Zarejestruj się

Aby dyskutować we wszystkich kategoriach, wymagana jest rejestracja.

 

Vanilla 1.1.4 jest produktem Lussumo. Więcej informacji: Dokumentacja, Forum.

    •  
      CommentAuthorElse
    • CommentTimeNov 17th 2012
     permalink
    A i jeszcze jedno, ja nie napędzam się złością... Nie ten typ.... Złość była gdy związek trwał, a teraz jest spokój... Mamy obecnie z bylym partnerem pozytwyne relacje, nad którymi oboje pracowaliśmy i pracujemy, a to nie jest łatwe... Ale dla dobra synka nie plujemy na siebie jadem....
    --
    •  
      CommentAuthordoti_p
    • CommentTimeNov 17th 2012 zmieniony
     permalink
    Marysia, już Ci pisałam, jesteś moją bohaterką i mam nadzieję, że tylko na tym skorzystacie!!! A jak samodzielnie wychowasz trojaczki, to proponuję kandydowanie na prezydenta :)
    •  
      CommentAuthormarysia_23
    • CommentTimeNov 17th 2012
     permalink
    Doti kochana już korzystamy moje dzieci są szczęśliwe uśmiechnięte ja też jestem spokojniejsza bo wiem że nie stanie im się żadna krzywda a to dla mnie priorytet
    --
    •  
      CommentAuthorPeaberry
    • CommentTimeNov 17th 2012
     permalink
    Monia502: nie żyć w takim związku!!!!


    A czy ja mówię, żeby w nim trwać? Ja mówię, żeby iść za intuicją i mówię, że każdy potrzebuje czegoś innego i wtłaczane kogoś w swoje szufladki może być szkodliwe.

    A poza tym myślę,że dawka zdrowego egoizmu też się przydaje. Myślenie o sobie nie jest szkodliwe a zdrowe. Z jednego uzależnienia - od mężczyzny wchodzi się w drugie - od dziecka, bo ono jest najważniejsze. Owszem, jest ważne, ma swoje potrzeby, należy mu się słuszna dawka miłości, ale nie wolno przy tym zapominać o sobie! Myślę, że w byciu samemu z dzieckiem najważniejsze jest zachowanie równowagi między potrzebami dziecka a potrzebami swoimi. Kiedy, jeśli nie będąc samotnym można tak na prawdę wsłuchać się w siebie i dowiedzieć się o sobie najwięcej? Kiedy można sobie uświadomić, czego się chce, kiedy można wyciągnąć wnioski z tego co się wydarzyło, jeśli nie wtedy kiedy ma się na to czas. Skupiając się na roli ofiary traci się perspektywę.
    Mnie nie jest też łatwo, siedzi we mnie wielka ilość złych, czarnych, destrukcyjnych emocji, ale świadomie odsunęłam od siebie otoczenie, pozostawiając tylko tych, od których jestem zależna, żeby zrozumieć, skąd się te złe emocje biorą i naprawić to, co zepsułam w sobie smutkiem, złym myśleniem o sobie. Ciężka praca, pełna samotności, może też samobiczowania, które ponoć uwielbiam. Ale wolę nad tym teraz popracować, w samotności niż potem tworzyć kolejną, niezdrową relację.
    Tak skupiam się na sobie, ale wiem, że to potem zaprocentuje, gdy moje dziecko coraz bardziej będzie niezależne. Zrozumiałam to gdy pewnego letniego popołudnia mój sześcioletni syn powiedział: "Mamo, idę na dwór" i zamknął drzwi. A ja stałam w pokoju sama i gapiłam się na te drzwi i płakałam, bo sądziłam, że skończył mi się świat i opuścił mnieten mały człowieczek, na którym teraz miałam się skupiać i o niego dbać... I przelać tę całą miłość na niego i go nią przytłoczyć...
    -- Wszystko o kawie - najnowsze forum o kawie. Miejsce dla ludzi z pasją!
    •  
      CommentAuthorTabaluga
    • CommentTimeNov 17th 2012
     permalink
    Ja w takich sytuacjach polecam zawsze zrobić sobie "test z córką". Pisałam o tym kilkakrotnie, nie wiem, czy pod czyimś wykresem, czy na forum, nieważne.

    Otóż zamiast patrzeć na to, co ja powinnam zrobić, trzeba się wysilić i wyobrazić sobie, że widzi się swoją córkę. Ta córka ma takiego męża, on się wobec niej tak zachowuje, taka jest między nimi relacja (pod każde tak podstawić parametry swojego związku). Potem na spokojnie zastanowić się, co jako mama doradziłabym córce w tej sytuacji. A później podjąć pracę (bo to wymaga sporo pracy, nie ma co porywać się na coś, na co się gotowym nie jest), aby to właśnie wykonać.

    Paradoksalnie trzeźwiej się patrzy na fikcyjną sytuację z córką niż na to co naprawdę dzieje się ze mną samą.
    -- <a href="http://www.suwaczki.com/"><img src="http://www.suwaczki.com/tickers/wff2iei3itxxyp2l.png" alt="Suwaczek z babyboom.pl" border="0"/></a>
    •  
      CommentAuthorElse
    • CommentTimeNov 17th 2012
     permalink
    Ja dokładnie tak samo zawsze proponuję... Pomyśl co byś czuła gdyby Twoja córka tkwiła w takim związku.... POMPIERAM...

    <span style="font-size:11px;color#333;">Treść doklejona: 17.11.12 12:00</span>
    A poza tym myślę,że dawka zdrowego egoizmu też się przydaje


    ZDROWEGO i owszem.... Ale jaki to zdrowy egoizm tkwienie w CHORYM związku???? Tu nie ma nad czym się zastanawiać....

    A czy ja mówię, żeby w nim trwać? Ja mówię, żeby iść za intuicją i mówię, że każdy potrzebuje czegoś innego i wtłaczane kogoś w swoje szufladki może być szkodliwe.


