Zarejestruj się

Aby dyskutować we wszystkich kategoriach, wymagana jest rejestracja.

 

Vanilla 1.1.4 jest produktem Lussumo. Więcej informacji: Dokumentacja, Forum.

    •  
      CommentAuthorFrances
    • CommentTimeDec 18th 2015
     permalink
    danap, ale przy tym i młodszy ponosi te naturalne konsekwencje, a w czym on zawinił. Domink jest akurat przeciwnością Kuby, bardzo dba o zabawki, przywiązuje się, śpi z nimi. Ostatnio nawet pisałam, że jak dostał Blaze (autko, którego jest ogromnym fanem) to aż się popłakał ze szcześcia. Chodził by płakał i tak póki nie kupiłabym tego autka ( o którym stale piszę:wink:). Zdaję sobie sprawę, że idealnie było by gdyby w takiej sytuacji Kuba po prostu mu dał swoje autko sam z siebie, ale szczerze - nie ma takiej opcji. To jest ulubiona zabawka i jednego i drugiego (wlaściwie inne mogły by nie istnieć), a mnie też nie stać na odkupowanie. Uważam, że jednak trzeba byc bardziej elastycznym i dostosowywać się do danej sytuacji. Wytłumaczyłam mu na spokojnie, zrozumiał, przyjął do wiadomości i nie wydaje się w jakiś sposób poszkodowany ani jeden ani drugi, bynajmniej nie wspominają nic o tym:wink:
    --
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeDec 18th 2015
     permalink
    Frances: ytłumaczyłam mu na spokojnie, zrozumiał, przyjął do wiadomości i nie wydaje się w jakiś sposób poszkodowany ani jeden ani drugi, bynajmniej nie wspominają nic o tym:wink:


    Ej, czyli znalazłaś wyjście? To kurka ja się produkuję, a tu po ptokach :D
    --
    •  
      CommentAuthorFrances
    • CommentTimeDec 18th 2015 zmieniony
     permalink
    danap, widzisz i między "potrzebami" a "zachciankami" tak samo płynna granica jak między "karą" a "konsekwencją". Ile ludzi - tyle opinii:wink:

    Serio, nie ma u Was w domu żadnych granic? Z czystej ciekawości pytam. Gdyby Gajka (dobrze pamiętam imię?) chciała np rzucić tv to uznałabyś to za potrzebę?
    No to ja jednak bardziej w stronę Koraczaka się przychylam. Granice oznaczają również bezpieczeństwo.

    Treść doklejona: 18.12.15 22:25
    Frag, chodzi o to, że to ja zadecydowałam, a nie oni.
    --
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeDec 18th 2015
     permalink
    Fran, to tak, ale jeśli Kuba jest z tym ok to czemu nie? To ja sobie zagdybam - gdyby tak się zdarzyło, że Krasnal no nie wiem, oderwie głowę pluszakowi Gugisia to chyba nawet gdyby nie chciał to powiedziałabym, że ma jakoś "zadośćuczynić" bratu, bo ten nie miałby z czym spać. Ale z rb to się chyba kłóci, tak jak mówię - nie znam się.
    --
    •  
      CommentAuthorPENNY
    • CommentTimeDec 18th 2015 zmieniony
     permalink
    danap: Taka naturalna konsekwencją mogłaby być rozpacz młodszego z którą musiałby się zmierzyć

    Coś m się przypomniało. Jakieś dwa tygodnie temu: znowu sytuacja w brodziku ;) Nadia siedziała na takim rozkładanym siedzisku, niżej siedziała Liwka. Nadia zaczyna machać nogami, Liwka wstaje. Nadia macha coraz to mocniej zahaczając Liwkę nogą , ta zaczyna się chwiać. Widzę, że dobrze nie będzie, proszę więc Nadię by może zmieniła pozycję, bo Liwka być może upadnie i że chyba nie czuje się z tym ok. Nadia nic, dwa raz ją poprosiłam.. no i niestety tak zahaczyła, że nie dość że Liwka się wyglebała, to jakimś cudem pociągnęła Nadię. Spadły obie z wielkim hukiem, Liwcia w płacz i Nadia też.. pozbieraliśmy je obie i serio nigdy w życiu nie widziałam Nadii tak przerażonej, zaczęła się aż trząść z emocji, że ona nie chciała Liwci krzywdy zrobić, a czy ją mocno boli, znowu że nie chciała, była autentycznie do żywego przerażona, że Liwcia upadła i że tak mocno zaczęła płakać. Przytulaliśmy je obie na zmianę, Liwka o wiele szybciej się uspokoiła, a Nadia jeszcze długo tego wieczora chodziła i całowała ją po nogach, rękach, głowie, dłoniach, no wszędzie chyba i przepraszała... mnie aż serce pękało, bo serio było mi jej bardziej szkoda chyba niż Liwki. I właśnie to jest to o czym Danap piszesz, Nadia sama tę rozpacz Liwki, którą przecież "zainicjowała", musiała przerobić. Do dzisiaj śpiewa piosenkę, którą tamtego wieczoru wymyśliła "Nie popchnę więceeeeej Liwciiii, już zawsze będę ją kochaaaać i przytulaćcccc" i coś ten deseń. Zaznaczam, że w całej tej sytuacji ani przez moment nie krzyknęliśmy na Nadię, ani przed upadkiem ani po, ani razu nie poprosiliśmy jej o przeprosiny. Było za to dużo przytulania, bo naprawdę mocno tę sytuację przeżyła, taki paradoks.
    -- Zapraszam na mój blog Powrot do jaskini
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeDec 18th 2015
     permalink
    Tylko Penny, ja rozumiem, że Fran chodzi o to, że jedno dziecko jest poszkodowane, bo coś JEGO zostało zepsute/zabrane bez JEGO winy. I ma prawo czuć się pokrzywdzone i ma prawo domagać się jakiejś rekompensaty (jakby mówiło to pewnie to byśmy usłyszeli).
    --
    •  
      CommentAuthorPENNY
    • CommentTimeDec 18th 2015
     permalink
    _Fragile_: Tylko Penny, ja rozumiem, że Fran chodzi o to, że jedno dziecko jest poszkodowane, bo coś JEGO zostało zepsute/zabrane bez JEGO winy. I ma prawo czuć się pokrzywdzone i ma prawo domagać się jakiejś rekompensaty (jakby mówiło to pewnie to byśmy usłyszeli).

