Zarejestruj się

Aby dyskutować we wszystkich kategoriach, wymagana jest rejestracja.

 

Vanilla 1.1.4 jest produktem Lussumo. Więcej informacji: Dokumentacja, Forum.

    •  
      CommentAuthoreveke
    • CommentTimeDec 11th 2015
     permalink
    Winni a może to zaczyna wynikać jednak z tego ze Adaś juz zakumal/przyzwyczail się , że jak dobrze "zagra" to jednak w tym domu go zostawiasz.. najpierw był dzień, dwa... teraz 4 i juz nie pomaga
    może ma etap silniejszej potrzeby bycia z mamą a widzi że może to realizować

    skoro idąc tam z Toba i świetnie sie bawi to szczerze wątpię że problem leży wewnątrz przedszkola
    --
    •  
      CommentAuthorWinni
    • CommentTimeDec 11th 2015 zmieniony
     permalink
    eveke: Winni a może to zaczyna wynikać jednak z tego ze Adaś juz zakumal/przyzwyczail się , że jak dobrze "zagra" to jednak w tym domu go zostawiasz.. najpierw był dzień, dwa... teraz 4 i juz nie pomaga
    może ma etap silniejszej potrzeby bycia z mamą a widzi że może to realizować

    Evece przez 2,5 roku żłobka i przedszkola były 3 takie przypadki, teraz jest 4, nie sądzę by aż tak pamiętał co było kilka dobrych miesięcy temu...

    Treść doklejona: 11.12.15 14:42
    Ewasmerf: Winni, chcialas sie wygadac czy potrzebujesz konkretnej porady?
    Bo na to drugie to wg mnie masz tylko takie wyjscia:
    1. jesli da rade idziesz na wychowawczy.
    2. probujesz z innym przedszkolem
    3. probujesz wkrecic w opieke kogos innego - babcie, nianie
    4. dajesz adasia do przedszkola na sile - ta wersja pewnie u ciebie odpada.


    Ewa, sama nie wiem czego potrzebuję :neutral:

    Póki co rozmawiałam z psychologiem ( z nurtu NVC ) i tak doraźnie ( do środy, wtedy mamy kolejną rozmowę ) po prostu mogę dać mu wybór: idziemy do przedszkola normalnie, albo biorę go na ręce i po prostu wychodzimy, ponieważ tu i teraz nie mam możliwości rozwiązać problemu, a do pracy oboje iść musimy. Wychowawczy, inne przedszkole czy na stałe inna opieka nie wchodzą w grę, zwłaszcza, że to nie jest rozwiązanie problemu ( bo nie wiem co właściwie jest problemem ), tylko po prostu poddanie się sytuacji.
    Więc z tego wynika, że pewnie bardziej chciałam się wyżalić....:neutral:
    --
    •  
      CommentAuthorAgatella
    • CommentTimeDec 11th 2015
     permalink
    Winni: Ewa, sama nie wiem czego potrzebuję

    A czego potrzebuje twoje dziecko?
    •  
      CommentAuthorWinni
    • CommentTimeDec 11th 2015
     permalink
    Agatella, gdybym wiedziała, problemu by nie było. Rzecz w tym, że właśnie nie potrafię pierwszy raz w życiu zlokalizować rzeczywistej potrzeby....
    --
    •  
      CommentAuthorEwasmerf
    • CommentTimeDec 11th 2015
     permalink
    ja uwazam, ze Adasiowi jest zle w przedszkolu. po porstu. nie wiem co tam jest ale cos jest takiego, ze on nie chce tam isc.
    a to ze przy matce sie bawi beztrosko to dla mnie zaden wyznacznik.
    Winni, moj maly nie robil takich szopek jak twoj adas, tylko zawsze powtarzal, ze woli z mama niz do przedszkola. chodzil chetnie, jak go pytalam bylo ok. a jednak NIE BYLO!!!!! dobra, nikt go tam nie wiazal, nie bil, bezposredniej krzywdy mu nikt nie robil. nic co moglabym bezposrednio zarzucic i udowwodnic. panie teoretycznie chcialy jak najlpiej. i co z tego? skoro moje dziecko ZLE sie tam czulo. a skad wiem? bo przenioslam je do innego przedszkola i WSZYSTKO jest inaczej.

    Treść doklejona: 11.12.15 14:52
    i tak jesczze dodam, ze balam sie zmiany, balam sie, ze sie okaze ze zmiana nic do naszego zycia nie wniosla, ze problem lezy gdzie indziej. na szczescie zdecydowalam sie na ten krok i nie zaluje, a dziecko w miesiac sie zaklimatyzowalo w nowym przedszkolu.
    -- ;
    • CommentAuthora_net_a
    • CommentTimeDec 11th 2015
     permalink
    Winni: nie sądzę by aż tak pamiętał co było kilka dobrych miesięcy temu...


    Winni, nie znam Twojego syna oczywiście, ale patrząc po mojej córce, nie byłabym taką "optymistką" :wink: Hania ostatnio (w listopadzie) przypomniała mężowi podczas przejeżdżania przez dzielnicę, przez którą na co dzień NIE jeździmy, że tu był kiedyś jeż na ulicy. Był - w czerwcu albo w lipcu, nie pamiętaliśmy dokładnie kiedy, ale na pewno latem i na pewno nie w sierpniu tam jechaliśmy. I nigdy nie rozmawialiśmy o tym jeżu później. A Hania jest rok prawie młodsza od Adasia.