    No, a w takim razie co powinna zrobić wg Ciebie Hussy, bo z tego co ona pisze, to jest świadoma tego, że ten związek nie ma przyszłości... Poza tym nikt nikogo nie szufladkuje... My piszemy o naszych doświadczeniach, przekazujemy nasze rady....
    --
    •  
      CommentAuthormad1
    • CommentTimeNov 17th 2012 zmieniony
     permalink
    Hmm... ja w większości sytuacji kryzysowych najpierw szukam technicznych rozwiązań, a potem dopiero radzę sobie ze emocjami. Ale to ja. I z mojego punktu widzenia, Hussy mieszkając u swoich rodziców, jest w nie najgorszej sytuacji. W styczniu Oliwka skończy rok, Hussy będzie mogła poszukać pracy, a dla małej zorganizować opiekę. Męża bym spakowała i wniosła o separację oraz o alimenty.
    --
    •  
      CommentAuthorPeaberry
    • CommentTimeNov 17th 2012
     permalink
    Kurcze, Monia, wskaż mi, gdzie namawiam Hussy do pozostania w tej relacji? Ja ide o krok dalej i mówię o tym, co będzie dalej.
    I właśnie o te rady mi chodzi! Chodzi mi o to, że rady sa ok, ale czasem potrzebne też jest wzięcie kogoś za rękę i pokazanie wyjścia, delikatny kop "na rozpęd" bo nie każdy ma tyle siły co inny i nie każdy potrafi poprosić o pomoc. Stąd pytanie, czy ktoś nie mieszka blisko Hussy, żeby jej pomóc, bo wirtualnie to sobie można... Mnie ktoś tak pomógł, był obok, trzymał czasem za rękę a czasem wysłuchał a czasem kopnął a resztę musiałam zrobić sama. Hussy jest pogubiona, boi się tego co będzie, nie wierzy w swoje siły. Gdyby wierzyła to nie pisałaby tutaj tylko zrobiła to, co Ona chce.
    O egoizmie pisałam w kontekście tego co napisałaś o tym, ze teraz trzeba skupić się na dziecku, bo ono jest najważniejsze.
    A psycholog? Psycholog tylko wskaże, gdzie trzeba pracować, a nie wykona za tę osobę pracy, nie wyleczy.

    PS. czy ja serio piszę niezrozumiale??? :shocked:
    Madrill, ja też, ale w pewnym momencie trzeba się z nimi zmierzyć a najczęściej zdarza się to wtedy, gdy już wszyscy sądzą, że jest się silną kobietą i super radzącą sobie żrzeczywistością a tymczasem jest do doopy, bo z własnym wnętrzem jest się na wojnie...
    -- Wszystko o kawie - najnowsze forum o kawie. Miejsce dla ludzi z pasją!
    •  
      CommentAuthorElse
    • CommentTimeNov 17th 2012
     permalink
    O egoizmie pisałam w kontekście tego co napisałaś o tym, ze teraz trzeba skupić się na dziecku, bo ono jest najważniejsze.
    A psycholog? Psycholog tylko wskaże, gdzie trzeba pracować, a nie wykona za tę osobę pracy, nie wyleczy.


    Ale ja pisząc, że dziecko jest najważniejsze tez pisałam w kontekście tego związku. Ja nie każę kobietom zapomniec o sobie, o własnych przyjemnościach... Mi chodziło o to, że dziecko w toksycznym związku czuje się źle i w tym momencie jego dobro jest najważniejsze...

    Co do psychologa to zależy na kogo się trafi. ja kiedys trafiłam na takiego co i pokierował jak dalej postępować, ale i wysłuchał i "pogłaskał"... Gdy się nie ma z kim pogadać, kogo zapytac o radę to jest to strzał w 10-tkę....
    --
    •  
      CommentAuthormad1
    • CommentTimeNov 17th 2012
     permalink
    Peaberry: Madrill, ja też, ale w pewnym momencie trzeba się z nimi zmierzyć a najczęściej zdarza się to wtedy, gdy już wszyscy sądzą, że jest się silną kobietą i super radzącą sobie żrzeczywistością a tymczasem jest do doopy, bo z własnym wnętrzem jest się na wojnie...


    Wiem, masz rację. Hussy mieszka z rodzicami, może z mamą ma dobry kontakt? Wtedy miała by wsparcie pod ręką.
    --
    •  
      CommentAuthorElse
    • CommentTimeNov 17th 2012
     permalink
    Ja ide o krok dalej i mówię o tym, co będzie dalej.



    Noooo, dalej....

    U mnie było tak, że mój partner się pakował, wywoził swoje rzeczy, a ja ryczałam jak bóbr (tak, żeby on tego nie widział oczywiście :P) .... Pierwszą myślą nie było, że "kamień spadł mi z serca" tylko totalna rozpacz... Najgorszy był pierwszy wieczór gdy zostałam sama. Usypiałam Dawidka i płakałam... Nie mogłam sobie tego wszystkiego poukładać w głowie...

    W nocy się budziłam i leżałam sama w tym wielkim wyrze, a obok mnie mały chłopiec... Rano świat był inny niż zwykle... Potem trzeba było ustalić kontakty ojca z dzieckiem... Następnie z każdym dniem zaczęłam odkrywać, że odpoczywam psychicznie, że w domu nie ma chaosu, że jest nawet większy porządek... Po czasie zakopaliśmy topór wojenny i dogadujemy się dobrze, nie kłócimy... Nie ubliża mi, nie obraża... Zrozumiał na czym polega bycie rodzicem...

    Jeśli chodzi o moja psychikę, to tak jak wyżej napisałam... Bywa ciężko, bo raptem w gruzach legły moje plany, marzenia o pełnej rodzinie, może o kolejnym dziecku (którego bardzo pragnęłam/pragnę)... Ale żyć z takim toksycznym facetem było jeszcze trudniej... Nigdy nie wiedziałam kiedy wybuchnie, o co wybuchnie, kiedy znowu będzie na mnie patrzył wzrokiem "mordercy".... Kiedy mi znowu powie coś przykrego, kiedy mnie znowu potraktuje jak "szmatę"... Jak dla mnie do szczęścia jest potrzebny mężczyzna, ale pod warunkiem, że da poczucie miłości, bezpieczeństwa, stabilizacji... Mężczyzna, który sprawi, że kobieta czuje się przy nim dobrze... Któremu może zaufać...

    No to się znowu wywnętrzyłam.... Ale jakos miałam taka potrzebę.... Wybaczcie...
    --
    •  
      CommentAuthorlecia_28
    • CommentTimeNov 17th 2012
     permalink
    My tu sobie mozemy pisac ale decyzje musi podjac Hussy. Ja mojej przyjaciolce tysiac razy tlumaczylam, oni niby rozumiala i sie ze mna zgadzala ale jak przychodzilo co do czego to wybaczala i NIC sie nie zienialo. Decyzja musi wyjsc od Hussy, nie mozna tylko sluchac, przytakiwac i dalej tkwic w czyms takim
    --
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeNov 17th 2012
     permalink
    Tabaluga nie mam ooo, ale to bardzo dobry pomysł.
    --
    •  
      CommentAuthorKARKO
    • CommentTimeNov 17th 2012
     permalink
    TABALUGA, bardzo mądrze ten test z córką...
    Marysiu, szacunek dla Ciebie i życzę Ci wszystkiego, co najlepsze. Zresztą, każdej z Was. Wierzcie mi - nie wiemy, co los jeszcze nam przyniesie. Czasem naprawde, mimo fatalnej perspektywy, czeka nas dobra, piekna od niego niespodzianka. TRZYMAM KCIUKI
    --
    •  
      CommentAuthorkarakal
    • CommentTimeNov 19th 2012
     permalink
    Hussy - polecam trzy kasiążki " Kobiety, które kochają zby mocno" Robin Norwood i "Koniec współuzależnienia" Melodi Beatti. i najważniejsza pozycja jak dla mnie "kochać zbyt mocno".. autorki nie pamiętam. w formie komiksu, do przeczytania w jeden wieczór. na mnie wywarła piorunujące wrażenie.
    •  
      CommentAuthorLadybird76
    • CommentTimeNov 19th 2012
     permalink
    a Ja tam w niespodzianki losu już nie wierzę :( jak i nie uwierzę nigdy w zmianę człowieka na lepsze...
    •  
      CommentAuthorKARKO
    • CommentTimeNov 19th 2012
     permalink
    Lady, można wierzyć, lub nie, ale NIESPODZIANKI SIĘ PO PROSTU ZDARZAJĄ. I te dobre i te złe. Tak po prostu jest, to nie jest kwestia wiary...
    --
    •  
      CommentAuthormad1
    • CommentTimeNov 19th 2012
     permalink
    Ladybird76: nie uwierzę nigdy w zmianę człowieka na lepsze...


