Zarejestruj się

Aby dyskutować we wszystkich kategoriach, wymagana jest rejestracja.

 

Vanilla 1.1.4 jest produktem Lussumo. Więcej informacji: Dokumentacja, Forum.

    •  
      CommentAuthormadzinka83
    • CommentTimeDec 21st 2015
     permalink
    Ja nie wiem, czy u nas było rb czy nie, bo dla mnie to nie jest filozofia życiowa, ale za radą koleżanki z pracy porozmawiałam z córką i wytłumaczyłam, że mama jest bardzo zmęczona, musi do pracy chodzić i nie da rady już dłużej karmić, dałam w zamian nowy kubeczek z mleczkiem i obyło się bez płaczu i protestów i pomocy mojego męża. Wydaje mi się, że tak w 100% zgodne z rb jest jedynie samoodstawienie.
    -- [url=http://lilypie.com][/url
    •  
      CommentAuthorAgatella
    • CommentTimeDec 21st 2015
     permalink
    Dla mnie wychowanie bezstresowe to nie tyle oszczedzanie dziecku stresu, co pozwalanie na nie ponoszenie konsekwencji swoich dzialan. Takie dziecko jest uczone ze moze robic wzystko bez wzgledu na uczucia innych i inne skutki swoich dzialan. Dlatego zaniepokoil mnie przykla z ta zabaka, bo moglo tam dojsc do sytuacji, ze dziecko nie poniesie konsekwencji- nawet tych naturalnych, bo np nie przejmie sie ze zepsul zabawke. Mam nadzieje, ze to tylko teoria, a w praktyce dzieci sa empatyczne:wink:

    Treść doklejona: 21.12.15 09:09
    Co do odstawiania sie nie wypowiem, bo miekka bula jestem w tym zakresie i juz od wielu miesiecy nie moge sie zabrac za odstawienie nocnych karmien:wink:
    • CommentAuthorskapula
    • CommentTimeDec 21st 2015
     permalink
    A ja tak sobie myślę, że te naturalne konsekwencje są dużo bardziej dotkliwsze niż konsekwencje narzucane przez rodziców.
    Ale jeśli dziecko od małego uczone jest, że w sytuacjach konfliktowych zawsze wkracza rodzic- sędzia, który rozwiązuje konflikt według własnego uznania, to w jaki sposób ma poczuć się odpowiedzialne za swoje czyny? Oczywiście może się bać nieuchronnej kary, która spadnie na niego…ale czy o to nam chodzi?
    Wychowywałam się z rok młodszym bratem, nie w duchu rb, ale rodzice nigdy (pewnie z braku czasu) nie wkraczali w ten sposób w nasze konflikty, narzucając nam rozwiązania…i jak sobie wyobrażę, że brat zostałby zmuszony do oddania mi swojej ulubionej zabawki, bo zniszczył moją, to średnia to dla mnie satysfakcja, gdyby sam zdecydował o oddaniu, to co innego...
    -- [/url][/url]
    •  
      CommentAuthorserratia
    • CommentTimeDec 21st 2015
     permalink
    Hmmm... ja nie wiem czy u mnie odstawienie Łucji było w duchu rb, ale na pewno nie ściemniałam, że coś tam się stało z cycusiem, bo źle bym się czuła z tym (no nie mogę dziecku spojrzeć w oczy i je okłamać). Zaczęłam od odstawienia rano, później w nocy - jak się budziła to ją przytulałam i szybko zasypiała. Pozostało nam wieczorne karmienie, od zawsze zasypiała na cycu, ale rozmawiałyśmy, ze już jest duża i dostanie mleczko w kubeczku, a nie z cycusia, zaakceptowała to rozwiązanie i rzeczywiście dostawała na kolację mleko w kubeczku. Jak przy zasypianiu mówiła o cycu to przypominałam, że już wypiła z kubeczka mleczko, a teraz się mocno przytulimy. Udało się zupełnie bez rozpaczy, chyba "bezstresowo". Łucja miała 25 miesięcy.
    --
    •  
      CommentAuthorEwasmerf
    • CommentTimeDec 21st 2015
     permalink
    Winni, czy dzieci wychowane w duchu rb skarza? donosza? itd
    bo dzieci wychowywane normalnie, od 4-latkow wzwyz skarza na potege, " aprosze pani bo ona". Tylko wchodzi sie do przedszkola (obojetnie jakiego), w piaskownicy, na placu zabaw - takie skarzypyty ze szok.
    to pytanie odnoscie wpisu ostatniego skapuli, zadane z czystej ciekawosci.
    -- ;
    •  
      CommentAuthor_hydro_
    • CommentTimeDec 21st 2015 zmieniony
     permalink
    Ja dopiero dobrnęłam do końca dyskusji. Natalia się trochę pochorowała, to i czasu na forum było mniej. Myślałam długo nad tą hipotetyczną sytuacją, która tu byłą roztrząsana i chyba nie wymyśliłam niczego mądrego. Bo moje dzieci nigdy nie w ten sposób się nie zachowywały. Naprawdę nie potrafię sobie przypomnieć ani jednej sytuacji, w której jedna drugiej zniszczyłaby coś umyślnie. Nieumyślnie - owszem, bywało, ale to nie to samo. Jeśli chodzi o wyładowywanie emocji, to u nas zawsze to szło w kierunku bezpośredniego przyłożenia drugiej stronie, niestety ;) I tutaj zawsze staraliśmy się działać tak, żeby w pierwszej kolejności zająć się poszkodowaną stroną, dopiero potem drugą. Trudne to dla mnie było, nieraz mnie ponosiło i krzyczałam. Ale jakoś w końcu widzę, że to minęło. Starsza jest już na tyle opanowana, że radzi sobie inaczej, młodsza miewa takie akcje, ale nie często. Co do nieumyślnego zniszczenia czegoś - nigdy nie ucierpiało nic szczególnie cennego, raz jakiemuś pluszakowi się ucho oberwało w zabawie - przyszyłam, nieraz jakieś budowle z klocków runęły - też można odbudować, i tak dalej.

    Co do radzenia sobie w praktyce z dwójką dzieci - myślę, że już wszystko zostało powiedziane, to nieraz przypomina balansowanie nad przepaścią, emocje są ogromne, skłonność do kompromisu nieraz równa zeru. Naprawdę praktyka bywa daleka od teorii ;)

    Natomiast wracając do konkretnej sytuacji, gdy ktoś komuś celowo coś zniszczy - długo myślałam i sądzę, że chyba bym nie zastosowała kary (bo oddanie własnej zabawki to jest kara). Bo z karami jest tak, jak chyba Penny tu opisała (o tym chłopcu, który w przedszkolu jest karany za przewinienia staniem w kącie) - wcale nie powodują, że dziecko empatycznie spojrzy na stronę poszkodowaną i zechce naprawić wyrządzone krzywdy. Nie. Raczej samo uzna siebie za ofiarę i na własnej krzywdzie się skupi. Skąd wiem? Ano niestety z własnej praktyki. Jak już nieraz pisałam, ja błądziłam długo (i nadal mi się zdarza) między podejściem w stylu moich rodziców, a bliższym jednak rb i zdarzyło mi się w przeszłości zastosować tzw. karę. Ze skutkiem marnym, a nawet gorzej. Tak, jak napisałam - nie było refleksji nad czynem, nie było skruchy, krzywdy to nikomu nie wynagrodziło. Była za to nowa krzywda i to na niej się dziecko skupiało. Także jak dla mnie jest przekonujące wszystko to, co tutaj już napisane zostało. Kara to nie metoda. Nigdy. A porównywanie do świata dorosłych (odszkodowanie za samochód itp.) zawsze jest dla mnie nietrafione, dzieci to nie są mali dorośli, to są dzieci. I tak je traktujmy.
    •  
      CommentAuthorkatka_81
    • CommentTimeDec 21st 2015 zmieniony
     permalink
    serratia: że coś tam się stało z cycusiem, bo źle bym się czuła z tym (no nie mogę dziecku spojrzeć w oczy i je okłamać)

    ja pierdzielę :bigsmile: Ja czasem nie mogę uwierzyć w to, co czytam :bigsmile: Napisz jeszcze, że naraziłam dziecko na traumę :)
    serratia: ze już jest duża

