Wydaje mi się, że znalazłaś żłobek, gdzie Panie-Ciocie są w pracy szczęśliwe. Z powołania - a nie z powodu braku miejsca w wymarzonym zawodzie. Stosunek dziecka do takiej placówki jest bardzo uzależniony od przyjaznych i ciepłych (bądź nie) relacji panujących w grupie.
Pewnie, że pracują. Ale nie każda z nich chce pracować z tak małymi dziećmi. Ja np studiuję Pedagogikę Opiekuńczą i Resocjalizacyjną i jesteśmy w grupie podzielone na te osoby, które chcą pracować z niemowlakami, na te osoby, które chcą pracować z przedszkolakami, na te, które chcą pracować z dziećmi w wieku szkolnym, na te, które chcą pracować z łodzieżą i na te, które z dziećmi nie chcą mieć nic wspólnego, interesuje je/ich wyłącznie trudna młodzież. Jeszcze inni nie chcą mieć nic wspólnego z młodzieżą - interesuje ich wyłącznie resocjalizacja więzienna +/- 18 lat i więcej. Jakkolwiek - po ukończeniu studiów mogą pracować w szkole z dziećmi - tylko nie każdy ma do tego powołanie, jak widać na powyższej sytuacji opisanej przeze mnie.
mi tam było cudownie z dzieciaczkami, to była II grupa czyli dzieci w wieku 1-1,5 roku, były super. prawie żadnego nie mówiło, chociaż były wyjątki i mój ulubieniec co pod koniec praktyk juz tyklo wałaliśmy do siebie i i machaliśmy panie opiekunki tylko nas upominały, że mamy traktowac wszystkie dzieci jednakowo, ale to się nie dało i każda z nas miała swojego pupila, ale starałyśmy się zajmowac wszystkimi dziecmi. Był to czas podobobny do tego jak ma teraz mały hajduczek, bo początek września i dzieci dopiero zaczynały swoją przygodę ze żłobkiem. Mało było takich co przeszły z niemowlaków, a one to mialy problem z przystosowaniem się do nowego rytmu dnia. Codziennie rano musiałyśmy pół grupy uspokajać po rozstaniu z mamą czy tatą. Później to znowy trzeba było ich zabawiać na nocnikowaniu, bo zawsze 4 osoby płakały. Na każdym nocnikowaniu kto inny, ale zawsze 4.
E ja też kocham dzieciaki, ja akurat miałam praktyki w Domu Małego Dziecka, byłam w grupie niemowlaków właśnie, bo cudna pani Pedagog dałą mi wolną rękę na wybór grupy. Gdybym mogła to siedziałabym tam całą dobę :D No a ja mam na ten przykjład złe wspomnienia. Nie mówię, że dzieci były traktowane le ale specjalnie z podejściem do dzieci też nie. oczywiście nie przez wszystkie osoby ale była tam szczególnie jedna młoda dziewczyna... i to mnie dziwi, że taka młoda i takie paskudne podejście - krzyczała na brzdące, kurcze, dzieciaczki kilku i kilkunastomiesięczne. Mechaniczne zmienianie pieluch, mechaniczne karmienie, zero przytuletnia. Wiadomo, że w tym wieku dziecko potrzebuje czułości. Wiadomo, że jej nie ma, bo nie ma mamy. A tu bach, malucha kładziesz na kolana, jedną ręką (dłonią) trzyma główkę, drugą ręką butelkę. Ani przyłożyć do tułowia, żeby malec kontakt poczuł - ani nic. Zupełnie ignorowanie wszelakiego rodzaju płaczu dziecka. Mam bardzo nieprzyjemne wspomnienia z tym związane.
Odbiegłam trochę od tematu - życzę więc wszystkim mamom trafienia na dobry żłobek, zebrania opinii o Opiekunkach od innych mam.
Kamerki to powinien być standart! I obrazek wyświetlony przed salą, albo i dostepny on-line, ale tylko na hasło, dla rodziców, żeby się jakieś zboki nie podczepiały.
a tak po za tym dzis było jeszcze lepiej:):) Mała przeszła do opcji" nie lubie chodzić do żłobka, mama i tata nie lubią chodzić do pracy, siostra do przedszkola ale tak musi byc i trudno" weszła z uśmiechem do sali bez tragizowania i płaczów, spokojnie bez problemów.
Ania a w sali lekcyjnej tez masz kamery podczas prowadzenia lekcji???????
