Wiem dziewczyny że większość z Was ma raczej dopiero w planach dzidzię ale są też i takie które mają juz dzieci tak jak np ja . Chciałam poruszyć temat Żłobka. Akurat bardzo mnie dotyczy ten temat . Od września moja młodsza córcia poszła do żłobka. Niestety początki bywaja bardzo trudne. I w tym przypadku właśnie tak jest. Mała bardzo przeżywa rozstania ze mną, zresztą My rodzice też. Zatruwa nam to psychikę . Poszukujemy sposobów jak najbardziej zminimalizować stres. Może Wy macie jakieś pomysły?? Podzielcie się nimi.
ja nie jestem zwolenniczką żłobka, moja Julka siedzi z nianią odkąd wróciłam do pracy po macierzyńskim, wprawdzie teraz zmieniałam nianię , ale mała nową panią od razu zaakceptowała, niania ma czas tylko dla Julci razem czytaja bajeczki, oglądają teletubisie i chodzą na spacery i dziecko czuje się bezpiecznie.
niestety nie mam dobrych pomysłów jak taki żlobkowy stres załagodzić, ale pewnie niedługo może mnie ten problem dotyczyć... ciekawa jestem podpowiedzi innych mam.
zuzapewnie, że sprawdzona opiekunka byłaby najlepszym rozwiązaniem, ale boję się, że moja przyszła pensja starczała by prawie tylko na opiekunkę dlatego rozważam też inne możliwości. na razie to i tak gdybanie bo póki studiuję w opiece nad maleńką pomagają nam babcie
Mam pytanie Ile kosztuje żłobek? Chodzi mi o pełnowymiarowy czas (8h) a ile przy połowie (4h)?
Kapelka - można już znaleźć Nianię za 600 zł miesięcznie (pełen etat). Np podjęłaby się pewnie takiej pracy studentka zaoczna, która w ten sposób by sobie dorobiła. To mimo wszystko dużo, wiem - ale jeśli żłobek miałby wynieść podobnie czy różnica wahałaby się w 100 - 200 zł to chyba bym się nie zastanawiała. Z drugiej strony zostawiam kobietę z MOIM dzieckiem, w MOIM domu, do tego nie mam żadnej pewności co do kwalifikacji (poza referencjami ale z tym wiadomo jak jest, można dostać na życzenie). Z dwojga "złego" wybrałabym chyba mimo wszystko opiekę indywidualną. W chwili obecnej odbywam praktyki w Domu Małego Dziecka i domyślam się, że podejście Pań jest podobne -- za mało osób starszych a za dużo dzieci by zająć się jednym dzieckiem należycie. Nie zaufaabym złobkowi. Nie twierdzę, że tam się dzieci zaniedbuje ale chyba nie dałabym sobie rady z nieświadomością.. taki maluch nie powie mi jak mu jest a ja nie jestem w stanie tego sprawdzić,...