    Nie twierdzę, że to jest Wasza przyczyna (chociaż wykluczyć pewnie nie można), ale pokładałabym większą wiarę w dziecięcą pamięć, bo mnie to zadziwia niemal codziennie, jeż to tylko przykład :wink:
    --
    •  
      CommentAuthorWinni
    • CommentTimeDec 11th 2015
     permalink
    Ale Ewa, u nas od początku było super, a nic się nie zmieniło w funkcjonowaniu przedszkola przez ten czas. To najlepsze przedszkole jakie znam. Poza tym jak czasami wracam wcześniej i obserwuję go przez szybę nie widziana przez nikogo to widzę, że jest super radosny.:confused:
    --
    •  
      CommentAuthorAgatella
    • CommentTimeDec 11th 2015
     permalink
    Winni, ja bym w takiej sytuacji zrobiła to co jest najlepsze dla dziecka w mojej ocenie jako mamy. Ja akurat bym posłała do przedszkola, skoro mówisz, ze musisz iść do pracy. Poza tym pisałaś, że nie jest tak że dziecko nie lubi przedszkola, więc może jest to wybór między dobrym a lepszym ;)
    •  
      CommentAuthordanap
    • CommentTimeDec 11th 2015
     permalink
    Agatella: Danap, a sa sytuacje, ze swiadomie mowisz dziecku NIE?


    Tak mówię nie. Ale moje nie dotyczy strategii, a nie samych potrzeb.

    Rozumiem potrzebę zabawy, która jest ogromna u dziecka, ale nie lubię wszystkich zabaw. Nie lubię np. zabawy w udawanie i nie biorę w tym udziału. Jeżeli córka faktycznie chce się bawić w ta konkretną zabawę zrobi to bez mojego udziału jeśli chodzi o co innego wymyślimy zabawę która będzie nam obu odpowiadała.

    Mówię nie kiedy wiem, że jest głodna a jedyne co potrafi wymyśleć to to żeby pochłonąć czekoladę.

    Mówię nie kiedy jest zmęczona i chce żebym ją poniosła.
    Mówię nie kiedy śmierdzi lub jest brudna, a chce spać w moim łóżku. Może się nie myć, ale niech śpi u siebie. (tu mówię o ekstremach nie przeszkadzają mi np. przez miesiąc nieczesane włosy)
    Mówię nie kiedy chce się bawić na moim służbowym komputerze.

    I to właściwie wszystkie NIE z naszego życia, które potrafię przywołać.

    Treść doklejona: 11.12.15 15:00
    Winni: Agatella, gdybym wiedziała, problemu by nie było. Rzecz w tym, że właśnie nie potrafię pierwszy raz w życiu zlokalizować rzeczywistej potrzeby....

    znajdziesz, prędzej czy później znajdziesz, a najważniejsze jest to że szukasz. I myślę, że samo poinformowanie o tym Adasia że szukasz rozwiązania i że nie potrafisz swoimi zasobami będzie ważne dla niego
    •  
      CommentAuthorWinni
    • CommentTimeDec 11th 2015
     permalink
    danap: Mówię nie kiedy jest zmęczona i chce żebym ją poniosła.

    A tego akurat nie rozumiem. Dlaczego? Ją nigdy Adasiowi nie odmawiam i on tego nie nadużywa.
    --
    •  
      CommentAuthordanap
    • CommentTimeDec 11th 2015
     permalink
    Winni: A tego akurat nie rozumiem. Dlaczego?

    bo Gaja wazy 22 kg, a ja jestem w 6 m-c ciąży
    •  
      CommentAuthorWinni
    • CommentTimeDec 11th 2015
     permalink
    Aha, ok, teraz jasne jest :smile:
    --
    •  
      CommentAuthorjudka25
    • CommentTimeDec 11th 2015 zmieniony
     permalink
    I u nas jest podobny problem jak u Winni :sad:
    Było idealnie, chodził z mega radością a od 1-1,5 tyg jest problem. Z domu wychodzi bez problemu ale podczas pożegnania jest smutny, prawie płacze i gdy tata go zostawia, to niby do południa popłakuje.
    W poniedziałek Pani zadzwoniła żeby zabrać Filipa, bo płacze. Ok, bo akurat byłam w domu, jednak powiedziałam Pani, że nie może następnym razem dzwonić (jeśli sytuacja w jej ocenie nie jest poważna), bo my zwyczajnie nie mamy możliwości, tak po prostu rzucić wszystko i jechać do przedszkola. Pomijam sytuacje konieczne jak choroby.
    Musimy szukać przyczyny i rozwiązania, bo zabieranie go z przedszkola nie jest rozwiązaniem. Jeden raz w porządku, ale nie ciągle.
    Pytam, rozmawiam, ale nic konkretnego nie mówi. Może potrzebuje więcej uwagi, to zasugerowałam Pani, bo u nas w domu nic się nie dzieje, jest zadowolony itd. Czasami mówi, że chce z mamą zostać, ale ja mówię, że mama przecież nie zostaje w domku i on to wie, bo codziennie zawożą mnie z tatą na dworzec a potem do przedszkola.
    Nie chce jeść w przedszkolu.
    Następny tydzień jeszcze musi iść do przedszkola, potem będzie miał prawie3 tygodnie przerwy, bo przedszkole zamknięte (u nas w całej Austrii, prywatne, państwowe, wszystkie zamknięte) i już się boję co to będzie. Jedziemy w tym czasie do Polski, może po takiej przerwie zatęskni za przedszkolem. Liczę na to, że to chwilowy kryzys. Może minęła mu fascynacja przedszkolem. Nie wiem już sama.
    •  
      CommentAuthorWinni
    • CommentTimeDec 11th 2015
     permalink
    Agatella: Winni, ja bym w takiej sytuacji zrobiła to co jest najlepsze dla dziecka w mojej ocenie jako mamy. Ja akurat bym posłała do przedszkola, skoro mówisz, ze musisz iść do pracy.