Powiem szczerze -chciałabym mieć! Nie opierdalam się w pracy, nie biję dzieci, nie wrzeszczę na nie, dzieci z resztą mam grzeczne jak aniołki, acz żywotne, więc luzik. Ale pracowałam krótko w gimnazjum i tam kamery bardzo, ale to bardzo by się przydały!!! I resocjalizacja dla niektórych w pierwszej kolejności zamiast edukacji.
to smutne co piszesz Aniu ale jestem skłonna Cię zrozumieć, jednak czasy bardzo się zmieniły i prawdę powiedziawszy to w skrajnych przypadkach odwróciły się po prostu role, kiedyś nauczyciel mógł być postarchem dla uczni teraz uczniowie dla nauczyciela :(:(. Całe szczęście jednak, że nie jest to normą tak jak i paręnaście lat temu.
Minęło już trochę czasu. Mała przyzwyczaiła się w miarę do żłobka i nie ma tak wielkich oporów z chodzeniem do niego. Traktuje go jak pracę. Czasem wchodzi do sali bez żadnego ale, czasem z jakimś popłakiwaniem. Ostatnio mnie zaskoczyła bardzo bo przez tydzień był chora i nie chodziła do żłobka i byłam nastawiona że w poniedziałek odstwi dantejskie sceny płaczu i histerii, a tu nic, zero reakcji . Czasem udaje że chce płakac taki wymuszony żal Tak więc drogie przyszłe i obecne Mamy borykające się lub stojace przed wyborem żłobka i posłania do niego swojej pociechy wszystko da się przeżyć i jakoś się z tym uporać, czasem tylko dłużej to trwa. Powodzenia
Ja chyba oddam dziecko do żłobka po macierzyńskim. Szkoda mi strasznie zostawiać maleństwo ale wydaje mi się to lepszym rozwiązaniem niz opiekunka. Z rodziny niestety nie ma sie kto zająć.
Może wie któraś z was ilo miesięczne maluchy mogą byc posyłane do żłobka. Słyszałam, że muszą umiec jeść łyżeczką - to prawda?
Kurczę, nie miałabym nic przeciwko temu, żeby sobie odchować malucha przez pierwsze 3 lata, ale to marzenie nie do zrealizowania... Mam nadzieję, że uda mi się zatrzymać dziecię w domu przez pierwsze siedem miesięcy - najpierw wykorzystam mój urlop, a potem wakacje męża, do października. A co potem - obie Mamy i Tatowie pracują..? Moja koleżanka pierwsze dziecko oddała do żłobka zaraz po macierzyńskim, mała miała 3 miesiące, dziś jest gadulińską 3-latką i nie wygląda na specjalnie pokrzywdzoną przez los, wręcz przeciwnie. Może to faktycznie nie taki zły wybór?
-- "bez pretensji do mądrości, której nie mam, bez odbijania jej na ksero i wpadania w schemat"
Ja "dociągnę" do 6 miesięcy razem z urlopem wypoczynkowym. Potem zamierzam zmienić godziny pracy na 6-13 (godzina wczesniej za przerwy na karmienie). Mąż do pracy od 8, więc mały spędzi 5 godzin w żłobku. To chyba jak na razie najlepsze rozwiązanie.
Zuza a masz jakieś nieprzyjemne doświadczenia z opiekunkami?
Jemma I opiekunka - była z polecenia od znajomych, była pielęgniarka, gadatliwa kobitka, była z małą przez 18 miesięcy od dnia kiedy poszłam po macierzyńskim do pracy, mała bardzo ja lubiła. W praniu nie było źle ale kobieta była trochę uparta i obrażalska, gdyby nie to że Julka ją uwielbiała to wywaliłabym ją na zbity pysk. do tego "żebrała" o pieniądze w trakcie miesiąca, trójka dzieci, mąż ją zostawił dla innej i tak wybierała kasę w ciągu miesiąca i bywało tak jak przychodził koniec to zostawało jej np. 50zł. Po 18 miesiącach Krysia zrobiła nam dziką awanturę że ją oszykujemy, że powinniśmy jej płacić za urlopy, święta, zarejestrować i opłacać składki żeby miała emeryturę. Powiedziłam że warunki były ustalone na początku i pani się zgodziła i przez 18 miesięcy było dobrze. Kobieta nie chciała nawet dopracować do końca miesiaca a zostało wtedy 4 dni, powiedziłąm jej że musi przyjść bo jej reszty nie zapłacę i też muszę znaleźć kogoś dla dziecka. Krysia w ostatnim dniu stwierdziła że może się dogadamy, ja już miałam nowa opiekunkę , pewnie myślała że nas wytrzyma a my się zgodzimy na jej warunki
II opiekunka tym razem pani bez znajomości, z ogłoszenia ( trochę strach tak całkiem obca babę ale nie mamy na miejscu rodziny i jesteśmy skazani na obcych ludzi, a znajomi nie mieli nikogo do polecenia), Ela okazała się bardzo skromną osobą, robiła wszystko tak jak ja prosiłam, grzeczna i spokojna, ale mała jej nie lubiła za bardzo, od początku wywalała ją żeby szła do swojego domu. Wszystko było ok, ale powiedziała pewnego dnia ze musi zrezygnować bo wyjeżdża z mężem za granice bo nie mają pieniędzy a trójke dzieci, w rezultacie wyjechał mąż a ona pilnuje innego dziecka. Ale widzimy się bo mieszkamy na tym samym osiedlu , na koniec nawet się popłakałysmy bo jednak człowiek się trochę zżył. Poleciła nam swoja kolezankę do opieki , która przyjęliśmy.