    a mnie znów bardzo nie podoba się takie gadanie, ze coś już dziecku nie przystoi, bo jest duże. Myślisz rzeczywiście, że twoje dziecko w wieku 25 miesięcy było już duże i że go nie okłamałaś w tej kwestii? Ja, nie wiem czemu, mam alergię na te słowa. A niestety są one nadużywane przez ludzi (np. nie płacz, duże dzieci nie płaczą). Co rozumiesz przez te słowa, jeśli mogę zapytać? Ja mam wrażenie, że jeśli mówisz, ze jest duże, to ono później stara się ponad miarę robić wszystko, by nie zawieźć mamy, bo przecież dużym dzieciom pewnych "dziecięcych" rzeczy już robić nie przystoi. Pozwólmy dzieciom być dziećmi. Nie wpierajmy, że są duże.
    Wczoraj w sklepie miałam taką sytuację. Misia płakała z jakiegoś tam powodu - przykro jej było już nie pamiętam o co. Poprzytulałyśmy się przed sklepem, wchodząc do niego ona jeszcze szlochała. I na to pani ekspedientka: "Oooooo, czemu płaczesz? Nie płacz, dzieci które płaczą są brzydkie, duże dzieci nie płaczą... itd, itp.). Nawet nie zdążyłam się rozejrzeć po sklepie i wyszłam :) Oczywiście kucnęłam i powiedziałam mojemu kochanemu dziecku, że płacz, to nic złego, że jest tak samo śliczna kiedy płacze, jak wtedy, kiedy nie płacze, że jeśli ma ochotę płakać, to ma płakać, bo każdy czasem płacze itd.
    Nie lubię zwrotu, że dziecko jest duże i czegoś już nie może robić. Nie znoszę :))))
    Moje dziecko przy odstawieniu nie uroniło ani jednej łzy. Nawet nie pytało o niego, bo z racji tego, ze jest wrażliwym dzieckiem wiedziała, że cycuś mnie boli (sutki miałam wielokrotnie poranione i ona to widziała) i nie można z niego pić. Zrozumiała bez problemu, uszanowała, z czego byłam bardzo dumna. Nie musiałam jej wpierać, ze jest duża, bo do tej pory tak nie uważam. Jest mądrym, rezolutnym i wrażliwym małym człowiekiem. Misia miała wtedy 27 miesięcy.
    --
    •  
      CommentAuthorWinni
    • CommentTimeDec 21st 2015
     permalink
    Wszystko rozbija się o skuteczność tych „konsekwencji”, czyli w tym wypadku kar właściwie.

    Oczywiście świat cały na karach i nagrodach stoi. Tylko warto sobie zadać pytanie czy na pewno chcę aby mojemu dziecku był potrzebny straszak w postaci kary, żeby np. nikogo nie okradło. Taki przykład. To że świat tak funkcjonuje – to jedno. To, że ja chcę by moje dziecko było tak przekonane o niewłaściwości kradzieży/niszczenia samochodzika brata, że niepotrzebna będzie kara/sztuczna konsekwencja by go przed tym powstrzymać to drugie.

    Chodzi o pobudki. Na czym wam zależy? Bo są trzy opcje:

    1.    Dziecko powstrzymuje się przed zniszczeniem z powodu strachu przed karą/konsekwencją ( będzie musiało oddać w zamian swój cenny samochodzik ). Czy myśli wtedy o tym, że zniszczenie spowodowałoby płacz, żal i cierpienie u brata? Hmm… Jak to kształtuje jego moralność? Jak to kształtuje jego oceny moralne? Nie powinno się niszczyć czyjejś własności bo… to spowoduje cierpienie drugiego człowieka? Czy nie powinno się niszczyć czyjejś własności bo… grozi za to więzienie?

    2.    Dziecko powstrzymuje się przed zniszczeniem gdyż już zdarzyły się takie sytuacje, widział jak cierpi brat, usłyszał jak bardzo jest zły i zawiedziony i smutny, nie chciał się z nim bawić i rozmawiać. Nakrzyczał nawet na niego! A przecież lubi bawić się z bratem! Kocha go! I chce, żeby brat się z nim bawił jak dawniej i rozmawiał i śmiał się. Być może sam doświadczył podobnej sytuacji i nikt mu w zamian niczego nie dał, musiał przepracować sam ze sobą i z bratem ten smutek i żal, więc wie jak to jest. Musiał odnaleźć w sobie zrozumienie, że brat nie chciał mu niczego zniszczyć, ale był tak zły/rozbawiony że nie umiał się powstrzymać.

    3.    Dziecko powstrzymuje się od niszczenia samochodzika, ale pobudki nie są istotne, istotny jest skutek.

    Ja odnajduję się w punkcie nr. 2.

    I jeszcze takie pytanie:

    Jak myślicie, skąd się biorą ludzie, którzy wyrzucają papierki na ulicę? Którzy niszczą ściany na klatkach schodowych? Którzy przechodzą na czerwonym, sprawdziwszy uprzednio, że w okolicy nie widać policji?

    Dlaczego to robią?



    Bo nic im za to nie grozi?

    Koło się zamyka i wracamy do pobudek. Czym chcę by moje dziecko kierowało się w swoim postępowaniu? Grożącą karą/konsekwencją?

    I jeszcze…

    Skąd się bierze to słynne dziecięce: to nie ja! ? Samochodzik zniszczyłem gdy mama nie widziała. Było już kilka takich sytuacji i musiałem oddać już 3 samochodziki! Nie chcę więcej oddawać niczego! Powiem, że to nie ja, bo przecież nie widziała kto to, a jak się przyznam, to będę musiał oddać swoje cenne autko! Nie opłaca mi się to, za to kłamstwo jak najbardziej. A jak mama mi uwierzy to będę miał świetną metodę na przyszłość.

    Czy dziecko, któremu taka konsekwencja nie grozi, też będzie rozważało kłamstwo w tej sytuacji?

    A może będzie mogło bez strachu skupić się na tym, co czuje brat i jaką wielką krzywdę mu zrobił? Być może nie od razu, bo emocje, może dopiero wieczorem, albo następnego dnia. Przecież nie będzie musiał myśleć o sobie i o tym co mu grozi, nie będzie musiał kombinować jak tu się wytłumaczyć, żeby jednak uniknąć kary. W ogóle nie będzie musiał myśleć o sobie. A rodzic będzie mógł pomóc mu skierować empatyczne myśli w kierunku poszkodowanego, będzie mógł pomóc zobaczyć jego cierpienie i smutek i rozpacz. Jak nie tu i teraz to wieczorem, często tu i teraz się nie da, bo rozpacz jest zbyt silna. Jak nie w wieku 2 lat to w wieku 3 dojrzeje do tego.

    I czy chodzi tylko o to by dziecko przeżyło stres związany z oddaniem w zamian swojej zabawki? Czy jednak o to by autentycznie odczuło żal, że zniszczyło czyjąś własność sprawiając mu cierpienie? A jeżeli w wyniku tego żalu samo wpadnie na pomysł by podarowaniem swojej zabawki pocieszyć brata to czy nie będzie to miało o wiele większej wartości?

    No tak, „winne” dziecko poczuje pewnie wówczas radość, że udało mu się znaleźć rozwiązanie i pocieszyć brata. Ale czy to źle? Czy to jest to bezstresowe wychowanie według Was? Bo jeśli tak, to ja chcę tak „bezstresowo” za to empatycznie i w oparciu o wewnętrzną motywację wychowywać moje dziecko :-) Wyobrażam sobie taką scenę i myślę, że miałabym łzy w oczach i serce pełne radości, że mam tak mądre, empatyczne dziecko, które samo doszło do tego co jest właściwe, być może po wielu miesiącach takich sytuacji z których nic by nie wynikało. Nie miałabym za to żadnych łez w oczach ani dobrych myśli w sercu, gdybym zmusiła moje dziecko do oddania zabawki drugiemu w imię „sprawiedliwości” i „konsekwencji”.
    --
    •  
      CommentAuthor_hydro_
    • CommentTimeDec 21st 2015 zmieniony
     permalink
    Dzięki, Winni, sporo w twoim tekście moich własnych myśli, których nie udało mi się naprędce ubrać w słowa ;) Bardzo przekonujące to wszystko.
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeDec 21st 2015
     permalink
    Ok, Winni, rozumiem takie podejście, szczegółowo opisalas. Natomiast jak konkretnie zachować się w sytuacji kiedy małe dziecię buczy, bo ma zniszczoną zabawke, nie umie mówić, wiec tylko placze i tuli mame, a duże wzrusza ramionami i idzie się dalej bawić. O dziwo widziałam takie przypadki i raz i nam się przytrafiło, ze płacz małego kompletnie nie ruszył dużego. W tym przypadku mały jest pokrzywdzony, a duży i tak nic z tego nie wynosi...Jakbyś wtedy Ty albo Hydro (dzięki za wpis) zareagowała?
    --
    •  
      CommentAuthor_hydro_
    • CommentTimeDec 21st 2015
     permalink
    Frag, tak szczerze... nie mam pojęcia. Nie zdarzyło mi się to jeszcze, nie wiem, co byłoby najlepszym rozwiązaniem. Rozumiem doskonale obawy o to, co czuje poszkodowana strona, jeśli napastnik nie uważa, że zrobił cokolwiek nie tak. Hmm... Znając siebie pewnie bym się skupiła na poszkodowanym, a z drugim rozmawiała po wszystkim - tak sobie myślę, że widząc, że poświęcam tyle uwagi cierpiącemu rodzeństwu, drugie dziecko by się co najmniej zastanowiło nad przyczynami. Przynajmniej tak to u nas wygląda.
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeDec 21st 2015
     permalink
    Dzięki Hydro. Ja tak zrobiłam, ze jak już mały się uspokoił to pogadalam z Krasnalem, wytlumaczylam, przypomniałam jak on się czuł kiedyś w podobnej sytuacji. Może costam w lepetynie zostało, bo fakt mało jest u nas takich sytuacji. Bardziej jest wyrywanie sobie ;)))
    .
    Ale Hydro, fakt to jest jazda bez trzymanki. Czekam aż Mały zacznie mówić, bo to jest naprawdę duże utrudnienie...
    --
    •  
      CommentAuthorWinni
    • CommentTimeDec 21st 2015
     permalink
    Frag, być obok, towarzyszyć pokrzywdzonemu, pocieszać i pozwolić mu się wypłakać, wylać swój żal i złość. Nie raz w życiu jeszcze spotkają go takie sytuacje i nie będzie mamy, która zarządzi, że brat ma oddać mu coś swojego na pocieszenie. Będzie musiał się z tym zmierzyć jako dorosły. Dlaczego chcemy odmawiać dzieciom zmierzenia się z tak trudnymi sytuacjami? Bo nie chcemy ich wychowywać „bezstresowo”?