    Akurat do się może kłócić że sobą, abstrahując od mojego przypadku. Bo to, że ją muszę iść do pracy, niekoniecznie musi być najlepsze dla dziecka...

    Treść doklejona: 11.12.15 15:58
    danap: znajdziesz, prędzej czy później znajdziesz, a najważniejsze jest to że szukasz. I myślę, że samo poinformowanie o tym Adasia że szukasz rozwiązania i że nie potrafisz swoimi zasobami będzie ważne dla niego

    Wiem. Ja po po prostu pierwszy raz stoję pod ścianą i jest mi ciężko..?
    --
    •  
      CommentAuthorAgatella
    • CommentTimeDec 11th 2015 zmieniony
     permalink
    Danap, dzięi za odpowiedz!

    Winni: Bo to, że ją muszę iść do pracy, niekoniecznie musi być najlepsze dla dziecka...


    No jeśli musisz iść do pracy, to chyba nie masz zbytnio innego wyboru? No chyba że masz, a nie napisałaś.
    Czy może zamierzasz zrezygnować z pracy dla dziecka?
    Dla mnie najlepsze dla dziecka jest to żeby mama poszła do pracy i żeby miała za co to dziecko utrzymać.
    •  
      CommentAuthoreveke
    • CommentTimeDec 11th 2015
     permalink
    Winni , ale od zawsze rano bylo ok? Czy bywało jednak że nie?
    Skoro piszesz ze od zawsze wolał w domu?
    Może jest na tyle wrażliwy, że jednak nigdy nie pogodził się z porannymi rozstaniami?
    Bo piszesz ze obserwujesz go niewidoczna i jest ok. Wiec problem raczej nie leży wewnątrz.

    masz możliwość proby aby np byl na noc u dziadków i stamtąd by oni zaprowadzili?
    --
    •  
      CommentAuthordanap
    • CommentTimeDec 11th 2015
     permalink
    nie wiem czy macie w polubionych na FB profil Agnieszki Stein, dziś poleca książkę z komentarzem
    często pytają się różne osoby, jakie książki można przeczytać, żeby poszerzyć swoją wiedzę o rodzicielstwie bliskości i nie tylko
    na mojej stronie jest lista książek, które uważam za przydatne (choć nie zawsze zgadzam się z każdym zdaniem)

    to ostatnie myślę, że jest związane z naszą ostatnią forumową wymianą zdań na temat co Agnieszka poleca.
    •  
      CommentAuthordżasti
    • CommentTimeDec 11th 2015 zmieniony
     permalink
    Szukalam o mntessori i znalazlam artykul...
    http://www.christianwomanbusinessclub.eu/2014/07/12/niebezpieczna-pedagogika-czyli-montessori-co/?mobile=1
    :shocked:

    u nas w miescie przedszkole montessorii jest przedszkolem archidiecezjalnym. Wiec dziwie sie az takiej rozbieznosci. I najgorsza ta retoryka...
    -- ,
    •  
      CommentAuthorWinni
    • CommentTimeDec 11th 2015
     permalink
    eveke: Winni , ale od zawsze rano bylo ok? Czy bywało jednak że nie?

    Od zawsze było ok.

    eveke: masz możliwość proby aby np byl na noc u dziadków i stamtąd by oni zaprowadzili?
    --

    Nie.

    Agatella: Dla mnie najlepsze dla dziecka jest to żeby mama poszła do pracy i żeby miała za co to dziecko utrzymać.

    Dla mnie to jest bardziej skomplikowane, nie takie zero-jedynkowe.

    Treść doklejona: 11.12.15 22:27
    Dżasti, no większych bzdur to ja daaaaaawno nie czytałam :confused:
    --
    •  
      CommentAuthorAgatella
    • CommentTimeDec 11th 2015
     permalink
    Ja po pojawieniu sie slowa "lucyfer" przestalam dalej czytac:shocked:
    Winni: Dla mnie to jest bardziej skomplikowane, nie takie zero-jedynkowe.

