Zarejestruj się

Aby dyskutować we wszystkich kategoriach, wymagana jest rejestracja.

 

Vanilla 1.1.4 jest produktem Lussumo. Więcej informacji: Dokumentacja, Forum.

    •  
      CommentAuthorJoan1977
    • CommentTimeDec 26th 2010
     permalink
    Myślę, że Beata chciała napisać: nie trzepię, ot zwykła literówka Aga:)

    Dziewczyny, moi rodzice rozwiedli się kiedy ja miałam 30 lat. Rozwód boli w każdym wieku, ja nadal się czuję rozbita pomiędzy dwa światy, mimo, że mam własną rodzinę, dzieci. Lojalność wobec rodziców, szukanie wytłumaczeń dla pewnych ich zachowań, pośredniczenie w różnych sytuacjach- mimo wolnie obciąża, więc co dopiero maluchy??? Radzą sobie z nową sytuacją jak mogą i dorośli i dzieci...
    •  
      CommentAuthormartitap
    • CommentTimeDec 26th 2010
     permalink
    Każdy w takiej sytuacji cierpi - rodzice i dzieci. Wiem jedno - jeśli rodzice nie potrafią się ze sobą dogadać, nie ma porozumienia to lepiej, żeby się rozstali. Dziecko bardziej cierpi patrząc i uczestnicząc w kłótniach, niż żyjąc pomiędzy jednym a drugim domem.
    --
  1.  permalink
    Joan1977: Myślę, że Beata chciała napisać: nie trzepię, ot zwykła literówka Aga

    A no rzeczywiście :)
    Jakoś nie mogłam przypasowac tego słowa. Pomyslałam,że to jakieś lokalne powiedzenie.:)
    Ja uwazam,ze dzieci rozwodzących sie rodziców wcale cierpiec nie muszą. Tak jak napisała Maritap- cierpia wtedy, gdy patrza i uczestniczą w kłótniach.
    •  
      CommentAuthorBett
    • CommentTimeDec 27th 2010
     permalink
    Aga - to się módl, żeby Twoje dziecko nie doświadczyło tego, o czym piszesz.
    Rozwód i brak dwojga rodziców w domu ZAWSZE będzie dla dziecka stresem, dziecko zawsze będzie chciało rodziców razem, kochających się, przytulających i w jednym mieszkaniu. Owszem - są sytuacje, kiedy lepiej się rozstać niż tkwić w toksycznym małżeństwie (bicie, awantury, patologie), ale jeśli rodzice rozstają się ponieważ była "różnica charakterów" i nie skaczą sobie do gardeł - takie dziecko wcale nie jest szczęśliwe i nie będzie szczęśliwe mimo poprawnych stosunków.
    Od półtora roku mieszkam sama, coraz częściej są sytuacje, w których Tata Piotra nie pali się do przyjścia do dziecka. Nie wiem czy mu się znudziło, czy co, ale zauważam regularny, powolny spadek jego aktywności. Ja jako mama jestem zawsze. On jako tata ma różne wymówki.
    Dlatego czasem marzę, żeby on zniknął. Zostawił nas, nie mącił, nie przychodził. Piotruś jest malutki i naprawdę po cichu liczę, że on sobie kogoś znajdzie, że nie będzie miał ochoty wpadać, a jeśli już to bardzo rzadko. I że naprawdę go nie będzie w naszym życiu.
    Dzisiaj się rozwiodłam. Większość dnia przeryczałam. Jeśli większość rozwodzących się ludzi trafia na tak wspaniałą sędzinę jak ja dzisiaj - już wiem dlaczego jest tyle "szybkich" rozwodów. Ślub brałam w godzinę. Rozwiodłam się w 15 minut....
    Boli jak jasna dupa :(
    -- [/url]
    •  
      CommentAuthorMelodie
    • CommentTimeDec 27th 2010
     permalink
    Odnoszę wrażenie, że przypisujesz swoje odczucia synowi, Bett. Ty cierpisz i sądzisz, że tak samo cierpi Twoje dziecko, a wcale tak być nie musi. Nie zgadzam sie z Twoją teorią mówiącą o tym, że dziecko jest w pełni szczęśliwe tylko wtedy gdy ma dwoje rodziców przy sobie. Jeśli matka jest w stanie zaspokoić potrzeby dziecka dlaczego miałoby być ono nieszczęśliwe i zestresowane?