    Czasem, pod wpływem traumatycznych zdarzeń, niektórzy ludzie zmieniają się na lepsze...
    --
    •  
      CommentAuthorvicky80
    • CommentTimeNov 23rd 2012
     permalink
    Hussy poza tym co piszą dziewczyny, poszłabym na terapię uzależnień do AA czy innej tego typu organizacji by najpierw nauczyć się zmienić wzór rodziny i swoje przekonania w głowie, wyleczyć siebie.
    a przemoc to przemoc. separacja to minimum!!
    •  
      CommentAuthorLadybird76
    • CommentTimeNov 23rd 2012 zmieniony
     permalink
    vicky na terapii AA nie nauczą Cię zmieniać wzoru rodziny... tam jedynie człowiek zostaje poinstruowany jakie w życiu ma prawa (...) Osobom współuzależnionym czy DDA tłumaczy się bardziej jak radzić sobie z ich problemami wynikającymi właśnie z wpływu otoczenia "toksycznego" w którym żyły... Ten temat jest dość obszerny... można by go drążyć całymi dniami...

    Nikt, kto nie zderzył się w życiu z alkoholizmem lub też innym uzależnieniem nie zrozumie kobie, którym ciężko jest odejść od partnerów mających zły wpływ na nie... na ich psychikę i na dzieci... Nam łatwo pisać; spakuj się, jedz do rodziców oni Ci pomogą... ale w praktyce to nie takie proste... :( Te które mają silną osobowość wydostają się z tego życia i zaczynają od nowa uczyć się żyć... te które zostają potrzebują mocnego wsparcia - zrozumienia ze strony najbliższych a w szczególności ze strony osób kompetentnych - terapeutów do walki ze współuzależnieniami!
    •  
      CommentAuthornataliaa_
    • CommentTimeNov 23rd 2012 zmieniony
     permalink
    Ladybird76: Nikt, kto nie zderzył się w życiu z alkoholizmem lub też innym uzależnieniem nie zrozumie kobie, którym ciężko jest odejść od partnerów mających zły wpływ na nie... na ich psychikę i na dzieci... Nam łatwo pisać; spakuj się, jedz do rodziców oni Ci pomogą... ale w praktyce to nie takie proste... :( Te które mają silną osobowość wydostają się z tego życia i zaczynają od nowa uczyć się żyć... te które zostają potrzebują mocnego wsparcia - zrozumienia ze strony najbliższych a w szczególności ze strony osób kompetentnych - terapeutów do walki ze współuzależnieniami!

    potwierdzam twoje słowa, mój ojciec jest alkoholikiem...
    całe życie patrzylam na to, przejmowałam się ich problemami, teraz też ''niańczę'' jak dziecko.
    takie AA nie daje nic, co najlepsze osoba uzależnione od kompa, twierdzi inaczej, że to nie uzależnienie...
    bo tak np jest w przydaku mojego szwagra.
    taka osoba się nigdy nie zmieni, takie moje zdanie... choć on mówi, że gdyby chciał to by przestał, ostatnio mój teść zastanawiał się jak mojego szwagra żona z nim wytrzymuje, no jak to jak... kupił jej drugiego kompa żeby kłótni nie było...
    --
    •  
      CommentAuthorLadybird76
    • CommentTimeNov 23rd 2012
     permalink
    Gdybym chciał to bym przestał - to stare słowa osób z uzależnieniem... ale na dobrą sprawę nie potrafią sobie dać radę same!

    gienia83: takie AA nie daje nic
    genia nie do końca nic nie daje... pomaga na swój sposób... uczy jak żyć i jak dawać sobie radę z pewnymi złymi nawykami współuzależnienia. Trzeba jednak chcieć coś zmieniać w swoim życiu!

    Jestem współuzależniona, moja córka to DDA a młodsza mam nadzieję, że nie ma żadnej "metki" :( Wszyscy w moim domu chodzimy na terapie... Chodzę już 1,5 roku... moja 18-letnia córka od niedawna dołączyła. Mój mąż od 2 lat chodzi bo jest uzależniony.
    Jeśli chodzi o mnie to wystąpiła u mnie regresja :( Muszę znowu tak jakby od pewnego momentu uczyć się pojmowania tego, że zły czas minął a Ja nie muszę żyć przeszłością... to jest naprawdę trudne!
    •  
      CommentAuthornataliaa_
    • CommentTimeNov 23rd 2012
     permalink
    Ladybird76: a Ja nie muszę żyć przeszłością... to jest naprawdę trudne!

    wydaje mi się, że i mi też potrzebna była taka poradnia jesli dobrze to nazywam.
    Mój ojciec robił dwa podejścia do AA po drugim podejściu było ok przez jakiś czas ... później niestety znowu to samo... już ma problemy z pamięcią i nie wiem czy to przez wiek (60l) czy po prostu, że alkohol robi z nim to co chce.
    Bardzo się przejmuję tym wszystkim... momentami robię się agresywna (nie w obec dzieci)
    --
    •  
      CommentAuthorLadybird76
    • CommentTimeNov 23rd 2012
     permalink
    gienia83: czy to przez wiek (60l) czy po prostu, że alkohol robi z nim to co chce


    alkohol niesie spustoszenie w głowie ... Ojciec jeszcze "młody" a problemy z pamięciom wydaje mi się, że wynikają z uzależnienia.
    Jeśli chodzi o mnie to tak chodzę do poradni AA... nie żałuję tamtejszych indywidualnych spotkań... bo nie wiem czy sama dałabym sobie radę nawet teraz przy regresji... Byłoby na pewno o niebo gorzej i trudniej!