    No no ja wiem :) odniosłam się tylko to zdania Danap ogólnie, bo mi się to przypomniało, to przerabianie rozpaczy. Ale teraz prawie na stuwaka jestem przekonana, że gdyby rzecz dotyczyła zabawki, to by ją Nadia chyba własną śliną posklejała, gdyby faktycznie Liwci zepsuła. A jakby się po wielu próbach nie udało, to by bankowo jej coś próbowała swojego podarować, już nie raz tak robiła, sama z siebie. I ja myślę, że gdyby zobaczyła znów taką rozpacz, to wspólnie byłabym skłonna odkupić/naprawić tę zabawkę, bo wiem, że na 99 % po raz drugi by tego nie zrobiła. Tak samo jak od momentu upadku w brodziku ani razu nie zrobiła już nic, co by do jakiegokolwiek upadku mogło doprowadzić. O to mi chodziło mniej więcej :)
    -- Zapraszam na mój blog Powrot do jaskini
    •  
      CommentAuthorFrances
    • CommentTimeDec 18th 2015
     permalink
    Mi bardziej chodzi o to, że nasze granice powinniśmy stawiać tam, gdzie zaczyna się krzywda drugiej osoby. Dzieci są bardzo różne, moje to dwa przeciwieństwa. Domink bardzo liczy się z bratem, poamaga mu. Kuba...no jest żywszy i lubi "łobuzować", nie liczy się tak bardzo z nikim ani z niczym. Pewnei dlatego ma też więcej wypadków (nie pytajcie nawet jak on teraz wygląda), a wychowywani w ten sam sposób. Nadia przejeła się losem Liwci, a Kuba generalnie nawet swoim losem się nie przejmuje, to taki prowodyr, odkrywca. Serio, jeśli ktoś poda mi jakieś sensowne rozwiązanie to nawet jutro je w życie wprowadzę, ale takie żeby nie kończyło się tym, że konsekwencje zachowania jednego ponosi drugi:wink:
    --
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeDec 18th 2015 zmieniony
     permalink
    Frances: Mi bardziej chodzi o to, że nasze granice powinniśmy stawiać tam, gdzie zaczyna się krzywda drugiej osoby


    No na warsztatach psycholog nam to kilka razy powtarzała - jak któraś osoba zaczyna być krzywdzona, czy to fizycznie, czy psychicznie (a tym jest zepsucie ukochanej zabawki) - wkraczamy my. Kurka, Fran, u nas chłopaki na odwrót chyba, Krasnal mega wrażliwiec, a Gugiś to taki mały taran ;))) Nie tyran, taran ;)
    Jezusmariaidespać.
    --
    •  
      CommentAuthorPENNY
    • CommentTimeDec 18th 2015 zmieniony
     permalink
    Fran ale powiedz mi tak szczerze, pozwoliłaś się Kubie tak naprawdę kiedyś przejąć losem brata? Może ta "groźba" straty zabawki go w tym hamuje w jakiś sposób? W sensie, że go to nie popycha do przodu, bo go wyręczyłaś w jakiś sposób w rozwiązaniu tej sytuacji, bo podałaś gotowe już odgórne rozwiązanie? I wiesz, może dziś się nie przejmie, a za miesiąc tak? Może warto mu na to "pozwolić", by sam doszedł do tego, że pewne rzeczy robione względem brata nie są fajne bo go zwyczajnie zranią, a nie dlatego, że mu będzie musiał oddać najcenniejszą własną zabawkę? Nie wiem, tez się tak super nie znam przecież :P gdybam :) Moje kozy też różne są, Nadia przy Liwci to jest tajfun, sto pomysłów na sekundę, Liwcia oaza cierpliwości :) Jak zostaję sama z młodszą, to czasem jakbym faktycznie sama była... tu sobie poszpera, pół godziny książkę "poczyta", wiadomo, ze nie zawsze, no ale różne są jednak.
    -- Zapraszam na mój blog Powrot do jaskini
    •  
      CommentAuthorFrances
    • CommentTimeDec 18th 2015
     permalink
    Penny, tak z reka na sercu. Ja sie na tym watku nie udzielalam, ale to nie znaczy ze temat jest mi obcy. Tak jak pisalam sporo na ten temat przeczytalam i ten watek tez podczytuje. Wiem z czym to sie je i generalnie oni maja baaaardzo duzo swobody. Wiele spraw juz potrafia zalatwic sami. Coraz rzadziej zdarzaja sie rekoczyny, bo i mlodszy zaczyna cos tam gadac. Ostatecznie zawsze mowi jak juz ma lzy w oczach "Buba niu niu!". ale widze, ze pieknie sobie radza sami w sytuacjach konfiktowych, natomiast nie raz juz zauwazylam, ze Kuba i empatia to...no wiesz, dwa skrajne bieguny. On jest szogun, nie ma czasu na takie przyziemne sprawy. Co lepsze, oczywiscie gdy potem o tym w lozku rozmawiamy to pieknie potrafi mi to wytlumaczyc.
    --
    •  
      CommentAuthorPENNY
    • CommentTimeDec 18th 2015
     permalink
    No to ja sporo nie przeczytalam ;) moze troche, ale nie sporo. Probuje cos tylko podpowiedziec ... Moze nieudolnie, nie wiem. Zastanawia mnie co po prostu daje odebranie zabawki Kubie i w sumie co Dominkowi daje podarowanie odebranej zabawki bratu, o ktorej to wie przeciez ze tak naprawde nie jest jego...czy to zastapi mu strate tamtej i jesli to w jakim stopniu, skoro wie ze tak naprawde to tamta popsuta jest jego a ta brata.

    Dobra ide spac ;)
    -- Zapraszam na mój blog Powrot do jaskini
    •  
      CommentAuthorFrances
    • CommentTimeDec 18th 2015
     permalink
    Ale z drugiej strony. Kuba ponosi naturalne konsekwencje -placz Dominika, a co z Dominikiem? Jego ukochana zabawka, o ktora dba rozwalila sie, gdy on np spal? Czy to nie jest przykre? Niesprawiedliwe? No jakos trzeba zapobiec tej sytuacji, nie? A skoro dziala poinformowanie, ze trzeba bedzie poniesc konsekwencje i oddac swoje.
    --
    •  
      CommentAuthordanap
    • CommentTimeDec 19th 2015 zmieniony
     permalink
    Frances: danap, widzisz i między "potrzebami" a "zachciankami" tak samo płynna granica jak między "karą" a "konsekwencją".