    •  
      CommentAuthorjem
    • CommentTimeDec 27th 2010
     permalink
    Bett :hugging: ciężki dzień ale masz go już za sobą. Trzymaj się.
    •  
      CommentAuthorkodama
    • CommentTimeDec 27th 2010
     permalink
    Niespecjalnie lubię tak się odsłaniać na forach, ale też jestem dzieckiem z rozbitej rodziny (miałam 5 lat kiedy rodzice się rozwiedli więc już byłam kumata) i spostrzeżenia mam następujące:
    1. Dziecko przyjmuje do wiadomości stan rzeczy, tak po prostu. Wie, że jest zależne od działań rodziców i chcąc nie chcąc z założenia się z nimi godzi nie zastanawiając się specjalnie "dlaczego???". Tu zgadzam się w 100% z Aggnieszką, że często rodzice tak to sobie wyobrażają - oni cierpią - dziecko pewnie jeszcze bardziej.
    2. Z mojego doświadczenia wynika, że brak drugiego rodzica w życiu jest owszem odczuwalny i czasem chciałoby się tak jak inne dzieci "mieć tatę", ale nie jest ten brak powodem jakiegoś ogromnego cierpienia mającego druzgocący wpływ na dalsze życie.
    3. W pewnym momencie człowiek (w sensie dziecko) samo decyduje o tym czy i jak utrzymuje kontakt z rodzicem "dochodzącym". I nie ma tu wpływu postępowanie matki, czy to dbającej o podtrzymanie więzi z ojcem, czy wręcz przeciwnie utrudniającej. Nadchodzi taki moment i to wcale nie w wieku 18 lat, że dziecko jest bardziej samodzielne i potrafi tak poprowadzić sprawy,żeby dopiąć swego czy to na plus czy na minus dla rodzica "dochodzącego"
    4. Robienie z dzieci z rozbitych rodzin biedulków, co to zostały skrzywdzone, bo rodzice nie są razem (najczęściej przez babcie i dziadków i to w obecności dziecka np"dajcie jej/mu spokój, to biedne dziecko, bo to tamto sramto... i tyle już w życiu przeszło", ale też przez samych rodziców, którzy zakładają, że dzieciom zrobili "wielką krzywdę"), to wg mnie postępowanie karygodne, bo zmniejsza poczucie własnej wartości takiego dziecka i utwierdza je w przekonaniu, że jego życie jest gorsze niż życie rówieśników.
    5. Jestem zdecydowanie za sądownym regulowaniem "widzeń" pod rygorem odpowiedzialności kuratelą sądową (nie wiem czy to prawidłowo napisałam, ale wierzę, że zrozumiecie co mam na myśli), bo najgorsze co się dziecku może w tej sytuacji przytrafić to rodzic niedotrzymujący słowa.
    6. Rodzic pełniący opiekę nad dzieckiem powinien stworzyć iluzję, że sytuacja, w której znalazła się rodzina jest jak najbardziej NORMALNA i dla dziecka praktycznie nie oznacza wielkich zmian. Tak się zdarza, rodzice nie będą razem, ale dziecko jest dla nich najważniejsze i kochają je tak samo jak wcześniej. Do wszystkiego można przywyknąć, a dzieci szybciej niż dorośli akceptują sytuację, tyle, że ciągłe ubolewanie nad nią upewnia je, że coś jest nie tak.
    7. To dobre czasy dla dzieci z rozbitych rodzin... niestety. Niestety w sensie, że rozwód to teraz codzienność... Ale dzięki temu dzieci z rozbitych rodzin nie są "dziwadłami". Nikt nie szepce za plecami... I "takie maluchy" mogą czuć się w pełni normalnie i wartościowo, byleby rodzice tego nie schrzanili...
    -- ad. "piosenka na dziś" - LISTA TU: http://wiki.28dni.pl/forumowa_piosenka_na_dzis_-_lista
    •  
      CommentAuthorkodama
    • CommentTimeDec 27th 2010
     permalink
    Karko - Agga pisała do Bett, co jest widoczne w Jej komentarzu...
    -- ad. "piosenka na dziś" - LISTA TU: http://wiki.28dni.pl/forumowa_piosenka_na_dzis_-_lista
    •  
      CommentAuthormartitap
    • CommentTimeDec 27th 2010
     permalink
    Karko, ta wypowiedź była skierowana do Bett :wink:

    Bett: Rozwód i brak dwojga rodziców w domu ZAWSZE będzie dla dziecka stresem, dziecko zawsze będzie chciało rodziców razem

    Nie mogę się z tym zgodzić... Ja sama latami marzyłam o tym, żeby "tata" się wyprowadził i zostawił nas w spokoju. Byłam szczęśliwa, kiedy zostaliśmy sami i dopiero wtedy poczułam się szczęśliwa i bezpieczna. Tak więc wszystko zależy od sytuacji, jaka jest w domu.