    :wink:
    --
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeDec 21st 2015
     permalink
    Winni, ja pisałam na poprzedniej stronie, ze dla mnie bezstresowo oznacza co innego niż Danap napisała. Mamy blisko dosyć dziecko wychowywane bezstresowo i to jest koszmar - dla otoczenia, dla rodziców. Ale rb to oni bankowo nie znają ;) Już wiele razy podkreslalam, ze dla mnie te pojęcia nie są równoznaczne.
    --
    •  
      CommentAuthorWinni
    • CommentTimeDec 21st 2015 zmieniony
     permalink
    Zrobiłam sobie sporą wyrwę czasową w pracy, żeby to wszystko napisać. Lepiej, bardziej z serca, szczegółowiej już nie umiem. Dla mnie wiec chyba temat zamknięty.

    Fajnie dziewczyny, ze czasami tak drążycie, mnie to mobilizuje to myślenia, zastanawiania się i czasami odnajduję w samej sobie myśli i przekonania, które gdzieś w głębi były nigdy nie nazwane, a dzięki takim dyskusjom odnajduję je w sobie, zmuszacie mnie do nazwania ich, stają się bardziej namacalne, konkretne, a takie konkretne myśli są na wagę złota w sytuacji kiedy człowiek się zastanawia po co mu to wszystko, to całe rb, nvc, pochylanie się na emocjami, potrzebami…

    Bo nie wiem jak Wy, ale ja codziennie się przekonuję, że droga, którą ja wybrałam, to jakaś kręta górska dróżka, usiana przepaściami. A mogłam jechać autostradą :wink:
    --
    •  
      CommentAuthorAgatella
    • CommentTimeDec 21st 2015 zmieniony
     permalink
    Winni ja sie zgadzam z tym wpisem odnosnie motywow dzialania w zupelnosci. Cala dyskusja dotyczyla tej jednej sytuacji, gdzie stosowanie tego modelu moze byc utrudnione - gdy brak jest mozliwosci komunikacyjnych, a poczucie krzywdy ogromne.. Ale oczywiscie nie znaczy to ze nie nalezy probowac rozwiazac tego w zgodzie z rb.
    --
    Fajnie tez, ze udaje sie podyskutowac, wymienic pomyslami i pogladami bez narazania sie na zrzut atakow itp :wink:
    Takie dyskusje zmuszaja do myslenia, a to jest sto razy lepsze niz czytanie poradnikow. Przynajmniej dla mnie..
    Oczywiscie do ksiazek tez zagladam:wink:
    •  
      CommentAuthorserratia
    • CommentTimeDec 21st 2015
     permalink
    Napisz jeszcze, że naraziłam dziecko na traumę :)

    Katka, nie napiszę.

    Co rozumiesz przez te słowa, jeśli mogę zapytać? Ja mam wrażenie, że jeśli mówisz, ze jest duże, to ono później stara się ponad miarę robić wszystko, by nie zawieźć mamy, bo przecież dużym dzieciom pewnych "dziecięcych" rzeczy już robić nie przystoi. Pozwólmy dzieciom być dziećmi. Nie wpierajmy, że są duże.

    napisałam, że rozmawiałyśmy i że się zgodziła na takie rozwiązanie. Nic jej nie wpierałam, jeśli wyobrażasz sobie tak jak to przytoczyłaś
    I na to pani ekspedientka: "Oooooo, czemu płaczesz? Nie płacz, dzieci które płaczą są brzydkie, duże dzieci nie płaczą... itd, itp.)
    to uważam za nietrafne porównanie. Nie uważałam, że jest duża na dorosłe życie tylko duża, aby móc pić z kubka. Gdyby się nie zgodziła lub widziałabym, że ma z tym problem nie odstawiłabym
    cycuś mnie boli (sutki miałam wielokrotnie poranione i ona to widziała) i nie można z niego pić.
    tego nie wiedziałam - sorki, niestety za dużo słyszałam opowieści o odstawieniu typu "powiem, że mnie boli,ściemnimy z plastrem i będzie po sprawie". A to nie jest w duchu rb.
    --
    •  
      CommentAuthorEwasmerf
    • CommentTimeDec 21st 2015
     permalink
    a nie mozna powiedziec dziecku prawdy? przykladowo: mame karmienie juz meczy, nie wysypiam sie w nocy, karmilam cie 2 lata i chcialabym, zebys zaczela pic normalnie mleko z kubka, a nie wisiala mi na piersi. bo mnie to po porstu meczy/mam dosc/nie chce. czy to w ogole nie dosc ze nie w duchu Rb to jeszcze brutalna prawda?
    ja tam mowie czesto mojemu dziecku, ze JA czegos nie chce, JA czegos nie lubie, MI sie cos nie podoba.
    -- ;
    •  
      CommentAuthorPENNY
    • CommentTimeDec 21st 2015
     permalink
    Myślałam o całej dyskusji wczoraj, gotując bigos i piekąc pierniczki z córkami :) Nie odzywałam się, bo mam taką zasadę, ze w weekendy nie wchodzę i nie piszę na forum, co najwyżej podczytuję w telefonie :) Zebrałam sobie przemyślenia i tak:

    1. Piszecie o tym, że dorosły w naturalny sposób odda komuś/zadość uczyni rzecz, którą zniszczył komuś innemu, celowo lub nie. Oczywiście, że tak robimy, bo my jesteśmy DOROŚLI. Rozumiemy, że dla kogoś dana rzecz mogła mieć ogromną wartość sentymentalną, materialną lub jakąkolwiek inną, nieważne. Ważne jest to, że to coś nie należało do nas. I wszystko ok, tylko ja mam zawsze na uwadze to, że te wszystkie pojęcia są skomplikowane, często abstrakcyjne dla 3, 4 czy nawet 5 latka. Z tej prostej przyczyny, że jego mózg jest zupełnie inaczej zbudowany niż nasz. W zasadzie on nadal jest w trakcie budowy, dopiero kształtują się w nim pewne drogi/połączenia nerwowe. Potrzeba wielokrotnej sytuacji, by pewne ścieżki się utrwaliły i by w przyszłości dobrze działały. Nauka empatii to też jest nauka :) Może dlatego w wieku dorosłym tak często mówimy, właśnie o jej braku, może dlatego, ze nie pozwalamy dzieciom przeżywać i jednocześnie pomagać w bardzo trudnych chwilach, bo posiłkujemy się szybkim rozwiązaniem, dać coś w zamian i po problemie ? To raz. Dwa. Czy kogoś obchodzi w jakich to się dzieje sytuacjach? A może starszy był zmęczony, może śpiący, a może głodny. Chyba wszystkie wiemy w jakie stany może popadać taki kilkulatek, gdy te podstawowe potrzeby nie są zapewnione. Wiemy jak "irracjonalnie" może wtedy zadziałać. Moje dziecko wielokrotnie w takich sytuacjach "nie było sobą". Ale według nas dorosłych sprawiedliwość musi być, mimo tego, że taki maluch zwyczajnie ale to naprawdę zwyczajnie nad sobą, swoimi zachowaniami, nawet najgorszymi w naszych oczach, po prostu nie panuje. Trzeba dociągnąć sprawę do końca, ukarać, bo tak postąpiłby dorosły, nie ma ulgi.