    Ja jej nie widzę, nie widzę płynnej granicy, to że karę przestaniemy nazywać karą nie znaczy że przestanie nią być (to samo z zachcianką).


    Frances: Serio, nie ma u Was w domu żadnych granic? Z czystej ciekawości pytam. Gdyby Gajka (dobrze pamiętam imię?) chciała np. rzucić tv to uznałabyś to za potrzebę?

    Fran dla mnie to brzmi jak pytanie ludzi zupełnie spoza nurtu, pytanie typu a jak zacznie z siekiera latać to też jej na to pozwolisz? Możemy takie pytania mnożyć. Chociaż odpowiadając na nie rzucanie czymkolwiek nie jest potrzebą.
    Granica to coś stałego, tak? Wyznaczona linia za która nie możesz przechodzić? Jeśli tak, to im dłużej nad tym myślę to mogę napisać nie, nie ma żadnych granic. Nie mamy dekalogu, spisu reguł czy zasad. Najbliższe jest mi podejście, że kierujemy się potrzebami. Każdy jest odpowiedzialny za swoje potrzeby i dbamy także o siebie nawzajem.


    _Fragile_: No na warsztatach psycholog nam to kilka razy powtarzała - jak któraś osoba zaczyna być krzywdzona, czy to fizycznie, czy psychicznie (a tym jest zepsucie ukochanej zabawki) - wkraczamy my.

    Dla mnie już nie jest to takie jednoznaczne i przerabiam to aktualnie na mojej córce i wkraczaniu w jej życie i w jej krzywdę. Przeżywanie krzywdy również tej niesprawiedliwej jest również nauką. To naturalne, że chcemy chronić nasze dzieci i naprawiać ich świat, karać przy tym złoczyńców. Ja uczę się kiedy działanie jest potrzebne i niesie coś dobrego, a kiedy stanie obok i wspieranie jest najlepszym co mogę zrobić. Sytuacja z samochodem u Fran do której ciągle wracamy jest dla mnie sytuacją kiedy pozwoliłabym ponieść obu stronom naturalne konsekwencje wspierając obie strony najlepiej jak potrafię. Patrzę oczywiście przez pryzmat własnych doświadczeń. Moje doświadczenie mówi mi, że w tej konkretnej sytuacji widzę 2 zagrożenia kara dla starszego i działanie (wyręczanie) młodszego.
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeDec 19th 2015 zmieniony
     permalink
    A czy to nie jest tak, że jeśli młodsze nie otrzyma od nas odpowiedniego wsparcia, na jakie oczekuje (czyli odzyskanie w jakiś sposób zniszczonej zabawki) to traci do nas, do rodzica, hmm... zaufanie to za duże słowo, ale może nie będzie chciało się już do nas zwrócić w momencie jak zostaje skrzywdzone (a strata ukochanej zabawki jest niewątpliwie krzywdą), bo wie, że i tak nic z tym nie zrobimy i rodzic mu nie pomoże?
    .
    Prawdę mówiąc czekam aż się Hydro wypowie, bo ma jednak dwójkę i to starszą, więc chyba i większe doświadczenie z kłótniami między młodymi...
    --
    •  
      CommentAuthorWinni
    • CommentTimeDec 19th 2015 zmieniony
     permalink
    danap: Granica to coś stałego, tak? Wyznaczona linia za która nie możesz przechodzić? Jeśli tak, to im dłużej nad tym myślę to mogę napisać nie, nie ma żadnych granic. Nie mamy dekalogu, spisu reguł czy zasad. Najbliższe jest mi podejście, że kierujemy się potrzebami. Każdy jest odpowiedzialny za swoje potrzeby i dbamy także o siebie nawzajem.

    Przy takim spojrzeniu, to i u nas nie ma granic. Gdyż działa to u nas tak, że te zasady-granice są weryfikowane ciągle. Jeżeli jakaś nie służy któremuś członkowi rodziny, to jest wspólnie dyskutowana i zmieniana. Nie służy, w tym sensie, że jest ciągle przekraczana. Agnieszka Stein fajnie kiedyś o tym pisała, i ja widzę że to pomocne jest, zwłaszcza dla dziecka, gdyż czuje się pewniej w swoich zachowaniach.

    Treść doklejona: 19.12.15 07:47
    Chodzi o to, że dobrze ustalone granice, zasady pomagają wszystkim funkcjonować i nikomu nie przeszkadzają, jeżeli ktoś ma trudności z przestrzeganiem granic, oznacza to, że mu nie służą, są źle postawione, godzą w jakieś jego potrzeby i należy je zweryfikować.
    --
    •  
      CommentAuthorAgatella
    • CommentTimeDec 19th 2015
     permalink
    danap: Frances: danap, widzisz i między "potrzebami" a "zachciankami" tak samo płynna granica jak między "karą" a "konsekwencją".


    Ja jej nie widzę, nie widzę płynnej granicy, to że karę przestaniemy nazywać karą nie znaczy że przestanie nią być (to samo z zachcianką).

    Dla mnie niestety to tez jest pewien problem.. Czasami nie wiem czy to potrzeba czy chwilowa zachcianka. Ale moze to kwestia doswiadczenia?
    danap: rzucanie czymkolwiek nie jest potrzebą.

    Uargumentuj jak mozesz. Dlaczego to nie potrzeba?
    Winni: jeżeli ktoś ma trudności z przestrzeganiem granic, oznacza to, że mu nie służą, są źle postawione, godzą w jakieś jego potrzeby i należy je zweryfikować.

    Takie zdanie wlasnie w teorii brzmi strasznie jak dla mnie. Bo jednak granica juz z definicji to jest cos czego sie nie przekracza. I to zarowno wtedy gdy nam ta granica nie odpowiada. Juz lepiej powiedziec chyba ze nie ma po prostu granic, a jedynie potrzeby. Ale wtedy dla mnie to wszystko jest takie rozmazane i rozmemlane. Moze dlatego ze mam umysl scisly hehe. Albo wlasnie to ze czesto ciezko stwierdzic co jest potrzebą.
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeDec 19th 2015
     permalink
    Winni: Przy takim spojrzeniu, to i u nas nie ma granic. Gdyż działa to u nas tak, że te zasady-granice są weryfikowane ciągle.