    --
  2.  permalink
    Kodama napisała dokładnie to, co ja czuję.
    Bett- bardzo mi przykro,że tak się ułozyło Twoje zycie. Widasz,że cierpisz. Uwierz w to,ze Twoje dziecko nie musi czuć się nieszczęsliwe. Kochasz syna i to jest dla niego wazne.
    Uważam,że moja mama podjeła najbardziej słuszną decyzję dot rozwodu jaką podjąć mogła.
    Nie twierdzę,że rozbita rodzina to pełnia szczescia. Kiedy analizuję swoje zycie, to mysle sobie,że ten fakt miał wpływ na sporo zdarzen - chociazby wczesne zamazpójscie. Nie byłam nigdy " księzniczką tatusia", ale za to jestem silna, wytrwała, zaradna. Tak sadzę.
  3.  permalink
    Ja przez pierwsze 10lat wychowywałam się bez taty- rodzice nie byli i nie są rozwiedzeni, ale taty z nami nie było. Bardzo fajnie wspominam ten okres, wręcz nie lubiłam momentów, kiedy tata się objawiał- wtedy było nerwowo. Jak byłyśmy z mamą było spokojnie i tak bezpiecznie. Jedynie w okolicach Świąt dopadał mnie zawsze smutny nastrój...
    Wywarło to na mnie wpływ, ale czy aż tak negatywny? Na pewno długo byłam b. nieufna wobec mężczyzn i chciałam się odegrać- dopóki miałam żal do taty. Jak sobie uporządkowałam emocje, przeszło.
    Za to podobnie jak Aga- myślę, że jestem bardziej zaradna. Mama umiała sama telewizor naprawić, drzwi naoliwić- podniosła mi poprzeczkę, hehehe :P
    --
    •  
      CommentAuthorkodama
    • CommentTimeDec 30th 2010
     permalink
    Miło mi, że tyle osób mniej lub bardziej podziela moje zdanie :).
    -- ad. "piosenka na dziś" - LISTA TU: http://wiki.28dni.pl/forumowa_piosenka_na_dzis_-_lista
    • CommentAuthorewa74
    • CommentTimeDec 30th 2010
     permalink
    a ja wrecz przeciwnie, zawsze bylam ksiezniczka tatusia, a z mama koty darlam od urodzenia , mama z tata ciagle sie klòcili i chcialam zeby sie rozwiedli ,to oczywiscie zamieszkalabym z tata, ale wtedy bylam dzieckiem ,kto mial racje nie wiem ,wiem ze po smierci taty ,mialam 14 lat ,strasznie mi go brakowaloi brakuje, pamietam wycieczki na wawel, zbieranie kasztanòw , pamietam jak spytalam co to jest sex? i gdzie jest wata ,bo okres dostalam...
    • CommentAuthorewa74
    • CommentTimeDec 30th 2010
     permalink
    a jak chcialam pierogi z truskawkami , to zrobil dwa duze ,bo mu sie kleic nie chcialo...ale zjedlismy...duzo mam fajnych ,wspomnie z nim z dziecinstwa,zupe z ketchupu tez jadlam ,bo byl w sloiku ,jak przecier...
    •  
      CommentAuthorNatalaa
    • CommentTimeDec 30th 2010
     permalink
    ewa74: a ja wrecz przeciwnie, zawsze bylam ksiezniczka tatusia, a z mama koty darlam od urodzenia


    Ja dokładnie tak samo. Dlatego teraz - jak Taty zabrakło... no nie umiem się odnaleźć.
    --
    •  
      CommentAuthorkodama
    • CommentTimeDec 30th 2010 zmieniony
     permalink
    Ewa - super wspomnienia :). Myślę, że przy dobrych chęciach kochających dziecko rodziców rozwód podobnych nie wyklucza. A jeśli takich chęci nie ma to czy rodzice są razem czy osobno nie ma większego znaczenia. Zresztą sama piszesz, że z Mamą bywało różnie, a przecież była przy Tobie. Broń Boże nie zarzucam Twojej Mamie braku tych dobrych chęci (żeby nie było). Chodzi mi jedynie o to, że stosunki z rodzicami bywają lepsze lub gorsze również w pełnych rodzinach. Nawet jeśli dziecko ma przy sobie oboje rodziców, to też przeżywa swoje jakieś tam "wielkie problemy", lepsze i gorsze chwile, szczęśliwe i smutne momenty.
