Aby dyskutować we wszystkich kategoriach, wymagana jest rejestracja.
Vanilla 1.1.4 jest produktem Lussumo. Więcej informacji: Dokumentacja, Forum.
Dziewczyny czy u Was też był taki problem z wizytami u specjalistów? Chodziłyście prywatnie czy na NFZ?
yyy a co to? My mamy problem z OMN
u mnie też... jedna woda na cały oddział, niepachnaca żadnym środkiem myjącym ale codziennie były sprzątane sale
tylko rano wynoszone śmieci
tia pojemniki na to są... ale jak nie masz swoich to zapomnij :/ dodawane papierowe ręczniki i mydło w salach
aaa no to juz rozumiem :P My sie borykamy ze wzmożonym... i wciąż rehabilitacja, teraz mamy mieć nowość bo dojdzie nam wirówka, ale wstrzymuję się aż Tosio będzie w pełni zdrowa bo smarka nadal, a obawiam się by czegoś gorszego nie podłapała na nowo (rozgrzana po wirówce ćwiczenia w chłodnej sali a potem maraton na przystanek i do domu... nie uśmiecha mi się) Obnizone napiecie.mialo byc onm.
ale dziesiątego dnia każdego miesiąca mój mąż wstawał w środku nocy i stał kilka godzin w kolejce, żeby nas zapisać na wszystkie wizyty na miesiąc następny,
Jestesmy po obchodzie. Na razie zostaje ze wzgledu na malego.
Wczoraj wieczorem dostalam malego rozbudzonego zaraz po kapieli pil ok 5min. Odbilo mu sie trzy razy i padl Bylam pod ogromnym wrazeniem :)))))
Nie no, nie przesadzajcie z tymi bakteriami, siedziałam z małym w szpitalu dwa tygodnie, czyli dokładnie tyle ile płacił szpitalowi za mnie nfz, nikt mnie nie wyrzucał i nikt mi o bakteriach nie wspominał. Kiedy wchodziłam na oiom któregoś dnia i chciałam założyć całe to ochronne ubranie to pielęgniarka z neonatologiem powiedziały, że to ubranie jest dla osób wychodzących na zewnątrz, a jak nadal leżę w szpitalu to mogę normalnie wchodzić w koszuli/piżamie tylko ręce mam myć. Mój mąż musiał natomiast ubierać się za każdym razem w te ciuchy. Nana siedź tam tyle ile możesz, jeśli psychicznie wytrzymujesz (nie jest łatwo leżeć bez dziecka wśród mam które właśnie urodziły). W szpitalu było mi łatwiej ze wszystkim, wstawałam w nocy ściągałam pokarm i szłam na oiom i taki ciepły jeszcze dawałam pielęgniarkom żeby dały małemu na następne karmienie i tak co 3 godziny. Miałam zapewniony bardzo fajny elektryczny laktator, pokój w którym mogłam spokojnie usiąść i ściągnąć pokarm i zajmowałam się tylko małym i sobą, siedziałam tam całymi dniami, mogłam karmić, przewijać, kangurować (oczywiście z przerwami na jedzenie i ściąganie pokarmu). Na ostatnie dwa dni neonatolog dała mi małego na salę bo wiedziała, że on nie zdąży do mojego wyjścia z nabieraniem wagi i będę musiała go zostawić i dojeżdżać (oczywiście mały był już w bardzo stabilnym stanie, bez spadków saturacji, lekarze zaglądali do niego co jakiś czas i czekaliśmy tylko na te magiczne 2 kilogramy). I te sześć dni kiedy musiałam dojeżdżać wspominam bardzo kiepsko, miałam problem ze zmianą opatrunków (rana po cesarce bardzo się babrała), nie miałam się gdzie położyć, ściągałam pokarm już swoim laktatorem, który nie był tak szybki jak szpitalny, na obiad musiałam schodzić do bufetu, jak była zmiana opatrunków, obchód albo przywozili nowego dzieciaczka nie miałam co z sobą zrobić i "kwitłam" przed oiomem czekając aż będę mogła wejść. Kiedy lekarka w poniedziałek powiedziała mi że we środę mały idzie do domu to miałam ochotę ją wyściskać z radości. Tak więc jeśli Cię nie wyrzucają to leż dziewczyno tam, mały jest duży w dość dobrym stanie, może uda się wam wyjść razem, no chyba że za córcią Ci tęskno już też...