Aby dyskutować we wszystkich kategoriach, wymagana jest rejestracja.
Vanilla 1.1.4 jest produktem Lussumo. Więcej informacji: Dokumentacja, Forum.
JA TAKŻE:)
RoxyEwa, nie zgadzam się z Tobą, bo wiem, że teraz "łatwo" Ci mówić o rozstaniu bez oszczerstw i obrzucania się błotem, ponieważ w Twojej sytuacji to teoria. Wydaje Ci się, że podejmiecie decyzję o rozstaniu, ustalicie fakty i będzie git? Muszę Cię zmartwić, niestety nie. Jestem pewna, że Wasza postawa zmieni się w momencie, kiedy tematy Waszych rozmów staną się rzeczywistością. Nagle zdacie sobie sprawę, że coś lub kogoś możecie stracić na zawsze, bezpowrotnie! I wtedy zaczynają się wątpliwości i nasuwa się mnóstwo pytań, a co za tym idzie - zmiana postawy, żal, strach, złość i wszystko inne razem.
RoxyEwa napisała "Ja jestem poprostu zmeczona moim malzenstwem i moze dlatego mam obojetne odczucia.Z mezem widuje sie tydzien na dwa miesiace lub miesiac.Od dwoch lat nie potrafimy sie dogadac bo kazde chce czego innego i nie chce mi sie juz dluzej walczyc ani rozmawiac ani co kolwiek robic z tym bo moj maz jest odpory na kompromisy,rozmowy i itd.Szczerze to mi sie tez juz nie chce zabiegac o to.I zeby chciec cos odbudowac trzeba dwojga a jesli juz jedno nie chce to nie ma o czym w ogole rozmawiac.Probowalam to zmieniac,kolacje,szczerze rozmowy itd to nic nie daje...Zrobilismy sie obojetni na siebie juz nie wspomne o innych sprawach gdzie zachowujemy sie jak w fabryce gwozdzi....Tak to jest wlasnie koszmar kiedy dwoje ludzi nie moze sie dogadac i najwyrazniej pora juz powiedziec dosc."W innych wątkach na forum czytałam o tym, jak starasz się o dziecko, jakie masz z tym problemy i jak bardzo chcesz kolejnego. Po tym co tu przeczytałam zastanawiam się z kim Ty się starasz o to dziecko?
I po co ten jad w wypowiedzi? Dziewczyny zauważyły po prostu zależność.
Roxy, w Twojej wcześniejszej wypowiedzi piszesz o kryzysie, który trwa w Waszym związku od dwóch lat, piszesz o rezygnacji, o braku chęci do walki... Takich rzeczy nie pisze się po kłótni z partnerem o to co zrobić na obiad... Dla nie też ten wpis świadczy o kryzysie i to głębokim i długotrwałym. Nie dziw się,że dziewczyny się dziwią jeśli w innym wątku piszesz o staraniach o drugie dziecko... To po prostu ze sobą nie współgra... A dla mnie nasuwa zupełnie inne wnioski i to niezbyt przychylne Tobie. Przepraszam,ale dla mnie to wygląda trochę jak próba ratowania małżeństwa poprzez kolejne dziecko. Może się mylę, ale tak to wygląda.
dostalam kolejna nauczke zeby nie pisac o takich sprawach na forum no nic jakos to przezyje
Jakoś do tej pory nie spotkałam się z tym, żeby któraś z użytkowniczek w ten sposób podchodziła do sprawy. Czytając Twoje wypowiedzi odnoszę wrażenie, że nie można Ci zwrócić uwagi, nie można się z Tobą nie zgadzać bo zaraz atakujesz i się obrażasz. To nie o to w tym wszystkim chodzi. Uważasz się za osobę z bagażem życiowym (nie twierdzę, że go nie masz), doświadczoną, a Twoje wypowiedzi są cięte i nieprzyjemne. Albo jesteś osobą specyficzną albo próbujesz pokazać się taką osobą.
Masz rację. Każdy ma prawo wylać swoje żale, wygadać się, kiedy czuje taką potrzebę. OK. Ale wystarczy to w prosty sposób wyjaśnić, nie atakując nikogo.
No ja to inaczej zrozumialam szczegolnie ze niezamierzam sie rozwodzic,ale nie bede wnikac o co autorce postu chodzilo.Szkoda czasu na klotnie albo zgryzliwosci.
To rzeczywiście patowa sytuacja...chociaż wszystko zależy od tego czy teściowie biorą jego stronę czy też Twoją i swojej wnuczki,a jego traktują jak głupca,który nie wie co traci (znam takie przypadki)...Masz się gdzie zatrzymać ? Czy on nie poczuwa się w ogóle do tego,aby zapewnić wam mieszkanie?...Na litość boską,to jego dziecko jest...a on je wyrzuca (dobrze wie,że nie zostawisz małej)...
Ewa- z kim Ty się związałaś?Rozumiem,że związek przechodzi kryzys- ale przeciez pisałaś,że jest dobrze... Ze staracie się o dziecko?Faceta, któremu przemknie przez mysl wyrzucenie własnego dziecka z domu nie chciałabym oglądac nawet przez sekundę. Masz gdzie się wyprowadzić?