    2. Więc jak już ukarzemy tego starszego, to co dalej. Czego nauczę Nadii, odbierając jej ukochaną zabawkę? Teraz mogłoby to zadziałać, ale dziecko ma to do siebie, że rośnie i jego mózg również i prędzej czy później tej kary będzie starało unikać za wszelką cenę. Zacznie zwyczajnie kombinować. Zniszczy coś przypadkiem czy celowo - nieważne, zrobi wszystko, żeby to ukryć by kary nie ponieść. Wolę z nią porozmawiać, pomóc jej zrozumieć, dlaczego nie powinno się tego robić. Dlaczego niszcząc coś nieswojego, robimy komuś przykrość, powodujemy żal, smutek czy rozpacz. Dwa lata temu nie rozumiała NIC, rok temu zrozumiała COŚ, dziś rozumie znacznie WIĘCEJ. A nic nie zmieniłam w sposobie wychowania, nigdy nie użyłam kary w postaci odebrania jej czegoś, w ogóle kary, mimo tego zrozumiała i rozumie coraz więcej.

    3. A co gdy na starszaka nie zadziała odebranie jakiejś rzeczy albo zadziała na chwilę. Tak rozmawiamy o tym, jakby to zawsze zdziałało, a nikt nie da gwarancji, że to w ogóle zadziała. Ból po zabraniu zabawki dla rodzeństwa w końcu zelżeje a lbo co gorsza nie i będzie gdzieś być może nawet tłumiony - wiadomo, że to też chyba niefajne, bo rodzi frustrację. Co ggy zniszczy ponownie, jak go wtedy ukarać, mocniej? Bo przecież tamto jednak nie zadziałało. Oddać/zabrać kolejną zabawkę, zabronić wyjścia na spacer, gradować kary, do jakiej granicy?

    4. A co gdy to młodsze zniszczy zabawkę starszego? Jak takiego malucha ukarać by poczuł konsekwencję? Co mu zabrać najdroższego? Przecież sprawiedliwość o której piszecie powinna dotyczyć każdego. Pisałyście o przykładzie dorosłych w stosunku do 3 i pół latka, czyli zrównałyście zupełnie rozwiniętego dorosłego człowieka i malucha. Więc ja odnoszę tę sprawiedliwość na przykładzie chociażby 3 latka i rocznego dziecka. Różnica wieku o wiele mniejsza, więc przykład nawet bardziej adekwatny. Skoro karzemy w ten sposób 3 latka, to powinniśmy to samo zrobić z roczniakiem - by już zaczęło się uczyć. Pytanie tylko ile ten roczniak zrozumie i co zrozumie. Mnie to daje bardzo do myślenia.

    5. Co z uczuciami starszaka w momencie zabrania ukochanego misia? Są nieważne, mniejsze niż ból młodszego, a może nie tak znaczące bo w końcu trzy letni starszak, jest już na tyle "stary", że wiele potrafi unieść. Nawet jeśli w naszym dorosłym rozumieniu, ten starszak zrobił źle, to czy nie warto tego z nim przegadać? Pokazać, że nie jest nam obojętny. Zwłaszcza, że ciągle przecież piszemy o małym dziecku. Czy nie to o to chodzi, by pokazać dziecku, że jesteśmy z nim na zawsze, na dobre i na złe. Że nawet w tych złych sytuacjach dajemy mu ogromne wsparcie i kierunek w którym może pójść. Czy nie lepiej zamiast go karać, przerobić z nim nawet najtrudniejszą sytuację, po to by w przyszłości to dziecko, SAMO CHCIAŁO przyjść do nas i opowiedzieć nam o najgorszej, najtrudniejszej sytuacji, bo będzie wiedziało, że nie czeka go kara większa ponad tą którą niewątpliwie poniesie , a my pomożemy mu ten ciężar udźwignąć, będąc z nim i rozmawiając.

    6. Mary poruszyła ważną sprawę. Co ze starszakiem, dwu czy trzy letnim gdy pojawia się rodzeństwo. Maleńki człowiek łaknący ciepła skóry mamy, często nieodkładalny, wiszący godzinami na piersi. Ile razy musiałam przez pierwsze 8 miesięcy, wybierać, który płacz jest "ważniejszy", czy ten o głód a może ten, który prosił by pomóc w zrobieniu kupy? Czy ten chcący być tu i teraz z mamą? Musiałam wybierać, nie miałam nikogo do pomocy. A może powinnam zatrudnić kogoś, by Nadia na tym nie cierpiała albo Liwka. I na pewno nie było "sprawiedliwości" w tym wszystkim, chociaż starałam się jak mogłam. Wiele spraw Nadia nie rozumiała o Liwci chyba wspominać nie trzeba. Ale byłam przy nich, wspierałam, tłumaczyłam, bo przecież Nadia złych intencji nie miała, jak mi setny raz weszła do pokoju, gdy usypiałam Liwkę. Chciała po prostu być ze mną, pokazać coś może..

    7. Płacz, smutek, złość to też są ważne uczucia. Zarówno dla starszego jak i młodszego, my jako rodzice możemy je albo pomóc przeżywać albo zdusić w zarodku te uczucia, nie dopuścić do nich. Czyli zadziałać tak właśnie, w ten czy w ten sposób o który się tu "spieramy". Jeśli zależy nam na szybkim załatwieniu sprawy, odebranie zabawki starszemu być może zadziała. Ale w moim odczuciu nic więcej, z powodu wyżej opisanych rzeczy. Można być i pocieszać poszkodowanego i można też być i wytłumaczyć temu, który coś zepsuł, że to nie jest dobre. Uwierzcie mi że można, bo skoro ja to robię i to w końcu działa ostatecznie, chociaż trwa dłużej na pewno, to znaczy, że nie jest to nie wykonalne. Piszę to odnośnie zarzutów, które powracają do Winni i Danap, że łatwo im pisać po mają jedno dziecko. Więc chciałam uzmysłowić, że mam dwójkę i nie, nie jest mi łatwo. Bo Nadia nie rozumie i nie ogarnia od razu w lot, nie wspomnę o Liwci. Ale po iluś razach, wielu rozmowach prędzej czy później łapie o co chodzi. I naprawdę zaczyna rozumieć, żal i smutek Liwki, serio ta empatia jest większa i bardziej dla niej zrozumiała. I mnie cieszy to, że ona przestaje ją popychać, zabierać zabawki, nie dlatego, że czeka ją kara, a dlatego że nie chce tego robić, by nie zrobić jej przykrości.

    6. I na koniec. Czy naprawdę wierzycie w tę złośliwość i "niedobrość" starszaka, w to, że naprawdę chciał źle. Przecież te dzieci dopiero się uczą. Gdy patrzę na Nadię, to choćby nie wiem co zrobiła, nie uwierzę w to że jakieś zło w niej drzemie. Nawet gdyby zepsuła jakąś najulubieńszą zabawkę Liwki, to bym tak nie pomyślała. Prędzej to o czym wcześniej pisałam oraz to, że może powodowała nią ciekawość ? Bo dzieci są ciekawe. Wszystkiego, a już na pewno tego czy to co rodzic mówi, okaże się prawdą. Sprawdzają to kiedy się da. Czy jeśli uderzę tak mocno, że "aż do lasu" to to się rozleci i czy siorka będzie płakać?

    Wszak rodzic w prawdomówność dziecka powątpiewa często: "Nie jesteś głodny?", "Nie", "Ojej, ale na pewno nie chcesz tej zupki", "Nie" , "No zjedz troszeczkę"i tak dalej, a po pierwszej odpowiedzi dziecka taka rozmowa powinna się zakończyć. Zadając pytanie musimy się spodziewać dwóch odpowiedzi: "tak" i "nie", a jak "nie" to zakończyć temat. Bardzo często sama się na tym łapię. No ale to tak na marginesie. Kto wie, może potem to ma gdzieś wydźwięk w rozmowach typu "Krzysiu nie wal tak tą zabawką, bo mu zepsujesz Jasiowi" .... może Krzysiu tak troszeczkę jednak chce uderzyć i jednak sprawdzić czy aby na pewno się tak mocno popsuje, tak samo jak rodzić troszeczkę chce sprawdzić, czy może jednak dziecko głodne nie jest ;) a że potem się dzieje to co się dzieje, to już dalsza część tej dyskusji :)
    -- Zapraszam na mój blog Powrot do jaskini
    •  
      CommentAuthorjudka25
    • CommentTimeDec 21st 2015
     permalink
    Ja lubię ten wątek czytać :wink: Czerpię z tego dużo, koduję w głowie wszystkie rozwiązania.
    Nie wiem jak jest mamą rodzeństwa, nie wiem na ile potrafiłabym stosować rb w praktyce.
    Jestem mamą jednego dziecka i nie raz napotykam trudne sytuacje, popełniam błędy, analizuję i naprawiam przy kolejnej podobnej, trudnej sytuacji.
    Dyskutujcie, bo warto, jeśli ktokolwiek z nas coś z tego wyciągnie i wdroży w życie :wink:
    •  
      CommentAuthorPENNY
    • CommentTimeDec 21st 2015 zmieniony
     permalink
    Dżizas "ażemsię" naprodukowała, a w sumie napisałam to samo co dziewczyny, a ze trzy godziny kleciłam posta :devil:

    EDIT :

    I jeszcze taki długi wyszedł, że nikomu się nie będzie chciało czytać, hahahahahhaha :tooth:
    -- Zapraszam na mój blog Powrot do jaskini
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeDec 21st 2015
     permalink
    Penny o ile nie wierzę, ze dwulatek robi coś złośliwie tak już 4-5latek to zupełnie inną parą kaloszy. Potrafią "odwalic" takie rzeczy, ze strach bierze. Nie ma w tym ciekawosci, natomiast potrafią umyślnie coś zepsuć, zniszczyć. Mamy wokół takie dzieci, z którymi unikamy spotkań, bo kończyły się nie raz nie dwa niebezpiecznie. Nie wiem czy to jest brak empatii, czy taki etap/wiek, ale tak bywa.
    --
    •  
      CommentAuthorPENNY
    • CommentTimeDec 21st 2015 zmieniony
     permalink
    Fragile Olek w wieku 4 lat oskalpował Nadii nos. Marcin prawie poszedł i pobił jego ojca za to :devil: i wiesz, ja przez moment nawet nie pomyślałam, że on to zrobił specjalnie, złośliwe czy w jakiejkolwiek złej wierze. Możecie mnie uznać za nienormalną, dziwną albo niespełną rozumu. Ale nie wierzyłam i nie wierzę w to, że Olek, w chwili uderzenia jej tym nieszczęsnym plastikowym zegarem myślał o tym jak o gromną krzywdę jej wyrządza. A wyrządził, bo rana byłą bardzo duża i bolesna. Myślę, że po prostu zadziała w nim złość, bo Nadia nie chciała mu dać tego zegara, zadziałał impuls. Być może nikt nie pokazał Olkowi jak załatwić taką sprawę. Że można najpierw poprosić, a nie wyrywać. Ostatecznie Nadia mu tego nie chciała oddać i dostała w nos, czym zerwał jej do żywego ogromny płat skóry. A może Olkowi, ktoś już to tłumaczył, ale jeszcze to nie zaskoczyło, a może a może a może :) nie dowiem się tego nigdy. Dla mnie Olek wtedy był małym dzieckiem, w którym zagotowała się złość, z którą sobie nie poradził, a nie złośliwym niedobrym chłopcem. Poszedł oczywiście stać do kąta, nie dostał naklejki, na pewno poczuł skruchę...Dziś Oluś jest największym "adoratorem" Nadii, uwielbia ją, daje jej pierścionki "zaręczynowe". Mimo tego wszystkiego, bólu który od niego dostała, jakoś się dogadali. Bo i ja sprawy nie zostawiłam ot tak, rozmawiałyśmy o tym nosie wielokrotnie. Nawet jej podpowiadałam jak z Olkiem sobie "poradzić" no i jakoś poszło :)
    -- Zapraszam na mój blog Powrot do jaskini
    • CommentAuthorskapula
    • CommentTimeDec 21st 2015 zmieniony
     permalink
    Fragi, rożne dzieci są to fakt, ale często takie zachowania wynikają z jakiś niezaspokojonych potrzeb, z chęci zwrócenia na siebie uwagi..
    Mam taką bratanicę, typowy przykład HNB, jej rodzice stosują tzw. zimny chów…dziecko nie ma wsparcia, ma sobie samo ze wszystkim radzić, jak upadnie i płacze, to mama jej nie przytula, bo nie widzi takiej potrzeby. Dla mnie szok, ale widzę jak się spotkamy, jak to dziecko wręcz staje na głowie, żeby zwrócić na siebie uwagę…robi na przekór itd. Ja nie widzę w tym winy dziecka, tylko rodziców właśnie, że nie potrafią zaspokoić jego elementarnych potrzeb, a dla swojego świętego spokoju wymyślają tylko co chwilę nowego straszaka, obecnie na topie jest św. Mikołaj...
    -- [/url][/url]
    •  
      CommentAuthorPENNY
    • CommentTimeDec 21st 2015 zmieniony
     permalink
    _Fragile_: Nie wiem czy to jest brak empatii, czy taki etap/wiek, ale tak bywa.

    Ja myślę, że wiele czynników się na to składa, na te zwierzęce :P zachowania. Poniekąd takie dzieci mają bardziej rozwinięty, gadzi czy właśnie ten ssaczy mózg, niż mózg racjonalny :) Pewnie u każdego dziecka to wszystko jest indywidualne, u jednych szybciej coś się ogarnie, u innych wolniej. Nie wiem tego do końca. Wiem natomiast, że to jak my podejdziemy do dziecka, to powoduje dalsze "konsekwencje" dla nas wszystkich. Jeśli z góry skazujemy jego postać, na tę złą, niedobrą, złośliwą, pełną złych zamiarów, to od razu chcemy go ukarać. Jeśli zaś spojrzymy na takie dziecko jako na kogoś kto się nie wiem: pogubił (tu o starszych dzieciach) jeszcze czegoś nie wie, nie ogarnia albo że zrobił coś z ciekawości, to wybierzemy drogę długich rozmów, rozkładania sprawy na czynniki drobne, tak by pomóc takiej osobie w zrozumieniu tego, że to co robi, jest pojmowane przez resztę społeczeństwa jako coś złe, , że to jest nieakceptowalne dla ludzi. Sądzę nawet, że chętniej takie dziecko podejmie chęć współpracy i naprawienia tego złego, a przede wszystkim zrobi to szczerze, aniżeli wtedy, gdy będzie nad nim wisiała groźba jakiejś kary. Wiele zależy od rozwoju całej sytuacji od nas właśnie.

    Aaa i jeszcze to o czym napisała Skapula :) tu bym się dopatrywała również przyczyn tych zachowań.
    -- Zapraszam na mój blog Powrot do jaskini
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeDec 21st 2015
     permalink
    Być może tak jest. W przypadku akurat mi znanych zimny chów nie wchodzi w grę, wiec przyczyna pewnie gdzieś indziej, diabli wiedzą...
    --
    •  
      CommentAuthordanap
    • CommentTimeDec 21st 2015
     permalink
    Ewasmerf: Winni, czy dzieci wychowane w duchu rb skarza? donosza? itd

    Fajne pytanie wiem że do Winni ale podłączę się bo ja mam społeczność dziecięcą w nurcie rb . W ogóle o tym nie myślałam, u nas nie ma skarżenia, dzieciaki załatwiają sobie wszystko same, te dyskusje ach… czasem jest potrzebna pomoc dorosłego, ale to mediator tłumacz, a nie rozjemca.
    Mieliśmy jedną dziewczynkę która „donosiła” i było postrzegane jako zaburzenie i coś nienormalnego. Była nieakceptowana przez dzieci, nie chciały się z na bawić, zapraszać na urodziny, czy nawet brać udziału w jej imprezach. Dorośli szkolni wraz z rodzicami pracowali nad tym. Dorośli pracowali, dziewczynka otrzymywała wsparcie, nigdy nikt nie wywoływał presji na pozostałych dzieciach żeby jednak ją zaakceptowały. Długo to trwało ale widzę, że coś ostatnio się zmieniło. Dziś mogę powiedzieć że w społeczności dzieci którą znam nikt nie skarży i nie donosi.
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeDec 21st 2015
     permalink
    Dziewczyny, a powiedzcie jeszcze taka rzecz - my mamy chłopców w zwykłych placówkach, stykają się z przeróżnymi dziećmi. Jak Wy byście zareagowały kiedy Wasze dziecię przychodzi do domu z "nowa umiejętnością ", np. zaczyna pokazywać dorosłym język bo Kuba tak robi. Rozmowa na ten temat wystarcza?
    --
  1.  permalink
    _Fragile_: dziecię przychodzi do domu z "nowa umiejętnością ", np. zaczyna pokazywać dorosłym język bo Kuba tak robi. Rozmowa na ten temat wystarcza?

