Aby dyskutować we wszystkich kategoriach, wymagana jest rejestracja.
Vanilla 1.1.4 jest produktem Lussumo. Więcej informacji: Dokumentacja, Forum.
Polly, odpowiedź na Twoje pytanie nie jest prosta, a wiesz dlaczego? Dlatego, że nie da się wychowywać dziecka według wciąż najbardziej popularnego u nas systemu kar, nagród, chwalenia, przymusu i rywalizacji, a potem nagle do jednej tabliczki mnożenia wziąć sobie magiczną sztuczkę z koszyka podpisanego NVC, zastosować ją i voila: dziecko chętnie się uczy tej tabliczki. NVC, to właściwie bardziej sposób życia i komunikacji niż naprawdę metoda. Nie mam praktyki w tej kwestii, bo mam za małe dziecko, ale myślę, że mogę zaryzykować stwierdzenie, że tego rodzaju problem u nas po prostu nie zaistnieje. Nie w takiej formie.
Myślę, że tu jest trochę pies pogrzebany. Bo nie da się tak z dnia na dzień "wymienić metod" z jednej na drugą. Może dlatego rodzice, którzy nagle próbują coś zmienić, tak szybko się zniechęcają i mówią "to nie działa".
Ja myslalam, czytajac Winni wczesniej, ze rb to w kierunku dziecko musi czuc potrzebe nauczenia sie, a nie koniecznosci przekonania dziecka, ze trzeba.
Takie nie bo nie, właściwie się u nas nigdy nie zdarza, zawsze albo druga strona dostaje argumenty, które ją przekonają, albo dochodzimy do kompromisu.
Ale nigdy nie ma spazmów, wymuszania, negocjacji, zawsze przyjmuje argumentację mojej odmowy
A tu sie zgodze z Toba, ze tak jest faktycznie. Więc ja myślę, że u Ciebie jest tak, że Twoja córka niby wie, co trzeba, ale nie jest sama co do tego przekonana oraz nie czuje w tej kwestii odpowiedzialności. Ty musisz zatem być za nią w tym odpowiedzialna i codziennie pilnować.
Więc może to też zależy od dziecka i jego charakteru ?
Ja nie stosuję tego całego NVC, czy jak to się nazywa a u nas w domu jest dokładnie tak samo.
Nasza Ninka nigdy ani raz nie zaspazmowała, nie wymuszała, nie kłóciła się etc.
Zawsze kiedy powiem nie [argumentując oczywiście] ona to przyjmuje.
Co nie znaczy przeciez, ze nie wyjdzie na ludzi moim zdaniem.
No ale zobacz.
Ja nie stosuję tego całego NVC, czy jak to się nazywa a u nas w domu jest dokładnie tak samo.
Nasza Ninka nigdy ani raz nie zaspazmowała, nie wymuszała, nie kłóciła się etc.
Zawsze kiedy powiem nie [argumentując oczywiście] ona to przyjmuje.
No widzisz, to Twoje zdanie, bo ja nie czuje, zeby mi bylo latwiej, gdy dziecko siegaloby komus do torebki czy sypalo ryz do szklanki a ja bym tylko tlumaczyla - nie moja bajka po prostu. No pewnie że tak. Ale i Tobie i jej byłoby łatwiej gdyby to jednak inaczej wyglądało.
Że jak nie miała jeszcze roku, to wtedy Wam dawała popalić czy coś w tym stylu, że wtedy ją "temperowaliście". Prawda to czy ja sobie coś w głowie uroiłam ? :)
Ale u nas kiedyś bywało różnie, choć spazmów i rzucania na glebę nie było nigdy, a teraz z każdym dniem jest coraz większe porozumienie, to proces.
No pewnie że tak. Ale i Tobie i jej byłoby łatwiej gdyby to jednak inaczej wyglądało.
Trzeba sobie powiedziec wprost, ze jesli decydujemy na ortodoksyjne stosowanie jakiejś metody wychowawczej, to dobrze by było konsekwentnie ja stosować.
W przypadku RB najlepszym rozwiązaniem byłaby szkoła demokratyczna, albo edukacja domowa. Tylko niestety, w Polsce na palcach jednej ręki mozna policzyć szkoły demokratyczne, a na edukacje domowa nie każdego stać.
Jest całkowicie odwrotnie, z tym że metodę kija i marchewki znamy wszyscy z własnych domów (najczęściej) i może stąd przekonanie, że jest bardziej skuteczna
dokonuje się tutaj utożsamienia RB z tzw. "wychowaniem bezstresowym" (cokolwiek by to nie znaczyło). A to nie jest prawda. Bo w RB JEST miejsce na: zasady, granice, poszanowanie potrzeb obu stron
A chyba nie... Bo ja pochodzę z domu, gdzie stosowane były surowe kary... Krzyki... nagany... etc...
Hydro, mam nadzieje, ze to nie do mojej wypowiedzi, ze RB="bezstresowe wychowanie". Bo ja tego nigdzie nawet nie zasugerowałam.
Ewasmerf, zastosowaliśmy wzmocnienia pozytywne. Nie jestem z tego powodu zachwycona, ale Wojtek MUSI ćwiczyć, zeby terapia przyniosła efekty.