III opiekunka, pani Basia jest z nami od czerwca w sumie pasuje nam najlepiej ze szystkich wesolutka pani która nigdy nie pracowała ok 50 - tki, mieszka 2 bloki dalej, dużo z Julką wychodzi, pierwsza która się nie śpieszy kiedy przychodzimy z pracy, opowie czy była kupa czy spała czy zjadła obiadek. tamte od razu uciekały i zanim się zdażyłam się o coś zapytać to były już na schodach. Julka trochę się pastwi nad Basią bo Basia nie krzyknie ani nic z tych rzeczy, "dzięki" czemu Julka tłukła ją plastikowym kijem od misia, czasem szczypie itd, no ale taki charakterek ma moja córka.
Powiem tak mimo tych przejść przy drugim dziecku tez wezmę opiekunkę , nie narażam dziecko na choroby, opiekunka zajmuje się tylko moim dzieckiem, i co jak co ale dużo czasu jej posięcały, razem oglądały bajeczki i czytały książeczki,cierpliwie tłumaczyły co i jak może dzięki temu Julka jest gadatliwą rezolutną dzieczynką. Rano nie musiałam dziecka wyciągać z łóżka tylko smacznie sobie spała bo nianie przychodziły do domu.
Szkoda tylko że nie była to jedna opiekunka od początku do przedszkola,ale cóż takie życie...
JeMMa ja bym oddala malucha do zlobka pod warunkiem ze bylby on sprawdzony.w prywatnym przedszkolu jest u nas zlobek ale tam przyjmuja dzieci od roczku w gore, do tego akurat mysle ze bym mogla poslac malucha bo znam juz te panie. Moja Gabrysia chodzi wlasnie do tego przedszkola i mimo ze w nazwie ma prywatne (nalezy to stowarzyszenia) to kosztuje taniej niz panstwowe bo miesiecznie z wyzywiem (3posilki) cena to 230zl (zlobek 280) i wliczone sa w nia 3posilki, teatrzyki (raz w miesiacu do nich przyjezdza a raz oni chodza), edukacja muzyczna (koncerty raz w miesiacu), angielski, rytmika i logopeda (wszystko raz w tygodniu). Po urodzeniu Gabrysi wracalam do pracy po 16tygodniach, z ciezkim sercem zostawialam mala ale Pani wydala sie mila (lat ok 45) i z polecenia (zajmowala sie dziecmi znajomych lekarzy i miala referencje od 2 innych mam) no i faktycznie kobietka byla super. Mala bardzo ja kochala (i dalej kocha) no ale pewnego dnia Pani dostala legalna prace i gdy Gabrysia miala 2 lata probowalam odeslac ja do zlobka. Zaczal sie horror no i po 2 dniach zrezygnowalam. Dziecko ktore ladnie mowilo nagle przestalo w ogole mowic, balo sie ludzi a nawet innych dzieci... stwierdzilam ze poszukam nowej niani no i tu byl zonk... niestety mialam przykre przejsca z nowa niania, sprowadzila sobie 'przyjaciela' pod moja nieobecnosc. pech chcial ze tego dnia mialam krocej lekcje bo plan sie zmienil i ja nakrylam!!! babeczka byla z polecenia (siedziala z corka sasiadow i bylo niby ok a pozniej okazalo sie ze przyjaciel tez ja u nich odwiedzal o czym sasiadka nie wiedziala) Pani tego samego dnia podziekowalam i zaplacilam jej za 2dni pilnowania malej. Nasza dawna Niania okazalo sie ze bedzie pracowala na 14:30 wiec w szkole uprosilam o plan zawsze po 6lekcjach zeby konczyc i tak biegiem przylatywalam do domku i sie wymijalysmy praktycznie w drzwiach przez kolejne 2lata. Teraz gdyby nie to ze zostaje troche na wychowawczym to ta sama Pani pilnowalaby Krzysia, pewnie jak wroce do pracy we wrzenisu 2008 to ona do nas wroci bo nie wyobrazam sobie nikogo innego...