    u nas chyba 2tyg temu Krzyś przyszedł do domu z rewelacją pt "A Andrzejek powiedział, że k**wa to jest ładne słowo, wiesz mamusiu?". i tak, wystarczyło, że mu powiedziałam, że wg mnie to nie jest ładne słowo i chciałabym, żeby go nie używał. przez jakiś kwadrans tłumaczył Ewuni "wiesz Ewcia, Andrzejek powiedział, że k**wa to jest ładne słowo, ale mamusia powiedziała, że k**wa nie jest ładna i żebyśmy k**wa nie mówili, dlatego ja nie będę mówił k**wa i Ty też Ewuniu k**wa nie mów, dobrze?" po kwadransie mu przeszła fascynacja :wink:
    a co do reszty zachowań typu bicie, popychanie czy pokazywanie języka- nie przejął tego, może kwestia, że poszedł dopiero jako czterolatek i cośtam już w główce miał poukładane. za to często właśnie słyszę, że któreś dziecko powiedziało cośtam (k**wa, cholera, Ty patelnio, Fredziu, śmierdzielu- ogólnie typowy przedszkolny repertuar ;-)), ale raczej informacyjnie to oznajmiają, ew. pytają się dlaczego A. powiedziała na M. "Ty patelnio", skoro patelnia wygląda inaczej.
    --
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeDec 21st 2015
     permalink
    Przepraszam Ceri, ale się uśmiałam... tak, też słyszałam "Ty patelnio", co to w ogóle jest? :shocked:
    --
    •  
      CommentAuthorWinni
    • CommentTimeDec 21st 2015
     permalink
    danap: Ewasmerf: Winni, czy dzieci wychowane w duchu rb skarza? donosza? itd

    Nie wiem, chyba nie, w każdym razie mi Adaś nigdy nie „skarżył”. Przychodzi do mnie po pomoc, gdy bawi się z kimś nowo poznanym i ta osoba jest przyzwyczajona do typowego wyrywania czegoś/walki itp./bicia, wtedy owszem mówi mi, że np. Staś go uderzył, albo zabrał coś, ale jest to bardziej prośba o pomoc w sytuacji, w której ktoś zachowuje się wobec niego, w jego opinii „dziwnie” i on jeszcze nie wie, jak się ma wtedy zachować zachować gdyż widzi, że nie działa zwykłe jego podejście. Jest przyzwyczajony do pytania o pozwolenie, do poszanowania gdy ktoś odmówi oraz do rozmów raczej niż rękoczynów. Myślę, że trochę potrwa zanim wypracuje sobie swoje rozwiązania na takie sytuacje.

    W przedszkolu nie raz byłam świadkiem jak dzieci same załatwiają swoje sprawy, więcej, uśmiechnąć się można pod nosem jak się wzajemnie same „pouczają” i podpowiadają sobie rozwiązania. Widzą to u dorosłych i same próbują naśladować, przyjmować rolę mediatorów dla kolegów i to jest baaardzo fajne ;-) A jeszcze fajniej, że te zakonfliktowane chwilowo dzieci, słuchają tego, analizują i dosyć często stosują :-)

    Ostatnio było tak ( w przedszkolu ): było malowanie farbami i każdy miał swoją paletę, a w niej wyciśnięte przez siebie, wybrane farby. Adasiowi farba się skończyła, ale po co przerywać zabawę, no nie? :-) i zaczął „pożyczać” sobie farbę koleżanki. Ja się nie wtrącałam, ale dziewczynka w pewnej chwili zauważyła i się zdenerwowała, Adaś za to w ferworze twórczym olał ją zupełnie, biorąc już zupełnie bez skrupułów nie swoje farby. Chwilę trwała przepychanka słowna i próby „wyjęcia” sobie z rąk palety ( bo wyrywanie to nie było, tylko takie bardziej trzymanie przez dwie osoby ), i w pewnej chwili dziewczynka obok postanowiła pomóc: Adaś, to farby Moniki są przecież, zapomniałeś ją zapytać! Zapytaj, powiedz przepraszam i będzie po sprawie!

    Na to moje dziecko popatrzyło chwilę na „mediatorkę”, po czym powiedziało „przepraszam” oraz że chciałby skorzystać z farb. Otrzymał zgodę i dalej razem malowali.
    --
    •  
      CommentAuthor_hydro_
    • CommentTimeDec 21st 2015 zmieniony
     permalink
    PENNY: 6. I na koniec. Czy naprawdę wierzycie w tę złośliwość i "niedobrość" starszaka, w to, że naprawdę chciał źle. Przecież te dzieci dopiero się uczą. Gdy patrzę na Nadię, to choćby nie wiem co zrobiła, nie uwierzę w to że jakieś zło w niej drzemie. Nawet gdyby zepsuła jakąś najulubieńszą zabawkę Liwki, to bym tak nie pomyślała. Prędzej to o czym wcześniej pisałam oraz to, że może powodowała nią ciekawość ? Bo dzieci są ciekawe. Wszystkiego, a już na pewno tego czy to co rodzic mówi, okaże się prawdą. Sprawdzają to kiedy się da. Czy jeśli uderzę tak mocno, że "aż do lasu" to to się rozleci i czy siorka będzie płakać?


    To jest właśnie coś, co mnie często zastanawia. Dlaczego dorośli bardzo często (jeśli nie stale) zakładają z góry, że dzieci robią coś źle z autentycznej potrzeby (potrzeby?) zrobienia komuś krzywdy? Czy nawet jeśli dzieciak rzeczywiście coś zepsuje, to skąd przekonanie, że zrobił to mając w 100% złe intencje? Nie pamiętacie siebie z dzieciństwa? Ja pamiętam. Zepsułam bratu lornetkę. Dostałam w tyłek i do tego reprymendę, jaka to jestem niedobra i złośliwa. A jak było naprawdę? Wzięłam lornetkę, bo ktoś ją zostawił w moim zasięgu, a ja byłam ciekawa. Chciałam sprawdzić, co z nią można zrobić, a że nieumiejętnie się obchodziłam, to stało się, spadła i coś tam odpadło... Wcale tego nie chciałam, a jednak z góry założono, że miałam złe intencje. Czy to jest ok? Co właściwie pokazujemy dziecku w ten sposób? Że nigdy mu nie ufamy? Że nie jest dobre z samego faktu swojego istnienia? Pamiętam wiele takich sytuacji z własnego dzieciństwa i powiem wam, że to bardzo niedobrze wpłynęło na to, jakie mam relacje z rodzicami...

    Treść doklejona: 21.12.15 13:35
    Z tym skarżeniem... Ostatnio nauczycielka z grupy Hani mi powiedziała, że Hania jest jednym z niewielu dzieci, które nigdy nie skarżą na innych.
    •  
      CommentAuthorEwasmerf
    • CommentTimeDec 21st 2015
     permalink
    moje tez nie skarzy, ale skarzenie jest POWSZECHNE. skarza, i to bez urazy ale glownie dziewczynki.
    wiekszosc nazywa to oczywiscie - zwracaniem sie do doroslego o pomoc.
    tylko z ust jednej osoby, a mianowicie pani pitera w pzredszkolu uslyszalam, ze: samej jej sie to nie podoba, ale niestety ciezko nauczyc dzieci odrozniania, kiedy to jest zwykle skarzenie a kiedy zwracanie sie do doroslego o pomoc w sprawach naprawde waznych.
    -- ;
    •  
      CommentAuthor_hydro_
    • CommentTimeDec 21st 2015
     permalink
    Ewasmerf: ciezko nauczyc dzieci odrozniania, kiedy to jest zwykle skarzenie a kiedy zwracanie sie do doroslego o pomoc w sprawach naprawde waznych.


    Jeżeli nigdy nie daje się im możliwości samodzielnego rozwiązania jakiejkolwiek sprawy, to pewnie potem tak się dzieje. Tak to widzę. Znam rodziców, którzy nie odstępują swoich dzieci na krok i zawsze występują w roli niezawisłego sędziego przy każdej, najdrobniejszej kłótni. To jak potem dzieciak ma sam sobie dać radę, gdy ich nie ma w pobliżu?
    •  
      CommentAuthorWinni
    • CommentTimeDec 21st 2015
     permalink
    Myślę, że u 3,5 latek normalne jest, że przychodzi poprosić o pomoc, gdy nie wie co robić. Natomiast zdecydowanie jest widoczne kiedy dziecko przychodzi po rozsądzenie, a kiedy po pomoc w komunikacji.
    --
    •  
      CommentAuthorkatka_81
    • CommentTimeDec 21st 2015 zmieniony
     permalink
    serratia: A to nie jest w duchu rb.

    a mówienie dziecku, że jest duże podczas, kiedy jest małym człowiekiem jeszcze i ma przecież prawo czuć się małym, to jest w duchu rb? Myślę, że będzie miało czas na bycie dużym jeszcze. Do mnie ten zwrot nie przemawiał nigdy i tak, jak napisałam, mam na niego alergię. I nie wiem, czy jest w duchu rb czy nie ale intuicyjnie czuję i nie chcę, by moje małe dziecko było musztrowane, ze jest duże i pewnych rzeczy już robić nie powinno.
    --
    •  
      CommentAuthordanap
    • CommentTimeDec 21st 2015
     permalink
    _Fragile_: Dziewczyny, a powiedzcie jeszcze taka rzecz - my mamy chłopców w zwykłych placówkach, stykają się z przeróżnymi dziećmi