    To w takim razie zycze ci zebys znalazla najlepsze rozwiazanie..
    •  
      CommentAuthor_hydro_
    • CommentTimeDec 12th 2015
     permalink
    Agatella: Ja po pojawieniu sie slowa "lucyfer" przestalam dalej czytac:shocked:


    Ja też. Szkoda czasu na taki bełkot :confused:
    •  
      CommentAuthorWinni
    • CommentTimeDec 12th 2015
     permalink
    Danap wykorzystałam to co pisałaś o córce, zapytałam Adasia i Adaś też chce przy zostawianiu w przedszkolu przytulka, buziaka, znów przytulka, a potem żeby tata wyszedł, nawet jeśli on będzie płakał :shocked:
    --
    •  
      CommentAuthoremza
    • CommentTimeDec 12th 2015
     permalink
    Danap, są wymienieni "Mądrzy rodzice";)
    Chetnie sięgnę do niektórych pozycji, dzięki za info:)
    --
    • CommentAuthorcestmoi89
    • CommentTimeDec 13th 2015
     permalink
    Dziewczyny, ja już wymiekam... Natalka się strasznie stresuje całą sytuacja. Najpierw trzy dni w szpitalu, kiedy jeszcze ani razu jej nie zostawialam na noc z nikim, nawet z tata nie chciała zasypiac. Pozniej, bieda, strasznie tęskniła, zachowywała się trudno. Pozniej mój powrót. No i permanentny mój brak czasu, bo mlody jak śpi godzinę beze mnie dziennie, to jest sukces. Płacze dużo, co też Natalie wyprowadza z równowagi. No i ona nie chce czasu z nami, chce tylko mnie, mówi, że moich dwóch rąk potrzebuje. Jak tylko widzi, że ide z Patrykiem to od razu jest wszystko na nie, złość na wszystko i brak jakiejkolwiek współpracy. Staram się go kłaść za każdym razem jak zasnie, ale wydaje mi się to jeszcze gorsza opcja, bo po pięciu minutach muszę odrywać od siebie córkę, bo młode płacze tak, że aż się zanosi. Natalka znalazła sobie Sposob na stres: śpiewa piosenkę o malpkach. Dobrze by było, ale to już jakąś paranoja. Nie wstanie z krzesła póki nie zaśpiewa, nie zje nic, póki nie skończy śpiewać, śpiewa to ciągle i wciąż od nowa. Nie daj boziu, jak się pomyli, albo się jej przerwie... Strasznie się frustruje i nakręca całą ta sytuacja... W weekend też nie jest lepiej, bo nie chce się z tata bawić. A ostatnio to już w ogóle Armagedon, bo jesteśmy chorzy wszyscy... Już nie wspominam o usypianiu i spaniu... Skąd brać siłę i cierpliwość? No skąd?
    --
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeDec 13th 2015 zmieniony
     permalink
    Cest, ja nie napiszę co można według RB robić, ale powiem Ci, że żeby sobie poukładać życie w czwórkę i więcej to po prostu potrzeba czasu. Jedno dziecko to jest pikuś - można z nim leżeć do woli, karmić, głaskać, nosić, tulić. Przy większej ilości nie ma tak lekko, jest reszta do "zaopiekowania". Miesiąc to tak naprawdę początek, bardzo mało, u nas spokojniej zaczęło się robić dopiero po sześciu miesiącach (chyba nie jest to pocieszające...). A te trzy to minimum, żeby się "zgrać" i ułożyć życie na nowo chociaż na tyle, żeby w miarę spokojnie funkcjonować. Czas, czas i jeszcze raz czas. A skąd siła i cierpliwość? Ja przyznam, że na początku nie miałam ani jednego ani drugiego...

    Może Hydro będzie miała jakieś rady?
    --
    •  
      CommentAuthoremza
    • CommentTimeDec 13th 2015
     permalink
    Doskonale Cię rozumiem, dlatego pisałam wcześniej, że kiedy pojawia się rodzeństwo, rb staje się trudne do praktykowania. U mnie o tyle lepiej, że Gaba ma świetną relację z tatą. A nosisz w chuście maluszka? Bo u nas to bardzo pomaga (też mam nieodkładalską córkę).
    Poza oceanem cierpliwości, ciepła i wyrozumiałości póki co nic więcej nie potrafię polecić.
    Czytałaś może "Rodzeństwo bez rywalizacj"? Mnie trochę pomogło.

