takie krokodyle że aż mi serce pękało... nie trwało to długo jakoś tak może do 3 tyg życia Wiki
    szpital też zrobił swoje
    u nas pewnie pomogło to że Wiki była naprawdę złota więc czasu dla Milki miałam dużo pierwsze 2 miesiące zatrzymałam ją w domu
    --
    •  
      CommentAuthorUl_cia
    • CommentTimeDec 14th 2015 zmieniony
     permalink
    U nas tak jak u Magdaleny :)
    Czyli Martynka przezywa i te wszystkie "przypadłosci" o których wczesniej było - ale za to do Gabinelki jest taka miłośc, że wręcz musze pilnować żeby jej z tej miłości nie zjadła albo coś ;-))))) To jest cudne - pomaga, angazuje sie, caluje ja, przytula, zabawki daje, tłumaczy, książeczki "czyta" - no kosmos miłosci po prostu .... Cała "zła energia" skumulowana jest na temacie relacji mama - Martynka....
    U nas dokładnie to samo co Agigi napisała stosowaliśmy - i myślę, ze to pomogło nieco załagodzić i być na dobrej drodze wyjscia z trudnosci - aczkolwiek tak łatwo nie było ;-))
    Aha - jedyne co - to u nas niestety nie zdało egzaminu to spacery. Tez wsadzałam w wózek Gabi i do przedszkola po Martynkę (6 km :/) ale niestety Gabi nie toleruje żadnej innej platformy pobytowej oprócz cycusia/rączek mamuni - wiec wrzask był taki, że wszyscy na nas patrzyli (zreszta nadal tak wygladaja spacerki) a w chuście to z kolei budziła mi sie od razu jak tylko zaczynałam rozmawiac z Martynka - takze ten.... :)
    --
    •  
      CommentAuthor_hydro_
    • CommentTimeDec 14th 2015
     permalink
    Jakbym o nas czytała, tak to właśnie było te trzy lata temu... A nie, wróć, trzy lata temu o tej porze to już było z górki :wink: A tak serio - to były bardzo, bardzo trudne czasy i nieraz miałam wątpliwości czy dobrze zrobiłam, czy czuję do pierworodnej to, co powinnam, czy damy radę... I nie, w żadnym wypadku nie nazywałabym zazdrością tego, co się dzieje ze starszą siostrą/bratem, gdy mama wraca do domu z noworodkiem. Dla mnie to był bardziej smutek, strach, żal... Jak do tego się doda takie powszechne zjawisko, że po narodzinach młodszego dziecka, to starsze nagle rośnie w naszych oczach i wydaje się takie dorosłe i dojrzałe (a zwykle tak nie jest), że często przez to próbujemy wymagać od niego więcej, niż może na tym etapie znieść... Oraz to, że mama jest często strzępkiem nerwów i to wcale nie pomaga jej patrzeć z dystansem na całą sytuację... To w sumie czy to powinno dziwić, że to się w ogóle dzieje? Hania miała raptem dwa lata, jak urodziła jej się młodsza siostra - jak teraz na to patrzę, to w ogóle się nie dziwię, że nie radziła sobie z sytuacją. Sama była jeszcze bardzo małym dzieckiem. Ale do rzeczy - już padło tu parę razy, że to minie, że czas, czas, czas... A potem któregoś dnia się okazuje, że rodzeństwo świata poza sobą nie widzi, że nie wyobrażają sobie siebie nie mieć, że owszem, czasem jedna drugiej przyłoży, ale zaraz znowu jest wielka miłość i jest pięknie. I że starsza nawet nie za bardzo teraz pamięta, jak to było na początku. Zatem, dziewczyny, głowa do góry, pierś do przodu, zacisnąć zęby, korzystać z każdej dostępnej pomocy bez zastanawiania się i jakoś to będzie. Za rok o tej porze to będzie tylko wspomnienie :smile:
    •  
      CommentAuthorserratia
    • CommentTimeDec 14th 2015
     permalink
    Hydro, napisz proszę kiedy zaczęłaś stosować podejście rb. Czy od początku, czy dopiero jak pojawiła się młodsza córeczka? Ja czasem mam wrażenie, że starsza juz nigdy nie będzie "sobą" sprzed urodzenia młodszej :(
    --
    •  
      CommentAuthorPENNY
    • CommentTimeDec 14th 2015
     permalink
    mkd: U nas nie bylo problemow ani za jednym ani za drugim razem wiec tez uff. Za to dzis bylam u pacjentki gdzie roznica wynosila prawie 2lata i 7 mc i kurde te mlodsze teraz 4mc dziecko nigdy nie bylo kladzione na mate w obawie ze starszy cos zrobi ;(

    Gosia znam podobny przypadek. Mama nie mogła sama zostać z dwójkę, bo by się nawet nie wysikała :( tak starszy brat chciał ciągle bić siostrzyczkę, w ogóle mowy nie było o pozostawieniu ich na sekundę razem. Musiał być ktoś drugi w domu babcia albo mąż, bo się inaczej nie dało. Nie wiem z czego to wynikało do końca, ale bankowo tam jest takie podejście, że starszy (różnica dwóch late) MUSIAŁ zrozumieć, gdzie jest teraz jego miejsce, bo jest już duuuży, a siostrzyczka mała. Także tego chłopczyka też mi bardzo szkoda było :( nie wiem jak jest teraz, mam nadzieję, że o niebo lepiej.