ngL różnica jest dosyć spora w pieniążkach. Moja starsza córcia chodzi do przedszkola ( teraz już do zerówki, a ogólnie od wieku 3 lat a więc leci jej 4 rok w tym przybytku) i stala oplata wynosi bez groszy 98zł + 4zł dziennie na dożywienie czyli w miesiacu za 20dni płacę 98+ (4*20)=178zł do tego obowiązkowa rytmika płatna raz na dwa miechy po 10zł. Są oczywiście i dodatkowe zajęcia ale to juz jak kto chce. Przedszkole zapewnia w wyżywieniu śniadanko, pełny obiad + deser na odchodne w postaci owocu, bułki słodkiej, ciasta etc. Żłobek kosztuje podobnie stała opłata około 85zł ( jeszcze nie płaciłam więc podaję dane przybliżone z tego co pamiętam sprzed 4 lat ale wiele się nie różnią) + dodatek wyżywieniowy wtedy było chyba 3zł dziennie więc: 85+(3*20)=145zł. To są oczywiście instytucje publiczne nie prywatne, częściowo wspomagane przez Urząd Miasta a właściwą komórką dofinansowujacą jest MOPS. Gdybym miała zatrudnić nianię to właściwie 3/4 mojej pensji szłoby na jej pensję a 400zł zostawałoby ewentualnie na leki. A gdzie życie?? Gdzie dodatkowe rzeczy? Mamy dwoje dzieci nie jedno. W żłobku nie jest nagorzej z opieką. Mają na miejscu intendentkę, (pielęgniarkę). Osobną salę do jedzenia, osobną do spania, osobna do zabawy. Na grupę 25 osób sa dwie panie. Rzadko zdarza się żeby były wszystkie dzieci. A więc średnio dziennie jest ok 20 dzieci. Mimo wszystko bardziej ufam opiece żłobkowej niż indywidualnej. Z tego co wiem to nie ma odpisów z tytuału pozostawiania dziecka na 4h a nie na 8h. Ewentualnie może wchodzić w grę jakaś obnizka do dożywiania ale o tym będę się dowiadywać już na pierwszym zebraniu lub przy płatności. Odpisy są tylko z tytułu tego że dziecka nie było w żłobku lub przedszkolu tzn. minusuje się kwotę dopłty żywieniowej dziennej. Stała opłata pozostaje. Od wczoraj moja młodsza latorośl jest zabierana ze żłobka przed spaniem a więc od godz. 6.40 do godz. 11.00 jest w żłobku a potem zabiera ją babcia. To na początek żeby akoś zaakceptowała żłobek. Na razie trochę łagodzi jej żale wiadomość że na spanie idzie do babci
Uoj to faktycznie różnica w cenie jest powalająca.. A co do opieki żłobkowej to niestety nie ufam wcale. Będę się dwoić i troić by nie musieć słać Malca do żłobka.. ale, odbiegłam od tematu za co przepraszam i kończę swój offtop ;)
hajduczek:) mnie się zdaje, że małego dzidziaka, to faktycznie lepiej zostawić w domu z nianią, ale jak podrośnie? ja tam uważam, że żłobek nie jest zły - są dzieci w podobnym wieku, zabawy wspólne, gry różne, itp. - tylko pewnie, jak ze wszystkim, tak i ze żłobkiem trzeba się postarać, żeby znaleźć jakiś fajowy, a nie jak z "Dziwnych losów Jane Eyre":). Czy z nianią dla większego dziecka nie może się okazać tak, że choćby najmilsza, w końcu skończą jej się pomysły na zabawy, albo nie będzie miała takiego osprzętu jak w żłobku, nie będzie dzieci obok, i takie trochę pod kloszem, jałowe chowanie?
Pewnie mała musi się trochę otrzaskać:) z sytuacją, dobrze, że jej dajesz ulgę na początek, cierpliwości - może gdyby Ciebie tak nie piliło, że ją odpępawiasz, to i mała by odpuściła;)?
Ku uciesze, historyjka sprzed dobrych 15 lat, mój najmłodszy brat sprawozdaje po pierwszej wizycie w przedszkolu: Mama: (z obawą) Pani fajna? Brat: (entuzjastycznie) Faajna! Mama: ( z nadzieją) Jedzonko dobre? Brat: (entuzjastycznie) Doobre! Mama: (z niedowierzaniem) Zabawki ładne? Brat: (entuzjastycznie) Łaadne! Mama: (uspokojona) To pójdziesz jutro do przedszkola? Brat: (kategorycznie) Nie pójdę.
-- "bez pretensji do mądrości, której nie mam, bez odbijania jej na ksero i wpadania w schemat"
pani_wonka uśmiałam się, dobre A czy mnie pili?? No cóż z młodszą nie miałam wielkiego wyboru, do pracy musiałam wrócić zaraz po macierzyńskim i urlopie 2 tygodniowym. Wtedy zajęła się nią moja Mama z Tatem za co jestem dozgonnie wdzięczna. Niestety zdrowie już nie to a ja chcę żeby Wnuczki miały Babcie i Dziadka jak najdłużej. Postanowiliśmy że damy małą od dwóch latek do żłobka, potem przesunęliśmy termin jeszcze o pół roku żeby nauczyła się trochę mówić. Mówić nauczyła się i to dużo jest małą gadułką i ma dosyć fajny charakter. Wie czego chce i potrafi to określić oczywiście jak na miarę swoich 2,5 latek. A teraz przyszła kolej na inne rozstanie z mamą i tatą, trzeba pójść wśród obce towarzystwo.