aha u nas cena za nianie moze nie jest wygorowana w porownaniu z ionnymi miastami ale jesli idzie o zarobki to owszem. w naszej pipidowie jak sie zarabia 1000-1200 to juz super. Niani za 4dni w tygodniu od 7.30 do 14tej (mialam wolne piatki) placilismy 400zl, jak dla nas to duzo
u nas miasto niespelna 70tys, w sumie u ciebie opiekunka ok 43h tygodniowo tyle samo kosztowala co u nas przy 26godzinach... cooooz... cenia sie w tej naszej pipidowie ;)
Jemma wszystko zalezy od wielkosci miasta i od tego jakie sa srednie zarobki no i jeszcze od poziomu bezrobocia. u nas pracodawcy placa niewiele (tak jak pisalam te ok 1000to juz super zarobki, nie ma zadnego przemyslu a wiec i z praca sa problemy a jednak sporo sobie takie panie spiewaja. przy 8godzinach dziennie ceny od 500do 700zl sa. Mojej jednej kolezance nie oplaca sie pracowac bo przy 5dniach w tygodniu zarabia cos ponad 850zl a niania do 2 chlopcow (1 i 3 latka) zyczy sobie 700zl
Żadna z moich córek nie chodziła do żłobka, uważam, że do 3 roku życia dziecko powinno być z mamą. Żadna kasa nie zastąpi tego, co straci dziecko oderwane od mamy zbyt wcześnie. Mimo, że jestem pedagogiem (a może właśnie dlatego), jestem absolutnie przeciw.
Lipenko ja sie z toba niestety nie zgadzam i uwazam ze takie mowienie moze wielu osobom sprawic niesamowita przykrosc a wrecz u wielu kobiet wywolac poczucie winy ze sa gorszymi matkami niz te ktore zostaja z dziecmi w domu. tez wychodze z zalozenia ze im dluzej dziecko jest z mama tym lepiej ale czasami NIESTETY wiele rodzin nie jest w stanie sobie na to pozwolic. Przy corce nie mialam mozliwosci pozostania w domu i moze wydaje ci sie ze zadna kasa nie zastapi mamy ale powiem inaczej - gdybym nie pracowala nie mialabym dziecku co dac jesc ani w co go ubrac bo z 1 poborow bym nam nawet na oplaty nie starczylo!!!! Rozumiem ze sa priorytety (rodzina dzieci) ale trzeba byc tez ODPOWIEDZIALNYM i mierzyc sily na zamiary. Wiesz nie kazdy maz zarabia tyle zeby utrzymac rodzine. Teraz zostaje na wychowawczym bo maly jest pod stala kontorla specjalistyczna a ja pracujac jako belfer po prostu nie mam urlopu na zadanie ani zadnego innego do wykorzystania kiedy mi trzeba (tylko 2dni opieki na rok) wiec nie dalabym rady z nim chodzic na konsultacje. I wiem ze bedzie ciezko finanosow przy tych 400zl z MOPSu wychowawczego, bedziemy musieli sobie wielu rzeczy odmowic nawet mimo tego ze maz zmienia prace na lepiej platna. Niestety i tak nie bedzie finansowo na tyle komfortowo jak gdybysmy pracowali razem. Gdyby nas bylo stac to zostalabym w domu dopoki maly nie skonczylby 2lat ale CHCIEC a MOC to 2 rozne sprawy.
tak , ja w sumie nie miałabym czego szukać w firmie jakbym chciała sobie wrócić po 3 latach, przy drugim standardowo macierzyński, zaległy urlop i do pracy, smutne ale prawdziwe
Lipenko - ja tez jestem pedagogiem,ale nie mam az tak ortodoksyjnych poglądów jak Ty . Kazda z nas wie,że pierwsze lata są bardzo ważne w zyciu naszych dzieci, ale jednocześnie jesteśmy świadome i odpowiedzialne i wiemy, że musimy zapewnic naszym dzieciom coś więcej niż tylko miłosć. Obok mnie mieszka 15-osobowa rodzina. Matka zajmuje się wyłącznie wychowaniem dzieci. Jeden z chłopców chodzi z moim synem do klasy - kradzieze kanapek, długopisów, kredek są na porzadku dziennym ponieważ rodzice nie są w stanie zapewnic swoim pociechom niezbednego minimum. Niestey- ta "kasa "jest niezbedna do zycia. No chyba,ze znasz kogoś kto umie zyć samą rodzicielską miłoscią.