    -- ad. "piosenka na dziś" - LISTA TU: http://wiki.28dni.pl/forumowa_piosenka_na_dzis_-_lista
    • CommentAuthorewa74
    • CommentTimeDec 30th 2010
     permalink
    Talinka ,to minie z czasem , mi minelo a relacje z facetami ,mialam zawsze super ,ale to juz chyba zalezy od arakteuru a nie wychowania...buuu..
    •  
      CommentAuthorNatalaa
    • CommentTimeDec 30th 2010
     permalink
    Ja się zawsze lepiej dogadywałam z facetami aniżeli z dziewczynami... dziewcztyny się malowały, a ja grałam z chłopakami w piłę :wink:
    --
    •  
      CommentAuthorvicky80
    • CommentTimeJan 1st 2011 zmieniony
     permalink
    Karko podziwiam i cenię w Tobie postawę dbania o siebie i córeczkę, jednocześnie z pokojowym nastawieniem.
    Wg mnie nastawienie na zaś "bo na pewno z czasem będzie do d.." bo on zrobi to czy tamto..
    z mojego doświadczenia powoduje z czasem takie właśnie postawy.

    Ta nagonka od koleżanek, czy znajomych, czy bywa że na forum - daj mu wycisk, wyciśnij ile sie da, wg mnie niszczy.
    nie tylko ślady relacji między dwojgiem rozwodzących się ludzi, ale i szanse że będą sie dogadywać, szanse na to że dziecko będzie patrzeć na w miarę poprawne stosunki (jeśli nie pokój to rozejm nie wojnę).
    A sądy i nagonka "na zaś" w razie gdyby druga strona dowalić chciała jest taka jakaś.. nieludzka dla mnie.
    Sytuację rozwodów znam od paru najbliższych przyjaciół, bliskiej znajomej.
    Nagonka z jednej strony budzi chęć nagonki ze strony drugiej. I mimo że jedna strona ( a znam po rozwodzie bliskich mi 2óch męskich przyjaciół) chce dobrze da z własnej woli kilkakrotnie wyższe alimenty.. to gdy matka jest spokojniejsza jest po prostu łatwiej się dogadać z opieką nad dzieckiem, pomóc sobie nawzajem.
    Jednemu przyjacielowi wręcz jego ex żonie zlecenia załatwialam. Ich stosunki są o niebo lepsze niż drugiego - mimo że ta akurat kobieta miałaby wszelkie prawo być zgorzkniała i wredna dla niego. A on o nich bardzo dba i opiekuje się dziećmi, zawsze je bierze pod uwagę, we wszystkich działaniach (nawet zakup nowego auta - duże żeby pomieściła nową i starą rodzinę).
    Drugiemu mimo że dał z własnej woli alimenty wysokie ex utrudnia życie na każdym kroku, bo tak. Mimo że nie było tzw. innej kobiety w trakcie, ani patologii.
    Znam sytuację bdb znajomej która rozstała się z mężem bez orzekania o winie, oni nie mieli dzieci, sytuacja niemiła, chociaż on nawalał mocno, to formalnie ją łatwiej było zaskarżyć na zasadzie orzekania o winie, bo miała nowego faceta.
    Tylko sobie darował i rozstali się "normalnie".
    Wiem że każdą ze stron to boli, bywa że znam obie strony.
    Myślę że rozwiązań jest tyle ile ludzi, tak rozwody jak i związki mogą być dobre i złe. Relacje w związkach i między exami również.
    i porównywanie tego bo "statystyka, gazety, media, znajome" trąbią negatywnie na zaś że on/ona może to czy tamto.. wg mnie kumuluje tylko nienawiść, która ostatecznie odbije się na nas samych.


    Bett przytulam. bo co można w takiej chwili. pewnie frazes, choć z czasem stanie się prawdziwy - teraz się wypłaczesz, a potem będzie dobrze, a nawet wspaniale.
    •  
      CommentAuthorkodama
    • CommentTimeJan 10th 2011 zmieniony
     permalink
    vicky80: A sądy i nagonka "na zaś" w razie gdyby druga strona dowalić chciała jest taka jakaś.. nieludzka dla mnie.