Minusem żłobka dla mnie są choroby zakaźne, które dziecko może bardzo łatwo złapać przebywając w takiej masie dzieci. I nie mam na mysli jakichś strasznych choróbsk, bo nie chcę dramatyzować, ale nawet zwłykłe grypy, anginy, katary- to istna plaga w takich instytucjach.
Nie sądzę, aby dziecko miało się zanudzić z opiekunką. Co to znaczy, że wyczerpią sie pomysły na zabawę? Przecież, jak rodzice sa z dzieckiem, to też nie mają niewyczerpanej kopalni pomysłów, a jakoś nikt nie narzeka. Uważam, że zawsze dobra opiekunka znajdzie coś ciekawego, czym można zająć malucha.
Znów lekko zboczę - wg mnie najlepszą stroną takiego żł\obka są właśnie choroby. Dzięki nim nasz malec nabiera odporności a przebyte w dzieciństwie dają o wiele mniej skutków ubocznych - niż przebyte w dorosłym życiu. Ponadto o ile dziecko może sobie na chorobe pozwolić o tyle dorosły człowiek już mniej, nikt nie chce zatrucniać chorowitka. Jeśli zaś chodzi o choroby typu ospa, różyczka, świnka to im wcześniej przejdzie tym dla niego lepiej. Późniejsze przechodzenie choroby może skutkować nawet utratą płodności.
Spoko... zdąży je przejść w przedszkolu, które oczywiście popieram. Ale po co wcześniej?? I jak juz pisałam- nie chodzi mi o te choróbska-kobyły, tylko o "zwykłe" infekcje. nhL- nie zrozumiałaś? A propos odporności- spacerki i zabawa na świezym powietrzu z nianią lepiej zachartuje malucha niż zamknięcie przez kilka godzin w wysuszonym powietrzu sal.
Grypa i angina nie są zwykłą infektcją. Nie mogłam dobrze zrozumieć jeśli sama źle sprecyzowałaś. Grypa i angina to ostre infekcje górnnych dróg oddechowych. A jeśli chodzi przedszkole to owszem, zgadzam się. Nie wszyscy jednak posyłają swoje pociechy do przedszkola, dlatego napisałam jak napisałam.
wg mnie minusem żłobka i przedszkola to nieodpowiedzialność rodziców!!!!!!!!!!! Dobrze zrozumiałyście. Wiecie na czym polega? Na posyłaniu chorych dzieci do tych przybytków. Wiecie co robią rodzice chorych dzieci które biora antybiotyki?? Przed zaprowadzeniem dziecka dają im dawki leków i nawet nie za bardzo się przyznaja do tego!!!!!!!!! ZGROZA. Ja rozumiem że są napietnowani bo nie maja z kim zostawić malucha, czy nie moga wziąść opieki bo krzywo patrzą w robocie. Ale Ludzie to sa Wasze dzieci. Nie można ich traktowac jak dorosłych. Po pierwsze narażane sa one, bo jesli opiekun nic nie wie to w razie gorączki moga dziecku coś podać na obniżenie ( a co jeśli przed pół godziny własnie coś wzięły- przedawkowanie; antybiotyk moze spowodowac uboczne skutki- opiekun nic nie wie i może uznac to za jakies normalne zatrucie pokarmowe np.) Po drugie naraża inne dzieci na choroby wrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrr
A ja uważam, że żłobek wcale nie jest gorszym wyjściem niż obca niania. Przy czym bardzo dużo zależy od dwóch czynników: nastawienia dziecka i nastawienia rodziców. Jeżeli dziecko lubi kontakt z dziećmi, należy do otwartych i lubiących nowości łatwiej przystosuje się do życia w żłobku, a nawet będzie dla niego to ciekawsze i lepsze niż być z nianią w domu. Nastawienie rodziców ma kolosalne znaczenie, bo dzieci wyczuwają nasze emocje i jeżeli czują, że my się boimy to przejmują od nas ten strach. Nie wiem jak teraz wyglądają żłobki, ale moja siostra chodziła do żłobka i czasem bywało tak, że nie chciała z niego wyjść . Ja osobiście nie mam tego problemu (teraz), bo dwie babcie i prababcia z wielką chęcią zajmują się Niunią. Ale kto wie, czy przy drugim dziecku nie będziemy musieli pomyśleć o żłobku. Nawet teraz rozmawialiśmy z T. czy by nie posłać Niuni, bo babcie bardzo ją rozpieszczają (jedyna wada tego rozwiązania). I już nie możemy się doczekać, kiedy mała pójdzie do przedszkola.