tak, zgadzam się, że w dzisiejszym świecie (szczególnie w tym kraju), prawie niemożliwe jest wychowanie dziecka do trzeciego roku życia w domu. ABSOLUTNIE nie uważam, że matki, które zmuszone są do powrotu do pracy i posyłania dzieci do żłobka są w czymkolwiek gorsze. Najczęściej nie mają wyboru. Moja siostra jest obecnie w takiej sytuacji. Mały ma rok, a ona już pół roku temu musiała wrócić do pracy. Przeżywa to strasznie. Przecież to okropne tak nagle zostawiać dziecko pod opieką obcej osoby. Ja miałam szczęście. Prowadzimy z mężem przedsiębiorstwo. Nie muszę pracować jako pedagog, bo chyba nie wiem jak bym wykarmiła 3 dzieci. Swoje biuro mam w domu. Mąż swoje ma w naszej firmie. TYLKO dzięki temu mogłam sobie siedzieć w domciu z dziećmi.
Ja, choc nie wiem jak serce bedzie mi pekac z bolu bede musiala szybko wracac do pracy... Moj najwspanialszy i najukochanszy na swiecie M po prostu kilkakrotnie mniej niz ja zarabia.... Ot taka proza zycia
no niestety takie sa polskie realia :( co innego gdy ma sie wlasna dzialalnosc a co innego jak sie pracuje u kogos... ja i tak sie ciesze ze w budzetowce istnieje opcja wychowawczego chociaz na krotko bo wiem ze znajome mialy z urlopem problemy i dziwnym trafem niedlugo po powrocie do pracy te prace potracily
Jestem za a nawet przeciw:) Gdyby ktoś to jeszcze zajrzał, a jeszcze znał angielski to ja bardzo polecam tą stronkę http://www.fulltimemothers.org/. Jest tu sporo badań nad skutkami posyłania dzieci przed 3 rokiem życia do przedszkola. Bez oceniania kogokolwiek, uważam, że im więcej wiemy tym lepsze podejmiemy decyzje jako rodzice. Wychowanie instytucjonalne czy indywidualne? Ta stronka powinna rozwiać wielu rodzicom wątpliwości. polecam i życzę trafnych decyzji:)
W poniedziałek w inecie będzie rozmowa z założycielem Stowarzyszenia Edukacji Domowej na kontestacja.com o 21. Można ją pobrać później albo słuchać na żywo i zadać pytanie gościowi.
Wlasnie moj synek zaczal uczeszczac do zlobka, Bedzie tam 3 razy w tyg od 8do 13. Okropnie placze.. wiem,ze poczatki sa ciezkie ale zastanawia mnie jak wasze pociechy przeszly ten okres,jak dlugo sie adaptowaly i czy macie jakis sposob zeby skrocic czas adaptacji??
ladybird27 Moja mala adaptowala sie przez okolo 10 dni,bylo mi bardzo ciezko ale ciagle jej tlumaczylam ze pobawi sie troszke z dziecmi ,ja zrobie zakupy,obiadek i przyjde po nia.Po kilku dniach szla tylko do jednej z opiekunek a teraz sama biegnie do swojej klasy. Wydaje mi sie ze wszystko zalezy od podejscia opiekunek i wazne jest zebys Ty nie pokazywala po sobie smutku .
Naszą Gabrysię chcieliśmy posłać do żłobka po skończeniu roczku. Okazało się jednak, że dostaliśmy miejsce i żeby go nie stracić musimy posłać małą od zaraz. Była 2 razy po 3h i zasadniczo nie płakała, ale była smutna, a potem jakby na mnie obrażona. Teraz niestety jest chora (po dwóch dniach bycia w żłobku). Osobiście strasznie to przeżywam i dlatego mąż zabronił mi zaprowadzania i przyprowadzania małej ze żłobka - przynajmniej na razie. Placówka ma dobre opinie, więc mocno liczę na ciepło, pracujących tam 'cioć'. Póki co trzymam się wizji, że będzie tak sielsko, jak u Quelle. Mam nadzieję, że już wkrótce to nastąpi, a Twoje emocje ladybird doskonale rozumiem...