    My tez spotykamy się z rożnymi dziećmi i wierz mi nie wszystkie „umiejętności” mojego dziecka przyniesione ze szkoły akceptuję, co robimy? rozmawiamy. Zawsze taką rozmowę staram się poprzedzić swoim rachunkiem sumienia, co mnie w danym zachowaniu niepokoi i czy to raczej coś mojego do przepracowania czy faktycznie coś co dotyczy dzieci. U nas może być trochę „gorzej” bo większość dzieci jest starszych od mojej córki i to naturalne ze tworzy się przywództwo i 9 latki dominują.
    Domy naszej społeczności są rożne, bardzo różne, sama jestem zdziwiona, że mimo że aż tak wiele nas dzieli to mimo wszystko łączy. Począwszy do wiary, poprzez jedzenie, status zawodowy właściwie to jedynym wspólnym mianownikiem jest wolnościowa edukacja z poszanowaniem dziecka.
    W szkole demokratycznej to społeczność tworzy swoje zasady nie rodzice. Do społeczności zalicza się kadra i dzieci każdy ma tak samo ważny głos. Często reguły szkolne są oderwane od domowej rzeczywistości.
    Np. Ostatnio dzieci przynoszą tablety do szkoły i my mierzyliśmy się z odmową, gdyż Gaja nie ma swojego tableta i nie ma naszej zgody żeby nasz domowy –wspólny mogła nosić do szkoły.
    Dla mnie trudnym tematem jest cukier i słodycze, który nie jest limitowany przez innych rodziców, dla innych rodziców wiem, że wegetarianizm naszego dziecka jest tematem który przerabiają ze swoimi dziećmi.
    Naprawdę sporo tego kiedy nie ma rozwiązań systemowych i ram w których się poruszasz i wiesz że jest w miarę bezpiecznie
    •  
      CommentAuthorserratia
    • CommentTimeDec 21st 2015
     permalink
    Katka przeczytaj jeszcze raz to, co Ci odpisałam. Nie stałam nad nią wmawiając ze jest duża i ma nie płakać bo nie ma cyca. Bycie dużym to była dla niej oznaką dorosłości, coś jak picie kawy (inki) z mamą. Raczej picie mleka z kubka było koronnym argumentem. Brzmiało to mniej więcej tak ze duże dzieci piją mleczko z kubka i jeśli chce to zamiast cyca będzie dostawała mleko w kubku. I się zgodziła. Bliskość zaspokoiłysmy przytulając się. Duże odnosiło się również do faktu ze wiedziała że jestem w ciąży i w brzuchu jest malutki dzidziuś i on będzie pił mleczko z cyca. Akurat była faza na samodzielność więc bycie dużym, czyli wg niej zaradnym i samodzielnym trafiła do niej.
    --
    • CommentAuthorSmuga
    • CommentTimeDec 21st 2015
     permalink
    Czytając Was, chciałam jeszcze się odnieść do RB jako całości, bez mieszania.
    Rozumiem to przez porównanie z wiarą, o którym pisała danap. Wiara przenika życie człowieka i nie da się odmierzyć, że ma sięgać "odtąd -dotąd". Analogicznie, dla wielu z Was RB jest związane z wizją człowieka, z wizją dziecka, z wizją życia, a nie li tylko "metodą wychowawczą."
    Fajnie jest w każdym razie porównać pewne aspekty własnego macierzyństwa z Waszym podejściem, czasami podlegam pod rb, a czasami jestem gdzie indziej w moich codziennych strategiach.
    Natomiast jeśli chodzi o warunkowanie zewnętrzne vs. wewnętrzne, ja to widzę tak: na początku wychowania nakazy/zakazy rodziców są jak drogowskazy. Dzięki nim dzieciaki mogą bezpośrednio stosować mądrość życiową zdobytą przez rodziców. Stopniowo tych zakazów i nakazów jest mniej, ponieważ dziecko samo widzi, dlaczego tak a nie inaczej "się" w domu postępuje. Następnie jest czas wyboru, kiedy niektóre z zasad rodziców są przejmowane jako własne (wybrane), a inne modyfikowane bądź odrzucane. Tworząc przestrzeń podejmowania wyboru dla dziecka nie pomijałabym etapu zakazów i nakazów w kluczowych kwestiach. Wydaje mi się, że jest to dobry punkt oparcia i daje poczucie bezpieczseństwa.
    •  
      CommentAuthorkatka_81
    • CommentTimeDec 21st 2015
     permalink
    serratia: Katka przeczytaj jeszcze raz to, co Ci odpisałam.

    Serratia, ilekroć bym czytała, nie przemawia to do mnie, po prostu.
    --
    •  
      CommentAuthorWinni
    • CommentTimeDec 21st 2015
     permalink
    Smuga: na początku wychowania nakazy/zakazy rodziców są jak drogowskazy.

    A jakby nakazy/zakazy zamienić na wskazówki popierane codziennym własnym przykładem? :wink:
    --
    • CommentAuthorcestmoi89
    • CommentTimeDec 21st 2015
     permalink
    Przepraszam, że ja tak tylko wybiórczo, ale dwójka nie daje mi za dużo czasu na sprawy nie związane z nimi :wink:
    Fran, chcesz odstawić? Zdaj sobie sprawę, że przez ssanie zostają zaspokojone pewne potrzeby, znasz swoje dziecko, wiesz na pewno, co daje mu ssanie. Znajdź inny sposób zaspokojenia tych potrzeb, włącz inne rytuały (np do spania, w sytuacji stresu, bólu, głodu etc.). Proponuj, tłumacz, pokazuj inne strategie na zaspokojenie tych samych potrzeb.
    A jeśli czujesz, że juz dłużej nie możesz, to po prostu weź na klatę wszystkie emocje związane z nagłym zakończeniem drogi mlecznej. Pomyśl, że on będzie płakał nie dlatego, aby wymusić na Tobie mleko, tylko ze szczerego żalu i bólu, coś jak przechodzenie żałoby. Wiem, że to może być trudne, takie zmierzenie się z dziecięcymi emocjami, temu ja wybrałam drogę dłuższą a mniej bolesną - odstawienie rozciągnęło się na pół ciąży. Nie okłamuj syna, zasłużył na prawdę. Nie jest na to gotowy, ale Ty już nie chcesz i nie możesz, toż to przecież droga dla dwojga. Pomyśl, że jak dziecko przestaje ssać (czasem przedwcześnie) to mamie też może być bardzo ciężko i może to przeżywać również jako stratę. Bądź przy nim i go po prostu wspieraj.
    --
    •  
      CommentAuthorFrances
    • CommentTimeDec 21st 2015 zmieniony
     permalink
    Dzieki cest:kissing: ma to ręce i nogi. Pogadamy, zobaczymy:wink: jak to bedzie:wink:
    A danap i Winni? Na Waszej opinii również mi zależy, może propozycjach?
    --
    •  
      CommentAuthorPENNY
    • CommentTimeDec 21st 2015
     permalink
    Fran ja też jestem podpięta pod Twoje pytanie, zupełnie tak samo i mocno jak podpięta jest pod mój sutek wieczorem Liwka :devil: też bym chciała odstawić w duchu rb, ale moja koza młodsza i mniej kuma.. U nas na odwrót: w dzień udało się bez płaczu, za to na noc czy wieczór już tak łatwo nie poszło. Dzisiaj godzinę z nią byłam na łóżku. Wymyśliłam sobie, że dam jej pierś, a ponieważ byłam pewna, że nie zaśnie, to sobie z nią pobyłam. "Fruwała" po całym łózku około 45 min, potem zaczęła ziewać i przewracać się z boku na bok. Powiedziałam, żeby się przytuliła, się wkleiła w mój policzek obejmując mnie rękami. I już już myślałam, że zaśnie, ale jeszcze sobie przypomniała o "tatiiii, tatiii".. ja nie wiem, zawsze sobie o tacie przypomina w najmniej odpowiednim momencie :P no i już wiedziałam, że będzie pozamiatane. Zaczęło jej być źle, więc dałam pierś... Więc próba raczej nieudana :devil: ale nic będę próbować, może znajdę sposób, może Marcin raz spróbuje, no jakoś to będzie :> Ale kurde najgorsze było to, jak jej powiedziałam, że mnie sutek boli (bo naprawdę mnie boli) i żeby go puściła i spróbowała bez. No i wypuściła i się tak rozpłakała biedna, ehhh, jeszcze chyba za maleńka :(
    -- Zapraszam na mój blog Powrot do jaskini
    •  
      CommentAuthorFrances
    • CommentTimeDec 21st 2015
     permalink
    No u mnie jagorsze o wieczorne, jeszcze nawet nie podjęłam próby rozstania z tym "na noc". A widzisz, jak mnie bolał sutek (przygryzł mi) to powiedziłam mu i spytał tylko "ałka?" no to mu mówię, że ałka, a on pokazuje, że dzwoni tel i mówi "ijo" ;) czyli skumał, ale dopadł się do drugiego :wink: Fuck! Normalnie nie wiem jak to ugryźć. Tzn teoretycznie widzę, że on tak pod wieczór już prosi o tego cyca, że chce się jakby wyciszyć, a później z cycem "odlatuje"...no ale go przecież nie będę teraz smoczka uczyć:wink:
    --
    • CommentAuthormamakasi
    • CommentTimeDec 22nd 2015
     permalink
    No to może ja się wypowiem - jako mama chyba już najstarszego ssaka - cycoholika.
    Ja niestety nie z tych co potrafią zacisnąć zęby i zabrać dziecku coś, czego jak widzę nadal mocno potrzebuje. Jej potrzeba jest najwyraźniej bardzo silna i wzięła górę nad moją potrzebą nieprzerwanego snu i oderwania od piersi.
    Przy tym słabo docierają do niej moje argumenty. Podam przykład - jak kiedyś po jej chorobie miałam strasznie wymemłane sutki i bardzo bolało jak ssała. Powiedziałam jej ,że mnie boli ect. No to mi wytłumaczyła, że ona będzie bardzo delikatna i napije się tylko łyczka , a potem mi posmaruje (mleczkiem oczywiście).
    Niestety , z większym dzieckiem (w sensie gadającym) też jest trudno, bo może cie przegadać :))