    Treść doklejona: 23.11.12 09:28
    Wytrzymałam 11 lat w takim związku i jestem w nim nadal... Były etapy gdzie nie wiedziałam, że mój mąż ma problemy czy to z narkotykami czy z alkoholem... nie wiedziałam dlaczego tak się dzieje i z czego to wynika... potem przychodził czas kiedy zaczynałam dostrzegać problem... potem problem znikał i rodził się nowy - alkoholowy... Też on narastał stopniowo i stopniowo niszczył mnie i moją córkę... kiedy zaczynałam problem dostrzegać i prosić o pomoc nikt mi nie wierzył... Rodzina twierdziła, że sobie coś wymyślam bo nie mam pracy i siedzę w domu etc... Znajomi radzili odejść... zostawić... i faktycznie dwa lata temu o mało włos bym odeszła... wahałam się ale miałam taki cel. Niestety nie doszło do tego bo przyszedł przełom kiedy praktycznie wszystko się rozstrzygnęło... kiedy dostał padaczki... kiedy w końcu oficjalnie zostało powiedziane przez niego i przyznane, że jest alkoholikiem... kiedy wylądował na oddziele zamkniętym....
    W końcu rodzinie się oczy otwarły na to co przechodziłam i na to, że nie kłamałam prosząc o pomoc... w końcu zrozumieli, że był problem...
    Nie wiem jakby było gdybyśmy się rozstali... może lepiej a może gorzej... jesteśmy nadal ze sobą i staramy się coś robić teraz wspólnie jak np wychowywać dzieci :) Jest nadal ciężko ale na jeden krok w tył stawiamy dwa do przodu :)
    •  
      CommentAuthorjaca_randa
    • CommentTimeNov 26th 2012
     permalink
    Ktoś napisał, że silne kobiety odchodzą, a słabe zostają i nadal są ofiarami. Ja uważam, że zarówno te ofiary, jak i te uciekinierki są słabe. Silne kobiety to te, które tworzą swoje rodziny. Które mają wpływ na swoich partnerów i walczą o to, żeby dzieci miały ojca, matkę i pełną rodzinę, która czasem może ma swoje kryzysy, ale jako cel przyświeca jej dobro i szczęście całości. Dla mnie przykładem takiej silnej kobiety jest Ladybird76, która nie zostawiła męża w jego zagubieniu, tłumacząc się dobrem dzieci czy własną wygodą. Pokazała swoim przykładem, że zagubionym członkom rodziny należy pomagać, a nie uciekać od nich wybierając sobie inne, spokojniejsze życie. W ten sposób pokazała dzieciom, czym jest odpowiedzialność. Pełen szacun, Ladybird!
    -- Szczęście jest decyzją, którą podejmujemy każdego dnia.
    •  
      CommentAuthorjem
    • CommentTimeNov 26th 2012
     permalink
    A ja uważam, że trzeba mieć jaja, żeby odejść a nie trwać w związku, w który mężczyzna poniża kobietę, rani dzieci i sprawia, że cała rodzina jest toksyczna. Takie kobiety podziwiam bardziej, wyobrażam sobie, że to szalenie trudne odejść, wbrew takim opiniom jaką Ty jaco_rando prezentujesz. Co oczywiście nie oznacza, że uważam, że kobieta ma odejść i już, różne są sytuacje. Ale mimo wszystko większego charakteru wymaga spakowanie się i uniezależnienie od faceta. Takie kobiety naprawdę podziwiam, bo lubię silne babki :wink:
    •  
      CommentAuthorjaca_randa
    • CommentTimeNov 26th 2012
     permalink
    Też lubię silne babki. I za takie babki uważam te, które odpowiedzialnie podchodzą do swojego życia. Ani nie dają się poniżać, ani nie podwijają ogonów i nie uciekają. Zostają i tworzą. Żyją i decydują. To jest siła. Siła zmian tego co jest. Naprawa i wpływ na życie. Ale takich kobiet jest mało, bardzo mało... Tym bardziej je podziwiam i szanuję.
    -- Szczęście jest decyzją, którą podejmujemy każdego dnia.
    •  
      CommentAuthorPeaberry
    • CommentTimeNov 26th 2012
     permalink
    Tylko, że widzisz Jaca, żeby można było zostać i trwać i odbudowywać, wola musi być po obu stronach. Tak długo jak ona jest, tak długo można walczyć.
    Sytuacje są różne i w pewnym momencie siły, chęci, czy możliwości się wyczerpują.
    Każda trudna sytuacja wymaga siły, czy to ratowanie związku, czy to zebranie się na odwagę i przyznanie się do porażki. Bo każde rozstanie, rozwód, czy odejście to swoista porażka życiowa. Trzeba tej siły szukać w sobie, bo ostatecznie, finalnie, na samym końcu drogi, gdy za ostatnią koleżanką, przyjaciółką, znajomą zamykają się drzwi - zostaje się samemu. I to nie jest złe, trzeba tylko oswoić tę myśl i pielęgnować ją.
    To jest tak, że samotność, czy też bycie samodzielną odczuwa się dopiero, gdy jest się już "na swoim". Prawda jest taka, że wychodząc z domu, "na swoje" nie wiemy co to znaczy, być samotnym. Nie wiedzą o tym, jak to jest kobiety w stałych, stabilnych w miarę związkach, gdy nie ma się z kim podzielić troskami, czy zwyczajnymi sprawami, które one dzielą ze swoimi partnerami. To jest aspekt, który poznaje się dopiero, gdy jest się samotnym. Każda relacja, każda interakcja z człowiekiem to inny wymiar potrzeb,który nią wypełniamy. Brak takiego jednego ogniwa sprawia, że można poczuć się niespełnionym. Jest też druga strona medalu - wykorzystanie tego czasu na poznanie siebie i swoich potrzeb, pragnień. Ale czasem, zeby jako to ładnie Jaca napisała:
    "...tworzyć, żyć, decydować..."
    trzeba się uwolnić z toksyny, która powstrzymuje, hamuje, zabiera siły.
    Wtedy naprawia się siebie i ma się wpływ na swoje życie. To też jest pozytywne, to też daje siłę i świadczy o sile...

    Ależ mi się na filozofię zebrało... :shamed:
    -- Wszystko o kawie - najnowsze forum o kawie. Miejsce dla ludzi z pasją!
    •  
      CommentAuthorLadybird76
    • CommentTimeNov 26th 2012 zmieniony
     permalink
    nie jestem ani silna ani słaba...