    Vicky, tu nie chodzi o nagonkę na zaś, a jedynie o zapewnienie sobie i dziecku stabilnej przyszłości. Trudno wierzyć na słowo osobie, która przez długi czas kłamała prosto w oczy, że dotrzyma składanych obietnic.
    -- ad. "piosenka na dziś" - LISTA TU: http://wiki.28dni.pl/forumowa_piosenka_na_dzis_-_lista
    •  
      CommentAuthorKARKO
    • CommentTimeJan 15th 2011 zmieniony
     permalink
    Dziewczyny, wybaczcie - skasowałam wszystkie swoje wpisy na tym wątku. Mam nadzieję, ze zrozumiecie. Jestem, będę pisać, ale nie tak osobiście... Wiem, ze usunięcie moich komentarzy trochę poczyniło mętliku, wybaczcie
    --
    •  
      CommentAuthorJoan1977
    • CommentTimeJan 16th 2011
     permalink
    Karko, wszystkie rozumiemy, tylko trochę smutek ze zmartwieniem sie przemienia, że tak znikasz... Mam nadzieję, że szybko wrócisz do nas:)
  4.  permalink
    mam coraz czestrze klutnie z chlopakiem chyba w sumie przez to dziecko ktore chce miec on stwierdzil ze tez chce miec ale od kilku tygodni mi mowi ze jestem za mloda na dziecko ze to nei pora ze jesli nie mozemy miec to bug tak chce i nie musimy robic na sile
    ja czuje ze rosnie meidzy nami mur bo on nie rozumie tego co ja czuje.. a czuje sie z tym zle czuje sie tak jak by wszystko zalerzalo od niego a ja byla bym na lasce mam czasem ochote wyjsc z domu i nie wrucic dlaczego on nie rizumie mojch potrzeb? on chcial auto jasne nie ma sprawy obydwoje wzielismy sie do pracy i po kilku miesiacach ma swoje ukochane auto z ktorego sie cieszy a ja nie mam sie z czego cieszyc bo chce dziecko..
    mam juz tego dosc powoli czuje ze musze gdzies wyjechac uspokojc sie wyciszyc czuje sie jak w klatce i ten cholerny mur miedzy nami dusze sie juz taka nie rozumiana nikt mnie nie rozumie jestem juz tylko sama dla siebie??:cry::cry::cry::cry:chyba popadlam w depresje...
  5.  permalink
    PROSZE O POMOC MAM PROBLEM Z FACETEM WIELKI PROBLEM PRZYNAJMNIEJ DLA MNIE POTRZEBUJE ROZMOWY Z KOBIETA KTORA JUZ TROCHE W ZYCIU PRZESZLA PROSZE PISAC NA PRIV PRZYJME ZAPROSZENIE DO PRZYJACIOL TYLKO PROSZE O PORADY O SZCZERA ROZMOWE
    •  
      CommentAuthorKARKO
    • CommentTimeFeb 6th 2011
     permalink
    Joan, dziękuję. Jestem, jestem. Musiałam się "odciąć" trochę. Ale zawsze zapraszam powd mój wykres - w ciasnym ale własnym gronie. Jeśli przyjdzie czas, hęci i motywacja, wrócę i tutaj ze swoimi sprawami. A może ten wątek pomoże komuś jeszcze...
    --
    •  
      CommentAuthorAmazonka
    • CommentTimeFeb 10th 2011
     permalink
    Rozstania złe i gorsze
    Audycja psychologiczna z Trójki do posłuchania.
    -- [/url]
    •  
      CommentAuthorbetinka846
    • CommentTimeFeb 10th 2011
     permalink
    Witam, jestem tu nowa, trafilam na ten wątek i jestem trochę zaniepokojona przyznam. Od niespełna 5 lat jestem mężatką. I nie zawsze między nami układało się dobrze. Bywało wręcz bardzo gorąca kiedy myślałam juz poważnie o odejściu. Jednak po wielu rozmowach nie przespanych nocach udało się wszystko posklejać. Teraz bywa różnie czasami sie sprzeczamy ale zaniepokoiło mnie jedno jakże trafne stwierdzenie, nie pamiętam już kórej z was. A mianowicie że głupotą jest twierdzenie ze po urodzeniu dziecka powstają konflikty i małżeństwa przechodzą poważne kryzysy gdzie często dochodzi do rozwodu. A jedynie nasilają się problemy które ktwią w małżonkach duużo wczesniej przed narodzinami dziecka. Zmartwiło mnie to bo od paru miesięcy stramy się o dziecko. I sama przed sobą teraz muszę przyznać że naszemu związkowi sporo jeszcze brakuje bym mogla powiedzieć ze TAK jestem najszczęśliwszą kobietą bedąc z mężem. Kocham Go na pewno i ostatnią rzeczą jaką bym teraz chciała to się z nim rozejść, jednak mam obawy czy dziecko faktycznie nie spowoduje kolejnego kryzysu. Nie jestem pewna czy dawne konflikty nie wrócą właśnie z podwojoną siłą mimo iż narazie jest spokój, jest całkiem dobrze....