I nie jest tak, ze codziennie dostaje batonika itp. Po prostu od jakiegos czasu ma swoja wymarzona zabawke(nic wielkiego, mógłby ja ot tak dostać).Zatem mamy słoik, do którego wrzucamy szklane kulki po prawidłowo wykonanej serii ćwiczeń.
No właśnie co to znaczy wychowywanie bezstresowe?
Oraz gdzie są te granice ?
Jakie powinny być zasady ?
może się okazać, że jednak dziecko może być traktowane "bardziej równo".
wnioskuje, ze jednak odczuwasz cos w rodzaju niepewności/lęku.
z roku na rok - niezależnie od metod stosowanych przez rodziców, dzieci są coraz równiej traktowane w relacjach rodzic - dziecko... To już nie są te czasy, gdzie dominowała bezwzględna wyższość dorosłego... Jednak ogólnie czasy bardzo się zmieniają...
Chodzi mi o to, że często gdy mówię komuś niewtajemniczonemu o rb, to on oczami wyobraźni widzi dzieci rządzące naszym domem, robiące co chcą i kiedy chcą, kompletnie nie liczące się z tym, że bywamy zmęczeni albo chcemy także zajmować się sobą, jedzące słodycze zamiast obiadu, niedzielące się niczym i z nikim
No widzisz, to Twoje zdanie, bo ja nie czuje, zeby mi bylo latwiej, gdy dziecko siegaloby komus do torebki czy sypalo ryz do szklanki a ja bym tylko tlumaczyla - nie moja bajka po prostu.
Tzn podchodziła i pacała rękami. I wtedy ją uczyliśmy, że nie wolno. Oraz dostała kilka razy [lekko !] po łapkach czego już nigdy więcej nie zrobiliśmy.
Sorki Winni, że przytoczę po raz już enty pewnie Wasz przykład, który sama kiedyś opisywałaś.
Tą histerię Adasiową o to, że do żłobka chce iść w piżamie.
I Ty go w tej piżamie zabrałaś, jesli dobrze sobie przypominam.
Dla jednych to będzie element RB, zrozumienie potrzeb dziecka, jego pragnień, pozwolenie decydowania mu o sobie.
Jaheira: Ewasmerf, zastosowaliśmy wzmocnienia pozytywne. Nie jestem z tego powodu zachwycona, ale Wojtek MUSI ćwiczyć, zeby terapia przyniosła efekty.
I nie jest tak, ze codziennie dostaje batonika itp. Po prostu od jakiegos czasu ma swoja wymarzona zabawke(nic wielkiego, mógłby ja ot tak dostać).Zatem mamy słoik, do którego wrzucamy szklane kulki po prawidłowo wykonanej serii ćwiczeń.
Winni, a jakie jest Twoje zdanie wg RB?
Krasnal ma podobne zachowania do dzieci wychowywanych w duchu RB, z tego co tutaj widzę. Teraz jestem chora i to porządnie, a młody chodzi za bratem i mówi "Gugisiu, nie krzycz tak, wiesz, mamusia się bardzo źle czuje", podchodzi do mnie, głaszcze mnie po głowie, przynosi chusterczki. A skąd to zna? Bo my się tak samo zachowujemy jak oni są chorzy - pielęgnujemy, jesteśmy ciszej, żeby któreś z chorych, czy to my czy to dzieci miały trochę więcej komfortu.
Ale to chyba za mało, żeby uznać iż "dała nam popalić".
Poza tym ona raczej zawsze była spokojna i taka właśnie jak jest.
Nie sądzę, żeby wpływ na to miały te akcje ze sprzętem rtv.
Tzn żeby z tego wyniosła lekcje na wszystkie płaszczyzny życia, tzn zachowanie w sklepie, w kolejce pełnej ludzi, w miejscach publicznych itp
Znam osobiście jedno dziecko, któremu taki jeden raz wystarczył by już zawsze potem być „grzecznym”
którego rodzice posyłają go mimo tego, że kaszle jak gruźlik
I o to się rozchodzi, w mojej opinii, lepiej teraz mieć trochę pod górkę czasami, gdy dziecko jeszcze raczej swoimi decyzjami wielkiej krzywdy swojemu życiu nie zrobi, niż mieć pod górkę przy nauce tabliczki mnożenia. Jednym zdaniem: wolę ryż w szklance z sokiem teraz niż za kilka lat stres wynikający z tego, że moje dziecko nie czuje potrzeby nauczenia się tej tabliczki mnożenia, bo jak napisałaś sama, u Was akurat to mocno rzutuje na przyszłość.
Co do szkol Montesorri to znam dwie osoby po Montesorri, ktore potem jednak swoje dzieci wyslaly do zwyklych szkol. To by mi dalo do myslenia. Ale zaznaczam tez, ze nie znam ich na tyle, by spytac o powody.
Mojej przyjaciolki nastoletnia corka przebywa w takim prywatnym gimnazjum, ma stypendium refundujace czesciowo czesne. I tez narzeka, ze inne dzieciaki sie z niej smieja, ze nie taki telefon, nie ta metka na ubraniu. Ona na szczescie madra dziewczyna, wie co jest wazne, ale widac, ze jej czasem przykro tak po prostu. Wiecie, o co chodzi - dzieciaki się potem licytują, wakacje, gadżety, markowe ubrania. Średnio mi się to podoba.
inne dzieciaki sie z niej smieja, ze nie taki telefon, nie ta metka na ubraniu.