    Zależało mi na mężu na Naszym związku ale nie za wszelką cenę. Chciałam aby to małżeństwo się nie rozpadło... Było mi naprawę ciężko, było też ciężko mojej starszej córce...
    Można by powiedzieć, że gdyby nie to, że dostał padaczkę pewnie bym odeszła... pewnie teraz nie bylibyśmy razem.
    Po tym co się wydarzyło nie mogłam odejść... nie mogłam albo i nie chciałam go zostawić kiedy podjął się walki z nałogiem po tym kiedy przyznał się, że ma problemy... Spędził miesiąc na oddziele a do dnia dzisiejszego jest pod opieką psychologa... Miesiąc temu zakończył dwuletnią terapię...
    Jest nam ciężko jeszcze w wielu momentach ale jesteśmy razem, tworzymy rodzinę:) Córka młodsza ma tatusia, którego może męczyć w zabawach, starsza uczy się od nowa ojca i komunikowania się z nim... My uczymy się cierpliwości względem siebie... on szczególnie uczy się wytrwałości i cierpliwości do mnie i dla mnie. Jest mi ciężko zapomnieć to co było... ( wszystko pamiętam bo Ja nie piłam prawie wcale a on zapomniał wiele bo robił to co złe pod wpływem wódki )
    Kocham moją rodzinę; dzieci i męża i cieszę się, że mamy kolejną szansę aby być razem :) Na drugi rok mamy 20 lat jak jesteśmy razem a za 2 lata rocznicę 20 lat po ślubie :) Warto walczyć do póki czujemy się na siłach :)
    •  
      CommentAuthorYPolly
    • CommentTimeNov 27th 2012 zmieniony
     permalink
    Sorry Jaca za eee, ale sie z Toba nie zgadzam. Trzeba miec "jaja", by odejsc. Zwlaszcza w sytuacji, gdy malzonek wypiera uzaleznienie, nie widzi, ze swoim uzaleznieniem niszczy cala rodzine.

    Wlasnie przez takie myslenie, jak piszesz, sa kobiety, ktore znosza naprawde najgorsze rzeczy, wyzywanie, bicie, sprzatanie po rozrobach, niby dla dobra rodziny - sorry, nie rozumiem tego. A co z dziecmi, ktore musza dorastac w atmosferze strachu, bo tata spoznia sie juz z pracy10minut i to juz gwarantuje rozrobe do nocy. Juz nie wspomne o tym, co sie dzieje pozniej, ale po dzieciach to naprawde nie splywa jak po kaczce.

    Pomaganie alkoholikowi to czesto przedluzanie jego braku odpowiedzialnosci za wlasne zycie. Juz nie wspomne o odpowiedzialnosci za rodzine. Czesto trzeba najpierw siegnac dna by sie zaczac leczyc - alkoholik dlugo potrafi sobie wmawiac, ze wszystko w porzadku.

    Czesto chyba jest argument, ze to dla dobra dzieci kobieta zostaje z pijakiem... Uzaleznienie niszczy nie tylko malzonka, nie wszystkie dzieci sobie z tym poradza i tak to idzie niestety w dalsze pokolenie. Trzeba miec jaja, by moc to przerwac.
    --
    •  
      CommentAuthorLadybird76
    • CommentTimeNov 27th 2012
     permalink
    YPollu weź pod uwagę to, że każda kobieta jest inna, każdy alkoholik chociaż jest alkoholikiem jest inny... mam wrażenie, że nie rozumiesz takich kobiet a Ja staram się je chociaż zrozumieć (...)
    Nie trzeba mieć "jaj" aby odejść... po prostu osoby żyjące z alkoholikiem są współuzależnione a tego chyba nie muszę tłumaczyć co za tym stoi, jakie zachowania etc...

    Wspieranie uzależnienia nie polega na tym, że mieszkam i żyję z alkoholikiem i popieram jego picie. Bardziej bym się kierowała w stronę, że pomagam mu w nałogu np wtedy kiedy idę z nim na wspólną imprezę gdzie leje się alkohol, trzymam alkohol w domu, pijemy w domu wieczorkiem wspólnie drineczka etc... Czasami odchodząc od takiego człowieka można pogorszyć jego stan, można go popchnąć w głęboki bardzo alkoholizm.

    Osobiście znam 5 osób/rodzin gdzie znajdował się alkoholik... Wiem przez co przechodziły dane osoby i jak sobie radziły bardziej albo i mniej... Moja bardzo dobra znajoma dziękuję np swojej matce, że nie odeszła od ojca choć nadal ma problemy, kolejny znajomy dał przekonać się do terapii i widzę jak bardzo jego życie rodzinne zmienia się na korzyść, kolejny znajomy leczy się w poradni - budują od nowa rodzinę... Mogłabym to opisywać bez końca te znane mi rodziny bo to obszerny temat...

    Rodzice mojego męża nie mają problemów alkoholowych, Ja byłam zawsze antyalkoholowa i co? i dotknęło to mnie i moją rodzinę. Nie ma jednak znaczenia tak do końca w jakim domu się wychowywało dziecko!

    ALKOHOLIK - ALKOHOLIZM to choroba trzeba o tym pamiętać choć ciężko zrozumieć. Alkoholik to człowiek naprawdę potrzebujący pomocy choć ciężko mu pomóc. Alkoholik to człowiek, który wypiera się swojej choroby...
    Współuzależnione osoby jak i dzieci z DDA powinny jednak nie bać się sięgać po pomoc w poradni AA. Tam naprawdę można dostać wiele wskazówek jak sobie radzić samym ze sobą... jak żyć... jak korzystać z życia...
    •  
      CommentAuthorkarakal
    • CommentTimeNov 27th 2012
     permalink
    jaca - nie wiem czy zderzyłaś się kiedyś z bliska z alkoholizmem.. takim że wychodziśz o 7 do pracy, chwilkę czekasz i widzisz jak Twój partner leci do sklepu po pół litra.. wracasz do domu a na stole stoją 3 kolejne półlitrówki.. nie wiem czy widziałaś swojego partnera dzień w dzień leżącego we własnych wymiocinach i odchodach.. leżącego na balkonie przy minus 20, bo wyszedł na fajkę, potknął się i został.. czy zaliczyłaś kiedyś maraton alkoholika tygodniowy po półtora litra dziennie zakończony krwawą sraczką i pogotowiem.. czy poźniej przeżyłaś przeprosiny, błagania, zapewnienia że on teraz sobie poradzi, że on teraz pić nie będzie.. i te starania żeby ci dogodzić, wylizywanie domu, zakupy zachciankowe.. a potem po tygodniu kolejne piwko a po piwki znowu wóda...
    nie wiem czy musiałaś ograniczyć kiedykolwiek kontakty ze znajomymi, bo wiedziałaś, że znajomi zakończą wieczór pójdą do domu i będą żyć.. a dla cCiebie skończy się to tygodniem picia..
    ja to przeżyłam. odeszłam i zostawiłam to dziadowstwo za sobą. mój były mąż nie osiągnął dna, nadal pije, krótko po rozwoddzie stracił super pracę, ma problemy zdrowotne bo rozbił sobie w pijackim widzie łeb.. i wiesz? NIE ŻAŁUJĘ.. nawet teraz jak piszę o tym trzesą mi się ręce.. na terapii byłam tylko raz, wszystkie mechanizmy obronne wypracowałam sobie sama..
    i wiesz co jest cudowne? ze po kilku latach piekła, straconego życia - nadal żyję i jestem w pełni szczęśliwa. mam nowego partnera z którym spokojnie mogę budować nowe. i żyję bez zastanawiania się czy partner zapije czy nie zapije..i kiedy? jutro? pojutrze? za 5 lat?
    po tym koszmarze nigdy przenigdy nie powiem kobiecie w takiej sytuacji zosytań i staraj się z ytym żyć i naprawiać.. jedna z podstawowyach zasad koalek jest "drugiego człowieka nie zmienisz". szkoda życia na czekanie, aż drugi człowiek dojrzeje sam z siebie do zmian. mnie szkoda. to był mój wybór i NIE ZAŁUJĘ
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeNov 27th 2012 zmieniony
     permalink
    Ladybird76: Nie ma jednak znaczenia tak do końca w jakim domu się wychowywało dziecko!