    •  
      CommentAuthorAndżi
    • CommentTimeFeb 10th 2011
     permalink
    "Nie jestem pewna czy dawne konflikty nie wrócą właśnie z podwojoną siłą mimo iż na razie jest spokój, jest całkiem dobrze.... "
    Ja bym postarała się te konflikty przegadać/przepracować inaczej faktycznie jak pojawi się dziecko może być krucho, będziecie zmęczeni, skupieni na dziecku, w Twoim organizmie będą szalały hormony a wtedy nietrudno o sprzeczkę, która może urosnąć do monstrualnych rozmiarów.
    --
    •  
      CommentAuthorKARKO
    • CommentTimeFeb 24th 2011
     permalink
    zgadzam się z andżi. Uważam, że starać się o dziecko powinniście wtedy, gdy czujecie że jest naprawde dobrze między Wami.
    Dziecko nie może być pomysłem na naprawianie związku. Bo ten pomysł nie wypala. Choć u mnie tak nie było, ale znam pary, które się chciały ratować w ten sposób... i już ich nie ma...
    --
    •  
      CommentAuthormartitap
    • CommentTimeFeb 24th 2011
     permalink
    Oczywiście są wyjątki od reguły, np. ja :wink:
    gdy dowiedziałam się o ciąży, przechodziliśmy z M kryzys. Ciąża nas zaskoczyła, ale też pomogła zrozumieć, gdzie popełniamy błędy i na czym nam tak na prawdę zależy. Zmieniliśmy podejście do życia. Zaczęliśmy doceniać to co rzeczywiście ma znaczenie... Teraz jest OK:)
    Faktem jest to, że nie planowaliśmy dziecka w celu ratowania związku. Wręcz przeciwnie. W pewnym momencie uznałam, że dobrze się stało, że nie mamy dziecka, bo za bardzo by cierpiało. Los zdecydował za nas:)
    --
    •  
      CommentAuthorKARKO
    • CommentTimeFeb 24th 2011
     permalink
    no to co innego;)
    --
    •  
      CommentAuthorAmazonka
    • CommentTimeFeb 24th 2011
     permalink
    Nie los, tylko starania na żywioł dały rezultat.
    -- [/url]
    •  
      CommentAuthormartitap
    • CommentTimeFeb 24th 2011
     permalink
    Amazonko, akurat wtedy nie staraliśmy się o dziecko. Byłam nastawiona na to, że jestem niepłodna i przede mną długie lata leczenia.
    --
    •  
      CommentAuthorKARKO
    • CommentTimeApr 2nd 2011
     permalink
    nie odpuszcza mnie dzisiaj jedna myśl... – że gdybym nie miała Gosi… nie chciałabym chyba żyć…
    nie chcę tak myśleć. Ale ta myśl jest.
    Dziabie serce i wylewa się słoną wodą z oczu :sad:
    --
    •  
      CommentAuthorNiLLi
    • CommentTimeApr 2nd 2011
     permalink
    U nas było kolorowo do urodzenia dziecka... potem oczywiście nie było jakoś tam strasznie, ale inaczej niż sobie wyobrażałam... W pierwszym okresie po urodzeniu miałam wrażenie, że do szczęścia wystarczy mi tylko dziecko, męża spychałam na drugi plan... myślę, że On nie odczuł tego boleśnie, bo zdawałam sobie sprawę z moich "urojeń" i jakoś to tłumiłam. Potem wkurzało mnie, że tylko ja zostaję z dzieckiem, że każde moje wyjście planuję 2 tygodnie wcześniej, że jak gdzieś idę, to muszę brać ze sobą synka. Oczywiście znowu winiłam za to męża (ale co do tej kwestii mam akurat pełne prawo, bo tak jest)... mam jeszcze szkołę, więc dodatkowy stres i obowiązek. Myślę, że dopiero po roku mi się zaczęło to wszystko w głowie układać... wiem, że to we mnie tkwił/tkwi problem. Być może to hormony... po części pewnie tak, ale dopełnieniem jest fakt, że dziecko wiele ogranicza. To, co wcześniej robiliśmy razem, teraz nie możemy. Ja zostaję z synkiem, bo przecież zabieranie go na budowę na przykład nie ma sensu. Zdaję sobie sprawę, że mamy mniej tematów do rozmowy, bo bardzo mało rzeczy robimy wspólnie...