    Treść doklejona: 13.12.15 13:35
    Aaa, na pocieszenie powiem, że u nas kolejny dzień lepszy od poprzedniego (także tak jak Fragile pisze: czas działa na waszą korzyść).
    --
    • CommentAuthorcestmoi89
    • CommentTimeDec 13th 2015
     permalink
    No, u nas akurat z dnia na dzień gorzej. W chuście nosze, bo muszę jakoś z łóżka też wstać. Ale w relacji z córka to nie pomaga, niestety... No, musimy się ułożyć, ale ciężko jest cały dzień słuchać nie, nie chce! Chce tylko na ręce! A jej ciężko sluchac,żeby poczekala. Najbardziej mnie denerwuje, jak już mam małego kłaść, a ona zatyka swoje uszy i krzyczy. Albo zaczyna swoje nie będę czekać! Wiadomo, pospane...
    --
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeDec 13th 2015
     permalink
    Cest jak mi dasz chwile to Ci wysle fajny tekst a propos pohawienia sie w domu nowego dziecka - widziany oczami "starego" dziecka.
    --
    •  
      CommentAuthoremza
    • CommentTimeDec 13th 2015 zmieniony
     permalink
    Pewnie tekst będzie o żonie;)
    Cest, no u nas bywało podobnie, także wiem o co cho... Ale naprawdę uwierz, w tym wszystkim to jej jest najciężej, ona nawet nie rozumie, co się z nią dzieje. Zachowuj spokój, bo Twoja niecierpliwość i zdenerwowanie ją nakręca. My potrafimy się teraz przytulać nawet podczas karmienia drugiej córki (czyli, że pokazuję jej, że jestem kiedy mnie potrzebuje).
    --
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeDec 13th 2015
     permalink
    No o zonie :) mieismy to na warsztatach dla dwojki i wiecej i tekst bardzo, ale to bardzo trafny...
    --
    •  
      CommentAuthoremza
    • CommentTimeDec 13th 2015
     permalink
    Tak, zgadzam się:)
    Jest z książki "Rodzeństwo bez rywalizacji". Ja czytałam ją po angielsku i z ebooka, także nie mam jak tekstu wkleić:/
    --
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeDec 13th 2015 zmieniony
     permalink
    "Wyobraź sobie, że twój małżonek obejmuje cię ramieniem i mówi: ?Skarbie, tak bardzo cię kocham i jesteś taka cudowna, że zdecydowałem się na drugą żonę, podobną do ciebie". Kiedy w końcu pojawia się nowa żona, zauważasz, że jest bardzo młoda i niezwykle urocza. Gdy wychodzicie gdzieś w trójkę, ludzie uprzejmie się z tobą witają, ale wychwalają pod niebiosy nowo przybyłą: Czyż nie jest zachwycająca? Witaj, kochanie! Jesteś nadzwyczajna!" Potem zwracają się do ciebie z pytaniem: Jak ci się podoba nowa żona?" Nowa żona musi się w coś ubrać. Mąż szpera w twojej szafie, zabiera twoje swetry i spodnie i daje tamtej. Kiedy się sprzeciwiasz, zauważa, że te rzeczy są już na ciebie za ciasne, ponieważ trochę przytyłaś, a na tamtą będą pasowały jak ulał. Nowa żona szybko nabiera pewności siebie. Z każdym dniem wydaje się bardziej bystra i coraz lepiej się na wszystkim zna. Któregoś popołudnia, kiedy z wysiłkiem zgłębiasz instrukcję obsługi nowego komputera, który kupił ci mąż, tamta wpada do pokoju i mówi ?O, mogę spróbować? Wiem, jak to zrobić". Nie pozwalasz jej, więc biegnie z płaczem do twojego męża. Chwilę później wraca z nim, na policzkach ma ślady łez. Mąż obejmuje ją ramieniem i mówi do ciebie: Dlaczego nie pozwalasz jej spróbować? Co ci to szkodzi? Dlaczego nie potrafisz się dzielić?" Gdy pewnego dnia wchodzisz do pokoju, twój mąż i nowa żona leżą razem w łóżku. On ją łaskocze, ona się śmieje. Nagle dzwoni telefon, mąż go odbiera. Po chwili mówi, że wzywają go pilne sprawy i musi natychmiast wyjść. Prosi, żebyś została w domu z nową żoną i dopilnowała, żeby tamta dobrze się czuła…"
    Tekst był dłuższy, ale już wiadomo, o co chodzi. To tak samo czuje się starszak jak pojawia się nowy członek rodziny.
    Wiadomo, że nie zrobimy wszystkiego na 100%, że nie da się powstrzymać konfliktów, a to jest nawet niewskazane, bo mają one swoje duże zalety. Ważne jest, żeby jedno z dzieci nie było faworyzowane, żeby unikac stwierdzeń „jesteś starsza/starszy to ustąp”. Rodzice to jedna drużyna, dzieci druga. Dobrze jak trzymają ze sobą, dobrze to dzieciom podkreślać jak razem się „ładnie” bawią i wzmacniać pozytywnymi przekazami.
    U maluchów, które jeszcze nie potrafią się zastosować do zasady 5 kroków (o tym później) dobrze jest zabrać przedmiot sporu (u nas to działa), żeby ani jedno, ani drugie go nie widziało, odwrócić uwagę, zająć czymś innym.
    Nie interweniować bez potrzeby. Nie wchodzić co chwilę i pytać „co się dzieje, co wy robicie?”, dać im znaleźć rozwiązanie. Interwencja powinna być w momencie jak zaczyna się przemoc, agresja lub jedno zostaje „ofiarą”, zaczyna być spychane do tej roli, dzieje mu się krzywda.
    Co można zrobić, żeby ograniczyć konflikty?
    - nie faworyzować jednego, poświęcać uwagę każdemu z osobna
    - zorganizować zebranie, na którym określa się reguły – chociażby grafik korzystania z tableta, czy dłuższych kąpieli, spisanie zasad też działa
    - podział zabawek, każde dziecko powinno mieć takie, które są tylko jej/jego i takie, które są wspólne. Jego/jej nie powinno się pożyczać bez pytania
    - tworzenie z dzieci „ekipy”
    - zbudowanie u dziecka świadomości, ze zawsze może liczyć na naszą uwagę i czas
    To wszystko to niby takie oczywiste oczywistości, ale często się o tym zapomina.
    .
    Wkleiłem Ci wszystko co wynotoawalam na warsztatach dla rodziców "mnogich"... nie wiem na ile to jest zgodne z rb ale nam trochę pomogło - na późniejszym etapie.
    --
    • CommentAuthorcestmoi89
    • CommentTimeDec 13th 2015
     permalink
    Dziękuje. Ja wiem, że to jej najciężej. Ja ją rozumiem, tylko nie wiem, jak jej pomoc, bo żeby dać jej tyle, ile ona potrzebuje, to bym musiała podrzucic Patryka do sąsiadki na tydzień :wink: zresztą, chwila spokoju dla nas wszystkich, mały pospal pół godziny, myśmy w trójkę potanczyli i polaskotali. Lepsze nastroje do kolejnego załamania.
    --
    •  
      CommentAuthorUl_cia
    • CommentTimeDec 13th 2015 zmieniony
     permalink
    Cest - czytam Cię jakbym czytała siebie i sytuacje u nas......
    Były momenty, że byłam ZAŁAMANA :(((( Martynia - identycznie - chce mnie - nie mnie z Gabi przyklejona do cycusia, tylko mnie.... bardzo ciezko przechodziliśmy/przechodzimy ten etap dostosowania sie do nowej sytuacji.... jak juz mi sie wydawało, że jest lepiej (w sensie, że i Martynia sie juz przyzwyczaja i ja lepiej ogarniam) po 3 m-cach kryzys taki, że myślałam, że sie z mostu rzucę :(
    Nadal jeszcze nie moge powiedziec, że podwójne macierzynstwo mnie cieszy, bo po ponad 4 m-cach trudne chwile (chodzi o Martynke) przeważają niż te cudne - ale! Te cudne już się też pojawiaja :)
    Dziewczyny pocieszaly, że czas, czas, czas i max możliwej uwagi dla starszaka...
    ja to wszystko wiem, ale jakze trudno wytrzymac jak Twoja ukochana córcia jest jak "zbity psiak".....
    Ale już widze (tfu tfu), że jest lepiej.........
    Tule Cię!
    --
    •  
      CommentAuthoremza
    • CommentTimeDec 13th 2015
     permalink
    Dziewczyny, a ja myślałam, że jestem w tym wszystkim osamotniona.. Pewnie przydałoby się pocieszenie/rada koleżanek z większym stażem..
    U mnie nie jest kolorowo, ale nie ma też olbrzymiej tragedii, gdyż starszaczka ma bardzo dobrą relację z tatą, więc jak mama zawodzi, zawsze może liczyć na tatę.
    Mnie się jednak wydaje, że moje dziecko jest często smutne, co strasznie rani, jak bardzo przejściowym stanem by nie było..
    --
    • CommentAuthorcestmoi89
    • CommentTimeDec 13th 2015
     permalink
    Dziękuję, Ulcia.
    Ja bym nawet chciała, żeby Natalka była smutna... Ale ona jest zła, agresywna, zachowuje się tak, że budzi we mnie uczucia, do których sama przed sobą się nie chcę przyznać :sad:
    Chciałabym JA być zraniona jej smutkiem, ale nie mieć w sobie takich uczuć do własnego dziecka :sad:
    --
    •  
      CommentAuthorUl_cia
    • CommentTimeDec 13th 2015
     permalink
    cestmoi89: Ale ona jest zła, agresywna, zachowuje się tak, że budzi we mnie uczucia, do których sama przed sobą się nie chcę przyznać
    Chciałabym JA być zraniona jej smutkiem, ale nie mieć w sobie takich uczuć do własnego dziecka