Hajduczku a 2,5 latka to już do przedszkola może chodzić. My mamy w planach zapisanie Niuni od lutego o ile tylko będą miejsca – mała skończy wtedy 2 i pół roku. Właściwie ja osobiście uważam, że tak do roku to faktycznie lepiej, żeby dzieciak był w domu i to najlepiej jak najwięcej z mamą (mnie się akurat tak udało, chociaż do pracy wróciłam jak Niunia miała 4 miesiące – ale to kwestia dogadania się z pracodawcą, czyli inny temat). Ale już roczny dzieciak, który chodzi to jak dla mnie „materiał” do żłobka, no a jak już sika do nocnika i mówi to to przedszkolak pełną gębą .
Co do chorób w żłobku i przedszkolu to inny bardzo szeroki temat. Zgadzam się w pełni z hajduczkiem, że posyłanie chorego dziecka jest skrajną nieodpowiedzialnością ze strony rodziców. I także z ngL zgadzam się, że kontakt z dziećmi uodporni malucha. Właściwie to mało jest dzieci, które w pierwszym roku żłobka czy przedszkola nie chorują. Ale każda infekcja wzmacnia organizm, bo uczy go jak walczyć z chorobą (o ile oczywiście przy byle katarze nie podajemy antybiotyków).
paula :):) niestety w tym przedszkolu na którym mi zależy,( a zalezy mi na tym aby obie dzieczynki były w jednym przedszkolu najblizszym domowi) dzieci są przyjmowane od 3 lat a przynajmniej jak sama piszesz musi samo zgłaszać swoje potrzeby fizjologiczne. Moja niuńka jest w trakcie intensywnych wdrażań. Od początku lipca nie nosi pampersów. Czasem zawoła czasem nie jeśli chodzi o siusiu ale ciężko się jej przestawić z drugą potrzebą i niestety często gęsto ląduje w majtkach, dodatkowo trzeba ja pilnować z wypróżnianiem i wspomagać ruch jelitowy odpowiednimi składnikami jak jabłuszka, rodzynki, śliwki. Przez nas i w żłobku dziecko jest pilnowane pod tym względem. W przedszkolu niestety musi samo wołać że chce do ubikacji, Pani z pewnością pomoże ale nie pilnuje aby je prowadzić na toaletę. I uważam to za słuszne. Prawdą jest też to że dziecko doskonale wyczuwa nastroje rodziców. Cóż staram się nie okazywać iż jest mi jej szkoda i z chęcią zabrałabym ją ze sobą do pracy ale mała (jak to określa moja znajoma) testuje nas. Wiem doskonale że po paru minutach juz się bawi i zajmuje sama sobą choć po prostu nie lubi chodzic do żłobka a właściwie to po prostu nie lubi momentu rozstania z nami. I to chyba wszyscy rozumieją. Jeszcze jedna prawdo to to, że dziecko w grupie uczy się współpracy, nie rośnie na sobka. No i lepiej się rozwija wśród rówieśników To tez jest peien stopień dawania wolności swoim dzieciom, a jak niektóre mamy już wiedzą nie jest łatwe wypuszczanie dzieci spod swoich ochronnych skrzydeł
hajduczku samą prawdę napisałaś . U nas z nocnikiem jest super. Od dwóch miesięcy nie używamy pampków (znaczy się tylko do spania). A kupkę to już od początku roku robi na nocnik. Pod tym względem mam cudowne dziecko, i nie tylko pod tym . Doskonale rozumiem Twój problem z kontrolowaniem diety córci. My wstrzymaliśmy się z posłaniem Niuni do żłobka i zostaliśmy jednak przy opiece babć, bo Niunia jest alergikiem i musimy bardzo przestrzegać diety. Nie wiem jak to będzie w przedszkolu, chociaż znaleźliśmy takie, gdzie prawie dla każdego dziecka stosowany jest indywidualny jadłospis (integracyjne), ale tam jest bardzo dużo chętnych i mam obawy czy Niuńka się dostanie.