    No, ale są granice, których się nie przekracza, nie wiem, przynajmniej u nas. Nie ma opcji, żeby je zmienić i nikt i nic ich nie może naruszyć. To np. bicie - nie ma u nas na to przyzwolenia i nie naruszamy tej granicy i tego samego wymagam od dzieci. Jak zaczynają się bić na serio - wkraczamy. Nie ma też przyzwolenia na niszczenie mebli/sprzętu. Tej granicy nie jestem w stanie ruszyć. A są takie rzeczy, z którymi nie mam problemu, np. to, co Penny wspominała wczoraj - wariactwa, na które ja nie mogę patrzeć, ale oni z kolei mają z tego ubaw. Wtedy moja granica jest przesunięta.

    Nie wspominam też o dekalogowych granicach, czyli nie kradniemy, nie zabijamy, bo to chyba oczywiste ;)))
    --
    •  
      CommentAuthorWinni
    • CommentTimeDec 19th 2015 zmieniony
     permalink
    Agatella: Bo jednak granica juz z definicji to jest cos czego sie nie przekracza.

    Owszem, nie przekracza się. Ale o moich granicach decyduję ją. Mogę je zmieniać i przesuwać kiedy potrzebuję. Właściwie chyba bardziej należałoby mówić o zasadach.
    Może ja przykład podam dla rozjaśnienia.
    U nas w domu jest zasada/naszą granicą, że pewnych rzeczy, które są czyjąś własnością nie bierzemy bez pytania właściciela o zgodę. Tak jest teraz. Kiedyś było, że ogólnie żadnych nie swoich rzeczy nie bierzemy, ale wszyscy się męczyli z tym, więc ustaliliśmy o co chcemy, żeby nas pytać, a o co nie ma potrzeby.
    --
    •  
      CommentAuthorAgatella
    • CommentTimeDec 19th 2015 zmieniony
     permalink
    Winni: pewnych rzeczy, które są czyjąś własnością nie bierzemy bez pytania właściciela o zgodę.

    I co sie stanie jak ktos jednak cos wezmie bez pytania? Co sie dalej dzieje? Jezeli nie bylo takiej sytuacji, to jesli mozesz to sobie wyobraz, bo probuje dociec do twoich mechanizmow dzialania:wink: Zgaduje, ze pewnie pytasz, tlumaczysz itd. I ok. Ale jak sytuacja sie bedzie powtarzac?
    •  
      CommentAuthorWinni
    • CommentTimeDec 19th 2015
     permalink
    Agatella: I co sie stanie jak ktos jednak cos wezmie bez pytania? Co sie dalej dzieje?

    Nic :wink: Przypominamy sobie o ustaleniach i tyle. A jak się powtarza, to jest to znak, że albo ta granica tej osobie nie służy, jest sprzeczna z jakąś jej potrzebą, albo zgoda nie była wyrażona w pełni świadomie, albo wbrew swojej woli lub przekonaniom.

    Treść doklejona: 19.12.15 08:43
    Wtedy wspólnie dyskutujemy nad zmianą.
    --
    •  
      CommentAuthorAgatella
    • CommentTimeDec 19th 2015
     permalink
    Winni: znak, że albo ta granica tej osobie nie służy,

    Czyli teoretycznie moze dojsc do sytuacji, ze zostanie ustalona nowa "zasada", ze bedzie mozna zabierac rzeczy bez pytania?
    •  
      CommentAuthorWinni
    • CommentTimeDec 19th 2015
     permalink
    Teoretycznie - tak. Ale nie chodzi o zabieranie, bardziej o chwilowe poużywanie, np. mojego telefonu, albo tableta, Adasia kartonów wszelkiego rodzaju i reklamówek ( jego pokój wygląda jakby mieszkał tam bezdomny w szałasie z kartonów :shamed: :devil: ).
    Natomiast jest też tak, że zazwyczaj można u nas ze wszystkiego korzystać, więc z tą granicą nikt nie ma kłopotu, gdyż bardziej chodzi o to, że każdy chce po prostu wiedzieć kiedy ktoś używa jego rzeczy.
    --
    •  
      CommentAuthorAgatella
    • CommentTimeDec 19th 2015
     permalink
    Rozumiem. Czyli jak na moj gust granic w waszym domu nie ma. Sa po prostu jakies tam oczekiwania, ktore sa plastyczne. I super.
    Chetnie jednak rozpatrzylam sytucje bardziej powazna, moze z mojego zycia? Przyklad taki, ze dziecko namietnie dobiera sie do telewizora. Tv moze spasc na dziecko itd. Moja granica jest taka, ze nie chce zeby walil w telewizor. Co mam zrobic jak zaczyna walic i nie dziala zadna rozmowa, no nic nie dziala, staje nad nim i mu zabieram raczke, to ryk jak diabli.. No przeziez nie przesune granicy... bo se krzywde zrobi..
    •  
      CommentAuthorWinni
    • CommentTimeDec 19th 2015 zmieniony
     permalink
    Ta zasada pozwala nam też np dbać o bezpieczeństwo ( moja potrzeba ) i zaspokajać ciekawość ( potrzeba Adasia ), gdyż on wie, że ja mu prawie niczego nie zabronię dotknąć, obejrzeć, poużywać, więc nie bierze niczego sam, w tajemnicy, zawsze mnie pyta, bo ma pewność, że pomogę mu zaspokoić ciekawość, czasami samodzielnie, czasami z moją asystą, jeśli to rzecz niebezpieczna w użytkowaniu. A ja mam pewność, że jest bezpieczny.

    Treść doklejona: 19.12.15 09:12
    Ja bym pokazała mu, że telewizor to ciekawa sprawą, pokazała jak wygląda z tyłu, podotykalibyśmy razem różnych powierzchni, zastanowili się, które są bardzo delikatne itd. Ustaliłabym co go najbardziej interesuje i zaproponowała, że zawsze jak będzie chciał, może przyjść do mnie i razem pooglądamy sprzęt.
    Oraz zaobserwowałabym w jakich sytuacjach to robi, bo może w ten sposób dopomina się o uwagę.