    Ja pamiętam, że najgorzej nam było, gdy obie coś chciały jednocześnie, na przykład Liwka pić z piersi, a Nadia kupala. No i zonk był wtedy, bo ona wtedy nie umiała się sama rozebrać, wejść na nakładkę, umyć pupę i tak dalej. Na szczęście takich chwil wiele nie było. Im dzieci starsze tym łatwiej, a jak już się ze sobą zaczynają na poważnie bawić, to już w ogóle :) Będzie dobrze Dziewczyny !!!!!!
    -- Zapraszam na mój blog Powrot do jaskini
    •  
      CommentAuthor_hydro_
    • CommentTimeDec 14th 2015 zmieniony
     permalink
    serratia: Hydro, napisz proszę kiedy zaczęłaś stosować podejście rb. Czy od początku, czy dopiero jak pojawiła się młodsza córeczka? Ja czasem mam wrażenie, że starsza juz nigdy nie będzie "sobą" sprzed urodzenia młodszej :(


    Dużo wcześniej, jak Hania była malutka i jak udało mi się dojrzeć, że te wszystkie rady mojej rodziny (nie noś, nie pozwalaj spać z tobą, nie dawaj cycka na żądanie, bo się przyzwyczai i się nigdy nie oduczy) są nic niewarte, bo dziecko płacze, ja płaczę i jest nam z tym źle. I jakoś to szło. Nie ukrywam, że ja nie jestem ideałem, mnie niestety wychowywano całkowicie "na zimno" i ja wszystkiego musiałam się uczyć. Nieraz się potykałam, popełniałam błędy, ale staram się trzymać tej drogi, bo bardzo mi zależy na tym, żeby moje dzieci miały jednak inne dzieciństwo niż ja.
    No i nie da się ukryć, że ten moment pojawienia się młodszej siostry był dla mnie bardzo, bardzo trudny. Bywało, że traciłam cierpliwość, podnosiłam głos, poza tym miałam wymagania nieadekwatne do umiejętności dwulatki. Bywało też, że miałam wątpliwości - że to całe moje podejście może wcale nie jest dobre, że może faktycznie powinnam postępować z dziećmi, jak otoczenie radzi, na krótkiej smyczy i konsekwentnie. Na szczęście próby zmiany podejścia na takie od razu pokazywały, że wtedy jest jeszcze gorzej. Ale jakoś powoli, powoli się udało dojść do równowagi. Co do tej obawy o to, że starsza "nigdy już nie będzie sobą" - no cóż, jakby nie patrzeć, to jest prawda. Tamten czas, gdy była jedynaczką, już nigdy nie wróci. I nie ma się co oglądać za siebie. Trzeba się odnaleźć w nowej rzeczywistości. Ja pamiętam, że długo sobie robiłam wyrzuty, bo myślałam, że skrzywdziłam je obie tą decyzją - bo żadna nie miała mnie na wyłączność. Trochę trwało zanim sobie uświadomiłam, że przecież to nie ma samych minusów, ale także dużo plusów i naprawdę nie trzeba było długo na to czekać, żeby się o tym przekonać. I że tak naprawdę to nie jest dla nich żadna krzywda, tylko wręcz przeciwnie. Ostatecznie większość z nas ma rodzeństwo i chyba żadnej traumy w związku z tym, prawda? ;)
    •  
      CommentAuthorCaris
    • CommentTimeDec 14th 2015 zmieniony
     permalink
    Wczoraj dwa razy się napisałam i mnie wywaliło :devil:.
    Chciałam napisać tylko, że zadziałało u nas wszystko to, co Agigi napisała.
    Do tego, może jakiś psycholog to potępi, ale zdarzało mi się mrugnąć do Ninki okiem na zasadzie "wiesz, Adaś jeszcze tego nie rozumie". Jak Adaś próbuje ją tłuc po głowie, to jemu pokazuję jak głaskać, a Nince mówię, że on chciałby ją pogłaskać, ale jeszcze nie umie.
    Dopisuję się więc do tych, którym się fuksnęło. Raz jeden Ninka próbowała kopnąć Adasia i kilka razy wrzeszczeć nad nim.
    Za to teraz, po roku, Ninka zaczęła sikać w łóżko, w majtki, raczkować i gaworzyć- wszystko jak Adaś. Muszę jej poświęcić więcej uwagi...
    No i zbliżamy się do fazy wieczornych szaleństw (Frances zaczynam Cię rozumieć :wink: i rady czytałam z zapartym tchem). Często mi serce rośnie, jak widze dwie dupki podskakujące w rytm muzyki z pozytywki, no ale ten... nie zawsze :wink:

    Aha, tylko nam pewnie było o tyle łatwiej, że Ninka chodziła cały czas do żłobka. Może przez to nie odczuła aż takiej zmiany.
    --
    •  
      CommentAuthorserratia
    • CommentTimeDec 14th 2015
     permalink
    No cóż, ja też jestem wychowana w taki sposób, że dzieci mają nie przeszkadzać rodzicom :sad: i mój mąż też, więc nam trudno jest wypaść z tego toru. Podejście rb jest naturalne dla nas, ale gdzieś chyba się pogubiliśmy. Jak jest kryzys to powtarzam sobie, że nie po to podjęłam trud rodzenia w domu, karmienia piersią przez 25 miesięcy, spania z dzieckiem, aby teraz na nie krzyczeć i nie wysłuchać co ma do powiedzenia. Ten etap był dla nas naturalny, problemem jest chyba jednak zauważenie małego człowieka, który ma już swoje zdanie, jego problemów i potrzeb, które dorosłym, zajętym niemowlakiem, wydają się śmieszne i małe. Czytam teraz Dziecko z bliska, nawet trochę męża namówiłam, bo on wyniósł z domu, "że dziecko nie będzie rządzić" i największe boje są między nim a Łucją, czasem o pierdoły (chociaż wczoraj ją wyprowadził na dwór na deszcz w koszulce z krótkim rękawem i kamizelce, bo chciała sprawdzić czy jej nie będzie zimno po tym jak wybrała sobie ubranie ;). Ja łapię się na tym, że też coś zarządzam, Łucja stawia opór, a ja mimo to ją ciągnę, ale jak zdąże się zreflektować, to przykucnę i sobie wyjaśniamy. U nas chyba bardziej chodzi o porozumienie bez przemocy i to w jaki sposób się dogadywać, a widzę, że Łucja nam nie ufa pod tym względem.
    Jeśli chodzi o siostrzaną relację, to u nas na początku nie było żadnych oznak wyładowywania emocji na młodszej, raczej ta cała złość po narodzinach kierowała się w naszym kierunku. A to co nas najbardziej otrzeźwiło to to, że Łucja jak papuga powtarza do Młodej: nie wolno Ci! nie możesz! zostaw to! nie płacz! powtarzam ci ...! natychmiast! i jest to w 70% przyniesione z przedszkola :confused: i teraz nie wiem czy to minie, czy tłumaczyć? Laura leży i się do niej uśmiecha a Łucja z palcem nad nią w trybie rozkazującym przemawia.
    --
    •  
      CommentAuthorCaris
    • CommentTimeDec 14th 2015
     permalink
    serratia: bo on wyniósł z domu, "że dziecko nie będzie rządzić" i największe boje są między nim a Łucją, czasem o pierdoły

    Jak ja Cię rozumiem! Ile razy zdarzało mi się przejmować "opiekę" nad starszaczką, bo już słyszałam "ona nie będzie mną rządzić".
    Mąż twierdzi, że na czytanie nie ma czasu, więc ja próbuję na bieżąco interweniować.
    Ostatnio np. Ninka rzuciła chrupkę na ziemię. Mąż od razu "podnieś ją", Ninka że nie i już widzę, że awantura z clou programu pod tytułem "idź do siebie" gotowa. Namówiłam go, żeby się powstrzymał, tłumacząc że przecież nie o samo rzucenie chrupki chodzi i jak chrupka poleży 3 minuty na ziemi, to nikomu nic się nie stanie. Jak zaczęłam rozmawiać z Ninką, ona jeszcze bardziej się zaparła, więc mąż już miał wzrok "nie radzisz sobie" . Na moje szczęście po jakimś czasie, nawet nie wiem kiedy, Ninka sama podniosła chrupkę i mogłam powiedzieć mężowi "a widzisz, zadziałało".
    Czy któraś z Was już to przerobiła? Jak sobie poradziłyście? Jakich użyć argumentów w rozmowie z dorosłym, żeby pokazać, że wcale nie trzeba tresować dziecka? (okropnie to brzmi, ale tak to odczuwam). Może znacie jakieś krótkie filmy godne polecenia, żeby męża zainteresować tematem?
    --
    •  
      CommentAuthor_hydro_
    • CommentTimeDec 14th 2015
     permalink
    Caris: Czy któraś z Was już to przerobiła? Jak sobie poradziłyście? Jakich użyć argumentów w rozmowie z dorosłym, żeby pokazać, że wcale nie trzeba tresować dziecka? (okropnie to brzmi, ale tak to odczuwam). Może znacie jakieś krótkie filmy godne polecenia, żeby męża zainteresować tematem?


    Ja chyba tak. Ale nie mam żadnych mądrych rad. Przede wszystkim zmiana się nie dokona, jeśli mąż sam tego nie będzie chciał. Mój na początku nie chciał. Uważał, że on wyszedł na ludzi, więc podejście jego rodziców (bardzo, bardzo zimny wychów) było słuszne. Rozmawialiśmy dużo, podrzucałam jakieś teksty znalezione w sieci - na początku to olewał, ale kropla drąży skałę. Poza tym same dzieci go przekonały - widział, jak jest, gdy nie liczy się z nimi, a jak, gdy jednak próbuje je zauważać. No i w końcu kiedyś, jadąc na szkolenie, zabrał ze sobą "Twoje kompetentne dziecko" i przeczytał w pociągu. I to chyba ostatecznie mu otworzyło oczy. I dobrze jest, wiadomo, czasem coś nie wyjdzie, ale zrozumiał wiele spraw i sam mówi, że tak jest lepiej.