    Ladybird - ma ogromne znaczenie. Obserwuję z boku dzieci z rodzin, gdzie ojciec jest alkoholikiem / hazardzistą / jest przemoc fizyczna lub psychiczna. Różnica między tymi dzieciakami a innymi z domów, gdzie takie problemy nie istnieją jest kolosalna. Patrzę na przykład na 8latka, który siusia w nocy, bo boi się, że przyjdzie tata, znowu pijany i będzie bić mamę. Zdarza mu się to także jak ktoś podniesie głos. Na 14latkę, której tatuś kochany jak przegra sporą sumkę to robi w domu takie piekło, że dziewczyna chowa się w piwnicy. Czy takie dzieciaki mają spokojne dzieciństwo? Czy mają takie same szanse dorastać w normalny sposób jak inni równieśnicy? Nie powiedziałabym.

    A Jaca - Twoja wypowiedź przypomina mi "pomoc" księdza, który kazał matce mojej znajomej "trwać" przy mężu alkoholiku i hazardziście. Jej bracia poszli w ślady ojca, a dziewczyna mówi, że matka przegrała swoje i ich życia. Ale TRWAŁA, była przy nim niemalże dzień i noc.

    Sądzę, że jako matki jesteśmy odpowiedzialne przede wszystkim za to, żeby dzieci miały normalny dom. A nie żeby ich kosztem ratować takie związki.
    --
    •  
      CommentAuthorbonim
    • CommentTimeNov 27th 2012 zmieniony
     permalink
    musze sie udzielic w temacie,moj chlał i sie awanturował,kopnełam go w dupe,wziełam rozwód i poczułam ,ze zyje,dziecko nawet o niego nie pyta,za to mnie kocha nad zycie,ja tez nie uważam ,ze trzeba trwac w beznadziejnych związkach
    fragilku zakochałam sie w brytyjczyku :)
    •  
      CommentAuthorHussy
    • CommentTimeNov 27th 2012
     permalink
    madrill: Czasem, pod wpływem traumatycznych zdarzeń, niektórzy ludzie zmieniają się na lepsze...

    Mój mąż jak wyleciał na miesiąc z domu stał się innym człowiekiem. Pisał,dzwonił,grzeczny,miły. Jak wrócił nawet pierwszego dnia w ogóle nie grał w komputer(sukces po prostu).Następnego dnia znów się zaczęło mimo usilnych moich próśb i rozmów.. Na pewno masz rację,że niektóre osoby owszem i się zmieniają,ale muszą chcieć,bo jak są takie jak mój mąż to chodzby nie widział dziecka rok i tak potem wróci do starych nawyków.
    Chciałabym mieć na tyle siły by to przerwać.Ostatnio kazałam mu się pakować i wynosić,bo było kolejne "piekiełko". To spakował się,potem wziął dziecko w ramiona i się rozpłakał .. I w ostateczności się nie wyniósł,bo mi zabrakło siły,żeby to definitywnie przerwać.. Jestem już zmęczona tą sytuacją,nie mam nawet łez,nie czuję nic.. Wszystkie uczucia do niego gdzieś się ulotniły. Pozostała złość,żal i zawód..
    --
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeNov 27th 2012
     permalink
    Hussy, a myśleliście o terapii?
    --
    •  
      CommentAuthorbonim
    • CommentTimeNov 27th 2012
     permalink
    hussy,a moze jednak warto go spakowac i nie okazac wzruszenia? pare dni bez was i albo ,,dorośnie'' albo nigdy sie nie zmieni
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeNov 27th 2012
     permalink
    Tylko, żeby go wyprowadzić trzeba cholernie dużo siły i konsekwencji. Nie może być tak, że on wróci kolejnego dnia na klęczkach i we łzach, a kobieta się "ugnie".
    --
    •  
      CommentAuthorbonim
    • CommentTimeNov 27th 2012
     permalink
    dokładnie,kumpela tak zrobiła ze wywaliła go na 3 miesiace,jak dowiedziała sie o zdradzie, nie miał wstepu do domu,z dzieckiem widział sie pare razy w tyg,ona nieugieta trzymała sie zasad,ze nie ulega,po 3 miesiacach próśb i poprawy z jego strony ,,pozwoliła'' mu wrocic,ale i tak jeszcze nie byla dla niego dostepna i nigdy mu nie zaufa,zmienil sie i od paru lat jest oki,wiedział co traci, oczywiscie w ,,lżejszych'' problemach ten czas nie musi byc az tak długi,liczy sie konsekwencja,a jesli facet sie nie zmieni tzn.ze nigdy nie bedzie dobrze,albo zgodzimy sie w tym trwac albo zmienimy to trwale
    •  
      CommentAuthorkarakal
    • CommentTimeNov 27th 2012
     permalink
    Hussy: Chciałabym mieć na tyle siły by to przerwać.Ostatnio kazałam mu się pakować i wynosić,bo było kolejne "piekiełko". To spakował się,potem wziął dziecko w ramiona i się rozpłakał .. I w ostateczności się nie wyniósł,bo mi zabrakło siły,żeby to definitywnie przerwać..