    Tylko wiesz, Adaś od zawsze jest przyzwyczajony do takiego funkcjonowania, on jeszcze roku nie miał, jak mógł wszystko oglądać, dotknąć, rozebrać, jeśli się dało. Więc dla niego to naturalne, żeby mnie pytać, gdyż jestem dla niego osobą zaspokajającą ciekawość, a nie zabraniającą, tak samo jak naturalne jest dla niego dbanie o takie sprzęty, o czym zawsze rozmawialiśmy przy takim oglądaniu.
    --
    •  
      CommentAuthorAgatella
    • CommentTimeDec 19th 2015 zmieniony
     permalink
    Winni: Adaś od zawsze jest przyzwyczajony do takiego funkcjonowania, on jeszcze roku nie miał, jak mógł wszystko oglądać, dotknąć, rozebrać,

    U nas tez tak jest. Ten przykld z tv to w zasadzie jedna taka sytuacja, ze nie chce zeby sie sam bawil. Jeszcze jest kilka sytuacji drazliwych dla mnie przy zmywarce (bidula chciala pomagac mamie i wyjmowac talerze i sie potluklo pare rzeczy, ale dla mnie to luz, na szczescie to nie byla porcelana;)i swego czasu bylo wlazenie na krzesla. Tyle przynajmniej mi przychodzi do glowy.
    Ok, nastepnym razem sprobuje sie z nim "pobawic" telewizorem i zobaczymy czy zadziala.
    •  
      CommentAuthormarylove
    • CommentTimeDec 19th 2015
     permalink
    Danap dobrze się Ciebie czyta, widać że jesteś praktykiem nvc z krwi i kości :smile: niby znam ich paru a jednak w Twoich ustach (klawiaturze :wink:) to wszystko brzmi bardzo życiowo i naturalnie, także, dzięki za Twoje wpisy.

    Agatella: danap: rzucanie czymkolwiek nie jest potrzebą.

    Uargumentuj jak możesz. Dlaczego to nie potrzeba?


    Żeby Ci tutaj pomóc, próbuję przypomnieć sobie mój moment poznawania nvc w którym zrozumiałam co jest czym, co potrzebą a co zachcianką/sposobem zaspokojenia potrzeby.... ale wychodzi na to, że jakoś tak intuicyjnie to przyszło.
    W tym przykładzie możesz sobie zadać pytanie - co chcesz przez rzucanie przedmiotami osiągnąć czyli jaką potrzebę chcesz zaspokoić. Jeśli na przykład masz z tego ubaw to Twoją rzeczywistą potrzebą jest zabawa, radość... itd.
    Myślę że jak się człowiek otworzy na postrzeganie różnych działań w ten sposób, przez pryzmat potrzeb, to przychodzi to samo. To znaczy - mnie łatwo przychodzi odczytanie co JEST potrzebą a co nie. Samo dotarcie do tego JAKA potrzeba wyraża się w danym działaniu obecnie jest dla mnie bardzo trudne, mimo że mając dwójkę dzieci (które wiecznie chcą czegoś innego albo tego samego w tym samym momencie - mamy na wyłączność) mam wiele sposobności by się w tym odczytywaniu potrzeb ćwiczyć, to jednocześnie mam na to mało energii i czasu (toteż moje nvc od roku leży i kwiczy). Ale generalnie uważam że warto szukać, ćwiczyć, traktuję to tez jak trening umysłowy, dobry sposób by lepiej poznać siebie i drugą osobę.
    --
    •  
      CommentAuthorFrances
    • CommentTimeDec 19th 2015
     permalink
    No to dla mnie właśnie na tym polega różnica między rb, a bezstresowym wychowaniem. W rb "komórką", która ma się czuć dobrze jest rodzina. My zwracamy uwagę na nasze potrzeby, godzimy się na różne emocje, pomagamy sobie, ale nie kosztem innego członka rodziny. Bestresowe wychowanie jest "zafisiowane" na dziecko,na dodatek tylko jedno dziecko. Nawet kosztem drugiego:shocked: Dla mnie to zdecydowanie nie rb. Zatem żegnam, bo nie szukałam wątku o bezstresowym wychowaniu.:wink:
    --
    •  
      CommentAuthormarylove
    • CommentTimeDec 19th 2015 zmieniony
     permalink
    Frances zanim znikniesz ;) doprecyzujesz gdzie jest to "zafisiowanie" na dziecko w Twoim odczuciu? w którejś z sytuacji opisywanej przez dziewczyny?
    --
    •  
      CommentAuthorWinni
    • CommentTimeDec 19th 2015 zmieniony
     permalink
    Fran czy Tobie chodzi o to, by dążyć do sprawiedliwości rozumianej jako oko za oko? Zepsułeś, musisz oddać swój samochodzik?
    Bo ja tu z kolei widzę brak przestrzeni na zwyczajne wybaczenie sobie i dogadanie się.
    --
    •  
      CommentAuthordanap
    • CommentTimeDec 19th 2015
     permalink
    _Fragile_: Nie wspominam też o dekalogowych granicach, czyli nie kradniemy, nie zabijamy, bo to chyba oczywiste ;)))

    To dla mnie porusza ważną kwestię, kwestię zasad, granic, reguł. Myślę, że różni nas przede wszystkim postrzeganie motywacji. Dlaczego nie zabijamy, nie kradniemy etc.
    Czy faktycznie gdyby to nie było odgórnie ustalone, albo gdybyśmy sobie o tym nie powiedzieli to robilibyśmy to? Czy przed kradzieżą faktycznie powstrzymuje mnie kara. Czy wizja kary działa skoro jednak przestępstwa (również te domowe mniejszego kalibru) są popełniane?

    Bardzo zgadzam się z Wami dziewczyny:

    Winni: jeżeli ktoś ma trudności z przestrzeganiem granic, oznacza to, że mu nie służą, są źle postawione, godzą w jakieś jego potrzeby i należy je zweryfikować.


    Agatella: Rozumiem. Czyli jak na moj gust granic w waszym domu nie ma. Sa po prostu jakies tam oczekiwania, ktore sa plastyczne….