    Miałam dokładnie to samo!!!!
    Ba! bałam się, że już jej nie kocham :cry::cry: boże, napisałam to! :sad:
    To co czułam zabijało mnie od środka.
    Martynia smutna zrobiła się po 3 m-cach, wcześniej była nadpobudliwa, agresywna - nie moje dziecko!
    Po 3 m-cach cos pękło, i przeprowadziła ze mną tak dojrzałą rozmowe nt swoich uczuc i odczuc, że mi serce peklo na 1000 kawałków... ale odkad to wyrzucila z siebie (kompulsywnie) a ja wiedzialam co jest najwazniejsze dla niej - zaczelo sie malutkimi kroczkami układac......

    emza - ja tez myslalam, ze tylko u nas tak jest....
    --
    •  
      CommentAuthoremza
    • CommentTimeDec 13th 2015
     permalink
    My właśnie wyszliśmy z fazy agresywnej do smutnej. Rozumiem wasze emocje, bo mną podobne targały (o co nie trudno, kiedy obok leży uśmiechające się, spokojne niemowlę..). Ja jednak cały czas sobie powtarzam, że to starszaczce jest najciężej:cry:
    --
    •  
      CommentAuthorUl_cia
    • CommentTimeDec 13th 2015
     permalink
    emza: Ja jednak cały czas sobie powtarzam, że to starszaczce jest najciężej
    --