Echhhhhhhhhhhhhh :( okropne jest zostawiać dziecko w żłobku jak krzyczy i płacze " nie zostawiaj mnie". Skopany cały dzień. A juz tak dobrze szło. Niestety moje dziewcze traktuje żłobek jak zło konieczne.
Myśleliśmy że ten pierwszy szok już minął. Była tak odbierana przez parę dni, ale w tamtym tygodniu już zostawała do obiadu, bo nie było możliwości zabierać ją wcześniej. Podejrzewam że Mała bunt podnosi teraz Tatusiowi , bo dobrze już wie że ja ją zostawiałam w żłobku i płacz nic nie pomógł.
Ja jedynie mam takie przeświadczenie i doświadczenie, że jak starsza poszła do przedszkola to przestała płakać. Myślę, że przez ten żłobek i młodsza zostanie dowartościowana, że bedzie chodzić w przyszłym roku do przedszkola, i też nie będzie płaczy. Tylko niech te płacze i flustracje sie skończą już w żłobku, bo psychika mi padnie
Aniu co innego ulegać każdym kaprysom dziecka a co innego zastanawiać się nad tym jaki jest powód tego płaczu i co zrobić aby zaakceptowała dana sytuację. Płacze też nie sa wskazane długotrwałe, bo może to pójść w niewłaściwą strone w samopoczuciu dziecka.
Może to wina rodziców? Nie obraźcie się za porównanie! ale małe dzieci mają coś w sobie ze zwierzątek, bo ulegają instykntom, bo to takie przystosowanie ewolucyjne itd... Mam psa, a wzięłam go do domu, gdy miał 5 miesięcy, a psa nie bez powodu najlepiej brać kiedy ma ok 8 togodni. Niestety, poprzedni właściciele nie nauczyli go zostawania samego w domu. Ciągle ktos z nim siedział, były inne psy. Skutkiem tego teraz mam ogromny problem, bo pies wyje i szczeka, gdy zostaje sam. Trenuję z nim i jest poprawa, ale do ideału mu daleko.
Jesli dziecko przez cały czas jest pod opieką rodziców, to nic dziwnego, że rozłąkę z mamą na kilka godzin traktuje jak dramat i opuszczenie! A może trzeba było robić "treningi" z dzieckiem i zostawiać je je pół godziny- godzinę- dwie- trzy z "obcymi" np. zaprzyjaźnioną koleżanką i jej dzieckiem. Z krewnymi, których często nie widzi... pójść z nim do żłobka czy przedszkola kilka razy i je obejrzeć, pobawić się tam z nim "po godzinach". Ostatecznie dziecko jest mądrzejsze od pieska i można je także przygotowac do nowej sytuacji rozmawiając z nim, oglądając czy czytając bajki, w kórych bohaterowie chodza do przedszkola i tak dalej.
Nie mówię, że tego wszystkiego nie robicie. czy, że źle postepujecie z dzieckiem, bo ja co prawda mam do czynienia z małymi dziećmi, a nawet przedszkolakami, ale własnego dziecka nie mam. Mówię tylko to, co zaobserwowałam.