    Wiecie co, ja uważam, że to jest piękne, co dzieci robią z nami - gdyby nie one, to ja bym w życiu takiej pracy nad sobą nie wykonała, nie miałabym motywacji. A tak, po tych paru latach widzę, że naprawdę dużo osiągnęłam dzięki ich obecności :bigsmile:
    •  
      CommentAuthorUl_cia
    • CommentTimeDec 14th 2015
     permalink
    _hydro_: Wiecie co, ja uważam, że to jest piękne, co dzieci robią z nami - gdyby nie one, to ja bym w życiu takiej pracy nad sobą nie wykonała, nie miałabym motywacji. A tak, po tych paru latach widzę, że naprawdę dużo osiągnęłam dzięki ich obecności

    Też mam takie spostrzeżenia :) Już zaczęłam listę robić- za co kiedyś podziękuję moim córkom :heart:
    --
    •  
      CommentAuthorserratia
    • CommentTimeDec 14th 2015
     permalink
    Z facetami chyba trudniej, ale u nas jakby lepiej odkąd trochę tata odpuścił, są nawet buziaki na dobranoc, bo kiedyś mógł pocałować np. tylko łokieć. Dobrze jest jak rodzice pilnują się nawzajem, żeby nie popłynąć w tym zarządzaniu dzieckiem. Ja często macham rękami ponad Luśki głową, bo ona niestety już skumała, że zwracam mężowi uwagę i potrafi to wykorzystać przeciwko niemu :devil:
    --
    •  
      CommentAuthordanap
    • CommentTimeDec 14th 2015
     permalink
    Caris: ...mogłam powiedzieć mężowi "a widzisz, zadziałało".

    Taki argument może być coraz trudniejszy do wykorzystania, bo według mnie RB nie działa i nie jest to metoda na sprawienie aby dziecko zaczęło się zachowywać tak jak dorosły chce. RB to budowanie relacji Z pomocą RB nie zaspokoisz potrzeb dorosłego. Mało tego dziecko wzrastające w domu RB będzie na maksa wyczulone na każdą próbę manipulacji i mam wrażenie że czym dalej tym trudniej.
    My w domu jesteśmy spójni, ale widzę że dziadkom już coraz trudniej z wnuczką.

    Caris: akich użyć argumentów w rozmowie z dorosłym, żeby pokazać, że wcale nie trzeba tresować dziecka?

    U mnie zaczęło się od pytania jak zapewnić bezpieczeństwo dziecku, jak ochronić przez przemocą- zwłaszcza tą seksualną wobec dzieci. Potem jak zbudować silnego człowieka, pewnego siebie. Może w tą stronę? Każdy tatuś pragnie chronić swoją małą córeczkę.
    •  
      CommentAuthoremza
    • CommentTimeDec 14th 2015
     permalink
    U nas w domu od edukacji jestem ja. Pochłaniam książki, a potem relacjonuję mężowi. Tyle, że on z natury ma w sobie wiele wyrozumiałości, cierpliwości dla dzieci. Wydaje mi się, że to dzięki niemu Gaba jest taka odważna i lubi eksperymentować. Po prostu pozwala jej na to.
    Ja zauważyłam, że wiele awantur rodziło się kiedy w jakiś sposób kończyłam dobrą zabawę, mówiąc np. zaraz skończymy tylko nakarmię Mirkę, teraz nie mogę się bawić bo coś. Staram się teraz robić to z wyczuciem + na godzinę przychodzi do nas babcia pilnować najmłodszą, a ja w tym czasie odbieram Gabę ze żłobka. Dużo rozmawiamy, wygłupiamy się itp. Ta cała godzina jest tylko dla niej. Bez pośpiechu. Od dwóch tygodni jakby u nas spokojniej, a częstotliwość awantur uległa zmniejszeniu.
    Niemniej, dzięki wam dziewczyny za każde słowa otuchy i wiary w lepsze jutro!;)
    --
    •  
      CommentAuthorgucio8
    • CommentTimeDec 14th 2015
     permalink
    A ja tak z innej beczki. Jak wam się udaje spać z noworodkiem/niemowlakiem i starszakiem. Nie budzą się nawzajem w nocy?
    •  
      CommentAuthorUl_cia
    • CommentTimeDec 14th 2015
     permalink
    U mnie się nie budzą. Tzn maluch cyckuje co godzinę/dwie, ale ponieważ szybko reaguję to nie płacze, a Martynia się nie budzi. Ja śpię oczywiście po środku - więc na śledzia :devil:
    --
    •  
      CommentAuthorkatka_81
    • CommentTimeDec 14th 2015
     permalink
    Ul_cia: więc na śledzia :devil:

    kuuurdę, ale mi smaka na śledzia narobiłaś Ula. A idź... :wink:
    --
    •  
      CommentAuthormagda_a
    • CommentTimeDec 14th 2015 zmieniony
     permalink
    Gucio - u nas Leoś budzi Zuzkę, ale dopiero nad ranem, jak już Zu śpi czujniej ;)
    -- , [url=https://lilypie.com][/url
    •  
      CommentAuthorTEORKA
    • CommentTimeDec 14th 2015
     permalink
    U nas Hug nigdy Niny nie obudził jeszcze. No tylko ze ona śpi tak mocno, że stado spacerujacych obok łóżka słoni by jej nie obudziło :tooth:
    --
    •  
      CommentAuthorWinni
    • CommentTimeDec 14th 2015 zmieniony
     permalink
    Blog 19latki wychowanej w duchu RB - dla tych co mają obawy co z naszych dzieci wyrośnie :wink:
    Rodzicielstwo bliskości w moim domu
    --
    •  
      CommentAuthoremza
    • CommentTimeDec 15th 2015
     permalink
    Winni, ja myślę, że każda z nas chciałaby stworzyć taki dom, bo pewnie większość z nas jakiejś odmiany zimnego chowu doświadczyła. Ja miałam kochających rodziców, ale moja mama nie potrafiła ze mną rozmawiać i wysłuchać, kiedy tego potrzebowałam. Mimo, że wiem że to nie było celowe z jej strony, mam wielki żal o to do niej.
    Dlatego tak bardzo marzę o innej relacji, takiej jak tej z bloga..
    --
    •  
      CommentAuthorLexia
    • CommentTimeDec 16th 2015
     permalink
    Mam prośbę, czy któraś z Was posiada w pdfie książkę "Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały..."? Potrzebuję na zajęcia a kilka razy się tu gdzieś przewijała :wink:
    --
    •  
      CommentAuthorPENNY
    • CommentTimeDec 16th 2015 zmieniony
     permalink
    Przeczytałam TEN wpis z bloga, którego wkleiłaś Winni. Siedzę i łzy mi płyną po policzkach. Jeśli kiedykolwiek miałam jakieś wątpliwości, to właśnie się ich pozbyłam. Jednocześnie głupio mi przed samą sobą, wstyd jakoś... dziś znowu upomniałam srogo Nadię, że wlazła mi w butach do pokoju, a przecież tego nie chciała. Po prostu zapomniała, bo tak bardzo chciała się do mnie przytulić. Bo ta chęć przytulenia się do mnie, była silniejsza od pamięci o tym by te buty ściągnąć. Po całym dniu poza domem, chciała być po prostu blisko mnie. A ja się na butach skupiłam, bo podłogę dopiero co umyłam, jak byto było akurat najważniejsze :sad: Niby takie nic, a jak wiele o mnie powiedziało....
    -- Zapraszam na mój blog Powrot do jaskini
    •  
      CommentAuthorlecia_28
    • CommentTimeDec 16th 2015
     permalink
    Ja tez przeczytalam i tak sobie myślę ze żywię takie same odczucia jak autorka a nigdy w idei rb wychowywana nie bylam a moze moi rodzice nie wiedzieli ze to sie rb nazywa, ot po prostu milość.
    --
    •  
      CommentAuthorFrances
    • CommentTimeDec 16th 2015 zmieniony
     permalink
    Penny, też się spłakałam, ale kurde myślałam bardziej o sobie jak o tym małym dziecku. Moja mama do tej pory mówi, że nie umiala nam mówić "kocham Cię". Choć uważam, że nie miałam złego dzieciństwa to jednak klapsy w dupę się zdarzały i generalnie miałam być grzeczna i posłuszna:confused: no i właśnie myślę jak wiele przez to starciłam, jak bardzo to się odbija na mnie teraz. Swoim dzieciom chciała bym dać właśnie takie dzieciństwo o jakim ja mogłam pomarzyć. Nie zawsze mi wychodzi, dlatego ciągle boję się powiedzieć, że "u nas to rb", zbyt często nie wychodzi jednak (choć ostatnio jestem oazą spokoju;).
    No i właśnie mam problem z moimi rodzicami...chyba...chyba, bo kiedyś już podejmowałam ten problem, a później to olałam.
    Ostatnie kilka dni spędziliśmy u nich, bo u nas nie było ogrzewania i ciepłej wody i tak sytuacje:
    1. Babcia ukłąda z nimi lego. W pewnym momencie Kubie coś nie wyszło, zdenerwował się i uderzył babcię klockiem. Mówię mu, żeby powiedział babci co go zdenerwowało, że jesteśmy obok możemu mu pomóc jeśli chce, ale żeby nie bił, bo to babcię boli. Ok. Patrzę, a babcia zaczyna cyrk "auuuu" i udaje płacz i dalej, że "Kubuś babci nie kocha itp", że ona się bedzie teraz tylko z Dominisiem bawić, bo "Kubuś babci nie kocha".:shocked: zamurowało mnie!
    2. Babcia układa z Dominikime drewniane tory, przybiegł Kuba i kopnął im te tory. Dominik w ryk, a babcia wstaje i też kopie tory. Domink w jeszcze większy ryk. Przychodzę i pytam co się stało, no więc mi wytłumaczyli. Babcia mówi "Kuba kopie to i ja będę". Wzięłam Dominka i tylko rzuciłam "a Ty masz 3 lata czy 60?" A Kubi epowiedziałam, ze jak chce się z nimi bawić to niech powie, a nie rozwala im cos, nad czym oboje długo pracowali.
    3. Dominik to generalnie baaaaaaaaaaaaaardzo spokojne dziecko, ale i jemu zdarza się wrzasnąć (choć zliczę te razy na palcach jednej reki, ale jednak). No i był wieczór, coś tam go z równowagi wyprowadziło (albo i nie) i zaczął tupać i krzyczeć. Babcia tak wrzasnęla, że ażdziecko podskoczyło tak się wystraszył. Ja zresztam też. No więc babcia na to znowu "Dominik wrzeszczy to i ja będę":shocked::shocked::shocked: to się tylko zapytałam "i co i w ten sposób oduczysz go wrzeszczenia czy co?"
    No i to takie właśnie sytuacje bez sensu. Ogólnie jest dobrze między nimi (wnuki-dziadki). Wnuki ich uwielbiają, ale jednak są takie bez sensu sytuacje. Dziadek potrafi powiedzieć "Uuuuu, brzydki chłopak, beksalala" albo "jak będziesz grzeczny to to i tamto" Wynika to włąśnie z tego, że nas (mni i brata) wychowywali tak nie inaczej. No ale kurde wlaśnie no! Już kiedyś, jak jeszcze byłam w ciąży z Dominikiem podejmowałam próby tłumaczenia na co słyszałam "a Ty znowu z tym bezstresowym wychowaniem", później podrzuciłąm im książkę "Nie przydeptuj małych skrzydeł", no ale ciężko mi wymagać by zmienili podejście nie do swoich dzieci, coś co w nich tkwi od 60 lat i nie mają czasu, ochoty, chęci nad tym, pracować. Nie chcę też "wojny" w rodzinie, bo odbiło by się to na wnukach, a oni kochają ich miłością wielką...No i tak się zastanawiam czy takie sporadyczne sytuacje, bo przecież nie jesteśmy u nich codziennie, czy to tak mocno wpłynie? Kubie po prostu tłumaczę, że babcia się zdenerwowała, że jej zniszczyłeś coś tam, a nie umiała powiedzieć itp. Kurcze sama nie wiem, nie chce mi się już chyba zaczynać znowu tego tematu, a i gdzieś tam mnie "kłuje" to:confused:
    --
    • CommentAuthorskapula
    • CommentTimeDec 16th 2015
     permalink
    Frances….u mnie też podobną robotę robi babcia….
    Gotuję się jak słyszę co drugie słowo "ładnie" (jedz ładnie itd), tysiąc razy dziennie "nie wolno", "a nie mówiłam", "jesteś taki…owaki…"nic się nie stało, a dziecko się zanosi bo się uderzyło...
    Mój mąż już kilka razy zwracał jej uwagę (to jego mama), ale odbierane to było na zasadzie ataku…, że zarzucamy jej, że nie potrafi się opiekować dzieckiem..
    Do niedawna byłam przekonana, że powierzając opiekę nad dzieckiem babci (od września wróciłam do pracy), podejmuję najlepszą decyzję, dziś mam już wiele wątpliwości…choć kocha wnuka nad życie, i z wzajemnością, to jednak boję się, że takie wychowanie nie będzie bez znaczenia...
    -- [/url][/url]
    •  
      CommentAuthorFrances
    • CommentTimeDec 16th 2015
     permalink
    O "zjedz ladnie" i "nic sie nie stalo" to tez staly element wizyty:wink:
    --
    •  
      CommentAuthorCaris
    • CommentTimeDec 16th 2015 zmieniony
     permalink
    Hydro, Danap, dziękuję za rady. Próbowałam złapać się jakiegoś konkretu, który przekonałby mojego męża do zmiany podejścia i faktycznie, argument o bezpieczeństwie jest takim "konkretem", który może zadziałać. Powoli, powoli, może załapie.