    Dokładnie - i tak na prawde ta świadomość "pomogła" mi ogarnąć się. Dla niej!
    --
    •  
      CommentAuthorserratia
    • CommentTimeDec 13th 2015
     permalink
    No to ja też napiszę - czytam jak było u Was i u nas identycznie. Po pierwszych kilku dniach po narodzinach Laury (lipiec) Łucja zaczęła się przeraźliwie drzeć/wrzeszczeć/piszczeć jak tylko się do niej coś mówiło. Laura była nieodkładalna przez bite 10 tygodni, jak już zasnęła to Łucja zaczynała krzyczeć, tłumaczyłam, że jak zaśnie siostra, to będę mieć dla niej czas i że się pobawimy, raczej nie docierało. I mnie wtedy trafiało, szlag normalnie, kilka razy zdarzyło mi się ją mocno chwycić i potrząsnąć :cry: czułam się cholernie bezsilnie. Dużo jeździłyśmy w wakacje nad jezioro, Małą usypiałam w chuście i odkładałam do wózka i miałyśmy czas na kąpiel i zabawy w piachu. U nas nałożyło się aklimatyzacja w przedszkolu, więc stres dla Łucji, ale szczerze ja odetchnęłam.
    A teraz... Łucja jest nerwowa, wpada w złość, czasem nawet do końca nie wysłucha, co chcemy powiedzieć i już jest nie nie nie. Krzyk NIEEEEE!!!! MAMA!!!! jak mąż chce jej coś pomóc zrobić (siku, włożyć do fotelika w aucie) jest na porządku dziennym. Jak idę z Młodą karmić i usypiać to leci po schodach z nami, jak ją mąż zatrzyma to jest histeria. Ja już nad sobą panuję, chociaż tyle, teraz chciałabym, aby trochę normalności wróciło w naszych stosunkach, stąd kierunek rb, ale to jest cholernie trudne przy dwójce dzieci. Ja sobie myślę, że do lipca to mieliśmy zero problemów, a teraz to czasem mam ochotę uciec z własnego domu.
    --
    •  
      CommentAuthorKasiaMW
    • CommentTimeDec 13th 2015
     permalink
    Ul_cia: Miałam dokładnie to samo!!!!
    Ba! bałam się, że już jej nie kocham :cry::cry: boże, napisałam to! :sad:
    To co czułam zabijało mnie od środka.
    Martynia smutna zrobiła się po 3 m-cach, wcześniej była nadpobudliwa, agresywna - nie moje dziecko!

    Ulcia świetnie to opisałaś!!
    u nas też tak było tyle że Wiki była cudnym noworodkiem jadła i spała albo leżała
    miałam dużo czasu dla Milki
    ale ten czas jak kładłam ją spać a ona wtedy wszystko na przekór..to człowieka rozwala...
    ale tak jak pisze Asia po 6 miesiącach jest lepiej a później już całkiem normalnie:smile:
    także pijcie meliskę znajdujcie jak najwięcej czasu dla małych
    dużo rozmawiajcie i tłumaczcie czemu maluch tak potrzebuje mamy
    minie, minie , minie...
    --
    •  
      CommentAuthorUl_cia
    • CommentTimeDec 13th 2015
     permalink
    Boże! Dziewczyny!
    Chyba największa siłą w tym wszystkim jest to, ze jestesmy tu razem i możemy podzielić sie naszymi doświadczeniami!

    Treść doklejona: 13.12.15 20:36
    Dziękuję Wam za to!
    --
    • CommentAuthorcestmoi89
    • CommentTimeDec 13th 2015
     permalink
    Boże! Dziewczyny!
    Chyba największa siłą w tym wszystkim jest to, ze jestesmy tu razem i możemy podzielić sie naszymi doświadczeniami!

    To właśnie przyszła jeszcze napisać dziś. Że dzięki Wam jest mi lżej, że nie jestem z tymi doświadczeniami sama. Że Wy gdzieś tam we wszechświecie sobie z tym już poradzilyscie to i u nas się uda :smile:
    --
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeDec 13th 2015 zmieniony
     permalink
    Dziewczyny, bo to wszystko jest normalne, my nie jesteśmy nadludźmi, jesteśmy matkami, ale to nie znaczy, że nie mamy uczuć, że nie zalewa nas czasem krew, że nie tracimy cierpliwości. Matka - oaza spokoju i opanowania to tylko na obrazkach chyba istnieje. I nie dajcie sobie wmówić, że jest inaczej. Po porodzie tym bardziej, gdzie rządzą nami hormony, biologia, niewyspanie permanentne i stres. Powstrzymanie się wtedy z czymkolwiek - nawet krzykiem graniczy z cudem. Ja po porodzie miałam kolkującego hardcorowo malucha i niespełna dwulatka z rozkwitem jego wszystkich możliwości. Bez żłobka, bez pomocy, sama z krzyczącym noworodziem i czasem jeszcze bardziej krzyczącym dwulatkiem. I słyszałam od jednej z najbliższych mi osób, że mam się wziąć w garść i się nie roztkliwiać nad sobą. A dlaczego do cholery nie? Wtedy o dziwo najbardziej pomogli mi podźwignąć się z depresji poporodowej mężczyźni - mój mąż i mój tata. I tak - pozwolili mi się i wypłakać i wykrzyczeć i poroztkliwiać ;) I to chyba pomogło najbardziej. I pomoc moich przyjaciółek, które jak mantrę kazały mi powtarzać "to minie, to minie", a czasem po prostu przyszły na chwilę ponosić maluszka.
    .
    Także dziewczyny - znam Was z forum (niektóre osobiście), nie jesteście tylko nickami, bo wpisami tworzycie jakąś historię. I możemy się nie zgadzać co do joty, ale chciałam Wam powiedzieć, że jesteście najlepszymi mamami jakie znam. I idę o zakład - o dużą kasę, że jesteście najlepszymi mamami dla Waszych dzieci i one w życiu, nawet przez sekundę by Was nie zamieniły na inną :)
    .
    Powiem Wam z autopsji - wykrzyczcie się, nawet jeśli tylko pod wykresem, czy do przyjaciółki, czy wypłaczcie mężowi w ramię, to pomaga. A zobaczycie za pół roku, za rok, że dwa maluchy to jest to. Że nie ma nic fajniejszego niż patrzenie się na dwa obślimtające się dzieciaki, wyznające sobie miłość (tłukące się od czasu do czasu też ;)) i czasem zasypiające ramię w ramię. Warto. Pomimo tego początkowego hardcoru bardzo, ale to bardzo warto.
    .
    A ja Wam życzę TYYYYYLE siły na ten początek.
    --
    •  
      CommentAuthorTEORKA
    • CommentTimeDec 13th 2015
     permalink
    Kurde blaszka nie gadajcie, że tylko u nas nie było żadnych akcji zazdrościowo wszelakich bo nie uwierzę :shocked:
    --
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeDec 13th 2015 zmieniony
     permalink
    Teo, u nas zazdrości nie było, ale były inne hardcory... Natomiast ja zwalam to na to, że u nas była naprawdę mini-mini różnica wieku i może to zaważyło.