Z pewnością troszkę racji Ci przyznam Aniu, że największym błędem jest "przywiązanie" dziecka do siebie. Dobrym pomysłem jest pozostanie z dzieckiem parę godzin w danej instytucji by nabrało pewnosci siebie. Zależy jeszcze dużo od tego czy dana instytucja jest przychylna takiemu pozostawaniu rodzica w zasięgu reki. jakby nie było poza tym naszym dzieckiem są też i inne i nie koniecznie moga chcieć akceptowac kogoś obcego z zewnątrz. Ale rozważam tą opcję i będe chciała taką sytuacje nagrać w tym żłobku o ile dostanę akceptcję od dyrektora placówki i urlop na dany dzień. Pozostawianie dziecka z kimś no cóż z tym to już różnie bywa, w zalezności od tego czy ma się kogoś takiego komu na tyle sie zaufa by Mu dziecko powierzyć.
My z mężem również byliśmy skazani na żłobek i szczerze mówię bardzo denerwowały mnie komentarze typu: Szkoda dziecka, biedne maleństwo itp. Wiadomo każdy szkrab przeżywa rozstanie z matką (nasza Paola nie jadła przez tydzień w żlobku, przychodzilam i ją dokarmiałam). W tej chwili oprócz faktu, że mała no częsciej choruje uważam ze to świetny pomysł, jest bardzo komunikatywna, nie wstydzi sie dzieci, uczy sie samodzielności, nie placze zbyle upadku, pobrudzonej rączki. Ma skończone 2 lata a oddalismy ją krótko po skończonym roczku. W tej chwili " w biegu" całuje mnie na pożegnanie w holu i pędzi do cioć, także hajduczek nie martw sie, przyzwyczai sie. A rada: no hmm ja wyznaje zasadę jeśli dziecko będzie widziało was szczesliwych uśmiechniętych jak po nie wracacie, jak bedziecie z entuzjazmem pytac (nawet jesli jeszce nie rozumie) jak było co robiło, to samo zauważy ze to nic złego. Próbujcie zachęcać do zabawy z dziecmi w czasie drogi do żlobka zachwalajcie, ono wyczuje tonacje . U nas sie to sprawdziło . Tylko potrzeba czasu. Trzymam kciuki:)
Oglądam. Program super. I czasem wydaje mi się, że rodzice aż się proszą o takie zachowania u dzieci. W końcu dają przykład taki a nie inny. Jedno podważa Autorytet drugiego. Szczerze to ja się jeszcze dzieciom dziwię, że nie dostają napadu szału na dłużej.
:):) a ja się wręcz tym rodzicom dziwię do których przychodzi ta super niania że nie umieja dac sobie z nimi rady.
Aniu S. z pewnością jest to dobra metoda choć ciężko ją zastosować kiedy dziecko jest nastawione na nie. Zdaje sobie doskonale sprawę z tego ze dziecko doskonale sie bawi, spiewa, tanczy, wspólgra z otoczeniem i wychodzi usmiechnieta ze zlobka do nas. Najgoszym momentem jest dla niej rozstanie. Niestety jest to bardzo przykre. Nie moge dziecka oszukiwac i na jej pyt. czy poczekam na nia w zlobku? powiedziec ze "tak". Sklamalabym i dziecko jeszcze gorzej by sie czulo. Nie wiem jak bedzie dalej sytuacja wygladala, bo na razie mala dostala zatwardzenia i temperatury. Nie wiem czy na tle nerwowym i czy po prostu taki zbieg zdarzeń. Na razie ustalilam z dyr. ze wezme sobie dzien wolny i pobede dluzej z nia w zlobku ktoregos dnia i w odpowiednim momencie wyjde. Nie wiem czy bedzie to dobre posuniecie czy nie. Ale probowac trzeba.