    Ale decydując się na rodzicielstwo trzeba mieć to na uwadze i jakoś to przetrwać. Jedni nie mają wcale gorszego okresu, inni mają miesiąc a inni dwa lata... U nas nie było to jakoś wywlekane, nie było awantur, dzikich kłótni... w sumie w naszych stosunkach zbyt wiele się nie zmieniło, ale to co się działo w mojej głowie to moje ;) synek ma teraz 20 miesięcy, a ja tak od dwóch miesięcy "normalnie myślę" ;)
    •  
      CommentAuthorNiLLi
    • CommentTimeApr 2nd 2011
     permalink
    Ale ogólnie rzecz ujmując, macierzyństwo daje wiele radości i za nic w świecie nie zamieniłabym tego na nic innego ;) kryzys dał się pokonać, a teraz planujemy drugie maleństwo :)
    •  
      CommentAuthorvicky80
    • CommentTimeApr 2nd 2011
     permalink
    A mnie tak zastanawia - czy rozmawiałaś w ogóle o swoich odczuciach z mężem? o sposobach rozwiązania wyjść innych niż opisujesz?
    •  
      CommentAuthorNiLLi
    • CommentTimeApr 2nd 2011
     permalink
    Oj, rozmawiałam ;)
    On doskonale wie, o co chodzi. Charakter pracy męża też ma tu sporo do rzeczy, bo często wyjeżdża, chodzi na spotkania wieczorami, dla odstresowania chodzi na rowerki dwa razy w tygodniu. Mi sporo czasu nie zostaje na "samotne" wyjścia, bo w pozostałe dni mąż często pracuje do północy, a od piątku do niedzieli siedzę w szkole i wieczorem marzę o odpoczynku... Razem faktycznie wcale nie wychodzimy, bo głupio mi już prosić mamę żeby została z wnukiem (czuję, że ją wykorzystuję :/). Część rzeczy związanych z pracą musiałam zaakceptować i już się przyzwyczaiłam. Po prostu czasem mam gorszy okres i wtedy mnie denerwuje, że znowu gdzieś idzie... ale bywa, że jak go ładnie poproszę to zrezygnuje z rowerów i zostaje w domu ;)

    Nie marudzę już, bo nie mam tak najgorzej :P
    • CommentAuthoradda78
    • CommentTimeApr 2nd 2011
     permalink
    karko :hugging:
    --
    •  
      CommentAuthorKARKO
    • CommentTimeApr 2nd 2011
     permalink
    dzięki ania...
    --
  6.  permalink
    Karko, tak nie wolno...
    Trzymaj się
    •  
      CommentAuthorKARKO
    • CommentTimeApr 2nd 2011
     permalink
    Wiem, że nie wolno. Mija pół roku odkąd eM się wyprowadził... Ale nadzieja nie umiera, miłość wcale nie stygnie... Boję się, jak dalej dam radę
    --
  7.  permalink
    A z jego strony? Czujesz czaem,że chce wrócic do Ciebie?
    •  
      CommentAuthorMigotka721
    • CommentTimeApr 2nd 2011
     permalink
    Przykro mi Karko... śledziłam Twoją historię, jeszcze zanim usunęłaś swoje posty.... Ja też przeszłam w życiu trudne rozstanie, nie z mężem tylko z narzeczonym, ale było tak trudne, że zawalił mi się świat. Długo dochodziłam do siebie, chyba nawet do tej pory jeszcze w 100% nie doszłam i nie wiem czy kiedykolwiek zapomnę o tamtej miłości, mimo że oboje poukładaliśmy sobie życie na nowo.... Wiem, że on nie przestał mnie kochać, a i w moim sercu zajmuje cały czas jakieśtam miejsce, nie najważniejsze, ale jest... Już się do tego przyzwyczaiłam, że czasami nachodzi mnie smutek, bo wspominam i tęsknię za nim i cudownymi chwilami spędzonymi razem... Ale życie toczy się dalek. I Ty je sobie też ułożysz.