    Przeczytałam na razie tylko wpis linkowany przez Penny i wiecie co... Dotarło do mnie, jak bardzo zależy mi na opinii otoczenia. O ile w domu, często sprzątam zabawki, nie jest to dla mnie problemem, że Ninka czasem posprząta, a czasem w tym czasie woli robić co innego, to poza domem spinam się. Ostatnio usłyszała, że to ona powinna sprzątać swoje zabawki, a nie ja, bo... głupio mi było, że moja siostra na mnie patrzy.
    --
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeDec 17th 2015
     permalink
    Blog cudny, ale mam takie same odczucia jak Lecia - moi rodzice rb nie znali, a wspomnienia mam podobne jak autorka... Moja mama zresztą czasem mi przypomina jak chłopaki u nich syf robią, ze dzieci dzielą się na brudne i nieszczęśliwe; )
    .
    A tak na serio - im dalej w las tym bardziej widzę, ze mój tata uskutecznial rb nawet o tym nie wiedząc.
    --
    •  
      CommentAuthorAgatella
    • CommentTimeDec 17th 2015 zmieniony
     permalink
    Fragile, kiedys jak bylam w sklepie spozywczym z bardzo umorusanym synkiem, ekspedientka (starsza kobitka) powiedziala z usmiechem ""no coz, dzieci sa albo czyste, albo sczesliwe":smile:
    Wiec na szczescie czesto nie trzeba byc teoretykiem RB zeby wiedziec czego dzieci potrzebuja :smile:
    •  
      CommentAuthorKaroolka
    • CommentTimeDec 17th 2015
     permalink
    Odnośnie podejścia tatusiów do wychowania dzieci - rozmawiałam wczoraj na rozmowie kwalifikacyjnej w pracy z dziewczyną, ktora postanowiła rzucić zawód (pracuje w HR) i od stycznia zaczyna pracę z dziećmi w przedszkolu. Od słowa do słowa okazało się, że jest ona mocno zagłębiona w Rodzicielstwie bliskości. Na "opornego" tatę Miry poleciła mi książkę Juula "Być mężem i ojcem". czy ktoraś z Was czytała może tę pozycję?
    --
    •  
      CommentAuthorWinni
    • CommentTimeDec 17th 2015
     permalink
    Dziewczyny, ale nie sprowadzajcie rb tylko do pozwalania na brudzenie się czy wspólnego gotowania.