U nas płaczu nie było w ogóle. Ale Adaś cygańskie dziecko jest, więc pewnie dlatego. Bardzo dużo a właściwie wszystko zależy od opiekunek. Adaś przez pierwszy miesiąc był brany na ręce zawsze gdy chciał, usypiany był na rękach, bardzo dużo tulony i zabawiany. To na pewno też dużo dało. Będzie dobrze dziewczyny, powolutku maluchy się oswoją z nową sytuacją!
Moja mała dopiero w tym tygodniu rano w żłobku sama poszła z moich rąk do rąk pani ze żłobka a tak to od września nie chciała mnie puścić, gdzieś tak od dwóch tygodni zaczęła jeść w żłobku. Choć panie ją trochę oszukują bo jak np nie chce jeść z miseczki to przekładają jej do słoiczka i wtedy zjada nawet jak widzi co one robią, same zauważyły że mała woli owoce i niestety chrupki. Od września siedziała około 10 dni w domu, bo przytrafiło się zapalenie gardła i ciągły katar przez miesiąc.
A pierwszy dzień trwał 5 godzin ze mną w ogóle nie chciała odejść, potem było tak że 1 dnia była 1 godzinę sama i każdy dzień o godzinę dłużej sama.
Tylko że jeśli chodzi o nasze dziecko to chyba nie był najlepsze sposób adaptacji, bo ona chyba potrzebuje więcej czasu tzn nie 4 godziny tylko 8 godzin aby się pobawić zjeść i pospać.
Winni moja tez cyganskie ale do ludzi podchodzi z dystansem.Teraz wystarczy ze powiem idziemy do zlobka a ona leci po swoja torbe na jedzenie i stoi pod drzwiami.Nigdy nie przypuszczalam ze moja cycolinka tak szybko zaadoptuje sie w zlobku. Dziewczyny bedzie dobrze ale nie mozecie pokazywac po sobie ze cierpicie z powodu rozlaki bo maluchy to czuja.
dzieki dziewczyny,jak wodac kazde praiwe dziscko przezywa a moja mami synek to juz w ogole. on bedzi etylko 3 razy w tyg na ranki tam i terazmysle,ze lepiej byloby 4 lub 5 rankow bo znowu po dlugiej przerwie bedzie ciezej mu:(
Mój mały też płakał już w szatni a potem przy drzwiach jeszcze, potem panie twierdziły, że się uspokaja i obserwuje inne dzieci. Ostatnio mamy już całkiem fajnie, bo Jaś wchodzi do budynku bez płaczu, dziarsko wspina się po schodach, przy przebieraniu się gada po swojemu z niebieskim zającem pluszakiem, którego nosi ze sobą na pocieszenie, potem biegiem leci pod drzwi sali i wyciąga ręce do dzwonka żeby dzwonić i trochę markotnieje jak otwierają się drzwi, ale panie szybko go zabawiają i nie płacze. Tylko trochę mamy kiepsko z tą adaptacją, bo Jaś 3 dni chodzi i tydzień choruje :-/ a po przerwie adaptacja od nowa
Treść doklejona: 30.11.13 14:00 tak po cichutku napiszę, że Janek cały listopad nie chorował, pomogło BLF-100 podawane codziennie
Jaś pokochał żłobek bardzo, rano biegiem tam leci, szczególnie jak słyszy muzykę, nauczył się pić ze zwykłej szklanki, uczy się jeść samodzielnie i w domu również nie pozwala się nakarmić, a najlepsze jest to że uczy się tam również siadać na nocniku (w domu ostatnio kiepsko nam to idzie). Żeby nie było tak różowo, to uczy się również od innych dzieci, ostatnio wspinania i dzięki temu może "pochwalić" się guzem na czole, bo wylazł na krzesło i pani nie zdążyła go złapać, jak stwierdził, że pójdzie w powietrze :-/
Szukam jakiś fajnych artykułów na temat pierwszych dni dziecka w żłobku, przyznam, że w internecie nie znalazłam nic ciekawego. Może któraś z Was zna jakieś linki godne uwagi? albo jakiś poradnik, cokolwiek. Będę wdzięczna :) Szukam bo mój mały dostał się od września do żłobka. Byłam na 99% pewna, że tak się nie stanie, więc w szoku do dzisiaj jestem :) no i mam oczywiście obawy jak stąd do nieba....