    SHOW MUST GO ON...
    •  
      CommentAuthorKARKO
    • CommentTimeApr 3rd 2011
     permalink
    Wczoraj własnie powiedział znowu, że "ITAK NIE BĘDZIEMY RAZEM". CHciałam bysmy poszli razem z Gosią na plac zabaw - wiem, jak ważne to dla niej by było... (psycholog też mi o tym mówiła). Ale zaczął się wykręcac, ze chce sam z Gosią itd. Jak powiedziałam, że dla dziecka to ważne by widziała rodziców razem, powiedział" po co, jak itak nie będziemy razem. Nie wiem co się stało z tym człowiekiem - nikt go nie poznaje. Włącznie z teściową, która powiedziała mi, ze przeszedł jakąś straszną zmianę, stał się zbyt pewny siebie itd. Nie jest raczej z nikim - teściowa potwierdza. Jest bardzo dyspozycyjny, prawie codziennie z Gosią, "na zawołanie" - nie ma szans by w takiej dyspozycyjności dla Gosi układał sobie życie inne... Ale nie chce być ze mną. Ot tak. Po 14 latach... ja nie wiem kiedy mi może minąć ten stan. Takie silne uczucie. To, że jest Gosia jest najwspanialszym moim darem. Zaczynam się bać o nią jakoś, że ją stracę. BO w tej chwili ona jest sensem mojego życia.
    --
    •  
      CommentAuthorolgusia
    • CommentTimeApr 3rd 2011
     permalink
    oj Karko...
    Przykro mi...
    Każdy facet jest pewny siebie, gdy wie ze trzyma Cię w szachu....
    Twój eM też, wie że zrobiłabyś wszystko żeby do Ciebie wrócił, jego pewność siebie wystrzeliła w kosmos....
    -- a ja jestem proszę pana na zakręcie,migają światła rozmaitych możliwości.....
    •  
      CommentAuthorKARKO
    • CommentTimeApr 3rd 2011
     permalink
    obawiam się, że jemu naprawdę może nie zależeć by trzymać mnie w szachu... tylko nie rozumiem tego. Nie rozumiem, jak mogło mu tak po prostu "minąć"...
    --
    •  
      CommentAuthorBlanka81
    • CommentTimeApr 3rd 2011
     permalink
    Jestem po rozwodzie z pierwszym mężem, wiem co to za ból, a nie mieliśmy dzieci. Nie warto pójść jednak na terapię małżeńską? Przytulam!
    -- [*]
    •  
      CommentAuthorKARKO
    • CommentTimeApr 3rd 2011 zmieniony
     permalink
    Dziękuję Blanka, nie widziałam...
    Musiałaś młodziutko wyjść za mąć i rozwieść się... Ja wchodzę w 30stkę...
    Ból potęguje staż związku, fakt, że to pierwszy nasz zwoązek, który zajął nam prawie połowę życia no i to, że na rozpadzie naszej rodziny UCIERPI DZIECKO... Ta myśl jest tak natrętna...
    On nie chce żadnych kroków ku zejściu. Terapii też.
    :(
    --
    • CommentAuthorjadwiga22
    • CommentTimeApr 3rd 2011
     permalink
    Witam dziewczyny. Postanowiłam wtrącić swoje trzy grosze, bo strasznie żal zrobiło mi się Karko, która na pewno strasznie cierpi.
    Podobnie jak jedna z dziewczyn proponowałabym terapię małżeńską, która pomogła posklejać nie jedno małżeństwo. Musicie jednak odpowiedzieć sobie na pytanie czy w waszym małżeństwie jest miłość (z Twojej strony na pewno ale mąż?).
    I uważam, że teraz (skoro jest taki pewny siebie) to powinnaś pokazać mu że sobie fantastycznie bez niego radzisz, bo odnoszę wrażenie że każdy Twoje działanie na rzecz waszej rodziny czy też dziecka on odbiera jako desperacką próbę powrotu do niego. Pokaż mu że jesteś super silną babką, niech zacznie żałować co stracił. Może to obniży poziom jego pewności siebie.
    Głowa do góry, trzymam za Was kciuki.
Chcesz dodać komentarz? Zarejestruj się lub zaloguj.
Nie chcesz rejestrować konta? Dyskutuj w kategoriach Pytanie / Odpowiedź i Dział dla początkujących.