Hajduczek, faktycznie kłamanie dziecku niczego dobrego nie przyniesie. Z tym zostaniem z nią na jakis czas w żłobku to niezły pomysł. Nasza Paulinka chorowała przez dłuzszy czas i po przerwie tez posiedziałam z nią na sali - po 5 minutach zapomniała o moim istnieniu. Odradzałabym jednak wychodzic niepostrzeżenie bo wtedy może poczuc sie faktycznie oszukana. Jeżeli chodzi o temparature to moze to byc oznaką jakiegoś stresu, który faktycznie dziecko przeżywa przy rozłące , ale uważaj żeby to nie była jakaś infekcja bo tych zarazków to jest w tych żlobkach jest pełno. Widzisz każde maleństwo reaguje inaczej ja moge ci tylko powiedziec co u nas podziałało. Zapewniaj je że wrócisz, że musisz isc do pracy. My teraz jesteśmy na etapie zostawiania pluszaka w szafce:) i mówienia że miś tu sobie poczeka na nią,pośpi. Może twój szkrab wezmie swoja zabawkę do żlobka, może na sale a może własnie swiadomosc ze posiedzi cichutko w szafce cos da. No nie wiem próbujcie do wytrwałychg świat należy. Pozdrawiam i powodzenia.
A co do tej niani na tvn i tych dzieci. O zgrozo!!! jak mozna doprowadzic do takiej sytuacji. Myśle że tym rodzicom brakowało konsekwencji. Moim zdaniem jak sie mowi raz nie (no tłumacząc zawsze dlaczego) to sie trzeba tego trzymac, a nie dawac za wygraną maluchowi. I potem rosną tacy mali tyranie
:) No i w końcu widze dziewczyny że zaczynacie mi podsuwać dobre pomysły:):) Popróbuję ich. Maleńkiej przeszła temperatura ale zatwardzenie nadal jest i walczymy z tym. Dziś będę się umawiać z dyr. żłobka na dłuższy pobyt jutro z małą w sali. Nie chcę uciekać Jej ............ mam nadzieje że nie będzie jeszcze gorzej a raczej się upewni że żłobek jest świetnym miejscem do zabawy. Nie wiem jaki to da rezultat, bo jutro piatek a ona 2gi dzień nie była w żłobku a zaraz jest wikend. No ale nic próbować trzeba. Spróbuję z tym pluszakiem jutro żeby zostawić go w szatni na półce jako tego który będzie czekał na Nią. Dzięki dziewczyny nadal miłe widziane dobre pomysły:)
hajduczku - z zostawianiem rzeczy trzeba uważać, wiem, że mamy myślą tylko o swoim Malcu i nawet do głowy może im nie przyjśc, że ktoś może nieładnie zepsuć niespodziankę... niestety nadal zdarzają się kradzieżę a jeśli mała się dowie, że ktoś na Nią czeka a pluszaka nie będzie to hm... może lepiej tego pluszaka zostać Pani Cioci w przedszkolu jako nagrodę za dzielne wytrwanie do końca bez płaczu - w zabawie i z uśmiechem na buźce? :)
:) ngL wiem że kradzieze się zdarzaja lub zagubienia. Myślę jednak że pozostawienie maskotki w jej osobistym worku z ciuszkami na przebranie nikt nie będzie grzebał.