    serratia: teraz to czasem mam ochotę uciec z własnego domu


    Heh, moze to zabrzmi strasznie, ale jak mąż wracał do domu to ja już czekałam przy drzwiach z wyciągniętym na rękach maluchem i ubrana w kurtkę i buty - mąż wchodził, nie zdążył się rozebrać, a mnie już nie było. Musiałam wyjść chociaż na 10 minut - do sklepu, dokoła bloku, posiedzieć w samochodzie w ciszy. A nie daj Boże spóźnił się minutę czy dwie... :devil: Straszne to było i cieszę się, że już to za nami. Straszne i śmieszne, bo przecież dzieci wykochane, wystarane, wyczekane. Teraz jest naprawdę luz. Najwyżej latają za sobą i krzyczą, ale to już naprawdę pikuś.
    --
    •  
      CommentAuthorLivia
    • CommentTimeDec 13th 2015
     permalink
    Teo, bo zarobisz "eeee" :wink:
    --
    •  
      CommentAuthorTEORKA
    • CommentTimeDec 13th 2015
     permalink
    Livia ej ale serio mnie dziwi, że u każdej jakieś takie akcje. Nie sądziłam nigdy. Mikołaj też pojawienie się Gajki jakoś manifestował?
    --
    •  
      CommentAuthorPENNY
    • CommentTimeDec 13th 2015
     permalink
    TEORKA: Kurde blaszka nie gadajcie, że tylko u nas nie było żadnych akcji zazdrościowo wszelakich bo nie uwierzę

    Asia nam też się "upiekło" ... normalnie jak czytam, no nie wiem wiem co musicie czuć :( mam nadzieję, że to szybko minie, w tym nadzieja. U nas od początku love tysiąc, czasem gdzieś tam się pospierają o zabawkę czy o to, która wejdzie pierwsza pod prysznic, ale to są pierdoły zwykłe w porównaniu do tego co piszecie. Do tego wynikające raczej z przemęczenia. Bo tak to pełna radocha od początku...

    <strong>Cest</strong> na pewno będzie lepiej, jak troszkę podrośnie. Jak skończy 3 miesiące, to odczujecie różnicę. Jak się w sumie zaraz zacznie uśmiechać, to może złapie z nim Natalka jakiś kontakt. Naprawdę trzymam mocno kciuki i myślę o Was. Będzie dobrze, im dalej w las, tym łatwiej.
    -- Zapraszam na mój blog Powrot do jaskini
    •  
      CommentAuthor_azja_
    • CommentTimeDec 13th 2015 zmieniony
     permalink
    Serratia - jakbym czytala o sobie... :( mnie sie zdarzalo zbyt ostro zareagowac przy incydentalnych probach uderzenia Jeremiego, przewrocenia go przez Leona itp., nie poznawalam samej siebie. Ale jakis skutek to chyba przynioslo, rozmowy przez lzy, moje i Leona... Nieraz kiedy popelnie ten blad i powiem cos za duzo lub zareaguję zbyt nerwowo tlumaczę Leonowi, że źle zrobiłam, że nie powinnam, że tez popelniam bledy itp., ale i tak miewam wyrzuty sumienia. Mamy dokladnie to samo z zasypianiem, Leon pamieta dzien czy dwa, zeby nie halasowac przy cycowaniu i potem znowu rozbudza mi dopiero co uspionego Jeremka, nieraz to z premedytacja i usmiechem "zobacz, Jeremi juz nie śpi!"
    Nie jest to post o rb, ale taki solidaryzujacy się z Wami w tych trudach wychowawczych:)
    Fragile - bardzo madrze napisane.
    U nas ta zazdrosc Leona jest taka wstydliwa, on ja ukrywa, nie jest raczej agresywny w stosunku do brata przy nas, czesciej kiedy nie widzimy - przylapalam go wlasnie kilka razy jak go uderzal zabawką lub siadał na nim myślac ze nikt nie widzi, a normalnie gra miłość do niego. 2 dni temu Jeremi w sporze o dostęp do zabawki po raz pierwszy się obronił, to znaczy ugryzl Leona prawie do krwi.
    --
Chcesz dodać komentarz? Zarejestruj się lub zaloguj.
Nie chcesz rejestrować konta? Dyskutuj w kategoriach Pytanie / Odpowiedź i Dział dla początkujących.