    Jedyne co wyniosłam z tego jednego spotkania z terapii grupowej to pojęcie znaczenia konsekwencji. Jeśli grozisz wyprowadzką, to gróź tylko wtedy jak jesteś w stanie konsekwentnie zrealizować tę groźbę.. nie rzucaj słów na wiatr. uczysz w ten sposób, że Twoje słowa są gówno warte. ostro piszę, ale do tego się to sprowadza. pierwszy raz może i się przestraszył.. za każdym kolejnym razem bedzie wiedział że z Twojej strony to tylko "słowa, słowa, słowa"..
    •  
      CommentAuthorLadybird76
    • CommentTimeNov 27th 2012
     permalink
    elfika: nie zgodze sie z Toba. i nie mowie na podstawie liznietej w szkole psychologii rozwojowej, klinicznej itd... ja to wiem z wlasnego doswiadczenia, z doswiadczenia mojego meza.
    sama przyznajesz, ze Twoja corka jest juz DDA. czy masz swiadomosc tego jaki to bedzie mialo wplyw na jej zycie? na jej relacje z mezczyznami? Kobieto! bedzie jej baardzo trudno i bedzie to po czesci Twoja wina.


    Dalej podtrzymuję to, że nie ma do końca znaczenia... może wpłynąć to na dziecko ale nie musi...
    Córka jest DDA i to jaki to będzie miało wpływ na jej dalsze życie z partnerami też dużo zależy od jej charakteru i tego jak Ja ją prowadziłam w tym wszystkim, jak jej przedstawiałam ojca i co widziała w Naszym związku!

    Proszę Cię nie zwracaj się do mnie KOBIETO w sposób "krzyczący". Nie będzie to żadną moją winą... nie czuję się winna... nie w moim przypadku! Obecnie ona jest mi wdzięczna, że jesteśmy dalej z ojcem bo jako niepijący alkoholik jest wspaniałym mężczyzną! Mają wspaniały kontakt ze sobą, świetnie się dogadują a Ja dzisiaj jestem z tego dumna :)
    Cieszę się też, że padaczka go dopadła, że opamiętał się i chce żyć w trzeźwym świecie!

    The_Fragile: Ladybird - ma ogromne znaczenie. Obserwuję z boku dzieci z rodzin, gdzie ojciec jest alkoholikiem / hazardzistą / jest przemoc fizyczna lub psychiczna. Różnica między tymi dzieciakami a innymi z domów, gdzie takie problemy nie istnieją jest kolosalna. Patrzę na przykład na 8latka, który siusia w nocy, bo boi się, że przyjdzie tata, znowu pijany i będzie bić mamę. Zdarza mu się to także jak ktoś podniesie głos. Na 14latkę, której tatuś kochany jak przegra sporą sumkę to robi w domu takie piekło, że dziewczyna chowa się w piwnicy. Czy takie dzieciaki mają spokojne dzieciństwo? Czy mają takie same szanse dorastać w normalny sposób jak inni równieśnicy? Nie powiedziałabym.


    Dwie moje przyjaciółki wychowały się w rodzinie gdzie rodzice - oboje byli alkoholikami. Niestety wódka odebrała im życie na ich własne życzenie. Z ich opowiadań wiem, że miały w domu piekło - dosłownie :( Było im ciężko niesamowicie bo jedna nawet była skazana uczyć się i mieszkać wśród sióstr zakonnych...) Przechodziły to wszystko co najgorsze. Obecnie jak jest to wiem tylko tyle, że same nie piją dzisiaj... Tamten czas zostawił w ich głowach ślad nieodwracalny, zostawił uraz do alkoholików... ale potrafią żyć bez niczyjej pomocy i potrafią sobie same radzić w życiu z dala od alkoholu. Wychowują własne dzieci z dala od alkoholu choć nigdy nie będę miały pewności czy uda im się je od tego nałogu uchronić. Nawet te z najlepszego środowiska, bezproblemowego wpadają w złe otoczenie...

    Jako matki jesteśmy tak silne, że potrafimy chronić Nasze dzieci od tego co złe... przecież nie musimy im pokazywać tego co się dzieje z ojcem, nie musimy je wtajemniczać w to zło... Można bo Ja tak robiłam... Mój mąż nigdy nie bił dzieci ani na nie nie krzyczał więc też nie miałam powodów stawiania go w złym świetle... starałam się unikać przy nich kłótni Naszych choć nie wszystkich niestety!

    Każda, która zderzyła się z alkoholizmem wie albo powinna wiedzieć gdzie jest granica jej cierpienia... powinna też wiedzieć, że są ludzie, którzy jej pomogą w tym problemie bo od tego są poradnie. Wystarczy nie bać się i iść tam... wystarczy chcieć!

    elfika: zeby to bylo takie proste to nie mielibysmy zjawiska DDA/DDD i innych.

    tylko, że Ja piszę o osobach dotkniętych DDA które to powinny sięgnąć po pomoc, których to dopadło nie z ich wyboru.... Ta choroba jest, była i będzie...
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeNov 27th 2012
     permalink
    bosca: za każdym kolejnym razem bedzie wiedział że z Twojej strony to tylko "słowa, słowa, słowa"..


    Zgadzam sie - to tak jak z dzieckiem malutkim. Patrzy, gdzie są granice i jak daleko się może posunąć...
    --
    •  
      CommentAuthorLadybird76
    • CommentTimeNov 27th 2012
     permalink
    Nie brałam udziału w spotkaniach grupowych chociaż psycholog mnie zapraszała... muszę w końcu i tam się udać aby wysłuchać innych kobiet w ich problemach...
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeNov 27th 2012 zmieniony
     permalink
    Ladybird76: bo jako niepijący alkoholik jest wspaniałym mężczyzną!


    Ladybird, jedyne co mnie uderzyło w Twojej poprzedniej wypowiedzi to to, że "trzymam alkohol w domu, pijemy w domu wieczorkiem wspólnie drineczka"... To pije, czy nie? Nie wiem, może teraz się coś zmieniło, ale kiedyś na AA było tak, że alkoholik powinien unikać pokus, unikać chodzenia na suto zakrapiane imprezy, a w domu alkoholu nie powinno być. Nie mówię tego zaczepnie, tylko sie zdziwiłam, bo nie wiem, jak jest teraz... W końcu terapie też się zmieniają.

    Ladybird76: Nawet te z najlepszego środowiska, bezproblemowego wpadają w złe otoczenie...