:):) właśnie umówiłam się na jutrzejszą "dłuższą wizytę" w żłobku razem z małym Hajduczkiem :):)
Witaj z doswiadczenia mojej mamy i mojego wiem ze okres adaptacyjny powinien trwac okolo dwoch tygodni.Rostanie z mama jest bardzo bolesne dla takiego maluszka caly swiat wali sie mu na glowe brak mu poczucia bezpieczenstwa ktore milo wczesniej>Jesli chodzi o te dwa tygodnie to mowa tu o tym co dalej w zlobku czy dziecko bez nas placze jest drazliwe choruje bo jesli po nawet ciezkim rostaniu jest dalej wszystko wporzadku to napewno sie zaadoptuje do zlobka
Pozostanie dłużej z Małym Hajduczkiem w żłobku, rozhisteryzowała się po moim wyjściu z sali i przepłakała całe śniadanie, nie dała sobie nic powiedzieć. Przez około pół godziny siedziałam z dziećmi i czytałam im bajki. Pluszak nie odegrał zdecydowanej roli ale miło jej było zabrać go z powrotem do domku:). Dzisiaj było troche lepiej. Wszystko ma znaczenie. A przedewszystkim sposób przejęcia dziecka ode mnie przez Panią. Jeśli Pani od razu zajmuje się nią i daje jej swoja uwagę to i płacz jest krótkotrwały:). Choć żal widzieć wzrok zawieszony na sobie kiedy zamyka się drzwi do sali. Dziękuję damy jakoś radę. Na zaprzestanie płaczy w żłobku podczas rozstawania chyba nie mam zbyt wielu szans ale wiem przynajmniej że dziecko dalej sie bawi podczas dnia i jest zaobsorbowane zabawą:):). Myślę że temat już dla mnie jest zakończony ale mam nadzieję że będzie w jakiś sposób pomocny innym przyszłym lub obecnym rodzicom oddającym swoje pociechy do żłobka czy też do przedszkola. Nadal będę tutaj zaglądać i dzielić się z Wami moimi spostrzeżeniami:):) Jeszcze raz gorąco dziękuję za wszystkie wypowiedzi:).
Wydaje mi się, że zależy to od podejścia. Ja nie chciałabym wysłać nawet roczniaka do żlłobka bo nie wyobrażam sobie, by moim malcem zajmowała się obca osoba a ja w ogóle nie wiem co się tam dzieje. Co nie zmienia faktu, że mogę zostać do tego niejako zmuszona przez warunki finansowe (trzeba pracować, żeby mieć co do garnka włożyć). Być może owa kobieta miała alternatywę ale mąż miał na sposób wychowania odmienny pogląd (szybciej oddać i odciąć pępowinę żeby żona poszła do pracy chce, czy nie).
Jeśli pytasz o stan psychiczny dziecka to powiem, że najlepiej dla psychiki malucha, gdy do trzeciego roku życia przebywa ono z matką. Tak to wygląda z pubnktu widzenia psychologii i pedagogiki - emocjonalny rozwój dziecka jest na tym etapi najważniejszym w Jego całym życiu - pierwsze trzy lata jego życia kształtują charakter (a raczej jego cechy) - odpowiadają też za to, czy dziecko będzie w życu odważne, czy będzie łatwiej pokonywać przeszkody itd. W zasadzie sprawa jest bardzo złożona dlatego podałam w skrócie - 3 pierwsze lata swojego życia dziecko powinno spędzić przy mamie.
zgadzam się ngL , no i niestety nie wszyscy mogą sobie na to pozwolić. Ja na dzień dzisiejszy doskonale sobie zdaję sprawę że mój mały hajduczek dobrze czuje się w żłobku ale cięzkie są dla niej rozstania ze mną . nienawidzi tego momentu i wcale się nie dziwię temu. sama pamiętam jak odstawiałam histerie i to jako 5latek w przedszkolu. Nie nawidziłam tam chodzić ale nie było innej alternatywy. Dziecko chce zostać przy mamie, tacie bo przy nich czuje się bezpiecznie i nigdy z chęcią i w poskokach nie pójdzie w obce towarzystwo.
to moje siostry są odstępstwem od twojej reguły hejduczek. obydwie jak poszły pierwszy dzień, jedna do żłobka druga do przedszkola to zaraz pobiegły do dzieci, do zabawek. ta starza nawet nie dała mamie buzi na do wiedzenia. ja niestety odstawiaąłm histerie, ale tylko przez pierwsze dni, póżniej było już ok.
A wiecie co dzisiaj mój hajduczek nie zdążył się rozpłakać na dobre. Panie tak ją zaskoczyły przy otwarciu drzwi do sali że zapomniała ze miala plakać. Otworzyłam drzwi a Panie od razu szeroki uśmiech na twarzy, rozpostarte ramiona, radosne powitanie no i dziecko zapomniało że się właśnie rozstaje ze mna choc przed chwila chowalo sie za mna bo nie chcialo wejsc