    W moim rozumieniu to też nie granice i łatwiej jest mi patrzeć na relacje w moim otoczeniu przez pryzmat potrzeb.
    Często zasady są kłamstwem lub łagodniej to ujmując zaklinaniem rzeczywistości. Spotkałam domy w których wiszą kartki: nie przeklinamy/nie bijemy/sprzątamy po sobie etc. Niby każdy się może pod tym podpisać, ale czy faktycznie to prawda? Jak nie bijemy się skoro rodzeństwo się naparza? Jak nie przeklinamy skoro k…wa nieraz z ust pada?

    Agatella myślę że rozróżnienie zachcianki od potrzeby to kwestia doświadczenia. Marylove ładnie to opisała. Nie do wszystkich przemawiają 4 kroki NVC jako narzędzie mnie one na początku pomogły, właściwie to wystarczyły dwa:
    Czuję… bo potrzebuję…
    W odniesieniu do tego rzucania mogłabym się pokusić o taka analizę
    Czuję wewnętrzny przymus rozwalenia rzucenia czymś bo fizycznie nie daję rady, muszę się wyładować złość/energię/chciałabym rzucić ulubionym kubkiem mojego męża żeby poczuł to co ja mój smutek/żal.
    O! pojawiło się coś…złość/energia/smutek/żal czyli jakieś uczucie coś co mogę już zanalizować
    Czuję smutek/złość/frustrację bo potrzebuję 1u0wagi/odpoczynku/skuteczności i to już jest potrzeba. Potrzeba, która mogę zaspokoić w różny sposób dla mnie przede wszystkim z uważnością na drugiego człowieka.

    Agatella: Przykład taki, ze dziecko namietnie dobiera sie do telewizora.

    Ja widzę to 2 ludzi i 2 potrzeby
    Twoja potrzeba bezpieczeństwa?
    Potrzeba rozwoju/zabawy /kreatywności
    Jesteś odpowiedzialna za swoją potrzebę przede wszystkim możesz zabezpieczyć tv, możesz go przenieść/wynieść- jeżeli faktycznie Twoja potrzeba bezpieczeństwa jest najważniejsza? Jest? Czy to raczej coś innego? Czy gdyby tak było to ten tv nie zniknąłby już tak jak np. ostre narzędzia, które w większości domów są jednak poza zasięgiem dziecka.
    A dziecku możesz pomóc zrealizować jego potrzebę przez zapewnienie bezpiecznego rozwoju (ta potrzeba jest chyba najważniejsza u dziecka-człowieka to pcha nas do wszystkiego). Winni fajnie napisała jak można to zrobić

    _Fragile_: A czy to nie jest tak, że jeśli młodsze nie otrzyma od nas odpowiedniego wsparcia,

    Chyba cały czas szukamy co oznacza odpowiednie. A co ważniejsze według kogo odpowiednie?
    •  
      CommentAuthorFrances
    • CommentTimeDec 19th 2015
     permalink
    Mnie chodzi caly czas o to, ze w rb dziala soe na korzysc calej rodziny. Nic nie moze odbywac sie kosztem kogos, niezalezniej jak jest malenki. W przedstawionej przeze mnie sytuacji, gdyby nastapilo zniszczenie auta i obajieli by poniesc "naturalne" konsekwencje to Kuba z radoscia kazdego kolejnego dnia smiga swoim autkiem, a Misiek stoi i placze, bo tez by chcial i kompletnie nie z jego winny nie moze. Dla mnie to sa wlasnie konsekwencje bardziej oderwane od rzeczywistosci. Byc moze rodzenstwo zweryfikuje kiedys Wasze przekonania. Dla mnie osobiscie, jesli rodzic zezwala na krzywde dziecka, bo inne mialo taka zachcianke to zwyczajne bezstresowe wychwanie i to nalezalo by rowniez na watku podkreslic. Dobra, wylogowuje sie, bo to akurat nie moja bajka:wink:
    --
    •  
      CommentAuthorserratia
    • CommentTimeDec 19th 2015
     permalink
    Z tego co ja rozumiem stresem dla starszaka jest rozpacz młodszego i ok. Tylko co dalej z zabawą autem? Może wspólna zabawa lub na zmianę, nowe reguły w związku z jednym autem?
    --
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeDec 19th 2015 zmieniony
     permalink
    Tylko weźcie pod uwagę, ze nie zawsze dla starszaka płacz małego jest stresujący. Także dla starszaka konsekwencja żadna, a cierpi tylko młodsze.
    --
    •  
      CommentAuthorserratia
    • CommentTimeDec 19th 2015
     permalink
    Fragile tez miałam to pisać tylko ze rb zakłada ze dziecko jest z natury empatyczne i wrażliwe. Ale rozpędzony 3-latek potrzebuje czasem chyba pokazania różnych rzeczy bo nie zawsze ma czas. Od tego są rodzice.
    Piszcie dziewczyny bo czytając czuje się "zmuszona" do myślenia i szukania rozwiązania.
    --
    •  
      CommentAuthordanap
    • CommentTimeDec 19th 2015
     permalink
    Frances: gdyby nastapilo zniszczenie auta i obajieli by poniesc "naturalne" konsekwencje


    to jest gdybanie jakby było. Ja jestem pewna, że naturalne konsekwencje najlepiej posłużyłyby obu, bez krzywdy dla którejkolwiek stron, krzywdy definiowanej przez osobę trzecią.

    serratia: Tylko co dalej z zabawą autem?

    Dzieci nie miały szansy ustalić swoich nowych zasad. Ja wierzę w to, ze starszy oddałby swój samochód może nie od razu może za 3 dni, może coś innego by ustalili. Tego nie wiemy bo nie doszło do sytuacji, dorosły zainterweniował.


    _Fragile_: Tylko weźcie pod uwagę, ze nie zawsze dla starszaka płacz małego jest stresująca.

    no ale to że matka jest nieobecna dla starszego bo utula w płaczu młodszego, albo że młodszy jest obrażony,że nie chce pożyczać swoich zabawek, że nie chce się już ze starszym bawić, że go unika etc. każdy ma swój wachlarz zachowań, który będzie (dokuczliwą) naturalna konsekwencja dla "oprawcy"
    •  
      CommentAuthorserratia
    • CommentTimeDec 19th 2015
     permalink
    "Dzieci nie miały szansy ustalić swoich nowych zasad. Ja wierzę w to, ze starszy oddałby swój samochód może nie od razu może za 3 dni, może coś innego by ustalili. Tego nie wiemy bo nie doszło do sytuacji, dorosły zainterweniował. "
    Zgadzam się danap, interwencja rodzica tu chyba raczej jako mediator niż sędzia, aby wesprzeć dzieci w odnalezieniu wyjścia z tej sytuacji.
    --
    •  
      CommentAuthorTEORKA
    • CommentTimeDec 19th 2015
     permalink
    danap: chciałabym rzucić ulubionym kubkiem mojego męża żeby poczuł to co ja mój smutek/żal.