    Treść doklejona: 17.12.15 08:53
    Bardzo fajny wpis o przepraszaniu :-)
    lalka
    --
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeDec 17th 2015
     permalink
    Winni, ale ja czytałam całego bloga i póki co stwierdzam, ze moi rodzice nie odbiegali od tego co proponowala mama tej dziewczyny. No dobra, na konia by się nie zgodzili ale ze względów mieszkaniowych ;)
    --
    •  
      CommentAuthordanap
    • CommentTimeDec 17th 2015
     permalink
    Frances: .No i tak się zastanawiam czy takie sporadyczne sytuacje, bo przecież nie jesteśmy u nich codziennie, czy to tak mocno wpłynie?


    My mamy taka sytuację, dziadki są mocno i systematycznie obecne w życiu naszej córki, ale sporadycznie- 1x tydzień
    Dużo jest takich sytuacji, pięknie, ładnie, grzeczna, niegrzeczna, słodycze jako nagrody etc.
    Bardzo się bałam tego.
    Dziś widzę, że Gaja świetnie funkcjonuje w tamtym środowisku, ciągle jest sobą i nie robi nic przeciwko sobie. Potrafi powalczyć o siebie, sprzeciwić się. Ufam jej wiem, że jest na tyle zbudowana, że jest bezpieczna w tamtej relacji. My, Jej i dziadkom pozwalamy budować tą ich relację na swój sposób. Czasem Gaja prosi mnie o pomoc w rozmowie z dziadkami (rzadko może zdarzyło się 3 razy). Widzę też jak coraz częściej „punktuje” dziadków :cool:
    •  
      CommentAuthorPENNY
    • CommentTimeDec 17th 2015 zmieniony
     permalink
    lecia_28: Ja tez przeczytalam i tak sobie myślę ze żywię takie same odczucia jak autorka a nigdy w idei rb wychowywana nie bylam a moze moi rodzice nie wiedzieli ze to sie rb nazywa, ot po prostu milość.

    Baby przecież tu nigdy nikt nie napisał, że wychowywanie nie w duchu RB, nie spowoduje takich samych uczuć. Aaaaaa :):):) Znowu, być może błędnie odnoszę wrażenie, trzeba udowadniać, że nie jest się żyrafą. Winni nie po to wkleiła, by coś podważać, a po to, by ktoś kto wychowuje w duchu RB, a ciągle słyszy, że wychowa sobie potwora emocjonalnego, przestał się lękać, że tak będzie. Bo ta dziewczyna jest przykładem na to, że jej wieczny upór choćby w kwestii mówienia "nie" jako dziecko oraz odpuszczanie w tej kwestii przez jej mamę, nie spowodowało, że wyrosłą na bezczelną samolubną, nieliczącą się ze zdaniem innych osobę. No i ja nie wiem, raz piszecie, że kiedyś to się tak dużo nie rozmawiało z dziećmi. Że zdanie miał zawsze najważniejsze rodzic, że jak powiedział w końcu nie to nie. Innym razem piszecie, że jednak byłyście wychowywane w duchu RB. Zdecydować się no :)

    Poza tym tak jak napisała Winni wychowanie Rb, to nie jest pozwalanie się na wytaplanie w błotku, to jest jakaś enta część tego oraz metafora wielu innych sytuacji. RB to wsłuchiwanie się w dziecko, w potrzeby tu i teraz, to drążenie, dlaczego to dziecko tak "wrzeszczy", wiecznie się nie zgadza na wszystko, to ciągłe poszukiwanie przyczyn, dlaczego ciągle dyskutuje, tupie nogami. Ja też mogę powiedzieć pobieżnie, że mój tato wychowywał mnie w RB, gdybym miała pod uwagę brać brudzenie się :) ale też jak mi powiedział nie to nie i nie było dyskusji, moje zdanie się tak nie liczyło, jak teraz liczy się dla mnie zdanie Nadii czy Liwki. I tu jest ta różnica. A nie w okazaniu miłości, której niewątpliwie dawał mi na tony. I za co kocham go ogromnie.
    -- Zapraszam na mój blog Powrot do jaskini
    •  
      CommentAuthorAgatella
    • CommentTimeDec 17th 2015
     permalink
    PENNY: Znowu, być może błędnie odnoszę wrażenie, trzeba udowadniać, że nie jest się żyrafą.

    Ja myle, ze wlasnie dziewczyny tu pisza o tym, ze tak na prawde zalozenia RB nie sa takie nowe i mimo, ze kiedys nikt o tym nie mowil i nie pisal, to nie znaczy nie czul intuicyjnie, ze tak wlasnie nalezy dzieci wychowywac.
    Nie doczytuje sie tu zadnych atakow na RB, wrecz przeciwnie.
    PENNY:
    Baby przecież tu nigdy nikt nie napisał, że wychowywanie nie w duchu RB, nie spowoduje takich samych uczuć. Aaaaaa :):):

    Zapewne sa jeszcze inne metody wychowawcze ktore spowoduja podobne uczucia. To ze sie je przytoczy, nie znaczy ze sie deprecjonuje od razu RB..:wink:
    •  
      CommentAuthorWinni
    • CommentTimeDec 17th 2015
     permalink
    Agatella: Ja myle, ze wlasnie dziewczyny tu pisza o tym, ze tak na prawde zalozenia RB nie sa takie nowe i mimo, ze kiedys nikt o tym nie mowil i nie pisal, to nie znaczy nie czul intuicyjnie, ze tak wlasnie nalezy dzieci wychowywac.