    Nie chodzi o to - Ty jako matka powinnaś zapewnić dzieciom (ojcowie również, bo zdarzają sie matki pijące/grające/przemocowcy) takie środowisko, żeby się nie wstydziły zaprosić do domu kolegów/koleżanki, żeby się nie bały dzień w dzień, żeby miały NORMALNE dzieciństwo. Nie mówię, że to się nie może udać w domu z problemami, ale jest naprawdę rzadkością. Jesli Tobie się tak udało to naprawdę i szczerze - gratuluję.
    --
    •  
      CommentAuthorLadybird76
    • CommentTimeNov 27th 2012
     permalink
    The_Fragile: Ladybird, jedyne co mnie uderzyło w Twojej poprzedniej wypowiedzi to to, że "trzymam alkohol w domu, pijemy w domu wieczorkiem wspólnie drineczka"... To pije, czy nie? Nie wiem, może teraz się coś zmieniło, ale kiedyś na AA było tak, że alkoholik powinien unikać pokus, unikać chodzenia na suto zakrapiane imprezy, a w domu alkoholu nie powinno być. Nie mówię tego zaczepnie, tylko sie zdziwiłam, bo nie wiem, jak jest teraz... W końcu terapie też się zmieniają.


    nie odniosłam tego do mojego męża, mojej rodziny... Przeczytaj całość.
    U mnie w domu nie ma alkoholu i być nie może lub też nie zalecane, nie chodzimy na imprezy gdzie wiadome jest, że będzie mocno wdrożony alkohol... Jeśli nawet jesteśmy na jakieś gdzie jest alkohol a mąż stwierdzi, że źle się czuje i chce jechać do domu to jedziemy razem albo on sam... Wszystkie te sprawy to samowyzwalacze, które mogą źle wpływać na niego lub też wywoływać u niego stany głodu... Choć uczy się jak postępować w trudnych sytuacjach to wiem, że jest mu czasami ciężko i dlatego staram się być dla niego wyrozumiała tak jak on jest dla mnie na chwilę obecną.

    The_Fragile: Ty jako matka powinnaś zapewnić dzieciom (ojcowie również, bo zdarzają sie matki pijące/grające/przemocowcy) takie środowisko, żeby się nie wstydziły zaprosić do domu kolegów/koleżanki, żeby się nie bały dzień w dzień, żeby miały NORMALNE dzieciństwo.


    Udało mi się to zapewnić i moja starsza córa zawsze miała koleżanki, które nawet u niej spały. Żadna z nich nigdy nie odczuła tego, że w domu żyjemy z problemem alkoholizmu. Może on im o tym mówiła w szkole... ale nigdy nie musiała się na ulicy ojca wstydzić... On też starał się nie robić jej wstydu. Kiedy były jakieś problemy starałam się je szybko niwelować i łagodzić... starałam się odwracać jego uwagę i kierować na inny temat... tak aby moje dzieci nie odczuły za bardzo tego co się dzieje tak naprawdę.

    Nie ukrywam jednak, że mi jest trudno jeszcze pogodzić się z tym co było i jak było i co znosiłam... jest mi trudno bo nie potrafię zapomnieć choć staram się... Mocno to wpłynęło na moją psychikę i zachowanie... Nawet obecnie kiedy naprawdę jest suuuper w moim związku,kiedy jest taki jak być powinien zawsze Ja dalej zmagam się ze współuzależnieniem... czasami nawet występuje regresja w odczuciach ale cieszę się, że mam pomoc ze strony psychologa!
    •  
      CommentAuthorkarakal
    • CommentTimeNov 27th 2012
     permalink
    lady - naprwdę gratuluję i życzę Ci, żeby obecny stan trwał. moge tylko podejrzewać ile pracy to wszystko kosztuje, zarówno z Twojej strony, jak i męża. zawsze podziwiałam niepijących alkoholików i mocno im kibicowałam. z tym, że to nie moja droga :)
    •  
      CommentAuthorLadybird76
    • CommentTimeNov 27th 2012
     permalink
    Najprościej jest przekreślić człowieka i można to zrobić jeśli sytuacja tego wymaga...
    Moja sytuacja była też nie do zniesienia a decyzja jaką podjęłam podążała w kierunku odejścia... stało się jak się stało. Widać tak miało być... Jesteśmy dalej razem.
    Oby tylko wytrwał w tym stanie trzeźwym bo dobrze o tym wie, że wystarczy jeden łyk alkoholu a odejdę. Nie będę już przechodziła tego co przeszłam.. a on wie, że choć potrafię czasami wiele mówić i mówić to czasami też potrafię powiedzieć coś raz i to zrobić. Moja decyzja się nie zmieni i zdaję sobie sprawę, że gdyby to kiedyś miało miejsce będzie mi trudno ale odejdę...

    <span style="font-size:11px;color#333;">Treść doklejona: 27.11.12 11:14</span>
    Tyle razy wyciągałam rękę i pomagałam... więcej nie zrobię tego i więcej z alkoholikiem żyć nie chcę!
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeNov 27th 2012
     permalink
    Ladybird76: nie odniosłam tego do mojego męża, mojej rodziny... Przeczytaj całość.


    Aaa, źle zrozumiałam, bo myślałam, że pomagasz mu w walce z nałogiem. Ok, czyli nadal jest tak samo, że alkoholik/były alkoholik trzyma się z daleka od pokus...

    Ladybird76: Oby tylko wytrwał w tym stanie trzeźwym bo dobrze o tym wie, że wystarczy jeden łyk alkoholu a odejdę


    Życzę Ci, żeby wytrwał!
    --
    •  
      CommentAuthorjaca_randa
    • CommentTimeNov 27th 2012
     permalink
    Nie mam nic do dodania - Ladybird76 wspaniale pisze to, co miałam na myśli. Jej naprawdę zależało. Bo zrozumiała, czym jest związek, czym jest rodzina. Ja nie miałam męża alkoholika - ona tak - i pokazała, że można, że da się razem budować, leczyć, nie uciekać, nie odrzucać, ale też nie cierpieć i stawiać się w roli ofiary. Ta kobieta ma prawdziwe jaja. Ona jest godna naśladowania. Ma moje Ooooo na każdym polu.
    -- Szczęście jest decyzją, którą podejmujemy każdego dnia.
    •  
      CommentAuthorvitani_82
    • CommentTimeNov 27th 2012
     permalink
    Hussy powodzenia. Wiem, że musisz dojrzeć do momentu odpowiedniego na wykonanie tego kroku. Życzę Ci, żebyś się z tą chwilą nie minęła. Zebranie się na odwagę to najtrudniejszy moment, najważniejsze to się potem nie wycofać. Tak jak napisała bosca trzeba być konsekwentnym, żeby słowo stało się czynem, a nie zostało tylko słowem.

    Może się boisz samotności, może się boisz co powiedzą ludzie, może się boisz spojrzeń rodziny - to nic, to normalne. Ale gdzie jest powiedziane, że tam za rogiem nie czeka na Ciebie i Oliwkę nowe, lepsze życie, a może się okaże, że swoją siłą i konsekwencją pokażesz mężowi, że nie jest panem świata, że możesz bez niego żyć, więc w jego interesie jest o Ciebie walczyć i nabierze do Ciebie szacunku. Moja mama zostawiła ojca jak miałam miesiąc i jestem jej za to bardzo wdzięczna. Każda kobieta jest silniejsza niż na to wygląda, dlatego to my rodzimy i wychowujemy dzieci.
    --
Chcesz dodać komentarz? Zarejestruj się lub zaloguj.
Nie chcesz rejestrować konta? Dyskutuj w kategoriach Pytanie / Odpowiedź i Dział dla początkujących.