    A dlaczego mam rzucić nie swoim kubkiem?
    Jestem zła, wściekła to ok, rzucam ale swoją rzeczą.
    Czemu mam niszczyc coś co do mnie nie należy ?
    Czemu winny mój mąż (i jego kubek :tongue:) że ja mam nerwa i nie radzę sobie ze złością?
    Się tak zastanawiam jeszcze, czy gdyby ktos w złości zepsuł moja ulubioną rzecz to czy na pewno wzbudziło by to we mnie współczucie dla tej osoby?
    Myślę ze raczej wściekłość odnośnie jej zachowania. Pomyślała bym także, ze ta osoba jest złośliwa i wredna :wink:
    --
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeDec 19th 2015
     permalink
    danap: matka jest nieobecna dla starszego bo utula w płaczu młodszego, albo że młodszy jest obrażony,że nie chce pożyczać swoich zabawek, że nie chce się już ze starszym bawić, że go unika etc. każdy ma swój wachlarz zachowań, który będzie (dokuczliwą) naturalna konsekwencja dla "oprawcy"


    To nie ma odniesienia do sytuacji, gdy pokrzywdzonym jest maluch, który jeszcze nie rozumie, że brat poniesie konsekwencje, ale później, albo że da mu swoją zabawkę, ale za kilka dni. Niestety to jest mocno "nieżyciowe" przy rodzeństwie.
    --
    •  
      CommentAuthorjudka25
    • CommentTimeDec 19th 2015 zmieniony
     permalink
    To co ma ten maluch czekać 2-3 dni aż brat zachce mu dać i patrzeć przez te dni jak się bawi brat, mimo, że jego zabawkę zepsuł ? Dla mnie rb to potrzeby wszystkich tak samo ważne. W sytuacji czekania, która jest wyżej opisana, zostanie to niespełnione. To jest absolutnie niezgodne z duchem rb. Nie jestem zielona w temacie. Ta sytuacja krzywdzi mimo wszystko tego "poszkodowanego"
    Zakładamy przecież, że nie każdy 3- latek jest empatyczny (przykłady wyżej wymienione). Być może przy starszym dziecku ma to sens, jednak w tej sytuacji nie.
    Ja mam wrażenie, że akurat w przypadku Fran, dokładnie w sytuacji, w której opisuje opisujecie teorię, nie przerobioną na przykładzie, życiu i skutkach tego. Bo ja mogę sobie gdybać, Winni może sobie gdybać bo mamy jedno dziecko i bezpośrednio nas ten problem nie spotkał. Ale mamy, które mają dwoje czy więcej dzieci i miały TAKĄ (nie podobną, a konkretnie taką ) sytuację, wychowujące w duchu rb mogą coś konkretnego powiedzieć jak postąpiły i jakie to miało późniejsze skutki.
    Dla mnie osobiście podane przykłady na rozwiązanie tej sytuacji (niezrobienie niczego, czekanie aż brat sam zechce dać) są oderwane od rzeczywistości, od rodzeństwa. Przy starszych dzieciach ma to sens, przy maluszkach (zwłaszcza niemówiących) się nie sprawdzi, bo potrzeby drugiego zostaną niezaspokojone, a przecież wszystkich powinny być tak samo. Do tego jeszcze trzeba wziąć pod uwagę, że każde dziecko jest inne, to co u jednego zadziała, u drugiego nie.
    •  
      CommentAuthorWinni
    • CommentTimeDec 19th 2015
     permalink
    Fran, spróbuj wyobrazić sobie tą sytuację jako dziecko, jesteś starsza i niszczysz autko młodszego.
    Reakcja mamy:
    1. Każe Ci oddać swoje autko bratu za to zepsute.
    2. Rozmawia z Wami, pyta Ciebie i brata o uczucia, pyta o pomysły na rozwiązania, pomaga zobaczyć plusy i minusy każdego. Coś z bratem wybieracie z tych rozwiązań, co Was obu satysfakcjonuje.

    Teraz te same dwie reakcje -wyobraź sobie w sytuacji gdybyś była młodszym.

    I warto sobie zadać pytania ( z perspektywy starszego i młodszego )
    - co czuję?
    - co myślę?
    - czego się uczę o relacjach międzyludzkich?
    - czego się uczę o rozwiązywaniu konfliktów?
    - czego się uczę o wartościach?
    --
    •  
      CommentAuthordanap
    • CommentTimeDec 19th 2015
     permalink
    TEORKA: A dlaczego mam rzucić nie swoim kubkiem?

    to często dziecięce zachowanie, ja przynajmniej mam takie doświadczenia. Celowo ktoś chce zniszczyć moją ulubiona rzecz żeby ta druga osoba też czuła krzywdę. Jest mi źle i chcę żeby tobie było źle żebyś wiedział jak to jest. Taka dziecięca wiara, że jak dopiero doświadczysz będziesz wiedział jak ja się czuję i będziesz zdolny do współodczuwania.

    Nie rzucam czyimiś rzeczami, ale cały czas kręcimy się wokół tematu zniszczyłam czyjaś rzecz i analizowania co za tym stoi
    •  
      CommentAuthorWinni
    • CommentTimeDec 19th 2015
     permalink
    Dziewczyny, a tak teoretycznie dla Was, przyjmijmy, że po prostu nie ma możliwości by zareagować tak jak Fran. Załóżmy, że macie pod kilkutygodniową opieką dwójkę dzieci swojej siostry, i nie macie możliwości kontaktu z nią. Dzieciom zdarzyło się, że jeden zepsuł zabawkę drugiego. Chcecie zadbać o potrzeby obu stron, ale nie chcecie decydować o własności nie swoich dzieci, nie chcecie też zastosować kary ani żadnych sztucznych ( czyli narzuconych przez dorosłego ) konsekwencji. Co robicie?