    W ciągu ponad pół roku udało mi się wyeliminować dwa dzienne karmienia (zostało tylko jedno- niestety przez ostatnią chorobę). No i ta nieszczęsna noc.
    Wieczorem tłumaczę, że mleko śpi, mama śpi i rano dostanie. Ale budzi się jak zaklęta. Ostatnio jest lepiej .

    Co pomaga najbardziej ? O dziwo to, że pozwolę jej pocałować pierś i pogłaskać (nieraz o zgrozo polizać). W nocy też . Nieraz wystarczy, że dotknie tylko rączką piersi trochę potarmosi i śpi. Czasem muszę chwilę tłumaczyć , że jest noc i śpimy.
    Wody nigdy nie chce. Na widok taty płacze i prosi by zawołał mamusię i poprosił by dała jej cycka.
    Bywam tym zmęczona , nieraz myślę o odstawieniu (choć nie wiem niby jak), ale im dłużej karmię tym częściej myślę, że to trochę wina społeczeństwa i otoczenia dla którego karmienie tak dużego dziecka jest już powiedzmy….dyskusyjne.
    Zmęczenie sobie, ale ta myśl też coś w głowie miesza .
    Mam nadzieję, że coś się komuś z tego przyda.
    :wink:
    --
    •  
      CommentAuthorWinni
    • CommentTimeDec 22nd 2015
     permalink
    Fran, mi jest trudno Ci coś doradzić z tym odstawieniem, gdyż ja „pozwoliłam” się odstawić Adasiowi bardzo wcześnie :-( Roku jeszcze nie miał, ale wtedy nie miałam wiedzy o kp, nie znałam rb i generalnie inaczej trochę na wszystko patrzyłam. Ja wtedy nie chciałam go odstawiać, tylko chciałam żeby umiał też z butli pić, bo ja byłam bardzo uwiązana w domu, nie mogłam się nigdzie ruszyć, gdyż mieszkamy w takim miejscu, że każde wyjście jest przez wielki W, czyli zajmuje min 2 godziny, a młody pił min. co godzinę. Nawet do lekarza musiałam go zabierać, chociaż miał z kim zostać. Więc dałam butlę, on potem piersi odmawiał, a ja zamiast zawalczyć o to jednak po 3-4 dniach odpuściłam i przestałam karmić. Do dziś bardzo tego żałuję.

    I drugie dziecko, jeśli będzie na 1000% będę karmić do samoodstawienia, nawet jeśliby to miało być 4 czy 5 lat. Więc trudno mi sobie wyobrazić taką sytuację jak Twoja. Technicznie mogłabym Ci coś doradzić, jakieś sposoby, podejście, ale wiem, że we mnie wszystko wtedy by krzyczało NIE!

    Nie wiem, może danap coś będzie mogła napisać jeszcze wspierającego. Bo to nie o to chodzi, że ja uważam, że nie powinnaś odstawiać, tylko o to, że ze względu na swoje doświadczenia i silne przekonania, nie potrafię Ci w zgodzie ze sobą nic doradzić.
    --
    •  
      CommentAuthorAgatella
    • CommentTimeDec 22nd 2015
     permalink
    Winni: musiałam go zabierać, chociaż miał z kim zostać

    A umnie jest inna sytuacja. Ja dziecko zostaje z kims innym, to nie ma problemu, normalnie funkjonuje beze mnie (czyt. bez cycka). Wiec jak tylko mialam go z kim zostawic, to problemu z tym nie bylo. Problem byl z tym, ze nie mialam z kim zostawiac co do zasady ;) Nie chcialam uczc butli w okolicach roczku, bo sie naczytalam, ze to uwstecznienie itd itd. Dlatego moj butli nie zna, mleka poza moim nie zna, wiec ja nie mam zadnej moziwosci dac mu cos innego przed snem. No chyba ze jak bedzie ciut straszy (ma 18 mcy), to moze juz z normalnego kubka.
    W dzien tez sieda unikac karmien. Mozna wyjsc na caly dzien, dawac non stop cos do jedzenia, wtedy nie mysli o piersi. Przed drzemka mozna poczekac, az sam padnie ze zmeczenia, wtedy odplywa w 2 minuty na rekach:wink:
    No ale noc??? Nie widze zadnej mozliwosci i to mnie przeraza. A to dlatego, bo chcialabym wreszcie wrocic do plodnosci po porodzie.
    •  
      CommentAuthorWinni
    • CommentTimeDec 23rd 2015 zmieniony
     permalink
    Dziewczyny, pytanie mam.
    Adasia od kilkunastu dni męczą koszmary jakieś.
    Okropne to jest, bo to są rzeczy typu: mam robaki na twarzy i one mnie kłują, w pokoju są ludzie i zabijają zwierzęta młotkiem ( ranyy, gdzie on to widział :neutral: ), w sypialni jest warczący pies i coś jakby ludzie, ale nie ludzie w kamizelkach ale bez twarzy, wielkie żółte lalki są na klatce i chcą wejść do domu. Sama się czuję nieswojo czasami, bo to takie dziwne jakieś te koszmary.
    No, ale, rzecz w tym, że nie wiem co robić. Bo następnego dnia zazwyczaj o tym rozmawiamy i Adaś wierzy, że to było naprawdę, że to nie sen. Mówi mi np. że to nie był sen, bo on otworzył oczy i wtedy zobaczył tych nie-ludzi w kamizelkach.
    Co ja mam mu mówić? :sad:
    Bo z jednej strony nie chcę by w to wierzył, podsycał w sobie, że to naprawdę bo i tak ma już straszną paranoję, nie zostanie sam w pokoju żadnym, ani w łazience, jak gdzieś ma iść ta ja mam sprawdzić czy tam nikogo nie ma itp.
    A z drugiej nie mogę mu powiedzieć po prostu, że to nieprawda, że takie rzeczy się nie dzieją, jest tak przekonany, że naprawdę to widzi, że pomyśli sobie, że mu po prostu nie wierzę, a mi nie o to chodzi.
    Próbowałam tłumaczyć, że jak jest sen i ktoś się z niego obudzi, to nawet jak otworzy oczy może jeszcze widzieć kawałek swojego snu, to co się działo w myślach, w głowie, może zobaczyć tak jakby to było naprawdę, ale że to tylko sen i wyobraźnia.
    Nic to nie daje, Adaś ciągle twierdzi, że on widzi te rzeczy naprawdę. Zmienialiśmy już miejsce spania, spaliśmy przy małej lampce i bez lampki.
    Nie wiem jak mam do tego podejść żeby pomóc jemu i żeby odblokować nam normalne funkcjonowanie. Od kilku nocy śpię po 2-3 godziny, bo ciągle są te koszmary, pobudki, czasami takie przerażenie z zanoszącym płaczem, że jednego słowa nie jest w stanie wymówić :sad: Ja muszę ciągle tulić, być, on śpi cały schowany pod kołdrą, wciśnięty pod moje ramię, spocony tak, że mokry calutki jakby prysznic brał :sad: I ja też zresztą.
    Mieliście takie sytuacje? Coś pomogło?

    Treść doklejona: 23.12.15 10:23
    I dziś rano jeszcze usłyszałam, że on już nigdy nie pójdzie spać bo on się boi... :sad:
    --
    •  
      CommentAuthorkatka_81
    • CommentTimeDec 23rd 2015
     permalink
    Winnie, szok, że aż tak mocno mu się śni :shocked: pierwsze słyszę o takiej sytuacji... Ale brzmi to przerażająco...
    --
Chcesz dodać komentarz? Zarejestruj się lub zaloguj.
Nie chcesz rejestrować konta? Dyskutuj w kategoriach Pytanie / Odpowiedź i Dział dla początkujących.