    Ale dziewczyny mylą okazywanie miłości, pozwalanie na brudzenia się, wspólne zajęcia domowe z rb, czyli to oczym pisała Penny:

    PENNY: Rb, to nie jest pozwalanie się na wytaplanie w błotku, to jest jakaś enta część tego oraz metafora wielu innych sytuacji. RB to wsłuchiwanie się w dziecko, w potrzeby tu i teraz, to drążenie, dlaczego to dziecko tak "wrzeszczy", wiecznie się nie zgadza na wszystko, to ciągłe poszukiwanie przyczyn, dlaczego ciągle dyskutuje, tupie nogami. Ja też mogę powiedzieć pobieżnie, że mój tato wychowywał mnie w RB, gdybym miała pod uwagę brać brudzenie się :) ale też jak mi powiedział nie to nie i nie było dyskusji, moje zdanie się tak nie liczyło, jak teraz liczy się dla mnie zdanie Nadii czy Liwki. I tu jest ta różnica. A nie w okazaniu miłości, której niewątpliwie dawał mi na tony. I za co kocham go ogromnie.
    --
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeDec 17th 2015
     permalink
    Penny , nie odpowiem za innych, ale tak - czytajac książki dotyczące rb uważam, ze mój tata wychowywał mnie w tym duchu. Mama miała inne podejście, ja jestem wypadkową tych dwóch. Ja nie pisałam, ze kiedyś się dużo nie rozmawialo, może za czasów moich dziadków, ale nie u mnie w domu.
    .
    I ranyboskieczestochowskie, czy można po prostu cos skomentować, bez narażania się na komentarz, ze się atakuje rb? Blog fajny, aj like it i mam podobne odczucia, chociaż tak jak mówię - rb to nie było do końca, bo do tego trzeba chyba dwojga.
    .
    Za to pamiętam z mojego dzieciństwa taką sytuację - to było po komunii, zbuntowalam się i nie chciałam chodzić do kościoła. Na to mój tata ze stoickim spokojem przedyskutowal ze mną ten pomysł, poprosił o argumenty dlaczego nie, wysłuchał i powiedział, ze ok, to moja decyzja. I za to mu jestem wdzięczna. To tak a propos tego bloga i rodziców z "tamtych" czasów.
    --
    •  
      CommentAuthorAgatella
    • CommentTimeDec 17th 2015
     permalink
    Winni: Ale dziewczyny mylą okazywanie miłości, pozwalanie na brudzenia się, wspólne zajęcia domowe z rb,

    Ja mysle ze nie myla, tylko wskazuja akurat na ten aspekt rb, bo akurat tego aspektu dotyczyl fragment bloga, ktory rozpoczal ta dyskusje.
    Ale luz, nie mam potrzeby sie spierac, chcialam tylko zaznaczyc ze nie trzeba we wszystkich wypowiedziach dopatrywac sie polityki anty-rb.
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeDec 17th 2015
     permalink
    Agatella: ze wlasnie dziewczyny tu pisza o tym, ze tak na prawde zalozenia RB nie sa takie nowe i mimo, ze kiedys nikt o tym nie mowil i nie pisal, to nie znaczy nie czul intuicyjnie, ze tak wlasnie nalezy dzieci wychowywac.
    Nie doczytuje sie tu zadnych atakow na RB, wrecz przeciwnie.


    O to to - nie potrafiłam tego ubrać w słowa. Mój tata mi opowiadał, ze w jego domu na dzieci się nie krzyczalo - rozmawialo się z nimi, nie było przemocy, takie rodziny i w tamtych czasach istniały.
    --
    •  
      CommentAuthorPENNY
    • CommentTimeDec 17th 2015
     permalink
    Agatella: tak na prawde zalozenia RB nie sa takie nowe i mimo, ze kiedys nikt o tym nie mowil i nie pisal, to nie znaczy nie czul intuicyjnie, ze tak wlasnie nalezy dzieci wychowywac.

    Agatella oczywiście, że nie są nowe ;> Natomiast wielokrotnie była już mowa na tym oraz innych wątkach, że metody RB są dosyć "kontrowersyjne" dla "tradycjonalistów". Co wielokrotnie było widoczne w zdaniach typu "Ja bym tak nigdy nie zrobiła, nie dyskutowałabym z dzieckiem tyle, tylko ubrała i wyszła" i tak dalej. Poza tym można wychowywać intuicyjnie jak napisałaś, a niekoniecznie w duchu RB przecież.

    RB to cała filozofia życia, to całość, nie da się czegoś wyrwać i powiedzieć "O to ja też byłam tak wychowana". Ja sama się często zastanawiam na ile wychowuję w duchu RB ;P chociaż bardzo bym chciała. O porozumieniu bez przemocy to się w ogóle dowiedziałam niedawno i chętnie bym zgłębiła tę wiedzę, tylko nie bardzo wiem od czego zacząć .
    -- Zapraszam na mój blog Powrot do jaskini
Chcesz dodać komentarz? Zarejestruj się lub zaloguj.
Nie chcesz rejestrować konta? Dyskutuj w kategoriach Pytanie / Odpowiedź i Dział dla początkujących.