    Treść doklejona: 19.12.15 13:24
    Chodzi o to, że mam wrażenie, że widzicie tylko jedno słuszne rozwiązanie. A co jeśli młodszy nie potrzebuje takiego działania aby dojść z bratem do porozumienia? Przecież nikt go o zdanie nie pyta.
    Czasami, gdy się przyjmie, że to jedyne słuszne rozwiązanie nie jest dostępne, zaczyna się okazywać, że jednak potrafimy też działać inaczej, tak samo dobrze, a nawet lepiej, skuteczniej.
    --
    •  
      CommentAuthorTEORKA
    • CommentTimeDec 19th 2015
     permalink
    Danap nie no, jeśli pisałaś w odniesieniu do dzieci to jasna sprawa i oczywiście, że się z Tobą zgadzam :)
    Natomiast myślałam, że u dorosłych też takie zachowania popierasz i akceptujesz a to już mi się wydało lekko dziwne....
    --
    •  
      CommentAuthorWinni
    • CommentTimeDec 19th 2015
     permalink
    TEORKA: Natomiast myślałam, że u dorosłych też takie zachowania popierasz i akceptujesz a to już mi się wydało lekko dziwne....

    Teo, a tak z ciekawości... Co u Ciebie oznacza, że nie akceptujesz? Co robisz/byś zrobiła gdyby się pojawiły?
    --
    •  
      CommentAuthorJaheira
    • CommentTimeDec 19th 2015 zmieniony
     permalink
    Winni, danap.... Zgadzam sie z Wami w całej rozciągłości...teoretycznie...
    Mozemy dyskutowac o relacji rodzic-dziecko, gdy mówimy o relacji jeden na jeden. Wtedy caly swoj czas poświęcamy jednemu dziecku.
    Gdy w gre wchodzi dwojka dzieci, zawsze ten czas jest dzielony i zawsze rodzic decyduje o tym, któremu dziecku poświeci tego czasu wiecej.
    Jestem zwolennikiem nie wtrącania sie w relacje między rodzeństwem, ale papier swoje a zycie swoje.
    Dla mojego Wojtka płacz Uli wcale nie jest stresujący, irytuje go i męczy. Zreszta Ula jest sprytniutka i potrafi o swoje zawalczyć.
    Niszczenie zabawek w obie strony jest zle. Gdy dziecko jest samo to tak, niech niszczy... Wojtek w tym roku zepsuł swoje gwiazdkowy prezent, płaczu bylo co nie miara, ale byl uprzedzony, ze tak sie moze stać, gdy sie na nie bedzie stawało. Ale to byla jego zabawka, jego wybor.
    Trudno mi sobie wyobrazic brak reakcji, gdy Wojtek staje na zabawce Uli i odwrotnie.
    Jak wspomniałam relacja rodzic-dziecko a rodzic-wiecej niz jedno dziecko, to zupelnie inna bajka.
    --
    •  
      CommentAuthorWinni
    • CommentTimeDec 19th 2015 zmieniony
     permalink
    Jahe, nie chodzi o BRAK reakcji, tylko o jej RODZAJ.
    Jahe, a jak Ty reagujesz?
    --
    •  
      CommentAuthorTEORKA
    • CommentTimeDec 19th 2015 zmieniony
     permalink
    Winni: Co u Ciebie oznacza, że nie akceptujesz? Co robisz/byś zrobiła gdyby się pojawiły?



    No gdyby np mój mąż się zdenerwował o coś (nie stało się to od 14-stu lat ponad, no ale zakładam hipotetycznie :tooth:) i w związku z powyższym wziął mój (wyżej przez Danap wspomniany) ulubiony kubek, a następnie nim piżgnął o ziemię to lekko bym się zirytowała.
    Nawet bardziej niż lekko.
    No bo właśnie nie akceptuje czegoś takiego.
    Jeśli jest o coś zły niech się wyzyje na ścianie, worku treningowym, na swoim laptopie etc.
    Ale cóż mu ja (i mój kubek) winna żeby go miał niszczyć? :shocked:

    No bo idąc tym tokiem rozumowania ja mając PMS i mega nerwy mogę wziąć i pociąć ukochany szalik Juventusu mego męża?
    Uważam, że nie mogę i nie powinnam.
    To dla mnie bardzo słabe jest zachowanie.

    Mając ten PMS nie powinnam też na męża krzyczeć o byle pierdole.
    To mi się niestety czasami zdarza (rozumisz pani, hormony :tooth:) ale zawsze go wtedy przepraszam. Natomiast warkniecie na niego nie czyni raczej nieodwracalnych szkód. Tak jak robi to niszczenie czegoś co dana osoba darzy sentymentem.
    --
    •  
      CommentAuthorWinni
    • CommentTimeDec 19th 2015 zmieniony
     permalink
    TEORKA: No bo właśnie nie akceptuje czegoś takiego.

    No że byś się zirytowała, to ja rozumiem, zastanawiała mnie Twoja reakcja, słowa...

    Treść doklejona: 19.12.15 15:03
    Dążę do tego, że skoro od 14 lat nic takiego się nie wydarzyło, to czy byłabyś w stanie odłożyć na chwilę na bok swój żal o kubek i skupić się na potrzebach i samopoczuciu męża? Być może stało się coś, niekoniecznie związanego z Tobą, co doprowadziło go do takiego stanu?
    --
    •  
      CommentAuthorJaheira
    • CommentTimeDec 19th 2015
     permalink
    Winni tak, masz racje. Pisałam tego posta w rozbiegu.
    W każdym razie analizując rodzaj reakcji... Ciagle będę zdania, ze przy dwójce i wiecej dzieci zupełnie inaczej sie reaguje, niestety i z pominięciem "dobrych praktyk".
    Porozumienie, o którym pisała któraś z Was(przepraszam nie nogę sie teraz cofnąć, zeby sprawdzic) bedzie możliwe w sytuacji, gdy wszystkie strony bedą na porównywalnym poziomie wyrażania swoich ocaekiwan i emocji. W przeciwnym wypadku któraś ze stron bedzie poszkodowana.
    --
Chcesz dodać komentarz? Zarejestruj się lub zaloguj.
Nie chcesz rejestrować konta? Dyskutuj w kategoriach Pytanie / Odpowiedź i Dział dla początkujących.